
Witaj, poro błoga!
Sypnęło u was? Ja dzisiaj trzy razy machałem łopatą (w sumie jakieś 2 godziny). Właśnie skończyłem ostatnią "sesję". 600 kcal zostało na podwórku. A w nocy znowu ma padać, więc "syzyfowych prac" ciąg dalszy nastąpi.
Na podhalańskich drogach o poranku był armegedon. Samochody robiły piruety na rondach. Drogowcy znowu zaspali.
Zimowa klasyka. :)
*Autorstwo tekstu w temacie wątku: Adam Mickiewicz (wiersz "Zima miejska").
U mnie na Dolnym Śląsku jedynie lekki przymrozek. Rano trochę śniegu z deszczem popadało i to by było na tyle.
A na Pomorzu błoto, błoto i jeszcze trochę błota.
W poprzednią zimę łącznie dni ze śniegiem było u mnie coś pomiędzy 8 do 10. Przez całą zimę. Zakładam, ze w tym roku będzie podobnie.

Nie wiem, co masz na myśli. To dzisiejsza fotka mojego podwórka. Masz jeszcze ogród. Też nie wygląda "zimowo"? ;)
Nie. Zima to błoto na chodniku. Zima to auto które trzeba odśnieżyć. Zima to złamane ręce i nogi. Tak wygląda zima. Zima to nie bajkowy obrazek.
Też właśnie niedawno przestałem łopatować i też jakieś 2 godziny z tym zeszło :/ a jutro rano też będzie trzeba podziałac by móc gdziekolwiek sie ruszyć.
Rano miałem niewesołą sytuacje, już myślałem że koniec i auto będzie ściągać do tyłu i w konsekwencji do dużego rowu. Jakieś 15 minut walczyłem by wyjechać pod jedną górkę ale sie udało, cudem. Ale było momentami grubo. A wszystko przez nie myślących ludzi jadących pod górkę, zamiast przycisnąć i jechać szybciej, to doprowadzali że ktoś musiał zwolnić a później przez to sie zatrzymać. I ja też się zatrzymałem i nawet zaczęło ściągać auto w dół :/ i nawet nie było szans by wyjść z auta i próbować coś odśnieżyć bo ręczny nie dawał rady zatrzymać samochodu i ściągało w dół. Jechałem większym autem akurat a górka dosyć spora...
Później jeszcze dalej podczas jazdy kogoś ściągało z na przeciwka w moją stronę i się stuknęliśmy lusterkami.
Cała droga do pracy dzisiaj 1,30h gdzie normalnie max 50 minut. I przez całą drogę nic, ani jednego pługa, a wystarczyło tylko przejechać pługiem bez solenia i byłoby znacznie i inaczej. Ale mają "chore" zasady że jak pada śnieg to w większości przypadków nie wyjeżdżają odśnieżać bo syzyfowa praca i zaraz znowu to samo i koszta a jak jest już powyżej chyba -10C mrozu to nie solą ulic bo sól nie działa.
Studzienki w miescie nie wyrabiał, miejscami jeziora.
Przechodni, mokrzy po kolana od sniegu, kałuż.
A wszystko przez nie myślących ludzi jadących pod górkę, zamiast przycisnąć i jechać szybciej, to doprowadzali że ktoś musiał zwolnić a później przez to sie zatrzymać.
U mnie, na Podhalu, to standard. Zwłaszcza w przypadku turystów, którzy przyjeżdżają tutaj na oponach letnich lub "wielosezonowych" i przemieszczają się po okolicy z prędkością 20 km/h. Ja już od miesiąca jeżdżę na zimówkach i pewnie dopiero w maju przyszłego roku zmienię opony. (Zdarzało się, że w kwietniu jeszcze sypnął śnieg). ;)
Jedna z moich znajomych, która mieszka tutaj od niedawna, wyjechała dziś z domu (nowa Cupra, zimowe opony), ale już nie była w stanie wrócić. Musiała samochód zostawić u podnóża sporej górki, na której mieszka. Decyzja o zakupie Jeepa zapadła. ;)
Dla ciezarowek jest to szczegolnie trudna pora, zwlaszcza dla zestawu ciagnik-naczepa. Bez ładunku, lub z lekkim ladunkiem, kiedy os napędowa jest niedociazona, to kazde wzniesienie oznacza raczej koniec drogi. A zalozenie lancuchow, kiedy juz sie utknelo jest czesto zwyczajnie niemozliwe.
Dlatego apeluje do kierowcow osobowek, zeby zima byc bardziej wyrozumiałym dla tych zlych tirowcow.
Między Rzeszowem a Krosnem aż tyle nie sypnęło, ale o 6.30 patrzę za okno - deszcz. Super nic nie trzeba skrobać. O 7.00 już 5cm śniegu co najmniej o ostro dawało. Ale i tak spoko. Na drodze lipa, bo nie wszędzie odśnieżone, ale jeździli więc nie zaskoczyła :). Niemniej do tej pory nie sypnęło tak jak u Ciebie. Zdecydowanie.
Zobaczymy jak jutro. Dla drugiego dzieciaka w sumie dzisiaj był pierwszy świadomy śnieg, na który od razu zareagował. Jutro jak dosypie, będzie zabawa.
Twoje zdjęcie napełniło moje serce radością i sentymentem, ja w swoim mazowieckim życiu nie mam takich widoków od dobrych kilkunastu lat, znowu poczułem się młody.
Mimo marudzenia czekam na zimę jak za dawnych lat, chociaż z dwa tygodnie mogło by tak być jak dawniej, metr śniegu, mrozy po -25C, pod nogami sprzypi, snieg się błyszczy, i taka aura potrafiła trwać miesiąc i więcej. Na drogach, mimo metrowych i większych zasp, jak się odświeżyło było spoko do jazdy.
Marzy mi sie cudownie sniezna i mrozna zima, tak ze trzy miesiace na -15 i sniegu po pas. Ale tak, zeby nie padalo na asfalt.

Dziękuje za taką zimę. Dzień wcześniej jeszcze sobie na rowerku śmigałem, wstaje rano na następny dzień, a tu tak.