Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 24 marca 2006, 16:31

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Zagłębie erpegowe

Polska zagłębiem erpegowym? Oczywiście, że nie – jednak powody do dumy... kiełkują. W każdym razie tu i teraz krytykować będę obce, a wychwalać nasze. Kto się czuje nieswojo, nie czyta.

Mój przyjaciel mawia, że stereotypy są i owszem krzywdzące – za wyjątkiem tych, które odnoszą się do Niemców. Przynajmniej tak się wyraził, zobaczywszy kolejną grę z cycatą blondynką w roli głównej, produkcji naszych sąsiadów zza Odry – wiemy, o co chodzi. Co jednak najistotniejsze w kwestii uprzedzeń wszelkiej maści, to ich wzajemność. Jaki jest stereotyp Polaka? Cóż... pije, kradnie, wstydzi się wszystkiego, co własne i kocha wszystko, co obce. No, niestety tak wyszło na przestrzeni lat, nawet wieków. Dlaczego Rosjanin kradnie w Niemczech zawsze dwa samochody? Bo wraca przez Polskę. Przechodząc z ogółu do szczegółu dostrzeżemy, że „co Amerykanin wymyśli, to Polak pokocha” z tym wszakże wyjątkiem, że tak amerykańskiej dumy ze wszystkiego co własne, choćby najbardziej było badziewne, nie przyswajamy. Nie to, że warto by było, ale jak wszystko to wszystko, nie?

Oczywiście piję do głosów krytyki, które tradycyjnie lepią się do niemal wszystkich gier naszej produkcji – tak jakby umiejętność znieważania czegokolwiek świadczyła o krytycznym umyśle, w konsekwencji o inteligencji jakiejś. Zamiast cieszyć się, że coś jest dobre, Polak będzie psioczył, że widział lepsze. Przykłady? Przecież na każdym kroku. Po co tak się roznarzekałem na narzekanie? A po to, żeby uprzedzić drwiny, które gotowe pojawić się, gdy napiszę, że z pięciu najbardziej oczekiwanych obecnie gier fabularnych dwie – i to te najlepiej się prezentujące – powstają w Polsce, w wyniku pracy polskich zespołów. Polska zagłębiem erpegowym? Oczywiście, że nie – jednak powody do dumy... kiełkują. W każdym razie tu i teraz krytykować będę obce, a wychwalać nasze. Kto się czuje nieswojo, nie czyta.

Wspomniana piątka gier fabularnych to, mniej lub bardziej oczywiście: Oblivion, Gothic III, Neverwinter Nights 2, The Witcher i Two Worlds. Za wyjątkiem NWN2 wszystkie udało mi się już zobaczyć – na różnych etapach pracy.

Oblivion już się ukazał, jest śliczniutki i bardzo klimatyczny, nie zagrać w niego to wstyd, sam liczę nerwowo pieniądze i oswajam się z myślą, że dla tej gry będę musiał sobie sprawić porządny komputer, ale – powiedzmy to jasno – efekt końcowy nijak się ma do promo-screenów sprzed roku. Gdzie zwierzyna buszująca w trawie? Gdzie tekstury o kosmicznej rozdzielczości? Na co Oblivion poświęca tę moc procesorów, bez której nie ruszy? Dlaczego drzewa zbudowane są praktycznie ze sprite’ów, przywodzących na myśl pierwszego Wolfensteina i Dooma, ale już nie Quake’a? Ano, padliśmy ofiarą ściemy, ale pewnie wybaczymy, bo gra i tak jest warta grzechu.

Gothic to, cofając się w przeszłość o rok, mój niekwestionowany faworyt – drugą jego część ukończyłem trzykrotnie, za każdym razem odkrywając w niej coś nowego. Za każdym razem świetnie się bawiłem w świecie, w którym smok wyglądał jak smok, bo latał i ział ogniem, a góry i doliny przemierzało się bez jednej prośby o cierpliwość podczas ładowania terenu. Na Gothica III czekałem z wypiekami dopóty, dopóki nie zagrałem we wczesną jego wersję na targach. Czar prysł, bo nijak nie odnajdywałem zapamiętanego klimatu w sterylnej grafice, w tragicznie uproszczonej walce i w świecie o interaktywności bliskiej zeru. Wiadomo, wersja robocza gry ma swoje prawa, niemniej jednak po co pokazywać półprodukt, który nijak się ma do zamierzonego efektu. Chyba że ma. Od tamtego czasu Gothic jakby zszedł do podziemia, tu jakiś konkurs wiedzy, tu jeden screenshocik, tu data premiery. Ci, którzy coś widzieli, bynajmniej nie sugerują, jakoby prace nad grą zauważalnie się posunęły...

