Dzisiejszy Motoprzegląd zawisł między jednym rokiem a drugim – podsumuję w nim 2024 i nakreślę, co nas czeka w 2025 – a przy tym znalazł się w pół drogi od jednej premiery do drugiej (we wczesnym dostępie): za nami jest Rennsport, a przed nami Assetto Corsa Evo.
Zazwyczaj o tej porze roku studio Reiza raczyło nas wielkimi nowościami w Automobiliście 2, nie pozwalając narzekać na nudę w okresie świąteczno-noworocznym. Tym razem jednak zespół Renato Simioniego wyrobił się w listopadzie z aktualizacją 1.6 (zaliczywszy kilkumiesięczne opóźnienie), więc muszę znaleźć sobie zastępczy temat. Znalazłem nawet dwa.
W sukurs przyszli mi głównie twórcy Rennsport (wydając swoje dzieło we wczesnym dostępie w połowie grudnia) oraz Assetto Corsy Evo (ujawniając nowe informacje o swoim dziele przed startem wczesnego dostępu w połowie stycznia). Poza tym trzeba mi oczywiście podsumować mijający i rozpoczynający się własnie rok. Zacznę jednak od sprawy najbardziej niecierpiącej zwłoki – kolejnej wielkiej promocji na Steamie.
Jeszcze tylko do jutra do godz. 19:00 możecie zaoszczędzić na grach wyścigowych na zimowej wyprzedaży Steama – o ile nie zrobiliście już „motozakupów” na jesiennej promocji, o której pisałem raptem kilka tygodni temu. Obecna oferta nieznacznie tylko różni się od tej z listopada.
Przede wszystkim mocno potaniało świeże jeszcze CarX Street – jest dostępne z 50-procentowym rabatem i tym razem okazja dotyczy również podstawowego wydania gry, a nie tylko Deluxe Edition (choć różnica w cenie wynosi między nimi zaledwie 1,51 zł). O ponad 30 zł tańsze niż poprzednio jest też F1 24, a koszt F1 Managera 2024 spadł o 16 zł względem Steam Autumn Sale.
Wartość WRC od Codemasters pozostała zaś na takim samym poziomie jak ostatnio, ale po raz pierwszy mamy szansę zaoszczędzić na dodatkowej zawartości (2024 Season Expansion). Z drugiej strony – DiRT Rally 2.0 stało się jeszcze tańsze, niż było na tegorocznych promocjach, i pakiet ze wszystkimi DLC kosztuje teraz marne 21,44 zł. Mając do wyboru ten tytuł lub WRC, lepiej postawić na DiRT Rally.
Wyceniony bardziej atrakcyjnie niż na ostatniej wyprzedaży jest również kapitalny Automobilista 2. No i wypada wspomnieć, że nastąpiła bodaj pierwsza przecena wydanego w lutym Le Mans Ultimate – choć jest to bardzo skromny, raptem 10-procentowy rabat.
Zakupy skończone? No to oddajmy się refleksji. Rok 2024 był… chyba nie da się tego osłodzić – był po prostu słaby. Przynajmniej w odniesieniu do debiutów nowych gier wyścigowych. Przez te 12 miesięcy spotkało nas oczywiście wiele dobrych rzeczy, ale trudno być w pełni zadowolonym, gdy największą premierą w tym okresie jawi się Le Mans Ultimate – i to premierą we wczesnym dostępie.
Dla wielbicieli symulatorów, którzy przedkładają realistyczne ściganie się w czystej postaci nad bogatą zawartość czy wciągającą progresję, jest to oczywiście gratka. LMU godnie kontynuuje dziedzictwo cenionego rFactora 2 (choć w zawężonym zakresie tematycznym) i wynosi go na wyższy poziom. Oby tylko kresu rozwojowi gry nie położyły nagle niekończące się problemy finansowe firmy Motorsport Games…
Jednak większa, niesimracingowa część świata bardziej czekała – już od wielu lat – na Test Drive Unlimited: Solar Crown… i naprawdę trudno uwierzyć, że można było to aż tak spartaczyć. Że można było zaliczyć tyle wpadek i podjąć tyle złych decyzji, aby sytuacji nie zdołały uratować ani świetna mapa (a od grudnia nawet dwie mapy), ani porządny model jazdy. Mam nadzieję, że uda się chociaż doprowadzić do porządku optymalizację tej gry, zanim ktoś zakręci kurek z pieniędzmi na jej rozwijanie…
Reszta godnych uwagi wyścigowych premier 2024 roku to w większości albo kolejne odcinki „tasiemców” – na czele ze średnio udanym F1 24 oraz motocyklowymi MotoGP 24 i MXGP 24 – albo niezależne maleństwa, takie jak:
Poza tym otrzymaliśmy minione bez echa Monster Jam Showdown od Milestone oraz pecetową konwersję CarX Street, która mogłaby być świetną odtrutką na „arkadowość” serii Need for Speed… gdyby tylko podłączenie kierownicy nie było konieczne, żeby dezaktywować kuriozalną asystę driftu (to praktycznie skreśla dla mnie tę grę, bo fizyka jest jednak zbyt prosta na granie na kierownicy). No i jest jeszcze polski Rennsport, dopiero co wydany we wczesnym (bardzo) dostępie – o nim pomówię za chwilę, bliżej końca artykułu.
