Uwielbiam serie Horizon ale po ograniu czterech części czuje zmęczenie tą serią.
Uważam że cała seria Forza Horizon to najlepsze ścigałki na rynku. Nawet legendarna seria NFS nie ma obecnie podjazdu do Forzy. Fajnie się jeździ w tych grach, czuć tą prędkość.
Najbardziej lubię zjeździć z drogi i jeździć po bezdrożach nabijając punkty. Bardzo przyjemnie eksploruje się mapę. Seria posiada zawansowany tuning samochodów. Jest też wiele opcji modyfikacji poziomu trudności. Cała masa różnorodnych pojazdów od klasyki po współczesne. Niestety, ale po raz czwarty ogrywając de facto taką samą grę zaczyna wchodzić znużenie. Nawet UBI-gry nie nużyły mnie tak szybko jak Forza Horizon 5.
Ta gra nie jest zła, jest bardzo dobra. Wiele tu kontent. Ale jak grało się w 2,3,4 to czuć zmęczenie serią. Tak naprawdę Microsoft mógł by zrobić jeden Hub i dodawać raz na kilka lat nową mapę i tyle. Dla kogoś kto nie grał nigdy w Forze będzie to świetna gra. Piątka jest tak samo dobra ja 2, 3 i 4 ale ja po prostu już odpadam.
Dodam jeszcze że jak zawszę muzyka która nam gra jest świetna. Nawet jest stacja z gatunkiem Synthwave za to ogromny plus. Niestety ale w piątce, zapomniane wozy nie przypadły mi do gustu. Tak samo jak te pseudo historyjki NPC’ów których spotykamy. Po co w grze wyścigowej jakieś mini historie.
Reasumując Forza Horizon 5 to bardzo dobra gra. Polecam osobą które nigdy nie grały. A jak ktoś grał i seria dalej go nie nuży to spoko. Dodam że ostatni raz w Forze grałem w 2022 i była to cześć trzecia. Grałem na XSX w 60FPS i gra nie posiada błędów.
S.T.A.L.K.E.R.: Zew Prypeci to najlepsza cześć klasycznej trylogii.
W Zew Prypeci grałem około 2012 roku. Nie ukończyłem tej gry wtedy pamiętam że utknąłem na tym że potrzebowałem zebrać kasę na kombinezą do Prypeci. Nie robiłem wtedy zadań pobocznych a parłem z fabułą do przodu. Dziś inaczej już gram więc ulepszenie naszej postaci po drodze to podstawa.
Zew Prypeci to najlepsza cześć całej trylogii. Dalej mamy to drewno znane ze wcześniejszych odsłon ale idzie się do tego przyzwyczaić. Ta odsłona (klasyczna) posiada największy świat i bardzo przyjemnie się go zwiedza. Czuć że ta Zona żyje własnym życiem. A co chwile widać jak Stalkerzy walczą z mutantami albo frakcje toczą walki między sobą. Fajne jest to że Stalkerzy przeszukują ciała innych stalkerów i czasami nie chcą nasz dopuścić abyśmy zrabowali ciało xD. Najlepszą lokacją w grze jest Prypeć. Wygląda on pięknie w swojej brzydocie.
Fabuła i misje poboczne jak to w tego typu grze mają drugorzędne znaczenie. Głównym daniem jest zwiedzane Zony a te zadania to pretekst aby ulepszać naszą postać.
Mechanicznie też jest tutaj bardzo dobrze. Nie czułem takiego problemu z udźwigiem jak w Cieniu Czarnobyla. Mamy własną skrytkę i możemy przewijać czas. Polowanie na artefakty też jest przyjemniejsze. Jest takie wrażenie że gra jest dopracowana hehe w porównaniu do Czystego Nieba.
A co z błędami? Moja odpowiedź to - nie ma. Serio w grze praktycznie nie ma błędów. Nic się nie wysypało po drodze. Nic się nie zbugowało, zapisy gry działały. Ikonki z mapy znikały normalnie po ukończeniu misji albo zbadaniu schowka. Nie było problemu z synchronizacją dźwięku.
Podsumowując z całej klasycznej trylogii to najlepszy Stalker. Polecam każdemu. Nawet posunę się dalej można pominąć Cień Czarnobyla i Czyste Niebo i od razu wskoczyć do Zew Prypeci, wiele się nie straci. Nie chcę się tak rozpisywać o tej części tak jak o poprzednich dwóch bo jest to po prostu więcej tego samego ale zrobione o wiele, wiele lepiej. Grałem na XSX i polecam ;)
Symulator chodzenia z ładnymi widoczkami
Nobody wants to die to naprawdę ładna gra, ale jest to niestety symulator chodzenia. Gra próbuje maskować nam to w różny sposób dając nam kilka mechanik, ale i tak prowadzi to do jednego. Chodzenia i słuchania bardzo dużej ilości dialogów. Czy to źle? To zależy jak zawsze od gustów gracza.
Ja nie jestem fanem symulatorów chodzenia. Grałem w Scorn który jest uważany za tego typu grę ale tam przez pierwszą cześć gry mamy „symulator chodzenia” później zamienia się to w survival horror tutaj jest trochę inaczej. Prowadzimy sprawy różnych morderstw przy użyciu kilku sprzętów. A to dostaniemy X-Ray, lampę UV czy Rekonstruktor czyli główną zabawkę bohatera. Jeżeli dla kogoś liczy się głównie gameplay to tutaj za wiele nie zobaczy. To gra dla osób które chcą wgłębić się w historie i poznać ten świat przesiąknięty zgnilizną. I to właśnie tutaj gra błyszczy.
Nie będę opisywał fabuły bo nie chcę nikomu niszczyć zabawy, ale dla fanów Blade Runnera to laurka. Ten oryginalny klimat/świat. To taki Neo Noir lat 30 w cyberpunkowej wersji. Moda z lat 30. Samochody które są wyciągnięte z tamtych lat, ale przerobione na cyberpunkową wersie. Naprawdę wygląda to świetnie, aż prosi się o więcej. No i te widoczki przypominające kadry z Blade Runnera. Miasto w mroku które pożerane jest przez kwaśne deszcze.
Resumując gra wygląda i ma wciągającą historie, lecz jest to za cenę gameplau. Porównał bym to do interaktywnej książki czy nawet filmu i w tej roli ta gra wypada dobrze. Gra stara maskować swój rodowód ale w głębi pozostaje symulatorem chodzenia z ładnymi widoczkami. Grałem na XSX w 60 FPS, dodam że gra jest po polsku i ukończyć ją można w dwa wieczory.
Ghostrunner 2 więcej tego samego + motor
W jedynkę bardzo dobrze mi się grało, fajny parkour w cyberpunkowej wersji. Dwójka kontynuuje ten schemat rozgrywki, ale tak naprawdę można powiedzieć, że jest to mission pack do jedynki. Skuszę się nawet powiedzieć, że to samodzielne DLC. Jedyna nowa mechanika to jazda na motorze oraz korzystanie z kombinezonu do szybowania i tyle. Przeciwnicy, lokacje itd... powtarzają się. Nie miałem już takiego WOW jak przy pierwszej części. Najbardziej wyróżnia się tutaj ten motor, który pojawia się dosyć późno w grze. Sama jazda tym motorem i walka z przeciwnikami podczas jazy wypadła naprawdę fajnie, czuć szybkość tego pojazdu. Oczywiście misie motorem są, poza tym cyberpunkowym miastem więc przemierzamy głównie pustkowia. Jest to nowa lokacja, ale reszta jak pisałem wyżej, powtarza się.
Mam wrażenie, że jedynka była trudniejsza. Może w dwójkę prościej mi się grało, bo znałem jedynkę a mechaniki zostały te same. Wali z bossami też wydają się prostsze. Pamiętam, że w jedynce był taki boss, przy którym się namęczyłem. Było tam pełno laserów i trzeba było ich unikać. Tutaj tego nie ma. Nie miałem takiego momentu, gdzie zatrzymał bym się więcej niż na 30min.
A jak z historią gry. yyyyyyy Jest, bo jest i tyle. Stanowi pretekst by hasać sobie po arenach i tyle. Tak samo jak w jedynce.
Podsumowując Ghostrunner 2 to nie jest zła gra. Jest to po prostu rozszerzenie formuły jedynki i tyle. Tak naprawdę recenzje jedynki, którą pisałem w zeszłym roku mógłbym tutaj przekleić i lekko zmodyfikować xD. Stan techniczny gry jest bardzo dobry. Nie miałem żadnych błędów, nawet małych. Grałem na XSX chyba w trybie wydajności, ale nie sprawdzałem. Oczywiście gra posiada też NG+ i tryb roguelike. Polecam, ale podkreślam to mogło by być po prostu duże DLC.
Czy ja wiem czy to taka kultowa postać... Leon, Chris, Claire, Jill, Ada, Wesker to są kultowe postacie przewijające się przez całą serie. I o co ci chodzi z tym RE Requiem z 1991 ?
Odważni i bezwzględni Helldiversi
W zeszłym roku ogrywałem Helldivers 1 na PS4. Była to naprawdę dobra gra kooperacyjna. Mimo dziewięciu lat od premiery dało się znaleźć chętnych graczy do gry. Ale w końcu udało mi się nabyć Helldivers 2 no i tu ponoć miała być jeszcze większa w porównaniu do jedynki.
Schemat rozgrywki został taki sam, trzeba zrobić misję i potem szybko się ewakuować. Największą zmianą względem pierwszej części jest to że mamy teraz widok TPP a nie izometryczny. Ponownie mamy dostęp do dużej ilości manewrów. Od broni po ataki orbitalne a skończywszy na strażnikach czy też mechach. Fajne jest to że są pewne manewry które są stałe na przykład zrzut amunicji w pierwszej części trzeba było go wybrać natomiast w drugiej zawsze jest on przypisany do misji.
Jeśli chodzi o misję no to mamy tutaj w sumie klasyk trzeba kogoś uratować trzeba coś zniszczyć. A to coś przetransportować a to czasami się bronić, jest dosyć różnorodnie. Na wyższych poziomach trudności jest naprawdę jazda. Przeciwnicy wychodzą z każdej strony, prują do nas z każdej strony wszędzie wybuchy i strzały. Czuć taki klimat galaktycznej wojny o demokrację xD.
Ale czy gra jest trudna? Przyznam że jedynka była trudniejsza na wyższych poziomach trudności tam ich było 15, natomiast w drugiej części jest tylko 10 poziomów trudności. Mam wrażenie że dwójka jest prostsza ale to nie znaczy że nie ma tyle fal przeciwników co w jedynce jest ich tutaj od zatrzęsienia.
Jeśli chodzi o kwestie techniczne to bardzo szybko można dołączyć do gry. Wywalenie do lobby przytrafiło mi się kilka razy. Ale to jest problem każdej gry multiplayer. Było kilka błędów podczas gry a to raz wypadłem pod mapę, raz zespawnowałem się w dziwnym miejscu, dwa razy nie dało się ukończyć misji bo się zacięła. Nie są to błędy które negatywnie wpłynęłyby na moją ocenę bo przez absolutnie 99% gry wszystko dobrze działało no dobra może 97% xD.
Poruszę jeszcze jeden temat. Aby grać w multiplayer na PS5 trzeba mieć PS Plus. Czy można grać w Helldivers 2 bez tego abonamentu? Niestety nie, gra nawet się nie uruchomi. Dziwne to ponieważ gra pozwala grać samemu. Być może w przyszłości będzie jakaś aktualizacja która doda tryb offline.
