Gry, na których premierę czekam lub gry po premierze, w które chcę zagrać.
Gry do tej listy możesz dodać na stronach serwisu, tam gdzie znajduje się opcja “Czekasz?”, lub przy grach po premierze wybierając przycisk “Oceń”.
Lista gier które obserwujesz i na których temat możesz dostawać powiadomienia na maila lub notyfikacji push.
Gry do listy powiadomień możesz dodać wybierając ikonę “Obserwuj grę” (oko) na stronie Encyklopedii Gier lub przy materiale o grze.
Powiadomienia o grach są ulepszane i obecnie mogą nie działać poprawnie.
Lista gier, które oceniłeś i ocena jaką wystawiłeś.
Gry możesz oceniać w Encyklopedii Gier, przy materiałach o grach i na forum. Dla jednej gry na wybraną platformę możesz wystawić tylko jedną ocenę, kolejne oceny gry dla wersji na konkretną platformę, uaktualniają twoją poprzednią ocenę.
Kingdom Come: Deliverance 2 - Legacy of the Forge
Kingdom Come: Deliverance 2 - Legacy of the ForgeNa tej liście znajdziesz Twoje recenzje gier z ocenami, które zostały wybrane przez redakcję. Jeżeli podczas oceniania gry opiszesz swoje wrażenia i opinię, pojawia się ona w formie postu na forum i jeżeli zostanie wybrana przez redakcję, staje się minirecenzją, opublikowaną na karcie ocen w Encyklopedii Gier.
17 września 2025 - Recenzja Gry
Kingdom Come: Deliverance 2 - Legacy of the Forge
Pod względem contentu to jest dotychczas najlepsze i najdłuższe DLC w historii marki - zarówno biorąc pod uwagę KCD1 jak i 2. Łatwym zabiegiem WH ogarnęli największą bolączkę z bliźniaczego DLC do części pierwszej - "Z Popiołów". Tam, będąc po ukończeniu wątku głównego i mając mnóstwo pieniędzy dało się skończyć DLC dosłownie w 2-3 godziny. Wprowadzenie mechaniki prestiżu sprawia, że trzeba zaangażować się bardziej. Codzienne aktywności kowala mimo, że powtarzalne, są znakomite - z reguły każdego dnia należy coś wykuć, a poza tym mamy pojedynki, zawody strzeleckie, prowadzenie dochodzenia, grę w kości oraz rozdawanie datków w imieniu cechu. W dodatku strzelectwo, kości oraz dochodzenia mają swoje wątki fabularne, dążące do pewnego rozwiązania. Skończywszy wątek główny i wszystkie zadania poboczne z podstawki, zajmowałem się wyłącznie kuźnią i dało mi to taki niesamowity feeling codzienności. Pobudka ok. 8, spanie, jedzenie, mycie, praca i sprawunki dla cechu. A wieczorem, karczma, łaźnia, zakupy i inne przyjemności. Fajnie też powiązano cyklicznie powtarzający się turniej z mechaniką Prestiżu z DLC. W kontekście ukończenia historii i założenia, że po dramatycznych wydarzeniach Heniek z pewnością chciałby pożyć przez czas jakiś zwykłym, prostym życiem absolutna rewelka i immersyjna perełka.Oś główna DLC sama w sobie jest dość krótka, ale znów historia jest bardzo ciekawa, obfitująca w szczegóły z życia Marcina - ojczyma Henryka, bardzo zabawna, a momentami wzruszająca. A do tego mamy Wolfa. Każdy, kto kiedyś próbował coś naprawić i mu nie szło, poczuje wielką więź z tą postacią w ostatniej cut-scence :D Jakbym widział i słyszał siebie próbującego przykręcić baterię zlewozmywakową u teściowej :DJest trochę nowego sprzętu, trochę nowych schematów do kucia no i najważniejsze, cała mechanika remontowania i personalizacji kuźni i gospodarstwa. W końcu wszystkie potrzebne miejsca - balia do mycia i prania, suszarnia, wędzarnia, stół alchemiczny itp. są w jednym miejscu. Naprawdę można poczuć się jak w domu. Ja jestem z pokolenia graczy przedinternetowych, którzy dostępu do łatek i patchy nie mieli, a gry bywały równie zbugowane co dziś, więc bugi i glitche, jeśli nie są dramatyczne i uniemożlwiające gre, raczej nie psują mi zabawy. Należy jednak nadmienić, że w porównaniu do stanu technicznego i optymalizacji podstawki, tutaj mamy krok wstecz. Niemniej, nie uświadczyłem niczego, co by zablokowało postęp. Dla mnie bardzo dobre DLC, które przedłużyło mi przyjemność z tej arcy-wybitnej gry. Zacieram ręce na ostatni dodatek, jeśli będzie równie dobry, każda złotówka wydana na złotą edycję gry była wydana dobrze i sprawiedliwie, słusznie i zbawiennie.
5 maja 2025 - Recenzja Gry
The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered
To jest niesamowite jak bardzo ten Remaster zduplikował moje wrażenia z Obliviona z przed tych kilkunastu lat. Wtedy - WOW, jaka ta gra jest piękna... a potem: ale lipa, w ogóle nie nagradza eksploracji przez ten denny level scalling. Wątek główny to parująca kupa, a zamykanie kolejnych bram Otchłani to wyrywanie zdrowych zębów bez znieczulenia. Ale przynajmniej Gildia Złodziei i Mroczne Bractwo są fajnie zrobione. Wtedy też z przyjemnością ukończyłem wątki poboczne, a główną fabułę robiłem na przyspieszeniu, żeby tylko odhaczyć. Kilkanaście lat później: WOW, wygląda naprawdę pięknie... po czym - o jeżu kolczasty, nic nie porawili z gameplayu. Dalej denny lvl scalling, dalej zamykanie bram Otchłani jak jeżdżenie zadem po gorącej blasze. Tylko Gildia Złodziei i Mroczne Bractwo nie robią już takiego wrażenia jak wtedy, bo jednak przez te lata standardy side-questów też się zmieniły. Rozumiem nostalgię, sam też dałem jej się ponieść, ale Oblivion, to dalej Oblivion. Jak ktoś kochał tę grę w oryginale, pokocha i remaster. Jak ktoś tak jak ja miał ambiwaletny stosunek (Team Morrowind 4 Ever - Bethesda już nigdy nie zrobi tak dobrej gry jak Morrowind i nawet nie ma co dyskutować), to podobnie jak wtedy szybko się znudzi. 25hrs na liczniku i w tym momencie podziękuję, tym razem nie zamierzam przechodzić na siłę. Dobrze, że gra w Xbox passie, bo wydać na to 250 PLNów to moim zdaniem nadstawienie pupki na ordynarne dymanie na kasę.
