Z tych co ograłem:
Side Effects - Taki gorszy Buckshot Roulette. Zamiast rosyjskiej ruletki obrzynem jest losowanie zabójczych pigułek. Jak dla mnie za mało przedmiotów do wyboru, za dużo losowości. Ale fajnie zmienia się "twarz" przeciwnika, gdy piguły wchodzą już mocniej. Jeśli będzie tania i od premiery będzie gracz kontra gracz to może kupię.
Ground Zero - staroszkolny prawie izometryczny survival horror w oprawie sprzed dwóch dekad. Może i byłoby fajne, gdyby nie spieprzone sterowanie (klawiatura+mysz). W ostatnim czasie z takim sterowaniem ograłem kilka gier i jestem przyzwyczajony, ale tutaj coś twórcom nie pykło, bo klikam do przodu a postać idzie w bok. Celowanie pozostawia też wiele do życzenia. Na razie sobie ten tytuł odpuszczę.
Ashen Vow - fajne. Akcyjniak FPP, w którym wcielamy się w rycerza i walczymy z bluźniercami, którzy przywlekli szaty mnichów. Zapowiada się bardzo dobrze.
Loded Depths - totalnie mnie nie przekonało.
Ravenwood 46 - przykład jak nie robić point'clicków ze statecznymi obrazkami - zazwyczaj przejście do innej sceny jest wtedy, gdy klikamy przy krawędzi ekranu. Tutaj tego nie ma. Toporne i nieczytelne (i to wychodzi spod szyldu Cyanide?)
Miałem jeszcze sprawdzić kilka innych gier, ale albo mają duży rozmiar, albo to zbyt wczesne buildy. Zresztą w najbliższych tygodniach dla mnie wychodzi kilka fajnych premier i lepiej już grać w coś konkretnego.
Więcej drużyn to takie deprecjonowanie turnieju, ale z drugiej strony będzie można zobaczyć drużyny, których praktycznie się nie zna jak np. Uzbekistan. Czekam na Curacao.
Jaja nie jaja ale jak na nich trafimy i przegramy to dopiero będą jajca. O ile pojedziemy.
Jeśli Polska się zakwalifikuje to na nich nie trafimy, bo będziemy w tym samym koszyku.
Jak dla mnie zmiany na plus. Teraz karta gry jest czytelniejsza niż była wcześniej, bo dodatkowe rzeczy są w jednym miejscu na górze a nie jak wcześniej gdzieś między tagami a tekstem z boku, które na dodatek otwierały nowe karty (np. gry z serii), a teraz od razu przekierowuje w dół do wybranego zagadnienia. Jedynie jak jest dużo newsów o danym tytule to jak się scrolluje to dłużej schodzi. - ograniczyłbym newsy do liczby ostatnich 3, podobnie artykułów, z możliwością rozwinięcia. A jeśli by zostały to byłoby dobrze gdyby je ujednolicono, bo co 5 news jest z ogromnym obrazkiem.
Pytałem tez w wątku z pytaniami i uwagami, ale powtórzę się tutaj:
Czy tak ma być, że w encyklopedii jest ta stopka z linkami: wyszukiwarka, daty premier, tier, firmy, rocznice, nowo dodane i słownik gracza. I w przypadku wejścia w firmy oraz słownik gracza ta stopka znika i trzeba później się cofać. Przy reszcie ona cały czas jest dostępna i widoczna, więc wystarczy tylko kliknąć co nas interesuje.
Czy w encyklopedii będzie wyszukiwarka w okresie między konkretnymi latami np. 2025-2020, czy zostaje roczna i miesięczna?
I jeszcze gra Webbed ma dziwny polski tytuł - Zapajęczyniona. Nigdzie nie spotkałem się z takim tłumaczeniem. Można tez powiązać z grą Isopod, bo to gry z serii.
Nie wiem, czy to błąd, czy tak ma być, ale w encyklopedii jest ta stopka z linkami: wyszukiwarka, daty premier, tier, firmy, rocznice, nowo dodane i słownik gracza. I w przypadku wejścia w firmy oraz słownik gracza ta stopka znika i trzeba później się cofać. Przy reszcie ona cały czas jest dostępna i widoczna, więc wystarczy tylko kliknąć co nas interesuje.
Przy newsach widoczne komentarze pod nim jakoś odznaczyłbym jakimś delikatnym kolorem, bo się trochę zlewają miedzy artykułami.
Czy w encyklopedii będzie wyszukiwarka w okresie między konkretnymi latami np. 2025-2020, czy zostaje roczna i miesięczna?
Duży plus za ujednolicenie rozmiarów obrazków w karcie użytkownika. Ogólnie też karty gry w encyklopedii są dużo bardziej czytelne. Co de reszty to kwestia przyzwyczajenia, ale jest nienajgorzej. Jedynie forum na ekranach pc wygląda kiepsko.
I jeszcze gra Webbed ma dziwny polski tytuł - Zapajęczyniona. Nigdzie nie spotkałem się z takim tłumaczeniem. Można tez powiązać z grą Isopod, bo to gry z serii.
https://store.steampowered.com/app/1082190/Elroy_and_the_Aliens/
https://store.steampowered.com/app/1685870/NearMage/
https://store.steampowered.com/app/1072550/Brassheart/
https://store.steampowered.com/app/2426350/Champy_the_Useless_Vampire/
https://store.steampowered.com/app/1924360/Lil_Guardsman/
https://store.steampowered.com/app/1904790/Agatha_Christie__Morderstwo_w_Orient_Expressie/
https://store.steampowered.com/app/1376760/Life_of_Delta/
https://store.steampowered.com/app/1542390/Monolith/
https://store.steampowered.com/app/1740680/Voodoo_Detective/
https://store.steampowered.com/app/1125910/Crowns_and_Pawns_Kingdom_of_Deceit/
https://store.steampowered.com/app/868580/Arkhangel_The_House_of_the_Seven_Stars/
https://store.steampowered.com/app/1778870/Intruder_In_Antiquonia/
https://store.steampowered.com/app/1131670/Justin_Wack_and_the_Big_Time_Hack/
https://store.steampowered.com/app/1709880/Loco_Motive/
https://store.steampowered.com/app/2248890/The_Beekeepers_Picnic__A_Sherlockian_Adventure/
Chciałem sprawdzić Ashen Vow, ale niby ma demo, ale nie ma...
Poza tym dema Ground Zero, Blind Descent, Painted in Blood, Loded Depths i Void Inside już zainstalowane.
Spolszczenia nie są oficjalnymi tłumaczeniami, więc dobrze, że nie są podawane. Bowiem potem ktoś to przeczyta, że jest język polski a w oficjalnej dystrybucje języka polskiego nie ma a linki do spolszczenia mogą już nie działać, pomijając to, ze wiele tłumaczeń ostatnio jest maszynowych i jakość pozostawia wiele do życzenia. Poza tym jest ta lista, więc można sobie na niej wyszukać to i owo.
Miałem pisać, że premiera gry Hypogea jest 10 listopada, ale nie macie jej jednak w bazie, choć wydawało mi się, że kiedyś o niej pisaliście ( albo może to jednak ja).
Rzućcie jeszcze okiem na inne nadchodzące premiery:
https://store.steampowered.com/app/1342690/Radiolight/
https://store.steampowered.com/app/3316350/Flesh_Made_Fear/
https://store.steampowered.com/app/3889080/Resonant_Dusk/
https://store.steampowered.com/app/2604490/I_Hate_This_Place/
https://store.steampowered.com/app/1395520/The_Sance_of_Blake_Manor/
https://store.steampowered.com/app/2954080/Painted_In_Blood/
W encyklopedii powinny się znaleźć;)
To nie był żaden flop tylko całkiem dobra gra z jeszcze lepszym dodatkiem. Jedynie przesadzili pod koniec z ilością walk i na premierę gra była pełna błędów.
Kontynuacje gier:
The Library of Babel
Balrum
Northern Journey
klasyczny Thief
Eastshade
Legend of Grimrock 2
kolejny Dishonored
Ghost of a Tale
Quern
ARX Fatalis
Drakensang
Severance: Blade of Darkness
Może i była zwrócona uwaga, ale goście od PolishOurPrices porównują (błędnie) do euro i wg nich cena jest już OK, choć przeliczając w dolarach jest jeszcze taniej.
Będą ludzie, którzy powiedzą, że Diablo nie jest cRPG, bo nie ma rozbudowanej fabuły ani wyborów
I mogą sobie pieprzyć trzy po trzy, gdy w RPG nie ma w dialogach wyborów. Bez rozwoju postaci niezależnego od zdobywanego ekwipunku to nie RPG i tyle. Niestety takich ignorantów ostatnio na pęczki.
Ja kupuję. I co? Kupuję, gram, piszę reckę/opinię. Jak policzyłem to w tym roku kupiłem z 15 tegorocznych premier bezpośrednio na Steam. Wiele starszych tytułów nawet nie liczę. Nowości staram się przechodzić na bieżąco. I takich graczy jak ja jest wielu.
Odnioslem sie do zdania To prawica podpala swiat non stop od klikuset lat i podałem przykład odwrotny. Nie negowałem nigdzie nazizmu i innych zbrodni skrajnej prawicy. Dopiero później dopisałeś czasy teraźniejsze a w tych byle gówno sprawia, że ludzie się odpalają, czego w sumie jesteś przykładem.
Odniosłem się do rewolucji francuskiej, ale oczywiście kwisracz to pominal, bo tutaj trudno dyskutować z faktami, ale jest wywlekanie całkiem innych rzeczy. I typ jeszcze pisze o nauczaniu historii xd Ale w sumie gość od zawsze był hipokrytą.
Kilka polecajek ode mnie:
Najlepszy, obok Operencii i Grimrocków nowy staroszkolny dungeon crawler [PL] https://store.steampowered.com/app/2918410/Tower_of_Mask
Mix przygodówki i RPG w bardzo lovecraftowskich klimatach z wyborami, które faktycznie mają znaczenie https://store.steampowered.com/app/1902850/Dreams_in_the_Witch_House
i kilka innych:
https://store.steampowered.com/app/2227130/Caves_of_Lore
https://store.steampowered.com/app/1069160/SKALD_Against_the_Black_Priory/
https://store.steampowered.com/app/907820/Aeon_of_Sands__The_Trail
https://store.steampowered.com/app/424250/Balrum
Jeszcze może zobacz sobie:
Crookz - The Big Heist
https://store.steampowered.com/app/310490/Crookz__The_Big_Heist
Chaos Overlords
https://www.gog.com/pl/game/chaos_overlords
Czy będą hity, to się okaże. Na razie są to po prostu popularne tytuły. Oby jednak nie okazały się niewypałami. Mnie z artykułu interesuje wyłącznie Keeper. Poza tym w październiku wychodzi jeszcze kilka gier indie i AA, które mam na radarze. Np. taki The Lacerator https://www.youtube.com/watch?v=OPU3Su1cm1o https://store.steampowered.com/app/2339330/The_Lacerator czyli survival horror w retro stylu z dozą czarnego humoru.
Z kolei zamiast Painkillera brałbym Painted in Blood https://store.steampowered.com/app/2954080/Painted_In_Blood
Flesh Made Fear - grałem w demo i będzie niezły survival horror https://store.steampowered.com/app/3316350/Flesh_Made_Fear
Ciekawie zapowiada się gra przygodowa Bye Sweet Carole z grafika rodem z animacji Disney sprzed kilku dekad https://store.steampowered.com/app/2428980/Bye_Sweet_Carole
Druga część Tormented Souls https://store.steampowered.com/app/2464280/Tormented_Souls_2
Ayasa: Shadows of Silence - przygodowa platformówka też fajnie się zapowiada https://store.steampowered.com/app/3146120/Ayasa_Shadows_of_Silence
A także inne produkcje:
https://store.steampowered.com/app/2879840/Escape_Simulator_2
https://store.steampowered.com/app/3570370/CARIMARA_Beneath_the_forlorn_limbs
https://store.steampowered.com/app/1714530/Blood_of_Mehran
https://store.steampowered.com/app/3386900/Castle_of_Heart_Retold
https://store.steampowered.com/app/1598780/Silly_Polly_Beast
https://store.steampowered.com/app/1497430/Bounty_Star
https://store.steampowered.com/app/3528280/Crime_Detective_Red_Flags
https://store.steampowered.com/app/2005870/House_of_Necrosis
https://store.steampowered.com/app/1395520/The_Sance_of_Blake_Manor
https://store.steampowered.com/app/2000970/Beacon_of_Neyda
https://store.steampowered.com/app/1875580/Mina_the_Hollower
https://store.steampowered.com/app/3889080/Resonant_Dusk
https://store.steampowered.com/app/2053910/Isopod_A_Webbed_Spinoff
https://store.steampowered.com/app/2243700/Isle_of_Leil
https://store.steampowered.com/app/3025310/Midnight_Swamp
https://store.steampowered.com/app/2578140/I_Mother
https://store.steampowered.com/app/3433230/The_Gretlow_Tapes (od twórcy świetnych, mega klimatycznych gier Lazaret i The Door in the Basement)
The Children of Clay mnie zainteresowałeś już recenzją. To samo z Please ,Touch the Artwork. Na dniach w nie zagram :)
Gdyby o Ethanie opinia powstała przy premierze i przeczytał ją Chmielarz to by dostał kolejny raz bólu czterech liter :). Pamiętam jak typ na społecznosciowych sie rzucał o oceny mniejsze niż 8 (a dużo było 7, bo poza grafiką niczym się nie wyróżniała).
Od mojego poprzedniego posta minął ponad miesiąc, ale w tym czasie ukończyłem trochę gier jak i ciągle na tapecie są nowe.
Dome Keeper - (22h, ukończone) - Wall World, które rozwija pomysł jest nieco lepsze, bo ma główny cel. Dome Keeper to zbiór scenariuszy z kosmetycznymi zmianami. Fajne, dostarcza zabawy, ale mogło być jeszcze lepsze. Więcej o grze napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/dome-keeper/komentarze/z3648a#post0-16769881
Neyyah - (20h, ukończone) - Fantastyczna przygoda w klimatach serii "Myst". Staroszkolne poruszanie się i rozwiązania, ale satysfakcjonująca eksploracja. Audiowizualnie rewelacja, zaprojektowany świat jest z dbałością o najmniejszy szczegół. Zagadki nietrudne, ale czasami łatwo się pogubić w kolejności, co należy robić i łatwo też pominąć jakieś przejście, przycisk, czy inne przedmioty od interakcji. Z immersji wybijają aktorzy w FMV, którzy grają jak z teatrzyków szkolnych i pod koniec dużo latania w te i we wte. Ale warto. Więcej o grze napisałem tutaj: https://przygodomania.pl/neyyah-recenzja/
Paper Trail - (8h, ukończone) - Bardzo pomysłowa, niekonwencjonalna gra logiczna, w której obracamy odwrotnie fragmentami kartki tworząc nowe przejścia. Kilka krain i wariacji pomysłu oraz prosta acz wzruszająca historia bohaterki. Więcej o grze napisałem tu: https://www.gry-online.pl/gry/paper-trail/komentarze/z4639b
The Alien Cube - (3h, ukończone) - Kontynuacja The Land of Pain i taka sama konstrukcja rozgrywki w klimatach Lovecrafta. Fabularnie wiadomo, czego się spodziewać, gameplayowo to w dużej mierze walking sim z okazjonalnymi ucieczkami przed wrogami. Grafika bardziej niż dobra a dźwięk świetny i robi robotę. Więcej o grze: https://www.gry-online.pl/gry/the-alien-cube/komentarze/z16173
Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken (16h, ukończone) - Jednak odrobinę gorsza od trylogii. Początkowo była świetna, ale z czasem natłok walki irytował, zaś zagadek nie było wiele. W sumie to bardziej turowy survival horror, niż klasyczna przygodówka. Są też elementy RPG. Nie miała jednak tej tajemnicy, co poprzednie odsłony. Więcej napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/deep-sleep-labyrinth-of-the-forsaken/komentarze/z56edf
Beyond Sunset (4,5h, porzucona) - jak lubię retro FPsy, tak ten tytuł mnie mocno rozczarował. Więcej o grze napisałem pod kartą w encyklopedii: https://www.gry-online.pl/gry/beyond-sunset/komentarze/zf6207#post0-16813174
Labyrinth City: Pierre the Maze Detective (6h, ukończone) - Szukanie drogi wśród labiryntów ludzi, ścieżek, drabin i wielu innych rzeczy. Rozgrywka na papierze prosta, ale w rzeczywistości jest trudniej. Świetnie narysowane grafiki - pełne szczegółów, dopracowane i niekiedy zabawne. Wiele różnych krain, ale z racji, że głownie szukamy prawidłowej drogi do celu i tylko chodzimy rozgrywka z czasem może znużyć. Co prawda wpleciono też na każdej mapie pojedyncze łamigłówki, ale są one banalne. Po drodze szukamy też skrzyń, gwiazdek, notatek, które składają się na pełne przejście poziomu. Synkowi się podobała, mi też przypadła do gustu.
Abtos Covert (2h, ukończone) - Jesteśmy osamotnionym greckim żołnierzem, który został oddelegowany do pewnej wojskowej placówki w lesie. Tam od razu wiadomo, że ów miejsce jest przeklęte. Przełożony, który informuje nas o charakterze placówki nie ukrywa, że jest to specyficzna miejscówka. Poprzedni żołnierze zniknęli a budynek pozostawia wiele do życzenia – przede wszystkim jest trefny generator, którego szlag trafia jeśli za dużo mamy włączonych świateł, czy uruchomioną wentylację. Dlatego te rzeczy będziemy włączać wyłącznie w określonych momentach podczas warty, która trwa od północy do siódmej rano. W tym czasie musimy przetrwać noc i nie dać się zabić zjawom i potworom, które w tym czasie się zbliżają do placówki.
Większość czasu spędzać będziemy na kamerach, które rozstawione są wokół placówki. Na nich obserwujemy, co się zbliża do placówki i od której strony. Pierwszej nocy powolnym krokiem nawiedza nas zjawa żołnierza, którego należy potraktować reflektorami skierowanymi na wejście. Drugiej nocy oprócz niego pojawia się upiór kobiety, przed którą możemy się tylko schować w szafce. Podczas trzeciej „zajmujemy się” upiornym dzieckiem w wentylacji uważając na pozostałe zjawy. Podczas czwartej nocy dochodzi utrzymywanie światła w pobliskiej kaplicy a ostatniej, piątej nocy mamy kolejnego gościa. Gdy ją przetrwamy jesteśmy świadkiem zakończenia (dość przewidywalnego). Każdej nocy należy pilnować, aby nie wyłączył się generator – inaczej placówkę spowiją ciemności i będziemy bezradni, gdy dopadnie nas duch żołnierza lub dziecka. O tym, jak stoimy z prądem, informuje nas licznik w górnym, prawym rogu.
Ogólnie jest ciekawie i gra trzyma w napięciu, szczególnie po dwóch dniach. Przełączanie kamer, sprawdzanie wentylacji a później latanie do kaplicy w nadziei, że inne zjawy tak szybko do nas nie dojdą potrafi przyśpieszyć tętno. Jest też kilka nagłych straszaków, przy którym możemy podskoczyć.
Grafika jest przyzwoita. Wysokiej jakości jest dźwięk i muzyka. Optymalizacja u mnie pozostawała do życzenia, bo wszelkie wiatraki chodziły na full, ekran niekiedy przycinał. Ale też grałem na najniższych ustawieniach. Pewnie przy lepszym blaszaku takich problemów się nie uświadczy.
Gra jest w porządku. Wiedziałem czego się spodziewać i w niczym mnie nie zawiodła. Czas trwania jest od godziny do kilku – w zależności, czy któraś zjawa nas dopadnie. Wtedy daną wartę powtarzamy. Można zagrać.
Mosaic Chronicles (3,5h, porzucona po skompletowaniu jednej z trzech historyjek) - Nie ma startu do Glass Masquarde. Bazują na tym samym pomyśle – układanie witraży w ciemno. W Mosaic Chronicles jeszcze pomiędzy zabawą puzzlami śledzimy historyjkę. Tylko co z niej, skoro układanie poszczególnych obrazków schodzi trochę czasu i czytając kolejny fragment opowieści nie mamy w pamięci poprzedniego. Sama historyjka w ogóle też nie jest interesująca. Niby skierowana do dzieciaków, ale napisana bardzo nieprzystępnie i z wyrazami, których dziecku nie powinno się mówić. Czytając ją synowi za bardzo nie wiedział o czym to jest i przez to stracił nią zainteresowanie. A czytam mu różne opowiadania i nie ma problemu z logicznym myśleniem i wyciąganiem wniosków, często dopytując o to i owo. Tutaj tego nie było.
Samo układanie też pozostawia wiele do życzenia. Dzieciaka totalnie zniechęciło. Mnie w sumie też. Obrazek widzimy przez chwilę w postaci miniaturki podczas czytania tekstu. Potem przystępujemy do jego układania. Mamy kilka stałych puzzli a resztę dopasowujemy już sami. Elementy mają nieregularne kształty i wielkość. W ten sposób zazwyczaj zaczynamy układanie od krawędzi i kierujemy się ku środkowi, gdzie mamy ułożone bardziej charakterystyczne fragmenty. Ale to nadal układanie w ciemno. W Glas Masquerade większość kształtów puzzli mamy widocznych na ekranie. Sama tematyka też sugerowała co układamy, jak i zachowane były proporcje, symetryczność, dzięki czemu przyjemnie się to układało. W Mosaic Chronicles elementy układanki przewijamy w dół i w górę a grafiki na witrażu były narysowana w kreskówkowym stylu z artystycznym zacięciem, bez proporcji, co dodatkowo utrudniało układanie. Puzzle też mają przeróżne kształty utrudniające układanie. O ile jeszcze pierwsze wyzwania były w miarę w porządku, to później były grafiki, które miały dużo tła, które kolorystycznie niekiedy się zlewało. Weź to ułóż z pamięci. Nawet gdy sobie robiłem zdjęcia miniaturki hehe, to i tak nie było tak proste ułożenie obrazu.
Technicznie jest ok, nie napotkałem żadnych błędów. W tle gra nawet przyjemna muzyka – choć kilka utworów stawało się z czasem irytujących.
W sumie gra ma też problem do kogo jest skierowana. Historyjka skierowana jest dla dzieciaków, choć nie jest napisana dla nich przystępnym językiem, zaś puzzle to już ewidentnie dla nich nie są, bo i dorosły może mieć z nimi problem. Co prawda w ten sposób, trochę z grą spędzimy czasu, ale zamiast relaksować i chcieć uruchomić kolejny obrazek do układania wolałem po prostu z gry wyjść. Nie polecam.
Caput Mortum (2,5h, ukończona) - Solidna produkcja, w której znalazłem trochę pierwszej Amnesii, szczyptę ARX Fatalis doprawioną starymi produkcjami i wyszła z tego przyjemna gra. Caput Mortum to klimatyczny survival horror, w którym eksplorujemy podziemia wieży pewnego alchemika. W nich natrafimy na różne pomieszczenia, w których natrafimy na różne istoty oraz laboratoria, w których przyjdzie nam rozwiązać kilka łamigłówek. Poznamy też historię końca tego miejsca a także homunkulusów, z którymi jest związana, a na których też natrafimy - jedni będą niegroźni, ale będą też i tacy, którzy mogą nas zabić. To już od nas zależy, czy będziemy z nimi walczyć, czy jednak unikać, bo ziół leczniczych jest ograniczona liczba. Ponadto natrafimy na kilka pułapek do rozbrojenia oraz skrzyń do otwarcia.
Istotną mechaniką gry jest kontrolowanie prawej ręki. Wciskając dodatkowo jeden przycisk możemy nią ruszać na boki, w górę i w dół, co pozwala nam na wykonywanie różnych interakcji, w tym naśladowanie ruchów pewnego homunkulusa, co jest w ogóle ciekawym motywem. Taka wariacja rzucania zaklęć w ARX Fatalis, ale ze swoją tożsamością. Grałem na klawiaturze+mysz i sterowanie ręką wykonano bardzo intuicyjnie.
Grafika stylizowana na gry z początku tego wieku udana, podkreślająca atmosferę gry. Miejscówki bardzo fajnie zrobione, Audio bardzo dobre. Tłumaczenie na język polski też dobrej jakości. Myślałem, że robione przez AI, ale myliłem się - ktoś tutaj się przyłożył. Nie ma co prawda wiele tekstów do czytania, ale jak są, to dobrze napisane.
Gra na dwa razy, jeśli ktoś chce zdobyć wszystkie osiągnięcia. Pierwsze przejście to max 2 godzinki. Do 40 zł można jak najbardziej grę kupić. Ja bawiłem się bardzo dobrze, jestem usatysfakcjonowany i w mojej opinii jest to jedna z tych lepszych produkcji do 2 godzin w klimatach horroru. Trafiła w moje gusta. Od studia oczekuję kolejnej gry w takich klimatach ;)
Biomech Hell (7h, ukończona) - Contra to to nie jest, ale Biomech Hell to niezła platformowa strzelanka na kilka godzin. Skakanie i strzelanie jest całkiem przyjemne. Jedynie czasami na górnych platformach wyskakujemy poza ekran i w przypadku strzału granatnikiem pocisk wybucha przy ekranie a nie tam, gdzie wycelowaliśmy. Do wyboru, poza standardową nieskończoną amunicją, mamy jeszcze cztery inne bronie. Te nieco różnią się u poszczególnych postaci (dwóch do wyboru) i są limitowane. Odnawiają się jedynie na kolejnym poziomie lub jeśli zestrzeliwując skrzynkę trafimy na dodatkową amunicję (poza amunicją może wypaść tarcza, dodatkowy poziom życia, serduszko odnawiające część paska, ale przeważnie są to punkty/kasa). Jednak lepszy zestaw broni ma żołnierz zielony i nim znacznie przyjemniej eliminowało się wrogów. Tych jest kilka rodzajów. Mamy standardowych strzelców, którzy są w różnych pozycjach strzeleckich, gości z miotaczami ognia, roboty, latające duże owady i mniejsze, które wykluwają się z jajek, które też należy zlikwidować (to są najbardziej wkurzający wrogowie w sumie). Ponadto są drony, larwy, wehikuły miotające, czasami mamy minibossa w postaci helikoptera lub czołgu. Natomiast każdy poziom kończy się walką z bossem. Ci w większości są prości, choć takich dwóch jest irytujących. W każdym razie nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego skilla, by grę ukończyć.
I tutaj pojawia się minus - by grę ukończyć należy ją trzykrotnie przejść. Niekiedy mamy poziom do wyboru. Gdy przejdziemy ich 5, należy rozpocząć grę od nowa i przejść kolejnych 5, wybierając inne poziomy. Za trzecim podejściem musimy uzyskać 200000 punktów (przyznawanych za zabitych przeciwników, ale nie mamy w trakcie walki podglądu do punktacji), aby załączyła się ostateczna walka z głównym bossem. Takie rozwiązanie nie przypadło mi do gustu. Wolałbym po prostu poziomy jeden po drugim. Gdy pokonamy głównego bossa w menu odblokują się dwa dodatkowe tryby - walka z samymi, wszystkimi bossami oraz 5 losowych poziomów, które należy przejść bez ostatecznej śmierci. Tak więc trochę tej powtarzalności jest.
Z innych minusów są sporadyczne błędy. Raz postać nie pojawiła mi się do walki z bossem, bo przechodząc na ten poziom mój żołnierz został zabity, ale miałem jeszcze dwa życia, które jednak się nie załadowały i trzeba było wyłączyć grę z paska zadań. Podobnie na poziomach z miażdżącymi "tubami", które opadają, dwa razy był taki błąd, że nie dało się jej uniknąć, bo wysuwała się za nisko. Trzeba było wczytać od nowa poziom. Do tego za każdym razem po zakończeniu musimy oglądać creditsy, których nie da się pominąć.
Grafika ok - pikselowata. Można włączyć sobie opcję CRT. Muzyka przeciętna. Poziomy nie zapadają w pamięć. Niemniej można przy niej fajnie spędzić czas.
Dyer Expedition (1,5h, ukończona) - Godzinna, może półtoragodzinna lovecraftowska przygoda. Nie do końca jest to walking sim, bo jednak przyjdzie nam rozwiązać kilka łamigłówek w trakcie wędrówki, głównie dźwiękowych. Ogólnie są proste. W sumie jest jedna ciekawa. W każdym razie dostarczyła mi tego, czego oczekiwałem. Grafika PSX potęgująca wyobraźnię, dobry dźwięk, niezłe wykonanie w postaci lokacji i całokształtu. Jedynym minusem jest to, że w pewnym momencie trafiłem na niewidzialna ścianę, co twórca w ciągu doby naprawił i mogłem ukończyć grę. Mi się podobało.
Mad Age & This Guy (6h, ukończona) - Taki miks sokobana i bombermana. Wcielamy się w gościa, którego zadaniem jest udaremnienie nikczemnych planów złego naukowca. W sumie o fabule w zaledwie kilku zdaniach dowiadujemy się z wprowadzenia i zakończenia. Jest tylko odległym, nieznaczącym tłem. Natomiast na pierwszym miejscu wysuwa się przyzwoita rozgrywka.
Mamy przed sobą trzy krainy 18. poziomami każda. Na każdej należy dotrzeć do wyjścia, co jest głównym celem. Nie jest to trudne, jednak dodatkowe cele jak zniszczenie wszystkich wrogich robotów i zebranie części maszyny już satysfakcjonująco podnosi poziom trudności. Jednak nie jakoś strasznie, bo "Mad Age & This Guy" to prosta gra. Zdarzą się poziomy, które powtórzymy, ale sama rozgrywka jest prosta, o ile ktoś używa odrobiny mózgu do przewidzenia pewnych sytuacji. Wracając jednak do sedna rozgrywki - na każdym poziomie zbieramy amunicję, czyli bomby, które upuszczamy w określonych miejscach. Te po kilku sekundach wybuchają niszcząc niemal wszystko wokół (niszczy skrzynki, wybuchające beczki, roboty, ale nie niszczy amunicji, części maszyny i laserów). W ten sposób torujemy sobie drogę do wyjścia, niszcząc po drodze wrogów. Niekiedy musimy zebrać klucz, aby odblokować korytarz lub ustawić skrzynkę na przycisku, który otworzy nam wyjście. Bomby mogą nas też zabić, więc rozważnie należy podejść do ich umieszczania, szczególnie w ciasnych korytarzach wypełnionych wybuchającymi beczkami. Beczki, czy skrzynki można przesuwać - dzięki temu odblokujemy sobie przejście lub zablokujemy robota bądź laser, który pojawia się na niektórych poziomach, jest ruchomy i choć drewnianej skrzynki nie zniszczy to wybuchającą beczkę jak najbardziej. I to poziomy z laserami są wg mnie najciekawsze.