Reasumując czy polecam Helldivers 2? Oczywiście. Jatka w tej grze jest świetna. Jeżeli ma cię kogoś do wspólnej gry to będzie jeszcze lepiej tak jak w każdej grze w coop. Ja grałem na PS5 i bawiłem się świetnie. A dodam jeszcze że gra posiada crossplay. Dobrego szerzenia demokracji Helldiversi :D
Kwiaty i zgliszcza krajobraz Ghost of Tsushima zwala z nóg
Nie śpieszyłem się z ograniem tej gry bo miałem w planach zagrać w to na PS5. I to był dobry wybór he he. Nie jestem jakoś wielkim fanem samurajów, ale jako że to gra od Sucker Punch czyli twórców legendarnego Sly Coopera to nie mogłem przejść obok tej gry obojętnie. A powiem że trochę elementów ze Sly Coopera znalazło się w Ghost of Tsushima.
Zacznę może od grafiki bo jest czym oko nacieszyć. Jest to gra która zamykała generację PlayStation 4 ma już ona ponad 5 lat a naprawdę wygląda jak aktualny tytuły na rynku. To tylko pokazuje że gry coraz wolniej się starzeją. Sama wyspa Cuszima to naprawdę piękna wyspa. Z jednej strony widzimy zgliszcza spalonych wiosek po ataku Mongołów a z drugiej strony piękne krajobrazy. Na wyspie jest w niej pełno kolorowych lasów z których lecą liście wygląda to świetnie, mamy też wiele gór z których możemy oglądać sobie całą wyspę, akwenów wodnych, polan na których rosną kwiaty o różnych kolorach i piękne śnieżne krainy. Wyspa wygląda naprawdę świetnie. Jest to swego rodzaju oryginalnie spośród morza sandboxów dziejących się w dużych miastach, i innych generycznych lokacjach pokroju USA. Bardzo ładnie wypadły też efekty pogodowe mam takie wrażenie że więcej w grze jest pochmurno niż słonecznie. Na szczęście w grze jest element który pozwala nam zmieniać pogodę a służy do tego flet. Możemy zagrać na nim, a pogoda momentalnie zmieni się na jaką chcemy. Świetny element dlaczego tego nie ma w innych grach? Jak już mowa o jakiś nietypowych elementach gry to kolejny jest wiatr. Wiatr służy nam jako droga do celu. Gdzie zawieje wiatr tam musimy się udać. Kapitalne rozwiązanie nie potrzebujemy tej durnej mini mapki na którą cały czas tak się patrzy jak się gra. Dodam jeszcze że muzyka w grze też jest dobra. Podbija ten surowy klimat Japonii.
Jako że Ghost of Tsushima jest sandboxem to cierpi na chorobę zwaną znacznikami. Znaczników wbrew pozorom nie ma dużo, nie jest to tak zapchane jak typowym Assassin's Creed. Twórcy chyba zdawali sobie sprawę że te znaczniki są upierdliwe. Dlatego zmienili trochę ich funkcje. Tak naprawdę każdy znacznik który odwiedzimy coś nam daje. Na przykład powiększa nam HP, zwiększa nam elementy ekwipunku itd... Nie są to puste lokacje w których jest jakaś skrzynka z łupem i tyle. Zwiedzając ten świat ulepszany naszą postać. Ale zwiedzanie samego świata nie sprawi że nasza postać będzie wymaksowana w 100% służą do tego inne elementy. Tutaj już jest klasycznie, za robienie zadań głównych, pobocznych itd... dostajemy punkty legendy za które ulepszamy naszą postać. Wspominałem że znalazło się też kilka elementów ze Sly Coopera. Główny bohater Jin Sakai jest również wysportowany. Może skakać po dachach, chodzić po liniach, chować się pod różnymi obiektami z charakterystyczną kamerą z pierwszej osoby heh.
Jak już mowa o zadaniach głównych, pobocznych to przyznać muszę że twórcy naprawdę posiedzieli nad tymi zadaniami. Oczywiście jak to w typowej grze jest ten główny quest fabularny który ciągnie się przez całą grę, a ten główny quest otacza kilka mniejszych zadań typowe. Ale mamy tutaj podobny zabieg co był w Cyberpunku. Czyli te mini historie różnych postaci które ciągną się również przez całą grę. I takich zadań mamy kilka, ale są też pojedyncze zadania poboczne które też trzymają poziom. Powiem tak w zadaniach pobocznych nie przyspieszałem dialogów więc jest chyba dobrze xd. A co do głównej fabuły jest naprawdę fajna, również dzięki fantastycznym postacią. Główny bohater i postacie poboczne są dobrze napisani. Da się ich polubić i gracz rozumie ich zasady, honor itd...
Jako że gramy samurajem no to dużo walczymy i walka jest naprawdę satysfakcjonująca. Fajne jest to że mamy różne postawy i w zależności z jakim przeciwnikiem walczymy taką postawę musimy przyjąć. Te postawy sprawiają że ta walka no nie jest taka monotonna. Oczywiście możemy też się skradać ale jest to standard dla tego typu gier.
Wersja na PS5 nazywa się director’s cut. Nie wiem jakie zmiany są względem oryginału ale ta wersja daje nam jeszcze dodatek który zabiera nas na wyspę Iki. Ten dodatek wykorzystuje te różne bajery co ma pad w PS5, a tak naprawdę jest to więcej tego samego. Nie jest to mały dodatek można z niego wyciągnąć te 15h.
Podsumowując Ghost of Tsushima to naprawdę dobra gra. W sumie nie mam do czego się przyczepić. Stan techniczny bardzo dobry, historie bardzo dobre, granie nie nuży, ale przydałoby się chociaż takie jedno większe miasto żeby zobaczyć tą feudalną Japonię w pełni. W grze spędziłem około 60 godzin i grałem na PS5 Slim. Naprawdę polecam.
Ani to remaster ani to remake. Trzeba wymyśleć nowe słowo dla gier które są pomiędzy remasterem a remakiem. Może Remester ? xD
Nie jestem fanem gier RTS, ale ta gra na pierwszy rzut oka wygląda kapitalne. Będę obserwował tą grę.
Metal Slug Tactics to takie Into The Breach na sterydach z pewnymi problemami.
Nie jestem fanem gier taktycznych ale Metal Slug Tactics to ten typ gry, który widzi się pierwszy raz i ma się ochotę w to zagrać bo wygląda fajnie. Grałem w Into The Breach bo miałem takie samo wrażenie kiedyś, bynajmniej w moim przypadku xD.
Przyznać trzeba że gra wygląda naprawdę fajnie w tym pixel arcie. Jest kolorowo, do tego wiele różnorakich animacji od npc’ów, pojazdów po małe rzeczy na które nie zwraca się uwagi. Muzyka też jest fajna, kojarzyła mi się z grami automatowymi z lat 90, i ten speaker w tle, świetnie brzmi jak wymawia swoje kwestie. Przyjemnie się ogląda tą grę.
Metal Slug Tactics mocno inspiruje się Into The Breach. Ale ma też kilka swoich pomysłów ale i też nietrafionych elementów. Przykładem ulepszenia tej formuły jest synchronizacja. Wystarczy że nasze postacie znajdą się w tym samym polu rażenia do przeciwnika to będą wykonywać akcję wspólnie. Powoduje to że zadajemy większe obrażenia przeciwnikowi. Przyznać trzeba że gra jest dynamiczna jak na turówkę. Im więcej się poruszamy tym mamy większą obronę i zdobywamy więcej punktów adrenaliny. Za punkty z adrenaliny kupujemy sobie specjalne umiejętności które postać posiada. Jak widać opłaca się poruszać po mapie. Gra reklamuje się jako Roguelike i ten element wypada dużo słabiej niż w Into The Breach. Przede wszystkim mapy nie są losowo generowane mamy zestaw ponad 100 map które losowo wybierają się podczas rozgrywki. Wrogowie, misje i nagrody generują się losowo na mapie. Mamy podział na 4 regiony jak w Into The Breach. Niestety każdy region ma przypisanego bossa więc nie ma mowy o jakimś losowym zestawie bossów dla regionu a szkoda. Zdobywanie XP i przedmiotów wygląda podobnie jak w Into The Breach ale Metal Slug Tactics jest jedna mała zmiana. W Into The Breach jak udało się nam wygrać grę to mogliśmy zostawić sobie jedną postać która była już wymaksowana i posiadała jakieś umiejętności lub bonusy. A to większe obrażenia, HP itd… W Metal Slug nie mamy czegoś takiego jak wygramy grę to tracimy wszystko i zaczynamy od początku. Szkoda bo to element ułatwiający grę, a na wyższych poziomach trudności Metal Slug jest ciężką grą. Ja grałem tylko na 1 i 2 poziomie 3 już jest ciężki a 4 to sobie nawet nie wyobrażam xD. Zresztą aby odblokować 4 poziom trudności trzeba ukończyć trzeci. W grze odblokowujemy nowe zestawy broni i postacie. Każdymi broniami i postaciami gra się inaczej więc jakaś taktyka tutaj jest xD. No i są jeszcze maszyny którymi możemy sterować.
Reasumując jest to naprawdę piękna i dynamiczna gra z fajnym gameplayem, trudna na wyższych poziomach trudności. Nie ma tutaj dużej ilości losowych elementów. Może szybciej się znudzić niż Into The Breach bo ta regrywalność jest tutaj mniejsza. Może w przyszłości będą jakieś aktualizacje które pododają jakieś nowe tryby itd… Grałem na PS5 Silm i grę wywaliło mi 2 razy. Miałem błąd że postaci mi raz zniknęła z pola gry a drugim razem nie miała rąk xD. Ogólnie polecam bo można się wciągnąć na kilka godzin.
Demon's Souls Remake to świetna gra dla graczy którzy chcą zapoznać się z gatunkiem Soulslike.
Demon’s Souls jest 6 grą Soulslike w którą gram i widać ewolucje gier From Software. Wiadomo że za Remake odpowiada Bluepoint Games, ale oryginał stworzyło From Software. Demon’s Souls jest exclusivem Sony który do tej pory nie dostał portu na PC. Sony coś nie chcę się dzielić swoimi Soulslikami xD.
Zacznę od tego że Demon's Souls to nie jest długa gra. Ja ukończyłem ją w 26h i wbiłem 78 poziom ale dużo czasu spędziłem na farmowaniu dusz i szukaniu tajemnych przejść oraz kamieni do ulepszeń broni. Mamy kilka światów które wbrew pozorom nie są duże, są liniowe i działają na tym samym schemacie. Spawn –> droga do bossa –>boss + spawn –> Droga do bossa –> boss + spawn –> ostatni boss. Tajemnych przejść skracających nam drogę jest mało bo światy są liniowe. Ogólnie przysłowiowych ognisk jest mało. Są tylko na początku świata i kolejne odblokowują się tylko po pokonaniu bossa. Jest to element który ma sprawić że gra jest trudniejsza, bo trzeba dobiec do bossa i przy okazji unikać przeciwników. Sama droga do bossa jak już poznamy trasę nie jest taka trudna. Przeciwników omijamy szybko i lecimy dokopać bossowi.
Walki z bossami w Soulslikach są przeważnie wymagające. W Demon's Souls też są wymagające ale chyba dla kogoś kto nie grał w Soulsliki. Ja po ograniu Trylogii Dark Souls, do tego Bloodborne i Sekiro jestem już chyba zahartowany. Dla mnie Demon's Souls to najprostszy Soulslike. Nie raz zdarzało się tak że pokonywałem bossa przy pierwszym podejściu. Nie było takiej sytuacji że siedziałem więcej niż 1h przy bossie. Gdzie w takim Sekiro trzeba było się napocić aby ubić bossa. Nie traktuje tego jako wadę ponieważ jest to tak naprawdę pierwsza gra z tego gatunku, tylko że w remaku.
Leczenie tutaj wygląda inaczej niż w pozostałych grach From Software. Nie mamy tutaj żadnych butelek Estusa czy innych „podków”. Leczymy się „liśćmi” które znajdujemy lub kupimy. Na początku przedmioty leczące są dla nas drogie, ale w później gdy zdobywamy więcej dusz możemy zaopatrzyć się w tony przedmiotów leczących. Z jednej strony prościej bo nie ma małego ograniczenia na przedmioty leczące, z drugiej story trudniej bo na początku trzeba wybierać na co wydać dusze. Na poziom postaci czy apteczki.