9 kwietnia 2025 - Recenzja Gry
Styx: Shards of Darkness
Skradanki to gatunek bliski mojemu sercu. Klasyczne tytuły jak Thief czy Splinter Cell mocno wpłynęły na mój growy gust. W grach gdzie ciche działanie jest opcją, jak np. Cyberpunk, chętnie idę w tym kierunku. Ostatnia dekada to odejście od twardej rozgrywki skradankowej na rzeczy wyboru modelu – Dues Exy z Adamen Jensenem czy Dishonored to gry, gdzie ciche działanie rozwiązane jest bardzo przyjemnie, ale również nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wjechać we wrogów na pełnej kurtyzanie z bronią w ręku i rozrzucenie ich członków w promieniu kilkudziesięciu metrów. I wtedy pojawia się on – mały, wredny, zielony skurczybyk Styx.Pierwsza część – Styx Master of Shadows bardzo przypadła mi do gustu. Miała swoje bolączki, widać było nieduży budżet, ale jako old-schoolowa skradanka, gdzie działanie w cieniu i po cichu to konieczność, a nie opcja, dowoziła. Poza tym miała bardzo fajną historię, zwieńczoną plot-twistem, po którym zbierałem żuchwę z podłogi. Nie jest to może tytuł, który przebojem wdarł się do mojego topu i do którego bym wracał, ale bawiłem się bardzo dobrze. Shards of Darkness leżało sobie w bibliotece GOG dłuższy czas. Recenzje wskazywały, że to co najbardziej ujęło mnie w części pierwszej, czyli sprawnie poprowadzona fabuła, tutaj nie zagrało tak dobrze, więc trochę się obawiałem. I teraz, skończywszy ten tytuł po + 20h rozgrywki stwierdzam, że była to prawda, co pomimo faktu, ze sequel sporo rzeczy robi lepiej, rzutuje na moją ostateczną ocenę.W Styx Shards of Darkness budżet AA jest nieco bardziej ukryty. Lokacje są większe, nie dają takiego poczucia makiety i recyklingu elementów, a mimo tego, że w toku gry wracamy do każdej co najmniej raz, back-tracking nie boli, bo są mocno wertykalne, a rozmieszczenie przeciwników wymusza za każdym razem nieco inne podejście. W mechanikach bez rewolucji. Drzewka umiejętności rozwiązane są przyjemnie, ale o ile w pierwszej części miałem poczucie, że powoli zwiększająca się skala trudności wymusza stosowanie nowych taktyk, o tyle tutaj z niektórych korzystałem bardzo sporadycznie, a innych w ogóle, vide klony, w których drzewku nie rozwinąłem żadnego skilla. Niemniej ciche przemierzanie mrocznych korytarzy elfickiej twierdzy czy więzienia goblinów działa sprawnie i daje sporo frajdy.Styx jest kozakiem – jego teksty, czarny humor i świetny voice acting to jest największa zaleta gry. Niemniej nie rozumiem przyznawania dodatkowego exp za grę bez zabijania przeciwników. Goblin nie sprawia wrażenia kogoś, kto lituje się nad wrogami i droga po trupach do celu byłaby zupełnie uzasadniona. Exp jest cenny, więc starałem się grać bez zarzynania kolejnych strażników, ale wybijało mnie to trochę z immersji. Na koniec fabuła – tym razem bardzo meh. O ile polityczna intryga części pierwszej i plot twist z klonami bardzo przypadły mi do gustu, o tyle tutaj ani nie wciągnęła mnie rozgrywka między krasnoludami i elfami, ani nie zszokowało finalne ujawnienie źródła Żywicy. Od mniej więcej połowy leciałem już od zadania do zadania, bez większego skupiania się na dialogach. A szkoda, bo mimo tego, że lore to kalka standardowego fantasy, jest tu parę fajnych pomysłów zasługujących na głębszą ekspozycję w historii. To sprawia, że sequel plasuje się jednak nieco niżej na mojej liście niż pierwowzór.Ostatecznie jednak bawiłem się przyzwoicie, Styxa lubię, staroszkolne podejście do skradanki bardzo mi pasuję i cieszę się, że powstaje część trzecia. Zagram na pewno, lecz z pewnością nie na premierę. Ode mnie 7/10. Fani skradanek będą ukontentowani.
25 marca 2025 - Recenzja Gry
Days Gone
Days Gone kupione kiedyś za jakiś psi grosz w promce na Epicu leżało sobie na kupce wstydu, w kategorii "a może kiedyś zagram" i jakoś mnie tak naszło, żeby spróbować. I o cholera, czemu ta gra przeszła bez większego echa?! I dlaczego ma podobno nie być sequela? No ludzie! Nie jestem fanem zombiakowych tematów, mam wrażenie, że ten motyw został już wyeksploatowany maksymalnie, a jednak wciąż jeszcze można zrobić dobrą grę z zombiakami! Trzeba tylko mieć nieszablonowy pomysł, dobrze napisaną historię i fajnego bohatera. To są największe zalety tego tytułu. Piękna, duża mapa, filmowa i mimo lekkiej sztampy dobra historia - osobista, wzruszająca, momentami z cierpkim humorem, ale też z przesłaniem. No i rewelacyjny główny bohater - twardziel, ale romantyk. Rozwalający całe setki wrogów, ale nie dający tego poczucia bezdusznej maszyny do zabijania. Cynik, ale z dokonującą się przemianą. Deacon wjeżdża szturmem do mojego kanonu bohaterów gier. Ogólnie gra dała mi trochę vibe RDR2 - oczywiście, nie na taką skalę, z mniejszą ilością detali i mniejszym rozmachem, ale jednak niespiesznie przemierzanie zrujnowanych szos na motocyklu miało w sobie coś relaksującego i nostalgicznego, tak jak przemierzanie konno świata w RDR2. Mimo powtarzalności niektórych aktywności i przeciętnych side questów, nie nudziłem się ani przez chwilę. Rewelka! Nie wiem, po co tej grze remaster, bo mimo 6 lat na karku wygląda bardzo dobrze i daje masę frajdy. Ale jeżeli to miałoby przełożyć się na większe zainteresowanie tym tytułem i przywrócić szansę na część drugą, to dawajcie ten remaster!
4 marca 2025 - Recenzja Gry
Kingdom Come: Deliverance 2
W weekend i ja ujrzałem napis "The End", i mam mega kaca gamingowego. Dotychczas miałem tak tylko po RDR2 i Cyberpunku. Snuje się jeszcze po tym pięknym świecie, wbijam achivki do platyny, ale serio smutno, że to już koniec.Jedyne, co mi trochę zgrzytało, to balans. Dla mnie, weterana części pierwszej, szybko zrobiło się za łatwo. Żaden pojedynek nie nastręczył mi najmniejszych trudności -Jedynie starcia z przeważającą liczbą wrogów wymagały nieco więcej sprawności, ale wciąż w KCD1 było trudniej. Sama walka zrealizowana jest lepiej, jest bardziej dynamiczna, efektowniejsza, chociaż wciąż realistyczna, ale statsy przeciwników możnaby jednak podkręcić.Z drugiej strony, to co mnie absolutnie zachwyciło i dla mnie stawia KCD2 w topce najlepszych gier jeśli nie wszechczasów, to przynajmniej ostatnich dwóch dekad, to scenariusz. Fabuła, chociaż nie jest rewolucyjna, poprowadzona jest znakomicie - mamy upadki i wzloty, znakomite postaci drugiego i trzeciego planu, niejednoznaczne wybory i charaktery. Jest przezabawnie (Komar i papieski legat), jest mrocznie, jest epicko i jest nawet wzruszająco (tu znów Komar i jego ostatnia modlitwa - kurde, po trailerze obawiałem się tej postaci, ale wyszedł im wspaniale). Do tego nie odnotowałem ani jednego side-questa, który byłby chamskim zapychaczem. Próbował to robić Wiedźmin 3, z różnym skutkiem, Cyberpunkowi udała się ta sztuka dopiero w Widmie Wolności, gdzie każdy kontrakt miał swoją krótką, acz ciekawą historię, jakiś plot-twist, czy konieczność dokonania (nawet jeśli tylko iluzorycznie) jakiegoś wyboru. W KCD2 od początku do końca, side-questy to perły. Z głupiego przyniesienia wieśniaczce kamyka, robi się cała kampania, gdzie trzeba odbijać jeńców, tłuc się po gębach, czy leczyć chłopa z PTSD! Tak to się powinno robić! Nie będę się rozwodził nad innymi elementami, bo żaden ze mnie recenzent, a z resztą wszystko już zostało powiedziane, ale mam parę ogólnych przemyśleń po wszystkim, tak o samej grze, jak i luźno powiązanych.1. Dlaczego decyzyjność w gamedevie wciąż pozostaje w rękach prezesów i korpoludków? Wystarczy pozwolić robić gry graczom - ludziom, którzy rozumieją to medium i robią je z pasją, zamiast rozkminiać modele biznesowe i gry usługi, a gra staje się instant hitem. Ja rozumiem, że gra to produkt, który musi na siebie zarobić, ale gamedev od lat goni za