Z darmówek polecam Children of Clay, czy Wayward Harbor.
Z innych krótkich: Caput Mortum, Abtos Covert, Cannibal Abduction, The Night of the Scissors, Nightmare of Decay, Oakwood.
The Children of Clay jak najbardziej polecam, świetny klimat i fajny finisz mimo zachowania prostoty, ale Wayward Harbor było dla mnie rozczarowujące, bo mimo ciekawego pomysłu, mechanika "złego" i związane z nim restarty nie pozwoliły mi się ani cieszyć, ani pozostawać w stanie niepewności. Zbyt szybko zmieniło się w grę "zręcznościową".
Z fajniejszych gierek wprowadzających niepokój dodałbym Wretched Depths. Gra subtelnie dokłada przez całą rozgrywkę elementy, które realnie potrafią Nam zjeżyć włos.
"Wielu graczy mierzy jakość danego tytułu liczbą godzin, jakie mogą w nim spędzić." To jak dla mnie czysta głupota. Jednocześnie obie rzeczy są sprzecznością. Niezwykle rzadko kiedy zdarza się, że ilość (godziny) idzie w parze z jakością. Ocenianie jakości gier przez pryzmat czasu przechodzenia gry jest najzwyczajniej na świecie niemiarodajne, to głupota. Np. są choćby wielkie gry, które są nudne i rozdmuchane tak, że przechodzi się ich wiele godzin, ale nie ma z tego frajdy. Co innego gierka krótka, np. na 5 godzin, a dająca kupę zabawy. Już nie wspominając o tym, ze i tak to nie ma sensu, bo ceny zmieniają się np. podczas promocji i po prostu nie ma sensu zastanawiać się którą grę w obecnej chwili kupić, bo ceny mogą być różne i np. jedna nie ma obniżki jeszcze, a druga ma i niekoniecznie tańsza gra będzie lepsza i tak naprawdę lepiej czekać na promocję innej gry, która da o wiele większą frajdę. Tym bardziej, że i tak jest cała masa gier, w które można grać w oczekiwaniu na promocje kolejnej gry, a gry nie zając nie uciekną.
Nie zgadzam się z Twoją opinią.
Mam wrażenie, że zbyt wąsko patrzysz na temat. Pamiętam chociażby taką gierkę jak Return Fire, która w swojej podstawowej formie była bardzo ograniczona i w zasadzie krótka, ale była na tyle wciągająca, że grałem w nią na okrągło, co przełożyło się pewnie na dziesiątki godzin. Podobnie Bood Magic i pewnie wiele innych tytułów z przed ery Steama. Ty natomiast, zdaje się, nie zauważasz faktu regrywalności, tego że ktoś może po prostu lubić "nic nie robić" w danej grze, a przecież jest on kluczowy w mierzeniu czasu jaki się poświęca danemu tytułowi. Może być też tak, że mylnie definiujesz jakość. Dla mnie realny czas spędzony w grze jest istotnym czynnikiem, który musi mieć swój wpływ na ostateczną ocenę.