Gry, na których premierę czekam lub gry po premierze, w które chcę zagrać.
Gry do tej listy możesz dodać na stronach serwisu, tam gdzie znajduje się opcja “Czekasz?”, lub przy grach po premierze wybierając przycisk “Oceń”.
Lista gier, które oceniłeś i ocena jaką wystawiłeś.
Gry możesz oceniać w Encyklopedii Gier, przy materiałach o grach i na forum. Dla jednej gry na wybraną platformę możesz wystawić tylko jedną ocenę, kolejne oceny gry dla wersji na konkretną platformę, uaktualniają twoją poprzednią ocenę.
Na tej liście znajdziesz Twoje recenzje gier z ocenami, które zostały wybrane przez redakcję. Jeżeli podczas oceniania gry opiszesz swoje wrażenia i opinię, pojawia się ona w formie postu na forum i jeżeli zostanie wybrana przez redakcję, staje się minirecenzją, opublikowaną na karcie ocen w Encyklopedii Gier.
4 grudnia 2024 - Recenzja Gry
S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl
Boże, jakie te ostatnie misje są przeraźliwie nudne. Hordy przeciwników, wszyscy w exo, ostatnie 4 misje to po prostu męczarnia. Aż musiałem zjechać z najwyższego poziomu na najłatwiejszy, żeby tylko szybciej je przejść. Straszny spadek formy, przez chwilę nawet myślałem nad tym, żeby jakieś czity nie znaleźć żeby szybciej skończyć epilog.Gra skończona, tak jak sam początek i środek świetny, tak ostatni rozdział to taka padaka, że szkoda słów. Zakończenie doktorka, zaraz odpalam grę drugi raz, tym razem robiąć ścieżkę Wardu (i instalując trochę więcej modów, w tym zmniejszający znacząco liczbę wszystkich itemów w świecie).Ogólnie gdyby nie tragicznie, żenująco nudny epilog oceniłbym na 8 albo nawet 9, ale ta końcówka sprawiła, że musiałem sobie kawę zrobić, bo inaczej bym zasnął. Końcówka polega wyłącznie na wychyleniu się z korytarza, walnięcia jednego headshota, schowania się bo pasek życia się kończy bo w każdym korytarzu po 5 przeciwników w exo, wyleczenia i powtórzenia aż do wybicia przeciwników. I do zapętlenia, jedynie bossowie się czymś wyróżniają. No generalnie dramat.A tak to trzeba przyznać, że udało im się odtworzyć klimat. Widać burzliwy proces twórczy (szczególnie ta nieszczęsna końcówka), ale sam początek, eksploracja, klimat, dialogi (nie, że są wybitne - są ludzkie. Proste, nie silą się na jakąś epickość, wszyscy gadają jak ludzie, nie roboty lub postacie z książek YA) - no mistrzostwo. W grze było więcej wyborów, niż się spodziewałem, zarówno w wątku głównym, jak i pobocznych - dlatego zabieram się za drugie podejście, teraz może mniej eksploracji, żeby właśnie zobaczyć różnice w wyborach.No i czuje się, jakbyśmy grali w zupełnie inne gry. U mnie prawie że zero bugów (miałem jedynie po SIRCAA, przed pierwszym patchem), crashe miałem całe dwa lub trzy (przed pierwszym patchem), gra stabilna, fpsy nie spadały nawet przy NPCach (co ludzie tutaj często reportują). Wygląda na to, że chyba rzeczywiście całość optymalizacji poszła wyłącznie w high-end, zupełnienie nie myśląc o większości graczy (rozdzielczość 7680 x 2160, wysokie z pomieszanymi ultra, DLSS quality bez FG i stałe 60 klatek na sekundę na RTX4090, 13900k i 32gb RAMu).
4 lipca 2024 - Recenzja Gry
The First Descendant
Pograłem chwilę po wyjściu i w sumie nie wiem, dla kogo ta gra.Ktoś chce szybki akcji i znacznie, ale to znacznie lepszego "movementu" - ma Warframe.Ktoś chce świetnego feelingu broni, strzelania - ma Destiny.Grałem zarówno w "alphe" (czy tam early beta rok czy dwa temu), grałem w betę, grałem w "1.0" - i w sumie jedyne, co może tutaj kogoś przyciągnąć, to grafika i wprowadzenie nowego gracza - które u konkurencji, szczególnie w Warframe, leży i kwiczy a następna gra DE, wcale nie wydaje się lepsza pod tym względem. Bo w sumie problemy są podobne w TFD, co w WF - albo gra jest nie do przejścia bo wybrało się gównianego "frame" (lub bez odpowiednich modów), albo za prosta. Nie ma nic pomiędzy, nigdy nie czułem, że przeszedłem misję bo świetnie zagrałem, ani nie czułem, że przegrałem bo słabo mi poszło. Albo spacer w parku, albo ściana. No i farma - w WF procenty są dość łagodne w casualowej zawartości (farmienie broni i tytułowych Warframów), tj. od 2% do 10% za najrzadsze przedmioty (mówię o otwieranie reliców, co w grindówkach jest naprawdę ogromnym procentem), tutaj raczej czuć coś mniejszego, niż 2% (a według pseudo-matematyki z reddita, niby aż żenujący 1%). Jak wychodzi nowa postać w Warframe, to farma zajmuje mi z 4 do 8 godzin (jak mam już ogromnego pecha), w TFD po 4 godzinach czułem, że nic w ogóle nie zrobiłem (gdzie w tej godzinie WF w najgorszym razie zaczynam polowanie na ten jeden element, który nie chce wydropić). Dobrze chociażby, że w TFD bronie jednak nie craftuje się ZAWSZE, tylko często coś dropnie, nie tak jak w WF.O mikropłatnościach się nie wypowiem, bo na razie nie wydają się być tragiczne - ot, wszystko jest "typowe", tj. skipy grindów (to samo, co ma WF) za miliony monet (a nawet chyba taniej, niż WF, gdzie prima access potrafi kosztować ponad 3 stówy!), ale w przeciwieństwie do WF w TFD czułem większy nacisk na kupno waluty premium, nie ma także możliwości handlu (albo ja jej nie zauważyłem) między graczami, przez co jak ktoś jest uparty, to może odblokować wszystko w WF bez wydania nawet złotówki (oprócz elementów Tennogen).Historia jest, ale raczej skierowana w stronę młodzieży, niż dorosłych graczy - u mnie raczej powodowała przewracanie oczami, niż uważne śledzenie wątków. O stanie technicznym się także nie wypowiem, bo wydaje mi się, że jest poprawnie - ale ja też jestem raczej czymś bliżej 2% graczy (RTX4090 i i9 13th generacji), więc to, że gra u mnie działa poprawnie nie znaczy, że u każdego będzie działać.Ciężko mi wystawić cokolwiek innego, niż 5/10, bo obecnie ani nie wydaje się być tragedią, ani zbytnio udaną grą - gra dla nikogo z weteranów, ale może podbierze sporo młodych graczy.
23 maja 2024 - Recenzja Gry
Senua's Saga: Hellblade II
Tak jak jedynka mi podeszła, tak dwójka mnie wymęczyła i wynudziła.Oprócz grafiki, nic tutaj nie ma - z psychodelicznych głosów z jedynki zrobione dobre, troskliwe ciocie (albo wkurzające typiary komentujące film w kinie), jak kawa na ławie wyjawili, czy są zjawiska nadprzyrodzone czy wszystko dzieje się w głowie, walka jak była słaba, tak jest dalej.Grę ratuje wyłącznie grafika. Nie ma ani monumentalności, ani wyjątkowych momentów, ani głębszego przesłania (no chyba, że ktoś ma te 11 lat i tekst "każdy potwór był kiedyś człowiekiem" powoduje u niego opad szczęki), ani jakoś szczególnie nie porywają ani bohaterzy poboczni, ani rozwój głównej bohaterki.Jak ktoś lubi walking simy, to pewnie polubi i Hellblade 2 (i pewnie właśnie wystawiłby znacznie, znacznie lepszą ocenę) - ja ich zdrowo nie cierpię, jedyny, jaki mi podszedł to właśnie jedynka, a dwójka ani nie rozwinęła się o krok (oprócz grafiki), tak cofnęła klimatem, światem i ogólnie podejściem do umysłu bohaterki. Za 40 złotych spoko na przejście na raz, jak się studio zawinie to nie będzie mi szczególnie szkoda.