Świat gry wyglądem przypomina Dark Souls. Nie wiem, ale chyba Demon’s Souls i Dark Souls to jedno uniwersum. Nazwy przedmiotów są takie same itd… Ogólnie w grze jest więcej humanoidalnych przeciwników niż jakiś maszkar rodem z Dark Souls.
Reasumując Demon’s Souls to dobra gra. Dla kogoś kto chcę spróbować tego gatunku będzie to świetna gra na start, jest to taki tutorial przed innymi gram od From Software. Jeżeli ktoś już grał w inne Soulsy, to będzie to o wiele prostsze doświadczenie, wydawać się może że nawet okrojone względem innych gier tego gatunku. Widać że jest to taki prototyp dla Dark Souls. Grałem na PS5 Slim w 60 fps. Nie uświadczyłem żadnych błędów, ode mnie 8/10.
Nie polecam tej gry mimo dobrego gameplayu, błędy, błędy i jeszcze raz błędy… Grałem na XSX.
Po ukończeniu Cienia Czarnobyla który zrobił na mnie wrażenie, do Czystego Nieba podchodziłem z optymizmem. Cień Czarnobyla miał pełno niedoskonałości, brakujących mechanik. Czyste Niebo rozwiązuje problemy pierwszej części ale dodaje wiele swoich własnych problemów.
Początek nie jest zły. Mamy nową lokacje Bagna. Wygląda ona świetnie, ale to nie wszystko. Dostajemy Czerwony Las oraz Limańsk do którego wrócę później. Oczywiście wracają stare lokacje z pierwszej części, nie wszystkie a szkoda. Zone przemierza się teraz bardziej przyjemnie. Między innymi dlatego że są teraz punkty szybkiej podroży. Na PDA pokazani są przeciwnicy i sojusznicy więc można unikać konfrontacji jeżeli nie chcemy walczyć. Pojawiają się również emisje które urozmaicają rozgrywkę, bo trzeba się chować. Problem mam z Limańskiem. Prypeć w pierwszej części był bardziej otwarty. Tutaj mamy sekwencje liniową. Limańsk bardzo na tym traci bo wygląda świetnie. Najfajniejsza lokacja w grze ale eksploracja w niej leży.
Pojawiło się wiele usprawnień względem pierwszej części. Jak już wspominałem szybka podróż. Można naprawiać/ulepszać broń i kombinezon. Nie trzeba już tych dziwnych patentów baterią xD. Jest urządzenie do szukania artefaktów więc już nie ma szukania na oślep. Ogólnie te artefakty są jakoś bardziej poukładane w tej części. Nie zbieramy już tony śmieci po poległych przeciwnikach, więc nie zapchamy tak szybko naszego plecaka. Za to plus bo w pierwszej części ciągle brakowało miejsca tutaj jest to lepiej ogarnięte. Ogólnie ekonomia działa lepiej. Jest drogo a my mało zarabiamy i trzeba sobie jakoś radzić. W Czystym Niebie też jest więcej animacji, za to jak zawsze plus.
Fajny jest system frakcji. Możemy przyłączyć się do jakiejś i pomóc jej opanować Zonę. Ja przyłączyłem się do Stalkerów i pomagałem im przejmować wysypisko heh. Można przyłączyć się jeszcze do Wolności, Powinności, Bandytów i Czystego Nieba. Każda frakcja ma swojego wroga. O ile się nie mylę to zadania które są generowane zlecają nam frakcje. Głównie jest to oczyszczenie jakiegoś obozu z mutantów lub danie jakiemuś stalkerowi zapasów.
To teraz przejdę do głównego dania czyli błędów. Niestety ale Czyste Niebo tutaj zawodzi na całego. Jak bierzemy zadanie poboczne to często, podkreślam często nie znika ono z mapy jak je wykonamy. Zostawiamy za sobą masę znaczników zadań które wykonaliśmy. Co dalej? Są zadania które zleca nam postać która ulepsza i naprawia nam sprzęt. Polegają one na znalezieniu pendriva z danymi do ulepszeń. Problem w tym że jak wykona się takie zadanie to gra znów zleca nam to samo zadanie z tym samym pendrivem. Ale jako że już wykonało się to zadanie to nie można go zakończyć. I teraz najlepsze można znów te zadanie wziąć i dublują się masakra… Ale to nie wszystko. Kasujące się zapisy gry… W lokacji Instytut Agroprom nie działa zapisywanie gry. Jeżeli klikniemy zapisz grę to gra się nie zapisuje tylko kasuje zapis. Zauważyłem to po czasie dopiero. Co tam dalej mamy znikające postacie. Ten błąd też się pojawia, pomogło wczytanie gry. Też miałem błąd aby pogadać z jakąś postacią ale ta nie chciała z nami gadać. A było to zadanie fabularne. Jedyny sposób na naprawę tego błędu było rozpoczęcie strzelaniny i zepsucie sobie stosunków z frakcją… Problemy z dźwiękiem głównie w lokacji Limańsk i do tego crashe gry. Raz nawet konsola sama się wyłączyła po takim crashu. Jeszcze z takich niedoróbek to lektor jest raz za głośno a raz za cicho. Czasami w ogóle nie słychać jak postacie do nas mówią a słychać tylko lektora. No i po co w tej grze system dnia i nocy. Nie wyobrażam sobie grać w to w dzień bo jak jest noc w grze to nic absolutnie nic nie widać. Musiałem sobie zwiększać jasność w grze bo nic nie widać w nocy. Przydał by się jakiś system przyspieszania czasu. Końcówka gry też mi nie siadła, widać że nie było pomysłu na zakończenie... Powiem tak walka z błędami jest przez całą grę…
No nie mogę dać tej grze więcej niż 6.5/10 mimo dobrego gameplayu. Ta gra ma 17 lat a stan techniczny kwiczy. Nie wiem czy jest to wina wersji na konsole czy na PC też są tego typu błędy. Gameplay jest dobry ale co z tego jak gra popsuta. Mam nadzieje ze Zew Prypeci zrekompensuje Czyste Niebo a słyszałem że to ponoć najlepszy Stalker zobaczymy. Grę ukończyłem w 25h. Nie polecam chyba że są jakieś mody które naprawią grę to tak.
To jest pytanie które nurkuje polską społeczność RE. Teoria moja jest taka że to może być wina Janusz kupujących lewe klucze z jakiś Argentyn czy innych Kongo. Capcom może widzi wtedy z jakich krajów jest większa sprzedaż. Ale gryzie się to z tym o czym piszesz. Inne gry są po polsku... Co ciekawe o ile się nie mylę Resident Evil Village dostał w jakiejś aktualizacji nowy język. Chyba był to Hiszpański ale mogę się mylić. Dlaczego Capcom obraził się na nasz kraj? Fanów RE mamy sporo. Jest jeszcze jedna sprawa, a mianowicie język Rosyjski. Prawda jest taka że tym językiem mówi dużo ludzi. Dla korporacji liczy się zysk, a jak wiemy dla nich pieniądz nie śmierdzi.
Kiedyś grałem w Retro City Rampage i była to spoko gierka na raz. Takie GTA w pixel arcie. W przypadku Shakedown Hawaii mam to samo z pewnym ale. Dalej jest to takie GTA ale z budowaniem naszego imperium biznesowego. Graficznie gra wygląda bardzo ładnie. Jest na czym oko zawiesić w tym Pixel arcie. Do tego cała masa różnych filtrów graficznych. Jest dosyć sporo animacji jak na taką grę oraz destrukcja otoczenia co mnie zdziwiło. Audio też daje radę, fajna muzyczka gra nam w tle. Niestety w pierwszych 30 minutach widzimy już całą grę. Schemat rozgrywki polega na tym aby jechać z kimś pogadać albo jechać kogoś/lub coś rozwalić i tyle. Między czasie stawiamy budynki w mieście aby rozwijać nasze imperium. Zaczyna to nudzić już po 2h, a grę ukończyłem w 8h. Oczywiście cały świat gry to taka parodia naszych czasów i jest dużo żartów odnoszących się do naszej rzeczywistości. W grze mamy kilka pojazdów, kilka broni z czego największą frajdę daje miotacz ognia. Można zmieniać wygląd naszych postaci bo gramy trójką bohaterów. Są jeszcze wyzwania typu Rampage jak były w starych GTA.
Podsumowując audiowizualnie gra wygląda świetnie. Niestety gameplay zaczyna nużyć po 2h. Nie polecam ale i nie odradzam. Jeżeli ktoś grał w Retro City Rampage to wie czego można się spodziewać. Grałem na PS5 i gra nie posiada większych błędów. W sumie miałem tylko jeden. Ikonka zapisu gry nie chciała zniknąć z ekranu i musiałem zresetować konsole aby błąd naprawić.
RoboCop Rogue City to naprawdę dobra gra. Może trochę drewniana ale nadrabia całą resztą.
Oglądałem filmy z RoboCopem i były fajne, klasyka lat 80 i 90. Więc czemu by nie zagrać w grę? Jest to typowa gra AA więc wiadomo czego można się spodziewać, dobrego gameplayu z domieszką trocin po centym drewnie xD.
Nie ma tutaj otwartego świata, a bardziej większe huby. Nie jest to złe, ale jak tak grałem to w sumie bardziej otwarta sceneria mogła by pasować do gry. Np.: Jedna większa mapa po której można poruszać się samochodem. RoboCop jest na patrolu i może wlepiać mandaty, wdawać się w strzelaniny czy w inny sposób pomagać obywatelom. Może to jakiś przepis na nietypowego sandboxa? W każdym razie huby które odwiedzamy nie są monotematyczne. Zwiedzimy wiele lokacji które możemy kojarzyć z filmów. Mamy oczywiście też jeden większy hub do którego kilka razy wracamy, jest to jedyna forma backtracingu w tej grze. Przyznam że samo Detroit wygląda bardzo fajnie znów mamy ten zabieg piękno w brzydocie. Po ulicach łazi pełno narkomanów, jakieś zambrudery krzywo się na nas patrzą i tylko czekają aby wbić nam kosę w żebro. Ale RoboCop to czołg więc nie tak łatwo go powalić. Ogólnie klimat zaśmieconego miasta bardzo podbija imersje w grze.
RoboCop to glina, a jak glina to ma gnata. Strzelanie w grze jest przyjemne, czuć że bronie mają kopa. Kiedyś na PS2 wyszła taka gra BLACK i tam był świetny system strzelania. Tutaj miałem podobne skojarzenia. Ten kto grał powinien wiedzieć o co mi chodzi. RoboCop wyposażony jest w swój pistolet który można ulepszać, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby używać innych broni. Dodam tylko że ten pistolet RoboCopa ma nieskończoną amunicje :D
Jak dużo broni to gdzieś ją trzeba wykorzystać. Więc do kogo prujemy? Głównie gangi, najemnicy i okazjonalnie maszyny. Dodam jeszcze że w grze jest system zniszczeń. Nie jest to jak w Battlefieldzie czy Red Fraction, ale system daje radę i cieszy oko.
RoboCop posiada też kilka umiejętności. Np.: pancerz czy doskok do przeciwnika. Jak wiadomo gramy de facto jako ludzki czołg więc bohater jest ociężały. Porusza się wolno, ale jest to swego rodzaju płynne. Grałem niedawno w Crysis Remastered i tam główny bohater Nomad też był ociężały, w ten zły sposób, nie było to płynne w porównaniu do RoboCopa.
Zadania poboczne i główny wątek są okej. Nie skipowałem tego co mówią więc to już coś hehe. Powiem tak, nie każde zadanie opiera się na strzelaniu. A przy niektórych mamy nawet jakieś wybory moralne.
A jak z tym drewnem? No jest. Czy przeszkadza? To zależy od tolerancji na trociny xD. Animacje widać że są nie z tej dekady ale poza tym to reszta jest ok.
