Co sądzicie o napiwkach?
Przeglądałam sobie facebooka i natknęłam się na taki mem obok. Uśmiechnęłam się pod nosem, ale później mina mi zrzedła, gdy zaczęłam czytać bóle pośladków ludzi (domniemam) pracujących w branży gastronomicznej jako kelnerki i kelnerzy.
Rozumiem, że praca z ludźmi, a tym bardziej klientami/goścmi może być frustrująca, sama miałam z tym doczynienia podczas pracy w czasie studiów, ale żeby tak stawiać siebie na piedestale i jeszcze być dodatkowo rozszczeniowym, że im się należy?
Jak najbardziej, dobrą usługę można docenić oraz nagrodzić jak się dostanie darmową przekąskę czy karafkę wody czekając na posiłek oraz gdy obsługa do nas podejdzie kilka razy w czasie jedzenia by zapytać czy wszystko w porządku i czy jeszcze czegoś nam nie potrzeba, ale chociaż komentarze ludzi pracujących w branży sugerują, że takie zachowanie to norma to ja tego nie doświadczam zbyt często i zamiast kelnera ma się rozszczeniowego podawacza, który pod koniec ma jeszcze czelność pytać czy damy mu napiwek, nawet przy płatności kartą.
Rozumiem, że polskie Januszexy płacą im grosze, ale żeby ich pensja była zrzucana na mnie, gościa, to już jest absurd. Zanim ktoś powie, że praca ciężka i że zasługują to żeby nie szukać daleko- ludzie pracujący w Macku też przynoszą jedzenie do stolika, sprzątają, kasują, robią posiłki i jakoś łapy nie wyciągają po napiwek.
Także zamykając- nie pozdrawiam rozszczeniowych kelnerów, widziały gały co brały, jak macie problem z brakiem napiwków to może pomyślcie o zmianie pracy, gdzie nie będziecie musieli tak "harować".
https://www.youtube.com/watch?v=dgYTJpLN_-o
Nie daję napiwków. Jak rachunek ma taką końcówkę, ze do pełnej kwoty brakuj kilku złotych to mówię, aby zaokrąglili, ale tak poza tym to nie. Mają pracodawcę i to nim spoczywa wypłacanie wynagrodzenia za ich pracę.
Via Tenor
To zależy. Generalnie nie daję, nie uznaję napiwków, nie jest to uczciwe wobec takiego kucharza co naprawdę pracuje, jest to ciężki kawałek chleba itd a ci kelnerzy "tylko są" i jeszcze "chamsko" czekają na napiwek dając etiu z paragonem. Mają przecież też swoją wypłatę, podstawę. Mnie nikt nie daje "napiwków" i co? Mam z tego powodu się żalić?
Wycwanili się bo płacąc kartą mogą doliczyć sobie jakiś procent. Ale to wtedy idzie na konto chyba całej filmy choć mogę się mylić.
Są miejsca i restauracje co z góry do rachunku doliczają jakiś procent napiwku w ramach " docenienia", dziwne.
Ale...
Będąc gdzieś za granicą, na wczasach, w jakiś kurortach i widząc że taki kelner zapieprza, zauwa, jest go pełno, jest na nasze zawołanie, się nami "opiekuje" i stara się, to owszem, docenię to i rzucę mu tam kilka dolarów/euro w kieszeń. Ja za wiele nie stracę a komuś tym pomogę i zrobie dzień za dobrą, uczciwą pracę.
Jeżeli obsługa nie jest zła to te 10% do rachunku doliczam i nie mam z tym problemu. Problem mam jak w menu, napiszą drobnym druczkiem, że do ceny końcowej doliczają np. 12.5%. Jeszcze dla dużych grup to ok, ale jak jestem we dwoje to niby z jakiej racji?
e:
nie jest to uczciwe wobec takiego kucharza co naprawdę pracuje
Wydaje mi się, że kelnerzy dzielą się napiwkami z resztą obsługi
Jeśli jestem w knajpie i kelner dobrze wykonuje swoją zadanie, dba o stolik to jak najbardziej, zawsze.
Jeśli obsługa ogranicza się do przyniesienia i odniesienia talerza to wyrównuje do pełnej kwoty żeby nie robić zamieszania.