własnym ogonem, a Warhorse pokazuje, że można inaczej. Rozumieją to filmowcy - największe kasowe hity, to z reguły dzieła tych reżyserów, którzy sami są pasjonatami kina. Kiedy zrozumieją to w gamedevie?2. Jak to jest, że większość deweloperów nie potrafi napisać dobrego scenariusza? W ostatniej dekadzie wydano może max 5 tytułów, których historia naprawdę wciąga i zostaje z graczem na dłużej. Bez dobrej historii, nie ma dobrej gry, szczególnie single player. A jak czytam streszczenia fabuł kolejnych powstających gier, szczególnie RPGów, to mam wrażenie, że w tej branży pracuje pięciu scenarzystów, gdzie czterej nienawidzą swojej roboty, a każdy ma abonament premium na ChataGPT.3. Woke/DEI - czy KCD2 jest woke. No jeszcze jak?! Pomagamy ciemiężonym mniejszościom (cyganie/żydzi), zaprzyjaźniamy się z czarnoskórym muzułmaninem, a opcjonalnie możemy nawiązać homoseksualną relację. I co? Go woke, go broke? Nic z tych rzeczy. Tematy dziś uznawane za woke były obecne w grach zanim cała ta banda frustratów w ogóle wpadła na taki termin jak woke. Ale dopóki gra jest dobra, przeszkadza to chyba tylko najbardziej zacietrzewionym. Twórcy, chcecie propagować idee inkluzywności w rozrywkowych tekstach kultury? Doskonale! Ale w takim razie twórzcie dobre produkty, do cholery. Dobra gra z elementami woke się obroni. Gówniana gra z elementami woke to woda na młyn wszystkich sfrustrowanych anty-wokistów. It's that simple! 4. Przed KCD2 ogrywałem Stalkera 2 i uderzyło mnie to, jak mniej więcej w połowie gry ta gęsta, mroczna atmosfera, która z początku zachwycała, zaczęła mnie męczyć i nużyć. Serio, gra na +80h rozgrywki nie może być wyłącznie, mroczna, gęsta i epicka. Bez kontrapunktu w postaci odrobiny humoru, w którymś momencie to zaczyna przytłaczać. A w RPGach ciągłe wojny bogów, omnipotentni złodupce i decyzje zmieniające losy całego świata to już w ogóle powodują refluks. 5. Trochę apropo punktu 4. czeskie podejście do ich narodowego etosu, to jest czyste złoto. Mamy wielkie sprawy, wielką wojnę, zmagania królów, ale nie ma tu czarno-białych postaci i nawet wielcy bohaterowie są pokazani zwyczajnie po ludzku. Weźmy takiego Zizkę - dla Czechów to taki sam kaliber postaci, jak dla nas Józef Piłusudski. A teraz wyobraźmy sobie, że robimy grę w historycznych realiach, gdzie marszałek jest jednym z głównych NPCów, a nasz protagonista toczy z nim walkę, w której wybija mu przednie zęby, zmuszając do zapuszczenia jego ikonicznych wąsów. Stawiam perły przeciwko orzechom, że byłaby afera.W całym tym wywodzie zmierzam do tego, że myśląc jedynie w kategoriach biznesowych, ciężko zrobić dobrą grę. O grach trzeba myśleć w kategorii sztuki, dopiero wtedy jest szansa, że powstanie coś naprawdę dobrego. A dobra gra może być progresywna, może poruszać poważne, kontrowersyjne i polaryzujące wątki, ale dopóki robi to z wyczuciem, nadal będzie po prostu dobra. I na siebie zarobi. I większość będzie zadowolona. I cieszę się, że Warhorsom się to udało. Czekam na hardcore mode i DLC, i zaczynam nieśmiało fantazjować o KCD3, bo w sumie zakończenie zostawia miejsce na kontynuację, a zobaczyć wesele (a jeszcze lepiej wieczór kawalerski) Jana Ptaszka to byłoby naprawdę coś!
10 grudnia 2024 - Recenzja Gry
S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl
Albo mam wyjątkowe szczęście, albo jestem mało czepliwy. Szykując się do wymiany blaszaka i korzystając z czarno-piątkowej promocji GeForce Now, gram w krótkich sesjach od dnia premiery, w chmurze na abonamencie Ultimate, mam dwadzieścia kilka godzin, jestem teraz na Dzikiej Wyspie i poza malutkimi glitchami nie uświadczyłem niczego, co psułoby mi zabawę. Owszem, Zona mogłaby być nieco bardziej żywa, zdarzyło mi się kilka raz, że przeciwnicy zrespowali się za moimi plecami 30 sekund bo zakończeniu strzelaniny, ale żaden taki epizod nie wpłynął jakoś znacząco na moje doświadczenia związane z grą. A gra się wspaniale. Gun-play jest absolutnie znakomity, a klimat wprost leje się z ekranu. Z początku brakowało mi trochę lektora, ale ukraiński dubbing i napisy IMO podkręca wczutkę jeszcze bardziej. Dla mnie jako fana serii, to jest sequel, który mnie satysfakcjonuje. Daleko mu do ideału, ale zabawa jest przednia.
23 listopada 2023 - Recenzja Gry
Cyberpunk 2077: Phantom Liberty
300h na liczniku i pierwsza gra, w której wbiłem platynę. Nie jestem graczem, który maksuje gry. Immersja to dla mnie rzecz kluczowa, a trofea często wymagają grania na sposób, który mi nie odpowiada, nawet przy kolejnym podejściu do danego tytułu. Ale CP2077 przeszedłem od dechy do dechy trzy razy, ostatni raz wraz z Widmem Wolności i przy ostatnim podejściu trochę pobawiłem się zakończeniami głównego wątku. Nagle okazało się, że do 100% brakuje mi kilku prostych achivków oraz pozostałych zakończeń z DLC. Dzięki temu przeciągnąłem jeszcze trochę pobyt w Night City, ale teraz to już definitywnie koniec. Po premierze oceniłem grę na 9/10, trochę na wyrost i na przekór. Na patchu 1.52 gra w pełni zasługiwała w moim odczuciu na taką ocenę. A po patchu 2.0 i z Widmem Wolności, to jest dla mnie 9,5/10 i mój TOP3 wszechczasów.Owszem, nie dowieźli technicznie na premierę, chociaż jak wielokrotnie wspominałem, ja na bardzo przeciętnym blaszaku uświadczyłem raptem kilka bugów, w tym nic, co uniemożliwiałoby grę. Owszem, wciąż zdarzają się drobne glitche, których już raczej nie połatają. Ale wszystko to bzdura, bo ten świat, ta historia wciągają jak bagno. Na palcach jednej ręki jestem w stanie zliczyć gry, w których po ukończeniu pamiętałem imiona najważniejszych NPC. Tutaj nie tylko pamiętam imiona, ale mogę ich cytować, znam ich historię i w pewien sposób za nimi tęsknię. Nawet Wiedźmin 3 nie wciągnął mnie do swego świata tak bardzo. Takiego gamingowego kaca miałem wcześniej chyba tylko po RDR2 i KCD, no i może wiele lat temu po Gothicu 1. A nigdy po kolejnych przejściach. A tutaj za każdym razem było mi smutno, że to już koniec. A każde z zakończeń tak podstawki, jak i DLC tylko to wrażenie potęgowało. Wspaniała gra, do której wrócę pewnie, ale po dłuższej przerwie i wymianie sprzętu. Ale patrząc na premiery, których oczekuję, wątpię czy do tego czasu wyjdzie cokolwiek, w co dam radę zaangażować się równie mocno. No i oczywiście na każdą wzmiankę o projekcie Orion czekam z wypiekami.
31 maja 2023 - Recenzja Gry
Dying Light 2
Nareszcie zmęczyłem końcówkę. Wahałem się, jak ocenić te grę, bo ma sporo elementów, które mi się podobały, ale jeżeli ktoś twierdził, że końcówka DL1 i finałowa walka oparta na QTE to było kiepskie zakończenie, to nie widział jeszcze finału DL2. to elementy, które ostatecznie obrzydziły mi tę produkcję. Ale może warto wspomnieć co mi się podobało:- Eksploracja i parkour - zrobione inaczej niż w DL1, ale imo nie gorzej. Może i nie lepiej, po prostu inaczej, ale ogólnie jest to najlepsza cecha tej gry,- Paralotnia - super usprawnienie eksploracji - Miasto - duże, bardzo wertykalne, ze świetnym klimatem. Szkoda tylko, że tak naprawdę niewiele się w nim dzieje i niewiele można znaleźć.- Niektóre zadania poboczne - chłopiec zdobywający jedzenie dla rodziców, czy facet prowadzący kwiaciarnie, szukający swojej stałej klientki, to były takie malutkie, ale absolutnie wyjątkowe scenariuszowe perełki. Szkoda, że główny wątek fabularny jest sztampowy i nudny, i nudzi coraz bardziej im bliżej finału. W efekcie, w epilogu chce się mieć to wszystko już za sobą i odhaczyć ten tytuł, a wszystko bezsensownie i nieangażująco przedłuża wspomniana wyżej finałowa walka.Ogólnie DL1 2-3 oceny wyżej niż DL2, aczkolwiek tym, którzy lubią sandbox, a nie przeszkadza im sztampowa i nudna fabuła, gra na pewno spodoba się bardziej.