Byłbym niepocieszony, gdybym nie zobaczył rok temu Wiedźmina – gry, która z miejsca mnie urzekła pięknem swojego świata, bogactwem graficznym, ciekawym rozwojem postaci, mnogością opcji walki, nieliniowym podejściem do wykonywania questów i charyzmatycznością postaci wiedźmina, którą gracz będzie mógł nareszcie sam pokierować. Cudo – zdecydowanie najlepiej zapowiadająca się gra fabularna... tamtego roku. I ten właśnie jeden szkopuł: czy The Witcher Forever kiedykolwiek zostanie wydany? A jeśli tak, to czy wówczas będzie jeszcze w stanie urzec zblazowanych graczy? Jakie szanse ma projekt, ludzie przy którym pracujący zmieniają się jak figurki w kalejdoskopie? Oczywiście życzę Red Studio wszystkiego, czego potrzebuje, by Wiedźmin dostał szansę, by nas urzec – miałem na polskie nie narzekać.

Z Neverwinter Nights 2 z kolei to było tak... jakeśmy pojechali do Lyonu na event Atari – a było to w październiku – tośmy mieli nadzieję, że zobaczymy coś pięknego i będziemy wiedzieli, na co czekamy. Będziemy się cieszyć, że oto nadchodzi. Zobaczyliśmy mapę Neverwinter. Zonk. Minęło od tamtego czasu pięć miesięcy i mamy już klimatyczny filmik, na którym nic nie widać oraz garść screenshotów, które niebezpiecznie przywodzą na myśl minione promo-screeny z Obliviona – o samej grze nadal nic szczególnie konkretnego nie wiadomo.

I oto na przełomie roku dowiadujemy się, że krakowskie studio Reality Pump, dotychczas nie wychylające nosa ze strategii czasu rzeczywistego (Polanie, Earth), pracuje dla Zuxxez nad grą fabularną pod tytułem Two Worlds. A nie był to prima aprilis, by informację tę było łatwo uzasadnić. Dostaliśmy nieco soczystych screenshotów (casus oblivionis?), tym razem nawet animowanych filmików niby z gry, dopracowaną stronę internetową, na której znajdziemy mnóstwo informacji, po wczytaniu się w które dojdziemy do jedynego słusznego wniosku, iż zmieniwszy w nich tytuł gry, otrzymamy poprawne zapowiedzi dowolnego erpega.

Gdy umawiałem się na wizytę w Reality Pump, usłyszałem od Mirka Dymka, szefa projektu: „jasne, wpadnij, pokażemy ci grę”, wciąż jednak, nauczony doświadczeniem, spodziewałem się zobaczyć mapę, kilka renderów, może jakiś skrypt odpalony w 3D Studio, jak dobrze pójdzie. Wyszło... inaczej. Wyszło odmiennie. Na serio opadła mi kopara. Wyszło na to, że screeny, którymi jesteśmy raczeni, nijak nie oddają tego, co Two Worlds mogą... „Gdy zobaczyliśmy promo-screeny z Obliviona, to najpierw nam gały wyszły, a potem wzięliśmy się do roboty, żeby nasza gra wyglądała przynajmniej troszkę lepiej”, powiedział Mirek z całą skromnością człowieka, który te kilka dni temu jeszcze Obliviona na oczy nie widział.

I w tym miejscu dzisiaj kończymy, drodzy czytelnicy – z pełną świadomością tego, jak wredną jest taktyka „ja widziałem, ale wam nie pokażę”. :-) Bo pokażę i opiszę – ale dopiero w poniedziałek. Przez weekend rządzi Oblivion.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Powiązania do myśli

Myśli nieprzemyślane - Zagłębie erpegowe - ilustracja #1
No, dobrze... pokażę. Ale tylko tak troszkę. :-)