Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 2 lutego 2007, 18:33

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Online'owy Władca

O drugiej w nocy znajduję się przed monitorem biegając po Hobbitonie, który wyobrażałem sobie 20 lat temu i który w swoim komputerowym wydaniu bynajmniej nie rozczarowuje.

Mniej więcej 40 lat temu Stanisław Lem rozmyślał nad rzeczywistością pozorną. Nad sztucznie stworzonym światem, w który wkraczają ludzie tracąc jakikolwiek kontakt z rzeczywistością rzeczywistą. :-) Ledwie dwa zdania napisałem, a już pojawiły się problemy z odróżnianiem jednej od drugiej, lecz Lem wówczas zapuścił się w rozmyślaniach znacznie dalej. Zastanowił się, jakie szanse na ocenę swojej sytuacji ma człowiek, który nie pamięta momentu wkroczenia w świat wirtualny, a ten z kolei jest tak pełny i imersja tak doskonała, iż samymi zmysłami nie podobna go rozpoznać. Zakładamy oczywiście, że jest on tożsamy z codziennością i żadne różowe smoki po nim nie latają. Ani fioletowe. ;-)

Pierwsze, co się nam nasuwa na myśl, gdy zaczynamy podejrzewać, że jesteśmy więźniami systemu, to sprawdzenie tego i owego, o czym wiemy tylko my. No, bo może było tak, że system nas przechwycił po fakcie i w ten sposób nie ma pojęcia, że przykleiliśmy gumę do żucia pod parapetem w kuchni? A jeśli już zapaskudziliśmy parapet będąc w systemie? To może warto sprawdzić, czy chomik ukradkowo zakopany w dzieciństwie w ogrodzie dziadków, jeszcze tam jest? A co jeśli system jest na cztery nogi kuty i dostrzegając naszą próbę odszukania czegoś pod parapetem domyśli się, że szukamy gumy do żucia sprzed tygodnia i przyklei ją z drugiego końca parapetu udanie sugerując nam, że nasza pamięć już nie taka jak kiedyś? No a chomik? Cóż, zdążył się przez lata rozłożyć. Ile tak naprawdę zrobiliśmy w życiu rzeczy naprawdę tajnych, które będą trwać przez lata? I wreszcie... jaki to ma sens, jeśli system nas przechwycił w chwili narodzin? Było. To Matrix.

Jak bardzo nieznane a szczególnie nienaturalne budziłoby w nas strach, powolutku w rzeczywistość pozorną wkraczamy. I tu pojawia się aspekt nieodróżniania jednej od drugiej, o którym Lem wiele nie myślał w czasie, w którym jeszcze gier komputerowych nie było (sic). Aspekt, który przejawia się w newsach publikowanych w niekoniecznie brukowej prasie – tu dziecko oderwane od gry uderzyło matkę krzesłem, tam inny chłopak wystrzelał pół szkoły i na koniec zabił siebie samego. Brak respawnu sugeruje, że zdarzyło się to naprawdę – choć to akurat temat na zupełnie inne gdybanie, po trosze o reinkarnacji, po trosze o Avalonie. Nasz wielki pisarz-filozof zastanawiał się jednak nad tym, co może człowiek inteligentny, a nie co na jego miejscu zrobiłby półgłówek.

Oferta dla tych pierwszych, którzy miewają po pracy ochotę zapomnieć się w innym świecie i tam wypocząć, rośnie. Niestety, co jednak martwi, nie za bardzo u nas. I nie dlatego, że Polacy morpegów (ach, padło wreszcie to słowo) nie lubią, bo ochoczo przecież grają we wszystkie... darmowe. Cóż, 60 złotych miesięcznie piechotą nie chodzi, gdy można liczyć jedynie na kieszonkowe – a granie w gry póki co jest u nas domeną młodych. Bliska jest jednak premiera gry, która powinna rozpalić spojrzenia przede wszystkim starszych – online’owego Władcy Pierścieni, zaprojektowanego w oparciu o oryginalną, książkową licencję. Jak wielu z nas, czytając Trylogię Tolkiena podejrzewało, że mistrz nie opowiedział wszystkiego? Jak wielu z nas postrzegało w parahistorycznych i biblijnych analogiach (Numenor – Atlantyda, elfy – aniołowie) dowodów na to, że Śródziemie nie zostało wymyślone? Czyż ci, którzy czytali Silmarillion między wierszami, nie tracili pewności, skąd pochodzą? :-) I teraz ta opowieść wraca do nas w postaci cyfrowego świata, w którym będziemy się mogli wcielić w hobbitów, elfy, krasnoludy czy po prostu ludzi. Świata, w którym zwiedzimy Ered Luin, Shire, Bree, Góry Mgliste, Gondor, wreszcie Mordor.

Pogrywam w betę The Lord of the Rings Online: Shadows of Angmar od dwóch tygodni może i jak bum-cyk-cyk zapominam się. O drugiej w nocy znajduję się przed monitorem biegając po Hobbitonie, który wyobrażałem sobie 20 lat temu i który w swoim komputerowym wydaniu bynajmniej nie rozczarowuje. I wtedy rzeczywistość tonącego w mroku pokoju wydaje się absolutnie odległa. Podobnie jak konieczność wstania o siódmej rano. W zasadzie w żadnego morpega dłużej niż kilkadziesiąt godzin nie grałem i czułem się doskonale odporny na tych chyba największych złodziei czasu, jakich ludzkość wymyśliła. Okazuje się jednak, że twórcy rzeczywistości pozornej na każdego znajdą haczyk – w świecie stworzonym przez Tolkiena nawet kolorowe smoki wydają się takie realne. Na wszelki wypadek przed odpaleniem online’owego Władcy przyklejam gumę do żucia pod... a nie, nie – nikomu nie powiem, gdzie.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Powiązania do myśli