Polecam tą grę. Dla fanów RoboCopa to …. zresztą co ja pisze fani już pewnie zagrali. Grałem na PS5 w 60 FPS. Raz w grze miałem widoczny spadek FPS i to w zasadzie tyle. Żadnych innych błędów a nie było, a nie wróć. Raz się zablokowałem między desami RoboCop nie może skakać i musiałem wczytywać grę. Grę ukończyłem w 20h i jestem obecnie na NG+.
Średniowieczna brutalność w topornym wydaniu
Jakoś ominęła mnie ta gra. Wiedziałem że wyszła, ale tak jakoś olałem ten tytuł. Pewnie dlatego że nie przepadam za takimi klimatami. Średniowieczna Europa nie jest w kręgu moich zainteresowań xD. W Internecie nasłuchałem się opinii że warto dać szanse tej grze bo jest naprawdę dobra. Do tego jesteśmy w okolicach premiery Kingdom Come: Deliverance 2, więc hype rośnie na tą grę. To może czemu by nie spróbować tej jedynki? Dziś można kupić ją za grosze i powiem tak. Warto zagrać, ale gra posiada wiele ułomności…
Zacznę od świata gry bo jest on naprawdę fajnie zrobiony. Polakom jest on bliski ponieważ mamy takie widoki na co dzień. Lasy, polany, rzeki. Niby jest to na całym świecie ale u nas wygląda to jakoś inaczej. Swojsko bym powiedział xD. Ma się to takie fajne uczucie że „gra się u siebie” mimo że akcja dzieje się w Czechach. Podczas podróżowania słychać różne dźwięki zwierząt które tak naprawdę słyszymy na co dzień. Szczególnie jak ktoś mieszka na wsi. Może to dziwne co tu pisze ale w żadnej innej grze nie miałem takiego doświadczenia, może nie zwracałem na to uwagi? Przeważnie gry nie dzieją się w Europie środkowej, to może mieć wpływ na to. Sam świat gry żyje własnym życiem. NPC chodzą do pracy, bawią się, śpią. Mają swój rytm dobowy. Takie podejście sprawia że możemy podchodzić do problemów na wiele sposobów ale o tym później. Pochwale też muzykę bo jest bardzo przyjemna. Od bardziej rytmicznych kawałków po bardziej spokoje kiedy podróżujemy w samotności.
Eksploracja eksploracją ale jak ten gameplay. Powiem tak walka w grze mi nie siadała. Jakoś nie mogę się do tego systemu przyzwyczaić. Wróg ciągle blokuje nasze ataki. Mój patent na walkę polegał na tym że pochodziłem blisko do przeciwnika odpychałem go i zadawałem szybko cios i tak cały czas. Mniej opancerzeni przeciwnicy są prostsi bo ich blok można przełamać i szybciej idzie ich pokonać. Początek gry to masakra, wszystko spuszcza nam łomot, nawet wieśniak z łopatą xD. Kolejną bolączką jest strzelanie z łuku, używałem go tylko wtedy kiedy musiałem. Przydał by się jakiś celownik bo polowanie na zwierzynę to droga przez mękę. Otwieranie zamków to kolejna rzecz która naprawdę jest niepotrzebnie skomplikowana. Jak dobrze że w ustawieniach jest opcja uproszczenia otwierania zamków. To jest element który uświadczymy na początku gry i można się od niego odbić… Sama mechanika kradzieży jest prosta, łatwo ją opanować. A im więcej „odbierzemy rzeczy które nie nalezą do nas” tym mechanika staje się prostsza. Elementy survivalowe też są fajnie zrobione. Musimy jeść, spać, dbać o siebie. Nawet ten system ograniczonych zapisów jest okej, dzięki temu trzeba grać bardziej rozważnie.
Przyznam że główna fabuła w grze jest naprawdę fajna. Śledziłem ją z zaciekawieniem, a postacie które spotykamy po drodze zapadają w pamięć. To jest gra która faktycznie stoi zadaniami i postaciami. Będzie poważnie, ale nie zabraknie bardziej luźnych zadań a nawet śmiesznych. Najbardziej podobał mi się quest z księdzem z Urzyc oraz
spoiler start
oblężenie Tamblerka.
spoiler stop
Sam główny bohater Henryk to naprawdę fajny gość, nie jest to jakiś random ma swój charakter. Jan Ptaszek, Hanus z Lipy, Pan Radzik to tylko kilka postaci które spotykamy po drodze. I najlepsze jest to że każda z tych postaci jest inna, też mają swój charakter. Jak na RPG przystało zadania można rozwiązywać na różne sposoby, to jest zaletą tego typu gier. Jak w intrenecie zobaczyłem jak można podchodzić do niektórych zadań to byłem zdziwiony. Wybór nie sprowadza się tylko do walki lub pogawędki. Można inaczej rozwiązywać problemy heh.
W grze mamy również szybką podróż i tutaj mam mieszanie uczucia. Wygląda ona fajnie, mapa jest w stylu papierowego RPG a nasz znacznik to tak jakby pionek. Podróżować możemy tylko do określonych punktów, np.: miast. Problem polega na tym że kiedy chcemy szybko podróżować to musimy oglądać jak pionek Henryka porusza się po mapie i to trwa za długo. Fajnie to wygląda ale jest czasochłonne. Fajnym pomysłem podczas szybkiej podroży są random encounter. Mamy określoną szanse czy przejdziemy obok takiego zdarzenia czy będziemy musieli wziąć w nim udział.
A jak z ekonomią w grze? No tak jak w każdym RPG xD. Jak zaczniemy zbierać łupy to bardzo szybko się wzbogacimy. A jest to kuszące bo miecze, zbroje i konie drogie są. W grze jest jedno DLC w którym odbudowujemy wioskę. Jeżeli ktoś chcę się na to rzucić to będzie to bardzo drogie przedsięwzięcie, ale opłacalne.
Reasumując jest to dobra gra. Nie wybita ale nie jest to crap. Mi nie siadły te mechaniki wali może w dwójce bardziej mi to podejdzie. Za to eksploracja, świat, zadania to cudo. Ponoć w momencie premiery gra była zabagowana. Dziś gra się w to bez większych błędów. Grę wywaliło mi około 4 razy a przegrałem około 70h. Niestety dwa razy wywaliło mi grę podczas misji fabularnej, dodam że tej samej i w tym samym miejscu. Grałem na XSX i gra nie ma wsparcia dla 60fps. Polecam mimo że nie lubię klimatów średniowiecznych.
NexuS_
RPG w uniwersum Diuny brzmi jak kapitalny pomysł. Nie wiem jakby miało to wyglądać. Arrakis to jedna wielka pustynia, ale mogłoby wyjść coś fajnego z tego pomysłu. Też mam takie obawy że ta gra może umrzeć dwa lata od premiery i zamkną serwery. Ale jak tak patrzę na tego Conan Exiles to trzyma się jakoś. Najwyższy peak to niecałe 8000 na steam z ostatnich 24h.
Nie wiemy czy ps6 będzie full digital czy z napędem oczywiście wolałbym żeby miało napęd bo gry będą tańsze he he. Ale musimy pamiętać że idziemy cały czas do przodu i przybywa graczy dla których nośnik fizyczny to archaizm i którzy siedzą i grają tylko gry usługi. Oczywiście z tego co wiemy to Sony powoli wycofuje się z tych gier usług ale kto wie może za 10 lat wrócą do tego bo będzie grupa odbiorców na to.
Ciekawe czy Microsoft pójdzie drogą Segi i przestanie produkować konsolę a tylko same gry. Bez konkurencji na tym rynku zostaniemy z takim PS6 full digital w którym promocje będą -20% raz na rok i tle. Jak wiadomo gry są teraz sprzedawane w pełnej cenie nawet kilka lat po premierze. Spekuluje że w przyszłości będzie jakaś próba wprowadzenia abonamentu na steam aby dojić jeszcze bardziej graczy...
Crysis Remastered Trylogy to świetny pretekst aby przypomnieć sobie tą zacną serie która paliła nasze PC ale i też konsole :D Ja osobiście grałem w Crysis 2 i 3 w okolicach premiery na Xbox 360. Grałem też między dwójką i trójką w jedynkę ale nie działała ona dobrze na moim kompie, nie ukończyłem wtedy tej części. Pamiętam że Crysis 2 zrobił na mnie piorunujące wrażenie na X360. W grze mówili po polsku i do tego wyglądała obłędnie. Dziś może to nie robi takiego wrażenia, ale w okolicach 2011 gra z dubbiniem na konsole… Były oczywiście takie gry, ale była to raczej rzadkość. Na Crysisa 3 też mocno czekałem ale, wtedy mocno się na nim zawiodłem. Pamiętam że gra skasowała mi zapis a byłem już w połowie gry. Do tego gra wydawała mi się za krótka, no i miałem wrażenie że wygląda gorzej od Crysisa 2. Bardzo długo zagrywałem się w tryby multiplayer w Crysise 2 i 3. Zresztą Crysis 2 był moją pierwszą grą którą odpaliłem po sieci na X360. Świetnie grało się w tedy, aż się miło robi. Crysis 3, też miał świetny tryb multiplayer. Pamiętam tryb łowcy był świetny. Wtedy miałem taką opinie że Crysis 2 był lepszy fabularnie, a Crysis 3 lepszy w multi. To nie zmienia faktu że w Crysisie 2 był słaby multi, wręcz przeciwnie był genialny, ale w trójce bardziej mi siadł. No dobra po tym wstępie przejdę do mięsa czyli jak w tą trylogie dziś się gra?
Crysis 1
Jak już wspominałem grałem dawno temu w jedynkę i jej nie ukończyłem. Powiem tak jest to moim zdaniem najsłabsza część trylogii. Po nasłuchaniu się komentarzy w intrenecie myślałem że to jakiś Magnum Opus Cryteka, większość zachwala jedynkę jak by to było cudo nad cudami. Grafika robi wrażenie, grałem na PS5 i jak sobie uświadomiłem że to gra z 2007 roku to człowiek nabiera respektu do Crysisa 1 (Oczywiście zdaje sobie sprawę że to Remaster i ma wszystko pobite). Dżungla którą przemierzamy robi wrażenie, te słynne strzelanie do palm też robi wrażenie. Ale jak podejdzie się do takiej ułamanej palmy i zobaczy na pień to tam jest srogie PS2 xD. Ząb czasu widać na twarzach NPC, na małych obiektach w grze typu puszki, pudełka itp… Główny problem jaki mam z tą grą jest taki że jest bardzo toporna w sterowaniu. Główny bohater Nomad jest naprawdę ociężały, wiem że ma na sobie nanokombinezon ale to nie usprawiedliwia. Sterownie postacią to udręka, całą grę się z tym walczy bo jest to tak nie wygodne. Strzelanie też mi nie podeszło. Wygląda normalnie, jak w każdej nowoczesnej grze ale jakoś też mi nie siadło. Przyznam że myślałem że gra będzie długa, jednym z atutów Crysisa 1 była ta „otwartość”. Grę ukończyłem w 6h na Hardzie… xD. Może dlatego że jakoś nie zwiedzałem tych map. Muzyka w grze jest okej, ale nic co by było do zapamiętania. Główny bohater Nomad, jest bo jest, ale nic specjalnego. Prorok i Psychol wypadają lepiej, ale mówię to po ograniu całej trylogii. Reasumując grafika piękna ale gameplay już nie taki piękny. Dla mnie sterowanie zabijało przyjemność z grania. Toporne było i tyle. Crysis 1 Remastered oceniam na 6/10, ale za samą grafikę dał bym 10/10 bo wygląda świetnie.