20 grudnia 2023 - Recenzja Gry
Warhammer 40,000: Rogue Trader
Tl;dr: Gra early-access, wydano zaledwie połowę gry (Akt 1 i Akt 2), bo reszta to albo beta, albo wczesna alfa. Gdyby nie masa, masa i raz jeszcze masa bugów w akcie 4 i epilogu byłaby pełna dyszka, ale za połowę gry połowa oceny.Gra skończona, zrobione wszystkie zadania poboczne, które gra pozwoliła zrobić (a w akcie 4 i epilogu to rzut monetę, czy uda się poprawnie je zakończyć z powodu bugów), 84 godziny na liczniku, wbity poziom 50. Szczerze nie polecam - ta gra to early access. Może za rok będzie czymś wartym ogrania, teraz niestety ma świetny akt 1, rewalacyjny akt 2, dobry (bo już pojawiają się bugi) akt 3 i tragicznie niedopracowany, pełen bugów, plujący w twarz gracza akt 4 i epilog na podobnym poziomie. No po prostu tragedia - jak można tak zaprzepaścić świetną grę? Najlepsza ich gra pod kątem mechanik, historii, wyborów, zniszczona przez tragiczny akt 4, w którym prawie żadne zadanie nie działa tak, jak powinno lub ewidentnie odstaje poziomem od poprzednich aktów. Akt 4 i epilog to istny festiwal ... - zadania nie zaliczają poprawnie etapów (zakończone zadania pozostają w dziennikach), nie mają konkluzji (żadnego wyjaśnienia, dlaczego zadanie jest zakończone), nie można ich zakończyć prawidłowo (wybory nie mają znaczenia, bo gra wybiera zakończenie X). Z paru największych bugów - u 3 towarzyszy nie załączyło się ich główne zadanie, tj. Argenta, Ulfar i Idira. Argenta nagle wyskoczyła z zadaniem głównych przed epilogiem, jej zadanie nie miało żadnego sensu, jej dialogi póżniejsze wciąż nawiązywały, że zadanie nie zostało wykonane.Idira w ogóle nie zaczeła swojego zadania - dostała w slajdach epilogowych najgorszy możliwy wariant z tego powodu.Ulfar jak wyżej - ale w dodatku obraził się i odłączył od drużyny, bo nie chciałem wykonać jego zadania - które w ogóle się nie pojawiło w dzienniku, ani w jego dialogach, potrzebny do wykonania system nawet się nie pojawił na mapie (sprawdziłem w Google, bo nie wiedziałem, co zrobiłem źle).Nie działające masowo cutscenki i dialogi, niekiedy blokujące progres - szczególnie z inkwizytorem w drużynie. Rzuci on komentarz - wywala z dialogów. Największym przykładem jest przedmiot niezdejmowalny "halo" (żeby nie spoilerować), w dialogu zabiera on nam przedmiot, kończy rozmowę, przedmiot pozostaje ubrany na głównej postaci, nie daje ani buffów, ani nie pozwala go zdjąć, główna postać po prostu zostaje zbrickowana. Walczymy z głównym złym, odmawiając dołączenia? Po walce gra uznała, że się przyłączyliśmy i daje scenkę, kiedy wymieniamy się uściskami. Sam główny główny (celowo podwójnie) zły to już w ogóle robienie z lore... w sumie nie wiem, czego. To tak, jakby zwykły człowiek w ruszył do walki z bogiem, i to nie greckim, ale bardziej takim chrześcijańskim, wszechpotężnym - i oczywiście z nim wygrał. Sam lore warhammera znam, i nie wiem, kto i dlaczego zezwolił na taką walkę, która nie ma ŻADNEGO sensu, bo nie powinno być w ogóle opcji na wygranie. Ogromny spoiler poniżej, z kim walczymy i kogo my, Rogue Trader, zwykły człowiek (nie, nie ma żadnego deus ex machina, jesteśmy zwykłym człowiekiem) pokonujemy:I właśnie szkoda, bo mechanicznie i fabularnie najlepsza gra Owlcata. Nie ma prebuffingu - wszystkie buffy zbiera się w trakcie walki i każdy zaczyna od "zera", zarówno my, jak i przeciwnicy. Są klasy wyłącznie bufujące, przez co można stworzyć przydatną postać, która zajmuje się wyłącznie gadaniem i skill-checkami, a w walce nie oddaje ani jednego strzału, lecz bufuje innych. Jednakże, Owlcat solidnie poleciał bo bandzie z perkami - połowa perków jest całkowicie bezużyteczna. Są perki pokroju (1+współczynnik Inteligencji)/2 do obrażen, ale tylko jak nasza postać stoi X metrów i ma włączoną umiejętność Y, a obok perk.... dający 20% więcej DMG, czyli znacznie więcej, niż kiedykolwiek uzyskamy z pierwszego perka. I takich gównianych perków jest masa, a co gorsza, najczęściej są to perki rekomendowane - widać, że byli bardzo "dumni" z tych przekombinownych perków. Walki jednakże przyjemne, przynajmniej z bossami - z innymi problem był niestety taki, że jak w każdej innej turówce, action economy jest królem. Jedna z umiejętności heroicznych mojej postaci pozwalała snajperowi oddać ponad 8 strzałów na turę - pozwalało to wyczyścić całą mapę z przeciwików w pierwszej turze, pozostawiając jedynie bossów, a nawet boss dupa, kiedy drużyny kupa. Biedni NPCe bossowi nie byli w stanie nic zrobić, jak obstawa znikała a oni byli otoczeni z każdej strony przez moich typów walczących w zwarciu. Ale to może też moja wina, bo raczej powinien wybrać jeszcze większy poziom trudności - zacząłem od 3 od końca, pod koniec aktu 1 wybrałem 2 od końca (gra pozwala płynnie zmieniać poziom trudności w dowolnym momencie), ale z drugiej strony - co to zmienia, kiedy przeciwnik na najwyższym poziomie trudności ma 200HP, jak mój snajper walił po 300-500, a na drugim poziomie trudności od końca zawrotne 900, przy HP przeciwników od 75, do 2,5k bossów, przypominam, snajper, od 6 do 8 ataków na turę! No balansu nie ma, ale fundamenty solidne.Fabularnie do epilogu solidnie - jak na Owlcata przystało, potrafią w wybory. Trzy ścieżki, ścieżka dobra, z paleniem niewiernych, dokonywanie lobotomii i bombardowaniu miliardów ludzi z orbity i dwie ścieżki zła - obrzydliwa ścieżka wierząca w równość między rasami i traktująca życie ludzkie jako najwyższą wartość i troche mniej obrzydliwa ścieżka zwykłego heretyka (który także pali niewiernych, dokonuje lobotomii i bombarduje miliardy ludzi, ale nie robi już tego w imię Trupa-Imperatora!). Bardzo fajne różnice, bo naprawdę można mieć duży dysonans poznawczy, kiedy herezją jest akt miłosierdzia, dbanie o swoich ludzi, bo przecież to tylko małe trybiki i Lex Imperia wprost nakazuje, że za krzywe spojrzenie należy dokonać na prostaczku lobotomii. Moje wybory, czyli granie iconoclastom spowodowały słuszny gniew Imperium, ale na szczęście, już bez spoilerów, wybory zagwarantowały istnienie utopii, w której wszyscy są równi - czyli stworzyłem najbardziej obrzydliwy twór w świecie WH40K. W przyszłości, jak połatają, to na pewno zrobię jeszcze ścieżkę heretyka, ale teraz, na tym poziomie technicznym, to jest żenujące w ogóle grać w tą grę drugi raz. Stan techniczny - im dalej, tym gorzej. FPSy w "porządku", aczkolwiek mam RTX4090 i i9-13900k a ta gra nie ma prawa zejść poniżej 200 fpsów, a bywały sceny, gdy klatkaż spadał do 60. Ale 99% gry jednak licznik był zamknięty, tylko niektóre momenty dawały się we znaki (być może jakiś memory leak?). Ale bugi, ... mać, bugi, bug buga bugiem boguje. Porażka, wstyd, hańba. Gdyby nie bugi - wystawiłbym pewnie albo 9.5 (bo finałowa walka, jako miłośnika WH40K, nie ma prawa się wydarzyć, tj. wygrać ją), albo 10. Ale za sprzedaż early accessu, z masą bugów, z zadaniami, których nie da się ukończyć lub w ogóle się nie rozpoczynają, nie mam innego wyjścia, jak odjąć 5 oczek, bo w sumie dopiero wydali połowę gry (akt 1 i 2), resztę wydadzą w przyszłości.
19 listopada 2023 - Recenzja Gry
Colony Ship
Gra ukończona w około 20h. Typowy budżetowy RPG, kilka klas niżej, niż IMHO niedoceniona perełka, jakim było Age of Decadence.Budowa świata, jak w poprzednim tytule, mistrzostwo - jednakże twórcy umieją w ponury klimat, w którym każdy tylko chce przeżyć, bez podniosłym elementów znanych z światów high-fantasy. Poznawanie historii statku, czytanie wszystkich terminali, układanie całej historii Powstania naprawdę jest sednem w tej grze - co także może być minusem, bo wszystko inne niestety jest przeciętne.IMHO w tej grze nie ma gameplayu - walki są po prostu słabe, liczy się tylko rozmowa.Mechanika walki jest banalna - zwykłe ataki, podzielone na typowe lub szybkie, celowane ataki, debuffujące przeciwników, ataki specjalne, zależne od broni. Nie ma żadnego sensu nie używania ataków celowanych - zadają takie same (z szansą, na znacznie większe) obrażenia, kosztują zaledwie jeden czy dwa punkty akcji więcej (czyli zamiast np. 7 to 8 lub 9 - naprawdę mała różnica), a debuffy są potężne (-20% szansy na trafienie, -5 AP etc). AI przeciwników także nie jest wybitne - moja główna postać to był chłopiec do bicia. Zero umiejętności walki, stał jak kamień pośrodku, jego zadaniem było kupić czas 3 towarzyszom. Przeciwnicy całkowicie ignorowali wyszkolonych zabójców, którzy wyrzynali ich szeregi jeden po drugim, i marnowali swoje tury na strzelaniu w typa, który pośrodku walki w zbroi, której nawet nie był w stanie się poruszać (armor handling miałem bodajże -30 po to, żeby mieć jak najwyższy DR).Na pierwsze przejście stworzyłem postać łamagi (4 STR, DEX), która miała wymaksowaną Inteligencję, wysoką charyzmę i percepcję. Teoretycznie, granie taką postacią powinno wyłącznie skupić się na rozmowie i unikaniu walki - praktycznie, walki są łatwiejsze, niż granie postacią nastawioną na rozwałką. Możliwość posiadania 3 kompanów, do tego bufowanie ich implantem i featami sprawiło, że na najtrudniejszym poziomie trudności walczyło mi się ŁATWIEJ, niż na drugim podejściu, na którym grałem na łatwym poziomie (HERO). Cały problem z trudnością bierze się z tego, że im bardziej inteligentną i wygadaną postać się posiada, tym lepszy ekwipunek można zdobyć - kupując unikalne przedmioty u handlarzy, otwierając zamknięte dla mniej uzdolnionych postaci skrzynki i schowki etc. A ekwipunek jest kluczowy - najlepsze przedmioty oferują prawie że nieśmiertelność, albo tworząc bariery blokujące 100% obrażeń, lub pozwalające używać gadżetów znacznie buffujące postacie. Postać w dialogi jest także zdecydowanie za OP - wszystko, oprócz JEDNEJ lokacji w grze można zobaczyć, nie uruchamiając ani razu walki. Jest jedna jedyna walka, której nie można pominąć, odblokowująca ukryte zakończenia. Ale nawet postacią w retorykę walczyłem sporo, czy to z dziką fauną, czy to niekiedy testując buildy. Za pierwszym podejściem pokonałem IMHO 3 najtrudniejsze potyczki, ale przyznam, że musiałem się mocno natrudzić - pokonanie Cienia, Ol'Buba i pewnego robota naprawdę wymagało wielu podejść, zabawy ekwipunkiem i mądrego używania przedmiotów jednorazowych. Problem taki, że oprócz tych trzech potyczek, nie było większego wyzwania - ot, walki wyglądają tak, że albo przechodzi się je z palce w dupie, albo jest się skazanym na porażkę. Więc po śmierci, wczytuje się zapis, zmienia się eq (na przykład na odporne na psychikę/oślepienia) i podchodzi się drugi raz, wygrywając bez trudu. Brakuje mi czegoś pośrodku, bo nigdy nie miałem poczucia, że ledwo walkę wygrałem - albo łatwa wygrana dzięki dobrze dobranemu wyposażeniu, albo sromotna porażka, której nie mogłem zaradzić przy obecnym ekwipunku.Fabuła w grze jest, ale to raczej poziom rzemieślniczy, a nie coś porywającego - sztampa na całego, plot-twistu, jak ktoś w życiu obejrzał choć kilka filmów w kosmosie, można domyśleć się już po opisie na Steam, szczególnie, że nie wiem gdzie, nie wiem, w jakim medium, ale całość już kiedyś gdzieś widziałem, tj. zakończenie. Sama gra niestety także liniowa do bólu - są 4 frakcje, należy do jednej się przyłączyć. Nie ma opcji, że nie, że olejemy wszystkie, ścieżki własnej - masz wybrać jedną z 3 frakcji bo tak, a po przymusowym wyborze (nie ma opcji popchnięcia fabuły bez wyboru) jest oczywiście opcja wyboru 4 frakcji. Własna ścieżka oczywiście także istnieje, ale jej wybór to dosłownie ostatnie 5 minut gry. A sama fabuła to właśnie sztampa - ot, znajdujemy typowe doosmday device, wszyscy nim zainteresowani, może pozwolić przełamać odwieczny konflikt między frakcjami. Meh. Ogólnie uważam, że te spędzone 20h było ciekawe, ale nie jest to w żadnym wypadku gra wybitna. Nie jest to poziom Age of Decadence, gdzie postać walcząca nigdy nie zobaczy niektórych lokacji, które zwiedza ktoś "inteligenty" (i vice versa), gra niezbyt zachęca do powtórnego przejścia "głupszą" postacią, gdyż dużych zmian nie zauważyłem (ot, jedna czy druga frakcja przejmuje dom głównego bohatera, ale nic to w sumie nie zmienia), przejście wygadaną jest zdecydowanie domyślną opcją, niestety czyniącą z gry zwykłym spacerem w parku.
