Patrzę na The Crew Motorfest rok później. Raz po raz ośmiesza Forzę Horizon, ale w najważniejszej kwestii ciągle jest daleko w tyle
Śledzenie rozwoju gry The Crew: Motorfest to frapujące zajęcie. Ivory Tower wypuszcza jedną przełomową aktualizację za drugą i zadziwia kreatywnością, regularnie zawstydzając Forzę Horizon – ale nie potrafi (lub nie chce) nawiązać z nią równej walki...

Dziwne mam ostatnio growe zwyczaje. Forzę Horizon 5, choć wciąż jest świetna, włączam już tylko raz na tydzień. Szast-prast, w godzinkę dodaję do garażu nowy samochód z playlisty festiwalowej i wychodzę. A zaoszczędzony czas spędzam, ku mojemu zaskoczeniu, między innymi z The Crew: Motorfestem.
Cotygodniowy rytuał z tą grą odprawiam od premiery. Jeszcze w czerwcu wystarczał mi średnio kwadrans, by odbębnić wszystko, co uznawałem za warte zrobienia, a teraz notorycznie zdarza mi się przekroczyć 2 godziny (plus kwadrans w The Crew 2, skąd mogę importować pojazdy do tej nowszej produkcji). Co takiego się wydarzyło? Wystarczyła w zasadzie jedna prosta zmiana wprowadzona przez Ivory Tower.
Ale nie zaczynajmy od końca. Gdy opiniowałem Motorfesta rok temu, wystawiłem mu ocenę 7,5/10. Wytknąłem tej pozycji wiele rzeczy: przeładowany interfejs z wybrakowanymi opcjami konfiguracji, drażniące jazgotanie asystentki Cary, grind przygotowany z myślą o mikropłatnościach, żmudne wyścigi z marną sztuczną inteligencją, kiepskie wrażenie prędkości, a nade wszystko nieregularny model jazdy (w jednych autach zupełnie przyjemny, w innych nużący lub nawet frustrujący) ze słabym wsparciem dla kierownic.

Tak po prawdzie zapowiedziana na listopad Maui nie będzie pierwszą wyspą, o którą powiększono świat gry. Już prawie rok temu dodano mały skrawek lądu z placem zabaw Hoonigana.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Niestety, w najważniejszym z tych tematów nic się nie zmieniło – jednak mimo braków TCM ciągle jest wysoce grywalną pozycją, która skutecznie odrywa mnie od Forzy Horizon, jej znakomitej fizyki i stale rosnącego zbioru interesujących samochodów (liczącego już ok. 850 modeli). Jak Ivory Tower to robi?
Gra Ubisoftu z polotem?!
Francuski deweloper odrobił pracę domową, gdy projektował Motorfesta. Choć bardzo mocno inspirował się Forzą Horizon, nie robił tego bezrefleksyjnie – uważnie przeanalizował dzieło Playground Games, zidentyfikował jego słabe punkty i popracował nad nimi. Przede wszystkim zadbał o klimat.
Wielu graczy wytyka twórcom, że Forza z odsłony na odsłonę dziecinnieje i rozrzedza atmosferę motoryzacyjnego święta, zmieniając festiwal Horizon w szkolną wycieczkę na wiejski festyn. I chociaż dialogi też nie są najmocniejszą stroną The Crew – zwłaszcza te z udziałem Cary – przynajmniej są to rozmowy pełnoletnich ludzi zakręconych na punkcie samochodów. Tylko niektórzy urwali się z YouTube’a i/lub za bardzo próbują być „cool”...