Crysis 2
Nie będę ukrywał że jest to moja ulubiona cześć trylogii. Oryginalnego Crysisa 2 ukończyłem kilku krotnie, więc musi coś o tym świadczyć xD. Crysis 2 robi wszystko lepiej niż swój poprzednik. Grafika w 2011 zrobiła na mnie wrażenie. Porównałem sobie obie gry bo mam dwie wersie i przyznam że różnica między X360 a PS5 jest spora. Crysis 2 na X360 dziś wygląda biednie bo mamy porównanie, ale wtedy robił wrażenie. Powiem tak, Crysis 2 Remastered nie prezentuje się źle na tle obecnych gier. Nawet mógłbym wysunąć stwierdzenie że jest ładniejszy od niektórych dzisiejszych gier. Ząb czasu widać tylko na twarzach NPC i drobnych obiektach w tle, jak się przyjrzymy z bliska oczywiście. NYC wygląda wspaniale, co tu więcej pisać o grafice, jest piękna. Gameplay też trzyma poziom. Twórcy poprawili to ociężałe sterowanie. Alcatraz jest szybszy, bardziej zwinny i ogólnie steruje się przyjemniej. Jest takie wrażenie że się płynie a nie jak w jedynce jedzie czołgiem xD. NYC nie jest tak otwarte ja dżungla, ale gra posiada bardziej otwarte sekwencje w postaci większych aren z przejściami, dachami itp… Strzelanie jest przyjemne i mięsiste. Czuć wagę tych nabojów. Samych broni jest więcej niż w jedynce. Crytek nie zawiódł jeśli chodzi o muzykę. Z tego Crysis 2 też jest dziś dobrze pamiętamy. Muzyka jest bardzo dopasowana do scenerii, no i jest fajna. Jak się zatrudnia do muzyki Hansa Zimmera to raczej nie może wyjść kicha :D A jak nasz dubbing? Uwielbiam go w tej grze. Czy głosy są dopasowane dobrze? Moim zdaniem tak, a soczyste kur** pada co chwile i ma to swój wydźwięk. Szkoda że z Remastera został wycięty multiplayer, ale rozumiem. Widocznie nie ma już miejsca dla konkurenta CODA. Reasumując Crysis 2 Remasteret to świetna gra, wygląda obłędnie w 2025. Ode mnie 9/10, a dychy nie ma za brak multi który był świetny.
Crysis 3
To jest gra na którą się czekało. Pamiętam jak jeszcze przed premierą gracze chcieli aby trójka była bardziej otwarta jak jedynka bo Urban NYC miał taki potencjał. Pierwsze wrażenie gra zrobiła na mnie ogromne w 2013 ale po ukończeniu stwierdziłem że jest gorsza od dwójki. Pierwszy zgrzyt który jest to czemu gra się Prorokiem? Gra to tłumaczy w karkołomny sposób ale żeby więcej się dowiedzieć trzeba sięgnąć po książkę która jest wprowadzeniem do trójki. Ja jej nie czytałem ale na wiki można wyciągnąć ważne informacje aby wiedzieć dlaczego jest Prorok a nie Alcatraz. Miałem takie wrażenie w 2013 że trójka była brzydsza od dwójki. Dziś mam tak samo. Nie potrafię tego wytłumaczyć ale mam wrażenie że nie jest tak dopakowana jak dwójka. Może to jest spowodowane tym że w Crysisie 3 zwiedzamy większe lokacje niż w dwójce i dlatego należało stonować z grafiką. Pamiętać trzeba że gra śmigała na PS3 i X360. Przerywniki filmowe w postaci renderów wyglądają źle. A może inaczej, te rendery wyglądają gorzej niż sama gra. Samo Urban NYC wygląda fajnie. Lubie takie postapo gdzie przyroda odzyskuje co swoje, klimat jest naprawdę świetny. A jak to się gra? Tak samo jak w dwójkę. Nowością jest ten łuk który robi robotę. Fajnie się z niego strzela. Jeśli chodzi o gameplay to nie ma do czego się przyczepić jest tak dobry jak w dwójce. Muzyka też daje radę jak w poprzedniej odsłonie motyw w menu zapada w pamieć. Można powiedzieć że to kopia dwójki w innej lokacji. Czy przeprosiłem się z Crysisem 3? Grało mi się bardzo przyjemnie w tą grę. Kiedyś miałem wrażenie że była krótsza, i faktycznie jest krótsza spędziłem w niej 9 godzi ale grę ukończyłem w niecałe 6. W trójce jest może mniej poziomów, ale są one dłuższe i są bardziej otwarte w porównaniu do dwójki. Remaster ma jeszcze jeden problem. Gra jest po polsku z dubbingiem. Ale rendery są po angielsku. Myślałem że to błąd dla każdego języka, ale jak przełączyłem na niemiecki to rendery już były po niemciekcu. Partactwo i tyle. Tak samo szkoda jak w dwójce że nie ma trybu multiplayer bo był dobry. Dla mnie Crysis 3 to 8/10. Dobrze się bawiłem, trochę krótka, kilka błędów ale ostatecznie nie jest to zła gra. Tak przeprosiłem się z trójką heh.
Reasumując Crysis Remastered Trylogy to dobry pretekst aby przypomnieć sobie tą serie. Grałem na PS5 w trybie wydajności. Zdarzało mi się kilka razy że gry wywalały do dashboarda. Cała trylogia to dla mnie 8,5/10.
Jak tak sobie patrzę to kiedyś na GOLu Crysisowi 2 dałem 8,5 a Crysisowi 3 dałem 6.0 xD
Resident Evil 6 od poprzednich części bierze wiele elementów. Nie widać tego na pierwszy rzut oka, bo nie są one zawarte w gameplayu. I tak naprawdę o to jest ten spór. Prowadzenie fabuły z absurdalnymi sytuacjami zostało. To jest esencja tej serii, robiebie dziwnych rzeczy np:
Aby otworzyć drzwi do zbrojowni należy znaleźć trzy medaliony jeden z nich jest na strychu drugi pod kamieniem a trzeci w brzuchu zombiaka. Zebranie wszystkich trzech medalionów otworzy nam skrytkę w której jest klucz do zbrojowni. W samej zbrojowni znajdziemy jedną część shotguna drugą trzeba szukać dalej.
I to jest cała magia tej serii Resident Evil 6 zmienił tylko gameplay z jak to ująłeś bardziej topornego na bardziej dynamiczny. Całokształt pozostał absurd sytuacji znany od początku serii. Został on tylko bardziej dostosowany do scen akcji. Jeśli chodzi o sam gameplay to jest on bardziej dynamiczny ale to już wiemy. Czy to złe? Mi to osobiście siadło. Revelation 2 który jest uznawany za dobrego Residenta też wiele rzeczy bierze z szóstki i nikt nie narzeka. Resident Evil 6 wychodził w czasach kiedy wychodziły filmy z Millą Jovovich. Gra i filmy trzymały również poziom akcji i pasowało to to w tej serii. Każdy widzi to na swój sposób.
Resident Evil 6 to bardzo dobra gra. Seria ewoluowała przez lata i tak to jest Resident tamtych czasów. Już od RE 4 zaczęły się spore zmiany a jest uważany za najlepszą cześć przez większość fanów. RE 6 jest kulminacją Residentów z 7 generacji konsol. Więcej akcji niż horroru, a tym samym nie były RE 4 i 5? Jak ktoś siedzi mocno w lore RE to tak naprawdę RE 7 jest odmieńcem, ta gra z RE ma tylko nazwę ale nie jest to zła gra. (Oczywiście po latach to się zmieniło pokazało się Village które wpasowuje RE 7 do lore. W samym RE 7 też są "lekkie" nawiązania) Resident Evil 6 to Resident z krwi i kości. Jest tak samo prowadzony jak poprzednie części tak jak pisałem wyżej więcej akcji niż horroru dlatego jest uważany za lipę.
EVE podbiła 2024 i nie ogląda się za siebie
Na pierwszy rzut oka Stellar Blade jawi się jako gra którą można zakalikować do gatunku „chińskie bajki”, ale pozory mylą. Gra ma taki sznyt mangowy, ale nie jest on nachalny. Zresztą co z tego, to jest po prostu świetna gra hehe.
Stellar Blade jest to pierwsza gra którą odpaliłem na PS5. Wspominam o tym ponieważ gra korzysta z najnowszych technologii DualSense i powiem tak. PS5 ma najlepszy kontroler obecne, haptyczne spusty zjadają konkurencje. Zawsze Xbox był dla mnie wzorem jak robić pady, obecnie Sony przejęło pałeczkę po Microsofcie.
Dobra ale jak ten Stellar Blade? No jest to świetna gra co tu więcej pisać 10/10. I wsunie na tym mógłbym skoczyć, ale chcę rozwinąć swoją wypowiedź. Jeszcze przed zagraniem wiedziałem na co się piszę. Będzie to takie połączenie Nier Automata z Souls-like ale okazało się że gra ma też kilka elementów zapożyczonych najnowszych God of War’ów. Przyznam że taki mix wygląda szalenie, ale jest megaaaaaaa…… przyjemny w odbiorze.
Fabuła w grze jest naprawdę ciekawa, i do samego końca byłem zainteresowany jak to się skończy. Nie będę tutaj opisywał historii aby nikomu nie popsuć gry ale w skrócie przemierzy świat post-apo i odkrywamy powoli historie dlaczego do tego doszło. Niby sztampa, ale po co wymyślać koło na nowo jak można takie historie poprowadzić dobrze i tutaj jest dobrze, na tym skończę.
Główną bohaterką jest EVE czyli po polsku Ewa? Chyba tak xD. Jest ona tak zwanym „Aniołem” ale więcej nie piszę bo wejdę w spojlery. Sama Eve jest fajnie napisana. Gracz rozumie jej cele i motywacje. Jest ona pomocna i prawię w każdej rozmowę zachowuje spokój heh. Oczywiście EVE ma jeszcze inne walory które spodobają się „samcom”. Może nie będę szczypał się w język i powiem to normalnie. EVE to ładna postać, ma jak się pokazać ale twórcy nie robią tego nachalnie. Tak naprawdę żaden NPC nie zwraca uwagi na wygląd EVE, może poza jednym bo jest związany z tym quest ale tu bardziej chodzi o włosy. Fajny jest też motyw że sama EVE też uczy się tego post-apo świata. Jak wiadomo od samego początku przylatuje ona na ziemie i tak naprawdę dla nie to obcy świat. Może to brzmieć trochę infantylnie że EVE pyta się do czego służy np: pianino ale ma to swój urok. Naszej EVE towarzyszą dwie osoby Adam i Lily. Adam to gość który zna ten świat bardzo dobrze. Pomaga nam w przemieszczeniu się po lokacjach i jest takim naszym przewodnikiem. Lily to jest inżynierka która pomaga nam ulepszać wyposażenie. I tak Lily to taka typowa postać z Anime xD. Wiem pisałem że gra ma tylko taki sznyt mangowy, ale Lily ma go najwięcej xD. Obie te postacie są okej.
W Stellar Blade większość czasu spędzimy na pustkowiach, tak naprawdę mamy dwie wielkie mapy (Jest jeszcze kilka pomniejszych lokacji, nie pustynnych). Pustkowie z kanionami oraz Wielką pustynie. Czy jest to monotonne, to zależy. Ja bardzo w grach lubię pustynne klimaty. Same pustkowia bardzo przypominały mi mapę z pierwszego RAGE. A jak kiedyś pisałem RAGE na najlepsze pustkowia w grach hehe. Więc to duży plus dla Stellar Blade. Mapa wielka pustynia jak nazwa wskazuje to wydmy z okazjonalnymi ruinami. A co można robić na tych mapach i tutaj wchodzi cała magia Stellar Blade. Jak uruchamiamy mapę to nie mamy tony pytajników. Mamy pokazane tylko obozowiska, sklepy i punkty szybkiej podroży. Mapa jest przejrzysta. Cały fun z gry polega na tym że widzisz jakiś punk w oddali i chcesz tam wejść i sprawdzić co tam jest. Gracz sam musi szukać ciekawych miejsc gdzie coś może być i to jest świetne. Taki zabieg sprawił że nie ma czego takiego jak czyszczenie mapy bo nigdy nie wiemy czy już wszystko odkryliśmy. Gra nawet nam nie mówi jaki mamy postęp w danej lokacji. Wszystko musimy odkrywać sami. I tutaj wchodzi nam element zapożyczony z God of War. Otwieramy tony skrzynek i zbieramy różne surowce itd… A najlepszą nagrodą w grze są nanokombinezony. Prościej nowe ubranie dla EVE i powiem tak. Jest tego bardzo, ale to bardzo dużo. Samych outfitów jest około 100 wliczając DLC związane z Nier Automata. Sam przekrój strojów jest bardzo różny. Widać że twórcy mieli pomysł jak ubrać EVE. Oczywiście można też jej zmieniać fryzury, dodawać okulary i biżuterie. Czuć taką nutkę gier z gatunku Dress up. Albo jak to powiedział Quaz „Symulator przebierania wirtualnej lalki” xD. Oczywiście w grze są znaczniki ale pojawiają się one tylko w zadaniach fabularnych i pobocznych.