Wrogów mamy kilka rodzajów. Mamy dwa rodzaje jeżdżących robotów, które atakują nas, jak tylko maja taką możliwość. Drugie to istoty, które bardzo szybko poruszają się wyłącznie wzdłuż ścian. Trzecie to skoczki, które skaczą wyłącznie w linii prostej, ale ich można jedynie spotkać na może dwóch czy trzech poziomach. Lasery w sumie niszczą wszystkich, nawet wrogów. Poziomy w różnym stopniu są wypełnione skrzyniami, ilością wrogów, beczkami, laserami itd. Nie ma tutaj tak, że z kolejnym levelem jest trudniej. Może bardziej żmudnie, ale te, które sprawiły mi jakąś trudność, były gdzieś w połowie drugiej i trzeciej krainy. A co do nich, to w sumie one, poza środowiskiem w tle nie różnią się w sumie niczym. Jedynie na zimowej scenerii jest jeden lub dwa poziomy ze ślizgającymi się skrzynkami. Czemu tak mało? Nie wiem.
Ogólnie gra miała być takim przerywnikiem między innymi tytułami. O tak, by sobie odpalić na kilka minut poziom lub dwa, ale rozgrywka na tyle była absorbująca, że ukończyłem ją w miarę szybko. Prostota rządzi. Do tego można ją wyłapać za kilka złotych a na 5 godzin (jeśli chcemy zdobyć wszystkie osiągnięcia, przechodząc poziomy na full) spokojnie wystarczy. Warto.
Martha is Dead (1,5h, porzucona) - Gdyby działała dobrze i mógłbym ją ukończyć to może i byłby pozytyw, ale w ciągu niewiele ponad godziny w grze wyskakiwały błędy, wywalanie do pulpitu, zawiechy a nawet musiałem restartować kompa. Co błąd to inny. Wymagania zalecane spełnione. Grzebanie w ustawieniach, zmiany nic nie dały. Szkoda. Zapowiadała się intrygująca historia, choć niestety tempo rozgrywki pozostawiało do życzenia. Jakieś to wszystko ślamazarne było - i pisze to osoba, która lubi ogrywać symulatory chodzenia. Niemniej fabularnie potencjał jakiś był. Grafika ładna. Audio też. Grałem z włoskim dubbingiem, który bije angielski o kilka długości. Jednak błędy nie pozwoliły cieszyć się rozgrywką. Lipa.
Grę jak najbardziej polecam. Niemniej nie jest to do końca przygodówka. Jest to miks wielu gatunków i chyba najbardziej pasowałby tutaj turowy survival horror. Ale po kolei.
"Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken" to poniekąd kontynuacja historii z trylogii Deep Sleep, ale z innym bohaterem i zdecydowanie bardziej rozbudowaną rozgrywka jak i historią. Wcielamy się w Amelię, która próbuje odszukać swojego zmarłego brata - Thomasa. Odkrywa, że poniekąd on "żyje", ale w innej "rzeczywistości" - snach. Śniąc, dziewczyna próbuje odszukać brata i dowiedzieć się o jego losie, ale wyprawa wśród wyśnionych miejsc nie należy do bezpiecznych. Historia w sumie jest dużym plusem, ale z tego słynie ta seria. Co prawda przez jej rozbudowanie z czasem straciła na swojej tajemniczości i klimat się po kilku godzinach rozgrywki rozmywa, ale nadal potrafi zaciekawić. Dialogi są w porządku, choć wiele z nich czyta się niczym encyklopedię, ale też mocno traktują o sferze snów i nie są jakimiś nic nieznaczącymi wypełniaczami i zabijaniem czasu - wszystko kręci się wokół tematu przewodniego gry.
Rozgrywka polega na eksploracji snów Amelii. Bazą naszej bohaterki jest mieszkanie brata, w którym za dnia może wykonywać różne czynności - czytać, oglądać TV, czy też wybrać się na przejażdżkę rowerem. Niektóre z nich dodają nam punkty życia lub punkty skupienia do wykorzystania w nadchodzącym śnie. Ponadto odsłuchanie sekretarki na telefonie daję nam odrobinę punktów echa.
Czym są poszczególne punkty: Życia nie muszę tłumaczyć, bo wiadomo, że gdy się skończą, to "umieramy" i kończy się sen -- wracamy do "rzeczywistości". Punkty skupienia z kolei pozwalają nam na wytwarzanie przedmiotów podczas snu. W trakcie jego eksploracji natrafiamy na różne przedmioty, które możemy wykorzystać w walce (przede wszystkim), ale nie tylko. Jeśli natrafimy na dany przedmiot, wykorzystamy go, to dzięki punktom skupienia możemy go sobie wyśnić. Każda rzecz ma wytrzymałość, i gdy ta spadnie do zera, to tracimy ów przedmiot, ale własnie punkty skupienia pozwolą na jego przywrócenie. Tym samym znowu będzie można go użyć. Czasami natrafimy w śnie na pokój, w którym wypicie kawy przywróci nam określone punkty skupienia (do wykorzystania tylko raz). Ponadto wśród napotkanych przedmiotów możemy trafić na termos, który po użyciu też przywraca pewną część punktów skupienia. Punkty echa to coś jak punkty doświadczenia - dostajemy podczas eksploracji, za ukończony sen (lub połowę tych punktów za porzucenie snu, niedokończenie go). Można je wykorzystać, uruchamiając w mieszkaniu komputer, do rozwijania różnych umiejętności lub do możliwości wytworzenia przedmiotów w śnie, bez wymogu natrafienia na nie. Tych pierwszych jest mnóstwo. Niekiedy rozwinięcie jednych odblokuje kolejne umiejętności do rozwijania, możliwość zwiększania obrażeń od naszych przedmiotów, zwiększanie punktów leczenia, skupienia, echa itd. W ten sposób możemy stworzyć postać Amelii pod nasze preferencje. Punkty można zresetować i rozdysponować od nowa między snami dzięki tabletkom, które znajdziemy w lodówce. Te elementy RPG całkiem fajnie współgrają z założeniami gry.
Zanim gra jeszcze miała premierę, czytałem zapowiedzi autora i byłem zadowolony, że wplótł do gry walkę turową. Jednak nie sądziłem, że będzie jej aż tyle. To sprawiło, że "Labyrinth of the Forsaken" nie jest przygodówką, lecz takim turowym survival horrorem. Bowiem łamigłówki ustąpiły walce, zaś odnajdywane przedmioty w dużej mierze używamy w starciach. Z każdym kolejnym snem walki było coraz więcej. To oczywiście wymuszało na graczu uważnego dobierania umiejętności, dysponowania przedmiotami podczas snu. Po pewnym czasie przyjdzie zmierzyć się nam z bossami. Ci okazali się przekoksowani. O ile na poziomie taktycznym z szeregowymi wrogami nie było problemów, tak boss okazywał się ścianą nie do ruszenia. W ten sposób gra wymusza na graczu ponowne przejście ukończonych już snów, aby nabić punktów echa do rozwoju i odszukać przedmioty, które pozwolą wrogom zadawać bardzo duże obrażenia. Taki backtracking i grind w jednym. Na szczęście twórca wypuścił łatkę, w której była możliwość zmiany poziomu trudności. O ile pierwotnie gra miała jeden - taktyczny, dodano później fabularny i taki, w którym gracz sam mógł sobie dostosować parametry rozgrywki. Pajęczycę pokonałem jeszcze na poziomie taktycznym, ale był to czysty fuks, zaś na pozostałych bossów zmieniłem już na tryb fabularny, w którym co prawda walka też występuje, ale wrogowie mają zredukowane punkty życia i potyczka trwa bardzo krótko. W grze też jest jakieś skalowanie poziomów przeciwników, bo gdy rozwinąłem postać Amelii pod walkę z pajęczycą, to przy kolejnym podejściu miała już nieco więcej życia jak i jej miniony także. Trochę to jednak zabijało przyjemność z gry. Bowiem człowiek nastawia się na przygodówkę w stylu trylogii Deep Sleep, z okazjonalnymi walkami, a dostaje coś odwrotnego. Jak wspomniałem na początku "Labyrinth of the Forsaken" to bardziej turowy survival horror z elementami przygodówki, RPG, roguelite i strategii. A skąd tu się jeszcze wzięło roguelite? Bowiem przy kolejnym śnie w tym samym miejscu, część przedmiotów zmienia położenia, część jest innych, zmianie może ulec rozstaw pokoi. Przez to też powtarzałem jeden sen trzy razy, bo raz się okazało, że nie dostałem wymaganej rzeczy pod zdobycie przedmiotu fabularnego a nie mogłem go wyśnić i tym samym nie mogłem zrobić progresu. Z innych minusów - występują błędy gramatyczne i ortograficzne.
Co do reszty elementów występujących w grze: muzyka jest bardzo dobra, grafika to duża pikseloza, ale nie wpływa ona na komfort gry. Napisy można sobie dostosować pod własne potrzeby - dla mnie te rozpikselowane były czytelne i w przeciwieństwie do tych "czystych" idealnie współgrały z grafiką. Dźwięki OK. Wczytywanie gry mogłoby być szybsze. Gra zapisuje się w określonych momentach, ale gdy wychodzimy zapisuje się - w tym samym miejscu zaczynamy gdy uruchomimy później grę. Język polski jak zwykle na plus, podobnie jak polska cena, adekwatna do zwartości.
Dla osób lubujących się w klasycznych przygodówkach "Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken" może okazać się niestrawne ze względu na walkę i elemnty innych gatunków. Niemniej jest wersja demo i każdy może sobie sprawdzić, czy taka rozgrywka przypadnie do gustu, czy nie. Ja oceniam tę część odrobinę niżej od trylogii, ze względu na rozmywający się klimat niepokoju, za dużo walki i przekoksowanych bossów wymuszających backtracking. Jednak nadal jest to kawał niezłej gry.
Chciałbym polecić, ale zwyczajnie nie mogę, bo z czasem bardziej irytowała, niż dawała radość.
Będzie krótko: Beyond Sunset to trzecioligowy staroszkolny FPS, czy jak kto woli boomer shooter.
Koło takiego Turbo Overkill to ta gra nawet nie stała.
MINUSY:
- kiepsko zaprojektowane mapy: niby nie są duże, ale bardzo nieintuicyjne. Mapa niewiele pomaga.
- latanie za kluczami, rękami (do odcisków palców), po całej mapie: dobrze to obrazuje poziom drugi, gdzie udajemy się na koniec lokacji, aby w komputerze otworzyć bramę na początku lokacji a tam na kompie otwieramy kolejna bramę, ponownie gdzieś w okolicach końca miejscówki. Potem to już w ogóle jest misz-masz z tym otwieraniem i hakowaniem.
- nudne hakowanie: jak odpalam dynamicznego FPSa to chcę taki gatunek a nie grę logiczną z kierowaniem strumienia światła. Lubie gry logiczne, ale jak mam na nie ochotę, to sobie je odpalam.
- pojawianie się wrogów: tutaj tylko w niewielkim stopniu eliminujemy wrogów przed sobą, większość pojawia się z czapy grupami, po kilka serii. Takie coś zawsze z czasem nudzi. Dlatego za bardzo nie lubię arena shooterów.
- wrogowie pojawiają się za naszymi plecami: jestem na końcu korytarza skąd eliminuję przeciwników a tu ubywa mi życia, bo za mną pojawił się ni stąd ni zowąd wróg. Tragedia.
- na poziomie drugim z fragmentem z kwarantanną mutanty się respawnują po kilku, kilkunastu sekundach.
- w tym samym miejscu są też niewidzialni, co pewnie jest błędem
- z czasem rozgrywka zwyczajnie przynudza
- przeciętny movement
- niesatysfakcjonujące odnajdywanie sekretów (w sumie są chyba dodane na siłę)
- kiepskie audio: umierający wrogowie na pierwszym poziomie krzyczą podczas śmierci aż "rozrywa" głośniki. Ktoś myślał, że to będzie zabawne jak będzie co chwilę słyszał zagłuszający wszystko inne jęk? Poza tym dźwięki mocno niedopracowane, brakuje mnóstwo odgłosów.
- na drugim poziomie zdobywamy od nowa kolejne bronie, które w sumie zdobyliśmy wcześniej. Upgade'y też tracimy.
- to może najmniejszy minus, ale jeśli wydawca jest z Polski, to powinny być polskie napisy. I w sumie widniało, że gra ma język polski, bo taki sobie wybrałem w menu, ale raz, że i tak 95% tekstów było nieprzetłumaczone, to po jakimś czasie już do wyboru był tylko angielski.
PLUSY:
+ strzelanie i eliminacja kataną jest nawet OK.
+ estetyka i atmosfera są nawet niezłe
+ muzyka
+ jest w miarę tania
Reszta jest przeciętna.
Ja mocno się rozczarowałem. Nie było tutaj jakiegokolwiek funu. Z każdą kolejną minutą bardziej irytowała i gdy ginąłem, to zwyczajnie wyłączałem, bo nie chciało mi się powracać do gry.
Szukanie drogi wśród labiryntów ludzi, ścieżek, drabin i wielu innych rzeczy. Rozgrywka na papierze prosta, ale w rzeczywistości jest trudniej. Świetnie narysowane grafiki - pełne szczegółów, dopracowane i niekiedy zabawne. Wiele różnych krain, ale z racji, że głownie szukamy prawidłowej drogi do celu i tylko chodzimy rozgrywka z czasem może znużyć. Co prawda wpleciono też na każdej mapie pojedyncze łamigłówki, ale są one banalne. Po drodze szukamy też skrzyń, gwiazdek, notatek, które składają się na pełne przejście poziomu. Synkowi się podobała, mi też przypadła do gustu.
Pierwszoosobowa przygodówka a bardziej to walking sim z okazjonalnymi ucieczkami przed potworami i sporadycznymi, banalnymi łamigłówkami. Bardziej tutaj wędrujemy eksplorując okolicę, aby znaleźć przedmiot, dzięki któremu dostaniemy się do dalszej lokacji lub zrobimy coś, by popchać fabułę do przodu. Struktura rozgrywki jest liniowa, nie zgubimy się, zawsze wiadomo, co należy zrobić.
Jak w poprzednim "The Land of Pain" mamy atmosferę grozy w klimatach Lovecrafta, z tym, że tutaj jest bardziej wyeksponowana. Mamy więc schizy głównego bohatera, sugestywne lokacje a także notatki, które nakreślają tło fabularne. Jak ktoś grał w kilka lovecraftowskich gier, to wie czego się tu spodziewać. Zakończenie na pewno też nie zaskoczy.
Wykonanie jest nierówne. O ile grafika jest w porządku, to jednak technicznie gra pozostawia trochę do życzenia - tekstury doczytują się na naszych oczach nawet kilkanaście sekund, są przycinki, spadki fps. Natomiast dźwiękowo jest pierwsza klasa - ten aspekt potrafi niekiedy wywołać niepokój. Starowanie - cóż, głownie chodzimy, ale jest też trochę kucania i skakania - to drugie wykonano fatalnie a jest kilka momentów, w których przeskakujemy platformy. Wtedy najczęściej możemy zginąć, bo skok reaguje z opóźnieniem i trudno niekiedy wyczuć, kiedy nacisnąć spację.
Ogólnie gra jest niezła. Nieco lepsza niż "The Land of Pain", ale w większości to nadal dostajemy to samo. Ma niezły klimat, jest podzielona na rozdziały, jak to grach tego typu sprzed ponad dekady. Całość to około 3 godziny rozgrywki. Cena jest przesadzona, dlatego jak ktoś miałby ochotę w nią zagrać, to kupować na dużych promocjach poniżej 40 zł.
Najlepiej gdyby ceny były określone wg PKB per capita - wtedy płacilibyśmy za gry jeszcze mniej, czyli tak jak być powinno, ale to nierealne, więc dobrze, że Valve i tak bazuje na dolarze a nie euro. Zawsze to 20-40 zł zostałoby w kieszeni niż około 8 zł gdyby porównanie było do euro. Aktualnie. Ale aktualizacja przelicznika powinna być przynajmniej raz w roku...
Plus jest taki, że ludki od PolishOurPrices i gracze tak działają, że wiele gier na premierę ma już cenę niższą od sugerowanej przez Steam.
Każdego roku wychodzą gry świetne, ale faktycznie w 2025 jest ich nadzwyczaj dużo. Jeszcze wiele gier przesunięto na 2026 i też liczę, że będzie to owocny rok, choć dla mnie te najlepsze tytuły wychodziły w latach nieparzystych.
Raz do roku wykupuję na miesiąc lub dwa. Ogrywam wtedy to, co mnie interesuje. Wcześniej miałem na dłuższe okresy czasu, ale to nie zdawało egzaminu, bo były miesiące, w których nie grałem nic z GP a kasę pobierało. Dlatego teraz optymalnie max 2 miesiące - wystarczy do zagrania w kilka najciekawszych tytułów.
I gry w GP są przeważnie na rok czasu, więc spokojnie można przewidzieć kiedy zostanie usunięta.
Jeśli chcecie coś w stylu Painkillera, to dwa dni po tym nowym Painkillorczymśpodobnym wychodzi Painted in Blood.
https://m.youtube.com/watch?v=3dVe4DXEpF8&pp=ygUYcGFpbnRlZCBpbiBibG9vZCB0cmFpbGVy
https://store.steampowered.com/app/2954080/Painted_In_Blood/
Niby wczesny dostęp i tylko pierwszy rozdział z trzech, ale fajnie się zapowiada.
Na stronie dla graczy porównujemy do euro, bo mieszkamy w Europie, więc porównywanie się do bliskich sąsiadów ma sens. Do tego w przypadku zarówno Euro i PLN w cenę gry jest już wliczony podatek VAT, a w USA nie - więc porównywanie się do kraju w innej części świata, gdzie cena nie zawiera podatku nie jest IMO dobrym porównaniem.
Nie widzialem żadnych przekonywujących mnie argumentów żeby lepiej by było ceny w PLN (z wliczonym podatkiem VAT) porównywać do ceny w USD (daleko i bez podatku), niż do EUR (blisko i z podatkiem).
Tak, te argumenty u was na discordzie były podnoszone - że cena w dolarach plus podatek wyjdzie gdzieś w okolicach ceny euro. Tylko, że tak wychodzi teraz - a gdy Steam zmieniał ceny w październiku 2022 to dolar był droższy niż euro, więc ten argument leży (w innych okresach też to się nie pokrywało). Poza tym nas dotyczą polskie przepisy podatkowe nie amerykańskie. I to, że u nich jest jeszcze dodawany podatek nas zupełnie nie powinno interesować, bo my go mamy ujętego już w cenie - tak jak wiele innych krajów poza Polską i spoza UE. Gdyby tak w Valve myśleli to cenę w złotówkach ustawialiby jeszcze wyższą. Więc ogólnie to nie jest w ogóle argument.
Co do euro i porównywania do jego kursu, bo jesteśmy w Europie - to też tak nie do końca, bo poziom gospodarek jest różny. Dlaczego porównujemy się do Niemiec, Francji i innych krajów w strefie Euro a nie do norweskiej korony, hrywny, czy rubla? W końcu Ukraina czy Rosja to też (niestety) sąsiedzi. Polacy nie zarabiają tak jak w krajach strefy Euro. Jest inna siła nabywcza pieniądza, inne poziomy życia. Dlatego najlepszym, ale nadal mocno wadliwym, sposobem jest porównanie PKB podzielonego na liczbę mieszkańców w parytecie siły nabywczej (Polska jest na 33 miejscu). Zresztą gdyby nie patrzeć na jakiekolwiek rankingi PKB, to Polska ma być 20. najwyższa gospodarka na świecie, w PKB per capita na 42 miejscu. Cały czas Polska awansuje z roku na rok, ale nigdy nie jesteśmy czołówką. https://obserwatorgospodarczy.pl/2025/04/28/ranking-swiatowych-gospodarek-pod-wzgledem-pkb-i-pkb-per-capita-w-2025-roku/
Dlatego ceny w złotówkach powinny być co najwyżej gdzieś w okolicach japońskiego jena. Tym samym lepiej porównywać do dolarów niż euro, bo po prostu jest korzystniejszy dla nas, choć nadal zawyżony i gry są tańsze o te 20-20% niż w euro, gdzie to około 5% różnicy
To oczywiście nie zmienia tego, że robicie największą robotę. To co ja wam zgłaszałem, co uprosiłem u deweloperów, czy inni gracze, to jest niewielki procent tego robicie, bo codziennie wpada gra, w której kontaktowaliście się z twórcami i zmieniają ceny na nasza korzyść. Niewielu to zauważa. A jak jakiś deweloper obniży cenę to jak jakieś portale informują o tym to już nie kwapią się zasięgnąć tematu i dopisać, że to zasługa POP. I jak wspomniałem - to kontaktowanie się z twórcami to na razie realna robota, bo bieżąca. Kontaktowanie się z Valve to strata czasu - kontaktowanie się z rządem - o rok za późno, ale zobaczymy co z tego wyniknie. Niby UOKiK może nałożyć karę na Valve do 10% obrotu osiągniętego w roku poprzedzającym nałożenie kary, ale muszą mieć ku temu konkretne podstawy a na to też trzeba czasu. Wg mnie prędzej Valve zmieni ceny niż zobaczymy efekty polskiego rządu w tym zakresie.
Wiem więcej na ten temat niż Ci się wydaje.
Z postów powyżej wygląda, że jednak nie bardzo.
W sumie całą REALNĄ robotę i tak robią gracze oraz Polish Our Prices. I choć do POP będę wrzucał zawsze łyżkę dziegciu, że porównują do euro, zamiast do dolara (ich tłumaczenia, dlaczego tak robią nie są zupełnie przekonujące), to oni teraz odwalają dużo brudnej roboty - kontaktują się ze studiami, wydawcami, twórcami, aby przybliżyć im problem polskich cen na Steam, przez co nawet niektórzy twórcy sami obiecali skontaktować się w tej sprawie z Valve. Wiele gier dzięki temu ma niższe ceny w złotówkach. GOL co? To co było już robione (kontaktowanie się z ludźmi z Valve, którzy notorycznie temat ignorują) plus dopiero teraz z rządem. Co z tego wyniknie, zobaczymy. Najśmieszniejsze byłoby, gdyby Valve w październiku obniżyło ceny sugerowane a UOKiK po fakcie zacząłby działać (w sumie mogłoby tak być).
25% więcej. Kiedyś 0.99 USD to było 3.59 PLN (praktycznie teraz tyle wynosi kurs dolara) a teraz to 4.49 PLN na Steam.
Kiedyś, czyli do 24 października 2022.
Właśnie nie do końca. Drugi Styx to jakościowo był duży skok. Wcześniej były scenki 2D, mało lokacji a druga część to już wszystko 3D i wszystkiego więcej a sprzedał się gorzej, przez co Cyanide musiało odłożyć produkcję trójki na wiele lat. Ale z racji, że w studio kochają Styxa to chcieli dokończyć historię. Dlatego na premierę biorę od razu tego Styxa.
Niestety skradanek teraz jest mało, bo jak piszesz trzeba kombinować, ale w kierunku planowania, unikania starcia ( pamietam czyjś komentarz o grze, że ktos był zbulwersowany, że musiał kombinować jak ominać kilku strażników zamiast ich zabić, lol).
Styx to najbardziej charakterny bohater gier video w ostatnich latach. Zresztą świetnie zagrany głosem przez Saula Jephcotta.
Na trzecią część Styxa czekam dobre kilka lat i ucieszyłem się gdy ją zapowiedzieli, bo to dla mnie must have. Poza tym w dwójce historia była urwana. Oby tylko nie było błędów technicznych, bo poprzednia część była nimi wypełniona. Większość błędow naprawili, ale nie wszystkie. Co do swobody i możliwości to jestem spokojny, bo to już było w dwójce, aczkolwiek zawsze gram tak, by jak najmniej używać specjalnych zdolności. Byle do zimy.
Niebanalna, świetna gra logiczna. Pomysł na rozgrywkę jest niby prosty, ale jak świetnie zrealizowany! Otóż kierujemy Paige, która opuszcza dom i wyrusza w kierunku Uniwersytetu. Droga do niego wiedzie przez różne miejsca, w których natrafimy na wszelkiego rodzaju przeszkody - przeważnie ścieżka jest "urwana". Odwracając fragmenty obrazu w postaci kartki dopasowujemy rewers do głównego obrazka, aby nasza bohaterka mogła przejść do kolejnego miejsca, czyli następnego obrazka. Obrazki raz są prostokątami, innym razem kwadratem, albo mają nieregularne kształty a kartki możemy odwracać i zginać w różnych kombinacjach w 90 czy 180 stopniach z niemal każdego boku lub rogu. Niejednokrotnie jeden bok będziemy zginać kilka razy, bo wraz z postępem tworzenie ścieżek staje się coraz bardziej wymagające. Z czasem dojdą posągi, które blokują odwrócenie kartki w tym miejscu gdzie się znajduje, więc należy go ustawić tak, aby nie blokował. Innym razem będziemy włączać promienie świetlne, które należy pokierować do źródła. Czasami musimy ustawić ścieżki tak, aby identyczne znaki, niczym w domino, łączyły się ze sobą. Jest tego trochę i każda kraina ma swój charakter i sposób rozgrywki, oczywiście bazujący na pomyśle wyjściowym.
Pomiędzy przejściami do kolejnych krain śledzimy historię, w której też zaginamy kartki, ale to akurat już nie stanowi wyzwania. Sama opowieść mnie nawet zaintrygowała. Byłem ciekaw, co tak naprawdę stało się z bratem, jak i sama historia jest świetnie poprowadzona, taka życiowa.
Graficznie jest bardzo przyjemna dla oka i zrobiona gustownie, bardzo czytelnie. Jedyne zastrzeżenia mam co do muzyki, w której dominują wokalizy do ambientowych dźwięków. Z czasem zaczęła zwyczajnie irytować, bo wydawało się, ze słyszę ciągle ten sam utwór.
Technicznie gra śmiga bez problemu, zapisuje się bardzo często, zazwyczaj co krainę. Rozgrywka jest na kilka godzin. To oczywiście może się wydłużyć jeśli zechcemy zdobywać osiągnięcia. Na promocji można kupować.
To Putin chyba ładą jedzie, tak się rozpędził...
To co jest na Ukrainie a co było w 1939 to inna skala.
Do listy spokojnie można dorzucić:
Peak
R.e.p.o
Schedule I
My Summer Car
Pewnie spokojnie można tu jeszcze dorzucić jakiś niszowy tytuł, w który gra kilkanascie tysiecy osób. A jeszcze najgorętszy okres przed nami. Ja kryzysu nie widzę.
przecież standardowo mamy ceny przeliczone z euro oczywiście według sugerowanego przelicznika na steamie co powodowało, że ciągle mamy ceny wyższe niż ceny euro, choć w teorii powinniśmy mieć takie same ceny co w euro.
Jak wspomniał Araneus - przeliczane są z dolara i wg jego kursu na dzień zmiany plus coś tam Valve zawyżyło jeszcze. Pewnie sugerowałeś się porównywaniem cen zł i euro na polish our prices, choć powinny złotówki z dolarem (zresztą w większości przypadków różnice między euro a złotówkami na steam zazwyczaj są kilkuzłotowe - co innego z dolarem).
Większość wystawiających recenzji nawet nie przekroczyła godziny w grze. Cóż, popularność robi swoje.
Recenzja gry Neyyah
Poniżej fragment mojej recenzji gry "Neyyah" dla serwisu Przygodomania, którego redakcja przekazała mi "kopię recenzencką".
Miłośnicy odkrywania światów poczują się jak ryba w wodzie. Niekiedy przemierzymy wiele miejsc, zanim znajdziemy przedmiot potrzebny do maszyny napotkanej gdzieś na początku. Dlatego, aby nie błądzić warto często zaglądać do Dziennika Podróżnika, w którym znajdziemy wszystkie kluczowe informacje i sugestie albo samemu robić notatki. Odkrywanie Neyyah wciąga. Zanurzamy się w inny świat stworzony z niesamowitą pieczołowitością. Budowle, maszyny pełne są różnych, nawet najdrobniejszych elementów. Mury, czy metale, pełne są rys, uszkodzeń, gdzieś tam wystają przewody, jeszcze gdzieś indziej widzimy jak rury, jakieś instalacje wiją się wśród skał. Napotkamy też różne stworzenia jak i środowisko też robi wrażenie – ogromne, luminescencyjne grzyby, wysokie palmy, kojąco wyglądają woda – każdy nawet najdrobniejszy szczegół robi wrażenie. Jednak z tej immersji wybijają żywi aktorzy. Wiadomo – w grach sprzed ponad ćwierć wieku na porządku dziennym było FMV. Jednak o ile poruszanie się jestem bez problemu wybaczyć, tak aktorzy (w tym i autor gry) mi tutaj totalnie na pasują. Sama ich gra aktorska pozostawia wiele do życzenia, ale na szczęście nie ma takiej tragedii jak w „Schism”. Minusem jest też to, że dialogi brzmią nienaturalnie i w ogóle to wygląda jakbym w tym nie uczestniczył a był obok. Wg mnie lepiej wyglądałby tu jakiś dziennik audio / odbiornik – jednak wiadomo, że wtedy trzeba byłoby przebudować niektóre sceny.
Graficznie „Neyyah” prezentuje się wspaniale a czy oprawa audio również? Jak najbardziej. Muzyka wręcz dopełnia klimatu i opowieści. Melancholijna, spokojna, nie przeszkadza podczas eksploracji a wręcz przeciwnie – dzięki niej poznawanie tych miejsc staje się przyjemne. Dźwięki również – aż czuje się na skórze, że uruchamiamy dawno nie ruszane urządzenie. Dzięki dźwiękom i tym jak wyglądają poszczególne konstrukcje/maszyny odczuwamy ich ciężar i niegdysiejszą potęgę nadszarpniętą przez ząb czasu.
Pełna recenzja znajduje się pod tym adresem:
https://przygodomania.pl/neyyah-recenzja/
Dobra gra, ale rozwijający pomysł na rozgrywkę Wall World jest lepszy. W Dome Keeper zabrakło mi głównego celu. Bardziej to zbiór różnych scenariuszy i wyzwań, nic więcej. Szkoda, bo w ten sposób, po kilkunastu godzinach nie odczuwałem, by powrócić do gry i odpalić kolejny scenariusz, bo powtarzalność, tak jak w Wall World, jest oczywiście dość duża a zmiany kosmetyczne.
Ogólnie w Dome Keeper jesteśmy tytułowym strażnikiem kopuły, która osadzona jest na powierzchni a pod nią eksplorujemy skalne głębiny w poszukiwaniu zasobów. Wyposażeni w wiertło przebijamy się przez skały zbierając zasoby i odnajdując relikty (w tym ten najważniejszy). Zasoby, które przenosimy do kopuły możemy przeznaczać na rozbudowę kopuły oraz nasze wyposażenie a także na inne rzeczy, o ile trafimy na określony relikt. Możemy w ten sposób zwiększyć szybkość naszego inżyniera, wyposażyć go w lepsze wiertło, czy wzmocnienie, które pozwoli nam zabierać ze sobą więcej zasobów. Kopułę z kolei możemy rozbudowywać aktywnie i pasywnie – Aktywnie, czyli zwiększać moc broni, ulepszać celownik, szybkość działka a pasywnie – zwiększając ochronę kopuły. Oprócz tego możemy zyskać udoskonalanie innych rzeczy, jeśli znaleźliśmy odpowiedni relikt i zdecydowaliśmy sią na jedną z dwóch możliwości jakie nam on dawał. Na przykład możemy zyskać jeszcze lepszą ochronę kopuły, innym razem zyskamy wiertło, które udoskonalamy poprzez zwiększanie ilości wierteł, możliwość bocznego wiercenia; możemy zbudować windę, którą zabiera nasze zasoby (nie musimy wtedy z nimi wracać do kopuły); materiały wybuchowe – zwiększanie ich mocy, ilości; portal teleportujący; odstraszacz stworów, który opóźnia ich przyjście; możemy też zyskać towarzysza Wiertłomieja, który wierci poziomo w miejscu, w którym go zostawiliśmy – jego też możemy dzięki zasobom udoskonalić - może wiercić dłużej, efektywniej itd. Jest jeszcze kilka innych opcji, które możemy dodać do swojej kopuły. Do wyboru do koloru. W zależności od scenariuszu jedną niekiedy możemy wybrać na starcie. Inne zdobędziemy w trakcie.
