63% graczy w USA kupuje maksymalnie dwie gry rocznie. Podporą branży jest naprawdę nieliczna elita
Problemem na pewno nie jest to, że wychodzą słabe a nawet tragiczne gry za ponad 300 zł na dwa wieczory jak ostatnio silent hill f czy ghost of yotei.
No proszę, a w polsce sami bogacze, jak jest gorący miesiąc premier to na Golu czytam same komentarze, że już ogrywają, najpierw to, potem następne, a potem jeszcze następne, a jeszcze inne już na nich czekają, leżą do ogrania.
Normalnie 4 albo i więcej w miesiącu kupują jak trzeba i wszystkie ogrywają. Niesamowite.
Spora liczba ludzi"gra" na YT...Zdarzają się przypadki gdzie ludzie co dla immersji włączają taki walkthrough,chwytają pada i tak przechodzą produkcje..Ponoć developerzy mają to ukrócić podobnie jak to robi Nintendo..
Wczoraj wyszło nowe Humble i cyk, już masz 8 gierek do ogrania ;) Na samej jesiennej wyprzedaży kupiłem z 5.
Problem z tym artykułem jest taki - Murica. Tam królują konsole, więc o tym jest głównie mowa. A co wychodzi na te konsole i za ile to chyba nie trzeba mówić. Do tego przy tych wszystkich gejmapasach to w sumie nie musisz nic kupować, a założę się, że nijak tego nie wliczono.
No proszę, a w polsce sami bogacze...
Raczej pasjonaci nie mający zbyt wiele wspólnego z statystycznym graczem.
Ósmy października a ja kupiłem Borderlandsy, Jump Space i jak nie wydarzy się jakaś katastrofa to po weekendzie kupię BF6. Kupiłbym też Dying Light: The Beast ale miłym zaskoczeniem okazał się dla mnie fakt że dla posiadaczy DL2 w wersji ultimate jest za free. Kompletnie o tym zapomniałem.
To Ghost of Yotei jest tragiczną grą na dwa wieczory? Człowiek się uczy nowych rzeczy każdego dnia.
A co w tym dziwnego?
Dzisiaj gry to hobby masowe, jak telewizja, w USA graczami jest większość społeczeństwa, a z tej większości zdecydowaną większa stanowią gracze casualowi, mający swoją ulubioną grę lub serię, grający po kilka godzin w miesiącu, czasem kilkanaście. Tacy ludzie nie będą inwestować dużo kasy w gry, zwłaszcza, ze tez jest masa gier darmowych, bogaty rynek gier używanych na konsolach itd.
Do tego z tego co zrozumiałem statystyka tyczyła się graczy konsolowych (albo wyłącznie albo głównie).
tez nic dziwnego w tym nie widze
kiedys w jakims starym codzie przy wyborze trybu gry w multiplayerze bylo napisane ile % graczy gra obecnie w danym trybie. mimo tego ze trybow bylo kilkanascie, team deathmatch mial ponad 50%. tak jest ze wszystkim.
a, i jeszcze w innym codzie, gdzie byl wybor serwerow, byla cala masa serwerow gdzie byla ciagle mapa nuketown 24/7. wielu ludziom takie cos po prostu starcza.
inny przyklad: bylem w takim lokalu ze symulatorami wyscigowymi. chlop co ten lokal prowadzil mowil ze duzo ludzi przychodzi tylko po to by scigac sie ciagle po jednej wybranej trasie jednym wybranym autem. wiecej nie potrzebuja, lol.
Normalna kolej rzeczy. Gry stały się powszechną rozrywką. Tak jak my w latach 90-2000 chodziliśmy raz na jakiś czas do kina, bo ono stało sie powszechną rozrywką, tak teraz jest to samo z grami.
Z dekady na dekadę, hardkorowych graczy jest coraz mniej. W latach milenijnych każdy gracz był hardkorowym, ogrywał większość gier, ogarniał bardzo dobrze rynek premier, nowości sprzętowych itd.
Dziś gadając z takim 15 latekm, ten wie ograch niewiele. Jak powiesz, że nowe GTA w przyszłym roku wychodzi, to ten nawet nie wie co to jest.