Atutem Motorfestu jest też szeroki wachlarz samochodów z bogatymi opcjami tuningu, w tym wiele modeli nieobecnych nigdzie indziej – jak chociażby okładkowe Lamborghini Revuelto (pomijam mody i gry mobilne).The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Również konstrukcja gry nie pozostawia wątpliwości co do tego, że jej twórcy obrali sobie za cel celebrowanie motoryzacji. Ośmielę się nawet postawić tezę, że The Crew ma większe szanse rozbudzić w młodym pokoleniu zainteresowanie samochodami niż Gran Turismo. Choć większości youtuberów nie cierpię, nie mogę przeoczyć faktu, że to właśnie oni trafiają do nastolatków – i Ivory Tower postępuje sprytnie, zapraszając do współpracy różne internetowe gwiazdki w kolejnych sezonowych wydarzeniach.
Na premierę w grze były obecne takie „osobistości” bądź grupy jak Supercar Blondie i Donut Media, następnie dołączył do nich Hoonigan, a później gościnne występy zaliczyli np. BlackPanthaa, StereOnline i Forsberg Racing. Obok tego nie brakuje playlist (czyli tematycznych minikampanii, które stanowią trzon trybu single player), poświęconych taki firmom jak Porsche, Lamborghini czy Liberty Walk, a także rozmaitym motoryzacyjnym zjawiskom i kulturom, dzięki czemu na każdym kroku można odkrywać coś interesującego – a przy okazji brać udział w aktywnościach nierzadko zaprojektowanych w naprawdę kreatywny sposób.

Fani Forzy Horizon od dawna proszą o powrót lokacji, w których można się „lansować”, eksponując swoje bryki – The Crew: Motorfest wyszło im naprzeciw. I jest tu co pokazywać, bo opcje personalizacji pojazdów są o wiele bogatsze.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Pomysłowość studia Ivory Tower powoduje, że rozwój Motorfestu jest dla mnie chwilami nawet bardziej interesujący niż przyszłość Forzy Horizon. Francuzi z aktualizacji na aktualizację potrafią wprowadzić do swego dzieła bardziej przełomowe zmiany niż Playground Games z gry na grę. Już od czasów pierwszego The Crew regularnie zapewniają zupełnie nowe tryby rozgrywki, a także atrakcje, na jakie nie moglibyśmy liczyć ze strony Brytyjczyków – np. ruch awatarem w widoku TPP (w TC2) czy powiększanie świata o nowe lokacje dodawane na stałe. Takie jak – bagatela – druga wielka wyspa, którą dostaniemy w Motorfeście w listopadzie, na start piątego sezonu. Za darmo i bez ekranów wczytywania.
Coraz więcej wszystkiego
Naturalną konsekwencją tworzenia obszernych update’ów jest to, że są one wypuszczane rzadko. Od premiery TCM ukazały się dopiero 3 główne aktualizacje – lecz Ivory Tower zamieszcza w nich zawartość, która jest dystrybuowana dość równomiernie, tak że średnio co kilkanaście dni dostajemy nowe samochody, a co kilka tygodni również rozbudowane playlisty. No i co tydzień mamy wydarzenie z tematycznymi wyzwaniami, podczas których można zdobyć pomniejsze drobiazgi – warianty aut zmodyfikowane w unikalny sposób czy przedmioty kosmetyczne.
Obecnie bilans zawartości wygląda następująco:
- 20 playlist – na premierę było ich 15. Dodano 5: Gymkhana Grid Masters, Hollywood Action, Donk vs Lowrider, Drift Vol. 2 i Off-Road Vol. 2. Każda nowa playlista to solidna porcja wyzwań z narracją na parę godzin zabawy, jak również dodatkowe utwory do ścieżki dźwiękowej, a czasami także mechaniki rozgrywki, np. punktowane kaskaderskie popisy a la Hoonigan czy zabawa aktywnymi zawieszeniami lowriderów (używanymi też w „tanecznej” minigrze na playliście Donk vs Lowrider). Próżno szukać takich atrakcji w Forzy Horizon (może poza muzyką).
- 484 unikatowe modele samochodów, motocykli, łodzi i samolotów – na premierę było ich 407 (pomijam ponad 200 lekko zmodyfikowanych wariantów). Dodano 77 indywidualnych pojazdów i – co znamienne – zaledwie 3 egzemplarze są oferowane jako płatne DLC. Resztę można w większości kupić za wirtualną walutę, pojedyncze sztuki są nagrodami w playlistach i innych zawodach.
Na pohybel „FOMO”
Poza tym w grze jest coraz więcej innych rzeczy do roboty. Już w dniu premiery było ich pod dostatkiem – od rankingowych wyzwań PvE (Summit Contest), przez multiplayerowe tryby PvP, po samochodowe konkursy piękności (Custom Show) – a Ivory Tower co jakiś czas dorzuca kolejne.
W drugim sezonie dołożono Main Stage Legacy – zbiory wyzwań z minionych Summit Contestów, które dają szansę zdobycia przegapionych głównych nagród (tj. pojazdów w unikalnych wersjach) w dowolnym momencie. W sezonie piątym Ivory Tower pójdzie o krok dalej i wprowadzi specjalną walutę (gromadzoną poprzez ponowne przechodzenie już ukończonych playlist), za którą odblokujemy także inną przegapioną zawartość. W ten sposób deweloper niemal wyeliminuje z Motorfestu czynnik „FOMO” – zmorę prześladującą graczy Forzy Horizon (choć ostatnio ugłaskaną poprzez wprowadzenie funkcji Horizon Backstage).