Rozgrywka przeważnie wygląda tak, że kopiemy pod kopułą a co jakiś czas do niej wracamy, aby walczyć z atakującymi potworami. Po walce wracamy na dół w poszukiwaniu zasobów i za jakiś czas wracamy, by znowu walczyć z hordami i tak jest cały czas – do czasu aż znajdziemy główny relikt gdy dostarczymy go do kopuły stajemy wtedy do walki z ostateczną chmarą potworów.
Sami wybieramy na starcie w jaki scenariusz/tryb zagramy. Możemy dostosować poziom trudności, wielkość mapy, wybór kopuły (jest 4 do wyboru – każda ma inną broń), dodatkowy gadżet, zwierzęcego towarzysza itd. Możliwości trochę jest, ale większość nie zmienia identycznego gameplaya polegającego na zbieraniu zasobów.
Grafika jest pikselowa, przyjemna, kolorystycznie miła dla oka, choć bloczki zawsze wyglądają tak samo. W sumie na niczym tu nie zawiesimy oka, może poza środowiskiem w tle kopuły. Niektóre środowiska i pikselowe wykonanie, użyte barwy przyciągały oko. Muzycznie jest w porządku, choć tej muzyki jest zwyczajnie za mało. Dźwięk OK. Technicznie bez problemów. Sterowanie przyjemne zarówno na padzie jak i klawiaturze/myszy. Jeśli wyjdziemy w trakcie rozgrywki to gra zapisuje się w danym momencie i w tym samym później powracamy do gry (W Wall World traciliśmy aktualny postęp), co dla mnie jest zawsze fair rozwiązaniem.
Jednak Wall World ma więcej ciekawszych rozwiązań – zamiast nieruchomej kopuły mamy robopająka, którym poruszamy się po ścianie w poszukiwaniu kopalń z zasobami. Nawet z podstawowych bloczków zbieraliśmy zasoby, które można było wydać w menu na ulepszenie. Dome Keeper tego nie ma. Jednak Dome Keeper jest lepszy na krótsze posiedzenia i do popykania na luzie. Na pewno do niej sobie jeszcze nieraz wrócę co jakiś czas.
Otóż dlatego, że bazą jest dolar: https://steamdb.info/blog/valve-price-matrix-2022-update/
To, że oni jeszcze sobie doliczają podatek to ich sprawa. Nie ma to znaczenia w kontekście innych rynków. Valve i tak jeszcze ustalając bazę pod sugerowane ceny zawyża przelicznik. Pamiętam gdy jeszcze wczesniej dolar był za 3.6 zł to Steam ustawił 0.99 USD na 3.75 PLN. Ostatnio też był wyższy niż po aktualnym kursie. Być może ta różnica to ich podatek. Dlatego wszelki porównywania powinny być do dolara nie euro. W ten sposób można jeszcze zyskać większą oszczędność na poszczególnych tytułach. Z Euro te różnice są kosmetyczne.
Każdego dnia masz na Steamie kilkanaście premier. W tygodniu jest kilka większych premier. I gdzie nowe-stare Gearsy? Nie ma na liście bestsellerów, nowego Snake'a też nie choć jest dostępny też dla tych co wcześniej kupili. Nadchodzącym Hell is US? Brak (Tylko fifa jest). No rzucają się na premiery...
Stary, przecież tym screenem potwierdziłeś to, o czym pisałem i odwrotność tego co piszesz. Tak wg ciebie rzucają się Polacy na premiery, że bestsellerami są kilkuletnie gry, z czego połowa z dużymi przecenami. Jest tylko jedna nadchodząca premiera. Ewidentnie widać, że jednak Polacy głosują portfelem.
A akcja niewiela dała. Nadal zależy to od graczy, którzy zwracają uwagę na ceny poszczególnych gier a nie robią tego "pomysłodawcy" akcji.
Oczywiście, że przeszkadzają. Wystarczy przeczytać komentarze na Łowcach Gier pod różnymi newsami i artykułami.
Jaka premiera, by nie była czy start preoderów, to na Steam od w kilka godzin a często kilkadziesiąt minut wskakuje na listę Bestselerową na Steam.
Ale wiesz, że to globalny rynek a nie polski?
Gdyby graczom jako ogółowi przeszkadzały ceny, to głosowaliby portfelem.
I być może duża rzesza polskich graczy tak robi, bo przy premierach różnych gier mało jest polskich recenzji, mało udziela się na steamowych forach. Jak gra pojawi się gdzieś w bundlu, albo ma dobrą promocję to potem wyrastają recenzje jak grzyby na deszczu.
Druga sprawa, to graczom ogólnie wszędzie rynek taki jaki jest odpowiada.
W wielu krajach gry nie są wyceniane jak w Polsce. Gdyby kosztowały tyle co w Japonii, to byłaby bajka (minus20-40% ceny).A w Brazylii, Singapurze? Jeszcze lepiej.
Gdyby graczom u nas przeszkadzały ceny na steam, to po pierwsze, głosowaliby portfelem, po drugie zrobiliby petycje do UE w tej sprawie.
Głosują portfelem, o czym pisałem wyżej. Petycja nic nie da, bo to chyba od UE zaczęło się, że ceny gier poszybowały w górę na Steam.
Tak zresztą było, gdy wystartowała akcja o obniżanie cen gier. Miała jakiś tam rozdźwięk, kilku deweloperów zmieniło ceny, akcja szła powoli, ale do przodu. I co się stało? Łowcy Gier chciały to zmonetyzować i podpiąć się pod czyś sukces, jednocześnie zabijając całą akcję.
Raz, że nie było żadnego sukcesu. Jakiś gość z podcastu medialnie odniósł się do obniżania cen, co pojedynczy gracze robili od jakiegoś czasu. Kilka portali o tym napisało i potem na tym się skończyło. I na czym stoją te akcje? Chyba tylko PolishOurPrices coś tam aktualizuje, ale robią to głupio. Raz, że cymbały od akcji porównują z Euro - a podstawa przelicznika na Steam jest dolar. W ten sposób zamiast obniżyć cenę gry w stosunku do USD o jakieś 20-25 zł, to porównują do EUR i walczą o jakieś 5-10 zł obniżki. Na kuratorze Steam nie polecają już gier, które mają o np. 5 zł wyższą cenę niż gdyby była po kursie EUR...
Przykład: gra HeroSiege i komentarz kuratora PolishOurPrices: BAD price! The Polish price is 11,72% (3,88 zł) higher than the EUR price. Shame!
EU: €7.79 (33,11 zł), PL: 36,99 zł (+3,88 zł, +11,72%), EUR/PLN = 4.25 (20/08/25 12:16)
Przecież to jest żałosne.
Tak można napisać niemal o każdej grze na Steam, bo tak Valve sugeruje twórcom ceny.
Deweloperzy nie zastanawiają, czy w Polsce to drogo, czy nie, bo tego nie sprawdzają. Nie przeliczają każdej waluty o aktualny kurs dolara. Nie wiedzą jak to wygląda dopóki im ktoś nie napisze. Swego czasu napisałem twórcy gry Monomyth, by obniżył cenę gry. Odpisał, że się temu przyjrzy. Minęło trochę czasu i po urlopie spędzonym w Polsce ( studio jest z Niemiec) obniżył cenę swojej gry, bo przeliczył ją sobie na podstawie ceny za burgery, które zamówił w naszym kraju:) Z innymi też można się dogadać. Ale to nadal niewielka liczba devów/wydawnictw.
Ogólnie to lepiej na GOLu piszcie o grach, które dostały uczciwą cenę niż o kolejnej wycenionej na kwotę drugą po Szwajcarii.
Trylogia Deep Sleep była dobrą przygodówką ze świetną historią. Tutaj gra jest na ponad 15 godzin za około 60 zł (jeśli posiadamy wcześniejsze gry to w pakietach cena jest niższa). Twórca też ustawił cenę, że nie jesteśmy drudzy za Szwajcarią - można? Można.
Caput Mortum - grałem w demo i warto. Taki miks starych przygodówek FPP i survival horrorów. Najbardziej kojarzyła mi się z Amnezją: Mroczny Obłęd. Świetnie wykreowany klimat niepokoju. Poza zagadkami jest trochę walki z pomniejszymi istotami, unikanie silniejszych i spotykamy też takie, które chcą się z nami porozumieć.
Gra ma być na około 3 godziny. Po rozmowie z twórcą obiecał on dostosować polską cenę do aktualnego kursu dolara, więc tym bardziej warto się ów produkcji przyjrzeć jeśli będzie atrakcyjna cenowo.
Dodam, że ostatnio twórcy dostosowali (lub dostosują) ceny swoich gier do aktualnego kursu dolara (gdy do nich napisałem). Deweloper Odyssey to the Frozen Legion uczciwie wycenił swój retro survival horror, twórcy Star Overdrive (Zamiast 150 zł jest 70 zł - podobnie kiedyś wycenili fajne Caravan Sandwitch), Cast n Chill, Mother Hub (ale gra już była taniej w bundlu), Mute House a twórca Dyer Expedition obiecał również ustawić "polską" cenę. Jak wam się podoba jakaś gra, to warto napisać o tym nieaktualnym przeliczniku Steam. Deweloperzy, szczególnie ci mniejsi, mogą obniżyć cenę na bardziej "polską". Nie liczcie na żadne PodcastKwadraty czy ŁG z ich akcjami PolishPrice, bo z tego co widzę na forach Steam, czy X pojedynczy gracze robią lepszą robotę.
A z gier z artykułu jeszcze korci The Knighling, ale najpierw trzeba będzie przejść Pine.
Inny typ graczy. Osoby, które lubią walking simy, przygodówki FPP w klimatach horroru, czy survival horrory rzadko sięgają po trudne platformówki. Twórców Faeland rozumiem (w sumie ta produkcja nawet ciekawiej wygląda niż Silksong), ale miłośnicy innych gatunków teraz nie sięgną po nowe HK.
Dziś premiera polskiej, mrocznej przygodówki. Są napisy PL i bardzo dobra cena. W trylogię grałem i twórca spokojnie dowiezie klimat i możliwe, że i ciekawą fabułę. Gra ponoć na jakieś 15-20 godzin.
https://store.steampowered.com/app/1868360/Deep_Sleep_Labyrinth_of_the_Forsaken/
W opisie Steam pisze, że to błędny rycerz a często to rycerze z nazwy tylko byli. Jeśli fabularnie będzie, że udaje mężczyznę to w miarę się to jeszcze obroni.
Przecież o to chodzi, żeby przypominała faceta. Zdarzały się przypadki, że kobiety udawały mężczyzn, aby np. zdobyć środki do życia itd. W sumie jest to też motyw występujący w filmach, literaturze, czy komiksach.
Kwestią otwartą jest tylko jak twórcy przedstawią bohaterkę - czy będzie udawać mężczyznę, czy będzie otwarcie wiadomo, że jest kobietą. Oby to pierwsze.
Gratulacje za 250. wątek. Niemały jubileusz, choć ostatnie wątki (poza poprzednim) to mniej udzielających się osób i rzadko ktoś pisał, ale może teraz to się zmieni. Ostatnio nie ogrywam jakiegokolwiek RPGa (Burrow Wing miał nim być, ale jednak nie był), ale zaglądam i czytam dyskusje aż nachodzi odpalić w końcu jakiegoś obszernego erpega :)
Na koniec zostawię tak tutaj grę, która miała ostatnio premierę, wygląda nawet nieźle a raczej przepadła w potopie gier https://store.steampowered.com/app/3206020/Shrouded_Aspect
Choć z racji pogody niewiele teraz gram to jednak kilka produkcji ukończyłem a kilka jest na tapecie. Miesiąc temu pisałem, że jestem w trakcie Star Overdrive i Abandoned Planet, ale pierwszej od tamtego czasu nie ruszyłem, ale drugą już ukończyłem.
Abandoned Planet - (4,5 h, skończona) - Pikselowa przygodówka ze statycznymi planszami w stylu pierwszoosobowego widoku, w której wcielamy się w panią naukowiec, która rozbija się na nieznanej planecie. Powoli eksplorujemy ją w poszukiwaniu rzeczy, które pozwolą nam wydostać się z tego miejsca.
Gra jest przyzwoita. Ma fajny klimacik i nawiązania do innych gier sprzed dekad, jak choćby seria Myst, czy nawet Another World. Fabuła nie jest jakaś ciekawa – stanowi tylko motor napędowy zagadek, choć zakończenie było całkiem niezłe. Zagadki w porządku. Przede wszystkim związane z rzeczami z ekwipunku, ale nie tylko. Poziom ich trudności określiłbym jako łatwy i umiarkowany. Wiele rozwiązań znajdziemy w notatniku kosmity. Niby spisany w innym języku, ale zawiera rysunki, które gracza informują wprost o rozwiązaniu lub takowe podpowiadają. W dużej mierze trzeba się rozglądać za przedmiotami. A jako, że piksele są grubo ciosane nie ma problemu ze znalezieniem konkretnych rzeczy. Jedynie raz utknąłem przy postaci z kosmitą, bo akurat w tym jednym momencie należało przesunąć kursorem ekran w dół (czego nie ma wcześniej i później w rozgrywce) a czego w sumie gra nie zasugerowała. Dopiero gameplay mnie naprowadził na to banalne rozwiązanie.
Oprawa graficzna – jak wspomniałem to grubo ciosane piksele. W widoku pierwszoosobowym dużo traci na tym gra. Już lepiej gdyby to była klasyczna przygodówką z postacią na ekranie. Poziom szczegółowości mógłby być wtedy znacznie lepszy lub zwyczajnie plansze powinny być narysowane. W oby przypadkach gra zyskałaby. A tak to ładnie chyba tylko wygląda na telefonach, na małych ekranikach. Dźwięki i muzyka podstawowe. Dużym minusem jest dubbing głównej bohaterki. Dawno nie spotkałem się z tak irytującym głosem, który na dodatek brzmi jakby był po prostu czytany z kartki. Ani w tym emocji ani ciekawej barwy głosu. Grę po prostu ściszyłem ile się dało, aby tylko nie słuchać mówionych uwag bohaterki.
Nic szczególnego, ale nie można też napisać, że gra jest słaba. Dla mnie to takie 6,5/10
Burrow Wing (12h, skończona) - Trudny eksploracyjnie dungeon crawler, który przyciągnął mnie swoim klimatem i wyczuwalną nutą ARX Fatalis, choć nie jest to RPG. Gra to same podstawy podstaw – widać, że twórca uczył się na niej i wiele rzeczy jest tutaj niedopracowanych, ale wszystko oczywiście śmiga, nie ma błędów. Niedopracowanie wynika z projektu mapy i ekwipunku. Podziemna kraina jest rozległa i trudno w niej znaleźć niektóre przedmioty z questów. Łatwo przeoczyć korytarz, który prowadzi do konkretnej lokacji, bo tych ścieżek jest tutaj multum. Niemniej z czasem wiedziałem, co gdzie prowadzi, choć nie znalazłem dwóch miejsc a tym samym nie wykonałem dwóch zadań, w tym jednego, które podobno ułatwiłoby poruszanie się po podziemiach. Mimo wszystko eksploracja, odnalezienie nowych miejsc było bardzo satysfakcjonujące. Walka to podstawy podstaw – Cios, cofnięcie i krok naprzód, by zadać kolejny cios po ataku wroga. I tak w kółko. Broni niewiele, bo zaledwie trzy – włócznia, miecz z tarcza i broń palna. Dwie pierwsze możemy znaleźć lepsze egzemplarze, które automatycznie podmieniają stare wyposażenie. Do broni palnej możemy znaleźć w krainach sakwy na proch. Zaklęć nie rzucamy. Poziomy wbijają się automatycznie. Nie mamy atrybutów itp. Oprócz broni nosimy strój ze skóry pokonanych wrogów – ale jego statystyki są uzależnione od naszego poziomu. Od niego zależy też ile mamy staminy. Życie wzrasta wyłącznie gdy znajdziemy lewitujący, świecący artefakt, na który możemy natrafić podczas eksploracji. W ekwipunku mogą się znaleźć też rzeczy, które zwiększą nasz pasek doświadczenia lub przywrócą życie. Nie ma w nim sortowania. Zapis gry jest przy ołtarzach rozsianych po głównej mapie i pomniejszych, podziemnych krainach.
Ogólnie gra pomimo swej skostniałej, podstawowej natury i wykonania miała w sobie coś, co mnie przyciągało. Pewnie to ta eksploracja będąca nie lada wyzwaniem. Ciekaw jestem jak wypadnie Goldenheart, które jest podobne, ale sprawia lepsze wrażenie. Burrow Wing oceniam na 6/10
Restorer (1h, skończone) - Walking sim w klimatach horroru z okazjonalnymi, prostymi łamigłówkami i pojawiającymi się co jakiś czas straszakami. Takich produkcji na Steam jest wiele, które oferują około godzinne doświadczenie. Albo takie gry się lubi, albo nie.
Restorer nie wyróżnia się na tle tego typu gier niczym szczególnym. Aczkolwiek ma w miarę ciekawą historię, ale o której dowiadujemy się za pomocą odnajdywanych szpuli z filmami, które obejrzymy na projektorze w danym pokoju. Nie ma to za wiele sensu (kto to nagrywał?). Chyba już lepsze byłyby karteczki rozsiane po całym domu (tutaj też one występują, ale są to krótkie zdania antagonisty) albo inne dokumenty, na podstawie których gracz sam dopowiedziałby sobie historię. Kadry na filmach to rysunki zrobione przez AI i widać w nich niekonsekwencję.
Grafika ujdzie, audio – standardowe. Tłumaczenie PL mechaniczne, o czym twórca informuje na karcie steam – jest trochę baboli (największy to save, gdzie zamiast „zapisywanie” pojawia się wyraz „oszczędzanie”), ale sens zdań jest w miarę zachowany. Są dwa zakończenia, ale aby ujrzeć kolejne konieczne jest przejście ponownie gry. Dla mnie gra na 4/10, czyli taka „ujdzie”, bo grałem w lepsze.
Odyssey to the Frozen Legion (5h, skończone) - Miła niespodzianka. Retro survival horror, w którym trafiamy na wyspę, aby odszukać brata. Jednak już po przybyciu tam okazuje się, że opanowana jest przez istoty bez twarzy oraz inne potwory. Wyposażeni w łopatę a później już w broń palną, przemierzamy okolice, aby dostać się w głąb wyspy z nadzieją, że brat jednak żyje.
Odyssey to the Frozen Legion nie wywraca gatunku do góry nogami. To solidna porcja standardowej produkcji w gatunku. Przypomina nieco „Nightmare of Decay”, czy „Dead Beacon”, ale nie w zamkniętej rezydencji, bowiem przemierzamy wybrzeże wyspy, las, kopalnię, wioskę, bagna itd. Likwidujemy napotkane bestie, rozwiązujemy łamigłówki (te akurat są łatwe/o umiarkowanym poziomie trudności), zbieramy notatki, które rzutują na to, co się wydarzyło na wyspie. Przy broni palnej należy się pilnować z nabojami, aby zostawić je na mobilniejszych wrogów lub bossów (przynajmniej na początku). Powolnych lepiej likwidować łopatą. Punkty zapisu to obeliski, które ustawione są w kluczowych miejscach i można zapisywać w nich wiele razy. Z wrogów wypadają żetony duszy, za które możemy zakupić przy odpowiedniej maszynie naboje lub rzeczy do przywracania zdrowia a także sakwy zwiększające miejsce w ekwipunku. Niezbyt immersyjne – można by to zastąpić jakąś istotą/duszkiem, z którą można pohandlować – sądzę, że wtedy by to lepiej wyglądało i spajało się w całość.
Graficznie to retro pikseloza, budująca klimat i tego typu zabiegi mi nigdy nie przeszkadzały, bo przeważnie bardziej działają na wyobraźnię niż gry ze standardową grafiką. Audio – podstawowe.
Jedyne co mógłbym zarzucić grze to niewielkie urozmaicenie potworów. Jest ich zaledwie trzy plus kilku bossów. Z drugiej strony ma to swoje uzasadnienie fabularne. Najciekawszy miniboss jest we fragmencie kopalni – porusza się wtedy, gdy na niego nie patrzymy. Finałowy boss słaby. Podczas rozgrywki nie działały też przynajmniej dwa osiągnięcia – twórca obiecał to naprawić. Z innych uwag – pod koniec za dużo jest naboi do strzelby - miałem ponad 200 naboi a ich nie kupowałem i w ogóle za dużo jest amunicji jak na survival horror, w którym trzeba się liczyć z każdym nabojem. 6,5/10
Dog Walk (1h, skończone kilkukrotnie) - Krótka darmówka, w której kierujemy psiskiem ciągnąc za sobą chłopca, aby odnaleźć rzeczy, dzięki którym przyozdobimy bałwanka. W ten sposób spacerujemy po okolicy szukając odpowiednich przedmiotów. Po drodze nieraz zakręcimy się przy drzewie, plącząc się w smyczy, nieraz pociągniemy chłopca, który utknie twarzą w śniegu, co czasami doprowadzi go do płaczu a także poślizgamy się po lodzie przyprawiając chłopczyka o szybsze bicie serca, co ewidentnie widać w emocjach na uroczej buźce.
Nie można grze odmówić uroku. Oprawa, animacje, kolory, tekturowe środowisko są estetyczne, zrobione z klasą przez utalentowanych ludzi. Dostali narzędzia i je wykorzystali w należyty sposób. Sterowanie jest intuicyjne i proste. Jedyne co można zarzucić ów produkcji to jej długość rozgrywki a raczej "krótkość". 20 minut to zdecydowanie za mało a przeszedłem każdą ścieżkę. A oprócz bałwanka można byłoby się pokusić o inne aktywności, bo potencjał na to jest ogromny. Może kiedyś twórcy rozbudują ów demonstrację lub stworzą w ten sposób coś innego. Na pewno będę miał ich na oku.
Na tapecie aktualnie jest Dome Keeper (4,5h w trakcie). Jest fajnie, na razie jest przyjemnie, ale na pierwszy rzut oka Wall World jednak lepiej wykorzystuje podobny pomysł i pomimo powtarzalności przyciągał przed ekran na długie godziny. Dome Keeper jest starszym, uboższym bratem – mniej rzeczy do odkrycia, nieco mniej rzeczy do rozwijania. Po każdym przejściu wybieramy nowe rzeczy obecne w przyszłych rozgrywkach – a to nową kopułę, nowe możliwości, nowy scenariusz i nowe tło/krainę powyżej kopuły. Zbieramy zasoby, relikty, przenosimy je do kopuły, rozwijamy naszego inżyniera, kopułę lub inne rzeczy, które zyskujemy z reliktów (np. windę, wiertła, czy kopiące stworzenie zwane Wiertłomiejem) i co jakiś czas w kopule musimy odpierać ataki stworzeń aż do wielkiego finału, gdy np. główny relikt przeniesiemy do kopuły i walczymy z całą chmarą stworzeń. Oczywiście scenariusz może być zgoła inny – sami sobie ustalamy przed rozgrywką jaki wybieramy, jaki poziom trudności, wielkość podziemnego kompleksu itd.
Grafika piskelowa, czytelna, kolorystycznie przyjemna. Sterowanie – gra mi się lepiej na klawiaturze niż padzie. Jednak widzę, że po kilku scenariuszach i odblokowaniu większości lub wszystkich rzeczy nie będzie po co do niej wracać.
Aktualnie ogrywam też Abtos Covert, ale tutaj jestem dopiero po samouczku. Jako żołnierz zostajemy oddelegowani do placówki położonej w lesie i niezbyt ciekawej okolicy. Nasz przełożony telefonicznie informuje nas o kluczowych zadaniach, przy okazji wtrącając szydercę tajemnicze dopowiedzenia, które uświadamiają, że to nie będzie zwykła noc. Na oględzinach posterunku poprzestałem, ale wg opisu Steam musimy przetrwać noc, unikając zjaw i by nie doprowadzić się do szaleństwa. Zobaczy, co będzie dalej.
Do Martha is Dead i Green Hell nadal nie wróciłem i chyba w najbliższym czasie nie wrócę, bo wkrótce premiery mają gry, które są wysoko u mnie na liście życzeń: polskie Deep Sleep: Labyrinth of the Forsaken, Caput Mortum, NEYYAH, Arctic Awakening i Dyer Expedition, które jeszcze konkretnej daty nie ma , ale w ciągu miesiąca ma zadebiutować.
Wystarczy mieć swoje miejsca, w których kupujemy konkretne rzeczy. Np. drób kupuję w sklepach, w których wiadomo, że szybko schodzi. Wędliny i mięso w sklepie firmowym jednej z dwóch okolicznych masarni. Klientów mają zawsze wielu, więc też produkty są "świeże" - to nawet widać ile przeleżą w lodówce w porównaniu z produktami z dyskontów. Przy warzywach i owocach to już różnie - po prostu sprawdza się w miarę, czy dane rzeczy są świeże. W biedronkach nie robię zakupów, bo nie ma tam nic lepszego, czego bym nie wybrał w innych sieciach. Gównie Lidl (brak syfu w alejkach i baaardzo rzadko natrafić można na coś zepsutego - ogólnie ogarnięta obsługa) centrum i kilka pomniejszych sklepów. Ale faktem jest, że na zachodzie te same produkty lepiej smakują niż u nas.
Jeszcze w wątku z konkursem i audycją radiową jest multikonto, które zgarnia gry. Niby udziela się kilku użytkowników, ale łatwo można domyślić się, że to jedna osoba.
W ogóle brakuje i nie wspomniano wielu innych gier, które wychodzą w sierpniu. Uboga lista.
E tam. Ojciec z 10 lat temu miał prawie 8000 godzin w Bf 3. Nadal gra, więc pewnie już dawno przekroczył 10 tys.
Takich graczy w słusznym wieku jest wielu.
Nowoczesne i unikatowe mechaniki? To co wymieniono w wywiadzie bylo juz w grach, więc to żadna nowość.
Peak nie ma znaczenia i nie decyduje o tym, czy gra jest świetna. Gdyby tak było to TLoU nie miałoby startu do chociażby gry PEAK. To tylko popularność.
Oczywiście, że będą. Wystarczy obczaić ILL, Pioner, Unrecord, Reanimal, Neon Berlin 2087, Light of Motiram, Black State, czy Light No Fire, by stwierdzić, że ta granica ostatecznego produktu się zaciera.
To żeś przykład dał. Przecież tu nie ma żadnej mimiki. Ruszają usta jak jakieś pacynki. Twarze poza mięśniami ust nie mają żadnych innych.
Przecież jest mimika naturalna, taka jaką używa się podczas rozmowy. To nie Hellblade ani osoby z tikami, które co kilka sekund będą zmieniać spojrzenie czy na zmianę unosić brwi itp.
calkiem ladnie wygladaja te cutscenki w eriksholm. a teraz zobacz jak wyglada walka w tlou 2 (a ja wkleilem wlasnie walke z tlou 2 a nie cutscenki) a jak w eriksholm i zobaczysz dokladnie o co mi chodzi. i sie dowiesz tez czemu tlou 2 sprzedal kilkanascie milionow kopii, a eriksholm ma 491 graczy w peaku na steamie xd
Dlatego podałem bardzo niszowe AA, które ładnie się prezentuje. A co walki to takową/podobną posiada chociażby A Plague Tale. Jeśli by jeszcze zmienić perspektywę to znajdzie się więcej tytułów z widowiskową walką. Może nie jest ich ogrom, bo budżet i zasoby ludzkie dla większości takich studiów jest poza zasięgiem, ale z czasem będzie powstawać takich gier AA i indie zbliżonych w wielu elementach do AAA.
https://m.youtube.com/watch?v=60_H8O8JjaE&pp=ygUkZXJpa3Nob2xtIHRoZSBzdG9sZW4gZHJlYW0gY3V0c2NlbmVz
Tak tak. Nie jest możliwe. Bzdury.
AA i indie jest tak zróżnicowane, że są i ładne animacje i stylizowane na retro "kołki". Do wyboru do koloru - czyli w sumie coś czego AAA nie ma - różnorodności.
Mnie poprzednia gra studia nie zachwyciła i kolejne nie zmieniły mojego zdania. Z tekstu i tak rysuje się niemal podobna gra jak ta, której swego czasu dałem na Steam negatywa. Nadal backtracking/przemierzanie tak samo wyglądających korytarzy i walka z niezbyt urozmaiconymi przeciwnikami. I ponownie mag to najlepsza klasa. Lipa. Przynajmniej coś tam urozmaicili rozwój postaci i zamiast jednego bohatera jest drużyna. Pamiętam jak w tamtej grze walka czasami trwała krócej niż wczytywanie przed lub po niej. Ogólnie srogi zawód był.
Survivale jeszcze są w porządku, jeśli mają ciekawy setting i przemyślaną rozgrywkę. W sumie zdziwiłem się, że w omawianej grze będzie walka. Jeszcze w marcu czytałem, że walki w grze praktycznie nie będzie a strzelanie z łuku będzie dotyczyło wyzwań, ewentualnie polowania co odblokowano w jednym z celów.
A sama gra też będzie miała tryb spokojny, pozbawiony wyzwania.
Nie przesadzajmy z tymi wysokimi ocenami. Gracze przeważnie dawali tej grze 7, plus minus 1. Początkowo mogła zachwycać, ale z czasem wspinaczka okazała się prosta i nie było wyzwania, zaś znajdowane notatki były zwyczajnie nieangażujące i po prostu nieciekawe, choć oprawa audiowizualna cieszyła zmysły. Do tego GP i nic dziwnego, że się nie sprzedała.
Jasne, że ma sens, aczkolwiek można wpaść w pułapkę niedokończenia danego tytułu.
Ja gram przeważnie w kilka produkcji. Jest jedna lub dwie gry główne, zazwyczaj większe i kilka mniejszych. Różne gatunkowo. Te mniejsze to gry logiczne, jakieś relaksacyjne, darmowe, przygodówki klasyczne lub krótkie horrory, czy nawet platformówki. Przeplatam nimi RPGi, FPSy, czy inne, na które w danym czasie mam ochotę. Dzięki temu nie wpadam w grową monotonię ;)
Tak tak, bo wszyscy historycy, publicyści czy twórcy na przestrzeni kilkudziesięciu lat to podwładni Kaczyńskiego. Widać nie pierwszy raz, że z głową masz coś nie tak.
