F.E.A.R. – „murowany FPS 2005 roku”. Najlepsze gry 2005 roku - Kratos Most Wanted
Spis treści
F.E.A.R. – „murowany FPS 2005 roku”
Data premiery: 18 października
Producent: Monolith Productions
Gatunek: strzelanka FPP
Platformy: PC Windows, Xbox 360, PlayStation 3
Nie pamiętam, kiedy ostatnio równie dobrze bawiłem się przy grze FPS. Połączenie klimatu japońskich horrorów pokroju Ringu z efektownością walk z Matrixa dało piorunujący efekt. [...] To gra na swój sposób piękna, niesamowicie efektowna i wciągająca. Szkoda tylko, że całkowicie liniowa. [...]
W tym momencie nie widzę dla F.E.A.R.-a konkurencji, to murowany FPS 2005 roku. Prawda, że innych wielkich nie było (wciąż stawiam wyżej Half-Life’a 2 i Far Crya), ale i tak dzięki fascynującym walkom i przedniemu klimatowi wprowadził do gatunku nową jakość. Dalej tak, Monolith!
Recenzja gry F.E.A.R., „Click!” nr 11/2005, ocena: 5-/6
Kolejna nowa marka w 2005 roku szturmem zdobyła serca fanów strzelanin FPP. Tytuł F.E.A.R. zgrabnie łączył skrót nazwy specjalnej jednostki komandosów First Encounter Assault Recon ze słowem „strach”, bo w grze naszym celem była walka z paranormalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego USA. Dawało to niezwykle oryginalną mieszankę klimatu japońskich horrorów i widowiskowych filmów akcji z Matrixem na czele. Twórcy zadbali o efekty w zwolnionym tempie „reflex time” oraz częściową destrukcję otoczenia, co razem dawało piorunujący efekt.
F.E.A.R. przeszedł też do historii dzięki niezwykle złożonemu zachowaniu przeciwników sterowanych przez SI. Po raz pierwszy w grach zastosowano na taką skalę system reakcji na działania gracza – wrogowie mogli nas flankować, wycofywać się pod ostrzałem, kłaść zaporowy ogień, współpracowali także jako zespół. Krytykowano głównie fabułę i projekty poziomów – cała reszta tworzyła kapitalną, jedyną w swoim rodzaju atmosferę. Produkcja studia Monolith odniosła komercyjny sukces i zgarnęła parę nagród na koniec roku.

Wspomina Filip „fsm” Grabski
Cóż to za przewrotna koncepcja! Ożenić pełną wybuchów strzelankę z inspirowanym japońskimi filmami grozy horrorem, a całość przypudrować efektami rodem z Matrixa. F.E.A.R. to dzieło jakiegoś szalonego geniusza, bo wszystkie elementy składowe wykonano tu świetnie – strzelaniny były bardzo efektowne i satysfakcjonujące (nie tylko dzięki bullet time’owi, ale również dzięki dobrze zaprogramowanej sztucznej inteligencji przeciwników, która do dziś może robić wrażenie), a sekcje, w których nawiedzała nas czarnowłosa dziewczynka, wywoływały ciarki (scena z drabiną, kto pamięta?). Świetna gra!

Wspomina Jacek „Stranger” Hałas
„Ej, ale tak Wam nie wolno!” – to była moja reakcja po tym, jak podczas jednego z pierwszych starć w F.E.A.R.-ze przeciwnicy nie tylko skutecznie uniknęli mojego ataku, ale też przystąpili od razu do flankowania mojej postaci. Doskonale radząca sobie sztuczna inteligencja pozostała tym elementem gry, który najbardziej zapamiętałem i którego bardzo brakuje mi w wielu obecnych grach akcji. F.E.A.R. oprócz tego był też oczywiście porządnym horrorem. W przeciwieństwie do „dwójki” tu nie przesadzono jeszcze z częstotliwością występowania „straszaków” i każde pojawienie się Almy powodowało szybsze bicie serca. Szkoda, że cała seria doczekała się tak naprawdę tylko tej jednej udanej odsłony. Na pocieszenie powiem, iż powrót do „jedynki” nawet po 20 latach nie powinien odrzucić przesadnymi archaizmami (czego nie można powiedzieć o wielu innych strzelaninach z tamtego okresu).