Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 31 października 2012, 15:00

autor: Damian Pawlikowski

Nie tylko zombie - kultowi nieumarli bohaterowie gier

Są bohaterowie, którzy tętnią życiem, są też tacy, których pulsu nie wyczujecie. Niby zimni i sztywni, ale rozgrzewają nas do czerwoności. Oto zestawienie najbardziej kultowych umarlaków!

Spis treści

Crypto z serii gier Destroy All Humans!

Niewiele tytułów pozwala wcielić się w stwory znajdujące się zazwyczaj po przeciwnej stronie celownika, takie jak obcy, zombie czy krwiożercze rekiny, dając graczom tym samym szansę na sianie chaosu oraz zniszczenia pomiędzy płochliwymi i żałosnymi ludźmi. Spośród trójki koszmarnych antybohaterów – Crypto (Destroy All Humans), Stubbsa (Stubbs the Zombie in Rebel Without a Pulse) oraz Szczęk (Jaws Unleashed) – to ten pierwszy najbardziej wkupił się w łaski łasych na demolkę graczy, co znalazło odzwierciedlenie w czterech pełnoprawnych tytułach na konsole stacjonarne oraz jednej produkcji na komórki. Jeśli Wy też od zawsze marzyliście, aby czytać ludziom w myślach, rzucać samochodami w krowy (bądź odwrotnie) i wszczepiać hipisom sondy analne, ta gra powstała z myślą o Was... i Waszych chorych zachciankach. W pierwszej części szalonej sagi nasz uroczy protagonista, Cryptosporidium 137, przybywa na Ziemię, aby odnaleźć swojego zaginionego klona nr 136. Ten, jak się wkrótce okazuje, nie miał zbyt wiele szczęścia i stał się obiektem badań dociekliwych naukowców ze Strefy 42, których zdecydowanie bardziej od wyglądu tajemniczego przybysza z kosmosu interesowało jego wnętrze – ach, romantycy. Nie ma jednak tego złego, bowiem dla rasy Crypto ludzkie DNA jest na wagę złota, a zatem bieganie po ulicach i pobieranie pni mózgowych za pomocą rozmaitych urządzeń z kosmosu staje się jego pierwszorzędnym celem. To… i zostanie nowym prezydentem USA.

Ale zaraz, zaraz – przecież miał to być felieton o częściowo umarłych bohaterach gier, a Crypto biega, skacze, strzela i ma się nadzwyczaj dobrze! I w dodatku nie śmierdzi trupem (cóż, przynajmniej nie swoim). Spokojnie, moi mili, nasz kosmita ginie w tej grze niesłychanie często i tak naprawdę nigdy nie odradza się w tej samej formie – przy każdym restarcie gramy nowymi klonami oryginalnego Cryptosporidiuma, który zapewne dawno już gryzie piach, czy co tam oni mają na swojej planecie. Mimo że zaczynamy zabawę jako 137, możemy ją zakończyć jako kopia z numerem 666. Dla naszego ufoludka zmartwychwstanie nie jest wcale niczym obcym. A już destrukcja tym bardziej. Kochamy złych chłopców – nawet tych z wodogłowiem – więc nietrudno z miejsca zauroczyć się bohaterem Destroy All Humans!. Poza czynieniem tytułowej rozwałki możemy tu także latać naszym statkiem po mieście i... robić jeszcze większy rozgardiasz! Bez względu na to, czy są to lata 50., 80. czy okres rewolucji seksualnej, wcielając się w Crypto, nie sposób narzekać na nudę. Laserowe działko w dłoń, sonda analna do... ekhm... kieszeni i wio na miasto eksterminować wszystkich ludzi!

Legacy of Kain - najlepsza seria, która jest niegrywalna
Legacy of Kain - najlepsza seria, która jest niegrywalna

Seria Legacy of Kain to jedna z najlepszych opowieści w historii gier. Wywołała rewolucję, wstrząsnęła branżą w czasach pierwszego PlayStation, a dziś leży odłogiem, niedokończona, zapomniana. I ledwie grywalna. Tak nie powinno być.