Mozesz isc w strone przeciwna czyli idealizowac Polakow i tworzyc nacjonalizm czyli droge ku prawdziwemu faszyzmowi
Zabawa w samowybielanie się może przynieść tylko jeden efekt za granicą, ośmieszenie Polski
Akurat w Polsce w różnej formie (film, film dokumentalny, książki, opracowania, komiksy itd) podejście do zdarzeń z przeszłości jest wyważone. Czasami tylko pojawią się "dzieła" skrajne, szukające taniej sensacji. I w tych najbardziej medialnych, czyli filmach/serialach fabularnych Polaków nie przedstawiano pozytywnie. Z kolei prawda o działaniach Polaków podczas II WŚ nie jest "samowybielaniem", bo pomimo ogromnego terroru tych pozytywniejszych rzeczy (o ile można to tak nazwać) było więcej. Na Zachodzie o tym zresztą mało co wiedzą.
Chociaz... po tym jak sie przedstawia Niemcow w Polsce prawackiej i za ciagle pierdo...e o reparacjach, to mieliby za co Tez bym sie wkurzyl, jakbym wciagnal biedakow/pasozytow do Unii a ci ciagle by na mnie krzyczeli
Ale mentalne fikołki... Akurat Polska ma to m.in. moralne prawo, aby o tym cięgle przypominać. A biedakami staliśmy się właśnie przede wszystkim przez Niemców. Reparacje jak najbardziej powinny mieć miejsce, ale nie teraz i w najbliższym czasie, bo polska scena polityczna jest tak gówniana, że te pieniądze by tylko rozkradli.
W ostatnim czasie gram głownie w niedawno zakupione premiery. Zakończyłem:
Cast n Chill (18h, ukończona) - relaksująca, mini-zręcznościowa, gra idle w pikselowej, pięknej oprawie. Każde osiągnięcie zdobyłem, czekam teraz na dodatkowe miejscówki i rozszerzenia, które obiecał twórca. O grze więcej napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/cast-n-chill/komentarze/z36e2f 7,5/10
Wizordum (27h, ukończona) - staroszkolny FPS, inspirowany przede wszystkim Hexenem i Heretikiem. Ponad 20 poziomów, wiele sekretów do zdobycia i wrogów do eliminacji. Moją mini-recenzję można przeczytać tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/wizordum/komentarze/z067b1 8/10
Kabuto Park (4h, ukończona) - Urocza produkcja, w której przyjdzie nam łapać różnej maści insekty i wystawiać je w walkach. Wcielamy się w dziewczynkę o imieniu Hana, która ostatni miesiąc wakacji spędza w Parku Kabuto. W nim przeszukuje różne miejsca w poszukiwaniu owadów, które staną w szranki z innymi, należącymi do innych dzieciaków. Walka w drużynach z maks trzema zawodnikami toczy się na tamburynie z membraną. Owady przepychają się i wygrywają te, które zepchną z instrumentu przeciwników. Ale nie ma tu znamion walki turowej ani zręcznościowej. Każdy owad ma swoje parametry siły, obrony oraz energię (a konkretniej jej odnawianie). Jeśli wystawiamy do walki trzy chrząszcze to parametry sumują się. Przed walką doskonale widzimy jakimi owadami dysponuje przeciwnik i o jakim potencjale punktowym. Każdy owad ma też swój zestaw trzech kart, które można zagrać w trakcie potyczki. Gdy zaczyna się walka, co kilka sekund zmienia się tryb/faza - atakują nasze owady a przeciwnika się bronią, po czym dochodzi do odwrotnej sytuacji. Im większą siłę mają nasze owady tym szybciej przesuwają oponentów, ale tylko w fazie ataku. W trakcie tych przepychanek możemy zagrać wspomniane wcześniej karty, o ile pozwala nam na to energia, która odnawia się w zależności od naszych punktów - im większa, tym szybciej te punkty wzrastają i możemy zagrać odpowiednią kartę, która ma info ile potrzebuje punktów energii, by nią zagrać. A same karty to głównie czasowe lub permanentne zwiększenie siły bądź obrony o różnej mocy, pchnięcie przeciwnika (też o różnej mocy), obniżanie kosztów zagrania konkretnych kart, czy obniżenie chwilowe parametrów przeciwnika. Nie ma tutaj dużej różnorodności, ale to nawet dobrze, bo to tylko niepotrzebnie wprowadziłoby większy bałagan. Walki mogą trwać nawet kilka sekund, więc w prostocie siła.
Owady zbieramy w czterech miejscówkach. Początkowo zaczynamy na farmie. Aby dostać się do innych miejsc musimy kupić sobie lepsze kalosze w sklepie. W nim też zakupimy encyklopedię o owadach, siatkę, czy lupę - które odpowiednio zwiększają szansę na złapanie rzadszych okazów. Samo łapanie owada to prosta gra zręcznościowa, w której musimy kliknąć w odpowiednim momencie, aby punkt na pasku zatrzymał się na zielonym fragmencie (niebieski to przybliżenie). W sklepie można kupić miód, który spowalnia ruch na pasku, przez co łatwiej trafić w zielone miejsce, ale skorzystałem z niego tylko raz. Pieniądze na zakup rzeczy ze sklepu mamy z wygranych walk. Oprócz tego wygrywamy słodycze, które służą do zwiększania parametrów naszych owadzich zawodników (do maksymalnie 20 poziomu). Słodycze także zdobywamy sprzedając złapane owady, których nie chcemy w naszym zespole. Owady są różnorodne - mamy chrząszcze, biedronki, pszczoły itd. Każda ma swoje parametry, ale ja wybierałem te z potencjałem na dużą siłę.
Oprawa audiowizualna jest grubo ciosana, ale mega sympatyczna. Bije z niej ten dziecinny, wakacyjny klimat. Nie ma tutaj przemocy, mikropłatności, ptw, czy zbędnych rzeczy. Gra jest tania, prosta i przeznaczona dla każdego, więc spokojnie mogą się w nią zagrywać i dorośli i dzieci. Osiągnięcia też są łatwe do zdobycia. Szkoda tylko, że po 3-4 godzinach mamy wszystko odblokowane i zostaje nam tylko kombinowanie z tworzeniem drużyny opartej na innych parametrach, ale to i też nie jest na długo. Brakowało mi również możliwości porównania nowo zdobytych owadów z tymi w zespole podczas odrzucania/zostawiania owadów.
W Parku Kabuto spędziłem miło czas, dziecku też się gra spodobała. Szkoda, że jest tylko po angielsku. Oczywiście ów tytuł polecam. Cena jest adekwatna do zawartości. 7/10
Sizeable (3h, ukończona) - Prosta, relaksująca gra logiczna, w której łamigłówki oparte są na zmniejszaniu lub powiększaniu obiektów. Dostajemy kilkadziesiąt małych lokacji, w których po kolei musimy odnaleźć trzy obeliski a także opcjonalnie żółwia (pod osiągnięcie) lub inne specjalne rzeczy (też pod osiągnięcia). Aby znaleźć wymagane przedmioty musimy powiększać lub zmniejszać poszczególne obiekty, które w ten sposób mogą wpłynąć na inne lub nawet na całą lokację, co pozwoli nam znaleźć obeliski. Na przykład jeśli mamy w danym środowisku słońce – jego powiększenie sprawi, że stopnieje śnieg odsłaniając ukryty obelisk lub inny przedmiot. Podobnie – powiększenie chmury może spowodować deszcz, który podniesie poziom wody, wiatraka – wichury, która rozbije przedmioty „uwalniając” ukryte wcześniej rzeczy. Kiedy indziej krzywą wieżę w Pizie możemy przechylać w jedną lub drugą stronę powiększając/zmniejszając rusztowania w jej pobliżu. I wiele, wiele innych. Pomysłowych motywów jest trochę.
Oprawa wizualna jest skromna, kolorowa, przyjemna dla oka. Muzyka jest przyjemna. Technicznie nie miałem jakichkolwiek problemów. Głównie w grę grał mój czterolatek. Ja tylko czasami pomagałem mu w trudniejszych środowiskach, więc jak najbardziej można grę polecić dzieciakom. Będą mieć zabawy co nie miara odkrywając niektóre zależności. Ja też się dobrze bawiłem, choć dla mnie nie stanowiła jakiegokolwiek wyzwania. Może na tych końcowych lokacjach odrobinę dłużej spędzałem czas, ale przechodzi się bez problemu. Za te kilka złotych, które zapłaciłem, jak najbardziej polecam. 6/10
The New Flesh (1h, ukończona) - Eksploracyjny walking sim w klimatach vaporwave ze stylizowaną oprawą wizualną i dobrą muzyką, ale to ostatnie musiało być na poziomie, bo ów tytuł to w sumie taki interakcyjny teledysk muzyczny. Rozgrywkę zaczynamy w kawalerce, gdzie rozsiadamy się przed ekranem telewizora, by za chwilę podziwiać misz-masz hipnotyzujących obrazów, które momentami kojarzyły mi się z intro do serialu „Po tamtej stronie”. Potem eksplorujemy niewielki obszar miasta, szukając trzech taśm VHS dla tajemniczego jegomościa a później … w sumie nie będę zdradzał. Oprócz tego szukamy albumów muzycznych grupy Red Vox. Część znajdziemy w oczywistych miejscach a niektóre już za ukrytymi drzwiami lub odkrywając inny sekret. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte. W tle oczywiście gra muzyka wspomnianej grupy.
Gra na tyle mi się spodobała, że odpaliłem ją trzy razy, aby znaleźć wszystkie sekrety i płyty, ale jednak mi się to nie udało. Paru miejscówek z trailera nie znalazłem. Od samego początku ów produkcja mnie zaintrygowała, trafiła w moje klimaty. A początkowo chciałem tylko sprawdzić grę studia, które aktualnie tworzy jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie gier pt. ”Queen’s Domain". I ta darmowa produkcja przekonała mnie, że deweloper zna się na rzeczy i nie pozostaje nic, tylko czekać niecierpliwie na główną produkcję. 6/10
King of Silence (1,5h, ukończona) - Darmowy, krótki walking sim z kilkoma zakończeniami. Na tym w sumie można byłoby zakończyć niniejszą opinię, ale gra okazała się całkiem przyjemnym średniaczkiem. Jako nastolatek, podpuszczony przez kolegów, wchodzimy do opuszczonej, starej świątyni, o której krążą miejskie legendy, że „zamieszkiwana” jest przez Króla Ciszy a ci, którzy zakłócają jego spokój zostają w tym miejscu na zawsze. Koledzy zabarykadowali wejście, więc musimy poszukać innego wyjścia. W tym celu eksplorujemy opuszczone miejsce kultu. Standardowo musimy znaleźć kod do kłódki, klucz a także klawisz pianina. Na końcu mamy też prostą zagwozdkę i wybór zakończenia (dwa z czterech). Poruszając się po świątyni musimy uważać, gdzie stawiamy kroki. Dźwięki przyciągają króla a podłogi pełne są szkła, z sufitów zwisają łańcuchy a otwierany drzwi oraz stare skrzynie skrzypią. O tym, że wydajemy dźwięk i dzieje się coś niepokojącego informuje nas mruganie latarki. Jednak gra nie ma trybu skradania. Po prostu chodzimy.
Przejście gry nie zajmuje dużo czasu. Pierwsze zajmie najdłużej a gdy zechcemy poznać inne zakończenia wiemy już czego i gdzie szukać, więc przejście (od nowa) zabierze już mniej czasu. Do tego w świątyni możemy natrafić na różne zapiski oraz przedmioty (poza fabularnymi), których odnalezienie odblokowuje dane osiągnięcie. Graficznie jest wykonana przyzwoicie, dźwiękowo też jest w miarę ok. Ogólnie, nic szczególnego, ale można poświęcić tej produkcji te kilkadziesiąt minut. 5/10
Poco (2h, ukończona) - Urocza, ale i też z nieco smutnym wydźwiękiem, darmowa przygodówka, której akcja dzieje się w miniaturowym, fantastycznym świecie. Jest odrobinę humoru, ale i pojawia się kilka niepokojących momentów, dlatego nie jest to dobra gra dla dzieci, choć obrazki mogą sugerować coś innego.
Wcielamy się w lilipuciego cyrkowca, który zostaje wyrzucony z cyrku i ląduję w trawiastej krainie zamieszkującej głownie przez owady oraz różne fantastyczne postacie. Celem naszego bohatera jest odnalezienie fragmentów rakiety, dzięki której powróci do cyrku, który znajduje się na grzbiecie wysokonogiej istoty. W trakcie poszukiwań przyjdzie nam pomóc napotkanym postaciom. Eksplorując różne miejscówki natrafimy na różne rzeczy, których będziemy mogli użyć na przedmiotach lub w konkretnych sytuacjach. Zagadki są tylko przedmiotowe i nie ma łączenia ich w ekwipunku (aczkolwiek można połączyć na danym przedmiocie w poszczególnym tle). Oprócz tego mamy kilka minigier zręcznościowych jak wciskanie przycisków w odpowiednim czasie, wciskanie odpowiedniej sekwencji kolorowych przycisków, czy łowienie ryby, w którym przynętą nie możemy dotknąć krawędzi i przeszkód podczas jej drogi w dół.
Napotkamy kilka postaci, z którymi będziemy mogli porozmawiać i wykonać dla nich zadanie polegające na odszukaniu czegoś lub kogoś. Lokacje choć nieduże, to jest ich trochę i czasami można się pogubić w rozgałęzieniach ścieżek, ale mapa ratuje sytuację. Na poszczególnych planszach możemy odnaleźć też szczątki szczura lub fragmenty zdjęcia – pod osiągnięcia.
Grafika jest prosta, w pastelowych barwach, choć komputerowa, to stylizowana pod wytwory z plasteliny. Przynamniej ja miałem miejscami takie wrażenie. Ogólnie fajnie to wyszło. Przede wszystkim jest czytelna – nie miałem problemu z odnalezieniem kluczowych przedmiotów jak i tych związanych z osiągnięciami (a te potrafiły być sprytnie umieszczone w tle). Muzycznie i dźwiękowo jest ok.
Gra jest darmowa i zdecydowanie warto poświęcić je te dwie godzinki. Za krótsze i gorsze produkcje przychodzi czasami zapłacić niemałe pieniądze a tutaj dostajemy wysokiej jakości przygodówkę. 8/10
Aktualnie ogrywam:
Star Overdrive (1h, w trakcie) - kolejna z czerwcowych premier, które zakupiłem. Produkcja od twórców parkourowego Downward, które swego czasu ograłem i bardzo miło wspominam, bo dostarczył mi dużo zabawy. Dlatego kolejna grę studia kupiłem nieco w ciemno (ale na moją prośbę odnośnie ceny twórcy/wydawca wycenili ją bardzo atrakcyjnie - kosztuje o 50% mniej, niż gdyby była cena sugerowana steam). To mnie przekonało. Póki co tylko liznąłem. Pierwsze wrażenia mam pozytywne, ale coś czuje, że będzie duża powtarzalność. Celem gry jest odszukanie naszej ukochanej, która zaginęła na pewnej planecie. Rozbijamy się na niej i z pomocą deski zwanej hoverboard surfujemy po jej piaszczystych krainach w poszukiwaniu elementów, które przybliżą nas do odszukania zaginionej.
Na razie odkrywam możliwości deski, rozbudowuję ją, ale jeszcze nie osiągam fajnej prędkości, by z satysfakcją poruszać się po świecie. Walka też mnie nie zachwyciła, ale w sumie dysponowałem dopiero jedną umiejętnością. Póki co grę zakończyłem na odnalezieniu drugiej. Sądzę, że z czasem się rozkręci, choć nie jest urozmaicona.
Abandoned Planet (1h, w trakcie) - przygodówka SF, w której nasza bohaterka rozbija się na obcej planecie. Zapomniałem jaki jest główny cel, bo drażni mnie dubbing protagonistki. Póki co zagadki proste. Pikselowa oprawa, ale z tych, które nie cieszą oka. Widok pierwszoosobowy, statyczny - przemieszczamy się po planszach klikając strzałkami. Nie jest źle, ale liczyłem na więcej. Będę grał dalej.
Ponadto zagrałem jeszcze w demo Gecko Gods, które mnie przekonało do tego, by zakupić w przyszłości ów tytuł. Na dniach wrócę też do Martha is Dead i Green Hell, w które przerwałem grę kilka miesięcy temu. Na ruszt wrzucę też ostatnie zakupy podczas promocji na Steam jak Goldenheart, The Alien Cube, Abtos Covert, Burrow Wing oraz RPG Caves of Lore, które kupiłem już jakiś czas teamu, ale teraz dopiero znajdę na ten tytuł czas. Mam nadzieję, że do września ów gry ukończę.
FPS w oldskulowej oprawie i mechanikach, ale przystępnych dla współczesnych odbiorców. Fani Dooma, Hexena, czy Heretica poczują się jak w domu.
Wizordum to ponad 20 poziomów wypełnionych wrogami, sekretami i wyposażeniem, które pomogą nam w eksterminacji wrogich hord. Akcja dzieje w różnych środowiskach: opustoszałe lub płonące miasta, świątynie i ich podziemia, kanały, bagna, lasy, ośnieżone przełęcze, kopalnie, czy nawet ogromny statek wojenny. Urozmaicone miejscówki podkreślane są przez dobrze dobraną muzykę – od spokojnych, sielskich utworów na początkowych mapach, po dynamiczniejsze utwory. W każdej też dojdzie nam nowy wróg. Tych jest trochę do eliminacji. Podstawowe to różnej maści gobliny – prości wojownicy z buławami, opancerzeni dowódcy, którzy dysponują magicznym uderzeniem na odległość, szamani miotający kulami ognia, czy późniejsze wersje goblinów rzucające toporami, goblińscy wodzowie lub najbardziej psujące krew piloci powietrznych amfibii, które ostrzeliwują nas dość intensywnie a w przypadku ich eliminacji jeszcze mogą się rozbić w miejscu gdzie stoimy. Poza tym mamy szereg innych wrogów – zombie, które potrafi zaskoczyć tym, że może wyjść z ziemi tuż za naszymi plecami, różne wersje kościotrupów – wojownicy, magowie-nekromanci, czy kusznicy. Walcząc z wojownikami trzeba uważać w jaką stertę kości się zmienią, bo niekiedy powstaną jeszcze raz, co mnie parę razy na początku zaskoczyło. Kusznicy potrafią niekiedy napsuć krwi, szczególnie ci miotający ognistymi pociskami. Poza tym zmierzymy się z topielcami, pająkami, szczurami, humanodalnymi grzybami, w zamczysku ze zjawami, później z dżinami, impami itd. Może i nie ma tego aż tak wiele patrząc na ilość poziomów, ale nie jest też z kolei jakoś mało. Nie wkrada się w ten sposób chaos, gdy atakują nas grupami. Możemy pod ich eliminację dostosować odpowiednią broń i zaklęcia.
Zaczynając grę mamy możliwość wyboru między czarodziejką a magiem. Różnica między nimi jest taka, ze później będą mieć nieco inne zaklęcia. Podstawowa broń też jest inna, ale cała reszta już będzie identyczna. Ja grałem magiem. Początkowo jesteśmy wyposażeni w buławę, ale dość szybko stajemy się właścicielami laski, którą miotamy odłamkami mrozu, zamrażając przeciwników (można ich rozkawałkować alternatywnym przyciskiem lub po prostu roztrzaskać buławą bądź inną bronią. Oczywiście równie szybko możemy rzucać ognistymi kulami. Później stajemy się właścicielami pistoletu, rękawic, które porażają wrogów wyładowaniami, mocniejszą wersją kuli ognia, kuszą, którą możemy eliminować wrogów z daleka lub w rzędzie, a także laska chaosu, która miota różnie ogniem i lodem. A na samym końcu mamy księgę śmierci. Rzucając zaklęcie zwyczajnie eliminujemy wszystkich wokół. Niestety użyjemy jej zaledwie kilka-kilkanaście razy, bo „ładunki” są ograniczone. Te, dla każdej broni, zbieramy po drodze. Występują z różnym natężeniem, ale nigdy mi się nie zdarzyło, aby mi skończyły się wszystkie ładunki oraz amunicja i byłbym zmuszony używać wyłącznie buławy. Zawsze będziemy czymś dysponować.
Oprócz podstawowego oręża możemy rzucać zaklęcia, które zdobywamy wraz z postępem. Jest ich zaledwie cztery, ale nawet przydają się w określonych sytuacjach (szczególnie, gdy mamy wielu wrogów wokół). Po użyciu potrzeba paru minut, aby się odnowiły. Ja jakoś nie używałem często. Podobnie miałem ze specjalnymi, chwilowymi wspomagaczami jak szata-niewidka, tarcza odporności na lawę, magiczna ochrona, twarda skóra itd. Jeśli już coś wybierałem, to eliksir uzdrawiający czy te ochronne. Podczas walki przełączanie między nimi było niekomfortowe na klawiaturze, dlatego przez zdecydowana większość gry korzystałem z podstawowych umiejętności i broni.
W trakcie przechodzenia zbieramy wiele złota, które pomiędzy levelami wydajemy w sklepie na wzmocnienia broni i zaklęć. Można spokojnie wszystko odblokować.
Poza wrogami, poszczególne miejscówki wypełnione są sekretami i dla mnie to one okazały się najbardziej satysfakcjonującym elementem. Na każdym poziomie jest ich kilka – o tym ile, dowiadujemy się z poziomu mapy. Zdecydowaną większość znajdziemy bez problemu. Czasami widzimy, że jest jakaś ukryta komnata, bo przez kraty, czy wnękę można dostrzec złoto i ładunki, czy mikstury uzdrawiające. Dlatego wokół miejsca warto chwilę pokrążyć, aby liznąć każda ścianę, spróbować znaleźć przełącznik lub punkt, w który można strzelić i włączyć podnośnik ukrytego przejścia. A gdybyśmy coś przeoczyli, to z pomocą przychodzi mapa sekretów, na którą możemy natrafić na każdym poziomie. Czasami jest na początku, ale zazwyczaj jest gdzieś w środku poziomu. Na niej zaznaczone są pytajniki informujące, że w danym miejscu jest sekret. Wtedy trzeba w tym miejscu mieć oczy szeroko otwarte i zbadać każdy fragment muru lub sufitu. Niektóre przełączniki potrafią być sprytnie ukryte. Z trzy razy musiałem wspomóc się poradnikiem, bo nawet pomimo znalezionej mapy ciężko było odkryć w jaki sposób dostać się do sekretnej komnaty. W nich zazwyczaj znajdziemy dużo złota, ładunki, mikstury a także klucze, które otworzą nam kolejne sekretne komnaty lub klucz do złotych skrzyni zawierających jeszcze więcej bogactw jak i również zaklęcie, dzięki któremu widzimy niewidzialne przejścia/mosty. Ogólnie na odkrywaniu sekretów bawiłem się najlepiej (w końcu lubię dungeon crawlery), ale potrafiły tez zabrać trochę czasu, dlatego mam na koncie ponad 25 godzin rozgrywki.
Jeśli chcemy odkryć wszystko to na przejście gry poświęcimy ponad 20 godzin. Jeśli nie interesują nas sekrety, tylko szybka eliminacja wrogów i dotarcie do końca poziomu to Wizordum można przejść nawet w 5 godzin (szczególnie jeśli to jeszcze najłatwiejszy poziom). Grę zakupiłem za około 55 zł, jeszcze podczas wczesnego dostępu. W stosunku do zawartości cena świetna. Sądzę, że te 70-kilka złotych można za Wizordum spokojnie dać a nawet pełną cenę jeśli ktoś tak jak ja będzie chciał odkryć wszystko na 100%.
Ponadto gra oferuje edytor, więc można zagrać w swoje poziomy lub innych użytkowników.
Z błędami się nie spotkałem poza jednym na ostatnim poziomie przed finalnym bossem, gdzie wrogowie potrafili mnie ostrzeliwać przez tekstury. Wcześniej zdarzyło się to może z raz, gdy wróg przeszedł przez mur i mnie zaatakował (nie była to zjawa). Poza tym nie było jakichkolwiek błędów. Gra się w miarę szybko uruchamia, wczytuje i zapisuje (w grze są też autozapisy w określonych miejscach, ale lepiej częściej zapisywać ręcznie). Bawiłem się bardzo dobrze.
Relaksująca gra o łowieniu ryb w sielskich, pikselowych klimatach. W założeniach nie różni się od tego typu produkcji – łowimy ryby, sprzedajemy je a za kasę kupujemy lepszy sprzęt, który pozwoli nam łapać ryby, które dotychczas były poza naszym zasięgiem. Jednak to, co wyróżnia "Cast n Chill" od innych tego typu gier to świetna, pikselowa oprawa audiowizualna. Grafika jest na swój sposób fenomenalna – chodzi mi tutaj głównie o tła. Feerie barw cieszą oczy, w tafli wody odbijają się kolorowe krajobrazy a wraz z porą dnia zmieniają się wokół barwy, jak ma też wpływ na to, co się w tle dzieje – czy zobaczymy jakieś zwierzątka, które taplają się w wodzie lub polują również na ryby. Pora dnia ma też wpływ na występowanie legendarnych, dużych gatunków ryb, które możemy złowić.
Samo łowienie wędką jest proste i ma delikatnie zręcznościowy charakter. Otóż kamera podążą za przynętą i obserwujemy co się dzieje w podwodnym świecie. Gdy ryba złapie przynętę to wciskając i przytrzymując jeden przycisk myszy/kontrolera wciągamy rybę. Jednak większe egzemplarze trochę napsują nam krwi, bo walczą przed wyciągnięciem na powierzchnię. Aby nie wypuściły przynęty musimy co jakiś czas zwalniać przyciski i trzymać ponownie przez odpowiedni czas, aby doprowadzić do złowienia. Te największe gatunki możemy łowić nawet kilka minut – miałem tak z legendarnym halibutem. Wędka i przynęta były dobrane wzorowo, ale ryba tak się opierała i pływała w jedną i drugą stronę, że wyciągnąłem ją dopiero po 10 minutach „walki”. Jednak na potrzeby gry można byłoby nieco szybciej „zmęczyć” rybę.
Wędki i przynęty a także lepsze łódki możemy kupować w sklepie za odpowiednią kwotę uzbieraną ze sprzedaży ryb. Wędki możemy jeszcze udoskonalać zwiększając moc i zasięg żyłki. W łódkach z kolei zwiększamy pojemność magazynu na ryby. Jednak nie mamy możliwości kupienia od razu tych rzeczy. Są odblokowywane z czasem, gdy sprzedawca do nas zagada lub gdy wrócimy do sklepu po odkryciu jaki gatunek występuje w danym miejscu a nie dysponujemy odpowiednią przynętą wg encyklopedii, z której zresztą bardzo często będziemy korzystać. W niej znajdziemy informacje o odkrytych gatunkach, jakimi przynętami najlepiej je łowić, ile ich złapaliśmy i w jakiej wadze a także ile ich wypuściliśmy. Ponadto w sklepie możemy wykupić licencję na kolejne łowiska, dzięki czemu zyskamy dostęp do nowego miejsca na mapie.
Czas z grą spędziłem miło. Gra jest relaksująca, choć łowienie legendarnych rybek może miejscami zirytować. W trakcie bezczynności gra sama działa w tle i nasz rybak łowi w danym miejscu. Z małymi i średnimi rybami radzi sobie dobrze, ale gorzej z większymi egzemplarzami – bywało, że złowił zaledwie jedną rybę XXL w przeciągu 30 minut. Tryb idle możemy włączyć sami lub w opcjach ustawić po jakim czasie się uruchomi.
Sama gra jest przyjemna. Rzeczy, do których mógłbym się przyczepić to przede wszystkim zbyt długa „walka” z łowieniem tych największych legendarnych ryb – mogłyby się „męczyć” szybciej. Poza tym podczas takiego łowienia na skrajach miejscówek ryba znika z ekranu, nie widzimy więc czy ciągnąc żyłkę, czy jednak nie, co nierzadko kończyło się tym, że ryba wypuściła przynętę. Po pewnym czasie mamy dużo kasy, ale nie ma jej na co wydać. Dobrze, że są osiągnięcia, które wydłużają zabawę. Twórcy mają też plany na zabawę wieloosobową, darmowe DLC itd., więc do gry pewnie za jakiś czas powrócę.
Dla mnie w lipcu najciekawiej zapowiada się Total Chaos od twórców Turbo Overkill https://m.youtube.com/watch?v=CkuN8FCP3UY i w sumie na tej grze poprzestanę, jeśli chodzi o premiery.
Twórcy/wydawca przychylili się do m.in mojej prośby i gra na premierę zamiast ceny ok. 120 zł kosztuje niecałe 56 zł. Cena jest o tyle atrakcyjna, że płacimy mniej nawet niż ruscy i połowa krajów ze swoimi walutami na steam. W sumie to kolejna tak wyceniona gra przez tego samego wydawcę. Caravan SandWitch też był i jest do kupienia również w bardzo dobrej cenie.
W tym tygodniu coś na pewno wpadnie, bo wiele tytułów mam na liście życzeń. Cast n Chill - demo mnie przekonało, Star Overdrive, Robots at Midnight prezentują się również bardzo dobrze. Podobnie Vessels of Decay, czy Crown Gambit i cała reszta erpegów z tekstu. A jeszcze są niewymienione w artykule rozbudowane platformówki akcji jak Chronicles of the Wolf i Awita: Journey of Hope. Korci też postapokaliptyczna strzelanka Atomic Exile, ale to akurat wczesny dostęp, więc można poczekać. Do tego jeszcze wychodzi pierwszoosobowy, dynamiczny platformer Blessed Burden, wspinaczkowy PEAK, czy kilka krótkich horrorów jak Them lub Graveyard Visit.
Konsolowe granie zakończyłem na PS2 i to właśnie gdzieś w okolicach 2006 roku, bo i tak od kilku lat wcześniej aż do teraz dominował już u mnie PC i tutaj się rozjeżdżają nasze doświadczenia, bo większość topki 2005 roku to gry konsolowe. Dlatego gdybym porównał z wcześniejszymi latami to był to pierwszy taki słabszy rok, bo w głównej mierze oceniałem produkcje na PC.
Oczywiście, że był słaby. Każdy wcześniejszy rok, tak od 1997 r. wypadał lepiej, było więcej lepszych gier lub jeszcze bardziej rewelacyjnych. Co prawda potem był niewiele lepszy 2006 a później kiepski 2008, ale już każdy inny rok w tamtej dekadzie prezentował się lepiej od 2005.
FEAR miał dobre AI przeciwników, strzelanie było ok, ale cała reszta była średnia. Fabuła przeciętna, ale w FPSach jest przeważnie pretekstem do rozwałki, lokacje słabiutkie, straszaki żenujące. Zagrałem w dwa lata po premierze i dziwiłem się, że tak się graczom podobała, ale wtedy ludzie mieli bzika na dziewczynki z czarnymi włosami zakrywające twarz.
Ogólnie zgodzę się też, że rok 2005 był słaby. Wyszło dużo poprawnych gier, ale mało rewelacyjnych.
Po Euro 2024 dałem sobie całkowicie spokój z kadrą. Od samego początku uważałem, że zatrudnienie Probierza to będą stracone lata dla reprezentacji. Zamiast oglądać mecz polskiej repry, lepiej sobie spędzić ten czas z rodziną lub pyknąć w jakąś gierkę.
Dostarczyli gry, przy których dobrze się bawiłem, wielokrotnie. Nie wszystkie, oczywiście, bo dla mnie od Risen 2 było już gorzej, ale trylogia Gothic to coś, czego nie zapomnę i będę zawsze dobrze wspominał. Nawet jak już do gier Piranhii nie powracam, to bardzo często słucham muzyki z przygód Bezimiennego oraz dwóch pierwszych Risenów.