2 listopada 2023 - Recenzja Gry
Alan Wake 2
Gra skończona, 60/66 achievemntów wbite, z czego 2 zbugowane - znalazłem wszystkie charmy (100% rymów zrobionych i nagrody odebrane) i obejrzałem wszystkie reklamy braci Koskela, a nie zaliczyło tych dwóch - a 3 ukryte. Gra ukończona w 23h, w tym raczej zaglądałem pod każdy kamień, tj. zebrałem wszystkie skrzynki kultystów, rozwiązałem wszystkie rymy i znalazłem 100% skrzynek Casey'ego, w przypadku Alana wszystkie skrytki i słowa mocy (przynajmniej na mapie nie było żadnego do zebrania zaznaczonego, za to nie ma achieventu).Jak pisałem wcześniej, survival-horror bez elementów survi i z tanim horrorem. Na pierwszy front u mnie poszła Saga, całość "straszenia" opiera się na jump-scarach. Żadnego momentu niepokoju, żadnej klimatycznej lokacji, po prostu tanie, żenujące sekundowe filmiki wyskakujące na twarz, w pewnym momencie 3 pod rząd w odstępie kilku sekund. IMHO przesadzone - jakby z tym oszczędzali, i robili to od święta a nie sypali jak z rękawa, może i by to straszyło. Sekcja Alana zdecydowanie lepszy pod tym względem, cienie budowały nastrój, lokacje znacznie mroczniejsze i niekiedy psychodeliczne. W przypadku Alana odniosłem też wrażenie, że było znacznie więcej walki, niż u Sagi, bo zdecydowanie częściej odradzały się przeciwnicy, co IMHO na duży plus - gra i tak sypie amunicją z każdego kąta, więc przynajmniej było na co ją zużyć.Co do amunicji, apteczek - za dużo. Nie wiem, czy to wina poziomu trudności (normalny), ale wiecznie miałem zapchany ekwipunek. Uważam za porażkę designu, jeżeli lekką ręką usuwam apteczki (nie do schowka, lecz normalnie usuwam z ekwipunku), bo za dużo ich gra daję, żeby zrobić miejsce na amunicje, która wylewała się z każdej skrytki. Jak zdarzyły się sytuacje, w której nagle mi brakowało amunicji - to nagle z przeciwników wypadała, i to w ilości, jakiej nie znajdowałem zazwyczaj w schowkach. Najpewniej to mechanizm przed zablokowaniem postępu, żeby gracz nie znalazł się w sytuacji bez nabojów, bo w grze walki wręcz w sumie brak. Ale gra bardzo klimatyczna. Wątek Alana zdecydowanie lepszy, Sagi mnie trochę przynudzał w niektórych momentach, szczególnie "Valhalla", żeby nie spoilerować za dużo. Ale zwiedzanie lasu budowało klimat, przynajmniej na początku, łypiące wilku w ciemności i otaczające zewsząd, pochylające się nad graczem drzewa i nieprzepuszczająca światło flora jednak potrafiły przykuć do fotela. Znacznie gorzej (w przypadku Sagi) były momenty fabularne, festiwal tanich sztuczek skutecznie u mnie zabijał napięcie, gdzie uważam, że powinno być odwrotnie - to momenty i lokacje mocno powiązane z fabułą powinny budować największy klimat i straszyć, a nie wywoływać u mnie przewracanie oczami i ziewanie. Fabularnie - okej. Nie uważam fabuły za jakąś topkę, ma głupsze momenty, jak np. sekcja zwłok gołymi rękami, nienaturalne zachowania postaci pobocznych, jak i głównej (teoretycznie można uznać, że to wina książki), komiczne ucieczki przed "złym" z animacją biegu niczym w Benny Hillu. Miało lepsze momenty (głównie Alan), miało słabsze (głównie Saga), ale generalnie w porządku, takie 8/10. O grafice to się każdy rozpisał, więc w sumie tutaj 10/10, jedna z niewielu gier, gdzie RT naprawdę robi robotę, wydaje się, jakby się grało w zupełnie inną grę niż bez (szczególnie sekcje Alana). Gameplay - polegli po całości. Niestety, ta sama bolączka, co w Alan Wake 1 - gameplay to "tylko" dodatek. Gra po 3-4 godzinach w sumie odsłania wszystkie swoje karty. Nic nowego, żadnej nowej mechaniki, walka czy eksploracja w 20 godzinie wyglądała dokładnie tak samo, jak w pierwszych. Przy ilości sypiących się granatów, amunicji, flar także nie ma jakiegoś większego wyzwania, walkę (szczególnie Sagi) traktowałem jako przykrą konieczność pod koniec gry. W tej grze także, o zgrozo, brakuje fast-travellu - coś, o co nigdy bym nie posądzał gier z gatunku (lub imitującego gatunek) survival-horror. Zbieranie znajdziek pobocznych u Sagi to mordęga - postać się ślimaczy, biegnie nawet w sprincie bardzo wolno (co ma sens w walce), więc szukanie brakujących znajdziek, albo powrót po odblokowaną lokację "znajdźkami" to zmarnowane minuty. Szczególnie, że powracając do starych lokacji, często na ścieżkach nikogo nie spotykamy, przynajmniej na głównych drogach. IMHO możliwość szybkiej podróży do "termosów" ani by nie zaszkodziła klimatowi, ani elementom survi, bo i tak nic się w trakcie podróży nie dzieje, więc obecnie eksploracja to żmudne, powolne bieganie. Zagadki niestety żenująco słabe. 95% polega na świeceniu latarką po drzewie, podążaniem za namalowanymi, zdecydowanie za jasnymi strzałkami lub na znalezieniu punktu X, na którym zapisana jest kombinacja. Dosłownie trzy zagadki wymagały myślenia - do dwóch musiałem po prostu wziąć kartkę i rozpisać równianie/policzyć, jeden rym (finalny) naprawdę był fajną zagadką.Gdybym miał oceniać grę przez przyzmat gameplayu, oceniłbym ją na 6/10.Technicznie uważam, że jest dobrze - ale nie wypowiadam się o niej, bo moja konfiguracji (13900+4090) większości nic nie powie, czy gra działa źle czy okej. DF twierdzi, że wymagania są dobrze dobrane, z fachowcami kłócić się nie zamierzam (szczególnie, że jest to jedna z najładniejszych obecnie gier).Jak na cenę, za jaką wołają, to warto. Szczególnie, że stan techniczny uważam za dobry - brak stutteringów, dropów FPSów etc. Wymagania duże, ale to także widać w grafice. Jak na Halloween, to dobrze mi się grało, ale wątpie, czy do gry wrócę jak wyjdą DLCki.
11 października 2023 - Recenzja Gry
The Lamplighters League
Jestem wieloletnim fanem wszelkiej maści gier taktycznych. Zaczynałem od pierwszego UFO EU, przez lata ogrywając zarówno wybitne gry taktyczne (np. ostatni Xenonauts i Xenonauts 2, które także polecam każdemu fanowi tego gatunku), jak i mierne (np. Phoenix Point).Lamplighter przeszedłem całe, i nie mogę go nikomu polecić - bo to jest gra tak płaska, że równie dobrze mogłaby nie istnieć. Nie wprowadza absolutnie nic nowego do gatunku, nie ma żadnego nowatorskiego rozwiązania, grę skończyłem wczoraj i już nawet nie pamiętam, jaka w grze była historia ani gameplay. Wszystko jest przeciętne do bólu, żeby ona chociaż miała jakiś mały, irytujący fragment - ale nie, nie ma w niej nic złego, ani nic dobrego. To po prostu wyrobnictwo - zebrali to, co w innych taktycznych grach dobre, zlepili razem, nie dali nic od siebie. Gra bez jakiegokolwiek ducha, głębi, ot nawet nie schabowy, ale taki cheseburger z McDonalds. Zjeść i zapomnieć. Nawet nie chce mi się głębiej rozpisywać o tej grze, bo najzwyczajniej nie mam chęci, żeby tworzyć minirecenzję.
30 września 2023 - Recenzja Gry
Cyberpunk 2077: Phantom Liberty
Skończyłem dodatek - co za przygoda. Świetnie napisane dialogi, grafika na najwyższym poziomie, historia, którą śledzi się z zaciekawieniem.Patch 2.0 także zdecydowanie podbił moją ocenę - poprawili w sumie wszystkie moje zastrzeżenia, jakie miałem do gołej gry. Do samego dodatku zasiadłem świeżo po Starfieldzie, i po prostu gra wydaje się być nową generacją, bo w sumie w niej wszystkie główne założenia są zrobione idealnie, a nie po łebkach. Nawet taki malkontent jak ja nie ma do czego się przyczepić - no, może do zakończenia, bo udało mi się osiągnąć IMHO dobre zakończenie, odrobinę gorzkie, ale jak na świat Cyberpunka nie pasujące, bo w tym świecie nie ma happy-endów.