Współczesne młode pokolenie traktuje gry jak kolejną formę chwilowej rozrywki.
Nie ma potrzeby posiadania wiedzy na temat premier, rynku czy w co warto zagrać w co nie.
Hardkorowe granie wymiera nie tylko przez to, że młodszych gry nie interesują tak jak interesowały nas, ale też przez to, że My z wiekiem też stajemy się mniej hardkorowii.
W takim 2010 przynajmniej topkę 10 z danego roku bym ograł, teraz może z 1 2 tytuły, a reszte jak się kiedyś trafi, to zagram.
W latach milenijnych każdy gracz był hardkorowym, ogrywał większość gier, ogarniał bardzo dobrze rynek premier, nowości sprzętowych itd.
mhm, tak xD ci moi koledzy z tamtych czasow co ciagle grali w CSa a nie wiedzieli nawet czym jest half-life to byli wlasnie tacy xDDD kiedys to bylo, mhm xdd
Już widzę jak ktoś walący co drugie słowo XD miał naście lat w latach 2000 :D
Poza tym twój przykład, to zbyt małą grupa. Zwykłe zakrzywienie rzeczywistości przez bańkę kilku gówniarzy z twojego otoczenia.
Lata 2000 to jeszcze lata kawiarenek internetowych.
Mam 38 lat. W życiu w dzień premiery kupiłem i zagrałem w :
Max Payne 3, Zelda Tears of The Kingdom, TLOU 2 oraz Hades 2.
Do tego zestawienia dołączy jeszcze GTA VI.
I co z tego, że kupują tylko dwie gry? Jeśli kupią nawet jedną, ale za 200 zł, to i tak więcej niż ci, którzy na sezonowych wyprzedażach kupią 6 gier za 150 zł.
Poza tym niech deweloperzy zaczną robić gry do grania i do zabawy, a nie ideologiczne manifesty, to może wtedy przestaną płakać.
63% z ilu, bo to jest bardzo istotna informacja? Jeśli do graczy zaliczyć tych, co kupują jedną grę rocznie, to wtedy możemy otrzymać całkiem konkretną liczbę, z której nawet niewielki procent będzie również konkretną liczbą. Wiadomo też, że jeśli do grona tzw. graczy zaliczyć takie osoby, to oni będą stanowić większość. Dziś ta rozrywka jest dostępna powszechnie i nawet ktoś niespecjalnie przepadający za grami może sobie kupić konsolę, a nóż w coś tam czasem pyknie. Za mało danych, żeby wyciągać jakieś sensowniejsze wnioski.
Coś w tym jest. Obecnie mało jest gier które są na tyle dobre aby kupić a nawet jeśli kupisz to nie masz gwarancji że zagrasz za rok albo dwa bo mogą wylaczyć serwery. Jako bonus wypada dodać że w PL gry są jednymi z najdroższych na świecie. Aye aye
Zależy czy chodzi im o nową grę na premierę, to wtedy faktycznie bo to drogie hobby czy też nową grę w kolekcji, wtedy może dziwić że rynek gier jeszcze się w ogóle dobrze trzyma i rośnie
Tutaj raczej chodzi stricte o konsolę czyli zakup gry w sklepie, zapewne w formie fizycznej.
A wiec nie używki, nie abonamenty itd.
No i pamiętajmy, ze za gracza uznają tam zapewne kogokolwiek kto ma konsolę w domu i z niej korzystał, a więc pewnie z 3/4 amerykanów.
Mnie bardziej dziwi, że ktokolwiek jeszcze kupuje nowe gry.
Sam mam kolekcję kilkuset gier z czego co najmniej kilkadziesiąt to takie, które naprawdę są warte ogrania i chciałbym w końcu nadrobić (Cała klasyka izometryków od BG przez NN i ID po PoE i nowsze, cała trylogia Ezio i RPGowa trylogia AC, DA: Origins, oba Shadow of... etc.).
Do tego dochodzą długie, rozbudowane gry, które z wielką chęcią przeszedłbym jeszcze raz - CP77, RDR2, W3...