Zawsze też będę oczekiwał kolejnych modów na modłę Archolos. Ciekaw też jestem Gothic Remake, ale innych projektów byłych pracowników studia już nieszczególnie. Nawet jak lubię dungeon crawlery, tak Cralon Pankratzów nie jawi się jakoś szczególnie. Było minęło.
W ostatnich dniach pojawiają się te dema, ale prawdę mówiąc coraz mniej wpada coś interesującego. Sprawdzę kilka jak zwykle, ale kiedyś wychodziło więcej wersji demo do ciekawszych produkcji.
Większość tego typu gier raczej przed tobą. Końcem roku ma wyjść trochę produkcji, które przetestują twojego kompa, nawet mają wyjść gry indie, które nazywają triple -I, czyli gry indie z dużym budżetem albo coś pomiędzy AAA i AA.
A z ostatniej dekady? Poleciłbym:
Titanfall 2, Dishonored 2 + Death of the Outsider, Bramble: The Mountin King, Sniper Elite 4, Apotheon, Quern, Balrum, Valiant Hearts, Nightmare of Decay, Stay Out of the House, Obcy: Izolacja, Legend of Grimrock 2, Sable, gry z serii Styx, Wasteland 2 i 3, Eastshade, Pentiment, The Library of Babel, Dreams in the Witch House, a przede wszystkim Turbo Overkill i Northern Journey. Te dwie ostatnie to gry, które zaoferowały mi coś, czego dawno nie doświadczyłem. Pierwsza to chyba najlepszy FPS od czasów Doom II a na pewno najlepszy boomer shooter. Druga to mega klimatyczna przygoda w starym stylu wśród norweskich fiordów. Pierwsza godzina to było WTF? Co to za gra? Ale gdy już opuściłem wioskę tak wciągnęło na dobre. Takiego klimatu dawno nie spotkałem w żadnej innej grze. Co do reszty to misz-masz gatunkowy.
Może też znajdziesz poniżej coś dla siebie:
Survival: Fountain of Youth - solowy survival, który nie jest we wczesnym dostępie. Wymagająca gra, dużo eksploracji i inne umiejscowienie akcji. Może wciągnąć. https://store.steampowered.com/app/1967630/Survival_Fountain_of_Youth/
RPG dungeon crawler, ale z dynamiczniejsza walką, której na próżno szukać w innych przedstawicielach gatunku, czyli Tower of Mask https://store.steampowered.com/app/2918410/Tower_of_Mask/
https://store.steampowered.com/app/2171880/Albatroz/
https://store.steampowered.com/app/1671360/Ereban_Shadow_Legacy/
https://store.steampowered.com/app/617290/Remnant_From_the_Ashes/
https://store.steampowered.com/app/3513350/Wuthering_Waves/
https://store.steampowered.com/app/1562430/DREDGE/
https://store.steampowered.com/app/1179580/KAKU_Ancient_Seal/
https://store.steampowered.com/app/1494810/Mortal_Sin/
https://store.steampowered.com/app/1159830/Scene_Investigators/
https://store.steampowered.com/app/1013140/Outcast__A_New_Beginning/
https://store.steampowered.com/app/1608470/Warstride_Challenges/
https://store.steampowered.com/app/2281940/The_Mobius_Machine/
https://store.steampowered.com/app/1527950/Wartales/
https://store.steampowered.com/app/1887840/Another_Crabs_Treasure/
https://store.steampowered.com/app/1430680/Clash_Artifacts_of_Chaos
https://store.steampowered.com/app/1493640/Banishers_Ghosts_of_New_Eden
https://store.steampowered.com/app/1812450/Bellwright/
https://store.steampowered.com/app/1203620/Enshrouded/
W sumie to chyba tylko gry wyścigowe u mnie totalnie odpadły. Dawniej grało się w wiele takowych z NFS na czele, potem Trackmania (tak ok. 2008-2012) i tysiące godzin spędzonych na biciu jak najlepszego czasu, klany, mistrzostwa, tworzenie własnych tras, serwerów. Fundamentem tej gry byli ludzie, ale gdy Ubisoft ubił Trackmanię to wielu odeszło, w tym ja. A teraz nie ciągnie. Zresztą skill już też nie ten.
W RTSy też już nie gram tak jak dawniej, ale to już kwestia ilości czasu a raczej jego braku na to, by przechodzić jakąś kampanię. Niemniej od czasu do czasu jakąś strategię w czasie rzeczywistym odpalę.
Reszta gatunków nadal na tapecie. Zresztą żonglowanie sobie gatunkami, perspektywami jest dobre, by się nie wypalić w graniu.
czy ci ludzie są teraz z nami w pokoju? Bo ja znam trochę ludzi z tej branży i jakoś nikt nie ubolewał. Więc twoje historię odbieram jako bredzenie na podstawie prawicowych wysrywów z Twittera. Teraz jest gorzej niż za PiSu, koń by się uśmiał.
Możesz odbierać jak chcesz, nie interesuje mnie to. Tylko fajnie jak przypierdalają się do osób, tylko dlatego, że trafiły tak z rocznikiem, że miały nominacje na pierwsze stanowiska w czasach Ziobry. Pełen profesjonalizm, nie ma co.
Przecież nie pisał o patologii a o zwyczajnej serdeczności, która w ludziach jest bez względu na preferencje polityczne.
A skoro wiesz o tych psach to może zwróciłeś im uwagę, albo przyniosłeś koc, słome lub materac?
Różne rzeczy się działy z wymiarem sprawiedliwości, ale teraz jest jeszcze gorzej niż za Ziobry i to jest zdanie osób od środka. Zapytaj jakiegoś znajomego prokuratora, czy nie latają jakieś listy u nich do podpisania, które dotyczą sędziów i o inne rzeczy. Kacapskie standardy dopiero teraz mają się dobrze. Ale to trzeba pogadać z ludźmi a nie czerpać wiedzę z twittow, memów siedząc całe życie przed ekranem jak ospermiony przegryw i marudząc na wszystko.
Ale kwik XD Tyle razy w Polsce upadała demokracja (czyli gdy wygrywał pis), że więcej przeżyłem tylko końców świata. Jak widać, nic się takiego nie wydarzyło. I jak zwykle gdybynie pseudomądrego jak to będzie tak i tak. Ale takie są też rządy koalicji - polegają na gderaniu i gdybaniu, czyli na niczym sensownym.
Warto dodać do bazy:
https://store.steampowered.com/app/3454610/Poco/
Też kiedyś zwróciłem uwagę, że macie w bazie błędnie zapisany tytuł Elden Ring Nightreign - powinno być bez dwukropka. Tak opisują na stronie wydawcy i na wielu stronach.
W ostatnich tygodniach dominują u mnie FPSy. Poprzednio pisałem, że zacząłem przygodę z Postal: Brain Damaged. I ów grę ukończyłem (10h). Więcej o niej napisałem pod kartą z grą: https://www.gry-online.pl/gry/postal-brain-damaged/komentarze/za5d01?N=1#post0-16727563 Ogólnie bardzo dobry staroszkolny FPS, który świetnie nawiązuje do gier z serii Postal jak i znajdziemy mnóstwo odniesień do popkultury i wydarzeń na świecie sprzed paru lat. Warto zagrać.
Poza tym:
Wizordum (6h, w trakcie) - Oldskulowy FPS w klimatach fantasy. Wybrałem na starcie kleryka zamiast czarodziejki, ale chyba różnica i tak polega na broni podstawowej. Potem zyskujemy zaklęcia i kolejne bronie jak pistolet i kusza. Jestem aktualnie na piątym poziomie pierwszego rozdziału (są 3 rozdziały zawierające po 7 poziomów) i wciąga. Gram sobie spokojnie, bo po ubiciu wszystkich wrogów i zyskaniu mapy z sekretami, poszukuję właśnie jeszcze tych, które mogłem pominąć, więc nieco "liżę" ściany, niczym w dungeon crawlerach (chcę ukończyć każdy poziom na 100%, ale dotychczas udawało się na 99%). W grze możemy rzucać kule ognia, zamrażające pociski lodu, strzelać z pistoletu itd. Po prostu eliminujemy wrogów, zbieramy amunicję i złoto, odkrywamy sekrety i tak na każdym poziomie. Jednak jest to na tyle fajnie zrobione, że jeszcze nie odczuwam znużenia. Grafika przyjemnie pikselowa, fajna muzyczka, przyjemne strzelanie i poruszanie (brak tutaj skoku). Pewnie z 20 godzin mi zajmie przejście całości.
Open Fishing XL (10h) - pierwszoosobowy symulator wędkarstwa w oprawie wizualnej sprzed ćwierć wieku. Grałem w to z celem, aby złowić każdy gatunek ryby, ale gra jest zbyt żmudna, aby się w to wciągnąć. Po pewnym czasie zrezygnowałem, bo nie czułem frajdy grając w to. Jak w innych tego typu grach łowimy ryby, które sprzedajemy a za kasę kupujemy lepszy sprzęt, przynęty itp. Tutaj progres jest niestety zbyt wolny, wręcz ślamazarny. Zanim zdobędę trochę kasy, aby kupić lepszą wędkę mija trochę czasu. A najlepsze jest to, że za jakiś czas ta kupiona wędka zużyje się i koniecznie trzeba kupić ją kolejny raz albo jakąś inną. Czyli znowu kasę, którą chomikujemy na lepszą łódkę musimy wydać znowu na wędkę, bo tą podstawową nie złowimy wielu gatunków ryb. O innym wyposażeniu nawet nie myślałem, aby kupować, bo wydawało się zbędne.
Oprócz łowienia możemy kupić pułapki na robactwo i insekty, które posłużą jako przynęta. Mamy kilka rodzajów przynęt, które przyciągają poszczególne gatunki ryb. Jednak sama przynęta nieraz nie wystarczy, bo potrzeba lepszej wędki. Dlatego często kasa ze złowionych ryb idzie na pułapki na przyszłe przynęty a także siatki, które przydają się do łapania przy brzegu mniejszych ryb, krabów, czy żab, które też można sprzedać. Wspomniane zakupy robimy u sprzedawców rozsianych na wyspie. Co dobę możemy u nich sprzedać konkretny gatunek ryb w określonej ilości za fajną cenę, ale sporadycznie z tego skorzystałem, bo nie miałem sprzętu lub przynęty, aby złowić dany gatunek. Do tego trzeba zapamiętać, który, gdzie jest, bo mapa/gra o tym nie informuje. Ogólnie mapa to jedno wielkie dno. Są jej dwie wersje. Jedna, którą sami sobie rysujemy (to w sumie nie mapa, ale pusta kartka), ale narzędzia do tego są ubogie. Druga – gdzie mamy obrys wyspy oraz zaznaczone domki i kropki, które niewiele mówią, bo trzeba samemu odkryć, jak nazywa się dany sprzedawca i co tam w sumie jest – a tego już sobie nie zapiszemy czytelnie - stawianie pikselowych kropek, czy rysowanie pikselowych, grubo ciosanych linii tylko irytowało.
Łowienie polega na utrzymaniu ikonki ryby na zielonym pasku, który pojawia się, gdy ryba złapie przynętę. Utrzymujemy ikonkę ryby na pasku odpowiednio klikając myszką. Im silniejsza ryba, tym szybciej ikonka porusza się po pasku. Lepsza wędka to szerszy pasek, możliwość wyciągnięcia szybciej ryby. Każda wędka ma też swój rodzaj przynęty, dlatego co jakiś czas trzeba zmieniać wędkę, co robimy przez dziennik. Niekiedy łowienie ryby trochę trwało, gdy ikonka mozolnie przesuwała się po pasku. To, co złowimy możemy zobaczyć w dzienniku – tam też mamy informacje, gdzie je można złowić oraz jakie przynęty lubią. Mamy też informacje o rekordowych połowach poszczególnych gatunków ryb.
Oprawa graficzna jest pikselowa, uboga. Mi nie przeszkadzała. Jednak sam projekt wyspy nijaki. Nuda. Praktycznie płaski teren, bez charakterystycznych pomników przyrody. A można było spokojnie pokusić się o jakieś zagajniki, jakieś zatoczki, więcej sadzawek. Nawet jakieś inne ukształtowanie terenu, charakterystyczne miejsca. A tak jest zwyczajnie mdło. Muzyki brak. Smażenie ryb tylko pod osiągnięcie. Jak na oprawę gra zdecydowanie za długo się zapisuje. Dopiero podczas pisania niniejszej opinii zauważyłem, ile ta gra miała niedoróbek i kiepskich elementów. Początkowo chciałem dać na steamie pozytywa, ale po przemyśleniu sprawy jednak niniejszej gry nie polecam. Są zdecydowanie lepsze gry o łowieniu ryb, nawet te z fantastyczna otoczką.
Biophobia (15 minut, skończone) - Feministyczny bełkot polany androfobią. Przede wszystkim trudno to nazwać grą. Gameplay polega na przesuwaniu myszką wzdłuż sugerowanych ścieżek używając na zmianę skalpela i dłoni. Narzędziem rozcinamy brzuch, dłonią odsuwamy na bok wnętrzności, po czym znowu używamy skalpela, aby odsłonić kolejną warstwę. Od czasu do czasu klikamy na kwiaty, przez co zmienia się otoczenie w czasie, które pozwala na progres, czyli pojawiają się nowe miejsca do nacinania i przesuwania. I tak kilka razy aż do zakończenia.
W opisie gry możemy przeczytać, że gra porusza tematy seksizmu, przemocy wobec kobiet i opresyjnych poglądów kulturowych dotyczących kobiecych ciał. Cóż, tego w tej produkcji nie znalazłem. Sam tytuł, czyli Biofobia to podobno lęk przed przyrodą, niechęć do natury itp. Jeśli autorka „gry” chciała w jakiś sposób przedstawić wcześniej wymienioną problematykę, to powinna zmienić sposób realizacji i nadać tytuł „Mizogonia”. Bowiem coś tutaj się nie zgadza, że walką z traktowaniem kobiet jest produkcja, w której okaleczamy kobietę (w sumie jej zwłoki). Niezrozumiały fikołek. Przyroda zaś jest tutaj tylko tłem i obrazuje upływający czas. Może i można byłoby to zinterpretować, że ów kobieta reprezentuje matkę naturę, ale gameplay na to jednak nie wskazuje. Zakończenie nie sugeruje odrodzenia życia na nowo, wg mnie wręcz przeciwnie. Niemniej subtelnie ujęto przemijanie i kruchość ciała. Ów produkcja nie jest długa, to maksymalnie 20 minut, więc każdy może sobie „zagrać” i zinterpretować po swojemu, ale w sumie lepiej przeznaczyć czas na coś innego.
Tematy traumy znacznie lepiej przestawiają inne produkcje jak np. Omori, Little Misfortune, czy Adam – Lost Memories. I w te gry już lepiej sobie zagrać. Samo napisanie niniejszej opinii zajęło więcej niż ukończenie tej produkcji, której zdecydowanie nie polecam.
DUET (15 minut, skończone) - Krótka, ale zwięzła i urokliwa powieść graficzna o rutynie życia, samotności i nadziei w znalezieniu bratniej duszy. Nie ma tutaj tekstów do czytania. Cała opowieść jest przedstawiona grafikami, to bardziej taki interaktywny komiks z przyzwoitą historią o jakże wyświechtanej i przeoranej tematyce. Ale ma to swój urok. Prostota historii została ukazana równie prostą, nieskomplikowaną, wręcz minimalistyczna kreską. Muzyka pasuje do tego, co widzimy na ekranie. Te kilka minut wystarczyło, abym kibicował bohaterce pod koniec opowieści. Bardzo spodobał mi się fragment z nadawania na tych samych falach. Cóż więcej można napisać? To krótka, kilkunastominutowa historyjka. Minusem jest jedynie to, że aby wyjść z gry trzeba zminimalizować grę do paska zadań i zakończyć. Menu w grze zwyczajnie nie ma.
The Flayed Man (45 minut, skończona) - Krótka, pikselowa przygodówka point'n'click, w której wcielamy się obdartego ze skóry mężczyznę budzącego się w czymś w rodzaju przedsionku piekła, czy jak kto woli czyśćca. Fabuła więc będzie toczyć się wokół winy i przebaczenia. Nie ma tutaj wiele lokacji do zwiedzania. Zaledwie dwa pokoje korytarz i ogród, które eksplorujemy w poszukiwaniu użytecznych przedmiotów, na których opierają się zagadki. Ot łączymy dane przedmioty w ekwipunku, aby wytworzyć nowy, by go użyć na czymś lub na kimś w danej miejscówce. Rozmów toczymy kilka, podejmiemy kilka decyzji, które będą rzutować na zakończenie. Jednak łatwo domyślić się w jakim kierunku zmierza historia.
Oprawa audiowizualna jest ok. Niby piksele, ale czytelne a pod koniec dostajemy ładnie wykonane przerywniki. Technicznie śmiga bez zarzutu. Szybko się wczytuje, jest możliwość zapisu w każdym momencie. Jest kilka osiągnięć, które bazują na ciekawości gracza, co się chwali. Minusem jest jej długość a raczej to, że jest króciutka. Spokojnie można ukończyć w pół godziny. Grę można było dostać przez jakiś czas za darmo z czego skorzystałem, teraz trzeba zapłacić, ale gdyby ktoś kupował, to zdecydowanie za kwotę poniżej 10 zł. Mnie ów produkcja niczym nie zaskoczyła fabularnie. Jest poprawna, ale też wyczuwam tu niewykorzystany potencjał. Dla mnie to taki w porządku przeciętniak, dlatego kciuk w górę.
Martha is Dead oraz Green Hell na razie w zawieszeniu.
Natomiast można mając poglądy X wymagać od swojej partii konkretnej jakości rządów a nie ograniczać swoje udzielenie poparcia do tego by partia mówiła o poglądach X i krytykowała Y.
To jest tutaj o tyle ciekawe, że ludzie są w stanie wymagać od każdego obok, zaczynając od sprzedawców, lekarzy, nauczycieli, urzędników itd., ale od polityków cisza, bo tamci są "be" a nasi są po prostu nasi, i na tym się kończy.
Z tą szkołą, edukacją to kompletnie nietrafione. Tam, gdzie jest większe poparcie dla Nawrockiego, to w ostatnich latach (chociaż to chyba w sumie od zawsze, od kiedy takie statystyki są prowadzone) uczniowie lepiej wypadali na egzaminach itp. więc teoretycznie są lepiej wyedukowani.
Problemem jest to, o czym pisze Bukary. Pogarda, plucie jadem, hejt, odtrącanie, traktowanie jako gorszą kategorie ludzi, którzy nie głosują na Platformę/KO. Co zresztą od zawsze było widać na wszelkiego rodzaju forach, komentarzach pod artykułami itp. Nawet tutaj na forum. Przez takie coś ludzie zawsze zagłosują za kontrkandydatem jakikolwiek by nie był, byleby nie był z obozu, który nimi gardzi.
Pominięto kilka produkcji, które w czerwcu zapowiadają się równie dobrze. Przede wszystkim świetnie zrealizowane wizualnie Forgotlings https://store.steampowered.com/app/2059570/Forgotlings Poza tym kolejny, tym razem turecki, action-adventure jakim jest Ertugrul of Ulukayin, które startuje we wczesnym dostępie https://store.steampowered.com/app/2133520/Ertugrul_of_Ulukayin Z pozostałych gier, których twórcy opisują również jako przygodowe gry akcji ciekawie (choć i budżetowo) zapowiada się Lovecraftowe Nedra https://store.steampowered.com/app/3357380/NEDRA dynamiczny Star Overdrive, w którym otwarty świat przemierzamy na swoim hoverboardzie https://store.steampowered.com/app/2055590/Star_Overdrive czy już bardziej platformówkowy Zefyr: A Thief's Melody https://store.steampowered.com/app/1344990/Zefyr_A_Thiefs_Melody
Poza nimi wychodzi również szereg innych produkcji – platformówki akcji, rogale, strategie, symulatory i wiele innych. Ja osobiście czekam na Cast n Chill, którego demo mnie przekonało do pełnej wersji. To będzie relaksująca, odstresowująca gierka. https://store.steampowered.com/app/3483740/Cast_n_Chill
https://store.steampowered.com/app/2371890/Chronicles_of_the_Wolf
https://store.steampowered.com/app/2382240/Awita_Journey_of_Hope
https://store.steampowered.com/app/1266210/Through_the_Nightmares
https://store.steampowered.com/app/1002260/Ruffy_and_the_Riverside
https://store.steampowered.com/app/2564520/Lost_in_Random_The_Eternal_Die
https://store.steampowered.com/app/2864560/Rune_Factory_Guardians_of_Azuma
https://store.steampowered.com/app/3285500/Three_Kingdoms_Mushouden
https://store.steampowered.com/app/3496940/Loot_Line
https://store.steampowered.com/app/2735580/Netherworld_Covenant
https://store.steampowered.com/app/3025590/TRON_Catalyst
https://store.steampowered.com/app/2447980/Crown_Gambit
https://store.steampowered.com/app/2186580/Shuffle_Tactics
https://store.steampowered.com/app/1769960/Horizon_Journey
https://store.steampowered.com/app/2906660/Conquer_Lands
https://store.steampowered.com/app/2324150/Neuroshima_Hex
https://store.steampowered.com/app/2012320/Parallel_Experiment
https://store.steampowered.com/app/2201320/Date_Everything
https://store.steampowered.com/app/3591550/Hunter_Roulette
https://store.steampowered.com/app/3451440/Train_Valley_Origins
https://store.steampowered.com/app/2804040/Screaming_Savage_Blood_Death
https://store.steampowered.com/app/2430470/Vilde
https://store.steampowered.com/app/3484300/DREADZONE
https://store.steampowered.com/app/1296660/Wartorn
Zapowiedziano na przyszły rok premierę drugiej części Hellslave. Można dodawać do listy życzeń. https://store.steampowered.com/app/3399900/HellSlave_II_Judgment_of_the_Archon/
https://www.youtube.com/watch?v=hytq0_UiNkg
Staroszkolny FPS dziejący się w absurdalnym uniwersum gier z serii Postal a dokładniej w pokręconym umyśle Kolesia. Jest ordynarnie, prostacko, niepoprawnie politycznie, bezkompromisowo, brutalnie, krwawo, z niemałą dozą czarnego humoru, z ciągłym puszczaniem oka do gracza wieloma nawiązaniami do popkultury i wydarzeń na świecie. Gra jest nawet krytyką i komentarzem społecznym. Ogólnie dostaliśmy bardziej niż przyzwoita strzelankę.
Akcja dzieje się w głowie Kolesia, więc twórcy puścili wodze fantazji i wysłali gracza do zakręconych lokacji jak nowobogackie przedmieścia, szpital psychiatryczny, bagna, Strefa 69 itd. Jeszcze dziwniejszych eliminujemy wrogów. Dosłownie wąsaci kowboje, wybuchający sombrerowcy, pełzające seksilaski BDSM z atakiem buźką niczym Alien, małpie pozytywki, tabletopy RPG i cała rzesza innych, pokręconych przeciwników, których nawet szkoda wymieniać z nazwy, bo cenzura zaraz się przyczepi. A eliminujemy ich łukiem z megadildosem (zwanym penetratorem), bronią strzelającą promieniami (zwana mózgorozjebionem 6900), gwoździarką zwaną panzkokietnikiem, bazooką wyposażoną w bomby „alleluja” z Wormsów, łopatopiłą, i kilkoma innymi. Każda ma tez alternatywny strzał i specjalne działanie, które ułatwia eliminację wrogów. Poza tym mamy standardowy kopniak oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów serii, czyli szczyny aka złoty deszcz. Tego ostatniego możemy mieć kilka wersji, bowiem na swojej drodze możemy zbierać specjalne modyfikacje, które przyczyniają się do szybszej eliminacji wariatów na drodze. Odpowiednia zebrana buteleczka i cyk – możemy sikami zamrażać wrogów. Z innych modyfikacji mamy fajkę, która przywraca nam zdrowie, akimbo – podwojenie aktualnie noszonej broni z nielimitowana amunicją przez pewien czas, piguły zwalniające przez chwilę czas itd. I nie ma tutaj zapychaczy – wszystko się przydaje.
To, co jest esencją FPSów jest tutaj na dobrym poziomie. Czuć „siłę” strzału każdej broni, jest wyczuwalny feeling i dobre udźwiękowienie. Eliminuje się wrogów niezwykle przyjemnie. Każda pukawka się przydaje. Przyczepić mógłbym się jedynie do tego, że w kilku miejscach brakowało amunicji a w niektórych zazwyczaj było ich za dużo. Same lokacje, jak wspominałem wcześniej, były ciekawe, mają charakter półotwarty, ale i są też fragmenty korytarzowe. Jednak pod koniec drugiego rozdziału jak i w galerii w rozdziale trzecim można się pogubić i nie znaleźć odpowiedniej ścieżki. Z kolei sekrety są dość dobrze poukrywane. O ile w tego typu grach czuje się, gdzie może być sekretne przejście i intuicja nie zawodziła, tak tutaj widząc gdzieś w oddali wyposażenie, miałem problem się tam dostać lub zwyczajnie nie chciało mi się wykorzystywać dwururki z hakiem, by się tam dostać, bo w przypadku porażki pojawiamy się w tym samym miejscu, ale tracimy trochę życia. Można było bawić się w zapisywanie i wczytywanie, ale Postal: Brain Damaged to dynamiczna gra i szkoda było czasu na rozkminianie, tym bardziej, że nie wszystko mogło być sekretem.
Gra jest w bardzo dobrym stanie technicznym. Nie uświadczyłem jakiegokolwiek błędu. Tylko raz utknąłem w jednym miejscu na teksturach a poza tym gra szybko się wczytuje i zapisuje (można zapisać w każdym momencie stan gry). Miejsca z automatycznym zapisem nie są może rozstawione często, ale pojawiają się w kluczowych i odpowiednich miejscach. Stylizowana grafika i użyta kolorystyka jest przyjemna dla oka, wrogowie nie zlewają się z tłem (co w oldskulowych strzelankach się zdarza), udźwiękowienie i muzyka są na dobrym poziomie.
Co do minusów, to poza wspomnianym brakiem balansu z rozstawiona amunicją w paru miejscach nie podobały mi się przerywniki fabularne. Były słabo narysowane. Dużym minusem jest głos głównego bohatera. W poprzednich Postalach, w które grałem, a miały polski dubbing, to pan Grębski wypadał dużo lepiej niż aktualny aktor, który jest zwyczajnym drewnem. Tak czytać z kartki to każdy by potrafił.
Ogólnie bawiłem się świetnie. Momentami wypada nawet lepiej niż pierwszoosobowy pierwowzór. Jak ktoś lubi staroszkolne FPSy i nie przeszkadza mu kloaczny humor i zakręcony świat, to śmiało, warto zagrać.
Błędnie zapisujecie tytuł, także w encyklopedii. Nie powinno być w nim dwukropka. Na Steam a przede wszystkim na stronie wydawcy zawsze piszą "ELDEN RING NIGHTREIGN"
Mocny tydzień. Wiele fajnie zapowiadających się gier w różnych gatunkach. Dla mnie liczę szczególnie na The Siege and the Sandfox. Wydanie tych STALKERów to będzie dobra okazja, aby w końcu ukończyć te tytuły, zaczynając je od nowa. Jestem też ciekaw gry Omanah, która ma być w stylu Myst, ale jest totalnie niszowa produkcją.
Fajnie, że dodano kilka gier, które miały premierę jakiś czas temu a ja i paru innych użytkowników prosiliśmy o ich dodanie. Licz, ze w bazie pojawią się wkrótce:
https://store.steampowered.com/app/3612850/The_Lightkeeper/
https://www.youtube.com/watch?v=iqpbmY9R6as
https://store.steampowered.com/app/3555980/Caput_Mortum/
https://store.steampowered.com/app/3483740/Cast_n_Chill/
https://store.steampowered.com/app/1344990/Zefyr_A_Thiefs_Melody/
https://store.steampowered.com/app/1471650/The_Knightling/
Księża zawsze powtarzają w maju na Mszach św., że Komunia to coś innego niż prezenty. A jak do tego podchodzą tzw. katolicy to już inna sprawa. Prezenty to w sumie dodatek do tego dnia, ale niestety dla niektórych jest to ponad uroczystość. Na szczęście w mojej rodzinie nie było takiej odklejki i póki co nie ma.
Nie no, oczywiście, że jest mnóstwo platformówek, które nie są metroidvaniami.
Abathor https://store.steampowered.com/app/2295610/Abathor/ https://www.youtube.com/watch?v=lp8YDulIXic
The Cub https://store.steampowered.com/app/1941410/The_Cub/
Hoa https://store.steampowered.com/app/1484900/Hoa/
GladMort https://store.steampowered.com/app/2994050/GladMort/
Carpathian Night Starring Bela Lugosi https://store.steampowered.com/app/1445740/Carpathian_Night_Starring_Bela_Lugosi/
i inne:
https://store.steampowered.com/app/2469130/Cybertrash_STATYX/
https://store.steampowered.com/app/1329360/Lords_of_Exile/
https://store.steampowered.com/app/1438480/Saviorless/
https://store.steampowered.com/app/938560/INMOST/
https://store.steampowered.com/app/1822240/Stars_In_The_Trash/
https://store.steampowered.com/app/1157740/Iron_Meat/
https://store.steampowered.com/app/3238950/The_Rocky_Horror_Show_Video_Game/
https://store.steampowered.com/app/2543760/Shadow_of_the_Ninja__Reborn/
https://store.steampowered.com/app/1297330/Olija/
Wszystko od studia SEEP: https://store.steampowered.com/developer/seep
i wiele innych.
A metroidvanii to mało co gram, ale 20 maja wychodzi takowa, nastawiona na skradanie https://store.steampowered.com/app/653060/The_Siege_and_the_Sandfox/ którą mam na oku od pierwszych zapowiedzi wiele lat temu. I bardzo możliwe, że przy sensownej cenie kupię.
The Way, Wall World, Lamentum, Dome Keeper, Eastward, Full Void, Moonlighter, Dreams in the Witch House, Olija, Pathway, Childern of Morta, Carrion.
Trudno, aby Baranova jej nie chwaliła. W końcu to jej partnerka. Poza tym w obsadzie tych gier są aktorzy, którzy udzielali głosu jeszcze większej ilości hitów.
"30 ton" pamiętam i lubiłem to oglądać, bo lista była nawet różnorodna i można było poznać co jest w kraju na topie w gatunkach, których się nie słuchało. Jednak, gdy człowiek dostał dostęp do Internetu, wtedy okazało się jak to było ubogie. Niemniej do tej pory pamiętam jak prowadzący co odcinek inaczej wymawiał nazwę zespołu "El Dupa", aby tylko na wizji nie powiedzieć "dupa", także w miniaturce pisało El Doopa. Koleżanka z klasy z liceum też wygrała jakiś album muzyczny w "30 ton", ale za nic nie przypomnę sobie za co te kilka osób w odcinku dostawało nagrody. Stare dzieje, miło wspominam, ale nie poszerzało muzycznych horyzontów.
Lista przebojów Trójki - przez pewien czas słuchałem, potem dałem sobie spokój, bo była nuda - leciało w sumie to, co na co dzień w rozgłośniach radiowych.