15 marca 2023 - Recenzja Gry
War Mongrels
Właśnie ukończyłem War Mongrels na PC. Po pierwsze, wszystkim, którzy zastanawiają się czy gra jest już dostatecznie połatana, spieszę donieść, że owszem. Zdarzają się drobne glitche, szczególnie tuż po wczytaniu gry, wcześniej zapisanej przed skomplikowaną akcją - wówczas to przeciwnicy potrafią zachowywać się bardzo dziwnie. Niemniej buga, który w jakikolwiek sposób wpływał na wykonanie jakiejś czynności miałem raz, w ostatniej misji. I to też drobnostka, bo w wyniku hałasu trójka wrogów rozdzieliła się zaalarmowana, po czym gdy się uspokoili, dwóch wróciło na swoje miejsce, a trzeci został z dala od nich, a mimo to, zabicie tego trzeciego powodowało natychmiastowe zaalarmowanie pozostałych. Dało się to obejść, wykańczając całą trójkę symultanicznie. Poza tym garść drobnostek, które w żaden sposób nie wpływały na odbiór tej rewelacyjnej gry.Ludzie odpowiedzialni za remaster Commandosa 2 powinni zostać zakuci w dyby i zmuszeni do obserwowania przechodzenia War Mongrels raz za razem, aż nauczyliby się, że próba opowiadania o wojnie, bez dotykania mrocznych i trudnych tematów, niczemu nie służy. W WM jesteśmy świadkami masowych mordów, odwiedzamy obóz zagłady, przeżywamy grozę Powstania Warszawskiego i wszystko to zrobione jest uczciwie, naturalistycznie, ale bez taniego szokowania. Z szacunkiem do wagi tych potwornych wydarzeń. A przy tym to wciąż po prostu dobra strategia taktyczna, zapewniająca kilkadziesiąt godzin rozrywki. W kwestii grywalności i mechanik uważam, że WM jest nieco wyżej niż gry Mimimi, natomiast wciąż nieco niżej od niedoścignionego wzoru jakim dla mnie jest Commandos 2 . Zakres umiejętności naszych bohaterów jest szeroki, a dzięki temu zawsze istnieje kilka dróg do celu, niemniej wciąż irytuje mnie to sztywne przypisanie niektórych zdolności do postaci. No bo co stoi na przeszkodzie, żeby paczką fajek rzucił ktoś inny prócz Ołowia? Albo chociaż aby każdy mógł podnieść jakiś przedmiot, nawet jeśli nie może się nim posłużyć. Drobiazgi, ale Commandos 2 kilkanaście lat temu już to miał. W WM wrażenie robi zróżnicowanie zadań i ich silne osadzenie w realiach historycznych. Bardzo podobało mi się, gdy natychmiast po zadaniu w obozie zagłady, przenosimy się do okupowanej Francji, w której grozy, której doświadczyliśmy jeszcze przed chwilą, zdaje się nie być. Komentuje to nawet Greta, mówiąc, że gdyby okupacja w Polsce przebiegała tak jak nad Sekwaną, zastanowiłaby się, czy w ogóle walczyć. Z rzeczy, które WM robi znakomicie należy wymienić narracje i fabularną ciągłość. To jest akurat coś, czego brakowało w Commandosach, przeskakiwało się z misji, do misji, tłukło szkopów i dawaj dalej. Mimimi dało swoim grom tło fabularne, a WM zrobiło to jeszcze lepiej, prezentując to wszystko jako retrospekcję Manfreda. Historia angażuje, postaci, przynajmniej niektóre, bazujące na prawdziwych, mają swoje przemyślenia, emocje i budują relacje pomiędzy sobą. To sprawia, że serio się do nich przywiązujemy. A wszystko to spajają znakomite animowane przerywniki.Ostatnia rzecz, o jakiej IMO warto wspomnieć, to fakt, że WM nie robi z wojny przygody, w przeciwieństwie do wielu innych gier, dziejących się w wojennych realiach. Postaci to nie szlachetni bohaterowie, ale ludzie złamani grozą konfliktu, czyniący zło konieczne, a ich motywacją często jest po prostu zemsta. Jeśli mamy momenty heroiczne, to są one jakoby przy okazji robienia tego, co konieczne. I taka narracja dotycząca wojny powinna stać się standardem w kulturze. Podsumowując, jeśli kiedykolwiek czekaliście na pełnoprawną kontynuację Commandosów, a do tego chcecie poważnej, dorosłej gry w realiach IIWŚ, zachęcam do ogrania War Mongrels! Dla mnie 9/10.
20 lutego 2023 - Recenzja Gry
Pharaoh: A New Era
Wszystko czego spodziewałem się po tym remaku, po ograniu dema. I tak naprawdę wszystko czego chciałem. Grafika jest po prostu ok, budynki i otoczenie wyglądają pięknie, a kreskówkowy charakter postaci mi nie przeszkadza. Wszystko działa płynnie, interfejs jest jasny i przejrzysty. Na duży plus zaliczam uproszczenie puli siły roboczej. Wreszcie nie muszę budować slumsów. I spoko, że jest to opcja do wyboru i weterani-masochiści mogą zostać przy klasycznym rozwiązaniu :) Absolutnie nie przeszkadza mi zlikwidowanie systemu walki. W pierwowzorze działała ta sama zasada - większa armia zawsze wygrywa, z resztą bitwy były tylko kiepskiej jakości dodatkiem i tak też jest i tutaj. Fajne jest też to, że wylew Nilu nie topi dostawców. To trochę ułatwia. Z początku był problem ze znikającymi statystykami, gdy najeżdżało się kursorem na pałac, ale naprawili. W samej grze bugów nie uświadczyłem, ale dwa razy gra mi się wysypała do Windowsa, a raz restart z bluescreenem. Brakuje trochę minimapy i menu doradców zrealizowane jest kiepsko. Przede wszystkim wkurza mnie, że z mapy świata nie mogę przejść bezpośrednio do ministra handlu. Ale to wszystko drobiazgi, do których idzie przywyknąć. Ogólnie udany remake jednej z moich ulubionych gier ze szczenięcych czasów i bawię się bardzo dobrze.
