Pan Tak z Fallouta: New Vegas. Towarzysze z gier RPG, których nie zapomnimy!

- Towarzysze z gier RPG, o których nigdy nie zapomnimy
- Aeris Gainsborough z Final Fantasy 7
- Lady Aribeth de Tylmarande z Neverwinter Nights
- Jaskier z Wiedźmina
- Pikachu z Pokemonów
- Pan Tak z Fallouta: New Vegas
- Morrigan z Dragon Age’a
- Kreia z KotOR-a II
- Czerwony Książę z Divinity: Original Sin 2
- Nie-Sława z gry Planescape: Torment
- Matkina z gry Torment: Tides of Numenera
- Johnny Silverhand z Cyberpunka 2077
- 9S z gry NieR: Automata
- Wieża z Tower of Time
- Minsc i Boo z Baldur’s Gate
Pan Tak z Fallouta: New Vegas

- Debiut: 2010
- Ostatnie pojawienie się: 2010
- Przydatność w walce: mizerna (rzadko, jeżeli w ogóle, pojawia się przy graczu w chwili zagrożenia)
Pana Tak nie sposób zapomnieć. W przeciwieństwie do zdecydowanej większości postaci z tej listy nie dlatego jednak, że jest tak oryginalny, a dlatego, że ciągle zachowuje irytująco dobry humor. Co więcej, nie można go zabić, nawet gdy ma się na to ogromną ochotę. To znaczy można, ale co z tego, skoro działający na nerwy robot zaraz się odradza.
Choć New Vegas, w przeciwieństwie do bethesdowych Falloutów, może pochwalić się naprawdę wciągającym wątkiem głównym, dorównującym tym z dwóch pierwszych części cyklu, towarzysze nie są tu, niestety, wiele lepsi niż w „trójce”. Niby mają jakąś osobowość, niby można z nimi całkiem długo pogadać, ale jakoś trudno poczuć podobną więź co we wcale nie lepszym fabularnie pierwszym Mass Effekcie czy Dragon Age’u. Na tym tle wyróżnia się (niestety) tylko Pan Tak.
Tak naprawdę nie towarzyszy on nam przez całą rozgrywkę. Ot, pojawia się wtedy, kiedy akurat żadne inne wydarzenia z gry nas nie zirytują, i niezmiennie optymistycznym tonem informuje o planie twórcy, Benny’ego lub swoim własnym (łatwo się w tym pogubić). Sekuritrona, w przeciwieństwie do takich tuzów jak Cezar czy nawet Pan House, znacznie trudniej się pozbyć. Na szczęście jak zawsze z pomocą przychodzą moderzy. Irytującego robota da się więc nie tylko wyeliminować, ale też zmienić mu „twarz” albo nawet rolę w grze. Polecam, po tygodniach użerania się z New Vegas nic tak nie uszczęśliwia jak zemsta na wiecznie uśmiechniętym Panu Taku.

Fan z Obliviona to jedna z najbardziej irytujących (a przez to i niezapomnianych) postaci w historii RPG. Gry z cyklu Elder Scrolls to w ogóle pozycje, w których przydatność postaci towarzyszących rozwijają tak naprawdę dopiero mody, a interakcje są ograniczone tu niemal do zera. No cóż, taki już urok prawdziwie singlowej rozrywki w ogromnym otwartym świecie. Można by nad tym pewnie przejść do porządku dziennego, gdyby nie fakt, że deweloperzy postanowili zażartować z graczy narzekających na brak towarzyszy z prawdziwego zdarzenia, dodając w Oblivionie takiego, który nie dość, że kompletnie nie potrafi walczyć, to jeszcze z taką samą namiętności wygłasza denerwujące komentarze i ginie. Niestety, nie na dobre, bo po trzech dniach od śmierci odradza się i... znów zgłasza swoją gotowość do podążania za czempionem areny. Od biedy można to uznać za jedyny udany żart Bethesdy. Szkoda tylko, że z graczy, a nie własnego świata.