Co innego "Dino Top" w Radio Rzeszów, które początkowo obejmowało miejsca 1-100, potem 1-50, ale grano nowości na liście i utwory, które zajmowały miejsca 1-20. Warunkiem było, aby zespół/twórca rozpoczął działalność przed 1986 r. Teraz już nie ma listy przebojów, tylko grają po prostu muzykę z dawnych lat. Kilka płyt (a wcześniej kaset) wygrałem w audycji i chyba słuchałem jej najdłużej jeśli chodzi o listy przebojów w ogóle.
To nie jest polska produkcja tylko brytyjska i nie jest indie, więc będzie ciężko o zmianę ceny, tym bardziej że mają za sobą wydawcę.
Labyrinth of the Demon King - kiedyś miałem wysoko na liście życzeń, ale grafika jednak jest nawet dla mnie nieczytelna. Ponadto wrogowie odradzają się po ponownym wejściu do danej miejscówki, czego nie lubię. Zresztą po przejściu Tower of Mask (jeden z najlepszych dungeon crawlerów ostatnich lat, ale bardzo niszowy), moje zainteresowanie Labiryntem znacznie zmalało.
Void Sails - polski twórca, brak polskich napisów. Szkoda.
Chambers - czytając aktualności na steam od twórcy, to tam pod kopułą jest nierówno, więc szykuje się bardzo zakręcona strzelanka. Ale to wczesny dostęp i wstępna premiera wersji 1.0 na poczatek 2026 raczej okaże się późnym 2027 r.
Zresztą i tak większość będzie grać w Dooma na GP. Poza tym w przyszłym tygodniu wyjdzie zdecydowanie więcej ciekawszych tytułów.
Wall World (30h, w trakcie dodatku) – przez ten tytuł wstrzymałem się z Martha is Dead i Green Hell, które od ostatniego czasu nie ruszyłem. Nie zagrywam się w rogale, ale od czasu do czasu jakiś uruchomię i w tym przypadku prostota rozgrywki wciągnęła mnie na dobre (a zainstalowane mam też Dome Keeper).
W Wall World ogromna powtarzalność nie przeszkadza i jest syndrom kolejnej próby. Świat funkcjonuje na wielkim murze/ścianie, po której poruszamy się naszym robopająkiem. Jeśli znajdziemy miejsce, w którym możemy wiercić, to zatrzymujemy się, wychodzimy naszym futurystycznym górnikiem i drążymy bloczki w celu pozyskiwania surowców. Jednak co jakiś czas atakują nas wrogowie, więc musimy wyjść z kopalni i zasiąść za sterami naszej maszyny, by odeprzeć atak strzelając do wrogów. Gdy ubijemy wszystkich, wracamy do kopalni, aby ją eksplorować lub szukamy kolejnej poruszając się w górę lub w dół. I tak w kółko. Celem jest odnalezienie pięciu kluczy crypto, które uruchamiają tajemniczą maszynerię na najwyższym punkcie, do którego możemy dojść. Pozwolą nam one na pokonanie bossa, który pojawia się co 20 minut w trakcie gry. Jednak, gdy pojawi się trzeci raz (czyli po około godzinie gry) – giniemy. Zawsze. Jeśli w trakcie tego czasu zebraliśmy klucz crypto zostaje on zachowany do końca gry.
W trakcie naszej eksploracji górnikiem niszczymy bloczki, aby zbierać z nich specjalne zasoby, które przydają się do udoskonalania broni, robopająka, skafandra oraz innych elementów, które pomagają nam w eksploracji (np. skaner zasobów, pulsator, który wykrusza bloczki itd., o ile wcześniej w kopalni znajdziemy do niego schemat). Jednak w jednej kopalni znajdziemy maksymalnie dwa rodzaje zasobów. Pozostałych należy szukać w innych kopalniach na poszczególnych poziomach wielkiej ściany. Poziomy oddzielają chmury (pierwsze przekroczenie tej bariery zwiastuje atak wroga), więc aby znaleźć wszystkie trzeba będzie trochę się nachodzić w górę i w dół, co przy początkach gry jest niewykonalne. Wracając jednak do bloczków – zasoby potrzebne do udoskonalania wyposażenia przepadają, gdy zostaniemy pokonani przez wrogów. Jednak pozostają nam zasoby z niszczenia każdego bloczka, za które kupujemy z poziomu menu permanentne ulepszenia robopająka lub sprzętu. To one po wielu ulepszeniach zwiększają nam szanse na przemierzanie ściany, szybszą eksplorację kopalń, walkę i zdobycie kluczy crypto. Z czasem, to co wydawała się niewykonalne będziemy robić bez problemu.
W trakcie eksploracji poziomych podziemi natrafimy na artefakty jak nowe działko (laserowe, śrutowe, kołkowe itd.), wspomniane schematy (pod pulsator, skaner itp.), czy takie, które pozwolą nam stawiać wieżyczki strzelnicze wspomagające nas w walce, stacje naprawcze (na to trafiałem bardzo rzadko, ale i dla mnie były one zbędne) oraz inne sprzęty wspomagające nas w walce i drążeniu tuneli. Jeśli mamy odpowiednie zasoby, możemy dane wyposażenie udoskonalać. Jeśli robopająk zostanie całkowicie uszkodzony, to te wszelkie ulepszenia przepadają i musimy zabawę zaczynać od nowa (jedynie permamentne ulepszenia z poziomu menu zawsze zostają). To sprawia, że czeka nas wiele podejść, ale też nauczymy się strategii jak szybko zwiększyć przeżycie, by jak najbardziej optymalnie wykorzystać czas na poszukiwanie kluczy. Standardem jest na starcie ulepszanie skafandra – jego szybkości i siły drążenia bloczków a w drugiej kolejności działka, zaś cała reszta jest jedynie opcjonalna i zależna od tego, co znajdziemy w danej kopalni.
„Wall World” to gra żmudna, powtarzalna, ale satysfakcjonująca. Trochę czasu mi zajęła zanim zorientowałem się, co należy robić. Gdybym o grze wcześniej poczytał i wiedział, co jest priorytetem, to ukończyłbym ją szybciej. To nie jest też gra na chwilkę. Jeśli dobrze nam idzie i czujemy w kościach, że zaraz znajdziemy klucz crypto, to spędzamy w grze do godziny czasu. Ja miałem wielokrotnie grę włączoną w tle, bo nie chciałem wychodzić z gry i pozbywać się aktualnego progresu. To niestety duży minus. Wg mnie wyjście powinno zapisywać aktualny stan rozgrywki. Przecież i tak trzecia faza bossa była zabójcza i kończyła dane podejście… A tak trzeba było nastawiać się na godzinę rozgrywki, aby zrobić jak największy progres. Technicznie jest OK. Nieco długo się wczytywała jak na grę tak niewielkich rozmiarów. Pixel art jest przyjemny dla oka, muzyczka dla ucha. Grałem na klawiaturze i sterowanie było proste i intuicyjne. Trochę godzin z nią spędziłem i całkiem dobrze się bawiłem pomimo wykonywanie po raz n-ty tych samych czynności. 8/10
Dodatek z kolei to kolejne godziny, które polegają na tym samym, czyli wydobywaniu surowców, ulepszaniu wyposażenia, co 20 minut walką z bossem, ale różnica jest taka, że podczas pokonywania chmur nie atakują nas wrogie jednostki, ale obcy górnik w swoim robopająku, z którym się pojedynkujemy. W dodatku doszły nowe surowce, nowe schematy (lepszy skafander, dron z piłą itp.). Z początku DLC wydawał mi się z żmudniejszy, ale jednak już na tyle rozwinąłem robopająka i ogarnąłem, na co mogę trafić, że będę może jeszcze dwa, trzy runy i dodatek ukończę.
Mother Hub (2h, ukończone) - drugoligowy FPS na poziomie Dead Effect (ale bez hord zombie i ze zdecydowanie lepszą historią), czy „Pyramis” i gra dużo lepsza od niedawno ogrywanego przez mnie "Operator8". Więcej o grze napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/mother-hub/komentarze/z46d55#post0-16712741 6/10
The Pony Factory (45 minut, skonczone) - Nijaki FPS do godziny czasu od twórcy Dusk. Tego typu gry często twórcy publikują jako darmowe a tutaj deweloper chce za to kasę. Niby niewielką, ale w stosunku do długości i wykonania wg mnie nieadekwatną. Niektórzy kończyli ów tytuł nawet w pół godziny i opis gry w sumie o tym informuje. Zresztą skomplikowany nie jest. Chodzimy po ciemnych korytarzach, strzelamy do humanoidalnych kucyków, docieramy do celu, bierzemy co trzeba i wracamy przez te same korytarze do wyjścia eliminując jeszcze więcej kucyków i końcowego bossa.
Ciemne korytarze rozświetlają żarówki, iskry z maszyn lub rozbłyski naszej strzelby, niekiedy atakujące z dystansu kucyki lub sporadycznie światło w kolorze czerwonym bądź żółtym itd., ale przez większość czasu oglądamy czarno-szary ekran. Po pewnym czasie dostajemy w ręce latarkę. Jednak użycie jej wymusza na schowaniu broni, więc przez całą rozgrywkę przełączamy między nią a strzelbą. Po drodze zbieramy amunicję i apteczki i w sumie tyle. Tekstury standardowe u twórcy – proste, banalne, szybko wykonane, powtarzalne. Korytarze bez ładu i składu. Jako horror to słabiutka gra, bo strachu tutaj nie ma w ogóle a jako FPS podstawy podstaw. Technicznie wykonane w porządku. Jednak jako całość twórca ma na swoim koncie zdecydowanie lepsze tytuły. 4/10
Demon of the Dark (1h, skończone) - Niedawno pojawiały się newsy o tym, że ów gra stała się darmowa. Zdziwiłem się, że o takim tytule pisano, tym bardziej, że na pierwszy rzut oka nie różni się od wielu tego typu gier. Ale jak się okazało pisano ze względu na właśnie dewelopera - czternastoletni twórca stworzył grę, w którą teoretycznie nie może zagrać, bo jeszcze nie jest dorosły :) Aż dziwne, że to kiedyś było płatne. Dłużej miałem grę zapauzowaną niż w nią grałem. Gra to zaledwie pół godziny błąkania się po opuszczonym szpitalu w poszukiwaniu kluczy(na pół biurka) itp. Survival horror z tego mizerny. Zaledwie jedna sekwencja ucieczki. Nie unikamy stwora, bo nie ma nawet możliwości kucania. Tam, gdzie byłoby najwięcej emocji załączają się wyreżyserowane przerywniki (zdecydowanie największy minus). Korytarze i pomieszczenia bardzo podobne do siebie, pełne tych samych assetów. Grafika przyzwoita, dźwięk ujdzie. Niezły wygląd potwora. Ogólnie szkoda sobie zaprzątać tym tytułem głowę. 3/10
Mr. Rabbit Magic Show (1h, skończone) - Jak zwykle przyzwoita i zakręcona przygodówka od Rusty Lake. Tym razem darmowa, bo twórcy świętują dekadę istnienia studia. Łamigłówki w wiadomym stylu, ale tym razem nieco mniej abstrakcyjnym, bo bazującym na logicznym myśleniu. Zagadki z przedstawienia królika są banalne, nieco trudniej jest w lokalu a najtrudniejszym elementem jest odszukanie wszystkich kart, ale to już dla łowców osiągnięć. Oprawa audiowizualna typowa dla gier od Rusty Lake. Jak ktoś lubi ich gry to nie powinien opuścić zagrania i w ten tytuł. A jak nie zna, to niech zagra. 7/10
POSTAL: Brain Damaged (2h, w trakcie) – Poziom na pustyni z wielkim murem przeciwko uchodźcom do tej pory przebija pozostałe dwa. Pojawiają się nowi wrogowie i bronie, a czego łuk strzelający dildosem zdecydowanie rządzi. Gdy skończę dodatek do Wall World to w pierwszej kolejności powrócę do tego tytułu, tym bardziej, że chcę go ukończyć, aby odpalić świeże Wizordum.
Ponadto zagrałem w dwie wersje demo, które przekonały mnie, aby konkretniej zainteresować się kupnem pełnych wersji:
Caput Mortum - Ależ klimatyczna produkcja się szykuje! Wchodzimy do prastarej wieży alchemika, która wydaje się opuszczona, ale choć natrafiamy co rusz na szkielety nowicjuszy, to jednak w trzewiach wieży "tętni życie". Gra to survival horror nastawiony na rozwiązywanie łamigłówek. Te w wersji demo były proste a zarazem ciekawe. Bowiem rozwiązanie do nich znajdziemy zapisane kredą na tablicach, jak na kwaterę badaczy przystało. Wyposażeni jesteśmy też w sztylet, który pomocny jest do usuwania lekkich przeszkód i w walce z robactwem. Nie testowałem go na humanoidalnym wrogu, bo przed nim uciekłem. Ogólnie gra opiera się na mechanice poruszania ręką. Nie wystarczy kliknąć na dany przedmiot. Trzeba po niego sięgnąć dłonią. Coś jest wyżej, to ustawiamy tak rękę aby dostać. Niby brzmi to jako utrudnienie, ale wychodzi to całkiem sprawnie (grałem klawiatura+mysz) i na pewno w pełnej wersji rozwinie to skrzydła. Dla wielu minusem może się okazać to, że nieść możemy maksymalnie trzy rzeczy, z czego sztylet i zioła są przypisane na stałe a przedmioty fabularne w liczbie jednego, więc gdy zachcemy podnieść drugi, to wpierw odrzucić musimy ten pierwszy.
Atmsofera jest świetna. Widać, że trafiamy do ponurego, zatęchłego miejsca. Klimatu dopełnia oprawa audiowizualna - grafika stylizowana na tą z początku tego wieku pobudza wyobraźnię, zaś dźwięk i ambient sprawiają, że stawiamy ostrożnie swoje kroki. Trochę jest tu pierwszej Amnesii, Undying Clive'a Barkera, czy Arx Fatalis.
Cast n Chill - Relaksująca gra o łowieniu ryb, która w założeniach nie różni się od tego typu produkcji. Ot łowimy ryby, sprzedajemy je, kupujemy coraz lepszy sprzęt, dzięki któremu będziemy mogli łapać ryby, które były poza naszym zasięgiem. Jednak to, co wyróżnia Cast n Chill od innych gier o łowieniu, to oprawa audiowizualna i sielski klimat. Pixel art jest fenomenalny, feerie barw cieszą oczy, w tafli wody odbijają się kolorowe krajobrazy. Jest pięknie i uroczo. Szkoda, że w tle nie gra cały czas jakaś chilloutowa muzyka, jakiś ambient folk country - łowienie ryb byłoby znacznie przyjemniejsze (muzyka pojawia się tylko przy okazji złowienia rekordowo dużej ryby lub pierwszego okazu z konkretnego gatunku). Ale zawsze można włączyć w tle swoje relaksujące dźwięki.
Technicznie jest w porządku. Sterowanie bardzo intuicyjne i bezproblemowe (klawiatura + mysz).
Kup planszówkę Talizman z jakimś dodatkiem - zawsze to coś, co nie jest przed ekranem i gra towarzyska na umacnianie więzi (z kolegami, czy rodziną). A sama gra prezentuje się też wizualnie świetnie.
Albo worek bokserski plus rękawice - będzie miał na lata, potem tylko by zmieniał co jakiś czas rękawice.
Albo może jakiś dobrej jakości teleskop?
A najlepiej wszystko powyżej razem ;). Zapakuj to w jedno wielkie pudło, wnieście ze szwagrem przed dzieciakiem. Zrobi wrażenie.
Gdyby scenariusz był na podstawie tej serii komiksowej Mieszko, to byłoby świetne widowisko, ale to musiałby być serial https://gildia.pl/catalogsearch/result/index/q/Przemys%C5%82aw %C5%9Awiszcz/
Mieliby też gotowe storyboardy. Niestety duet Smarzowski-Rzehak nie zwiastuje dobrego filmu. Pewnie znowu będzie zlepek scen, słaby montaż i oczywiście patologia wszelkiej maści.
Nieszczęśnik jeszcze nie wie jaki los go jeszcze czeka (choć już mu pewnie wszystko jedno).
Za parę tygodni ma wyjść Survive the Fall https://store.steampowered.com/app/1579340/Survive_the_Fall/
Poza tym:
Tunguska: The Visitation
ZERO Sievert
Convrgence (wczesny dostęp)
Tricky Towers
Ultimate Chicken Horse
The Adventure Pals
Micro Mages
Boomerang Fu
Kopanito
Nikoderiko
Wormsy
Miałem już takich postów nie zamieszczać, ale maj pełen jest premier ciekawych produkcji i nieźle zapowiadających się gier. Poza wspomnianymi w tekście grami można przyjrzeć się np. skradance w klimatach horroru Out of Sight, w której kierujemy niewidomą dziewczynką. Jej oczami ma być pluszowy miś, którego należy odłożyć w odpowiednim miejscu, aby mieć pełen obraz miejsca, w którym należy wykonać daną czynność. Oprócz tego dziewczynka też trzyma misia i wtedy kierujemy nią w pierwszoosobowym widoku.
https://store.steampowered.com/app/2526310/Out_of_Sight
W maju wychodzi Captain Blood, ale w pirackich klimatach ma jeszcze ukazać się coś w barwniejszej oprawie wizualnej a mianowicie przygodowa gra akcji Trident's Tale https://store.steampowered.com/app/2541780/Tridents_Tale
Ciekawie też zapowiada się inny action-adventure, zapowiedziany wiele lat temu: https://store.steampowered.com/app/951620/Bygone_Dreams https://www.youtube.com/watch?v=JKN6Wz1hgxA
oraz gra z serii(?) Journey of the Savage Planet
https://store.steampowered.com/app/2787320/Revenge_of_the_Savage_Planet
Wychodzi też wiele różnej maści strategii (RTSy, taktyczne turowe, z elementami RPG):
https://store.steampowered.com/app/3138350/Siegecaster
https://store.steampowered.com/app/2924310/Anoxia_Station
https://store.steampowered.com/app/1961600/Darfall
https://store.steampowered.com/app/1373090/Yes_Your_Grace_2_Snowfall
https://store.steampowered.com/app/2994990/Wool_at_the_Gates
https://store.steampowered.com/app/2429050/Fretless__The_Wrath_of_Riffson
https://store.steampowered.com/app/3229100/Teenage_Mutant_Ninja_Turtles_Tactical_Takedown
https://store.steampowered.com/app/3081320/Fuga_Melodies_of_Steel_3
Różnorodnych survivali:
https://store.steampowered.com/app/3201910/RailGods_of_Hysterra
https://store.steampowered.com/app/1579340/Survive_the_Fall
https://store.steampowered.com/app/2956440/Atomic_Exile
Karcianki (będące tez misz-maszem innych gatunków):
https://store.steampowered.com/app/2742830/Monster_Train_2
https://store.steampowered.com/app/1769830/As_We_Descend
https://store.steampowered.com/app/3179730/Deck_of_Haunts
https://store.steampowered.com/app/3234700/Break_Siege
https://store.steampowered.com/app/2906660/Conquer_Lands
https://store.steampowered.com/app/2877770/Into_the_Restless_Ruins
https://store.steampowered.com/app/2784470/9_Kings
https://store.steampowered.com/app/1408730/KindFolx
https://store.steampowered.com/app/3376990/Kabuto_Park
Gry akcji w tym dungeon crawler Labyrinth Of The Demon King, ale choć lubię stylistykę PSX, podgatunek, tak tutaj grafika jest niestety męcząca - wrogowie zlewają się niekiedy z tłem jak i jest coś, czego nie lubię - przeciwnicy odradzają się po ponownym wejściu na dany poziom. Klimat jest, ale poczekam na pierwsze opinie. https://store.steampowered.com/app/1804010/Labyrinth_Of_The_Demon_King Oprócz tego we wczesnym dostępie wychodzi kolejna gra od Hyperstrange https://store.steampowered.com/app/2157710/Hordes_of_Hunger ale dla mnie to ich najmniej zachęcający tytuł.
Inne gry akcji, FPSy i TPSy, survival horrory:
https://store.steampowered.com/app/2811100/The_Mosquito_Gang (zabawa sieciowa, w której wcielamy się w gościa z łapką lub komara)
https://store.steampowered.com/app/2214220/Trench_Tales
https://store.steampowered.com/app/2437570/Chambers
https://store.steampowered.com/app/3379770/Quartermain_and_the_Cult_of_Cthulhu
https://store.steampowered.com/app/2306030/EBOLA_VILLAGE
https://store.steampowered.com/app/3228940/Blight_Night
https://store.steampowered.com/app/2569280/Below_Nowhere
https://store.steampowered.com/app/3250430/Absolution_of_the_Dead
https://store.steampowered.com/app/3649130/GRIMWAR
Symulatory:
https://store.steampowered.com/app/2104890/RoadCraft
https://store.steampowered.com/app/1811340/Spray_Paint_Simulator/
https://store.steampowered.com/app/2404880/Car_Dealer_Simulator
https://store.steampowered.com/app/3225600/Tech_Market_Simulator
https://store.steampowered.com/app/3533100/Wrap_House_Simulator
Przygodówki, powieści wizualne, gry logiczne:
https://store.steampowered.com/app/1778840/Spirit_of_the_North_2
https://store.steampowered.com/app/3145620/Without_a_Dawn
https://store.steampowered.com/app/2848800/Pup_Champs
https://store.steampowered.com/app/2488850/MY_FATHER_LIED
https://store.steampowered.com/app/3316640/Neon_Hearts_City
https://store.steampowered.com/app/3218530/Best_Served_Cold
https://store.steampowered.com/app/2560100/Midnight_Special
https://store.steampowered.com/app/3487020/SubVerge
Inne gatunki:
https://store.steampowered.com/app/2966850/Shotgun_Cop_Man
https://store.steampowered.com/app/2367820/despelote
https://store.steampowered.com/app/3087910/Undivine
https://store.steampowered.com/app/3330250/Ithya_Magic_Studies
https://store.steampowered.com/app/2525300/Bahamut_and_the_Waqwaq_Tree
https://store.steampowered.com/app/1650370/Galaxy_Highways
trochę zepsuje tendencyjną na tym forum narrację o złych kobietach nie nadających się do pracy nad grami i (krypto)aktywistkach forsujących swoje poglądy
Tutaj na forum i gdzie indziej nie pisano o jako tako kobietach tylko przeważnie o aktywistkach, feministkach itp. Pani od Ekspedycji 33 raczej nie propaguje swoich tęczowych poglądów. Przynajmniej nic na ten temat nie znalazłem na szybko. Zresztą płeć nie powinna mieć tu nic do rzeczy, tylko skill w pisaniu dobrych historii i dialogów.
I jeszcze ten argument "bo ataki najczęściej zdarzają się na ..." - a co za różnica, na kogo się zdarzają najczęściej? Czy nie każdy powinien być potępiony?
Widzisz, napisałem to, aby wskazać, że takie ataki były, nie tylko na pracowników służby zdrowia, więc nie tylko ona jest celem, że problem występował. Mimo tego, że piszesz a co za różnica, na kogo się zdarzają najczęściej? to później i tak atak ze skutkiem śmiertelnym" na osobę pana doktora, ma nieco inny wymiar niż miałby na osobę pana Mietka co ma warsztat i źle wymienił oponę. Choćbyście się zesrali, pan doktor to nie jest pan Mietek i w rozumieniu społecznym, to zawsze będzie sortowane., to jednak dobrze ci inny użytkownik kiedyś napisał, że potrafisz w swoich postach zaprzeczać swoim wypowiedziom. W końcu co za różnica na kogo zdarzają się częściej, pan Mietek od opon to motłoch, jego można.
Kolejny dobry miesiąc. Demo Drop Duchy było świetne i jak już bym kupował coś w maju, to ten tytuł. Jednak coraz mniej czasu jest by ogrywać nawet z dwie gry na bieżąco.
To nie jest nienawiść do lekarzy, bo ataki zdarzają się głównie na urzędników MOPSÓW, DPS, Urzędów Pracy itd. Napastnicy są zazwyczaj pijani lub psychiczni. Faktem jest, że po pandemii zaufanie do lekarzy drastycznie spadło, ale nie tak jak piszesz, że za propagowanie szczepień, ale za znieczulicę, gdzie wielu pacjentów w tamtym czasie zostało pozostawionych samym sobie.
Służba zdrowia jest niewydolna, bo szpitale czy przychodnie są słabo zarządzane, starsi specjaliści blokują zwiększanie miejsc na uczelniach medycznych. Brakuje po prostu konkurencyjności. I oczywiście nie bez znaczenia jest starzejące się społeczeństwo o czym wspomniałeś, co oznacza więcej pacjentów i większe kolejki.
Gra FPS w posępnych, futurystycznych klimatach widocznie inspirowana „Half-Life" i "Doom 3". Wykonaniem i jakością im nie dorównuje, bowiem „Mother Hub” to dzieło jednego dewelopera, który poświęcił na stworzenie gry wiele lat w czasie wolnym, ale jest całkiem niezłą strzelanką w horrorowych klimatach. Dla mnie jest to drugoligowy FPS na poziomie „Dead Effect” (ale bez hord zombie i ze zdecydowanie lepszą historią), czy „Pyramis” i gra dużo lepsza od niedawno ogrywanego przez mnie "Operator8".
Wcielamy się w dziewczynę, która zapuszcza się w dawno nieodwiedzane korytarze potężnego kompleksu, który stanowił niegdyś ostatnie centrum ludzkości. Jednak przez setki lat ludzie żyli na górnych poziomach ignorując to, co się działo niżej. Ale to właśnie tam młoda kobieta upatruje szansę na znalezienie lekarstwa dla swojej matki. Wyrusza w misję, która okaże się też szansą dla reszty ludzkości.
Historia jest w miarę ciekawa. Odnajdując jakieś ciało, czy działający ekran pojawiają się opcje z wyborami, w które klikamy zapoznając się z korespondencjami, wiadomościami zawierającymi niekiedy przydatne informacje, czy przeszukujemy ciało w poszukiwaniu naboi lub kart dostępu. Z zainteresowaniem czytałem odnalezione logi, odkrywając powoli, co się wydarzyło w przeszłości w tym miejscu. Smaczku dodaje fakt, że przy niektórych znaleziskach mamy wybór opcji, dzięki której mamy coś w rodzaju przeczucia, czy deja vu i zyskujemy więcej informacji, ale jeszcze więcej pytań. Przy końcu gry dokonamy też wyboru, które będzie rzutowało na zakończenie (jedno z kilku).
Samo strzelanie jest w porządku. Broni mamy kilka. Zaczynamy z rurką, która sprawdza się w rozwalaniu przeszkód oraz zombiaków. Potem w nasze ręce wpadnie pistolet, futurystyczny rewolwer, karabin itp. Wrogów mamy nieco więcej, ale w miarę urozmaiconych. Zombie, różnej maści humanoidalne potwory, pełzające i latające stwory, czy jakieś zmutowane wielonogi, które nie ruszając się są niemal niewidzialne. Dlatego przez niektóre korytarzy należy przechodzić powoli i mieć oczy szeroko otwarte i szanować każdy nabój.
Lokacje są zrobione poprawnie z widocznym upływem czasu, choć nie jest ich tak dużo jak początkowo można było się spodziewać. Nie odczuwałem, że ów obszar był jakiś ogromny. Szybko przechodzimy z jednej miejscówki do drugiej. I tak do końca. W takim „Pyramis” było zauważalne, że trafiliśmy do ogromnego kompleksu. W „Mother Hub” odczuwałem, że wszystko dzieje się tuż za rogiem. I tu też pojawia się kolejny minus – przejście do kolejnych miejscówek to ekran wczytywania. Zawsze. I to na jakieś 10-15 sekund. Ok, grafika ładna, ale nie powinno to trwać tak długo, tym bardziej, że niektóre pomieszczenia były niewielkie. Jak już jestem przy minusach to nie czuć siły strzału, wrogowie na nas nacierają i tak sama atakują gryząc/uderzając (poza latającymi). Z początku trudno rozpoznać, co jest elementem interakcji, a co nie. Zlewało się to, tym bardziej, że akcja dzieje się w mocno zaciemnionych miejscach. Przechodzenie kucając nieprzyjemnie szarpie kamerą. Czułość myszki też trzeba ustawić sobie samemu, bo domyśla jest odrobinę niewielka. Niekiedy potwory przechodzą przez tekstury. Ale poza tym technicznie gra jest w porządku. Nie miałem błędów jak zacinanie się na teksturach, czy wysypywanie się do pulpitu. Przydałyby się też napisy przy dialogach mówionych, bo można czasami nie zrozumieć wypowiedzi. Swoją drogą gra ma bardzo dobry voice acting.
Czas na przejście gry to jakieś 2 godziny (plus minus kilkadziesiąt minut), podczas których dużo się dzieje. Wszystko jest skondensowane, nie ma zapychaczy. Gra zapisuje się przy wejściu do danej lokacji. Do tego cena gry jest adekwatna do zawartości. Wiedziałem czego się spodziewać i „Mother Hub” dostarczyła mi nieskomplikowanej rozrywki. Poza tym, jak można zauważyć, gra nie jest zrobiona małym nakładem sił, po taniości, rozpikselowana, udająca staroszkolne shootery (które swoją drogą lubię) i za to też należy się plus.
Tak jak twórca obiecał, tak zrobił i dał fajną cenę. W premierowej promocji kosztuje 27 zł zamiast niemal 40 gdyby sugerował się steamowym przelicznikiem.
Strona wprowadza w błąd. Bazą na Steam jest dolar a nie euro i to do dolara powinny być przede wszystkim porównania.
A po drugie - już dawno strona nie była aktualizowana. I na czym opiera się ta pomoc?
Te akcje są śmiechu warte. Gracze sami piszą do devów o przyjrzenie się cenom ich gier bez względu na jakieś hasztagi. Ta ich wojenka to walka głupiego z głupim. Każdy normalny ma to gdzieś.
podcast oraz społeczność cały czas walczy i ceny kolejnych gier są systematycznie obniżane dla polskiego gracza. Zapewne z czasem cena Obliviona też zostanie obniżona dzięki akcji #PolishOurPrices.
O lepsze ceny "walczą" gracze. Podcast tylko pasożytuje na udanych "interwencjach" graczy. Ta akcja to śmiech na sali. Jak sam kiedyś napisałem o tym, że zwróciłem uwagę twórcom o polskiej cenie i ją obniżyli to jakiś gość mi odpisuje, że dzięki za udział w akcji PolishOurPrices. Śmiech na sali. W dupie mam ich akcje, gadałem z twórcami odnośnie cen zanim oni wyskoczyli z tymi swoimi śmiesznymi akcjami. Wielu graczy to samo. Zwróciłem uwagę na wysokie ceny twórcom wielu gier. Większość to olała, inni zmienili od razu lub po jakimś czasie (Monomyth, The Mute House, Greed Stays Home, Caravan Sandwitch i kilka mniejszych, a dziś ma mieć też cenę niesugerowaną przelicznikiem steam Mother Hub). Ale to tylko burza w szklance wody. Dopóki steam nie zmieni przeliczników, to ceny będą wysokie.
Niektóre lokacje nie mają żadnego logicznego sensu; są ciągiem przepięknych pejzaży i miejsc, w których wciskamy klawisz, aby zrobić screena (na marginesie, sprawdziłem, mój folder ze screenshotami z tej gry liczy 243 pliki).