15 sierpnia 2023 - Recenzja Gry
Baldur's Gate 3
Cóż, pograłem już trochę Dark Urge na drugie podejście, i jako, że zmian nie ma AŻ tyle, ile się spodziewałem, czuję, że mogę już grę ocenić.Jakiś czas temu wyszedł pewien potworek o nazwie Stutter Protocol, który chciał być pierwszą grą AAAA, a skończył jako AA z grafiką gier AAA. I w tym roku, na białym Rothe wjechał Baldurs Gate 3, gra, którąmyślałem, że będzie szurać o AAA (z powodu bycia klasycznym RPG, nie z powodu jakości/budżetu) a mogę śmiało określić jako IMHO pierwszą grę AAAA. Żadna inna gra RPG nigdy nie zbliżyła się do rozmachu, jaki udał się Larianowi, i mam nadzieję, że gra nie będzie prezentowana jako wyjątek, ale zapoczątkuje nowy standard w grach AAA.Bo porównując ją do innych gier w tym roku, zanim w ogóle zacznie się pisać o fabule, klimacie, mechanikach, nie można przemilczeć jednej, ważnej rzeczy - jest to jedna z niewielu gier w tym roku, która po prostu miała udany start. I już widziałem, jak niektórzy developerzy innych studiów wiją się i próbują jakoś umniejszać Larianowi, że są "niezależni" (30% udziałów w Larianie ma Tencent!), że gra długo była w EA (a przecież nikt nie broni innym studiom robić EA), że nie można oczekiwać takiej jakości, jaką zaoferował Baldurs Gate 3. A my, jako gracze, powinniśmy właśnie tego oczekiwać, i o zgrozo, nawet IGN pojechał po innych deweloperach i ich płaczu na temat jakości BG3. Bugów (jak na rozmiar gry) jest naprawdę niewiele, optymalizacja jest "OK" (problemy są tylko w niektórych miejscach lub przy dłuższym graniu), nie były potrzebne na gwałt szybkie pacze ani przeprosiny opublikowane na twitterze. A przechodząc już do samej gry, to garść moich statystyk:Gra ukończona, z lizaniem ściań i wykonywaniem wszystkich zadań, jakie znalazłem, w 87h (tak wskazuje ostatni save).Poziom średni, taktyczny zostawiłem na drugie przejście, gra ukończona za pierwszym razem z 30 z 53 acziwków (powinny być jeszcze 3 dodatkowe, które były zbugowane i nie zaliczyło mi, jak np. rzucanie piłki pieskowi lub pogłaskanie dwóch zwierzaczków naraz).Na pierwszy ogień poszedł Tav, czyli postać bez żadnego backgroundu.Gra w całości przeszedłem w języku angielskim, więc nie mogę się wypowiedzieć o błędach, które ponoć trapią język polski.Postaram się oczywiście nie spoilerować niczego kluczowego do fabuły, ale poruszę kilka wątków postaci (zarówno głównych złych jak i towarzyszy) w sposób jak najmniej spoilerowy.Fabuła. Bałem się sztampy, sztampę otrzymałem, ale paradoksalnie jestem z niej zadowolony. Obawiałem się kiczowatego już "złych" postaci, które po prostu są niezrozumiałe, "zaskakujących" twistów, że to jednak my jesteśmy tymi złymi a Bhaal tak naprawdę jest bogiem przytulania - czyli coś, co pojawia się w wielu produkcjach jako "zaskakujący" i niewystępujący nigdzie indziej twist. A tutaj trzymali się sztywno zasad 5E, i nie ma żadnych prób wybielenia zła - zło jest złem, a zło absolutne jest wprost niezrozumiałe dla ludzi z kręgosłupem moralnym. Więc absurdalnie brak twistów okazał się dla mnie twistem, szczególnie, że nie każdy z głównych złych jest komicznie zepsuty - ba, główni antagoniści wiedzą, że są źli, nie przeszkadza im to i wprost o swoim zepsuciu mówią. A finałowy boss jest tak zły, jak zły jest ogień - nie ma uczuć, nie ma moralności, jest właśnie zło absolutne. Sama fabuła także trzyma się standardowego (dla DnD) schematu, czyli z "małych", rozsianych przygód (Akt 1) skupia się na konkretnym, zawężonym celu (Akt 2), żeby w finałowym akcie skupić się na zebraniu sił przeciwko najwyższemu złu (i to nie Diablo). Jest poprawnie, tego oczekiwałem od DnD. Każdy akt ma ten sam "rdzeń", który niekiedy się rozgałęzia, ale kluczowe elementy zawsze są te same - przez co udało się Larianowi od początku do końca utrzymać poziom "kinowości" wydarzeń. Nie mogę w sumie o fabule się więcej rozpisać, bo wtedy już wkroczyłbym w sferę spoilerów, ale, jeżeli miałbym oceniać samą fabułę, dałbym spokojnie 9.5/10. Jest bardzo dobrze, ale mimo wszystko, za ZMARNOWANIE J.K. Simmonsa do postaci bez emocji Larianowi należą się ceremonialne baty - definitywnie najgorzej zagrana postać pierwszoplanowa. Zadania. Już każdy w sumie o nich pisał, więc będzie krótko - żadna inna gra nie ma tylu możliwości na rozwiązanie questów, co BG3. Ale zawsze musi być ale - spadek jakości jest zauważalny, szczególnie w akcie 3, gdzie niekiedy już nawet nie ma standardu RPGowego, tj. możliwość albo gadki, albo walki. Niektóre GŁÓWNE questy można rozwiązać tylko i wyłącznie na jeden sposób, co, w porównaniu do Aktu 1, jest ogromnym spadkiem jakości. I, jak ktoś jest uważany, to zaobserwuje masę niedokończonej zawartości, bo w niektórych miejscach widać, że zaczęli wprowadzać inne możliwości rozwiązania questów, ale ewidentnie nie starczyło im czasu. Mechaniki. Też będzie w sumie krótko - druga, zaraz za Solastą, najlepiej przeniesiona mechanika DnD do gier. I zanim ktoś wyskoczy z potworkiem pokroju Temple of Elemental Evil - przeniesienie dokładne nie jest najlepszym przeniesieniem. Larian wprowadził sporo zmian, które, jako gracz papierowych wersji, uznaje za właściwe. Monkowie, których 5 edycjach solidnie znerfiła, w BG3 są już bardziej dopakowani, casterzy dostali ładnego buffa w postaci możliwości rzucania kilku zaklęć w jednej turze, druid nie ma już tylko jednej subclassy (bo inne od Moona są IMHO bezużyteczne w papierowej wersji), rangerowie dostali buffy i z najgorszej klasy 5E są może i wciąż najgorsi, ale nie odstają już aż tak od innych. Świetnie są także zaimplementowane czary pokroju rozmowa z umarłymi, zwierzętami i czytanie w myślach. Każdy, kto grał w DOS2 wie, że Larian potrafi napisać świetne postacie/dialogi zwierzęce - tutaj stworzyli istny magnum opus, gdzie zwierzęta mają ciekawsze rozmowy, niż 90% postaci humanoidalnych. Wiąże się z tym niestety także dość poważny minus - o ile w akcie 1 te 3 zaklęcia to must-have, tak im dalej w las (a raczej w miasto), tym rzadziej są używane. Szczególnie boli to w akcie 3, gdzie możemy znaleźć mnóstwo zwłok "imiennych", niekiedy ważnych (z punktu lore) postaci, ale z którymi nie można już pogadać "bo tak". Bardzo mnie to bolało, bo mówimy o naprawdę dużym spadku - powiedziałbym, że w Akcie 3 jest może 1/4 interakcji ze zwierzętami i zwłokami porównując do aktu 1. Oczywiście, to wciąż 5E - można to kochać, można nienawidzić. Jest to system, do którego mam mieszane uczucia. Z jednej strony, znacznie łatwiej się w niego zagłębić, z drugiej levele aż tyle nie znaczą, mało jest featów (a jak ktoś chce podbić statystyki postaci, to jeden feat traci jeżeli nie weźmie half-feata). Jestem jedną z tych osób, które wolą Paizo i ich podejście srania featami co levele, bo wtedy czuję, że każdy poziom odrobinę zmienia moją postać. Akty. 1-3-2. Pierwszy akt to po prostu perełka. Drugi IMHO solidnie spadł z jakością, bardzo monotonny, widać już mniejsze interakcje. Jest za to bardziej filmowy i "dojrzalszy", tj. dominuje mrok, smutek, gore i fani Behemota. Według mnie wciąż cały akt 2 jest najsłabszym elementem gry, nie licząc epilogu 3 aktu, o którym już wypowiedziałem się poście 638. Akt 3 naprawdę pozwala "poczuć" miasto, mimo, że tylko jego skrawek jest do zwiedzenia. Masa NPCów, zbierania sojuszników i różnych zadań - raz jest mrocznie, raz zabawnie a raz przygnębiająco. Bez spoilerów nie da się niestety nic opisać, ale Akt 3 uważam, że gdyby poświęcili jeszcze z pół roku, to byłby najlepszym aktem z wszystkich 3. Postacie. Mam mieszane uczucia co do naszych towarzyszy. Shadowheart - jej intryga jest naprawdę szyta grubymi nićmi, IMHO Larian solidnie zawalił w pierwszym akcie. Okropna sztampa, ale tak, jak kotlet schabowy nie dziwi na polskim stole, tak sztampa pasuje do DnD. Jej wątek to właśnie taki kotlet - smakuje, fajnie się go konsumuje, ale szybko wypada z pamięci.Astarion - IMHO, jeżeli ktoś wytrzyma jego charakter, to najlepszy wątek, z kilkoma dylematami moralnymi na samym końcu. Wyll - kurcze, tyle osób na Discordzie i forach poleca i nie wyobraża sobie gry bez niego, ale ja absolutnie go nie trawię. Równie dobrze mogłoby go dla mnie w grze nie być, i nie odczułbym spadku (ba, IMHO gra byłaby lepsza).Karlach - zuch dziewczyna. Boli trochę jej wątek, bo to, co z jej wątkiem zrobiono w Akcie 3, woła o pomstę do dziewięciu piekieł.La'zeal - jeden z lepszych wątków, i tak samo, jak Astarion, specyficzny