Planescape: Torment. W co zagrać czekając na Baldur's Gate 3?

- W oczekiwaniu na Baldur's Gate 3 - najlepsze izometryczne gry RPG
- Dragon Age: Origins
- Tyranny
- Shadowrun: Dragonfall – Director’s Cut
- Arcanum
- Disco Elysium
- Divinity: Original Sin 2
- Wasteland 3
- Planescape: Torment
- Fallout 2
- Baldur’s Gate 2
Planescape: Torment

Raz na kilka lat pojawia się gra, po której nic już nie jest takie samo. Gra, która wyciska ostatnie soki z danej konwencji i gatunku. Która ryje beret, przenicowuje nasze emocje i pozostawia trwały ślad. Czymś takim dla mojego pokolenia jest Planescape: Torment. Mniej znany kuzyn Baldur’s Gate. RPG wybitne.
Wyobraźcie sobie, że ktoś teleportuje Was do chorego snu szalonego zegarmistrza, budzi na ciężkim kacu w kostnicy, zadaje trudne filozoficzne pytania, a za przewodnika proponuje gadającą czaszkę. I weź tu sobie radź, człowieku w bliznach, tatuażach i wdzianku z kawałka skóry oraz gnatów nieznanej bestii (leżenie w tym musi być piekielnie niewygodne). A to dopiero początek podróży.

Planescape: Torment to gra legenda. Twórcy z niezapomnianego Black Isle dokonali małego cudu. Obeszli dość sztywne ramy Advanced Dungeons & Dragons, byśmy nie musieli za bardzo przejmować się topornymi mechanikami i mogli wsiąknąć w jeden z bardziej zakręconych światów, jakie wykreowano na potrzeby tego systemu. Planescape to bowiem miejsce przemian, miejsce przejścia. Każdy załom, każde drzwi mogą prowadzić do innego wymiaru, tajemniczego pomieszczenia, pułapki bez wyjścia albo innego planu egzystencji.
My zaś wcielamy się w pozbawionego pamięci nieśmiertelnego, który próbuje odkryć tajemnicę swojego pochodzenia, dowiedzieć się, kto na niego poluje, i pojąć własną naturę. Towarzyszą nam równie umęczeni, ale charyzmatyczni kompani, których spotykamy po drodze. Każdy skrzywdzony przez świat w inny sposób. Cała gra to podróż przez niesamowite tereny, ale też konfrontacja z bardzo różnymi myślami, emocjami czy całymi nurtami filozoficznymi. Niemal każde zadanie czy starcie wnosi coś do naszego obrazu świata.
A w dodatku gra wciąż pięknie wygląda, dzięki odjechanym pomysłom, kolorom, projektom i lokacjom. Za sprawą Enhanced Edition Torment będzie się starzeć bardzo wolno i godnie. Oczywiście, to nie jest przygoda dla każdego, wymaga odrobiny samozaparcia, bo to ściany tekstu... Ale jednak tekstu wybitnego.

TORMENT: TIDES OF NUMENERA
Trudno jest podjąć rękawicę rzuconą przez grę Planescape: Torment. To wyjątkowa pozycja i wielu dostaje szału na myśl, że ktoś mógłby sprofanować tę świętość, na przykład poprzez próbę opracowania bezpośredniej kontynuacji (choć moderzy chcieli kiedyś przygotować dodatek poświęcony jednej z naszych towarzyszek, Nie-Sławie). Zresztą niełatwo jest zdobyć prawa do marki. Natomiast inXile odważyło się stworzyć duchowego spadkobiercę – grę Torment: Tides of Numenera. Nie była tak dobra i tak przemyślana oraz spójna jak przygoda Bezimiennego w Sigil, ale i tak stała na wysokim poziomie i oferowała kilka intrygujących rozwiązań oraz porządną, nietuzinkową historię.