Command & Conquer: Red Alert – „wessie cię na długi czas”. Oto 10 najlepszych gier 1996 roku

- Lara i Duke wstrząśnięci, nie zmieszani - 10 najlepszych gier 1996 roku
- Quake – „nawet z całym arsenałem wymiękasz”
- Duke Nukem 3D – „jedna wielka jatka”
- Tomb Raider – „as w rękawie nowo powstałej firmy Eidos Interactive”
- Resident Evil – „dobra gra arcade-adventure”
- Grand Prix 2 – „nie jest wyssaną z palca ganianką”
- Command & Conquer: Red Alert – „wessie cię na długi czas”
- The Neverhood – „widać, że twórcy nie chodzili na skróty”
- Crash Bandicoot – „nie jest w stanie równać się z Mario 64”
- Super Mario 64 – „ocena 101/100”
- Sid Meier’s Civilization II – „jest niezaprzeczalnym wydarzeniem dla większości graczy”
Command & Conquer: Red Alert – „wessie cię na długi czas”
- Data premiery: 22 listopada
- Producent: Westwood Studios
- Gatunek: RTS
- Platforma: PC

Stratedzy nie są pewni, czy grę bez tur, heksów i punktów ruchu można uznać za strategiczną. Z drugiej strony po C&C i pochodne sięgają nawet ci, którzy wcześniej nie zbliżali się do strategii na kilometr. Ale to właśnie połączenie rozlicznych atrakcyjnych cech zdecydowało o powodzeniu tego gatunku wywodzącego się od Dune 2. Nareszcie gracze przestali się dzielić, a zaczęli łączyć.
Czym więc jest Red Alert? Po prostu unowocześnioną, udoskonalaną wersją Command & Conquer, a to już wystarczy. Jest niezwykle wciągający – jeżeli przejdziesz jedną misję, nie oderwiesz się od kolejnej; gra wessie cię na długi czas. Jestem przekonany, że Red Alert będzie gościł na komputerach przez minimum kolejny rok – aż do następnej takiej gry.
Recenzja gry Command & Conquer: Red Alert, „Secret Service” nr 42, ocena 90/100
Początek recenzji dobrze oddaje ówczesne realia. Gatunek strategii czasu rzeczywistego, który spopularyzował Warcraft oraz pierwsza odsłona Command & Conquer, stał się prawdziwym fenomenem tamtych czasów. Nagle w strategie, które wymagały zręcznego operowania myszką i szybkich decyzji, chcieli grać wszyscy – również osoby nielubiące roli dowodzącego stratega. A Red Alert po pierwsze intrygował alternatywną wersją historii, w której Hitler wcześnie umiera i nie wybucha II wojna światowa, za to problemem staje się Stalin i Armia Czerwona rozprzestrzeniająca się po Europie.
Po drugie zaś misje przerywane były cutscenkami z prawdziwymi aktorami, które oglądało się jak film akcji kategorii B z VHS-a – wszystko było w nich tak kiczowate i drewniane, że aż fajne. Poza tym, mając niewiele lat na karku, nie zwracało się uwagi na jakość sztuki filmowej. No i wreszcie był kapitalny gameplay oraz konkretni bohaterowie z własnymi osobowościami, tacy jak chociażby Tanya, a nie bezimienna masa mięsa armatniego. Dzięki temu grało się w to jak w przygodową grę akcji, nie mogąc doczekać się kolejnej misji i dalszego ciągu historii. Przełożyło się to na wielki komercyjny sukces i prawie dwa miliony sprzedanych egzemplarzy w niecałe trzy miesiące.

Wspomina Adam „T_Bone” Kusiak
Red Alert można by uznać za jeden z najlepszych odgrzewanych kotletów w historii gier. Ta gra została wydana prawie rok po premierze pierwszego Command & Conquer. Było to jak cios za ciosem, podobnie jak w przypadku UFO i XCOM-a: Terror from the Deep. Nawet czołgi typu mamut wyglądały identycznie jak w pierwszej części. Jednak nie miało to większego znaczenia, ponieważ Red Alert oferował fascynujący scenariusz o podróży w czasie i kreowaniu alternatywnej historii, pomysłowe misje, w tym także rozgrywane wewnątrz budynków, oraz Stalina wypowiadającego słowa: „Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka” w przerywniku filmowym. Gdy dodamy do tego Hell’s March Franka Klepackiego, nietrudno zrozumieć, dlaczego gra stała się klasyką – to była po prostu mieszanka wybuchowa. Dla mnie Red Alert to najlepsze C&C.

Wspomina Zbigniew „Canaton” Woźnicki
Nigdy nie byłem ogromnym fanem serii Command & Conquer, ale wyjątek stanowi tu cykl Red Alert, a zwłaszcza jego pierwsza część. To dzięki niej miałem w ogóle kontakt z tym uniwersum i pamiętam, jakie wrażenie zrobiły na mnie przerywniki z prawdziwymi aktorami. Wtedy to była kinowa jakość. Rozgrywka także wywarła na mnie wrażenie i pod tym względem Red Alert stał dla mnie wyżej od Warcrafta II, w którym jednostki były wzajemnymi klonami, tymczasem tutaj naprawdę obie nacje się różniły i mogłem próbować kombinować. Chociaż dobry w tę grę nie byłem.