Resident Evil – „dobra gra arcade-adventure”. Oto 10 najlepszych gier 1996 roku

- Lara i Duke wstrząśnięci, nie zmieszani - 10 najlepszych gier 1996 roku
- Quake – „nawet z całym arsenałem wymiękasz”
- Duke Nukem 3D – „jedna wielka jatka”
- Tomb Raider – „as w rękawie nowo powstałej firmy Eidos Interactive”
- Resident Evil – „dobra gra arcade-adventure”
- Grand Prix 2 – „nie jest wyssaną z palca ganianką”
- Command & Conquer: Red Alert – „wessie cię na długi czas”
- The Neverhood – „widać, że twórcy nie chodzili na skróty”
- Crash Bandicoot – „nie jest w stanie równać się z Mario 64”
- Super Mario 64 – „ocena 101/100”
- Sid Meier’s Civilization II – „jest niezaprzeczalnym wydarzeniem dla większości graczy”
Resident Evil – „dobra gra arcade-adventure”
- Data premiery: 22 marca
- Producent: Capcom
- Gatunek: survival horror
- Platformy: PlayStation, PC, Sega Saturn, Nintendo DS

W Resident Evilu jest wszystko to, co powinno być w dobrej grze arcade-adventure. Mnóstwo machania nożem, strzelania z różnej broni, używania przedmiotów. Odgryzający głowę zombie to tylko prolog do prawdziwych potworów, sami zobaczycie. [...] Można tę grę porównywać do Alone in the Dark. Trzeba jedynie pamiętać, że w Resident Evilu główny bohater jest wyszkolonym komandosem, maszyną do zabijania, która nie boi się zapachu krwi. To nie ten sam zastraszony facecik, co w Alone. Odpowiedzcie sobie sami, kim przyjemniej grać... Resident Evil (w Japonii nazywa się „Bio Hazard”) to w tej chwili jedna z najlepiej sprzedających się gier na PSX. Zupełnie słusznie, bo wspaniała grafika animacja i dźwięk oraz naprawdę znakomity scenariusz pozwalający przeżyć mrożące krew w żyłach przygody stoją na najwyższym poziomie i godne są podziwu. Chłopakom z Capcomu udało się znowu zawojować świat. Tak trzymać.
Recenzja gry Resident Evil, „Secret Service” nr 39, ocena 90/100
Z premiery pierwszej części Resident Evila pamiętam tylko kontrowersje związane z zeskanowanym ponoć zdjęciem oka prawdziwego martwego człowieka. Nie miałem PSX-a i zagrałem w to dopiero rok później, gdy gra ukazała się na pecetach i była niezbyt dobrze zrobionym portem. Na PlayStation ten jeden z pierwszych survival horrorów (nazywany wtedy grą arcade-adventure) okazał się jednak prawdziwym hitem. Resident Evil miał intrygującą fabułę – badaliśmy powody zaginięcia współtowarzyszy z posterunku policji w Raccoon City – miał też niesamowity klimat, akcję, zagadki i filmową kamerę, pokazującą wydarzenia z ustalonych wcześniej kadrów.
Dzięki temu Residenta doświadczało się niczym dobry horror w kinie, a GameSpot nazwał go „grą, którą ogląda się tak dobrze, jak się w nią gra”. Wszystko to przełożyło się na ogromny sukces komercyjny (i początek całego uniwersum), który zaowocował komiksami, filmami i kolejnymi sequelami. Pierwsza część Residenta uważana jest za jedną z najlepszych gier wszech czasów i przyczynę renesansu filmów o zombie na początku lat 2000.

Wspomina Jacek „Stranger” Hałas
Mój pierwszy kontakt z Residentem był dość nietypowy, bo w sklepie, w którym wymieniałem się grami na PSX-a, przypadkowo wziąłem niemiecką kopię. O ile jeszcze dało się ogarnąć podstawy gameplayu, tak rozwiązywanie niektórych zagadek (np. tej z obrazami) stało się ekstremalnie trudne i w pewnym momencie po prostu utknąłem. Na szczęście kilka lat później dorwałem prawilną angielską wersję i byłem wreszcie w stanie przejść grę (choć nadal okazjonalnie wspierałem się poradnikami z ówczesnych czasopism). W ogólnym rozrachunku milej wspominam „dwójkę”, niemniej „jedynce” nie można odmówić wyznaczenia kierunku kolejnym survival horrorom.