5 kwietnia 2022 - Recenzja Gry
Tony Hawk's Pro Skater 1+2
Znakomity remake rewelacyjnych gier, który wystrzelił mnie w przeszłość do beztroskich czasów PS1. Serię TH uwielbiam, bo mimo tego, że sam nigdy na desce nie jeździłem, bardzo lubiłem oglądać na Exteme Sports zmagania deskorolkarzy, a do tego dzięki tym grom w czasach jeszcze nawet nie nastoletnich odkryłem masę muzyki, której słucham do dziś - że wspomnę tylko o Rage Against the Machine czy Motorhead. Co do THPS 1+2, to ma absolutnie wszystko to, czego mogłem sobie zażyczyć od remake'u - poprawioną oprawę i trochę nowej muzy. Cała reszta została bez zmian, więc gdy tylko pamięć mięśniowa otrząsnęła się z kilkunastoletniej drzemki comba ze special trickami zaczęły wchodzić, jakbym wczoraj odłożył pada. Świetna, zręcznościowa rozrywka, angażująca w niewielkim stopniu - doskonała na szybkie, 30-60 min z padem w ręce w przerwie od obowiązków. Polecam wszystkim fanom serii i miłośnikom deskorolki. A zaniżanie oceny znakomitej grze tylko dlatego, że jest exclusivem na nielubianej przez kogoś platformie to gówniarstwo i frajerstwo, i wszystkim tym, którzy tak robią dedykuję słowa Kamila Glika skierowane w ostatnich dniach do Antoniego Królikowskiego ]:)
29 marca 2022 - Recenzja Gry
Batman: Arkham Asylum
Po seansie kinowym nowego Gacka (skąd inąd bardzo dobry film - polecam!), postanowiłem zainstalować Arkham Asylum, które kiedyś odebrałem jako darmówkę na Epicu. Gra mimo lat wygląda bardzo dobrze, ma przyjemny, mroczny klimat, dobry voice-acting i całkiem sprawnie napisaną historię. Miło spotkać dobrze znanych złoczyńców z Gotham, takich jak Killer Croc, Poison Ivy czy Scarecrow, chociaż akurat platformówkowe fragmenty z udziałem tego ostatniego mnie trochę irytowały. Walka zrealizowana bardzo satysfakcjonująco. Jako minus można zaliczyć nieco za dużo backtrackingu, szczególnie pod koniec, liniowość i brak więcej niż jednej drogi do celu oraz niewielkie zróżnicowanie przeciwników. Niemniej, każdy fan Batmana, jeśli jeszcze nie grał, powinien nadrobić. Mocne 8.5/10
25 marca 2022 - Recenzja Gry
Elex
Mam się za fana Piranha Bytes, chociaż w sumie chyba jestem bardziej fanem serii Gothic, bo o ile Risen 1 naprawdę dawał radę, o tyle od Risen 2 każda kolejna gra od Niemców co raz bardziej mnie odpychała. Niemniej przeszedłem wszystkie dotychczasowe produkcje, więc i Elex musiał znaleźć się na mojej liście. Zwlekałem długo, bo ta dziwaczna nomen omen Hybryda sf, postapo i klasycznego fantasy wyglądała na klejoną na ślinę i łapaną na trytytki... i w sumie trochę tak jest. Zacznijmy więc właśnie od wad tej gry:- średnio przemyślana mieszanka gatunkowa. Rozwalanie mechów z łuku rozpieprza immersję dokumentnie, a całe to tłumaczenie, że Berserkowie korzystają z magii i z tego bierze się ich siła zupełnie do mnie nie przemawia. Jeszcze gdyby frakcje były od siebie bardziej oddalone i przez większość gry nie wiedziały o sobie nawzajem, to by się to jakoś broniło. Ale w przedstawionej formie jest po prostu dziwaczne i śmieszne.- Rozpieprzenie immersji sprawia, że fabuła jakoś nieszczególnie angażuje. Do tego dialogi są koszmarnie długie, a postacie w większości nie wzbudzają większych emocji.- Bohater, który przez większość czasu nie ma zdolności odczuwania emocji? Brzmi jak pomysł na nudnego protagonistę, którego ciężko polubić. Jax jest stereotypowym twardzielem, ma pokieraszowaną mordę, swoją zemstę i za grosz charakteru czy chociażby odrobinę poczucia humoru. Wydawałoby się, że nietypowy dla Piranhy bohater, z imieniem i przeszłością, powinien być bardziej interesujący, tymczasem do charyzmy Bezimiennego z Gothica nie ma podjazdu.- Świat nie bardzo zachęca do eksploracji - jest dość duży, ciekawy wizualnie, ale trafienie na interesujący, cenny przedmiot to rzadkość... a jednak...Zalety:- właśnie ten nieco pusty, ale piękny świat jest chyba główną zaletą tej gry. Pozostałości po dawnej cywilizacji, ruiny zwykłych domów, porzucone wraki samochodów, wojskowe bazy i fabryki - wszystko to wygląda świetnie i mimo, że wiesz, że raczej nie znajdziesz tam nic ciekawego, to jednak masz ochotę połazić po ruinach. Tym bardziej, że grind na mutantach to najlepszy sposób na elexit (kasę), na którym przez większość gry przynajmniej mi nie zbywało.- pewna surwiwalowość, szczególnie na początku gry. Wysoki próg wejścia, wyższy nawet niż w Gothicach. Początkowo unikanie walki, to jedyna dostępna strategia. Przemykanie z dala od mutantów i wrogów, a gdy walka jest konieczna, kombinatorstwo. To sprawia, że klasycznie nieco drewniana mechanika walki, sprawia jednak sporo frajdy.- fakt, że przez długi czas zbierasz po mordzie od wszystkich sprawia, że gdy wreszcie jesteś w stanie jak równy stanąć na przeciw trolla czy chimery, to mimo wspomnianego drewniactwa, dalej masz ochotę angażować się w starcia. Walka z mutantami czy bitwy z oddziałami albów pod końcówką gry dają masę radości.Klasyczne dla Niemców zestawienie trzech frakcji nastawione jest na regrywalność, ja jednak do Elexa raczej nie wrócę. Niemniej bawiłem się dobrze i szczególnie w końcówce moja ocena wzrosła z 6 do 7 z małym minusem. Elexa 2 sprawdzę, ale też pewnie nie prędko.
15 lutego 2022 - Recenzja Gry
Gothic II: The Chronicles of Myrtana - Archolos
Chciałoby się, aby współczesne gry AAA były przygotowywane z takim sercem i oddaniem jak Archolos! To jest mod?! To jest Gothic Prequel najwyższej próby, powinien wejść do kanonu i rozsiąść się na tronie, bo bierze wszystko to co G1 i G2NK miały dobre i robi to lepiej. G3 pożera na wczesny lunch, stawia kakę na Zmierzch Bogów, a Arkanii zwyczajnie pluje na jej szkaradny, niedorobiony pysk. I to wszystko za całe zero polskich złotych? Serio?! W zbiórce udziału nie wziąłem, ale jeśli jest gdzieś miejsce, gdzie mogę oddać twórcom trochę ciężko zarobionych cebulionów, to lecę-pędzę! Znakomicie zaprojektowany świat! CD Projekt Red - proszę skleić japę i popatrzeć jak należy robić otwarte światy zachęcające do eksploracji. Ogromny, nie znaczy dobry. Mniejszy, ale wypełniony treścią po brzegi - to jest klucz do sukcesu! Żadnych znaczników, żadnych pytajników - eksploruj, szukaj, znajduj, chłoń klimat! Miasto! Parę komentarzy wstecz jakiś, nie da się tego ująć bardziej elegancko, cep sugerował, że twórcy powinni byli zatrudnić kogoś od urbanistyki czy planowania przestrzennego. Ty se zatrudnij kogoś od lobotomii! Jeśli przeszło się po mieście ze dwa razy od bramy do portu, zerkając na mapę, albo korzystając z przewodnika i dalej ma się problem z nawigacją, to mam złe wiadomości. Wczesny Alzheimer. Miasto zaprojektowane jest znakomicie, wygląda pięknie, Khorinis przy Archolos to zapyziała wiocha. Jedyny minus za sztuczną barierę, uniemożliwiającą wbicie na krzywy ryj do Starego Miasta, ale zabieg wymuszony fabułą wybaczam.Fabuła! Nic nie zostało urwane, ale Gothic nigdy nie urywał. Niemniej lepiej niż we wcześniejszych odsłonach serii, nie mówiąc o wielu innych RPGach z otwartym światem. Wspaniale, że nie poszli znów w klimat pod tytułem Innos i Beliar sprawdzają, który ma większego... wybrańca. Polityczna intryga, ze zwrotami akcji i świetnie napisanymi postaciami to jest to.Spójność z materiałem źródłowym! Siedzi w kontekście gothicowej historii idealnie. Chciałoby się więcej produkcji ukazujących wydarzenia wcześniejsze bądź równoległe, bo chociaż jest to just another generic fantasy world to ma swój niepowtarzalny klimat. I skoro Marvin to tak naprawdęto aż chciałoby się zobaczyć widzianą jego oczami historię kolonii karnej, od momentu powstania bariery, aż do pojawienia się tam Bezimiennego. Odnotowałem kilka bugów, zdarzało się, że opisy zadań w dzienniku były mylące i nieprecyzyjne, ale to jest udostępniony za frajer mod, więc wybaczam każdą drobnostkę, bo spędziłem 80 wspaniałych godzin i bawiłem się lepiej niż przy wielu wielkobudżetowych, współczesnych tytułach. P.S. Ciągle, być może nieco naiwnie, wierzę, że THQ udźwignie remake G1, ale poprzeczka jest wyyyyyyyyyyyyysoko!