Do tego jeszcze multi, w które zawsze można włożyć jeszcze trochę czasu - głównie BFy i Battlefronty.
No i na koniec jeszcze CKII (o trójce nawet jeszcze nie myślę), w którym spokojnie mógłbym jeszcze spędzić kilka tys. godzin.
No i zapomniałbym o Game Passie, w którym można kupić miesiąc/dwa i nadrobić sporo nowości.
I o darmówkach z Epika gdzie czasem pojawi się jakaś perełka.
Naprawdę, żebym chciał wydać pieniądze na nową grę za pełną cenę to musi to być wydarzenie dekady w postaci kolejnego Wiedźmina albo nie wiem czego... Nawet wyczekiwanego przeze mnie KCDII jeszcze nie kupiłem bo wiem, że nie będę miał kiedy zagrać w najbliższym czasie a po co kupować by leżało skoro z tygodnia na tydzień cena spada?
Też tego nie rozumiem tym bardziej takich dzieciaczków 30, 40 plus którzy z każdej nowej gówno gierki AAA cieszą się jak małe dzieci które dostają prezent od świętego mikołaja, chociaż zauważyłem, że to też są takie prymitywy które muszą kupić każdą nową grę zwłaszcza AAA od największy korporacji bo w wątkach o jakiś grach gdzie bardziej trzeba myśleć lub czytać większą ilość tekstu typu niszowe RPG, Strategia, RTS, Przygodówka to tam nigdy nie widzę ich postów na tym forum i innych portalach które przeglądam.
Jednego prymitywa mogę wymieć bo już go nie ma czyli Alex natomiast innych może zostawię dla siebie.
ciekawy artykuł ale pomija jedna statystyke ilu z tych ludzi opłaca abonament, bo jak ktoś zapomina mamy te psn plusy, ubi subskrybcje, ea subskrybcje itd. ludzie z tym raczej nie musza kupować żadnej gry, a ta subskrybcja to nie jest kupowanie.
A ile gier mają ci co kupują 1-2 rocznie? Bo jest różnica jak ktoś kupi 10 gier rocznie, ale zaczyna "od zera", a jak ktoś kupuje 1-2, ale gier ma już 50.
Szczerze to ja mam tyle gier do ogrania, że na premierę kupiłem Kingdom Come: Deliverance 2, a przed nią długo, długo nic. Nie widzę sensu kupować czegoś na premierę, co i tak będzie czekało. A drugą kwestia są oszczędności. Po roku czasami już są dobre przeceny.
i dobrze. I tak jest cała masa gier do ogrania, gry nie zając nie uciekną. Zresztą oliwę do ognia dolewają deweloperzy wypuszczający słabe lub technicznie niedopracowane gry, ceny są wysokie, a jakość wielu gier maleje.
O, to właśnie ja. Na premierę nie kupuję NIGDY (wyjątek: Silksong, ale on był zbrodniczo tani i mam zaufanie do twórców). Kilkukrotnie przekonałem się, że kupując grę wcześniej, słabiej się na tym wychodzi. Nie dość, że trzeba więcej zapłacić, to jeszcze gra jest w słabszym stanie technicznym. A w najgorszym razie gra dostanie darmowe rozszerzenia po tym jak już ją przejdziesz 3 razy, jak to było u mnie w przypadku drugiego Wiedźmina. Kupując później, po prostu płacisz mniej za lepszy produkt. To aż dziwne, że ktokolwiek kupuje na premierę. Chyba tylko potężni nadgorliwcy. Nie wspominając o tym, że większość graczy ma takie kolekcje, że mogliby już nic nie kupować, a i tak mieliby w co grać. Do tego każda gra jest „do przejścia na youtubie” (dziwię się, że wydawcy z tym nie walczą), więc jeśli kogoś ciekawi sama fabuła, to se obejrzy jak ktoś inny gra. Obejrzenie przy tym kilku reklam to znośna alternatywa dla wydania kilkuset zł.
zmiany. ja też kilka lat temu kupowałem każdą duża grę na premierę i nie raz w miesiącu szło 600 zł na gry tak jak w rok pójdzie 1000 zł na gry to jest cud.