Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 11 maja 2007, 20:19

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Myśli nieprzemyślane - Gry przyszłości

Porozmawiajmy o gustach. Bez krygowania się. A jest o czym rozmawiać, bo gusta zmieniają się często jak mało co. I również bardzo jak mało co.

Ciężko zdaje się o bardziej oklepane, wyświechtane, a przy tym równie mało znaczące porzekadło od ‘o gustach się nie dyskutuje’. Używane przy bez mała każdej okazji, gdy rozmówcy braknie argumentów lub – w drugą stronę – nie chce komuś zrobić nadto oczywistej przykrości. Tymczasem gros rozmów to właśnie dyskusje o gustach – oczywiście stwierdzenie to winno zostać wsparte socjo-badaniami, niemniej sami musicie przyznać (courtesy of Lordareon – on wie, o co chodzi...), że tak już jest.

„Widziałeś ostatniego Bonda? Fajny, nie?”, „E, tam Craig mi się nie podoba. I dłużyzny są.”.

„Synuś, zjesz kotlecik z ziemniaczkami?”, „Mamo, nie pytaj, skoro wiesz, że wolę pierogi.”

„Podoba ci się Command & Conquer?”, „Nie, nie lubię erteesów”.

Jak się nad tym głębiej zastanowić, możemy dojść do wniosku, że jedyne rozmowy, które nie są o gustach, to wymiana zdań między pracodawcą a pracownikiem.

„Panie Jacku, proszę przygotować mi na jutro zestawienie operacji na magazynie za ostatnie pół roku”, „Sorki, szefie, zdecydowanie wolę iść na kawę z panią Krysią” – wróć! zły przykład padł. „Oczywiście, szefie, będzie do południa”.

Porozmawiajmy zatem o gustach. Bez krygowania się. A jest o czym rozmawiać, bo gusta zmieniają się często jak mało co. I również bardzo jak mało co. Na ten przykład w tym roku dziewczyny do miniówek zakładać będą gumofilce – jak nie wierzycie, zapytajcie U.V. Impalera o wrażenia, jakie przywiózł zza Wielkiej Wody.

Na podlewanym lub deptanym przez nas poletku gier komputerowych (uprawianym przez deweloperów i wydawców) gusta nie wykazują stałości ani w przypadku poszczególnych graczy, ani w postaci oczekiwań następujących po sobie pokoleń. Kto bez winy, niech pierwszy rzuci kamień, rzucę więc w siebie – jeszcze kilka lat temu nie wyobrażałem sobie, by dobra, wciągająca gra mogła trwać mniej niż... 50-100 godzin. Dziś, gdy rzadko kiedy mam czas na to, żeby wieczorkiem przysiąść do gry na godzinę-dwie, za tytuły, którym musiałbym poświęcić więcej niż 10 godzin, zwykle nie zabieram się w ogóle, jeśli moja praca tego ode mnie wymaga. Zasada ta dotyczy również maksymalnie czasożernych ze swej natury morpegów – cenię i lubię ten gatunek, jednak preferuję te (czytaj: EVE), które nie każą poświęcać im więcej niż tę godzinkę dziennie. Doskonale jednak rozumiem graczy, którzy tu i teraz wciąż wybierają gry kradnące z życiorysu maksymalnie dużo czasu – mają go po prostu więcej.

Dość często zmianę gustów implikuje wkroczenie naszych maszynek do grania na wyższy poziom technologiczny. Tak się stało już przynajmniej dwukrotnie w przypadku oczekiwań żywionych względem komputerowych przeciwników. Swego czasu, gdy sprzęt był stosunkowo słaby, wprowadzenie skryptowanych zachowań stanowiło po prostu coś pięknego – oto, w strzelankach zaczęło się dużo dziać. Komu się skrypty jakieś 10 lat temu nie podobały? Obecnie, a szczególnie odkąd gry pokroju F.E.A.R.-a czy S.T.A.L.K.E.R.-a (czy te kropki to przypadek?) pokazały, na co stać dobrze zaprojektowaną sztuczną inteligencję, skryptowanie akcji to nieuchronny minus przy ocenie gry. Komu się skrypty podobają dziś?

Oczekiwania względem fabuły i klimatu zmieniają się jednak już niezależnie od sprzętu. Pamiętacie, jak to było kiedyś? Fallout, Rex Nebular, Space Quest, Privateer – jedno S-F za drugim. A dziś? World of Warcraft, Władca Pierścieni, Heroes of Might and Magic, Spellforce – fantasy goni fantasy. W WoW-a gra jakieś 8 milionów ludzi, w EVE-Online mniej niż 200 tysięcy.

Jeżeli o gustach rzeczywiście się nie dyskutuje, to o własnych i to z samym sobą... Iluż graczy psioczy na to, że gry są coraz prostsze i coraz mniej wymagające pod każdym względem, maskując ubogi projekt bajeczną grafiką? Za dużo zręcznościówek, za mało klasycznych przygodówek i skomplikowanych strategii. Co znowu robi ten Carbon czy te Simsy czy na szczycie notowania? Ano – sprzedają się. :-) To popyt kształtuje podaż. Obok fantasy rządzi Druga Wojna Światowa, a pamiętam – jakby to było wczoraj – smutki, że tak dramatyczny okres w dziejach ludzkości jest tak słabo reprezentowany na naszych monitorach.

Konkluzja? Jeśli zastanawiamy się, w co będziemy grać za parę lat, pomyślmy – tak z ręką na sercu – w co chcielibyśmy grać na tyle mocno, by za to zapłacić ludziom, którzy grę naszych marzeń wyprodukują. Bo w to właśnie grać będziemy.

Borys „Shuck” Zajączkowski

Powiązania do myśli