17 stycznia 2022 - Recenzja Gry
Disco Elysium
Wspaniale, że udało się spolszczyć tę grę, bo to taka tekstowa cegła, pełna metafor, ukrytych znaczeń i smaczków, że nawet z bardzo dobrą znajomością angielskiego mogłoby być ciężko. Prawie 30h na liczniku, chyba tylko jedno zadanie poboczne spartaczyłem, bo sprzedałem potrzebny przedmiot. Starałem się wnikliwie czytać całą historię i cóż... WOOOOW, wielkie, potężne WOOOOW. Chciałbym dostać książkę w tym uniwersum. Albo dobry film noir. Właściwie cokolwiek nowego wypuszczą ludzie związani z tym tytułem łykam bez popijania.Sama gra to chyba przeżycie najbliższe, tradycyjnym, papierowym RPGom jakie udało się przenieść na wirtual. Ta mechanika to jest czysty geniusz. Tutaj naprawdę da się odgrywać postać na tyle sposobów, że głowa mała. Do tego przywodzi na myśl pozytywne skojarzenia z przygodówkami point'n'click. Historia arcyciekawa, chociaż szczególną robotę wykonuje tutaj cały drugi plan, z polityką i historią na czele. Z pewnością będę chciał zmierzyć się z tym tytułem jeszcze raz za jakiś czas.Jedyny minus, to momentami przegięcie ze szczegółami świata przedstawionego. Przyjęcie tych wszystkich informacji przy jednym przejściu gry jest chyba niemożliwe. Zastanawiam się też na ile nasze wybory mają wpływ na kluczowe momenty gry, bo po pierwszym przejściu mam poczucie, że ten wpływ jest znikomy. Ale to może być tylko wrażenie i podjęcie całkiem innych decyzji może przynieść ciekawe rezultaty przy ponownej rozgrywce. Sprawdzę w swoim czasie. Tymczasem potrzebuję czegoś, w czym jest nieco mniej tekstu. Tak czy inaczej Disco Elysium to gra rewolucyjna i czekam na sequel, inne produkcje z tego uniwersum lub wykorzystujące te genialną mechanikę.
5 lutego 2021 - Recenzja Gry
Red Dead Redemption 2
Właśnie ukończyłem RDR2 i czuję taką pustkę, jak po żadnej innej grze wcześniej. Pojedyncze przejście całej historii zajęło mi 130h, bez maxowania, ale ze znakomitą większością wyzwań i wszystkimi (chyba) zadaniami pobocznymi. Ta gra ma absolutnie wszystko, rewelacyjnych bohaterów, znakomitą historią, doskonałą równowagę między fabułą, a sandboxową swobodą oraz klimat, klimat i jeszcze tooooony klimatu. RDR2 wyznacza klasę samą dla siebie, zjadając Wiedźmina popijając Cyberpunkiem, dorzucając na deser wszystkie Assasiny i na koniec stawiając kloca i podcierając się GTA5. Nie ma w tym momencie na rynku konkurencji dla tej gry i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. W RDR1 nie grałem i tutaj pojawia się moje pytanie: komu trzeba zrobić dobrze, żeby powstał remake 1 na silniku i z mechanikami 2, z portem na PC?
2 grudnia 2020 - Recenzja Gry
Mass Effect 3
Godne zwieńczenie wspaniałej trylogii. Mechaniki RPG - rozwój i dobór sprzętu lepsze niż w 2. Fabularnie nieco słabiej niż 2, ale uśredniając dla mnie poziom równy. Irytowali mnie przeciwnicy w rodzaju Brutali i Banshee, którzy byli istnymi gąbkami na pociski, ale to drobny mankament. Cała reszta absolutny geniusz. I wbrew powszechnym opiniom zakończenie mnie usatysfakcjonowało. Po tak wyniszczającej, epickiej wojnie jednoznaczny happy end byłby słaby, a koniec końców wybór przed którym staje Sheppard u kresu wędrówki zostawia z takim szeorkim Wooow. Zasłużone 9,5.
6 listopada 2020 - Recenzja Gry
The Technomancer
Gier, które w toku grania okazują się w mojej ocenie zasługiwać na ocenę mniejszą niż 6/10 zazwyczaj nie kończę. Technomancer jest wyjątkiem i sam nie wiem do końca co z tą grą jest nie tak. Niby ciekawy pomysł, duży potencjał, historia ma fajny background i świat przedstawiony, ale... zupełnie nie angażuje. Miałkość fabuły dorżnięta jest przez potwornie długie i nudne kwestie, czytane jeszcze przez aktorów głosowych, zaangażowanych w dialogi jak aktorzy porno. Główny bohater nie budzi żadnych emocji, to samo się tyczy większości... a nie, absolutnie wszystkich NPCów. Na tę samą przypadłość cierpią wszyscy antagoniści. Miałkość, miałkość, miałkość. Przez 2/3 gry całkiem sporo frajdy sprawia system walki. Ale on też został zarżnięty przez co chwila respawnujących się, takich samych przeciwników. I to dałoby się przeżyć gdyby nie ciągły backtracking. Jak kolejny raz wpada do dziennika zadanie "Idź do Kapitan Elizy Major" i wiem, że znów muszę pokonać tę samą drogę, tłukąc tych samych przeciwników, to szlag trafia i ma się ochotę pieprznąć tym tytułem gdzieś w kąt. Jak na grę AA grafika daje radę, starcia z bossami są spoko, ale jest ich niewiele i zakończenie satysfakcjonuje, tym bardziej, kiedy wyczekuje się końca z utęsknieniem. Mam bardzo niejasne odczucia wobec tej gry, z jednej strony backtracking i nuda, a z drugiej, coś mnie popychało, żeby to ukończyć i koniec końców bawiłem się nieźle. Niemniej gra wylatuje z dysku i już na niego nie wróci, a i mocno zastanowię się zanim sięgnę po inne tytuły Spidersów.
22 października 2020 - Recenzja Gry
Mass Effect 2
Jedynkę ukończyłem niedawno drugi raz. Lata temu odbiłem się od dwójki. Zabrakło mi mechanik RPG-owych. Wówczas czułem się zawiedziony i nie pasowało mi, że ME2 poszło w stronę shootera. Teraz po latach potrafię docenić rewolucję, jaką przeszła część druga w stosunku do pierwszej i muszę przyznać, że pod względem opowiedzianej historii oraz ogólnej przyjemności z rozgrywki, jest jeszcze lepsza. Podoba mi się, że każde zadanie to dość liniowy epizod, pełen akcji, co wyklucza backtracking, którego w części pierwszej było sporo. Eksploracja kosmosu również jest rozwiązana znacznie przystępniej, bez fatalnej jazdy Mako. Większa liczba towarzyszy, ciekawsze zadania z nimi związane, więcej wyborów. Pół punktu zabieram za niepotrzebne systemy z pojedyńczymi planetami, co wkurzało mnie, gdy już po skończeniu wątku głównego postanowiłem zwiedzić kosmos na 100%. Niemniej jest to gra rewelacyjna. Pora zabrać się za ME3.
22 października 2020 - Recenzja Gry
Mass Effect
Wróciłem do tego tytułu po latach i cóż rzecz - zasłużona legenda. Główny bohater, towarzysze oraz historia to jest kanon. 30h spędzonych z tym tytułem zlatuje w kilka chwil. Jedyny minus to takie same zadania poboczne na serii sklonowanych planet, które zwiedzamy fatalnym łazikiem Mako. Ale idzie się do tego przyzwyczaić i w jakiś sposób nużąca eksploracja przynosi pewną satysfakcję. A ukoronowaniem wszystkiego jest absolutnie epickie zakończenie, z chwytającymi za serce cut-scenkami. Znakomita gra i kropka.