Immersja w widoku z kokpitu to obszar, w którym The Crew bije nie tylko Forzę, ale i TDU (dzięki 900-stopniowemu obrotowi kierownicy i innym animacjom). Na szczęście lusterka przestaną być zamglone w listopadzie.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Natomiast przełomem dla mnie stały się cotygodniowe wyzwania dodane w czwartym sezonie (w lipcu). Są to proste, pozostawiające sporą dowolność cele – np. znajdź 2 skarby, przejedź 20 km, wyślij zgłoszenie do Custom Show, ukończ 2 wyzwania w Summit Conteście etc. – w których zmianie ulegają tylko restrykcje dotyczące pojazdów. Okazały się one skuteczną motywacją do zabawy, a także – co najważniejsze – hojnym źródłem gotówki (której w The Crew nigdy nie ma się zbyt dużo) i punktów Main Stage, dzięki czemu progresja i ekonomia nieomal stanęły na głowie.
Przedtem Motorfest odpychał mnie ilością grindu potrzebnego do tego, by móc cieszyć się zawartością gry (podobnie jak dziś czyni to TDU: Solar Crown, choć dzieło KT Racing jest pod tym względem znacznie gorsze). Jednak cotygodniowe wyzwania sprawiły, że wreszcie zacząłem przyzwoicie zarabiać, a najdroższe samochody przestały być niespełnionym marzeniem – przy czym ich zdobywanie nadal nie jest tak banalne jak w Forzy i nowe auta nie wjeżdżają nagle do mojego garażu całymi lawetami. Mówiąc krótko: zabawa stała się znacznie bardziej komfortowa. Mam tylko nadzieję, że Ubisoft nie ma deweloperowi za złe uszczuplonych przychodów z mikropłatności...
Ulotny komfort
A skoro mowa o komforcie rozgrywki – to kolejny obszar (tzw. QoL), w którym Ivory Tower sporo zmieniło na lepsze od premiery, ale też wciąż ma jeszcze dużo do zrobienia. Cieszy mnie przede wszystkim szybkie dodanie opcji konfiguracji Cary, by asystentka przestała co chwilę kłapać paszczą i odzywała się tylko wtedy, gdy ma coś rozsądnego do powiedzenia (np. wprowadzenie do kolejnego rozdziału playlisty). Jej trajkotanie było okropnie drażniące.

Warto pamiętać, że The Crew to nie tylko samochody, ale też motocykle, łodzie i samoloty. Żadna inna współczesna gra wyścigowa nie oferuje takiej różnorodności.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Bardzo użyteczne są też filtry na mapie świata (dziwne, że mogło zabraknąć takiej funkcji na premierę), podobnie jak możliwość błyskawicznego przerzucania kompletów ulepszeń między samochodami oraz hurtowego złomowania zbędnych części. Chociaż tempo zapełniania „ekwipunku” śmieciami jest zatrważające – przydałaby się opcja automatycznego zmieniania w zębatki komponentów o niskich poziomach jakości.
Moja „QoL-owa” lista życzeń ciągnie się dalej: nadal brakuje mi regulacji pola widzenia (FoV) na rzecz poprawy wrażenia prędkości (przy 300 km/h czuję się, jakbym dopiero wrzucał czwórkę; nawet Gran Turismo 7 wypada tu trochę lepiej), a także konfiguracji interfejsu (miejsce na ekranie zasłania sporo zbędnych i/lub przerośniętych elementów) oraz kontroli nad muzyką podczas wyścigów.