charakter. Gale - meh. Nienawidzę chamskich deus ex machina, a to właśnie jest centrum zarówno wątku Gale, jak i jego rozwiązania. Halsim - jest OK, brak jakich większych questów oprócz aktu 2, scena romansu wciąż budzi "niepokój" (tak, romansowałem z nim i tak, wstydzę się tego).Jaheira - spodziewałem się mierności i zostałem zaskoczony. Moja ulubiona postać, szkoda, że dopiero dostajemy ją w Akcie 3. Minsc - u mnie dołączył w końcówce aktu 3, więc ani razu w drużynie nie był. IMHO zmarnowany potencjał, powinien dołączyć znacznie wcześniej.Co do romansów - Larian zapowiadał "nowy standard" i w mojej opinii poległ na całej linii. Każdy, ale to każdy próbował pchać mi się do łózka, każdego musiałem zbywać, a że nie powiodło mi się z tym, z kim chciałem, to moja postać pozostała singlem. Naprawdę słabo rozwiązany akt 1, bo głupie magicnze sztucki Gale spowodowały, że każdy myślał, że jestem z nim w związku. Przyłapiesz Wylla na tańcu? Każdy będzie myślał, że lecicie w ślinę. La'zael już w ogóle jurna, z nią jazda bez trzymanki. Shadowheart przynajmniej była stonowana w podchodach do głównej postaci. Z negatywów to niestety solidnie muszę zbesztać nieszanowanie czasu gracza. W grze istnieję "bag of holding", którym jest obóz. Żeby się do niego dostać, trzeba wykonać 3 kliknięcia:1. Ikonkę zbiorczą odpoczynku/obozu2. Ikonkę przejścia do obozu3. Skrzynie w obozie.Nie ma żadnego, ale to żadnego powodu, dla którego nie jest to dostępne zawsze, jako wspólny ekwipunek. Do obozu można dostać się w każdym momencie (oprócz walki i może z 4 lokacji), więc jedyne, co to wymusza, to marnowanie czasu. Nie ma żadnego argumentu, który by to obronił, bo albo stosujemy się do mechanik 5E i liczymy wagę każdego przedmiotu (przedmioty w obozie nic nie ważą, możemy zawsze się do niego tepnąć), albo stosujemy siłę postaci. Larian stoi rozkrokiem - z jednej strony każda postać ma osobny ekwipunek, zgodnie z DnD, z drugiej ekwipunek wspólny jest 3 kliknięcia dalej. Zdecydowanie lepiej rozegrał to Owlcat w Pathfinderze - każda postać ma własny ekwipunek, czyli to, co ma założone + przedmioty szybkiego użytku, a ekwipunek wspólny jest sumą siły wszystkich postaci w drużynie. Jest to zbalansowane, bo z ekwipunku wspólnego nie można korzystać w trakcie walki (jedynie z przedmiotów szybkiego użytku). Słabo Larian, oj słabo.Drugi większy zarzut to konwersacje istniejące w pustce. Jest to dla mnie o tyle niezrozumiałe, bo Larian zaprezentował, że wie, jak wygląda papierowa wersja DnD, więc raczej skłaniam się ku opcji, że to ograniczenia silnika. Tylko jedna postać bierze udział w rozmowie - jest to tyle absurdalne, że jeżeli postać X pyta się o coś z dziedziny magii, a rozmowę rozpoczął wojownik, to mag stojący za jego plecami gapi się w sufit. Trzeba zakończyć konwersacje, kliknąć maga, rozpocząć konwersację i o zgrozo, całą (tak, CAŁA) konwersacja przebiega od nowa, tak, jakby wojownik nigdy z tą postacią nie rozmawiał. Wynika to właśnie albo z ograniczeń silnika albo z nastawienia na kooperacje, żeby każdy gracz mógł całą historie rozmówcy poznać od zera.Co do neutralnych spraw, jak np. bugi czy optymalizacja - w grze napotkałem tylko jeden większy bug, uniemożliwiający zakończenie pewnego wątku. Optymalizacja IMHO okej - na RTX4090, i9-13900K, 32gb RAM i NVME gra ciągle w natywnym 4K trzymała się sufitu, tj. 120 klatek, z okazyjnymi dipami do 100 i w paru (może z 5) miejscach spakdu do 40 klatek. Przy dłuższym graniu (powyżej 3 godzin, niekiedy około 8) ogromny stuttering, ale to już naprawdę raczej problemy pierwszego świata, bo raczej mało jaki dorosły może sobie na tyle godzin grania pozwolić.Grę oceniam śmiało na 9.5/10. Byłaby 10, ale uważam, że te dwa mankamenty, które wymieniłem, a w branży już od dawna nie istnieją (a w papierowym RPGach nigdy nie istniały konwersacje w próżni!) nie pozwoliłyby mi ocenić ją na 10. Gra wskoczyła na moją Top3, "niestety", wciąż plasując się za Pathfinder:WotR ale to w sumie tylko dlatego, żem jest fanatykiem tego systemu. Jak ktoś przeczytał całość, to podziwiam, jak ktoś się nie zgadza z czymś - ma pełne prawo, bo w końcu to jest tylko i wyłącznie moja opinia.
5 maja 2023 - Recenzja Gry
Star Wars Jedi: Survivor
Świetna gra, ze świetną eksploracją, walką i klimatem, położona przez tragiczny stan techniczny.Eksploracja to w sumie top topów, już na samym starcie świat jest obszerny, a wraz z postępami fabuły w odwiedzonych już obszarach otwierają się nowe ścieżki. Samo skakanie, dashowanie, używanie wszystkich zdolności naprawdę zachęca do eksplorowania każdego zakątka mapy.Walka jest jeszcze lepsza, niż była w pierwszej części. Na szczęście, twórcy nie poszli ścieżka np. Gothiców czy Batmanów, od samego początku posiada się wszystkie umiejętności z pierwszej części, Cal zaczyna jako doświadczony Jedi a kończy już jak mistrz. Najlepszy klimat Star Warsów od dawna, szczególnie dwa momenty zapadają w pamięć („latanie” z Merrin i obrona twierdzy, szczególnie walka z bossem w tej drugiej). Jeżeli ktoś lubi świat Star Warsów, to polubi także fabułę - kręci się wokół High Republic, czyli czasów 200 lat przed filmami (mimo że akcja dzieję się pomiędzy oryginalną trylogią). Postacie niestety bliżej tych z filmów, niż wielowymiarowych postaci np. z KOTORa, nawet SWTOR przebija je głębią. Ot, zło jest złe, Jedi dooobrzy, emocje złeeeee. Nic specjalnego, twistu fabularnego można spodziewać się dość szybko (ale twista odnośnie „klasy” jednej postaci już się nie spodziewałem). Gra jest także ogromną, jak na singla. Przejście całej fabuły i eksploracja ~75% mapy zajęła mi 24 godziny, co jak na singla uważam za dobry czas, szczególnie, że wciąż mam chęć na dalsze zwiedzanie i maksowanie gry. Grafika prezentuje poziom 2023 roku. Nic specjalnego, zdecydowanie lepiej niż taki TLOU Remake - tutaj twórcy poszli w bardziej zrównoważony poziom bliskiego i dalekiego planu, co uważam za znacznie lepszą opcję (w TLOU grafika postaci i bliskich tekstur była świetna, tak drugiego planu (LOD) była tak odrażająca, jak wczesne gry PS4). Nie jest niczym wybijającym się na tle konkurencji, ale to żaden minus, nie każda gra musi ustawiać poprzeczkę. Stan techniczny to już niestety po prostu patologia. Na i9-13900K i RTX4090 gra potrafiła w 4K spadać do 40fpsów, występuje stutter w niektórych lokacjach (szczególnie przy otwieraniu mapy), pustynna planeta tak żarła się z moim sprzętem, że myślałem że GPU mi padło (crashe z błędem DXGI_ERROR_DEVICE_REMOVED). Testowałem GPU cały dzień, żeby w końcu dojść do wniosku, że to wina gry (bo wszystkie benchmarki i stress testy zaliczyła śpiewająco) - a jakby ktoś miał podobne crash, to wystarczy wyłączyć RT i jak ręką odjął w pustynnej planecie. Sam RT lubi się sam włączać, po 3 dniu grania wyrobiłem sobie nawyk sprawdzania w opcjach, czy znowu cholera nie włączyła się sama. Pierwszy patch znacząco poprawił dropy w klatkach, ale to, że poprawili szybko nie znaczy, że należy twórców klepać po plecach za to. Gdyby nie to, że grę przeszedłem za 60 złotych (w abonamencie EA) to wystawiłbym jeszcze niższą ocenę, szczególnie za ten błąd z DirectXem, który na forum na Steamie ma już z 10 stron. Do tego dochodzi tragiczna implementacja FSR. Tak rozmytego g***a dawno nie widziałem. Zawsze używam DLSS, gdyż wygładza on krawędzie częściej lepiej, niż natywne TAA (szczególnie z połączeniem z DSR) i byłem w szoku, jak tragicznie FSR działa. Może to tylko w tej grze jest tak tragicznie zaimplementowany, w innych nigdy tego nie testowałem.Absolutnie spi*****ony port PC pod kątem sterowania. O ile nie wyobrażam sobie grania w tą grę na padzie (też na nim ją przeszedłem), tak żadna gra nie ma prawa mieć tak skopanych ustawień klawiatury i myszy. Zmiana jakichkolwiek opcji (graficznych, dźwiękowych etc) bez pada jest drogą przez mękę, ba, z gry nie da się wyjść korzystając z klawiatury (należy najechać myszką na przyciś wyjdź do pulpitu i przytrzymać enter, klawisze myszki nic nie robią). Po prostu paranoja, nie sądziłem, że w grze AAA można aż tak zj***ć obsługę menu. Gdyby nie stan techniczny, wystawiłbym śmiało 9,5. Jestem pewny, że w przeciągu miesiąca lub dwóch gra będzie już połatana - ale grałem w grę na premierę, i żaden produkt nie ma prawa być wypuszczany w takim stanie. Mam nadzieję, że nawet gra nie otrze się o żadne gry roku, bo za stan premierowy powinna być z miejsca zdyskwalifikowana z walki o jakąkolwiek nagrodę.
