
Darmowy hołd złożony przede wszystkim pierwszym grom z serii Wolfenstein, z czego najwięcej odwołań jest do Return to Castle Wolfenstein. Otrzymujemy 13 poziomów i z każdym kolejnym dostajemy coraz lepsze i większe miejscówki z liczniejszymi i silniejszymi wrogami. Czuć tu włożone serducho, choć jest też trochę błędów.
Wcielamy się w amerykańskiego włóczęgę, któremu niemieccy żołnierze porywają psa. Po ocknięciu się, wkurzony, wyrusza na poszukiwania swojego czworonożnego przyjaciela. Jednak droga wiedzie przez nazistowskie placówki, od wykopalisk po laboratoria, gdzie niemieccy oprawcy przeprowadzają eksperymenty i pracują nad tajną bronią.
Akcja pierwszych rozdziałów toczy się w zamku i jego okolicach, później mamy zimową scenerię, by ostatecznie trafić na pustynię i do tajemniczego, podziemnego kompleksu. Wrogów do eliminacji jest coraz więcej, ale też z czasem nasz arsenał zwiększa się o kolejne bronie. Bohater będzie dysponował Mp40, pistoletem, strzelbą, panzerschreckiem, ciężkim karabinem maszynowym, miotaczem ognia, kuszą, energetyczną czaszką i bronią energetyczną. Oprócz tego do dyspozycji mamy miny, granaty i pewnego szczura, który rzucony we wroga, przez chwilę go zajmuje, więc możemy spokojnie wyeliminować przeciwnika. Ten niemały arsenał użyjemy na zróżnicowanych wrogach, których mamy kilkanaście rodzajów. Znanych od pierwszego Wolfensteina żołnierzy, w tym tych z psami, żołnierzy SS, oficerów w białych uniformach, naukowców, zmutowanych szkopskich zombie, czy z późniejszych Wolfensteinów jak elitarni strażnicy SS, w tym te dynamiczne babeczki w lateksach, rycerze zombie, strzelcy z tarczą oraz wielu innych „udoskonalonych” niemieckich nazistów a także kilka potworów plus zmutowany nietoperz. I oczywiście kilku bossów. W eliminacji szkopów nieraz trzeba będzie żonglować uzbrojeniem, choć aż nie tak bardzo jak z początku się wydawało. Przez większość rozgrywki rozwalałem Niemców ze strzelby, bo była najbardziej efektywna a naboi do niej nigdy nie brakowało. Magazynku Mp40 starczało tylko na dwóch wrogów, pistolet był nie lepszy. Granatnik przydawał się na wrogów za zasłonami i na bossów, kuszą świetnie eliminowało się przeciwników z daleka, miotacz ognia z kolei był efektywny przy żołnierzach z tarczą, kobietach SS i większych skupiskach szkopów na niewielkiej przestrzeni. Karabin maszynowy był ok na bossów, ale bronie enrgetyczne były wg mnie obok pistoletu i MP40 najsłabsze na wyposażeniu i rzadko z nich korzystałem.
Pierwsze wrażenia nie były za dobre, bo wszystko wyglądało topornie. W ogóle pierwszy i drugi rozdział były najmniej zachęcające. Później lokacje były bardziej rozbudowane z większą ilością zróżnicowanych wrogów. Mi najbardziej podeszły rozdziały w zimowych miejscówkach – wtedy czułem jakbym grał faktycznie w jakąś część starego Wolfensteina. Dostajemy też sekretny poziom nawiązujący do Wolfensteina 3D. Na mapach możemy znaleźć też kilka sekretów i złoto. Starałem się wyczyścić lokacje na zero, ale niestety nie zawsze się udawało, bo brakowało właśnie skarbów albo jednego sekretu. Zresztą i tak osiągnięcia z tym nie działały – podobnie jak przy innych rzeczach. Gdy zginiemy odradzamy się w punkcie kontrolnym tracąc życie (te możemy zwiększyć znajdując żetony z podobizną bohatera). Najpewniej gdy stracimy wszystkie życia, to zaczynamy poziom od nowa. Jednak poziom normalny nie stanowi jakiegoś większego wyzwania. Naboi nie brakowało nigdy, sporadycznie zginąłem.
Oprócz niedziałających większości osiągnięć na Steam, Darkenstein 3D trapi też szereg innych błędów. Nie trafiłem na taki, który uniemożliwiał mi ukończenie gry, bo to zrobiłem na normalnym poziomie, ale w trakcie rozgrywki nieraz musiałem z gr wyjść i uruchomić ponownie, bo najczęściej zablokowałem się na teksturach i byłem unieruchomiony. Pod koniec, gdy towarzyszy nam już pies, uważajcie, aby nie zablokował wam wyjścia. Ogólnie zdarzały się też błędy, że żołnierze strzelali przez tekstury, sami blokowali się na nich, będąc niewidocznymi dla nas (wtedy pomocny jest granatnik). Zapisywanie też jest z błędami – po każdym rozdziale klikamy next i zapisz postęp. Jednak jeśli wczyta się nowa mapa i na jej początku wyjdziemy z gry, przy kolejnym uruchomieniu zaczniemy od ostatniego punktu kontrolnego, więc gdzieś pod koniec poprzedniej lokacji. Dlatego jak już miałem wychodzić z gry, to przy osiągnięciu checkpointu w trakcie gry, bo zaczęcie gry z nowym rozdziałem nie działało prawidłowo (tylko raz na początku stało się to poprawnie, później już nigdy). Nieraz nie mogłem też kucnąć – przy czym po uruchomieniu od nowa gry błąd nadal występował, ale jak odpaliłem grę dzień później już błąd nie występował. Raz też gra mi się zawiesiła podczas uruchamiania. Gdy wpadłem w ogień, gra się zacinała, traciłem punkty życia i ginąłem. Więc z tymi bugami jest różnie. W każdym razie w moim przypadku nie były krytyczne. Z innych minusów dla mnie jest umieszczenie w grze dziewczyny z przyszłości, choć ma to fabularne uzasadnienie, ale totalnie mi ona nie pasowała do produkcji.
Audio jest poprawne. Muzyka taka sobie, rockowa jest jednostajna, w innym gatunku już wypada lepiej, ale żaden kawałek nie wpada w ucho. Najlepsze są do odsłuchania w sekretnym pomieszczeniu z filmami. Dubbing głównego bohatera bardzo dobry, reszta aktorów wypadła gorzej.
Ogólnie z Darkenstein 3D spędziłem przyjemne godziny. Jest nostalgicznie, ale nie szmirowato i nie ma specjalnych utrudnień. Jest to przyzwoity FPS i warto w niego zagrać, szczególnie gdy ktoś lubi serię Wolfenstein. 7/10