A w tekście ani jednego ładnego screena :P
Hah. Nie miałem nic innego pod ręką :)
Ale to nieistotne.
A w ramach podziękowania za nagrodę skromnie dorzuciłem kilka cegiełek na leczenie różnych dzieciaków.
I wy również GOLasy oraz wasze rodziny, trzymajcie się zdrowo, bo mimo wszystko jest najważniejsze...
Ocena jednak trochę krzywdząca. W sumie z tekstu wyłania się bardzo dobra przygodówka, która cierpi na problemy natury technicznej. Też bym wolał swobodne poruszanie się jak w rimejkach Myst, ale statyczne przeklikiwanie obrazów mi nie przeszkadza. Do tej pory wychodzi trochę gier tego typu, ale z ledwie zarysowaną historią i zagadkami z czapy. I na pewno nie z taką grafiką i umiejscowieniem akcji jak Amerzone. I jak pisze wyżej maciell - właśnie tego typu gry potrzebują rimejków.
Takie istotki, które zamieniają się w śrubki itp. https://www.youtube.com/watch?v=-9BD1cStKdA
Swoja drogą jedna z lepszych edukacyjnych animacji dla dzieci.
Od ostatniego postu zamieszczone niemal dwa miesiące temu zagrałem i ukończyłem kilka produkcji a także aktualnie ogrywam kilka.
Na początek zacznę od tych bieżących:
Martha is Dead (1h, w trakcie) – gra wygląda na ciekawą. Już na początku miała kontrowersyjną scenę zdejmowania skóry z twarzy i pewnie coś tam w zanadrzu twórcy jeszcze trzymają. Tylko, że technicznie jest to mocno niedorobiony tytuł. Mój komp wymagania spełnia, domyślne ustawienia były wysokie, potem zmieniłem na mniejsze, ale niestety co jakiś czas gra wywala z błędem do pulpitu. Godzina rozgrywki a błąd pojawił się 2 razy. Gra zapisuje rozgrywkę w konkretnych momentach. Po jednym takim błędzie musiałem powtarzać dość obszerny fragment rozgrywki. Na szczęście za drugim razem zdarzyło się to tuz po zapisaniu gry. Niemniej jest to irytujące i ciekaw jestem, ile razy jeszcze mi się to przydarzy. A sadząc po opiniach graczy takie coś się zdarzało wielu graczom. Odczuwalne jest to, tym bardziej, że rozgrywka toczy się w niespiesznym tempie. Ja także zaglądam w każdy kąt i przez to jeszcze mnie opuściłem domostwa a mapa pokazuje, że jest wiele do zwiedzenia wokół. Ponadto mamy z początku trochę informacji do zapamiętania, jeśli chodzi o robienie i wywoływanie zdjęć, które związane są z fabułą. Fajne, ale progres jest powolny. Interesujący, ale powolny. Zobaczę jak będzie dalej.
POSTAL Brain Damaged (1h, w trakcie) – Mając na tapecie niespieszną Marthę, odpaliłem coś dynamicznego. FPS w starym stylu. Kolorowo, dynamicznie, krwawo, z wieloma smaczkami. Na razie mam za sobą pierwszą mapę, która chciałem wymaksować, ale nie znalazłem wszystkich plakatów i sekretów, więc jeszcze w niej spędzę trochę czasu (z poradnikiem jak trzeba będzie). Ogólnie gra się dobrze, ale nie wiedziałem, że angielski głos Kolesia był tak kiepski. W poprzednich odsłonach grałem z polskim dubbingiem i głos pana Grębskiego bije o kilka długości oryginalnego aktora. Gość to totalne drewno. Już dawno nie słyszałem tak bezpłciowego czytania z kartki. Już Nawrocki by tu lepiej wypadł.
Green Hell (8h, w trakcie) – z tym tytułem ostatnio spędzam najwięcej czasu. Gram sobie spokojnie, odkrywam mechaniki, możliwości itp. Gram na razie tryb fabularny baaardzo powoli pchając fabułę do przodu. Skupiam się bardziej na przetrwaniu. Ono byłoby fajne, gdyby nie kilka głupot rzutujących na całość rozgrywki. Gdybym jadł tyle co bohater, to by mi się nie chciało wstać z łóżka. Co chwilę muszę go karmić, bo nie przetrwa doby o kotlecie z pekari i kilku bananach. O wodzie nie wspominając. Z samych zwierzątek odzyskujemy niewiele mięsa, co też jest głupie. Twórcy chcieli pójść w kierunku wiarygodności, ale jednak przesadzili z kilkoma opcjami. Zamiast skupić się na eksploracji i rozbudowaniu obozu bardziej musze patrzeć na to, aby bohater nie chodził głodny. To nieco wkurza, bo po przebrnięciu niewielkiego obszaru dżungli nasza postać jest zaraz głodna.
Niemniej gra wciąga. Nie grałem w wiele survivali, ale nie dziwię się, dlaczego są tak popularne.
Uruchomiłem też darmowe Lunacid: Tears of the Moon, ale po walce ze sterowaniem i odkrywaniu klawiszologii i późniejszej śmierci nie miałem ochoty na głębsze zapoznawanie się z tym tytułem. Ma fajny klimacik, ale totalnie oldskulowe mechaniki na razie mnie nie zachęciły. Ale na pewno jeszcze do gry powrócę, tylko przygotuję się lepiej drukując sobie instrukcję.
The Mute House (7h, skończone) – dobry klasyczny survival horror, ewidentnie inspirowany pierwszym Resident Evil. Wszystko jest tutaj zrobione poprawnie. Kamery, oprawa audiowizualna, sterowanie i wiele innych rzeczy. O grze napisałem więcej tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/the-mute-house/komentarze/z36bfe
Flooded (11h, skończone) – RTS, w którym rozbudowujemy bazę i ulepszamy jednostki mając na uwadze, że poziom wód co jakiś czas się podnosi zatapiając pola graniczące z wodą. Niezła gra, której kampanię ukończyłem, ale niestety już nie znalazłem czasu, aby ukończyć grę poszczególnymi przywódcami. Więcej o grze pisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/flooded/komentarze/z7659c
Escape from Naraka (3h, skończone) – dla mnie średniak. Platformówka akcji FPP – pod linkiem opisane wrażenia z gry: https://www.gry-online.pl/gry/escape-from-naraka/komentarze/z55f7c
Hidden Through Time (8h, skończone – zdobyte wszystkie osiągnięcia) – odnajdywanie określonych obiektów w sympatycznej oprawie w różnych epokach (ale też z elementami fantastycznymi). Zabawa dla całej rodziny. W przeciwieństwie do wielu gier tego typu tutaj nie ma podpowiedzi, jest edytor i możliwość stworzenia własnej mapy i jej opublikowania. Ponadto jest setki map online, co wydłuża z grą zabawę. Więcej tutaj: https://www.gry-online.pl/gry/hidden-through-time/komentarze/zf5a5d?N=1
Dice & Fold (10h, dla mnie skończone) – Nieskomplikowana karcianka oparta o rzut kośćmi. Po prostu: Wybieramy kartę jednego bohatera, który ma określone punkty zdrowia i specjalna umiejętność, której możemy użyć jeśli wyrzucimy kością konkretna liczbę oczek lub ich wymaganą sumę. Potem zaczynamy naszą „wędrówkę” – z talii kart komputer rozkłada karty z przeciwnikami. Od jednego do pięciu. Każdy ma punkty ataku, których liczba zabierze nam punkty życia oraz informacje o potrzebnej liczbie oczek, które musimy wyrzucić kostką, aby danego wroga pokonać. Na karcie znajduje się obrazek z jedną lub max trzema kośćmi, które informują o konieczności wyrzucenia danych oczek. Jeśli mamy liczbę arabską np. 8 to musimy wyrzucić kośćmi identyczną lub większą sumę oczek. Jeśli mamy obrazek przedstawiający kościane „oczka”, to musimy wyrzucić kością identyczną liczbę oczek. Prosta matematyka. Urozmaiceniem są niekiedy dodatkowe zdolności przeciwników. Na przykład pod koniec tury zwiększają zadawane obrażenia, gdy zostaną pokonani na ich miejscu pojawia się kolejna karta wroga albo blokują nasze specjalne umiejętności. Nie jest jednak tego dużo.
Na swojej drodze napotkamy też karty postaci, które możemy dołączyć do naszego protagonisty. Są przydatne pod kątem swoich specjalnych umiejętności oraz tego, że niekiedy wrogowie atakują właśnie ich, odciążając naszego bohatera. Oczywiście, aby skorzystać z umiejętności musimy wyrzucić wymagane oczka lub ich sumę. Niestety nie jest ich wielu. Grając wybierałem głównie chłopkę, która zwiększała moje monety, mnicha, który obniżał atak przeciwników oraz uzdrowicielkę, która przywracała 3 punkty życia sobie i naszemu wybrańcowi. Reszta nie była jakoś potrzebna. Dołączyć możemy jednego towarzysza. Gdy jakiś zginie, na jego miejsce za jakiś czas możemy dobrać innego. Podczas możliwości wyboru towarzysza możemy też zdecydować się na pozostawienia aktualnego. Taka decyzja zwiększa jego punkty życia.
Oprócz bohaterów natrafimy też na karty przedmiotów, które możemy kupić co jakiś czas. Przedmioty wpływają na nas lub towarzysza. Mogą zwiększać nasze życie, podmieniać kolory kości, zwiększać wypadanie monet z wrogów, zwiększać liczbę kości itd. Opcji jest wiele. Przedmioty w „sklepie” pojawiają się losowo. Kupujemy za złote monety. W grze występują też srebrne, które przeważnie zdobywamy z pokonanych wrogów lub w inny sposób dzięki przedmiotom. 10 srebrnych monet daje nam jedną złotą. Ogólnie warto kupować przedmioty. Podczas wielu potyczek na pewno będziemy mieć swoje ulubione.
Kości mają swoje określone barwy. Białe są standardowe, czerwonymi możemy zwiększać życie swoje i towarzysza, pomarańczowymi obniżać punkty ataku wroga, z kolei niebieskie pełnia uniwersalna rolę na karcie bohatera i towarzysza. Jeśli wypadnie niebieska szóstka, to możemy ją położyć na białej jedynce – warunek zostanie wtedy zaliczony.
Rozgrywka jest prosta, na poziomie łatwym praktycznie przechodzimy z marszu każdą postacią. Schody zaczynają się na wyższych poziomach trudności. Ewidentnie da się odczuć, że RNG jest bardziej nieuczciwe w stosunku do gracza. Trudniej o wyrzucenie konkretnej liczby oczek. Nieraz było tak, że wróg zabiera mi np. 3 punkty życia, a żeby go pokonać muszę mieć 4 oczka – ani więcej, ani mniej. Rzucałem trzema kośćmi i upragniona „czwórka” wypadła dopiero za czwartym razem. W międzyczasie zabrał mi 9 punktów życia i już wiedziałem, że dalej będzie pod górkę, jeśli w najbliższym czasie nie pojawią się czerwone kości. Ogólnie jest za dużo losowości. Przy niskożywotnych kartach postaci jest to irytujące.
Strategii tutaj niewiele. Bardziej jest to prosta matematyka. Dungeon crawler to to nie jest. RPG tym bardziej nie. Talia jaką dysponujemy to zaledwie dwie karty, więc opis karty gry na Steam jest w kilku miejscach przesadzony. Największą wadą gry jest jej powtarzalność. Po kilku sesjach nic nas nie zaskoczy. Urozmaicenie wrogów i przedmiotów jest niewielkie. Wszystko opiera się głownie o rzut kośćmi. Do tego występują jeszcze błędy – u mnie nierzadko nie znikały karty pokonanych wrogów. Niby nie uczestniczyli potem w potyczkach, ale na kartę, która ją potem przysłaniała trudniej było nałożyć oczka kości na wymagane pole. Poza tym często u bossa Iluzjonisty karta nie odwracała się po wypełnieniu sumy jednego pola (z dwóch, ale wypełnienie jednego powodowało pokonanie wroga i odwrócenie jego karty) i trzeba było wypełnić kolejne. Raz przez to przegrałem. Minusem jest też polskie tłumaczenie żywcem wyjęte z translatora. W paru przypadkach nie było wiadomo, co dany przedmiot lub umiejętność robi, bo się nie dało zrozumieć tekstu. Trzeba było testować na żywca :)
„Dice & Fold” to w moim odczuciu średniak. Ogromnie powtarzalny, ale raz na jakiś czas można odpalić na kilkanaście minut na krótką sesję. Przy dłuższych posiedzeniach nuży. Gdy odblokujemy wszystkich bohaterów to zostaje już tylko próbowanie swoich sił (i zmierzenie się z nieuczciwym RNG) na wyższych poziomach lub w trybie nieskończoności. Ja jednak owej gry nie polecę, bo są zdecydowanie lepsze karcianki na rynku. Tą jedynie mógłbym polecić dzieciakom w wieku 6-12 lat.
Aarik and the Ruined Kingdom (2,5h, skończone) – Gra logiczna, która garściami czerpie z Monument Valley i łamigłówki bazują na zabawie perspektywą i obracaniem mapy tak, aby naszym bohaterem dotrzeć do świetlistego punktu. Niekiedy Aaarik dodaje coś od siebie, jak roboty, którymi musimy pokierować tak, aby nie były na naszej drodze lub nacisnęły wymagany przycisk. Ogólnie mamy kilka krain do zwiedzania, w których zawsze pojawia się coś nowego - z czasem zaczniemy przenosić fragmenty mapy, obracać fragmentem miejscówki, czy bawić się cofaniem czasu. Wszystko to, aby dotrzeć do punktu wyjścia.
Łamigłówki nie są trudne. Większość jest banalnych, pojedyncze są o umiarkowanej trudności, przy których spędziłem te kilka minut dłużej. Ale tak miało być. Aarik, choć jest grą logiczną, ma relaksować, mamy z tą produkcją miło spędzić czas. Sama oprawa też jest sympatyczna dla oka i ucha. Proste, kolorowe low poly tekstury zrobione są ze smakiem. Może nie aż tak kunsztownie jak we wspomnianym Monument Valley, ale też nie są mdłe jak w takim The Almost Gone. W tle gra też odprężająca muzyka.
Fabuła jest oczywiście pretekstowa. Ot musimy odnaleźć matkę i uratować królestwo zbierając po drodze kolorowe kryształy, by te zastąpiły czarne, które spowodowały rozpad krainy. Ponadto mamy łatwe osiągnięcia, do zrobienia w 100%. Wystarczy być spostrzegawczym i na większości lokacji odnaleźć koronę (reszta osiągnięć wpada po drodze, jedynie po ukończeniu gry musimy odwiedzić ponownie ptaszarnię i kliknąć w kryształ pod klatką ze szkieletem ptaka). Ogólnie, gdybyśmy przegapili odnalezienie korony to potem jest możliwość wyboru rozdziału i danej lokacji.
Gra ma jednak jeden duży minus, który był dość irytujący. Aby wyjść z gry musiałem zminimalizować grę i zamknąć ją na pasku zadań. Czasami się z tym spotkałem, głównie w portach gier mobilnych, ale w przypadku Aarika premiera na PC była wcześniej niż na mobilki. A jest to tutaj o tyle irytujące, że gdy przegapimy odnalezienie korony trzy razy, to musimy uruchamiać grę trzykrotnie. Nie ma cofnięcia się do menu. W głównym menu mamy możliwość wyboru rozdziału i mapy, ale powrotu do menu już nie ma, więc trzeba grę zminimalizować do paska zadań, zamknąć, uruchomić ponownie, wybrać w menu odpowiedni rozdział, znaleźć koronę, zminimalizować grę, zamknąć i uruchomić ponownie. Grałem używając myszki i klawiatury. Może na padzie jest odpowiedni przycisk do cofnięcia się do menu. Na klawiaturze nie znalazłem, jak i w opcjach nie ma takowego zasugerowanego. Niestety. Z innych pomniejszych minusów to maszynowe, kiepskie tłumaczenie na język polski i to, że gra jednak jest krótka (na ok. 2h). Chciałoby się więcej. W razie czego na telefony można kupić zdecydowanie taniej niż na Steam.
Last Threshold (1,5h, skończone) - Rzadko gram w powieści wizualne, bo najczęściej są w stylistyce anime i te, na które trafiałem nie przyciągały tematyką (poza twórczością studia LCB i kilku pomniejszych) jak i wolę po prostu trzymać w łapie komiks lub książkę i je czytać. Last Threshold przyciągnął fabułą, która w krótkim opisie zapowiadały ciekawą historię. Jak wyszło w ogólnym rozrachunku?
Wcielamy się w Wiktora Staszewskiego, który wyrusza na wyprawę do zaśnieżonej Syberii. Celem misji jest tajemnicza świątynia, którą opisywał zmarły ojciec Wiktora, były zesłaniec. Testy bomby atomowej Tzar spowodowały, że świątynia wyłoniła się spod grubej śnieżnej pokrywy, więc Wiktor wraz z przyjacielem ojca i kilkoma innymi towarzyszami udali się na miejsce będące ziemiami Czukczów. Wkrótce trafiają do świątyni a w niej zaczynaj się dziać dziwne rzeczy.
Ogólnie zarys był ciekawy. Lovecraft, Syberia, Czukczowie i ich wierzenia, polski zesłaniec i jego syn – to wszystko fajnie się zazębiło. Szkoda tylko, że ta powieść wizualna jest krótka i kończy się dość szybko. W sumie do pierwszej nocy w świątyni było ciekawie. Potem następuje szybkie zakończenie. Zabrakło mi tutaj budowania napięcia podczas eksploracji świątyni. Można było to bardziej rozbudować, szczególnie, że motyw z fotografem był intrygujący i nie został rozbudowany a wręcz zignorowany przy zakończeniu. Relacje między bohaterami zostały też potraktowane nieco po macoszemu. Z drugiej strony nie ma zbyt wiele urozmaiconych plansz z rysunkami, więc pewnie przyśpieszono fabułę, aby „gracz” nie gapił się w jednostajny rysunek przez wiele minut. W trakcie postępów fabularnych dokonamy dwóch kluczowych wyborów (pod koniec historii), które zaważą na zakończeniu. Tych jest trzy. Jeśli ktoś chciałby poznać wszystkie, to twórcy ostatni zapis rozgrywki dali przed ważnymi wyborami – więc duży plus za to. Z drugiej strony jedno zakończenie jest rozbudowaniem innego. Jedno przejście to około godziny czasu, poznanie trzech zakończeń to jakieś półtorej godziny.
Co do oprawy ma swój urok. Aczkolwiek niektóre rysunki były wykonane lepiej, natomiast część nieco niedbale, jakby w pośpiechu. Można było bardziej popracować nad wnętrzami świątyni. Mogły być też bardziej szczegółowe. Niemniej nie są złe. Nie jest to AI, paleta barw jest fajna, współgra to z tekstem. Oprawa dźwiękowa była uboga, ale muzyka dobrze dopełniała historię.
Gameplayu tutaj praktycznie nie ma, bo tylko czytamy, kluczowe dwa wybory są pod koniec, zagadek nie było. Ja ktoś lubi tego typu ograniczone powieści wizualne i Lovecrafta to może na promocji kupić i zapoznać się z ów tytułem. Dla mnie to produkcja na takie 5/10, ale wstrzeliło się w tematykę, którą lubię.
(...) i będziesz mnie osądzał przez pryzmat "ułomnej" rodziny, bo moja matka/babka/ciotka/szwagierka coś tam powiedziały albo zrobiły
Za to nie przeszkadza tobie ocenianie przez pryzmat wypowiedzi twojej rodziny stwierdzanie, że: ja już dziś zdążyłam usłyszeć "oby nie jakiś czorny z afryki!" - to też pięknie pokazuje, jakim braterstwem i miłością bliźniego charakteryzują się polscy katolicy. ;) i Naturalna koleja rzeczy bedzie papiez czarnoskory
Ale to wtedy 90% katolików w Polsce zmieni wyznanie ;) i tam jeszcze parę rzeczy przytoczonych przez ciebie a zasłyszanych w twoim środowisku.
W moim mniemaniu, przedstawiam tutaj samą siebie i za siebie jestem odpowiedzialna
Nie do końca, bo przytaczasz zasłyszane opinie, na podstawie których oceniasz innych.
Tymczasem ty mi wjeżdżasz na pełnej *urwie sugerując, że "pewnie też taka jesteś" i robiąc ze mnie patusiarę
Gdybym wjechał na pełnej *urwie, to by nie było czego zbierać. Poszlochałabyś i kupiłabyś sobie jakieś wino i stworzyła watek jak to kiedyś było, jak to starsi użytkownicy byli super a młodzi to multikonciarze z problemami i coś tam pewnie jeszcze.
Nie męcz się, Drenz, nie przegadasz mnie w tej kwestii. Zrobiłeś mi kolejny podjazd i nie ukrywaj, to było celowe, chciałeś, żeby mi w pięty poszło
Myślałem, że w kopyta. Ale serio w pierwszym poście napisałem to w kontekście, który niby wychwyciłaś, ale jednak nie do końca. A skoro i tak ci nie przegadam, to nie będę tracił na to czasu i to ostatni mój offtopowy post w tym temacie. Niech będzie, że celowo ci pojechałem.
A jest szansa, że takie tytuły znajda się w encyklopedii?:
https://store.steampowered.com/app/2452820/Skogdal
https://store.steampowered.com/app/1859620/BRUTAL_JOHN/
https://store.steampowered.com/app/3096230/DOGENSTEIN/
https://store.steampowered.com/app/2697000/Windstorm_The_Legend_of_Khiimori/
https://store.steampowered.com/app/3603520/Final_Passage/
https://store.steampowered.com/app/3061970/Hydra__Poseidons_conspiracy
Pozdrawiam
Jak piszesz, że ktoś tam z rodziny uważa to i tamto, że słyszałaś ostatnio to i owo, a są to jakieś negatywne rzeczy (w tym rasistowskie), które potem rzutują na twoją ocenę całości, to się nie dziw, że nazywam to patologią. I to nie był jakiś pierwszy raz, bo czytając twoje teksty nieraz miałem w głowie "WTF?". Fakt, mogłem sobie darować napisanie, ale potem stwierdziłem, że tym razem nie. Nie będzie nadstawiania drugiego policzka.
Kurcze dzisiaj naprawdę przy tym maszynowym tłumaczeniu przecież napisy to nie problem, ja bym nawet przełknął te kiespsko zrobione.
A ja nie. Kiepskie tłumaczenie psuje odbiór gry. Grałem z kilkoma grami, które były kiepsko spolszczone, do paru poprawiłem później tłumaczenie. Z maszynowymi jest różnie - jedne wypadały lepiej, inne znacznie gorzej - zależy od złożoności tekstu. Jednak, gdy jest kiepskie tłumaczenie to przełączam na angielski. Nawet jak czegoś do końca nie zrozumiem, to podeprę się słownikiem (i na przyszłość będę już wiedział).
(...) popierał aborcje (...)
Papież Franciszek nie popierał aborcji.
Do drugiego akapitu "bo ja się nie spotkałem" - a ja się spotkałam, i co teraz? Twoja prawda jest twojsza niż mojsza?
O, brawo. Zrozumiałaś sens wypowiedzi. Szkoda, że tylko do drugiego akapitu a nie pierwszego. Bowiem pierwszego też to dotyczy. Ale już ci wyjaśniam - piszesz coś na temat szerokiej grupy, ja napisałem podobnie, ale zawęziłem znacznie tę grupę. I wtedy to już atak personalny, ubliżanie a pierwsze nie. A efekty były te same.
Widzisz, lepiej czasami wygarnąć coś wprost niż za plecami, czy pokątnie bądź w stylu hipokryty jak wspomniany przez ciebie Kwisatz.
Jednak faktycznie walking sim Necrophosis wyjdzie w kwietniu. Twórca niedawno wypuścił trailer uzupełniony o nowe miejsca i sceny.
https://www.youtube.com/watch?v=UIwberpkJ0Q
W ogóle tegoroczny kwiecień przyniósł i jeszcze przyniesie wiele świetnych produkcji.
W sumie to trudno o tego typu gry z realistycznym odwzorowaniem broni, w których brałoby się pod uwagę odrzut od strzelby itp. W niszowych grach to już niemal w ogóle. Bardzo często wrogowie to tylko gąbki na pociski, w które należy oddać odpowiednia ilość strzałów. Z nadchodzących ma to być ponoć w grach ILL i Negative Atmosphere.
W Dungeon crawlerze Tower of Mask w walce faktycznie było czuć broń. Przy cięższej broni dwuręcznej zamach był wolniejszy, ale szybciej rozwalał tarcze, przy włóczni odczuwało się zasięg i celne uderzenia. Ogólnie walka fajnie jest tam rozwiązana. Wrogowie mają czułe punkty, w które uderzając na chwilę oszołomimy wroga. W Death in the Water 2 wrogowie są "odrzucani" gdy trafiamy w nich pistoletem-harpunem. I ogólnie rekiny, czy syreny reagują na trafienia. Grając też w The Mute House to używając strzelby wrogów trochę spowalnialiśmy, albo na strzała ich likwidowaliśmy (tych pomniejszych). W sumie nawet nie sprawdziłem, czy pistoletem (z laserowym celownikiem) możemy trafiając w nogi uziemić zombiaka, ale pewnie to nie działało (strzał w głowę zabijał od razu).
Gdyby wyborcy Trzaskowskiego potrafili myśleć, to by nie miał wyborców.
A gdy ktoś pisze, że Gothic to drewno, to niech posłucha Nawrockiego xD. To jest niebywałe, że tak nijacy, obłudni kandydaci są top 2 w sondażach i walka w II turze będzie się toczyła między tymi cyrkowcami.
Wiele świetnych gier. Szkoda, że aż tyle nie ma się czasu, by ograć te najbardziej interesujące gry ;/
Zgłosiłem niedawno przez wyszukiwarkę REPOSE i już dodane do bazy :) I o dacie Necrophosis się dowiedziałem, bo twórca nie zamieścił nawet newsa informującego o tym, co trochę jest pesymistycznym prognostykiem co do gry...
A mi się nie spodobał za bardzo. Za mało nowych gier pokazali. Większość znałem lub kojarzyłem. Jedynie Duskfade i IKUMA oraz ewentualnie Frostrail mnie zaciekawiły. To w ostatnich dniach na Steamie znalazłem ostatnio dodane tam ciekawsze tytuły...
Sympatyczna gra logiczna polegająca na odnajdywaniu określonych obiektów na mapie. Tytuł sugeruje, że szukać będziemy w różnych epokach, ale to nie ma za wiele wspólnego z historią, tylko jest luźnym podejściem do tematu. Nawet fantastycznym. Edycja podstawowa gry zawiera kilka okresów (prehistoria, średniowiecze, Egipt, czy Dziki Zachód), resztę należy już sobie dokupić jako DLC (Np. Wikingów, Azteków, czy starożytny Rzym). To da nam dostęp do kolejnych map, na których będziemy szukać obiektów a także odblokuje nam w edytorze kolejne rzeczy, które możemy dodawać na własnoręcznych mapach. Tak, gra ma edytor i możemy dzielić się swoją twórczością z innymi graczami. Ci mogą je ocenić pozytywnie lub negatywnie, o ile ktoś ją wybierze do zagrania. Sami też możemy zagrywać się w dzieła innych graczy, dzięki czemu możemy spędzić w grze mnóstwo czasu po ograniu „trybu fabularnego”. Rzecz praktycznie niespotykana w grach tego typu, więc duży plus za tego typu możliwości.
Grafiki są proste, kolorowe, czytelne, miłe dla oka. Dźwięki fajne (synkowi, z którym w ów tytuł grałem, bardzo podobało się mruczenie mnichów ;) ciągle w nich klikał, gdy byli na mapie. Muzyczka w tle nie irytuje. Technicznie śmiga bez problemów. Zdecydowanie warto.
Dzisiaj jest pokaz Triple I Interactive. Pokażą nowe gameplaye, ujawnią kilka dat premier i nowe tytuły. Na pewno każdy wyhaczy coś ciekawego dla siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=rnNhA7vLgZ0
Po kilku latach przerwy skończyłem oglądać The Walking Dead. Pierwsze sezony oglądałem na bieżąco. Czekałem na poniedziałek, by wieczorkiem odpalić premierowy odcinek. Przy 5 sezonie zapał już minął. Pamiętam jak po pierwszych świetnych odcinkach reszta to już były popłuczyny i przerwałem oglądanie, potem powrót, by nadrobić sezony, zmęczenie materiału i kilkuletnia przerwa i tak w kółko, aż niedawno obejrzałem ostatni sezon, który ostatecznie okazał się całkiem niezły. Po ostatnim odcinku poczułem się staro ;)
Serial miał swoje lepsze i gorsze chwile, ale stał się kultowy i pewnie serie poboczne jeszcze przez jakiś czas będą drylować z kasy aż większość fanów odpłynie. W ogóle to lipa, że oficjalnie serie poboczne nie są nigdzie dostępne, bo jednak ten z Neganem bym sobie obejrzał.
Zdecydowanie trzeba nam więcej takich gier, zrobionych za mniejsze pieniądze ale choć trochę oryginalnych i z pomysłem na siebie.
Takich gier wychodzi dużo. Tylko o większości nie piszą popularne media.
Przecież to nie multi, że liczba graczy o czymkolwiek ma tu decydować. Nie zagrasz w grę, bo mało osób w nią gra na Steam... To jest zwyczajnie głupie.
Od 12 mają będzie darmowa. Ci, którzy grę zakupili w przeszłości, w ramach rekompensaty będą mogli grę zwrócić i odzyskać pieniądze.
Gracie teraz w jakieś RPGi (pytanie do tych, którzy poza kolegami wyżej nie zamieścili takiego info ;) )? Ja aktualnie nie mam na tapecie żadnego, bo ogrywam inne gatunki, ale w najbliższych dniach wychodzi samodzielna i darmowa przygoda w świecie Lunacid - Tears of the Moon, w którą na pewno zagram. https://store.steampowered.com/app/3506110/Lunacid__Tears_of_the_Moon
Poza tym w najbliższych dniach wychodzi kilka RPGów lub jego hybryd:
https://store.steampowered.com/app/2566340/Gedonia_2
https://store.steampowered.com/app/2856600/Augmented_Empire
https://store.steampowered.com/app/2679660/Travelers_Refrain
https://store.steampowered.com/app/1823390/Escape_The_Mad_Empire/
https://store.steampowered.com/app/2414270/Sunderfolk
https://store.steampowered.com/app/3049990/Phantom_Brave_The_Lost_Hero
https://store.steampowered.com/app/2472010/Eydigard
Pewnie większość "czeka" na:
https://store.steampowered.com/app/1903340/Clair_Obscur_Expedition_33/
Co do Undecrroft to studio aktualnie tworzy dungeon crawlera Underkeep, który na materiałach prezentuje się całkiem fajnie. https://store.steampowered.com/app/2411200/Underkeep/
W razie czego w opisie The Mute House jest błąd - bohaterka nie dysponuje bronią białą. Mamy do dyspozycji wyłącznie pistolet, potem strzelbę a także butelki, które po rozbiciu uwalniają opary zabijające wszystkie zombie/potwory w pobliżu. Nie ma nawet uderzenia czy kopnięcia.
