8. Cyberpunk 2077. 100 najlepszych gier RPG w historii – edycja 2025
Spis treści
8. Cyberpunk 2077
Co ostatnie dzieło CD Projektu RED robi w top 10? Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz. W rankingu RPG na gry patrzymy przede wszystkim przez pryzmat ich walorów erpegowych – poziom technicznego dopracowania schodzi na dalszy plan (w innym razie, daleko nie szukając, takie VTM: Bloodlines też nie zasługiwałoby na peany). Pod tym zaś względem Cyberpunk 2077 – choć niepozbawiony mankamentów – stanowczo jest pierwszoligowym zawodnikiem.
Studiu CD Projekt RED uznanie należy się chociażby za koniunkcję sfer – zderzenie ze sobą żywiołów, których do tej pory nikt nie umieszczał zbyt blisko siebie. Potrzeba albo wielkiej odwagi, albo wielkiej głupoty, żeby konstruować ogromne, naszpikowane szczegółami miasto rodem z GTA, a jednocześnie w jego obrębie projektować rozgrywkę i misje na modłę Deus Ex. Imponujące jest już samo to, że deweloper nie poległ na tym z kretesem. „Redzi” wyszli też przed szereg, udowadniając, że w mainstreamowej grze fabularnej klasy AAA nie trzeba iść na kompromisy, a gracz nie ucieknie z krzykiem na widok rozwiązań typowych raczej dla hardcore’owych RPG – atrybutów, kilkunastu drzewek umiejętności i tony cyferek (Bethesdo, robisz notatki?).
O fabule czy klimacie właściwie nie trzeba wspominać. Już po Wiedźminie 3 było dla całego świata jasne, że CD Projekt RED może udzielać innym deweloperom korepetycji z pisania dialogów, kreślenia postaci i opowiadania historii, a po Cyberpunku cena tegoż kursu poszybowała tylko w górę. Jest to narracyjne arcydzieło – i gdyby różnorakich potknięć nie było tak wiele, ono również (tak samo jak Dziki Gon) mogłoby zamieść wszelkie swoje brudy pod dywan utkany z atmosfery i opowieści. Dobrze, że po aktualizacji 1.5 i kolejnych owych mankamentów wyraźnie ubyło.
Cyberpunk 2077 zabetonował swoją wysoką pozycję także za sprawą znakomitego dodatku Phantom Liberty (wymaga podstawki). Nie brakuje głosów, że rozszerzenie jest lepsze niż podstawowa wersja i ciężko mi z nimi polemizować. Nowa historia wciąga jak bagno.
7. Clair Obscur: Expedition 33
Świeżynka i od razu na siódmym miejscu! W przypadku Clair Obscur: Expedition 33 nie powinno to jednak specjalnie dziwić. Debiutancki projekt studia Sandfall Interactive to największe zaskoczenie ostatnich lat. Produkcja, za którą stoi zaledwie nieco ponad 30 osób, zawstydza liczne, nowe tytuły z półki AAA. Pomysł na genialną fabułę, pasja do tworzenia i brak bata nad głową okazały się ważniejsze niż dziesiątki milionów na produkcję i jeszcze więcej na promocję kolejnych generycznych gier tworzonych według oklepanych szablonów.
Francuzi zabrali się za jRPG i dostarczyli niebanalną mieszankę klimatu i stylistyki. Kreacja koszmarnego świata jak ze snu to mistrzostwo… świata, a przyczynek do rozpoczęcia historii i sama fabuła wraz z jej bohaterami stanowią jedne z najmocniejszych punktów Ekspedycji 33. Nie napiszemy jednak nic o samej opowieści, bo zdecydowanie najlepiej podejść do niej bez znajomości nawet ogólnego zarysu i być pozytywnie zaskakiwanym, choć początkowo graczowi będzie towarzyszyć raczej poczucie dezorientacji i zagubienia.
Tajemnica nie jest potrzeba w przypadku walki. Drużynowe starcia zostały zrealizowane w systemie turowym i czerpią garściami z formuły jRPG. Naturalnie nie zabrakło też nowych pomysłów. Przykładem jest mechanika obrony – trudne parowanie nagradzane kontratakiem i alternatywny, pewniejszy unik bez kontry. Liczba dostępnych ciosów i umiejętności może wywołać zawrót głowy, a buildami trzeba żonglować dość często, żeby skutecznie klepać różnorakie typy przeciwników. Dobrze więc, że poznawanie tajników dzieła Sandfall Interactive to prawdziwa przyjemność.
W Clair Obscur: Expedition 33 zagrasz w Xbox Game Pass
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!