Playlisty co krok zaskakują specjalnymi, kreatywnymi wyzwaniami – do moich ulubionych należą przejażdżki nawigacyjne, podczas których zamiast minimapy do celu prowadzą nas charakterystyczne elementy otoczenia.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Co ciekawe, jakoś nie narzekałem na mankamenty z powyższego akapitu w The Crew 2 – w pewnych aspektach poprzednia gra była lepsza. Mam nadzieję, że listopadowa aktualizacja przyniesie duże zmiany, gdyż w innym razie następna okazja do wprowadzenia takich poprawek nadarzy się dopiero w marcu, przy starcie szóstego sezonu. Tak, Motorfest jest naprawdę rzadko aktualizowany.
Pogromca Forzy? Nie w tym życiu
Podsumowując, Ivory Tower ma na wyciągnięcie ręki praktycznie wszystkie elementy potrzebne do tego, by stworzyć godnego konkurenta dla Forzy Horizon, rywalizującego z nią błotnik w błotnik. A jednak Motorfest nie jest dla niej równorzędnym sparingpartnerem. Dlaczego?
Jedno słowo: fizyka. Wprawdzie sam jestem w stanie czerpać przyjemność z prowadzenia wielu samochodów w tej grze – nawet używając kierownicy, mimo szwankującego force feedbacku – ale nie dziwię się nikomu, kto postawił na niej krzyżyk właśnie przez model jazdy. Zbyt łatwo się naciąć, wybierając „niewłaściwy” wóz, który zachowuje się chaotycznie na drodze, w sposób zupełnie nieprzystający do rzeczywistości (co może drażnić nawet w pozycji typu arcade). Przykre doświadczenie spotkało zwłaszcza miłośników rajdów i off-roadu – w tych dyscyplinach The Crew jest szczególnie słabe (choćby przez nadziemską grawitację).

Już udostępniona na premierę wyspa O’ahu to większa „piaskownica” niż Meksyk w FH5 – a po dodaniu Maui świat gry zostanie niemal podwojony.The Crew: Motorfest, Ubisoft, 2024.
Co gorsza, Ivory Tower od premiery nie wprowadziło żadnych istotnych zmian ani w fizyce, ani w ogólnym działaniu kierownic. Wygląda niestety na to, że Francuzi są zadowoleni z dystansu, który nadrobili do Forzy (i tak uczynili ogromny krok naprzód względem The Crew 2), i na tym zamierzają poprzestać. Może dlatego, że próbują przyciągnąć graczy, dla których dzieło Playground Games okazuje się zbyt trudne? A może nie muszą się bardziej starać, bo i tak odnieśli wielki sukces na PlayStation – najważniejszej platformie, gdzie Forza im nie zagraża? Oba scenariusze są prawdopodobne.
Cóż, do działania na pewno nie motywuje ich też mizerna konkurencja ze strony Test Drive Unlimited... Szkoda. W każdym razie życzyłbym sobie, by Ivory Tower jednak kontynuowało pogoń za Forzą Horizon i pojedynkowało się z nią nie tylko na kreatywność projektu rozgrywki – tym orężem włada zdecydowanie wprawniej od oponenta – ale i na model jazdy. Myślę, że bardziej zacięta rywalizacja francusko-brytyjska wyszłaby na dobre nie tylko serii The Crew, ale i samej Forzy. Tej drugiej przydałby się motywujący oddech konkurencji na karku...

GRYOnline
Gracze
Steam
OpenCritic
- Ubisoft
- gry wyścigi
- Ivory Tower
- The Crew (marka)
- PC
- PS5
- XSX
Komentarze czytelników
zielele Legend

zmieniałeś może ustawienia sterowania? a może masz jakieś rekomendowane?
leaven Konsul

I co z tego jeżeli Ubi z uporem maniaka nie dodaje do swoich samochodówek obsługi kierownicy G25. Nie dodają to i ja podziękuję za ich produkcje.
noobmer Generał
Dla mnie w grze wyścigowej najważniejszą rzeczą jest model jazdy, FH5 i pozostałe cześci mają ten aspekt doprowadzony prawie do perfekcji jezeli chodzi o osoby grajace na padzie/klawie. Potem ilośc aut i aktywności (fabuła/jakiekolwiek tło zachecajace do postępów) a na samym końcu grafika
Pizystrat Senator