Cenę też można edytować.
Pozdrawiam
Nie jest to rewelacyjny ani słaby czy przeciętny tytuł, ale solidny, dobry survival horror. Mocno inspirowany pierwszym Resident Evil.
Ostatnimi czasy wyszło trochę tego typu gier, które inspirowały się lub wręcz w jakimś stopniu kopiowały pomysły z pierwszego Residenta. Zmieniano przy okazji perspektywę kamery, dodawano coś od siebie, fabularnie nie były oczywiście kopią, ale wszystko kręciło się wokół rezydencji opanowanej przez siły zła. Niektóre w pikselowej grafice, inne stylizowane na czasy pierwszych PlayStation lub grafikę z przełomu tego i poprzedniego wieku. "The Mute House" nie wymyśla koła na nowo. To dobra gra, która dostarcza zabawy na kilka godzin.
Wcielamy się w policjantkę, która próbuje odnaleźć swoją zaginioną siostrę (pierwsze minuty gramy właśnie zaginioną dziewczyną). Ślad urwał się w opuszczonej rezydencji, która jednak nie jest tak opustoszała jakby się wydawało. Policjantka eksploruje pomieszczenia, odkrywając krok po kroku historię tego miejsca oraz uzyskując dostęp do kolejnych miejsc, eliminując po drodze nieumarłych i inne humanoidalne efekty eksperymentów. Zmierzymy się także z paroma bossami.
Po drodze zbieramy klucze bądź inne rzeczy, które otworzą nam zablokowane wcześniej drzwi i przejścia, odkryjemy kilka sekretów, pozbieramy też trochę amunicji, do pistoletu lub strzelby, której tutaj nie jest wiele, ale skutecznie pozwala się rozprawić z przeciwnikami. Pistolet wyposażony jest w laserowy celownik, co nieraz pozwoli oddać nam celny strzał, dzięki, któremu zaoszczędzimy amunicję na później. Strzelba już takiego bajeru nie ma, ale automatycznie ustawia się w kierunku przeciwnika (ale musimy być w jego kierunku choć trochę obróceni) i wystarczy jeden strzał, aby odesłać nieumarłych już definitywnie w zaświaty a przy innych przeciwnikach zadaje większe obrażenia, co pozwala na szybsze wykończenie wroga i przede wszystkim bossów.
Niestety ekwipunek nie jest obszerny. Dlatego z początku musimy uważnie dobierać do niego przedmioty. Dopiero gdzieś w połowie gry możemy znaleźć plecak powiększający ekwipunek o dwa sloty. W innym wypadku przedmioty możemy zostawić w szafkach, które są w pokojach z niebieską lampą, gdzie możemy zapisać postępy gry. Zarządzanie ekwipunkiem nie jest jednak zrobione poprawnie. Niepotrzebnych przedmiotów nie możemy wyrzucić ot tak na ziemię. Jedynie kombinowanie z magazynkami i przeładowaniem może zwolnić nam slot – otóż przeładowując magazynek wymieniamy go w całości a nie zgodnie z liczba naboi. Upada on na ziemię, więc wtedy przeładujemy pistolet magazynkiem z ekwipunku, zwalnia się slot i możemy podnieść interesujący nas przedmiot, ale już możemy nie mieć miejsca na leżący magazynek, więc zostawiamy go na podłodze, ale po wyjściu z pomieszczenia i powrocie do niego, tego magazynku już nie będzie, więc trzeba ostrożnie dobierać sobie przedmioty i korzystać z wspomnianych szafek. Znajdziemy też jeden przedmiot, który w sumie do niczego konkretnego się nie przyda, ale irytująco będzie przeszkadzał naszej bohaterce, więc bez bólu można go zostawić w szafce.
Oprócz walki (albo unikania przeciwników, którzy są czuli na światło i hałas) przyjdzie nam też rozwiązać kilka łamigłówek – nie powinny sprawić problemów. Jedynie na cmentarzu można trochę dłużej spędzić czasu domyślając się o jaką kartę postaci chodzi wg inskrypcji na nagrobkach. Natrafimy też na kilka tablic z paroma znakami – warto zrobić sobie zdjęcie telefonem tych obrazów – usprawni to późniejsze zastosowanie ich w rzeczywistości.
„The Mute House” prezentuje rozgrywkę w staroszkolnym układzie ze statycznymi kamerami. Spokojnie gra się na klawiaturze + mysz i padzie. Czasami może irytować to, że podczas walki cofniemy się i kamera się zmieni i wtedy musimy szybko zareagować, aby się obrócić postacią. . Gra nie posiada mapy, ale spokojnie można się bez niej obejść. Produkcja nie jest rozbudowana a posiadłość nie jest obszerna.
Technicznie jest OK, błędów gra nie posiada, ale minusem jest niedopracowana głośność. Strzały z broni są ustawione mega głośno, w porównaniu z innymi dźwiękami. Również wczytywanie się pomieszczeń mogłoby nastąpić kilka sekund szybciej. Graficznie jest w porządku, animacje są przyzwoite, muzyka, choć jest jej niewiele, jest bardzo dobra. Podobnie voice acting. Pełna cena adekwatna do długości rozgrywki i jakości produkcji. Jeśli ktoś lubi tego typu survival horrory, to powinien zagrać w „The Mute House” – to solidna gra w gatunku.
Opactwo to jedna z najbardziej klimatycznych miejscówek w grach w ogóle. Sama gra była mega klimatyczna. Jako FPS wypadała znacznie lepiej niż survival horror. Szkoda, że nawet teraz trudno o podobną produkcję. Chyba najbliżej było Nightmare of Decay ze swoimi kultystami, ale tylko fragmentami.
Dla mnie kwiecień to przede wszystkim ogrywanie ostatnich zakupów, ale na pewno zagram w Lunacid: Tears of the Moon i Necrophosis jeśli wyjdzie faktycznie w kwietniu. Poza tym z wczesnego dostępu wychodzi Wizordum, które kupiłem jakiś czas temu. Jeszcze zastanawiam się nad Repose, Mother Hub, Stygian: Outer Gods, White Knuckle, czy Screaming Savage Blood Death, ale to już będzie zależało od tego, ile sobie zażyczą twórcy i od pierwszych opinii graczy.
Takie do pracy:
Przede wszystkim z Myst III: Exile
https://www.youtube.com/watch?v=6JvuWO9V3zQ
Quern - Wieczne Myśli
https://www.youtube.com/watch?v=2Rqn1V-Dkc0
Lost Eden
https://www.youtube.com/watch?v=aNOuLbk05vY
https://stphanepicq.bandcamp.com/album/lost-eden-2024-lp
Revenant
https://www.youtube.com/watch?v=RKNJg6AkCnY&list=PL17453FF383FC4A14
The Way
https://www.youtube.com/watch?v=6Voa2HEe97g
https://panutalus.bandcamp.com/album/the-way-game-soundtrack
Technobabylon
https://www.youtube.com/watch?v=Dmmk46Todk4
Dread Delusion
https://www.youtube.com/watch?v=iQmmBQmVqxk&list=PLGXzM19WZuRlVEs3mCqGTvrPvjFE1VmL2
Pierwszoosobowa platformówka, która zabiera nas do fantastycznego świata, w którym napotkamy istoty z indochińskich mitów, jak i nieraz wystrój danej lokacji odnosi się do tamtejszych kultur. Jednak to tylko ciekawostka i tło. Trzonem rozgrywki jest skakanie po platformach unikając przy tym potworów, opcjonalne zbieranie kryształów i jak najszybsze dotarcie do wyjścia. Im prędzej to zrobimy zbierając jak najwięcej kryształów tym wyższa dostaniemy ocenę i zajmiemy lepszą pozycję w tabeli z wynikami graczy. A łatwo nie jest.
Biegając (w sumie jest to trucht, nie ma tutaj dynamiki) i skacząc po skalnych czy drewnianych półkach, bądź lewitujących skałach nieraz zmuszeni będziemy do wykorzystania swoich mocy, które zyskamy podczas gry. Pierwszą z nich jest pocisk mrozu, którą możemy rzucić na przeciwnika, aby na półtorej sekundy go spowolnić albo na ruchome przeszkody. Drugie to dash, czyli taki przeskok do przodu. Trzecia moc pozwoli nam na chwilę spowolnić biegnący wokół czas. Wszystkie są użyteczne i często będziemy z nich korzystać, choć spowolnieniem czasu długo się nie nacieszymy, bo zyskamy je pod koniec gry.
Poza pokonywaniem platform, unikając upadku w przepaść, przyjdzie nam pokonywanie różnych pułapek jak wirujące kolce, ruchome podłogi, toczące się kule, ruchome platformy z kolcami i kilak innych. Oprócz tego na swej drodzy natrafimy na potwory, których przede wszystkim musimy unikać nie tracąc przy tym życia. Przeważnie będziemy na nich używać lodowego pocisku, aby ich spowolnić. Dotyczy to przynajmniej pierwszych napotkanych wrogów. Trudniej już będzie z kamiennymi gorylami, które poruszają się tylko wtedy, gdy na nich nie patrzymy. A poruszają się bardzo szybko. Odwrócony wzrok na sekundę może sprawić, że zginiemy. Jednak najbardziej irytującym wrogiem była pewna wojownicza kobieta, atakująca w postaci otaczającej ją sfery, która po sekundzie wybuchała. Niekiedy wrogowie występowali w grupach, co utrudniało przedostanie się dalej.
Podczas rozgrywki będziemy ginąć dość często. W sumie nieraz nie mamy po prostu szans i giniemy, bo twórcy umieścili stwora gdzieś za rogiem albo nie obejmujemy wzrokiem przy pierwszym podejściu całości lokacji i może coś nas zaskoczyć. Sporadycznie można też zgubić drogę, ale na szczęście kluczowe przejścia sugerują rzucone pochodnie. Po prostu uczymy się danego poziomu na pamięć, jeśli zależy nam na czasie. Ja tylko chciałem ukończyć grę, więc nie zbierałem wszystkich kryształów i artefaktów a i tak gra dała mi w kilku miejscach popalić. Irytujące niekiedy było to, że platformy nie były do końca wymierzone i nierzadko je przeskakiwałem. To akurat nie powinno mieć miejsca w grze, która wymaga płynności i zaplanowania każdego ruchu podczas przejścia na jak najlepszy czas.
Grafika jest taka sobie. Optymalizacja niedopracowana. Tekstury zawsze ładowały się kilka sekund po wczytaniu ostatniego autozapisu, czy rozpoczęciu nowego rozdziału. Poruszanie się też nie było jakieś płynne. Trochę się jednak zmuszałem do gry. Nie dostarczała mi zabawy jak chociażby Downward, Crystal Call, czy The Free Ones. Dla mnie średniak.
Kolejność nie ma znaczenia
1. SOMA
2. Dishonored 2
3. Balrum
4. Quern: Wieczne myśli
5. Titanfall 2
6. Northern Journey
7. Kroniki Myrtany: Archolos
8. Bramble: The Mountain King
9. Stay Out of the House
10. Turbo Overkill
Podbijam post 84 (jest screen), bo nie zrobiono nic w tym temacie.
Multikonciarz:
https://www.gry-online.pl/users/#/sorsha/zccccb1
https://www.gry-online.pl/user-gry.asp?ID=839986#3
https://www.gry-online.pl/user-gry.asp?ID=211911#3
https://www.gry-online.pl/users/#/kroliczek/zab9a77
https://www.gry-online.pl/users/#/kominiarz1984/z2d6b1e
https://www.gry-online.pl/users/#/slawekj518/gry/z0114ba7
https://www.gry-online.pl/users/#/moebiustf/zff230d
Wszystkie te "osoby" mają prawie identyczne, powtarzające się gry w "ostatnio oglądanych" (i na tych samych platformach), co jest niemożliwe, przy różnych użytkownikach (poza tym wiadomo, że te ostatnio oglądane zazwyczaj są te same od długiego czasu. Na nowym koncie do czasu ostatnio oglądane miałem te same, co na starym koncie). Macie na pewno narzędzia, aby to sprawdzić z waszej strony. Tym bardziej, że jeszcze ten użytkownik https://www.gry-online.pl/users/#/mrjohhny/z0de5b ma też te same gry w ostatnio oglądanych. Wszystko wskazuje na to, że ta osoba generuje sztuczny ruch pod wiadomym tematem z audycją, aby też zgarniać te gry albo co najmniej "reklamować" audycję. Jeśli okazałoby się to prawdą, to byłoby to chore, ale nic mnie nie zdziwi. Inaczej jak wytłumaczyć można powtarzające się gry na tych profilach? (screen z 3 profili użytkowników).
Oczywiście tych profili może być znacznie więcej. Powyżej są tylko takie, które wyłapałem.
//Przyjrzę się temu dzisiaj dokładniej, mamy nowe narzędzia do tego więc idealnie się sprawdzą.
Smoczy
Chciałem zamieścić swoją opinię pod karta gry, ale nie da rady, bo wyskakuje komentarz: nie podałeś tytułu. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem (obrazek). Tym bardziej, że chwilę wcześniej bez problemu zamieściłem opinię pod inną grą.
RTS w minimalistycznej oprawie, w którym próbujemy przetrwać w świecie, którego poziom wód wzrasta, przez co musimy głownie optymalizować produkcję i ulepszać budynki z dala od brzegów niż zajmować coraz to nowe połacie terenu. Może dlatego w opisie mamy nazwę „odwrócony RTS”, choć w sumie poza centralizacją budynków cała reszta nie różni się od gier tego typu.
„Flooded” oferuje kampanię oraz tryb szybkiej gry i tryb fuzji, które odblokujemy dopiero w trakcie kampanii. Sam tryb fabularny jest takim rozbudowanym samouczkiem na wiele godzin. W trakcie poszczególnych rozdziałów poznajemy coraz to nowsze możliwości, nowe budynki, opcje, nowe tereny, do których inaczej musimy podejść z rozgrywką. W trakcie gry musimy osiągać wyznaczone cele oraz przechodzić do kolejnej ery „płacąc” odpowiednią ilością wymaganego produktu (np. woda, ołów, metal itd.). Tymi celami jest przede wszystkim wybudowanie pewnej liczby konkretnych budynków, rozwinięcie jakiejś technologii a z czasem nawet zniszczenie wrogich jednostek. Aby nie było łatwo każde kolejne mapy mają utrudnienia w postaci mniejszej wyspy, twardego podłoża (wtedy trzeba inaczej pozyskiwać wodę), warunków pogodowych, czy piratów. Co jakiś czas poziom wód podnosi się (co kilka minut w grze), dlatego istotne jest szybkie rozwijanie naszej wyspy i budynków. Tutaj nie zrobimy sobie kawy, by popijając ją obserwowalibyśmy, jak rosną nam cyferki poszczególnych zasobów. Trzeba mieć cały czas rękę na pulsie. Pomimo tego „Flooded” nie jest jakąś frustrująca zabawą na czas. Podczas kampanii nie przegrałem ani razu na poziomie normalnym.
Ogólnie kierujemy grupą ocalałych górników. Zaczynamy zawsze z główną kwaterą kopaczy, kilkoma budynkami mieszkalnymi, studnią i magazynem na wodę oraz kopalnią żelaza i jej magazynem. Z początku musimy takich budynków zbudować więcej, aby przejść do kolejnej ery (elektryczności), by odblokować możliwość tworzenia kolejnych budowli (np. paneli słonecznych, magazynów energii) a także wielu innych. Kolejna era to znowu kolejne budynki i odblokowanie możliwości ich ulepszenia. Możemy budować port, aby tworzyć statki zwiadowcze, które odsłaniają pytajniki na mapie (są to głównie miejsca z kuframi z określonymi zasobami), lub kontenerowce zbierające dane zasoby w pobliżu a także już jednostki bojowe. Drugi port z kolei pozwala nam handlować zasobami. Istotnym budynkiem jest laboratorium, w którym możemy rozwijać technologie, które zwiększają produkcję, obniżają koszty – po prostu ułatwiają nam rozgrywkę. Z racji ograniczonego miejsca na wyspach możemy na początku budować też tartak czy kamieniołom, który pozbywa się z wyspy drzew lub kamieni, tworząc w ten sposób puste miejsce, na którym możemy postawić ważny budynek. Jedną z ważniejszych budowli jest sztuczny ląd, który nieraz uratuje nasz budynek, do którego zbliża się woda. Każda budowla wymaga odpowiednich zasobów, zaś kopalnie wymagają też do pracy wody. Dopilnowanie tych trybików rozgrywki stanowi klucz do sukcesu.
Oprawa graficzna jest prosta. Z początku może się wydawać nieczytelna, ale z czasem, gdy już przyzwyczaimy się do niej, to nie będziemy mieć problemów z rozróżnieniem poszczególnych budowli. Interfejs też jest czytelny. Tryb fabularny to prosta historyjka, naiwna, ale sympatyczna. Technicznie śmiga bez zarzutu. Nie uświadczyłem żadnych błędów. Polskie napisy są też w porządku. Nie jest to jakiś żmudny RTS i stanowi fajną odskocznię od tych rozbudowanych strategii na wiele godzin.
„Flooded” to szybkie rozgrywki na jakieś pół godziny, godzinkę (w kampanii) a nawet zdecydowanie krócej, gdy ktoś jest obyty w gatunku. Mi gra podeszła, fajnie przy niej spędziłem czas, choć RTSy mam już raczej za sobą.
To też tu od kolegi masz dziewczynę prosto z gry. Pomoże ci z twoją urodzinową świecą.
To raczej standard w grach będących we wczesnym dostępie, że w pewnym momencie zapisane stany gry nie będą kompatybilne z aktualizacją. Jedynie gry podzielone na rozdziały i pomniejsze akty/mapy tego unikały, ale to przeważnie FPSy. Przy rozbudowanych grach jak ten Tainted Grail to było do przewidzenia, szczególnie przy dużych aktualizacjach.
Niczym się nie wyróżnia od tego typu gier. Ma wyjść w tym i przyszłym roku trochę tego typu oldskulowych survival horrorów. Pierwsze z brzegu:
https://store.steampowered.com/app/2173460/Echoes_of_the_Living/
https://store.steampowered.com/app/3299920/Liminal_Point/
https://store.steampowered.com/app/3316350/Flesh_Made_Fear/
https://store.steampowered.com/app/2266890/BECROWNED/
https://store.steampowered.com/app/2451040/Scarlet_Lake/
https://store.steampowered.com/app/2339330/The_Lacerator/
https://store.steampowered.com/app/2340130/Ground_Zero/
https://store.steampowered.com/app/1257030/Heartworm/
A niedawno też otrzymaliśmy:
https://store.steampowered.com/app/2219890/THE_MUTE_HOUSE/
https://store.steampowered.com/app/2855770/The_Fear_Business/
https://store.steampowered.com/app/2123640/Hollowbody/
https://store.steampowered.com/app/1996010/Crow_Country/
Ja lubię tego typu produkcje więc jak wyjdzie to zagram, o ile nie zepsują sterowania, bo widzę, że z tym i z kamerą czasami są u twórców problemy.
Tylko o to tu chodzi, że on na drugim koncie nie chce być Alexem, tylko udawać jeszcze kogoś innego (aby np. uniknąć usunięcia obu profili z powodu multikont) ;)
Mogłem wtedy zrobić screeny, ale mnie nie interesują te internetowe przepychanki kto z kim i dlaczego. Niemniej zauważyłem post przed i po edycji i dla mnie to jest jego drugie konto.
Pisze na forum jako ValiantThor.
W którymś wątku ktoś napisał coś o Alexie i ValiantThor odpowiedział, że "czego ode mnie wymagasz", czy coś w ten deseń - w każdym razie odpowiadał jakby był Alexem a po minucie edytował post zmieniając na "jego". Nie mogę teraz tego znaleźć.
Bzdurę napisał.
Wiele świetnych, dobrych gier single przepadło. Legend of Grimrock 2 jest chyba najlepszym przykładem. Ulepszono jedynkę pod każdym względem i była wysoko oceniana, ale nie zarobiła na twórców i by utrzymać ich studio ma powierzchni. Takich gier można wymienić wiele.
A do używania wyobraźni w grach najlepsze są te bez realistycznej grafiki ;)
Nie wiem dokładnie ale jak to wygląda na steam z refundem? Jeżeli twórcy przyznają że nie zrobią tego co obiecali to z miejsca powinny zostać im oddane pieniądze.
Niestety i przy wczesnym dostępie obowiązuje stała zasada - do dwóch tygodni od dnia zakupu jest zwrot jeśli nie przekroczyło się dwóch godzin gry. Nie sprawdzałem, czy ewentualnie przy EA jest inaczej. Niemniej przy wczesnym dostępie wg mnie ten okres zwrotu i liczba godzin w grze powinien być odpowiednio większy. Albo jakoś restrykcyjnie powinny być takie gry traktowane. A tak to sobie deweloperzy zmieniają opisy w niebieskiej tabelce na ich korzyść.
Dlaczego polskich? Większość współczesnych produkcji AAA nie powinno być kupowanych wcześniej, jak dwa lata po premierze...
Mowa jest o wczesnym dostępie. Jakoś najwięcej gier, które mam zakupione we wczesnym dostępie a nie zostały ukończone, było polskiej produkcji. Z obserwacji też widzę, że takich gier jest więcej. Przy innych krajach jakoś nie jest to aż tak widoczne.
Tylko to nie jest jakieś nowe cool super studio, które obiecuje gruszki na wierzbie, to są doświadczone typy co się odkleiły od People Can Fly i na rynku istnieją już od remake'u Painkillera
Racja, ale każdy ich start w EA był kiepski i tutaj już powinna się zapalić lampka ostrzegawcza. Fakt, że jakoś doprowadzili do przyzwoitego stanu te gry, ale przy ich najnowszej produkcji start z odbioru mieszanego, przy tym jakie mają doświadczenie nie powinien mieć miejsca. Po drugie nigdy nie warto dawać takiej kasy za wczesny dostęp. A jak już pojawiły się problemy w studiu, to jak ktoś może, to lepiej ten tytuł zwrócić i odzyskać pieniądze.
Wiadomo, Bansee dużo lepsze, ale z braku laku i Wojownik jest OK. Dla mnie pierwszy sezon wypadł najsłabiej z tych trzech. Drugi najlepszy. Trzeci o dziwo też był fajny. Pierwszy był taki sterylny i z początku dziwny, ale jak już się poznało bardziej bohaterów, to było już tylko lepiej.
Trzy sezony Wojownika za mną. Świetny serial. Kiedyś pominąłem, nadrobiłem teraz i już żałuję, że się skończył i za bardzo nie ma nic w tych klimatach z akcją osadzoną ponad wiek temu. Dobrze wykreowane postacie, nieźle zagrane, miłe dla oka sceny walk, w ogóle audiowizualnie sztos. Szkoda, że niektóre wątki potraktowano po łebkach i sezon 3 skończył się jak skończył. Ostatecznie serial super. Podobno Bracia Sun są bliskie Wojownikowi, ale ze współczesną akcją, więc sprawdzę.
Kolejne potwierdzenie tego, co kiedyś pisałem - nie warto kupować polskich gier we wczesnym dostępie, bo większość nie będzie ukończona. A przede wszystkim jak gra wychodzi w early access, ale ma na starcie małą liczbę graczy, mieszane oceny to lepiej nie wydawać na taką grę kasy lub ją zwrócić, jeśli nie przekroczyliśmy czasu 2h. Lepiej już poczekać aż będzie ukończona, o ile będzie.
Wczesny dostęp jest jedynie dobry, gdy gra jest tania i w opisie pisze, że z każdą większą aktualizacją cena ulegnie zwiększeniu. O ile też ma często dodawane nowe zawartości związane z rozwojem gry. W innym wypadku lepiej poczekać.
Z nadchodzących warto też mieć na oku:
https://store.steampowered.com/app/1645630/FEROCIOUS
https://store.steampowered.com/app/1460210/Compound_Fracture
https://store.steampowered.com/app/1761910/Athanasia
https://store.steampowered.com/app/2350270/Primal_Planet
Natomiast w przeszłości lubiłem Bermuda Syndrome, które miało fajny klimat i świetną muzykę. Poza tym pamiętam też jak u kolegi z klasy graliśmy w Dinotopię, ale nie bardzo wtedy ogarnialiśmy przygodówki XD (a był jeszcze Lost Eden). A tak to zazwyczaj grało się w platformowe bijatyki i strzelanki, w których też występowały dinozaury. A z teraźniejszych to mam na tapecie Zniw Adventure, czy Dino Trauma.
Dla wielu miłośników Thorgala w sumie mogłoby nie być albumów po tomie "Klatka". I faktycznie byłby fajnym zwieńczeniem serii. Potem jest już zauważalny spadek formy. Niektórzy zasugerowaliby, aby zakończyć na Strażniczce Kluczy. Zresztą sam zobaczysz, że od Piętna Wygnańców to już nie będzie to. Będą lepsze i gorsze albumy, ale więcej tych drugich. Ja poprzestałem na Tarczy Thora.
Z kolei warto przeczytać one shoty z serii Thorgal.Saga - one są już bardzo fajne ( choć ten o Shaiganie znowu słabszy).
To chyba pokłosie tego, że swego czasu Thorgal miał być powierzony rysownikowi z Polski, ale polskie komiksowo nie miało wtedy dobrych rysowników (chyba najbardziej brany był pod uwagę Kowalski). Jak i na pewno miał wpływ na to Wiedźmin od CDP, co sugerowało jakość polskich gier. Więc Rosińscy poszli tym tropem, tak aby chociaż cyfrowe uniwersum wyszło od polskich twórców.
A czemu musiałoby być to polskie studio? Thorgal jest popularny w całej Europie a najbardziej we Francji i Belgii. Asobo Studio by się nadało na przykład.
Od pewnego czasu coraz bardziej odczuwam, że polski gamedev to bajoro, w którym nowe studia powstają po to, aby wyciągnąć dotacje lub to zwyczajny scam. Jak widzę, że gra jest z Polski i np w Early Access to już nie kupuję, bo większość polskich gier nie zostaje ukończona i wisi latami we wczesnym dostępie. Tutaj Rosiński sam sobie jest winny, bo on i jego syn wyczuli kasę i teraz się przejechali.
Pisanie o dobru Thorgala to bajeczka. Gdyby tak było to skończyłby komiks wtedy, gdy Van Hamme. A jak wiadomo komiksy i serie poboczne są na przeciętnym i słabym poziomie. Jedynie Thorgal. Saga ( żegnaj Aaricio i Wendigo) było świetne.
Jest wiosenna "wyprzedaż" na Steam. Jest kilka ofert, nad którymi można się pochylić. Pierwsza to świetna przecena na Pathfinder: Wrath of the Righteous - Enhanced Edition (14.39 zł, albo w paczce z pierwszą odsłoną - 24.35 zł) https://store.steampowered.com/app/1184370/Pathfinder_Wrath_of_the_Righteous__Enhanced_Edition/
Monomyth - 55.99 zł (-20% plus w marcu cena bazowa została obniżona z 91.99 zł) https://store.steampowered.com/app/908360/Monomyth/
Tower of Mask -32.49 zł (taniej jeszcze nie było a warto) https://store.steampowered.com/app/2918410/Tower_of_Mask/
kilka innych:
https://store.steampowered.com/app/2518960/Wizardry_Proving_Grounds_of_the_Mad_Overlord
https://store.steampowered.com/app/1902850/Dreams_in_the_Witch_House
https://store.steampowered.com/app/629690/Vaporum
https://store.steampowered.com/app/3152330/Depths_of_Faveg
https://store.steampowered.com/app/1608450/Hellslave/
https://store.steampowered.com/app/1509080/Nox_Archaist/
https://store.steampowered.com/app/1845670/Islands_of_the_Caliph/
https://store.steampowered.com/app/2299900/Felvidek/
https://store.steampowered.com/app/2958790/Cyclopean_The_Great_Abyss/
https://store.steampowered.com/app/1478850/Vendir_Plague_of_Lies/
https://store.steampowered.com/app/1912750/Terra_Memoria/
https://store.steampowered.com/app/3330140/Burrow_Wing/
https://store.steampowered.com/app/1189290/The_Black_Grimoire_Cursebreaker/
https://store.steampowered.com/app/1585180/Drova__Forsaken_Kin/
https://store.steampowered.com/app/1841240/FOUNTAINS/
https://store.steampowered.com/app/1807090/Wantless__Solace_at_Worlds_End/
https://store.steampowered.com/app/2868270/Labyrinth_The_Wizards_Cat/
https://store.steampowered.com/app/919360/Alaloth_Champions_of_The_Four_Kingdoms/
https://store.steampowered.com/app/2190400/Toads_of_the_Bayou/
https://store.steampowered.com/app/2105610/Lost_in_the_Void__Chapter_One/
https://store.steampowered.com/app/2532770/Dragonero/
https://store.steampowered.com/app/1454960/Dark_Sky/
https://store.steampowered.com/app/1220010/Home_Behind_2/
https://store.steampowered.com/app/1920410/The_Sargosian_Abyss
https://store.steampowered.com/app/1164690/Wigmund/
https://store.steampowered.com/app/973070/Bound_By_Blades/
Od marca dungeon crawler Monomyth (jeszcze w EA) dostał obniżoną cenę (twórca chyba sobie przypomniał o mojej wiadomości odnośnie ceny :P), co jeszcze przy promocji 20% mamy 55.99 zł a gra kosztowała 91.99 zł
https://store.steampowered.com/app/908360/Monomyth/
I poza Monomyth skusze się na survival horror The Mute House, bo tutaj deweloper też niedawno obniżył cenę w PLN https://store.steampowered.com/app/2219890/THE_MUTE_HOUSE/
Poza tym kupię Fight Knight https://store.steampowered.com/app/792120/FIGHT_KNIGHT i zastanawiam się nad kilkoma grami jeszcze.
A w razie czego Doom dostał 90% zniżki i stoi za 8.99 zł
Pathfinder: Wrath of the Righteous - Enhanced Edition też -90% i 14.39 zł
Forgotton Anne -90% 7.19 zł
Sundered: Eldritch Edition 9.19 zł
Skinny & Franko: Fists of Violence 6.89 zł
Way of the Hunter 16.99 zł
WRC 9 10.79 zł
Soulstice 14.29 zł
Pine 4.49 zł
OMNO 8.69 zł
Zemsta okrężnicy czyli Revenge Of The Colon za 7.39 zł
Bardzo lubią porównania, powtarzanie pewnych zwrotów w konkretnych grach. Na przykład "No Rest for the Wicked" dostało od nich łatkę "Nadziei RPG", z czego ostatnio to już "Wielka nadzieja RPG" ;) Z kolei do "Tainted Grail: The Fall of Avalon" przylepili "Polski Skyrim". Niestety, często są to błędne zwroty.
Ja w ostatnich latach zamawiam stąd: https://coffeecave.pl/sklep/kawy-jednorodne
Jak pisze eJay i trumpf - zamów sobie mniejsze opakowania, próbuj aż znajdziesz swój ulubiony smak. Ja np. preferuję kawy z jak najmniejszą kwasowością, najczęściej z Ameryki Południowej. Afrykańskie mi totalnie się siadły. Mieszanki też spróbuj (ja mam swoja ulubiona w tym sklepie wyżej, dla gorzkości), ale 100% Arabica to jest konkretny smak i aromat.