A jak z walką w Stellar Blade, trudne to jak Soulsy? Sama walka w grze też jest przyjemna, widać mocną inspiracje Sekiro jeśli chodzi o parowanie. EVE jest zwrotna, szybka i jak walczy to wygląda to jak taniec hehe. Z początku gra jest wymagająca ale jak już ogarnie się to idzie. Ogólnie nie ma miałem czegoś takiego że zaciąłem się na jakimś bossie i walczyłem z nim kilka godzin. Max 2-3 podejścia. EVE może używać specjalnego przedmiotu który wskrzesza nas po przegranej walce. Jest on z początku jednokrotnego użytku, później można używać go dwa razy. Ten przedmiot bardzo ułatwia grę. Wiadomo najtrudniejsi bossowie są na końcu. Tam ta walka jest już trochę bardziej wymagająca, ale jest to do przejścia. Na poziomie trudnym zaczyna robić się fajne wyzwanie, odblokowujemy go dopiero w NG+. Ale te przedmioty wskrzeszające tutaj robią jeszcze większą robotę. One sprawią że nawet gracz nie lubiący wyzwania powinien sobie poradzić. Ale twórcy pomyśleli też o Souls-maniakch który grają jedną ręką, zamkniętymi oczami i przy okazji jedzą kebaba xD. Gra posiada również tryb dodatkowy gdzie możemy walczyć tyko z bossami bez tego przedmiotu wskrzeszającego. I tam to już jest hardkor. Jest ból i płacz rodem z Sekiro. Tutaj gra pokazuje że jak nie ma się tego przedmiotu wskrzeszającego to jest naprawdę trudno. W tym trybie już ręka zaczęła mnie boleć od klikania w tego pada xD. To znak że walka jest naprawdę wymagająca. Ostatni raz miałem takie coś przy Dark Souls 1 jak walczyło się z tymi dwoma typami. Jak się pokona takiego trudnego bossa to czuć taki nagły dopływ dopaminy. A co do wyglądu naszych wrogów są oni fajnie zaprojektowani. Jest też dosyć różnorodnie, każda mapa posiada unikatowych przeciwników.
Pamiętam jak grałem w Nier Automata i była tam naprawdę dobra muzyka. Stellar Blade robi to samo. Przemierzając pustkowia słychać taką spokojną muzyczkę. W walkach jest bardziej intensywna. Nie umiem nazwać tego gatunku. Jak ktoś grał we Final Fantasy lub tego Niera to powinien wiedzieć o co chodzi. Muzykę można ustawiać sobie nawet w obozowiskach. Ogólnie te obozowiska też wyglądają fajnie, inaczej niż w innych grach. Resumując muzyka jest świetna.
Jeśli chodzi o zadania poboczne to są to typowe Fedexy. Najlepsze zadania poboczne miał ograne Cyberpunk ale do tego poziomu nie jest wstanie chyba nikt dojść. W Stellar Blade są to typowe zapychacze, aby zdobywać nowe ulepszenia i ubrania. Stellar Blade stoi eksploracją i walką a nie zadaniami pobocznymi i to właśnie na te elementy położony jest największy nacisk. Mamy jeszcze aktywności poboczne głównie to łowienie ryb. Z łowieniem ryb jest jeden fajny ficzer a mianowicie można zautomatyzować ten proces. Normalnie trzeba bardzo szybko klikać w spust aby wyłowić rybę. W ustawieniach można to wyłączyć i wystarczy kliknąć raz i cały proces łowienia się automatyzuje. I takie coś to ja rozumiem, niech inni twórcy uczą się xD
Photo Mode w ostatnich latach stał się bardzo popularny. Jest on już prawie w każdej grze, stał się swego rodzaju standardem. Niektórzy twórcy wkładają wysiłek aby był on dobry a dla niektórych to tylko konieczność. Takim wzorem świetnego Photo Mode jest dla mnie znów Cyberpunk. Tam jest cała masa opcji i można robić święte ujęcia. Stellar Blade poszedł drogą Cyberpunka i dał nam rozbudowany tryb fotograficzny. Cała masa opcji. Brakuje mi tylko dwóch rzeczy co jest w CP. Aby EVE przechylała głowę i patrzyła się w ekran oraz rotacji bohaterki. Po za tym jest świetnie. Poniżej wstawię kilka ujęć.
Reasumując w grze spędziłem około 100h i mam niedosyt. Dla mnie to GOTY 2024. Nie jest to gra AAA ale stara się nią być. Maskuje pewne elementy które zdradzały by mniejszy budżet. Grę niestety wywaliło mi 3-4 razy do dashboarda i poza tym żadnych błędów. Poza tymi zadaniami pobocznymi to nie ma do czego się przyczepić. Nie jest to gra na 100h a raczej na około 35. Ja ukończyłem ją dwa razy. Powtórzę grałem na PS5 Slim w 60FPS. Powiew świeżości od Koreańskiego studia. Azjaci zaczynają wychodzić na prowadzenie? A czy to nie było tak że zawsze prowadzili? Tak jak już pisałem na GOLu „Czuć w tej grze pasje a nie exela”. Dla mnie Stellar Blade to 10/10 i czekam na więcej, może jakieś większe DLC ;)
Dobra gra, należało się. Czuć w tej grze pasje a nie exela.
I to jest sedno. Nazwał bym to "Syndrom Cyberpunka". CP2077 był w takiej samej sytuacji jak teraz jest Stalker 2. Gra zabagowana, zepsuta itd... a startuje do GOTY i jest w czołówce xD. Niestety ale tak jest. Gracze kupują te gry i jęczą. Latają po różnych forach, discordachh narzekając jak to zepsute, a to że gówno, a to że nie działa itd... a potem co? Dalej grają. A na koniec głosują w takim GOTY na tą zbugowaną grę. UV o tym mówił na swoim filmie. Nie pamiętam który to film był, ale było to w okolicach premiery Starfilda. Nie wiem jak to działa, czym kieruje się taka osoba podczas głosowania, ale tak jest. Dlatego nie dziwi mnie fakt że ten Stalker jest tak wysoko. I to samo tyczy się innych gier. Świetny przykład COD ludzie jęczą ze to, to samo itd.. a i tak się sprzedaje... I powiem ci tak. Jak by wyszedł taki Wiedźmin 4 w tym roku i byłby mega zabagowany, zepsuty, nie grywalny to i tak by wygrał to GOTY. Tak to już jest xD
Czy Steam manipuluje, ja bym się wstrzymał z takimi wypowiedziami. Jak masz na to jakiś dowód to z chęcią go zobaczę, na razie to tylko pusty frazes. A co do Dragon Age Veilgard to kolejny tego typu dziwny przypadek. Po grze się ciśnie a ma dużo graczy... Stalker 2 był mocno wyczekiwany, więc nie dziwi mnie fakt że miał ponad 100,000 graczy w piku na Steam. Tak samo nie dziwi mnie fakt że jest kandydatem GOTY na GOLu. Ale już o tym pisałem wcześniej.
To co piszesz jest w innym artykule. Ja odnoszę się do tego więc wychodzę z założenia że użytkownicy mogli tak głosować.
Stalker 2 idzie drogą Cyberpunka na GOLu. Gra na premierę 6/10 a mimo to chcę się dać 10/10 bo to dobra gra. Miałem taką samą sytuacje w 2020 właśnie przy okazji CP2077. Dlatego wstrzymałem się z oceną. W okolicach premiery Starfield UV nagrał film tłumaczący takie zachowanie. Gracze jęczą w necie i wystawiają 2/10 a za chwile idą grać w taką grę xD. Ten Starfield zrobił wynik na Steam. Kolejny przykład to z GOLa, czyli Assassin's Creed Shadows. Gra jest tutaj w rankingu jedną z najbardziej oczekiwanych gier 2025 roku. Jak to podsumować, nie wiem xD
Dziś zmarła legenda polskiego internetu. Mateusz Kupiec, znany jako Tiger Bonzo [*]
Jak co roku konkurs popularności heh. Nie grałem we wszystkie gry które tu wytypowałem, ale będę je chciał ograć na 100% w przyszłości.
Gra roku 2024
1. Stellar Blade
2. Indiana Jones i Wielki Krąg
3. Black Myth: Wukong
Najbardziej oczekiwana gra 2025
1. GTA 6
2. Death Stranding 2: On The Beach
3. Borderlands 4
Polska gra roku 2024
1. Nobody Wants to Die
2. Forgive Me Father 2
3. Silent Hill 2
Najbardziej oczekiwana polska gra 2025
1. Holstin
2. Witchfire
3. Mouse: P.I. for Hire
Jestem właśnie w trakcie ogrywania Stellar Blade i dla mnie to GOTY 2024 :D
Jeżeli miał bym typować co wygra na GOLU to będzie tak:
Gra roku 2024
Silent Hill 2 Remake
Najbardziej oczekiwana gra 2025
GTA 6
Polska gra roku 2024
Silent Hill 2 Remake
Najbardziej oczekiwana polska gra 2025
Witchfire (chociaż tu nie jestem pewien ale kusi powiedzieć że to będzie Gothic Remake xD)
Średnia Przygoda w Cyberpunku
To już 4 w tym roku gra którą ogrywam od Flying Wild Hog. Hard Reset jest typowym średniakiem, ale i tak bawiłem się lepiej jak przy Shadow Warrior z 2013. Dopiero teraz widzę że wiele elementów w Shadow Warrior było w Hard Reset. Na plus na pewno całokształt lokacji i szybki gameplay. Strzela się przyzwoicie, ale wygląd broni nie powala. Niby takie futurystyczne ale tak naprawdę mamy 2 bronie które posiadają alternatywne strzały. Rodzaju przeciwników nie ma za dużo ale plus taki że szybko się ich rozwala, nie tak jak w Shadow Warrior. Fabuła jakaś tam jest i w sumie tyle. Grę ukończyłem w 6h i gra świetnie sprawdza się jako przerwa między większym tytułami. Grałem na XSX i gra nie posiada błędów. W sumie gra jest z czasów kiedy gry wychodziły dopracowane... a i mam jeszcze ciekawostkę. Hard Reset posiada menu główne "typu ruszającego". Identyczne było w Dead Space 3 z 2013. Czyżby Visceral Games podpatrzyło pomysł na menu od Flying Wild Hog?
Dobry Resident, ale na raz może dwa, raz na jakiś czas.
W Code Veronica X grałem jakiś czas temu. Już wtedy pisałem że jest to najdłuższy Resident z tych klasycznych części. Ukończenie gry zajęło mi około 12 godzin. Niestety mam z tą grą problem. Każda cześć zachęcała aby kończyć ją po kilka razy. Tutaj tego nie ma. Ja lubię w Residentach odblokowywać te wszystkie dodatki. Ale tutaj jest tego naprawdę mało. Nie jest to zła gra. Jak to w klasycznych Residentach, fajnie się rozwala zombiaki, zagadki/motywy głupie jak w każdym RE, mamy tutaj zachowany standard Residenta i dobrze. Fajnie że grę można kupić w digitalu za grosze. Ja grałem na XSX, ale na PS5 też chyba jest bo na PS4 była. Polecam sprawdzić bo to dobry Resident Evil, ale na raz, na jakiś czas. W sumie Capcom mógł by zrobić Remake tej części ;)
Jedynka była dosyć długą grą. Miała ciekawy pomysł na siebie. Dziś byłby to powiew świeżości.