Więcej emocji (przynajmniej tych pozytywnych) niż nowe premiery w 2024 roku przyniósł rozwój gier wydanych wcześniej.
Oczywiście nie są to wszystkie wciąż rozwijane gry wyścigowe. Istnieje ich o wiele więcej, ale niestety nie na każdą mam miejsce na „łamach” przeglądu.
Na szczęście wygląda na to, że rok 2025 wynagrodzi nam z nawiązką rozczarowania minionych dwunastu miesięcy – i zacznie to robić już w najbliższych dniach.
16 stycznia Assetto Corsa Evo zadebiutuje we wczesnym dostępie i może okazać się nie tylko pierwszą, ale też najważniejszą „motopremierą” roku. W końcu mówimy o pełnoprawnej kontynuacji Assetto Corsy, a to oznacza platformę, z którą dzięki wsparciu dla modów (w wersji 1.0) zrealizujemy praktycznie wszystkie nasze motoryzacyjne fantazje – w piękniejszej i bardziej zaawansowanej technologicznie postaci niż w „jedynce”. Więcej o tej grze piszę odrobinę niżej.
Następnym ważnym wydarzeniem będzie debiut JDM: Japanese Drift Master, obecnie planowany na wiosnę. Ten polski tytuł, który jeszcze kilka dni temu wyprzedzał Assetto Corsę w steamowym rankingu list życzeń, ma szansę przyciągnąć niejednego gracza czekającego na następnego Need for Speeda (spodziewam się go najwcześniej w 2026 r.), kusząc rozbudowanym tuningiem aut i ulicznymi wyścigami w otwartym świecie (drift nie jest tu jedyną formą rozrywki). Mam nadzieję, że ewentualny sukces JDM skłoni EA, by zainwestowało w kompletnie nowy, mniej „arkadowy” model jazdy w NFS.
Jesienią spodziewam się z kolei premiery Forzy Horizon 6. Wprawdzie nie została jeszcze zapowiedziana – ba, nie trafiłem nawet na żadne wiarygodne pogłoski na jej temat – ale różne znaki na ziemi i w FH5 wskazują, że Playground Games w istocie szykuje kontynuację. Ot, chociażby wprowadzenie Horizon Backstage do „piątki”. Co przyniesie FH6? Bóg jeden wie, ale jedno jest pewne: niezależnie od tego, jak wtórna okaże się „szóstka” względem poprzedniej odsłony (nie nastawiałbym się na rewolucję), i tak przyciągnie miliony graczy.
Gdzieś po drodze czeka nas jeszcze jedna bardzo istotna gra: Project Motor Racing, czyli nieformalna kontynuacja serii Project CARS, wierna jej symulacyjnym korzeniom i opracowywana pod kierownictwem ojca tejże, Iana Bella (z pomocą wielu weteranów, którzy uratowali się ze studia Slightly Mad zatapianego przez EA). Twórcy mówią o wydaniu gry w 2025 roku, lecz prawdopodobnie doczekamy się tylko czegoś na kształt wczesnego dostępu – i to być może wcześniej niż później, zważywszy że wersja alfa/beta miała trafić w nasze ręce już rok temu.
Kolejną pozycją godną uwagi jest Endurance Motorsport Series od KT Racing. Francuzi dołączają do rosnącego grona twórców, którzy próbują zdyskontować rozbudzoną na nowo popularność Le Mans (albo szerzej: wyścigów długodystansowych). Na realizm raczej nie powalczą z konkurencją, ale mogą się wybić dość oryginalną koncepcją gameplayu, łączącego zadania kierowcy i inżyniera podczas zawodów… Tylko czy po fiasku TDU: Solar Crown ktokolwiek da jeszcze kredyt zaufania temu deweloperowi?