Ja również mocno wsiąkłem w The Crew: Motorfesta i obecnie sprawia mi większą frajdę niż Forza Horizon 5.
Forza jest grą bardzo dobrą. Jest świetnie wykonana, model jazdy jest bardzo przyjemny, ale po 3 latach grania troszeczkę już się to przejadło. Mam podobnie jak autor - odpalam grę wtedy, kiedy zainteresuje mnie jakaś playlista. Ostatnio to był Synthwave, a teraz Lata 90, bo to moje klimaty. Niestety problemem jest to, że podchodzę do tej gry "zadaniowo". Dawno już ukończyłem "fabułę", jeśli można to tak nazwać, 95% dodatkowych misji/zadań również wykonałem, zostały jakieś duperele jak te wyzwania Hollywood czy jakieś inne mniej istotne "misje". W garażu mam 501 aut. Superlosowania co chwilę. Wróciłem po 2-3 miesięcznej przerwie do gry i na start wlatuje mi 20 superlosowań, w których zdobywam McLareny, Ferrari, Pagani Zondy i inne Bugatti, a przy tym z kilka mln wirtualnej waluty. Ta gra jest BARDZO DOBRA w samym jeżdżeniu, sprawia to przyjemność, ale dla mnie zatraciło to już nieco sens. Tutaj nie ma motywacji do dalszego grania za bardzo. Na koncie mam miliony, garaż bije na głowę arabskich szejków, co chwila coś wygrywam ZA NIC, a właściwie to za to, że... nie grałem długo w grę. Same wyścigi tutaj schodzą na dalszy plan, skoro mogę zarobić kilka hiperaut + hajsu na start za to, że nie byłem aktywny w grze. Jak dla mnie psuje to immersję. I co z tego, że model jazdy jest wyśmienity, grafika jest piękna, samochody wyglądają wybornie w meksykańskim słońcu, jeśli tracisz cel w tym wszystkim.
Ta gra nagradza cię na każdym kroku za absolutnie wszystko i za absolutnie nic. Wracając do tematu "zadaniowości", właśnie doszło do tego, że jak wychodzi jakaś Playlista, które mnie interesuje, to odczuwam taką konieczność, by zagrać w grę i zdobyć oferowane auta/nagrody. I wcale nie jest to przyjemne uczucie, bo czuję taki obowiązek. Odpalam grę, wykonuje w kółko te same wyścigi byle tylko pkt nabić i zdobyć nowe auto, udaje się, pojeżdżę chwilę nowym autem i wyłączam, bo dalej już mi się nie chce. I tak co sezon, co playlistę. Odpalam grę nie dla tego, by sobie ot tak pojeździć i ponapawać się klimatem, tylko po to, by wykonać zadanie, odrobić pracę domową i cześć. Odczuwam taką dziwną presję, że muszę wykonać te zadania przed upływem określonego czasu. Jest to pewnie zasługa też tego, że ta gra przyciąga, ma w sobie to coś, co przykuwa do ekranu, ale jednocześnie mnie się to już trochę przejadło i sumie czuję się już bardziej "niewolnikiem" playlist niż żebym miał w to grać dla czystej przyjemności i funu. Nie ma tej jakiejś głębi w tym, chwilę pojeździsz, sprawi to frajdę, bo samochody prowadzi się bardzo przyjemnie, ale po prostu nie czuję tego tak jak czułem to przy premierze Horizon 5.
Dodatkowo z każdym kolejnym włączeniem tej gry co raz bardziej irytuje mnie to radosne podejście do wyścigów i ta cała otoczka wokół festiwalu. Przecież to jest na poziomie 10 latków zapatrzonych w Fortnite i to jest chyba grupa docelowa tej gry wg twórców. Jest mega dziecinna, te dialogi... Nie oczekuję od gry wyścigowej dobrych i przemyślanych dialogów, ale ludzie, w tej grze, a w szczególności naszego głównego bohatera nie da się słuchać. Poziom cringu przy każdym otworzeniu jadaczki naszej postaci wywala poza skalę. No i na koniec jeszcze te "cieszynki" po zakończeniu wyścigu. Jakieś tańce, machanie łapami, tańce na głowie. CO. ZA. CRINGE. Fortnite, jak nic.