24 kwietnia 2023 - Recenzja Gry
Dead Island 2
Gra skończona, 20h, 24/24 misji fabularnych, 17 z 33 zadań pobocznych.Z każdą godziną niestety gra się coraz gorzej - brak jakiegokolwiek rozwinięcia mechanik. Po jakiś 4 czy 5 godzinach gra wszystko co miała pokazać, pokazała, pozostaje później robienie w kółko tego samego. Porównując grę z Dying Light 1? DI2 nie ma nawet startu.Porównując z Dying Light 2? Obie gry poszły w innym kierunku, ale także Dying Light 2 wygrywa nawet się nie pocąc.Zarówno Dying Light 2 jak i Dead Island są grą o zombie bez zombie. O ile w Świetle dlatego, że wątek skupia się bardziej na wojnie frakcji i ogólnie ludziach, tak Wyspa nie ma tych zombie fizycznie. Zombie zachowują wszelkie procedury segregacji sanitarnej, stojąc w dużej odległości od siebie. spotkać 3 zombie obok siebie jest rzadkością, 5 graniczy z cudem więcej zaś jedynie w oskryptowanych momentach. O odpowiedniku takiego mostu z Dying Light 1 można zapomnieć. Takie lokacje w Dying Light 2 mają zdecydowanie więcej zombie, niż Dead Island 2, można zapomnieć o większej ilości nieumarłych naraz (a do tego chamsko się teleportują, niekiedy wręcz na oczach gracza).Gra uwielbia także slow-mo. Uderzysz zombie? Slow-mo. Strzelisz headshota? Slow-mo. Piszę tego posta? Slow-mo. I to trwające irytująco długo, bo jakieś 4 czy 5 sekund. Fabuła? Najgorsza, z jaką się spotkałem w grze AAA (albo inną, gorszą wyparłem z pamięci). Cliffhanger zdecydowanie gorszy niż np. w takim najnowszym Deusie Exie. Z drugiej strony, nie traktuje tego jako jakiś poważny zarzut - to jest gra o zombie, nie spodziewałem się jakieś epopeji czy odpowiednika Lalki Prusa. Postacie? Absolutnie top topów w najgorzej napisanych, kiczowatych, bezpłciowych postaci. Tutaj Dead Island 2 wbił się na podium, i mam nadzieję że nigdy nie będę miał nieprzyjemności obcować z grą, która przebije DI2.Zadania - podaj, przynieś, pozamiataj najgorszego sortu. Gra niczym nie zaskakuje, każde zadanie polega na pójściu do A, zabiciu B, naciśnięcia C. Z tego powodu odpuściłem sobie zadania poboczne, bo nie autentycznie można było je przechodzić pomijając scenki i wprowadzenia, bo i tak wszystkie na jedno kopyto. Może przez to umkneły mi jakieś perełki, bo w końcu ukończyłem ich zaledwie połowę.Grafika jest „średnia”, tj. dobra. Rzemieślnicza robota, jak na standardy AAA przystało. Nic, co by mi zapadło w pamięć. Zdecydowanie lepszy, niż np. takie Last of Us (oprócz modeli postaci), szczególnie, że nie ma tak kańciastego LOD jak TLOU. Co do pozytywów, to niestety niewiele:Walka. Ale tylko na początku gry - niestety, o ile fajnie jest palić, odrywać kończyny, topić kwasem to niestety z czasem traci cały system swój urok. Definitywnie świetna technologia, ale wciąż ma sporo ograniczeń, które szczególnie widać przy finiszerach. Bronie. Duża liczba, każdą trochę inaczej się walczy, są dość wytrzymałe, duża ilość modyfikacji - ale nie wyróżniająca się niczym specjalnym.Stan techniczny. W takim stanie powinny wychodzić wszystkie gry AAA. Ani jednej zwiechy, żadnego wyczuwalnego spadku FPSów, ani razu nie wyrzuciło mnie do pulpitu. Grę bym polecił jedynie komuś, kto naprawdę lubi zombie i nie ma w co innego zagrać. Czuć w niej to deweloperskie piekło, szczególnie z urwaną fabułą, nawet ostatni boss jest zwykłym typem zombie. Jeżeli ktoś nie lubi gier z nieumarłymi i oczekuje jakiejkolwiek fabuły - wtedy powiedziałbym, że gra na 4/10. Ja spodziewałem się rozwałki zombie i w sumie to dostałem - ale jest to niezapadająca w pamięć rozwałka, w przyszłym tygodniu pewnie nawet nie będę pamiętać, że w Dead Island 2 w ogóle grałem.
15 lutego 2023 - Recenzja Gry
Hogwarts Legacy
Gra skończona, wg. Steam 47h, ukończone 98% gry (według dziennika), dwa zakończenia obejrzane.Gra miód. Nie ma w niej nic rewolucyjnego, ale świetnie pozszywali wszystkie elementy. Największy plus zdecydowanie za brak system walki i stopniowanie trudności. Większy poziom trudności nie zwiększa życia przeciwników - tylko ich agresję i obrażenia zadawane nam. Sama walka to miód, jeżeli ktoś lubi łamanie palców - każdy atak, który nie można zablokować, można skontrować odpowiednim zaklęciem. Skaczący pająk może zostać wbity w ziemie, troll może zostać uderzony własną pałką, mag może przyzwać wir ognia na siebie. Niestety (albo stety) zaklęcia zakazane są zdecydowanie zbyt silne - ale zgodne z lore. Avada Kedavra zabija każdego, nawet bossów od razu. Eksploracja została wykonana w moim odczuciu świetnie - jest cała masa miejscówek do odkrycia, lochów do zwiedzenia, zagadek do rozwiązania. Ale jeżeli ktoś odczuwa w grach przymus odhaczenia wszystkiego - to niestety wtedy jest zdecydowanie za dużo zagadek. Ja generalnie maksowanie osiągnięc mam głęboko, więc fajnie mi się latało, robiąc detoury na zagadki, lochy - szczególnie, że do wymaksowania dziennika trzeba na oko wykonać jakąś połowę zagadek Merlina. Fabuła i postacie - jest dobrze (z minusem). Źli są źli bo są źli, profesorowie to ciamajdy z naiwnością pięciolatków. Za to 3 głównych postaci ma naprawdę ciekawe questy, szczególnie Sebastian. Zadania poboczne i dialogi w nich często wymieniane są w wadach - gdzie dla mnie często stały o klasę wyżej od dialogów z zadań głównych, więc jest duża szansa że po prostu nie mam gustu. Sam wątek główny, oprócz dosłownie ostatnich 20 minut, także mnie wciągnął - ale że nie chcę nic spoilerować, to się nie rozpiszę o nim.Stan techniczny - oprócz RT, jak dla mnie spoko. Ale mogę także mieć spaczone wyobrażenie, bo gram na RTX4090, z włączonym DLSS3, więc klatki wahały się od 100 do 120. RT oczywiście wyłączony, bo niestety mamy do czynienia z najgorzej zaimplementowanym RT w historii gamingu. Podłogi zamieniają się w lustra, tafle wody tak samo, cienie są ostre jak żyleta (oprócz na zewnątrz, cienie drzewe etc. wyglądają lepiej), zaś lustra stają się jakąś zapaćkaną breją. I oczywiście po włączeniu RT spadki klatek nawet poniżej 60 fpsów w niektórych miejscach (wciąż mając włączony FG!). W sumie ciężko mi choć trochę „obiektywnie” ocenić tą grę. Nie jest to nic rewolucyjnego, wątpię, że zyska renomę np. jak Wiedźmin 3, jest to gra niezwykle korporacyjnie bezpieczna - a jednak dawno w żadnej grze tak się nie bawiłem. Jest po prostu przyjemna, z chęcią do niej przysiadałem, ani razu nie odczułem znużenia. Na pewno IMHO warta zagrania, chociażby dla samego zamku i sekretów w nim poukrywanych.
29 stycznia 2023 - Recenzja Gry
Dead Space
Gra ukończona. Co tu dużo mówić, to wciąż arcydzieło jak oryginał. Klimat można ciąć nożem, dreszcze ciągle, przetrwanie to wyzwanie. DS remake to w sumie absolutne przeciwieństwo Callisto Protocol - i z uwagi jak blisko były premiery obu tytułów, wręcz należy je ze sobą zestawić.Fabuła? Jest, i w pierwszych dwóch godzinach jest więcej rozmów, wprowadzenia do świata, tekstów, wątków niż w całym Callisto Protocol.Klimat? Od początku do końca poczucie zaszczucia, gdzie w Callisto można ziewać po zdobyciu pałki.Walka? Amunicji wiecznie mało, trzeba celować, jak przeciwnik się zbliży to kaplica. W Callisto? Żenująco wręcz banalna walka - naciśnij A, naciśnij D, walki dwa razy z pałki i zapętl. W DS walka sprawia trudność, w Callisto była nudną koniecznością.Dźwięk? DS wciąż straszy odgłosami, zwykłe prysznice wystraszyły mnie bardziej, niż jakikolwiek potwór w Callisto.Porównując DS oryginał z DS Remake to dużo zmian. Zmiany w postaciach, niektóre zabiegi zostały poddane liftingowi, błędy fabularne naprawione, nie mogę za dużo napisać bo udało im się mnie zaskoczyć drobnym plot-twistem. Nadali znacznej głębi prawie każdej z postaci. No i Isaac klnący przy stompowaniu to istna perełka. Stan techniczny - mam mieszane odczucia. Na początku myślałem że mam ciągle ponad 100 klatek ale okazało się, że Windowsowy zliczać oszukuje (Windows Gamebar). W rzeczywistości klatki wahały się przez całą grę od 70 do 120, z większością czasu oscylując w okolicy 80 (RTX4090, i7-10700k). Nie jest tragicznie, nie jest też w sumie dobrze - Callisto, wyglądające o wiele lepiej, także (jeżeli mnie pamięć nie myli) oscylowało w granicach 80 klatek z dippami do 60. Wg. EA App, 14h 26 min do przejścia na średnim poziomie trudności - z rozwiązaniem wszystkich (czyli chyba całych dwóch) misji pobocznych.
13 grudnia 2022 - Recenzja Gry
Marvel's Midnight Suns
Gra skończona, na liczniku 58,7 godzin gry, w tym czasie:- zrobione wszystkie poziomy przyjaźni i wyzwania,- odblokowane wszystkie karty,- 80% osiągnięć STEAM.Główny atut to mechanika i "głębia" gry. Możliwości kombinowania, rozwiązywania problemów, wpadanie wielkich złych (niczym Chosen z XCOM2), losowość kart (nigdy nie wiadomo, którą się wylosuje). Jak ktoś lubi łamigłówki, taktyczne rozgrywki, kombinacje i szukanie najlepszego rozwiązania - to szczerze Midnight Sun polecam. Nie było w tym roku tak przyjemnej dla mnie gry, która kazała przewidywać następne ruchy z uwzględnieniem losowości. Niesamowicie nierówne postacie - niektóre w pewnym momencie zacząłem przewijać, tak glęboko miałem ich historię. Nie mam pojęcia, jakie traumy/ambicje mają naprzykład Nico, Magik, Strange, Iron-Man, Captain America, Captain Marvel - od pewnego momentu przewijałem bez czytania ich wypowiedzi. A to aż prawie połowa grywalnych postaci! Są one napisane naprawdę w płaski sposób, niczym pierwsze komiksy Marvela - może taki także był zamiar, odnieść sie do nostalgii, ale w pewnym momencie zgrzytałem zębami z zażenowania, a od połowy gry te postacie już dla mnie nie istniały fabularnie (bo Nico i Magik to moje ulubione postacie taktyczne). I są perełki, takie jak pewny w swojej niepewności Spider-Man, zapatrzony w innych Ghost Rider (oraz jego bromance z pajączkiem), zakochany Blade, straumatyzowana "spojler postać", próbujący się odnaleźć we współczesności Wolverine. Fabuła - jest. Nic więcej nie można powiedzieć, wszystko przewidywalne, ot, wielkie zło powraca, zbierz drużynę, powstrzymaj zło, oglądnij zachodzące słońce, obejrzyj "ukrytą scenę po napisach" - niczym dowolny film Marvela.Na ogromny minus poziom trudności. Jest ten sam problem, co trawił np. Phoenix Point - zjadłeś zęby na taktycznych grach? To (póki nie odblokujesz najwyższego poziomu trudności) będziesz ziewać. Mimo całej głębi kart i ich kombinacji, póki nie odblokowałem wyższych poziomów trudności gra była absurdalnie prosta, dopiero wyższe trudności (a wraz z nimi większe życie wrogów) kazało myśleć, a nie używać w kółko kart zwracających koszt użycia. Trzy przedostatnie poziomy trudności pozwalają już się niekiedy spocić (mózgowi). Plusik także za podejście do tego poziomu - każdy zaczyna na "normalu". Idzie Ci dobrze? To odblokowują się coraz wyższe poziomy trudności. Fajny zabieg, pozwalający stopniować i dopasować poziom przeciwników do gracza.Pomiędzy misjami można zwiedzać siedzibę i odkrywać jej sekrety - lubię lizać ściany, więc mi się podobał zabieg "RPG" o poranku i nocy, XCOMa w dzień.Oczywiście, nie mogło obyć się bez craftingu - absolutnie niepotrzebnego, gdyż przydatne są może z 5 itemów (z ponad 20, liczba z głowy). Występuje także płatny sklep w grze - ale sprawnie schowany, oferujący skórki, które (moim zdaniem) wyglądają tak odrażająco, że to graczom powinno się płacić za ich używanie.