16 kwietnia 2020 - Recenzja Gry
Max Payne 3
Od lat już nie gram w strzelanki, zarówno FPS jak i TPS. Parcie naprzód i rozwalanie kolejnych hord wrogów, bez rozwoju, ekonomii czy ze szczątkową eksploracją to nie mój styl zabawy. Jednak lata temu, gdy moje gusta dopiero się kształtowały pierwszy i drugi Max Payne zrobił na mnie przyzwoite wrażenie. Nie żebym był wielkim fanem, ale jedynkę ograłem ze dwa razy, dwójkę bodaj trzy i bawiłem się bardzo dobrze. MP3 wisiał od dawna na moim koncie Steam i ostatnio jakoś tak naszło mnie na prostą rozwałkę. I nie zawiodłem się ani trochę. Każdy kto twierdzi, że trzeci Max jest mniej mroczny niż poprzednie części, powinien zrewidować swoje pojęcie mroku. Klimat jest nie mniej, a być może bardziej mroczny niż w poprzednich częściach, a to, że słonko świeci wcale tego nie umniejsza. Historia jest ciężka, brutalna i pokazująca zło przez duże Z. Jest polityka, jest korupcja, są nierówności klasowe. I w tym wszystkim Max - stary pijak, który dryfuje ku swojemu kolejnemu już upadkowi.Gameplay dla mnie, strzelankowego nooba, wydawał się bardzo dobry. Strzelanie satysfakcjonujące, narzędzi rozwałki cała masa (szkoda, że zabrakło granatów i mołotowów), obrażenia zadawane wrogom wyglądają bardzo dobrze. Bullet time daje dużo radości.Grafika - gra ma swoje lata, ale wygląda wciąż bardzo przyjemnie.Fabuła - Zaskakująco wciągająca i angażująca historia, pomimo kilku momentów, gdzie Max zachowuje się jak zupełny kretyn. Wstawki filmowe mi nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie, czułem się jakbym oglądał interaktywny film akcji na wzór tych z przełomu lat 80 i 90. Ogólnie nawet ja, na co dzień unikający strzelanek, bawiłem się świetnie, chociaż nie na tyle, żeby wracać do tego tytułu.
16 kwietnia 2020 - Recenzja Gry
Styx: Master of Shadows
Od kiedy Sam Fisher zaczął bardziej przypominać Maxa Payna, Garret stracił swój genialny głos (i przy okazji trochę jaj), a o koronę króla cichych rozwiązań konkurują Corvo Attano i Adam Jensen, brakowało mi skradanki, gdzie skradanie jest wymogiem, nie opcją. I oto z kupki wstydu zdjąłem Styxa, który dał mi dokładnie to czego chciałem. Styx - Master of Shadows to konkretna, staro szkolna skradanka, gdzie próba wbicia z buta w grupę przeciwników kończy się niechybnym zgonem, każdy ruch warto przemyśleć, a przez dziurkę od klucza należy zajrzeć, zanim otworzy się drzwi. Dla kogoś, kto tak jak ja, wychował się na skradankach, pozycja obowiązkowa. Czuć tutaj jednak luki w budżecie, nie jest to z pewnością gra AAA. Ale czy to psuje zabawę? Ani trochę!Plusy:- Główny bohater - ze szczególnym wskazaniem na wredne, czarne jak smoła poczucie humoru i bardzo dobry voice-acting.- Gameplay - rosnący poziom trudności zmusza do używania większości nabywanych umiejętności, wyzwanie jest satysfakcjonujące, a do celu prowadzi wiele dróg- Fabuła i kreacja lore - jeden z lepszych plot-twistów jakie uświadczyłem w grach od bardzo dawna. Pokręcony, schizofreniczny i zostawiający z wyrazem "WTF?!" na twarzy. Do tego niby kalka przeciętnej krainy fantasy, ale z paroma oryginalnymi elementami, pomysłem na siebie, fajną intrygą polityczną lekko zahaczającą o problemy społeczne jak chociażby rasizm. - Brak prowadzenia za rękę, szczątkowa mapa, minimalne znaczniki celu. Gra wynagradza dociekliwość i kombinatorstwo.Minusy:- Wspomniany poziom trudności rośnie głównie za sprawą pojawiania się coraz większej ilości przeciwników niedających się wyeliminować w tradycyjny sposób (lub w ogóle).- Back-tracking - wszystkie lokacje odwiedzamy po 2-3 razy, z czego raz po prostu idąc w drugą stronę.- Mało satysfakcjonujące finałowe starcie (chociaż samo zamknięcie historii doskonałe)- Recykling elementów lokacji - co prawda nie tak bolesny jak w beznadziejnym Aragami, ale czuć, że twórcy mieli kilkanaście do kilkudziesięciu modeli elementów, którymi żonglowali, co daje bardziej poczucie makiety niż świata. Finalny efekt jest niezły, chociaż nie umywa się np. do Dishonored, a po kilkunastu godzinach w grze zaczyna nudzić.
19 grudnia 2019 - Recenzja Gry
Risen
Po ograniu demka remaku G1 tak mi się zatęskniło za tym klimatem, że postanowiłem sięgnąć po coś od Piranii. Jedynka i Dwójka ograna już tyle razy, a poza tym technicznie jednak trochę odpycha, do Trójki jakoś wracać się nie chce, więc padło na pierwszy Risen. I to doświadczenie najbliżej Gothica, jakie udało się wytworzyć PB po G2 NK. Risen jest bardziej Gothiciem nawet niż G3. Po latach od premiery wciąż prezentuje się bardzo przyzwoicie, a pod względem grywalności bije na głowę masę współczesnych produkcji oraz oba swoje sequele.Świat - Faranga wygląda świetnie. I czy naprawdę współcześnie trzeba koniecznie prześcigać się w tworzeniu ogromnych, pustych światów? Nie lepiej mniej, a dokładniej i porządniej? Wyspa jest niewielka, ale wypełniona zawartością po brzegi. I zgoda, że pod koniec backtracking już trochę męczy, ale wtedy z pomocą przychodzą runy teleportacji i tempo zostaje zachowane.Bohater - na charyzmę Bezimiennego z Gothica wielki wpływ miał genialny głos Jacka Mikołajczaka. Na tym Bezi z Risena trochę traci, bo nie dość, że odgrywa go zupełnie generyczny aktor głosowy, to jeszcze brakuje polskiej lokalizacji. Ale w dialogach objawia się podobny szorstki humor gościa, który nie daje sobie w kaszę nadmuchać. W R1 bohater wzbudza znacznie więcej sympatii niż w R2, gdzie mimo tego, że jest bardziej cyniczny, to jednak przez cały piracki setting moim zdaniem trochę traci.Klimat - Bardziej pasuje mi klimat generycznego fantasy bazującego na późnym średniowieczu, niż quasi-piracki z sequeli. Uwielbiam pirackie i marynistyczne klimaty, ale w wydaniu Capitan Blood lub Wyspy Skarbów, a nie Piratów Z Karaibów. Epoka i archetyp pirata są na tyle klimatyczne, że nie trzeba tam dodawać elementów fantasy lub jeśli już to odrobinkę. A w R2 i 3 mieszanka klasycznej magii, voodoo, tytanów, demonów i piratów to już trochę za wiele. Ale PB ma tendencję do takich koktajli. Elexowa próba połaczniea fantasy, SF i post-apo dała w efekcie strasznie zmutowany płód, który całkiem odpycha od tego świata. A R1 sięga do sprawdzonych elementów i robi to dobrze. Fabuła - Pierwszy Gothic zrobił coś, czego nie zrobiła potem żadna z gier PB (i w ogóle mało produkcji stosuje ten prosty, ale jakże efektywny zabieg), a mianowicie nie powiedział nam wprost od samego początku z czym przyjdzie nam się mierzyć. Tutaj od razu wiemy, że chodzi o tytanów i na tym historia mocno traci. Ale konflikt między dwoma niejednoznacznymi moralnie organizacjami przedstawiony jest lepiej niż w G1. Tam wybór był między bandą kryminalistów tradycjonalistów, bandą kryminalistów sprzeciwiających się Status Quo i bandą naćpanych fanatyków. Tutaj ocena moralna, motywacje i działania poszczególnych frakcji są bardziej zróżnicowane, przez co do wyboru podchodzi się bardzej emocjonalnie.Walka - najlepszy system walki jaki udało się urodzić Piraniom. W walce z NPC i stworami humanoidalnymi nic dodać nic ująć. Z mobkami wypada gorzej, bo blok nie na wszystkie stwory działa, a do tego poczwary mają refleks niczym mistrz świata w grze w łapki na amfetaminie i czasem szlag trafia, jak się próbuje trafić takiego sępa. Niemniej walka jest bardzo satysfakcjonująca.Przez święta pewnie z rozpędu zacznę R2, ale jedyneczka to kanon i klasa i kto nie grał, niech nadrobi.