W Forzy dodatkowo zawsze przeszkadzało mi to, że kamera z kokpitu jest mega sztywna. Czasami w niektórych autach tak na dobrą sprawę widzisz tylko zegary przed sobą, a jak przekręcasz łeb, to widzisz tylko boczną szybę i tyle, kokpitu tylko ułamek albo wcale.
I te ekrany ładowania... Wyścig? Ekran ładowania. Chcesz wejść do jednego DLC rajdowego? Wczytywanie. Chcesz wejść do Hot Wheels? Wczytywanie. Wszędzie ekrany ładowania. To jakieś nieślubne dziecko Bethesdy czy zwykły przypadek?
The Crew Motorfest to dla mnie powiew świeżości. Tak - model jazdy jest w tyle za Horizon 5. Tylko że według mnie nie na tyle w tyle, by nie sprawiał przyjemności z jazdy. Przede wszystkim, przynajmniej dla mnie, ta gra jest bardziej immersyjna. Spędziłem w niej 50h wykonując kolejne zadania/wyścigi i wciąż mam na tyle mało kasy, że o kupnie kilku aut mogę pomarzyć. I bardzo dobrze. Bo w końcu tutaj czuję cel, czuję misję, potrzebę zarabiania pieniędzy, żeby zyskać coś w zamian. Kupno nowego samochodu czy nawet wygranie auta sprawia tutaj nieporównywalnie większą przyjemność niż w Horizon. Tam dostajesz wszystko na tacy, superlosowanko, losowanko, superlosowanko, losowanko. Tutaj nie. Tutaj musisz zapracować na nagrodę i bardzo, bardzo dobrze. Każdy samochód który masz, to wiesz, że na niego zapracowałeś. A nie jak w Horizon, gdzie posiadanie w garażu 10 Bugatti, Ferrari, Lambo itd nie sprawia żadnej sensacji, można tylko wzruszyć ramionami co najwyżej. Mem z Clarksonem by tutaj dobrze pasował. "Oooo, wygrałem Bugatti Chiron w superlosowaniu!!! Anyway.... I może 10-letnim dzieciom to nie podejdzie, bo zazwyczaj dzieci chcą mieć wszystko na już i tupią nóżką, natomiast ta gra jest po prostu znacznie dojrzalsza niż Horizon. Niby Ivory wzorowało się na festiwalu Horizon, ale według mnie zrobili lepszy klimat. Nie jest on tak przesadnie kolorowy, radosny, przesłodzony i zasypany żenującymi tekstami na poziomie 10 latków w podstawówce. Tak, niektórzy youtuberzy są irytujący (jak to youtuberzy), CARA jest również irytująca, bo zbyt często się odzywa (choć można to ustawić tak, jak opisane w tekście i wtedy jest mniej irytująca). No ale ogólnie, to ta gra jest zdecydowanie mniej irytująca niż Horizon pod tym względem.
Immersyjność zwiększa nie tylko wyższa trudność w zdobywaniu nowych pojazdów, ale również chociażby taki detal (choć dla mnie nie do końca detal), jak możliwość znacznie dokładniejszego rozglądania się po kokpicie samochodu. Jest to rzecz dla mnie istotna, ponieważ czasem lubię jeździć autem bez celu i czerpać przyjemność tylko z tego i fajnie, że kamera z oczu kierowcy nie jest tak sztywna i jednowymiarowa, tylko mogę spojrzeć pod wieloma kątami na kokpit, w lewo lub w prawo. Zimny łokieć to potwierdza.