Premier będzie, rzecz jasna, więcej – możemy liczyć chociażby na coroczne odsłony serii F1 i MotoGP, studio Milestone wznowi też cykl Monster Energy Supercross, a twórcy iRacing wypuszczą nową grę NASCAR. No i mamy na co czekać po 2025 roku – poza wspomnianym kolejnym NFS-em gdzieś na horyzoncie majaczą również Wreckfest 2 czy odrodzony Screamer.
Wypatrywanie Assetto Corsy Evo przypomina mi czekanie na nadejście mesjasza. O tej grze szepczą bodaj wszyscy w padoku na Torze Poznań, a prawie za każdym razem, gdy tam wpadam, koledzy z Koła Youngtimer pytają mnie, czy już można składać preordery – albo kiedy Kunos Simulazioni da prasie przedpremierowy dostęp do gry, żeby chociaż usłyszeli wrażenia z testów (odpowiadam: nie wiem, czy twórcy w ogóle mają to w planach).
Nie dajmy jednak ponieść się entuzjazmowi. Owszem, gra zapowiada się wybornie – ale pamiętajmy, co oznacza wczesny dostęp. W tym przypadku będzie naprawdę wczesny, zważywszy że na start dostaniemy raptem pięć torów i dwudziestkę samochodów, a nawet na tryb multiplayer będziemy musieli poczekać do „drugiej lub trzeciej” głównej aktualizacji. Liczcie się z tym, zanim rzucicie trzosem monet w kierunku twórców (tym bardziej, że nie ujawnili ceny).
Poza tym o wzmożoną ostrożność woła aspekt technologiczny. Gra powstaje na zupełnie nowym silniku, a „Kunosi” nie testowali jej publicznie (nie licząc demka udostępnionego w październiku na targach w Dortmundzie), więc diabli wiedzą, jak AC Evo będzie działać na naszych pecetach. Nauczeni przykrymi doświadczeniami z premier z ostatnich kilkunastu miesięcy, lepiej bądźmy gotowi na problemy wszelakie.
Mam nadzieję, że faktycznie przedstawiciele mediów dostaną szansę zapoznania się z tym tytułem przed startem wczesnego dostępu, abyście w momencie debiutu mieli na czym oprzeć decyzję o jego zakupie. Tymczasem zapraszam do osobnej wiadomości po więcej nowych informacji:
O „naprawdę wczesnym” wczesnym dostępie można mówić też w przypadku polsko-niemieckiego Rennsportu, który 16 grudnia przeszedł z otwartej bety do następnego etapu rozwoju. Względem AC Evo mamy tutaj większe zaplecze tras (13 lokacji) i „wyrośnięty” multiplayer, ale za to rozgrywka jednoosobowa istnieje w szczątkowej postaci – obejmuje tylko praktykę i próby czasowe, prace nad sztuczną inteligencją są dopiero w powijakach.
W każdym razie sukcesem tego debiutu niestety nie możemy nazwać – obecnie tytuł ma zaledwie 37% pozytywnych recenzji i ledwo garstewkę graczy na Steamie. Winę ponosi głównie model biznesowy zderzony z ogólną nijakością. Wprawdzie dostęp do samej gry i prawie wszystkich tras jest darmowy, lecz za samochody trzeba płacić po kilkadziesiąt złotych (na szczęście można jeździć bezpłatnie wybranymi modelami w cotygodniowej rotacji), a do tego dochodzi niesmaczny Battle Pass.
Być może nie byłoby to tak rażące, gdyby Rennsport miał do zaoferowania jakiekolwiek kreatywne funkcje rozgrywki lub zawartość niedostępną w konkurencyjnych tytułach. Tymczasem nawet model free-to-play nie skłania „simracerów”, by spędzali czas z tą pozycją zamiast z lepszymi alternatywami w niewysokiej cenie, jak Assetto Corsa czy Automobilista 2. Solidny model jazdy i ładna grafika (choć okupiona sporymi wymaganiami sprzętowymi) nie wystarczają.
Szkoda, że tak to się potoczyło. Mam nadzieję, iż firmy Teyon i Competition Company nie złożą broni, bo nadal widzę potencjał w Rennsporcie. Losy gry mogłoby odmienić wprowadzenie zapowiadanego wsparcia dla modów – być może rozwinie skrzydła, gdy stanie się platformą, na której uznani twórcy zawartości mają szansę promować swoje wysokiej jakości kreacje.
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!
8

Autor: Krzysztof Mysiak
Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.