Edit teraz zobaczyłem że komentarz z 20.12.2021 xD
Widać że te gry od Capcomu powstawały wtedy na jedno kopyto. Onimusha, Dino Crisis, DMC. Wszystko na schemacie Resident Evil tylko w innej formie. Kiedyś grałem w DMC ale jakoś mnie to nie porwało. Postanowiłem wrócić i spróbować raz jeszcze i ... dalej nic. Nie umiem powiedzieć co mi w tej grze nie pasuje. Grafika, muzyka, gameplay jest ok, ale jest jakiś czynnik który sprawia że gra zaczęła mnie nużyć. Ukończyłem ją w 7h i raczej nie wrócę. Słyszałem że DMC 2 to lipa, ale ponoć DMC 3 jest świetne, pewnie sprawdzę w przyszłości ;)
Ja korzystałem z normalnego zapisywania i wczytywania. Nawet nie wiem czy jest taka opcja szybkiego zapisu i wczytania na konsoli. Szczerze nawet nie szukałem tej opcji. Strzelanie jak strzelania, w stalkerze jest drewniane. Ja od zawsze gram na padzie, i nie jest to dla mnie problem.
S.T.A.L.K.E.R. Cień Czarnobyla to toporność, która wciąga
Stalkera w Polsce chyba każdy kojarzy, jest ogromna fan-baza u nas w kraju. Jak na jakiejś imprezce zejdzie się na temat tej gry to zaraz ktoś żuci hasłem "Ta gra to jedno wielkie drewno" i to zdanie jest twierdzące. Ale jest to bardzo miękkie drewno, przyjemne na swój sposób xD. Ja po raz pierwszy o tej grze usłyszałem w gimnazjum. Mój dobry kolega zagrywał się w tą grę, zawsze ją chwalił. W okolicach 2012 postanowiłem zagrać w Zew Prypeci ale szybko się od tej gry odbiłem. Już nie pamiętam dlaczego, ale chodziło chyba o to że ta gra źle działała na moim ówczesnym PC. Jako że obecnie jesteśmy w okolicach premiery Stalkera 2, a GSC wydało porty swoich starych Stalkerów na konsole to czemu by tego nie spróbować raz jeszcze?
Nie wiem czy będę oryginalny w tym co tutaj będę pisał. Podejrzewam że większość wie jakie ta gra ma problemy i czym się wyróżnia. Jest spore grono ludzi który grają na modach, ale ja grałem bez modów na XSX. Można powiedzieć że jestem świeżakiem jeśli chodzi o Stalkera.
Bardzo podoba mi się świat gry. Zauważałem że polscy gracze wolą to wschodnie post-apo od zachodniego. Ja jestem fanem obu tych światów. Zona jest piękna na swój brzydki sposób. Świat gry nie jest olbrzymi, podzielony jest on na mniejsze/większe huby. W Zonie jest pełno lasów, polan, opuszczonych budynków do których można wejść. Niestety większość z nich jest w środku pusta, ale nie przeszkadzało mi to jakoś specjalnie. W Zonie jest pełno stalkerów, większość domostw została już o szabrowania, łącznie z meblami xD. Fajne jest to zróżnicowanie świata gry, nie czuć nudy jak odkrywa się kolejną lokacje. Moje ulubione miejsca w Zonie to Dzicz, Magazyny wojskowe i Prypeć. Te miejsca mają w sobie coś przyciągającego. W grze nie ma pojazdu, wszędzie dreptamy z buta. Mi to osobiście nie przeszkadzało, klimat jest jeszcze bardziej podbijany. Bardzo podoba mi się brak muzyki podczas przemierzania Zony. Słyszymy tylko jakieś dźwięki z oddali i samych siebie. Fajne jest to że cykl dnia i nocy trwa długo, doba w grze trochę trwa. Problem jaki mam z tym światem to brak szybkiej podróży. Nie jestem fanem szybkiej podróży w grach, ale czasami ta opcja by się przydała. Szczególnie gdy chcemy iść do handlarza który znajduje się na samym końcu mapy, a chcemy tylko oddać quest albo kupić jeden konkrety przedmiot. Mam problem jeszcze ze skrytkami które są zaznaczone na mapie czasami zlewają się one z terenem i ich nie widać.
Sama Zona zamieszkiwana jest przez ludzi oraz mutanty. Ludzie to większości inni stalkerzy, są oni samotnikami albo należą do jakiejś frakcji. Fajne jest to że frakcje się nie lubią i często w świecie gry możemy zobaczyć jak walczą między sobą. A najfajniejsze jest to że możemy się temu przyglądać i nikt nas nie zaatakuje bo jesteśmy neutralni. Mutaty też przemierzają Zone od watah psów po zombie, skończywszy na maskujących się pijawkach. No jest tych typów przeciwników trochę. Fajne jest to że jak już natrafiamy na wrogów to przeważnie są oni w większej ekipie, rzadko kiedy trafia się pojedynczy przeciwnik. Ekipa mam na myśli sporą grupę wrogów np.: 8 psów, 6 stalkerów itd... Ogólnie jest takie wrażenie że ten świat żyje.
Obecnie jesteśmy przyzwyczajeni że postać się ulepsza. Przeważnie w grach jest jakieś drzewko umiejętności a my odblokowujemy sobie je po kolej i tak nasza postać jest silniejsza. W Stalkerze tak to nie działa, bo nie ma XP. Tutaj tylko możemy zaopatrywać się w lepszy sprzęt i zdobywać artefakty. Artefakty podbijają nam statystyki postaci i tyle. Możemy je dowolnie zakładać, zdejmować. W zależności od sytuacji w jakiej się znajdujemy. Stajemy się silniejsi naturalnie bo umiemy już w Stalkera grać.
Sam system handlu w grze też działa fajnie. Jest drogo i trzeba zastanowić się co kupić. Oczywiście można zbierać rzeczy po poległych wrogach, ale są one mało wartę i dużo ważą. Najcenniejsze są artefakty, one dają najwięcej zarobić i nie ważą zbyt dużo. Można robić również questy które się generują w nieskończoność, ale za nie jest mało kasy. Dodam jeszcze że te questy są na czas. Same zadania to typowe przynieść/wyczyść/pokonaj, to samo tyczy się zadań fabularnych. Fabuła i zadania poboczne to nie jest nic specjalnego, ale tragedii nie ma. Za to bardzo podobał mi się lektor w grze, tutaj to naprawdę pasuję. Podbijanie klimatu +1000%.
Nasza postać może być obładowana do 50kg i jest to bardzo mała wartość. Musimy się nauczyć aby na wyprawę brać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Przeważnie przed wyprawą załadowany byłem na 25kg więc druga połowa zostaje na znaleziska. W późniejszych etapach zaczyna być to bardzo upierdliwe i trzeba podejmować decyzje czy wziąć karabin, czy może artefakty, a może amunicje. Rozumiem ten zabieg, ma być trudniej ale udźwig naszej postaci mógłby mieć te chociaż te 80kg (Tak wiem że jest jeszcze egzoszkielet który powiększa udźwig do 70 kg ale w nim nie można szybko biegać). Z udźwigiem też się łączy nasza stamina. Nie wiem kto wpadł na tak kretyński pomysł aby zwykły chód zabierał stamine. Ja rozumiem że jak biegamy szybko ta stamina schodzi. Że jak jesteśmy przeładowani to schodzi szybciej. Ale podczas zwykłego biegu głupota. Dobrze że są artefakty na tą stamine i w późniejszych etapach ten problem zostaje rozwiązany.
Przejdę teraz do mięsa tej gry czyli strzelania. No jest ono średnie... Nie czuć tych broni, często zdarza się tak że jak celujemy w przeciwnika to i tak go nie trafiamy. Broń potrafi się zaciąć i za to plus. Toporne jest to strzelanie ale z czasem jak się to ogarnie to jakoś to działa. Broń i pancerz się zużywają i nie da się tego naprawiać, kolejna głupotka. Że nikt na to nie wpadł przy produkcji gry aby można było naprawić sprzęt, serio? Jest pewien sposób który naprawia nam pancerz ale nie wiem czy jest to glith czy zamierzony efekt. Chyba każdy kto grał w Stalkera zna ten sposób z 4 bateriami.
Jestem graczem który lubi grać na najwyższym poziomie trudności, ale te poziomy trudności w Stalkerze są popsute. Mam wrażenie że na najwyższym poziomie nasza broń mało co trafia przeciwników. Chyba że obrażenia które zadajemy są zmniejszone albo wrogowie mają bardzo, ale to bardzo dużo HP. Bo jak to wytłumaczyć że wróg przyjmuje magazynek z kałacha na klatę i żyje xD.
Czy w grze są błędy, w brew pozorom nie ma ich dużo (w samej grze zdarzyło mi się 2-3 razy że zabity przeciwnik znikł i tyle). Gra jest stabilna tak naprawdę miałem dwa problemy. Pierwszy miałem z mapą. Mam wrażenie że niektóre znaczniki na mapie nie znikają a powinny po ukończeniu questa. Drugi problem jaki miałem to podczas uruchamiania gry (przypominam że gram na XSX). Gra podczas kliknięcia start w menu zawiesza się i trzeba resetować konsolę. Dobrze że Xbox posiada funkcje quick resume i tak obszedłem ten problem heh.
Reasumując mimo toporności grało mi się w to bardzo przyjemnie. W grze spędziłem 30h i spodziewałem takiego wyniku. Polecam każdemu zagłębić się w Zone i dać szanse temu "Drewnu". Gra jest bardzo odświeżająca w 2024 mimo swoich ułomności. Na pewno jest to coś innego niż dzisiejszy mainstream. Ja zakupiłem całą trylogie i następne po co sięgnę to Czyste Niebo ale to za jakiś czas. Ode mnie 8/10.
Widzę że niektórzy zapomnieli jak wyglądała premiera w 2013. Ale to można łatwo zweryfikować można, odpalić filmy z tamtych lat na YouTubie. Wszyscy piali z zachwytu jak to działa i wygląda. Fakt gra działała w 25-30 klatkach ale większość miała to gdzieś bo w GTA 5 to była świetna gra i dalej jest, bardzo dopracowana. Ja nie mam obaw o GTA 6.
Lovecraftowska Groza w Forgive Me Father
Forgive Me Father to typowy przedstawiciel obecnie popularnego gatunku czyli "boomer shooter na wesoło", lecz tutaj bardziej pasowało by "na mroczno". Dziś chyba większość wie czym charakteryzują się takie gry. Chodzimy, strzelamy, skaczemy i tyle. Powrót do lat 90 gdzie fabuła była tylko pretekstem.
