Johnny Silverhand z Cyberpunka 2077. Towarzysze z gier RPG, których nie zapomnimy!

- Towarzysze z gier RPG, o których nigdy nie zapomnimy
- Aeris Gainsborough z Final Fantasy 7
- Lady Aribeth de Tylmarande z Neverwinter Nights
- Jaskier z Wiedźmina
- Pikachu z Pokemonów
- Pan Tak z Fallouta: New Vegas
- Morrigan z Dragon Age’a
- Kreia z KotOR-a II
- Czerwony Książę z Divinity: Original Sin 2
- Nie-Sława z gry Planescape: Torment
- Matkina z gry Torment: Tides of Numenera
- Johnny Silverhand z Cyberpunka 2077
- 9S z gry NieR: Automata
- Wieża z Tower of Time
- Minsc i Boo z Baldur’s Gate
Johnny Silverhand z Cyberpunka 2077

- Debiut: 2020
- Ostatnie pojawienie się: 2020
- Przydatność w walce: żadna
Johnny Silverhand rozpalał wyobraźnię graczy na długo przed premierą Cyberpunka. Informacja o tym, że niemal przez całą grę będzie nam towarzyszył nie kto inny, tylko Keanu Reeves, przyprawiła o niekontrolowany atak euforii nie tylko fanów, ale i inwestorów. Dzięki temu „Redom” dostało się trochę mniej za opóźnienie (choć krytyki za liczne bugi nie potrafił złagodzić już nikt). Mimo że Keanu jest zdecydowanie lepszym aktorem filmowym niż głosowym, pokazał on, iż samą swoją obecnością potrafi zrobić dobrze każdej grze. I każdemu V.
W walce Silverhand jest, niestety, kompletnie nieprzydatny. Wynika to głównie z faktu, że od dobrych kilkudziesięciu lat nie żyje. To, co oglądamy na ekranie, to jedynie projekcja wewnątrz umysłu bohatera. Coś podobnego widzieliśmy niegdyś w zwieńczeniu serii Arkham Knight. Joker to jednak zupełnie inna bajka. Z całym szacunkiem dla szalonego klauna – Silverhand okazuje się postacią o niebo bardziej niejednoznaczną etycznie. I to jego największy atut.
Tak naprawdę do samego końca gry nie sposób ocenić, czy to „ten dobry”, czy „ten zły”. Mało tego, jeżeli nie zdobędziemy o nim wszystkich informacji, możemy zupełnie inaczej zinterpretować to, co robił w przeszłości. Poza tym to po prostu nietuzinkowa, wyluzowana postać, z szelmowskim uśmiechem przełamująca kolejne społeczne konwenanse. Dobra, skoro siedzi w głowie V, jest to trochę łatwiejsze, ale za życia był przecież dokładnie taki sam.

Garrus z Mass Effecta w pewnym momencie gry stoi trochę z boku. Przez to świeżo po rozgrywce może się wydawać jedną z wielu postaci, o których da się szybko zapomnieć. Nic bardziej mylnego. BioWare często buduje swoich bohaterów na archetypach, przerysowując jedną cechę tak bardzo, by gracze nie zauważyli psychologicznej nijakości pod każdym innym względem. Ale Garrus nie jest przerysowany. I trudno też nazwać go nijakim. Niełatwo nawet napisać o nim krótką encyklopedyczną notkę. I już samo to świadczy o jego nietuzinkowości, wyróżniającej go szczególnie na tle jedynie pozornie wyrazistej drużyny Sheparda.