28 listopada 2019 - Recenzja Gry
Shadow Tactics: Blades of the Shogun
Moda na taktyczne strategie zdaje się wracać i to jest fantastyczna wiadomość. Jeszcze lepszą jest fakt, że pierwsza od wielu lat gra z tego gatunku okazała się bardzo, bardzo dobra. Gameplayowo do niedoścignionego Commandosa 2 odrobinę zabrakło, jednak jest kilka rzeczy, które Ostrza Szoguna robią lepiej. W ostatecznym rozrachunku, trochę za sprawą tęsknoty za gatunkiem, w który zagrywałem się za małolata, ale przede wszystkim ze względu na jakość, wkręciłem się w Shadow Tactics bardziej niż w jakąkolwiek grę od dawna i spędziłem z nią fantastyczny czas.Minusy:- W Commandos 2 fajne było to, że każdy żołnierz miał swoje unikatowe umiejętności, jednak podstawowe funkcje były wspólne. W ST: BotS umiejętności bohaterów są sztywno do nich przypisane i tak np. tylko Mugen może wabić przeciwników butelką Sake, co jest bezsensu, bo co niby stoi na przeszkodzie, żeby którekolwiek z pozostałych rzuciło butelką?- Brak edytowalnego i wymienialnego ekwipunku. Podobnie jak powyżej, szkoda, że nawet nie mogąc użyć pewnych przedmiotów bohaterowie nie potrafią podnosić ich i przekazywać między sobą.- Kiepsko zbalansowane postaci - najbardziej śmiercionośnym bohaterem jest dziecko. Serio! W misjach z Yuki dziewczynka z pomocą swojej pułapki i fletu odwala 3/4 roboty. Jednosobowe, nieletnie ludobójstwo.- Kilka drobnostek, typu niemożliwość wiązania ogłuszonych, brak możliwosci działania wewnątrz budynków czy dziwnie rozwiązana możliwość likwidowania wrogich samurajów.- Przynajmniej w jednym fragmencie jednej misji istnieje z góry narzucony schemat działania.Plusy:- Jednak w większości misji możliwości jest naprawdę wiele i zarówno całą grę, jak i poszczególne zadania z osobna można z przyjemnością powtarzać próbując innych dróg.- Fabuła. Może nie jest bardzo porywająca i zaskakująca, ale w przeciwieństwie do np. Commandosów (gdzie misje w większości nie były ze sobą związane fabularnie) istnieje i świetnie spaja całość. I mimo, że plot twist jest przewidywalny jak cholera, to jednak historia angażuje.- Postaci. Mimo drobnych bolączek gameplayowych bardzo dobrze wypada fakt, że postaci mają swoje charaktery, historie i dają poczucie obcowania z ludźmi, nie zaś bezmyślnymi maszynkami do mordowania kolejnych przeciwników. - Pięknie zaprojektowane, często wertykalne poziomy.- Przyjemna, komiksowa oprawa, która nie zestarzeje się bardzo długo.- Japoński dubbing wypada rewelacyjnie.
14 stycznia 2019 - Recenzja Gry
The Witcher 2: Assassins of Kings
Po odświeżeniu sobie leciwego W1 przyszedł czas na W2 i właśnie jestem świeżo po finale historii. Było to moje trzecie podejście do tego tytułu i drugie ukończenie. Za pierwszym razem, tuż po premierze mój sprzęt nie był w stanie uciągnąć W2, więc pomęczyłem się paręnaście godzin w 20-30 fpsach i dałem sobie spokój. Później już na nowym blaszaku wróciłem do W2 niedługo przed premierą Trójki, więc przechodziłem szybko, chcąc nadrobić, a jednak sporo tracąc. Wówczas to podążyłem ścieżką Roche'a, tym razem postanowiłem stanąć po stronie Iorwetha. I właśnie, to jest chyba największy plus tej gry. Obecnie co trzeci deweloper nawija nam o wyborach moralnych, a tak naprawdę, rzadko ma to wpływ na cokolwiek. W W2 ścieżki Roche'a i Iorwetha to są dwie niemal całkiem inne gry, stykające się ze sobą w kilku punktach. Tutaj serio wybory mają znaczenie.Druga sprawa, to W2 w stosunku to poprzednika zaliczył niesamowity skok techniczny. Ponad 7 lat po premierze, ta gra dalej wygląda znakomicie i daje masę frajdy zarówno podczas eksploatacji, jak i walki.Poziom trudności to kolejny wielki plus. Postanowiłem spróbować się na Mrocznym i częstotliwość umierania była niemniejsza niż w Dark Soulsach (z tą różnicą, że tutaj jest quick save do dyspozycji). Walka wymaga rozkminy i taktyki. Bezmyślne rzucenie się w wir walczących to pewna śmierć. Fajnym zabiegiem fabularnym jest stopniowe odzyskiwanie przez Geralta pamięci. warto poznać historię W2 nim zacznie się W3 (o ile jeszcze ktoś nie grał w żadną zgier).Właściwie, gdyby nie zamknięte lokacje, często z użyciem sztucznych przeszkód oraz lekkie uczucie znużenia pod koniec w Loc Muinn, nie wiem, czy W2 nie byłby minimalnie wyżej na mojej skali od swojego słynnego następcy (nie wliczając DLC do W3). Niemniej jest to gra znakomita i zasługuje, żeby o niej pamiętano, pomimo sukcesu i skupienia całej uwagi na części trzeciej.
14 stycznia 2019 - Recenzja Gry
The Witcher
Ostatniego lata kupiłem żonie na urodziny I tom opowiadań, bo jakoś tak się złożyło, że sagę całą mamy, ale obu tomów opowiadań zabrakło. No i jak kupiłem, tak przeczytałem, zanim jej dałem... a jak przeczytałem tom I, to poszedł i II, i z rozpędu cała saga po raz czwarty od początku do końca. Stwierdziłem, że skoro do książek wracam regularnie, to czemu by nie spróbować wrócić do gier. Od skończenia W3 minęło już sporo czasu, a W1 przeszedłem dwa razy, ale właściwie zaraz po premierze, więc dawno już moja pamięć pokryła się patyną. I cóż można napisać. Prawie 12 lat to szmat czasu, więc gra, która już w chwili premiery nie była technicznym arcydziełem, nie starzeje się ładnie. O ile grafika dla gracza starszej daty jak ja, jest sprawą drugorzędną, a i w tym aspekcie aż tak źle nie jest (lokacje wciąć potrafią zachwycić), o tyle inne technikalia, w tym szczególnie sterowanie i, o zgrozo, system walki, mogą zniechęcać. Ale W1 ma to coś, co posiadają nieliczne gry w ogóle, a współczesne niemal nigdy - klimat. Mimo dziur fabularnych historia wciąga jak wir, bohater to jest już absolutna legenda i klasa sama w sobie, dialogi i najsilniej spośród wszystkich trzech gier wyczuwalna ta "słowiańskość" sprawiają, że na całą resztę przymyka się oko. 12 lat po premierze to wciąż grywalne i potrafiące oczarować dzieło. Jeśli jakimś cudem ktoś tego jeszcze nie ograł, to polecam gorąco!
31 grudnia 2018 - Recenzja Gry
Deus Ex: Mankind Divided
Mile spędzone 40h, wraz z DLC. Świat gry, klimat i mechanika są rewelacyjne. Rzeczywiście gra cierpi na nieco urwanej historii, która kończy się w momencie, gdy zaczyna się rozkręcać. Mi akurat nie przeszkadzał brak bossów (poza jednym), bo też nie przepadam za walkami z bossami w momencie, kiedy swój styl gry opieram na skradaniu. Podstawa zasługuje na solidne 8/10, dodatkowe pół punktu za znakomitą Kryminalną Przeszłość, której jedyną bolączką jako DLC było nieco za dużo backtrackingu. Mam nadzieję, że doczekamy zwieńczenia historii Adama Jensena.
1 marca 2017 - Recenzja Gry
Dishonored
Niespotykany we współczesnych grach klimat. Historia może i trochę sztampowa, ale kreacja świata, z wielorybim tranem jako źródłem energii, przedziwna wariacja na temat steampunku, nastrój przywodzący na myśl trochę XIXw. Anglię i absolutnie rewelacyjny projekt poziomów stawiają Dishonored w moim TOP 10.