Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 15 czerwca 2009, 14:31

Gralingrad - o wyższości fotela nad deską

W stereotypowym opisie typowego gracza pojęcie „sprawności fizycznej” nie występuje. Tak już zostało ustalone i nic nie możemy z tym zrobić. Czy jednak na pewno?

W stereotypowym opisie typowego gracza pojęcie „sprawności fizycznej” nie występuje. Tak już zostało ustalone i nic nie możemy z tym zrobić. Czy jednak na pewno?

Kiedyś producenta sprzętu, a nawet i gracza nie obchodziły różne bajery typu kamera odwzorowująca ruchy czy specjalna mata do tańczenia. Siadało się po prostu z kontrolerem w ręku w fotelu i odpływało w świat wojny, wyścigów, przygody czy innej formy zabawy. Twórcy skupiali się na grafice i systemie, a my na czerpaniu radości z rozrywki. Amerykanie trochę w tym temacie przegięli, potem wykorzystali rozwój Internetu do publikacji swoich zdjęć i stereotypowe ujęcie gracza trafiło do świadomości masowej. Oczywiście w rzeczywistości tylko mały odsetek był postury wskazującej na częste odwiedzanie fast-foodów i mocne wspieranie się przy graniu chipsami. Ale do ujęcia gracza siedzącego w fotelu otyłość i nieruchliwość pasowały i niestety musieliśmy tę gorzką pigułkę przełknąć.

Ostatnio jednak jakoś dziwnie twórcom zaczęło zależeć na poruszeniu nas. I nie chodzi tutaj o dramatyczne wydarzenia wyciskające łzy, a o konieczność podniesienia się z fotela i poruszania w ramach przechodzenia konkretnej gry. Kazano nam machać rękami przy Eye Toyu, później przy Wii, w międzyczasie przypięto nam linki w Gametraku. Zawsze zwiększało to różnorodność, więc specjalnych narzekań nie było. Wszyscy cieszyli się, że mają nowe możliwości zachęcenia rodziny do wspólnej zabawy i mogą się z koleżankami spocić we własnym pokoju przy konsoli, jakkolwiek dwuznacznie by to nie brzmiało. Ostatnie E3 wskazuje jednak, że zaczynamy się zapędzać w tym wszystkim za daleko i przydałoby się trochę zastopować.

Do takich wniosków doszedłem, patrząc na prezentację nowej części Tony’ego Hawka. Deska symulująca deskorolkę?! Możliwość czesania trików przed telewizorem?! Ale fajnie? No nie wiem. Z jednej strony, jeszcze nigdy większość z nas nie miała tak bliskiej możliwości zrobienia tego, co Bucky Lasek czy Bam Margera. Z drugiej jednak strony, rosnące zagrożenie przygrzmocenia szczęką w podłogę oraz wymagające jednak wysiłku bawienie się w Ride trochę entuzjazm gasi. Czy aby na pewno najwięksi fani wirtualnej jazdy na deskorolce po powrocie z pracy o godzinie 18:30 będą mieli jeszcze siły lub będą po prostu chcieli kucać, łapać, skakać, skręcać się przed telewizorem?

Wiadomo, że tylko niewielki procent ludzi lubi sobie, tak po prostu, pobiegać, poćwiczyć czy popracować nad kondycją. Reszta robi to tylko odpowiednio zmotywowana lub zmuszona. Tony Hawk Ride taką motywację może dać, ale czy będzie ona wystarczająca, nie wiadomo. Czy czasem ten oryginalny pomysł nie przegra jednak z lenistwem lub zmęczeniem i nie okaże się, że 80 procent graczy wybierze Skate 2? Wiele na to wskazuje. Problem jest jednak o tyle złożony, że zmusza do wzięcia pod uwagę stylu bycia, charakteru, miejsca i rodzaju pracy każdego człowieka. W końcu praca po osiem godzin dziennie przy biurku z wysiłkiem fizycznym ma niewiele wspólnego. Męczy jednak psychicznie, a jak każdy z nas wie, choćby po pobycie w szkole, kilka godzin siedzenia w jednym miejscu zachęca także do siedzenia w domu. Gdyby było inaczej pracownicy biur nie zabijaliby się w tramwajach o miejsca siedzące.

Wszystko to sprawia, że premiera Ride będzie niezłym materiałem doświadczalnym. W końcu będzie to krok dalej w porównaniu do Wii, które na razie zmusza do zabawy z grami tylko przy pomocy rąk lub jasno stawia sprawę przy Wii Fit. Tony Hawk będzie więc odpowiedzią na pytanie, czy potężna siła gier jest w stanie pokonać lenistwo człowieka. Czy chęć przejścia swojego ulubionego tytułu wystarczy, aby zmusić użytkownika konsoli do przepocenia koszulki? Dobre pytanie, na które na razie odpowiedzi nie znamy.

Sytuacja gier jest o tyle dziwna, że początkowe założenia rzadko kiedy później są na tym rynku realizowane. Niby mamy konsole przenośne, ale w praktyce trzeba mieć szczęście i konkretną znajomość trasy oraz komunikacji, aby z nich korzystać podczas podróży autobusem czy tramwajem. Możliwe, że z nową odsłoną Tony’ego Hawka będzie podobnie i dodana opcja gry za pomocą standardowych kontrolerów zepchnie w cień zabawę z deską. A wtedy fotel triumfalnie zaskrzypi, gdy się w nim wygodnie usadzimy, aby poskakać na rampie ulubionym skaterem.

Gralingrad - o wyższości fotela nad deską - ilustracja #1
Takiego kickflipa niestety Panu nie uznamy

Poniżej poprzednie odcinki serii:

Gralingrad - realistyczny facet w realistycznej bryce

Gralingrad – odstresowywacz

Gralingrad - walka z czasem

Gralingrad - struna

Gralingrad - sekcja

Gralingrad - dusza gry

Gralingrad – monotematyczni

Gralingrad – zły pomysł

Norbert Szamota

Norbert Szamota

Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Tam też obronił pracę dyplomową poświęconą miesięcznikom o grach konsolowych, wydawanym na przełomie XX i XXI wieku. W GRYOnline.pl działa od 2009 roku. Początkowo jako newsman i autor felietonów, później twórca wpisów encyklopedycznych i bloger na gameplay.pl, a od kilkudziesięciu miesięcy jako członek działu Publicystyki. Zaczynał dwa lata wcześniej, tworząc dla serwisu GamePress jedne z pierwszych wideorecenzji gier w polskim Internecie i publikując je na raczkującym wówczas YouTube. Gra we wszystko i na wszystkim, ciągle szukając ciekawych historii, intrygujących mechanik oraz zachwycających obrazów i dźwięków. Uwielbia tropić dawne opowieści z branży, a w wolnym czasie tworzyć też własne growe opowiadania na blogu Gralingrad.pl.

więcej