20 października 2022 - Recenzja Gry
A Plague Tale: Requiem
Zdecydowanie najlepsza gra w którą grałem w tym roku.Na ogromny plus grafika, prowadzenie historii i postacie poboczne. Jedyna gra którą pamiętam, w której każda kolejna godzina jest coraz lepsza - pierwsze godziny były średnie, ale im dalej w szczury tym lepiej. Świetny system wprowadzania mechaniki i nie męczenie ich przez całą grę - każdy towarzysz wprowadza coś nowego.Mapy liniowe, lecz pozwalające na granie zarówno agresywnie, jak i skradając się. Gra w żaden sposób nie karze za żaden styl gry, więc przeplatałem - raz czyściłem całe plansze z wrogów, raz przekradałem się niezauważenie. Postacie są świetne - szczególnie duża zasługa tutaj francuskiego dubbingu. Hugo już nie irytuje, Lucas zdecydowanie bardziej ludzki, późniejsi towarzysze także zasługują na pochwałę.Brak systemu moralnego - dla mnie to wielki plus. Można zabijać, można oszczędzać przeciwników (chyba że w niektórych oskryptowanych fragmentach), tylko sumienie gracza decyduje jak podejść do danej sytuacji.Świetny etap wyspy - największej otwartej przestrzeni, gdzie można trochę porozrabiać, trochę pozwiedzać.Na ogromny minus niestety AI (tak głupich przeciwników nie kojarzę w żadnej z gier w przeciągu ostatnich 3 lat). Fabuła po prostu jest - ale jest sztampowa, "główni" wrogowie przerysowani, ot, to wszystko już gdzieś było. Zakończenie przewidywalne (oprócz sceny po epilogu, fajny przeskok czasu). Niektóre sekcje rambo niezbyt także pasują - Amicia to wciąż młoda dziewczyna, a niekiedy zabija kilkunastu chłopa w ciągu kilku minut z procy.O stronie technicznej nie mogę się wypowiedzieć, u mnie stale ponad 100 FPSów.
13 lutego 2022 - Recenzja Gry
Dying Light 2
Im dalej tym lepiej - tak mógłbym w skrócie ocenić obecnie grę. Jako że inny się rozpisali, i w sumie jestem lekko zaskoczony negatywnością nad DL2 - bo zawsze siebie uważałem za marudę - więc też nie będę pisał rozprawki.Walka - w końcu chce się walczyć, nawet ze zwykłymi zombie. Tak jak w DL1 nigdy nie byłem fanem walki wręcz, tak tutaj używam jej bez przerwy, mimo odblokowanie kuszy automatycznej. O wiele lepiej wypada walka z ludźmi - którzy naprawdę uczą się naszych ruchów. Parkour - o dwa poziomy wyżej niż w DL1. Oceniłbym go na 10/10 - wszędzie, nawet w misjach fabularnych, jest zawsze co najmniej 2 sposoby na dotarcie do celu - odblokowane skillami. Fabuła - jak w DL1, szura po ziemi. Powiedziałbym że jest nawet gorzej - w DL1 traktowałem to z przymrużeniem oka, coś na zasadzie starych amerykańskich filmów, czyli jednopłciowe postacie z przerysowanymi emocjami które mają bardziej bawić widza niż wzbudzać emocje. W DL2 wszystkie postacie budzą u mnie ewidentną odrazę - może oprócz Aitora. Nie są już przerysowane - i przez to może i nie są płytkie, ale są po prostu bezpłciowe. Wybory - Im dalej, tym lepiej. Jestem po wieży TV, i zastanawiam się jak by wyglądał świat gdybym dokonywał innych wyborów. Jestem pewny że przejdę co najmniej dwa razy DL2, żeby zobaczyć na ile iluzoryczne są wybory. Muzyka - mistrzostwo. Same kawałki początkowo mnie nie porwały, ale im dalej w las, tym lepiej. "Oddychanie" (bo nie wiem jak inaczej to nazwać) muzyki podczas skoków nadaje niesamowitej filmowości - łapałem się na tym że przy dłuższych skokach sam wstrzymywałem oddech.Grafika, optymalizacja - Dobry z minusem. Uważam że grafika powinna być zdecydowanie lepsza. RTX robi niesamowitą atmosferę, ale jednocześnie czuję, że nie jest to chociażby Metro lub Cyberpunk - w obu grafika była zdecydowanie lepsza. Twarze drewniane, absurdalnie - zombie przekazują znacznie więcej emocji, szczególnie virale. LOD tragiczny - miałem sytuację że most znikał i pojawiał się przed oczami. Optymalizacja to jest po prostu średnia. Utrzymuje od 45 do 60 fpsów z prawie wszystkim wymaksowanym, i z włączonym DLSS - i uważam że jest to tragiczny wynik na RTX3080. Ocena 8.5 jest w sumie wystawiona głównie za gameplay - w tą DL2 po prostu przyjemnie mi się gra, i na pewno, podobnie jak w DL1, będę do gry często wracał.
20 grudnia 2020 - Recenzja Gry
Cyberpunk 2077
58 godzin według Steam, gra zakończona, wszystkie zakończenia odblokowane. Solidne 7/10. ale tylko dlatego że po grze spodziewałem się tylko i wyłącznie dobrych dialogów. Gameplay, mechanika jest o kilka poziomów gorzej od dowolnej gry AAA - gra się odrobine lepiej niż w Wiedźmina 3, strzelanie jest nudne, zrobiłem błąd inwestując w hakowanie co sprawiło że gra była banalnie prosta nawet na poziomie trudnym (możliwość pokonania KAŻDEGO przeciwnika hackiem samobójstwa i ogłuszenia z wyjątkiem dwóch bossów). Crafting jest jedną z najbardziej bezużytecznych rzeczy jakie widziałem na przestrzeni ostatnich 3 lat. Koszt ulepszania przedmiotów "ikonicznych" jest absurdalny, kiedy można z dowolnego bandyty z ulicy podnieść broń z takimi samymi (albo lepszymi) statami. Looting ssie. Żałuje że nie poszli w stronę starego Deus Exa - każda broń ma zawsze takie same statystyki, ale bez szkolenia np broń jest niecelna. Różnorodność zadań pobocznych leży i kwiczy - ale nadrabiane to jest udźwiękowieniem, dialogami i fabułą. Z miejsca zaznaczam że 3 główne wątki towarzyszy (Panam, Judy, River) nie wliczam w zadania poboczne, one są klasą samą w sobie. Główna fabuła ssie. Nie można tego inaczej określić, żaden wątek oprócz wątku Takemury mnie nie zainteresował, nawet Deus Ex Mankind Divided , ucięty w połowie, opowiada o wiele bardziej angażującą historie. Ogromny plus za muzykę.
18 lutego 2020 - Recenzja Gry
Corruption 2029
Tak jak Mutant ta gra to bardziej puzzle niż gra taktyczna - nie ma dużego popisu dla taktyki, jest tylko łączenie ze sobą elementów, czyli w jakiej kolejności zabić przeciwników tak żeby nie uruchomić alarmu. To oczywiście jest zaletą, nie wadą - jeżeli ktoś chce stricte UFOwą grę to ma XCOM2/Xenonauts, tutaj mamy inne podejście.Sama gra ma niestety tylko kilka map - ale każda jest na różne sposoby używana kilkukrotnie, zaś stare misję warto przechodzić dla zdobycia dodatkowych wyzwań. Ale ogólnie gra jest jeszcze prostsza od Mutanta, jeżeli ktoś miał do czynienia z jakimkolwiek turowym (bądź nawet z dowolną logiczną grą) niech odrazu zaczyna na najwyższym poziomie trudności (który defacto nic nie zmienia, gdyż zwiększa on obrażenia od przeciwników, a jeżeli przeciwnik oddaje więcej niż 1 strzał to już wiadomo że zrobiono błąd wcześniej).