No i setting również bardziej mi się podoba. Są bezdroża, są wioski, mniejsze miasta i jedno większe miasto (Honolulu), gdzie klimat ulicznych wyścigów już zbliża się do tego z Underground 2, podczas gdy wyścigi uliczne w Horizon 5 klimatem nie mają do tego podejścia. Guanajuato owszem, jest ładnie zrobione i ogólnie jest bardzo urokliwym miastem, ale fani od dawna upraszają się w końcu o porządne, duże miasto, żeby w końcu w Forzy był ten wielkomiejski vibe. Najbliżej tego było Horizon 3 z Surfers Paradise. Przed premierami DLC były różne plotki i przecieki dotyczące nowych map, czytałem liczne fora i większość głosów i nadziei to było: dajcie nam w końcu duże miasto, chcemy więcej klimatu NFS: U2. I dostaliśmy nierealistyczne i zabawkowe Hot Wheels i rajdy na kolejnych zadupiach :) I pod tym względem The Crew Motorfest na pewno wygrywa, bo bardziej przemawia do mnie vibe Honolulu po prostu.
Co do takich rzeczy jak lusterka, tak, za to należy się minus The Crew, ale bardzo dobrze, że poprawią to w listopadzie. I szacun za to, że bez żadnych ekranów ładowania, bez żadnych dodatkowych płatności, tylko po prostu, za darmo, dostaniemy nową dużą mapę, na którą płynnie będzie można przejechać mostem. Tak po prostu. A nie dziesiątki ekranów wczytywania i w dodatku płać za każde DLC oddzielnie (jak akurat mam Horizon w wersji Premium). Szacun.
Doceniam też to, że w stacjach radiowych możemy dowolnie zmieniać grane utwory, więc jak jakaś piosenka nam się spodoba, możemy ją ponownie odtworzyć, po prostu przeklikując kolejne do skutku. Tak samo z tego co zauważyłem możemy zmieniać stacje radiowe w lewo-prawo, a nie tak jak w Forzy tylko w prawo i jak przelecimy niechcący przez naszą ulubioną radiostację, to nie możemy cofnąć, tylko znowu trzeba przeklikać przez wszystkie. To jest mega fajne w The Crew i mam wrażenie, że niedoceniana funkcja.
Gasić silnik w autach też możemy :) Wystarczy jechać dowolnym samochodem, wejść do menu, ponownie przywołać dany pojazd i będzie on miał wyłączony silnik jak wrócimy do gry. Zresztą każde przywołane auto ma wyłączony. Detal, ale tego w Horizon nie ma.
Ekrany ładowania w The Crew Motorfest są tak na oko ze 100 razy krótsze niż w Horizon. Ta gra po prostu działa znacznie szybciej, bardziej komfortowo i płynniej. Zmienianie pojazdu, loadingi przed wyścigami, loadingi po wyścigach, wszystko to jest po prostu szybsze. Za to też należy się duży plus.
O zadaniach, aktywnościach i wielu możliwościach autor artykułu już napisał wystarczająco. Tutaj nie ma nudy, jest co robić.
I żeby nie było. Lubię Forzę Horizon 5, tak samo jak wszystkie poprzedniczki, a gram od Horizon 1 w Kolorado. I na pewno z wielką przyjemnością zagram w 6-stkę. I tak, wracam do tej gry co jakiś czas by wykonać zadania z nowej playlisty. Modelem jazdy jest niezrównana i wyprzedza Motorfest. Mimo wszystko nowe The Crew jest dla mnie takim powiewem świeżości. Podczas gdy w Horizon jest po prostu przepych i być może tego wszystkiego jest za dużo na raz, po jakimś czasie rzygasz tym dobrobytem, dodatkowo ten "radosny" ziomalski klimat i otoczka wokół festiwalu, po jakimś czasie to przytłacza. Do Horizon 5 wracam obecnie tylko po to, by wykonać zadanie i wyłączyć grę. Natomiast w The Crew Motorfest mogę pograć dla czystej przyjemności z samej jazdy, bez "obowiązku" wykonania jakichś misji, nie przytłacza mnie to tak, jak Horizon i bardziej wczuwam się w tą grę. I ja to doceniam.
Mqaansla Generał

"The Crew Motorfest"
To jest następca tej gry co ją na bezczelnego zabrano graczom z bibliotek nawet?
To jest może jeden z tych tytułów bez progresji jak starocie pokroju Unreal Tournament? Nie?
Po h* w ogóle w coś takiego grać? = INWESTOWAĆ CZAS I PIENIĄDZE...