Jeśli obsługa jest fatalna, to płacę kartą :)
Są jeszcze dostawcy jedzenia, którzy też opierają na napiwkach swoje jestestwo.
Ale tutaj napiwkowanie jest, uważam, głupie. Do równej kwoty i tyle.
Generalnie mem jest całkiem adekwatny. No ale, prowizje za sprzedanie telewizora w elektromarkecie też dostaje ten co ci go wcisnął a nie ten co przykręcał śrubki. Tak to już jest. Na kelnerach opiera się to ile restauracja zarobi. Np. w restauracji Schronisko Bukowina, w Bukowinie Tatrzańskiej, kelnerzy poza tym że są na wysokim poziomie i po prostu "sprzedają" pozycje z menu, obiekt ma jeszcze system sprzedaży rzeczy ze sklepiku, który generuje pewnie tyle samo co same al'a carte i robią to kelnerzy.
Wydaje mi się, że kelnerzy dzielą się napiwkami z resztą obsługi
Wydaje Ci się ;) Generalnie zależy od obiektu i od tego jakie są zasady ale to nie jest przyjętym standardem. A jeśli jest to ma charakter raczej symboliczny.
obojetnie, fryzjer, uber, deliveroo czy restauracja zawsze daje, co innego pub, tam juz zalezy od okolicznosci, jak zwyklackie piwo na stojaco w seriach to nawet nie ma sensu dawac. Inna rzecz jak sie placi z firmowej karty tam juz idzie na zyletki :D
Zawsze u nas zostawiam równowartość 10% rachunku. Za granicą jest już to bardziej skomplikowane, niekiedy w ogóle, czasem jakąś drobną kwotę.
Jeśli ktoś chce niech daje, jeśli nie to nie. Ale rozwala mnie jak są restauracje gdzie niby napiwek jest obowiązkowy chociaż chyba nie w Polsce. Płacisz często dużo kasy za samo danie i jeszcze wymagają dodatkowej opłaty. Jeszcze większy absurd to dzielenie się tym napiwkiem z resztą. To kelner go dostał czemu ma niby się jeszcze dzielić z resztą pracowników. Jeśli serio są takie restauracje co tego wymagają to jest chore xD.
Nie daje bo ja nie jestem pracodawca - koszty jedzenia sa mega duze - we wloszech sie spotkalem z tym ze mi doloczyli sami so rachunku napiwek 1,5 eur od osby za zapytanie co chce i przyniesienie - ale byla informacja o tym ze pobiora tylko nie sadzilem ze od każdej osoby
Ja nie daję, z jakiej racji ? To tak jakby mi ktoś dawał napiwek za to że mu książkę poleciłem ciekawą albo po prostu za to że mu wypożyczyłem xd No nie. Każdy ma wypłatę od pracodawcy, napiwki to abstrakt, ale jeśli ktoś daje jego sprawa, nie mi decydować o czyichś pieniądzach.
Z reguły nie daje. Za wynagrodzenie kelnera odpowiada pracodawca.
Ale jeśli obsługa jest wyjątkowo dobra lub dostaje się czekadełko, to napiwek wpadnie.
Mam nadzieję, że w Polsce jak najdłużej będziemy się bronić przed amerykańską kulturą (a raczej antykulturą, bo patologią) napiwków. Gdzie pracodawca może zdrowo oszczędzać na wynagrodzeniu kelnera, bo wie że zarobi z niemal obowiązkowych napiwków.
Ja daje napiwki kelnerom, ale bardzo nie lubię, to powinna być zakaza instytucja, a kelnerzy powinni dostawać godziwe wynagrodzenie nawet kosztem wyższych cen.
Ale już absolutnie wkurza mnie presja na dawanie napiwków dostawcom jedzenia, kurierom, fryzjerom itd. Teraz nie dając napiwku czuję się jak ten zły.
To powinno być zakazane i silnie spenalizowane. Wolałbym płacić wyższe ceny, niż mieć to niedopowiedzenie napiwkowe. Dla mnie napiwek też jest krepujący, dając go czuję się jak ten pan na włościach. Każda ze stron jest skrępowana.