Nintendo nadal mówi "NIE" grom sieciowym
Nie od dziś wiadomo, że firma Nintendo nie sprzyja rozrywce online. Dla wielu z Was może wydawać się to dziwne, wszak to właśnie produkcje pozwalające wziąć udział w zabawie wielu graczom naraz, cieszą się niesłabnącą popularnością i w tym należy upatrywać dalszy rozwój gier. Tego typu argumenty nie zdają się jednak trafiać do umysłów włodarzy jednej z największej japońskich firm. Prezes Nintendo, Satoru Iwata, twierdzi wręcz, że klienci nie chcą gier sieciowych, czego dał wyraz podczas przemówienia w Japońskiej Fundacji Ekonomicznej, publikując przy okazji niezbite na to dowody.
Nie od dziś wiadomo, że firma Nintendo nie sprzyja rozrywce online. Dla wielu z Was może wydawać się to dziwne, wszak to właśnie produkcje pozwalające wziąć udział w zabawie wielu graczom naraz, cieszą się niesłabnącą popularnością i w tym należy upatrywać dalszy rozwój gier. Tego typu argumenty nie zdają się jednak trafiać do umysłów włodarzy jednej z największej japońskich firm. Prezes Nintendo, Satoru Iwata, twierdzi wręcz, że klienci nie chcą gier sieciowych, czego dał wyraz podczas przemówienia w Japońskiej Fundacji Ekonomicznej, publikując przy okazji niezbite na to dowody.
Iwata zaprezentował wyniki sprzedaży gry sportowej (konkretnie chodzi o Hot Shots Golf na PlayStation 2), która w wersji sieciowej nie powtórzyła wyniku sprzedaży swojego tradycyjnego poprzednika. Według prezesa Nintendo, „większość graczy nie chce płacić dodatkowych pieniędzy za połączenie z Internetem, a dla niektórych klientów, procedura połączenia wciąż nie jest łatwa” . Biorąc pod uwagę powyższe stanowisko, szanse na uwzględnienie rozrywki online w powstającej obecnie konsoli „Revolution” są raczej nikłe. Jest to tym bardziej dziwne, że konkurencyjne koncerny: Sony oraz Microsoft - chcą zrobić z możliwości gry po sieci kluczowy komponent swoich nowych konsol. Nie oznacza to oczywiście, że dodatkowe urządzenia nie powstaną. Obecna generacja sprzętu Nintendo może pochwalić się przystawkami umożliwiającymi połączenie pomiędzy oddalonymi o setki kilometrów graczami. Problem w tym, że korzystają z nich inni developerzy, Nintendo jako główny dostawca oprogramowania w ogóle.
Być może Iwata ma rację i w chwili obecnej Nintendo nie musi wkraczać na rynek gier online. Pytanie tylko, czy szefowie japońskiego koncernu nie będą chcieli tego zrobić, gdy już będzie za późno.