8 grudnia 2019 - Recenzja Gry
Phoenix Point
Cóż, gra skończona na standardowym poziomie trudności. Niestety, jako fan XCOMów (w samą 2 mam 1000h przegranych) Phoenix Point to zwykły średniak z potencjałem. TL;DRBrak balansu, nudny środek gry (albo kompletnie miażdżymy przeciwnika albo przeciwnik nas), świetne zarządzanie na mapie światowej i momentami nużące walki. Czekać na gamepass albo na DLC.Na plus:- Atmosfera i design postaci. Syreny wyglądają obłędnie, pierwsze spotkanie ze Scyllą przyprawia o dreszcze. - Design frakcji - każda jest naprawdę unikalna. New Jericho skupia się na sile ognia, pojazdach, miotaczach ognia, wyrzutniach rakiet itd, Synedrion na technologii, laserach, wykrywaniu przeciwnika, skradaniu się, Anu na mutacjach, wykorzystywaniu tego co robi przeciwnik przeciwko niemu samemu. - Modelowanie pocisków. Nawet nie wyobrażałem sobie jak mi tego mogło brakować. Każdy pocisk gdzieś skończy, nie tak jak w XCOM procentowe trafienie. - Geoscape. Odkrywanie baz ,eksploracja, 4 różne typy samolotów, misje poboczne, unikalne budynki frakcji, wojna frakcji czy rozprzestrzenianie się mgły jest zaprojektowane perfekcyjnie. - Początkowa faza gry, kiedy zarówno my jak i przeciwnicy nie mamy żadnej rozwiniętej broni. Zdecydowanie najlepszy etap gry, wymiana ognia bądź uciekanie przed łapami wroga, przeciwnik poprawnie identyfikuje cele i stara się wyeliminować snajperów, niestety kiedy mamy już bardziej rozwinięte bronie frakcji, mamy dostęp do pojazdów A.I. kompletnie głupieje. Ni ziębi, ni grzeje:- Fabuła. Jest bo jest, żadnego zaskoczenia nie będzie dla kogoś kto wie kim Gollop jest. - Muzyka. Jak wyżej, XCOM i XCOM2 miały zdecydowanie lepszą muzykę. - Zarządzanie obronami. W pewnym momencie miałem 6 obron w przeciągu 5 minut. Może powodować to znużenie jeżeli ktoś chce obronić każdą możliwą osade. Na minus:-Malutkie mapy. Najmniejszy tileset z XCOM 2 jest tutaj największą mapą. Klaustrofobia straszna.- Praca kamery. - Brak technologii Phoenix Point - niestety, bez frakcji nic nie można zrobić. Z badań nietrakcyjnych dostajemy jeden typ broni, w dodatku późno. Nie ma ulepszeń pancerza, nie ma ulepszeń broni, trzeba wybrać frakcję bądź kraść im technologie/odtwarzać bronie frakcji. - Balans postaci i przeciwników. W pewnym momencie karabiny automatyczne każdej frakcji są bezużyteczne, przeciwnicy mają więcej pancerza niż karabin zadaje obrażenia. Więc trzeba kombinować co byłoby plusem. ale niestety gra jest strasznie niezbalansowana: a) Paraliż: Mój A-team na początku składał się z 4 snajperów z podklasą Heavy z karabinami paraliżującymi i 1 kapłanem regenurającym willpower. Duża celność + ostatnia umiejętność Heavy (wyładowanie całego magazynka) powodowała że KAŻDY przeciwnik, w tym Scylle, były sparaliżowane w 1 turze. Musiałem z tego zrezygnować bo zabijało całą frajdę z gry. b) Anu: Bezużyteczne bronie (oprócz strzelb), mutacje bez polotu. Regeneracja jest za słaba, pancerz który oferują jest od 20% zagrożenia bezużyteczny (zwykły crabman z karabinem potrafi w jednej turze przebić go), jedyna fajna mutacja to głowy dla snajperów, reszta jak na koszta jest zupełnie niepotrzebna. c) Pojazdy. Pierwszy pojazd który można zbudować jest niesamowity, tak samo pojazdy NJ. Są kompletnie przepotężne, przeciwniy też głupieją i zawsze atakują pojazdy, zamiast spróbować dorwać snajperów na tyłach jak zdarzało się w XCOMach. Pojazd Synedrionu? Zwykłe leczenie/paraliż, ale od tego drugiego już lepsze są ich karabiny. Anu? Bezużyteczny kompletnie - klaustrofobia map nie pozwala na poprawne używanie ich Mutogów, wystarczy że przeciwnik jest jedną nogą w budynku i już nie mogą ich dotknąć. 8 róznych odmian, testowałem 4 - każdy jest gorszy od pierwszego pojazdu który można zbudować. d) Walka z bliska jest nieopłacalna na początku. Każdy berzerker wymaga conajmniej 4 poziomu, żeby wybrać podklasę assault - bez dasha nie są w stanie dogonić przeciwnika. Za to Heavy, klasa która powinna skupiać się na artylerii, wybuchach, minigunach jest kompletnie OP z bliska - doskoczenie plecakiem rakietowym do przeciwnika a następnie użycie umiejętności bash potrafiło do samego końca położyć na jedno uderzenie większość przeciwników. e) Snajperzy są kompletnie przebajerzeni. Tak samo technicy NJ (jeżeli używamy wieżyczek) i infiltratorzy Synedrionu (jeżeli używamy pająków). Kapłani są albo bezużyteczni jeżeli chcemy używać ich ofensywnie albo zwykłymi bufferami jeżeli używać ich defensywnie. - Środkowy i koniec gry. Tak jak uwielbiałam początek gry, każde z 3 moich gier była naprawdę wciągająca, tak środek gry pokazuje głupotę A.I. Jeżeli przyprowadzimy pojazd na pole bitwy, przeciwnik na 100% będzie walił w niego. Nawet jeżeli nie będzie mógł przebić pancerza. Syreny, na początku przerażające bestie, później kompletnie bezużyteczne i mniej groźne od zwykłych crabmenów - nawet z uszkodzoną głową próbują przejąć kontrolę na naszym oddziałem żeby tylko stracić go w swojej następnej turze z powodu braku Willpowera (które straciły do 0 poprzez uszkodzenie głowy). - Poziom trudności. Może to moja wina że zacząłem "tylko" od normalnego, ale gra nie potrafiła mnie niczym zaskoczyć po 3 restarcie (restartowałem żeby przebadać każdą z frakcji). Eksplozje są dobre na wszystko, paraliż jest albo bezużyteczny albo kompletnie OP, wieżyczki NJ powinny podpadać jako granie na kodach. Obecnie gram raz jeszcze żeby przejść kampanie NJ na przedostatnim poziomie trudności, ale po 3 godzinach nic się nie zmienia oprócz tego że postacie giną na jedną serię - czyli tak samo jak się działo nawet na normalnym poziomie trudności od +25% zarażenia. - Brak zapowiadanych rzeczy, chociażby obrońców w osadach. Ogólnie, DLC ta gra może przebić nowe XCOMy, ale do starych nie ma nawet startu. Cała nadzieja w rozwoju gry bądż w modach.
19 sierpnia 2018 - Recenzja Gry
Phantom Doctrine
Gra skończona na najtrudniejszym poziomie, zajęła około 24 godziny. Ogólnie solidna 7, głównie z powodów braku balansu. 1. Przebrania są kompletnie niezbalansowane. Jeżeli mogłem gdzieś zabrać 6 osób, to wybierałem tylko 2 (później 3) które mogły używać przebrań. W późniejszych misjach musiałem zrezygnować z używania tej funkcji, ponieważ nawet na najwyższym poziomie trudności gra była banalna.2. Walka taktyczna jest kompletna porażka. Jest to przeciwieństwo Xcoma - strzały zawsze trafiają, osłona jedynie zmniejsza obrażania. Jeżeli trafimy na zasadzie to lepiej już przeklikać kończenie tury żeby przeciwnik zabił naszych ludzi - 4 tury na czekanie na busa ewaluacyjnego+ niekończące się posiłki wroga, które zawsze trafiają jest jedynie frustrujące. W najlepszym przypadku, jeżeli każdy agent zabije jednego przeciwnika, to i tak na polu bitwy zostaje 3< przewoźników którzy zawsze zabija/ciężko rano jednego agenta. A po 2 turach wpada kolejnych 6 przeciwników. 3. Tablica to zbiór tych samych notatek, gdzie zmieniają się jedynie słowa klucze, przez co pod koniec zajmowało mi 3 sekundy jedną notatka - słowa klucze zawsze w tym samym miejscu, automatycznie później się je klika bez czytania.
5 kwietnia 2016 - Recenzja Gry
Baldur's Gate: Siege of Dragonspear
Na minus:-MNÓSTWO bugów, czasami skrypty nie załączają, czasem wywala do pulpitu po użyciu zaklęć, zdarzają się zwiechy parosekundowe. - Poziom tekstów i próba zmieniania postaci. Jaheira została zmieniona albo po prostu pisarz nie potrafił się w nią wczuć, ktoś kto grał w obie części z miejsca zauważy zmianę charakteru. Dodali także postać trans, co nie było by złe samo w sobie gdyby nie to ze transeksualizm postaci jest dodane w sumie nie wiadomo po co. Brakuje jakiegoś plot twistu z tym, cały "charakter" tej postaci opiera się na byciu trans, co jest po prostu płytkie. - Fabuła ani nie zaskakuje ani nie zachęca do głębszych przemyśleń. Ot, standardowa, sztampowa przygoda w Forgotten Realms (dla niektórych może to plus) Na plus :- walki. Poziom trudności wzrósł z BG1, nie jest to może poziom 2 z modami ale nie można już po prostu kliknąć na przeciwników i patrzeć jak wszyscy giną.
14 grudnia 2015 - Recenzja Gry
Fallout 4
Gra skończona, wszystkie komiksy i figurki zebrane, 3 frakcje żyją i mają się dobrze, jedna zrobiła "bum". Grę można podsumować jednym zdaniem:To nie Fallout. Jestem wielkim fanem serii, Fallout 2 to moja pierwsza gra w jaką grałem, F3 i NV nawet mi się podobały ale Bethesda strzeliła sobie w stopę nazywając ją "Fallout 4". Gra nie jest żadnym RPG'em na miarę 2, New Vegas czy nawet "trójki". Wszystko jest takie płytki, postacie to kamienie, żadnych emocji, nie czuć żadnego przywiązania do żadnej z postaci, wisiało mi z kim podróżowałem bo wszystkie interakcje ograniczały się do "Piper dislike this" "Codsworth loves this" przeplatane rozmowami pisanymi na kolanie. Zadania to jawna kpina, jest ich 34. To żadna pomyłka, zadań pobocznych nie będącymi losowo generowanymi questami od frakcji jest trzydzieści cztery. Z czego połowa jak nie więcej to "pójdź do X, zabij Y i przynieś Z" To jest dla mnie największa bolączka tej gry, jest jedno zadanie które mi zapadło w pamięć (USS dla wtajemniczonych), reszta miałka do granic możliwości. Jednakże gra ma coś czego mi brakowało w Wiedźminie (nie żebyz W3 uważał za słabą grę, po prostu mi nie podpasowała). Klimat. Jestem fanem wszelkiego post-apo, a Bethesdzie udało się coś czego nie czułem w naszej rodzimej produkcji. KAŻDA lokalizacja wnosi coś do świata. Jeżeli nie ma w lokalizacji holotaśmy to jest terminal. Nie ma terminala to są rozmowy ich "mieszkańców". Polowanie na przedwojenne skrytki, odtwarzanie holotaśm rozdzielonych rodzin, czytanie o tym jak ludzie radzili sobie zaraz po wybuchy bomb naprawdę mnie kupiło. Byłem w stanie nawet znieść mierną fabułę i zadania, byle dotrzeć do następnej lokalizacji i dowiedzieć się czegoś o jej historii. Jakby ta gra nie nazywała się Falloutem 4 tylko Fallout: Shadow of Boston (taką nazwę Bethesda zarezerwowała jakiś czas temu) i została nazwana spinoff'em serii to moja ocena wynosiła by 9, F4 naprawdę mnie wciągnął ale cały czas musiałem sobie przypominać że ta gra to nie pełnoprawna kontynuacja. Jednakże nazwa do czegoś zoobowiązuje i nawet klimat nie jest w stanie uratować tej gry przed zasłużoną krytyką. Czekam na DLC które doda więcej zadań i na GECK'a. TL;DR :Jako Fallout ocena 6, jako spinoff 9.