Najbardziej charakterystyczną wizytówką tej gry jest piękna rysowana grafika. Poruszamy się po trójwymiarowych lokacjach. Tylko przeciwnicy, przedmioty użytkowe i kilka innych dekoracji są spritami. Bardzo podoba mi się filtr ziarna który jest nałożony na grę podbija to klimat niesamowicie. Ten Lovecraftowski klimat wylewa się z ekranu, pełno tutaj macek, ciemności i innych charakterystycznych dla tej mitologii elementów. Jako że to FPS to mamy tutaj pełen arsenał broni. Mimo że gra dzieje się w latach 20, to mamy tutaj wymyślne pukawki. Od zwykłych karabinów i shotgunów, po jakieś lasery a skończywszy na "mackowatej armacie". Każdą broń możemy ulepszyć, co ciekawe ulepszenie może nam całkowicie zmienić broń weźmy dla przykładu karabin. Można ulepszyć go na dwa sposoby. Pierwszy sprawia że zadaje większe obrażenia, natomiast drugie ulepszenie zmienia nasz karabin w elektryczną broń która pruje laserem. Taka mechanika sprawia że mamy dosyć sporą listę pukawek do eksterminowania naszych wrogów. Sami przeciwnicy są też bardzo fajnie zaprojektowani. Mają pełno detali i są dosyć różnorodni, można powiedzieć że nie walczymy z armią klonów. Walki z bossami też są ciekawie pomyślane i nie wyglądają tak samo. Lokacje które zwiedzamy też są bardzo różnorodne. Miasta, cmentarze, ogrody, wsie, hotele itd... W pierwszych 3 światach mamy bardzo duże zróżnicowanie poziomowe, niestety różnorodność map siada w światach 4 i 5 ale o tym później. W grze możemy wybrać sobie kim będziemy grać Księdzem albo Dziennikarką. Wybór nie jest kosmetyczny bo każda postać ma swoje umiejętności. Ksiądz jest bardziej defensywny a Dziennikarka ofensywna. Bardzo fajnie został zrobiony tryb NG+. Możemy w nim modyfikować dużo parametrów np.: jakie chcemy umiejętności, ile wrogowie mają mieć HP, czy amunicja ma być nieskończona itd.. Gra posiada również tryb przetrwania/survivalu który też daje radę ;)
Ale to nie jest tak że gra jest bez wad. Tutaj będę posiłkował się wersją na PS4 bo na niej grałem. Więc to co teraz napisze może być nieaktualne dla PS5/XSX/PC. Gra ma skopaną optymalizacje, bardzo długo wczytują się poziomy. Za każdym razem jak zmienia się broń to gra przycina. Zresztą gra lubi się zawiesić na kilka sekund i później działać normalnie. Absurdalną rzeczą jest że dwa poziomy w grze działają w mocno spowolnionym tempie. Nie dość że klatkaż spada to i gra jakoś wolniej działa. Te dwa poziomy działają tragicznie, najlepiej zmniejszyć tam poziom trudności. Najgorsze jest to że jeden z tych poziomów jest trochę bardziej platformowy. Gra również zrobiła crasha jak było więcej wrogów. Optymalizacja na PS4 to tragedia, skusiłem się na tą wersje bo mam grę w pudełku. A co do tego co pisałem wyżej, to świat 4 i 5 strasznie zamulają. Gra nie jest już tak różnorodna, a my łazimy po jakiś nudnych lokacjach.
Podsumowując Forgive Me Father to naprawdę świetna gra, ale nie na PS4. Jeżeli ktoś chcę zakupić to polecam na PS5/XSX lub PC, nie ma sensu się denerwować. Przyznam że przy pierwszym podejściu gra zajęła mi około 8 godzin więc to dobry wynik jak na liniowego FPS'a. Niestety PS4 nie liczy czasu z grą w przeciwieństwie do Xboxa. Grę ukończyłem dwa razy bo ten NG+ daje radę :D no i pograłem trochę w ten tryb survival. Ode mnie 8/10 bo gra jest naprawdę fajna, ale jak bym grał na innym sprzęcie to śmiało dał bym 9/10. Czekam na port drugiej części na konsole i tym razem skusze się na inną wersję :D
Grało się na PS2, dobra to była gierka. Mam dwie ciekawostki odnośnie tej gry.
Pierwsza to że były spore plany na tą markę ale ostatecznie pokazała się tylko ta jedna gra. Na YouTube można znaleźć film pokazujący gameplay z drugiej części. Jakieś 3-4 lata temu na Reddicie latały jakieś screeny drugiej części. Były też jakieś plotki że twórcy chcieli wrócić do tej gry.
Druga ciekawostka tyczy się magazynu Komputer Świat Gry Exstra Mega Hity. Wydali oni wtedy dedykowany numer poświęcony grze RAGE z 2011. W tym numerze było pudełko z płytą DVD i właśnie na tym pudełku był przeciwnik z Darkwatch hehe. Dorzucam screen ->
Dobre jest to co napisałeś, ale że tak się wyrażę "jedna jaskółka wiosny nie czyni". Dlatego jest druga część mojej wypowiedzi z tym przegięciem w drugą stronę. Tutaj miałem na myśli Outlaws. W każdym razie ja się wstrzymuje w wypisuwaniu głupot że ta firma zdycha. Nie chcę mi się wierzyć że tak potężna firma nie ma jakiś rezerwuarów. Oszczędzanie, oszczędzaniem ale media trochę nakręcają tą bańkę z której i tak nic nie wyjdzie. W najgorszym wypadku UBI zostanie sprzedane.
Nie wierze w koniec Ubisoftu, nowy Asasyn i tak się sprzeda. Połowa co lamentuje w sieci i tak kupi, jak nie w premierę to po jakimś czasie. Niestety gracze są jak flaga...
.
.
.
.
Ale jest jeszcze jedna opcja. Idąc w zasadę, "nie ważne jak się mówi a ważne że mówi" może nastąpić przegięcie w drugą stronę. Ale bardziej skłaniam się ku pierwszej opcji zobaczymy w przyszłości.
Średnia gra, ale średnia...
Taaaak, przed premierą byłem zainteresowany tą grą. Nawet gdzieś tu na Gry-online pisałem że EA nie chcę nam dać nowego Dead Space to kto inny zaspokoi ten "głód". No aaaa rok później pojawił się Dead Space Remake, ale nie uprzedzajmy faktów. Jak bym miał opisać The Callisto Protocol jednym zdaniem to było by to "Liniowa gra akcji z elementami horrou" tyle i aż tyle. Bardzo lubię trylogię Dead Space, nawet tą trójkę bo ma swój urok. EA niestety zamknęło Visceral Games twórców Dead Space a temat kontynuacji umarł w pustce. Ale pojawił się promyk światła w postaci The Callisto Protocol od twórców Dead Space. Mam z tą grą problem. Jest tu kilka fajnych elementów ale naprzeciwko nich pojawiają się słabe rzeczy przez co poziom wyrównuję się do średniaka ala 7/10. Podzielę tą recke na kilka elementów.
Eksploracja
Akcja gry dzieje się na księżycu Kalisto który orbituje wokół Jowisza. W tle majaczy nam olbrzymia planeta, wygląda to kapitalnie. Tylko problem w tym że The Callisto Protocol to liniowa gra do bólu i cały efekt WOW sprowadza się do 2-3 miejscówek i tyle. Nie mam nic do liniowych gier ale tutaj aż prosiło się zrobić coś w stylu Dead Space 3 czy innej metroidvanii. W pół otwarty świat nawet liniowy jakiś hub, gdzie możemy cofnąć się do poprzednich lokacji, otworzyć drzwi, ubić mini bossa jak można zawalić taki temat przecież ten księżyc aż prosi się o takie rozwiązania. Niestety eksploracja polega na parciu do przodu i okazjonalnym skręceniu do sąsiednich drzwi aby zebrać zasoby. I tak ja wiem Dead Space 2 też tak miało, ale to było ponad 10 lat temu. Oczekujmy czegoś więcej od tego typu gier. Zwiedzanie świata leży po całości ale miejscówki które przemierzamy są świetnie zaprezentowane. Klimat wylewa się z ekranu. Moje ulubione poziomy to te dziejące się na zewnątrz oraz pod koniec gry, tutaj wygląda to oszałamiająco, ale są one krótkie. Pozostałe poziomy też są fajne. W sumie to mamy taki klasyczny zestaw lokacji dla tego typu gier maszynownie, laboratoria, pomieszczenia mieszkalne itd... Pomęczyłem tą eksplorację trochę, jest to taki niewykorzystany potencjał a szkoda. Dead Space z 2008 roku robił to lepiej a z 2023 perfekcyjnie.
Walka
Tak jak pisałem wyżej to gra akcji z elementami horroru. W grze jest dużo walki. Mamy do dyspozycji broń laserową oraz białą, i tutaj są kolejne faje mechaniki oraz ich problemy... Gra jest prosta, za prosta już tłumaczę. W grze można robić uniki, przyznam że są one widowiskowe. Wychylamy gałkę w lewo lub prawo a nasza postać wykonuje unik fajne to bo nie trzeba klikać przycisku tylko musimy patrzeć co przeciwnik robi. Problem w tym jest taki że gra przez tego typu unik jest bardzo prosta. Niestety problem sięga dalej. Ta mechanika działa tylko dla jednego przeciwnika. Mówiąc prościej jeden atakuje reszta patrzy. I zaczyna się lawina walki. Atakuje nas 3 przeciwników i każdy gęsiego do nas podchodzi i nas atakuje absurd... Jak by mogli oni jakoś łączyć swoje ataki już by to lepiej wyglądało. Ta jedna mechanika sprawia że gra jest za prosta, zginąć tu można chyba przez przypadek po przez pomylenie kierunku uniku. Co ciekawe przeciwnicy zawsze zaczynają od prawej strony bić więc kombinacje uniku można się nauczyć na pamięć... Unik unikiem, ale można jeszcze strzelać i to wypadło fajnie. Czuć takie mięsiste strzelanie a broni mamy aż 5. Nie są tak zróżnicowanie jak w Dead Space, mamy tutaj raczej standardowy zestaw pistolet, shotgun, karabin. Przeciwnikom można odstrzeliwać kończyny jak w Dead Space, kładą się oni wtedy i próbują do nas pełzać, fajnie to wygląda. Jak widać walka to kolejny element który jest dobry ale ma wady.
Horror
Niestety gra nie straszy. Nie jestem graczem który boi się potworów, jumpscarów itd... Gry powinny nas straszyć w inny sposób. Świetnym przykładem jest tutaj Resident Evil 2 Remake czy nawet Dead Space Remake. Resident straszy poczuciem zagrożenia, brakiem zasobów, ograniczonym zapisem, Mr. X który jest szybki i ściga gracza. To właśnie wywołuje emocje i to jest świetne. Dead Space Remake działa podobnie ale tutaj mamy dodatkowy element o którym już kiedyś wspominałem. Nekromorfy mogą pojawiać się w różnych miejscach na mapie losowo i nie jest to oskryptowanie. Mogą pojawić się w teoretycznie bezpiecznych miejscach, przejściach itd... Przez co cały czas mamy to poczucie zagrożenia i niepewność. The Callisto Protocol nie ma żadnych z tych elementów tylko klasycznie jumpscary. Można by było to rozegrać ograniczeniem surowców ale to i tak nic nie da bo system uników jest taki że ciężko zginać xD. Przedmioty w tej grze wyskakują nam zewsząd jak grzyby po deszczu. Nigdy nie będziemy narzekać na brak amunicji. Gdzie tu się bać? A jak ma się sprawa wyglądu naszych maszkar. Powiem tak są okej ale bez polotów. Humanoidalnych przeciwników jest najwięcej i to głównie z nimi walczymy ale są dwa wyjątki. Chodzące po ścianach kreatury które potrafią na nas skakać z daleka są fajne. To samo tyczy się przeciwnika pułapki, jest on w kokonie i swoją długą głową wciąga nas do niego. Reszta to taki mech w szczególności przeciwnicy który pojawią się w dalszej części gry. Są oni ślepi ale mają wyostrzony słuch. I tutaj gra pokazuje że przeciwnicy nie mają AI. Wystarczy skradać się i od pleców ich atakować. Najlepsze jest to że mają niby wyostrzony słuch ale przeciwnik który stoi obok tego atakowanego przez nas to nic nie słyszy... Są jeszcze mini bossy którzy mają jeden atak... i na tym skończę.
Fabuła
Główny bohater Jacob jest okej. Reszta bohaterów też jest okej. Historie śledzi się z zaciekawieniem ale to nic specjalnego. Jest kilka zwrotów akcji i tyle. Jest jeszcze jeden element który mnie wkurzył ale to w sekcji spoiler.
spoiler start
Mamy chyba podobny zabieg co w Dead Space 3. Gra się kończy ale mamy DLC które kontynuuje historie... Czyli co ucinamy kawałek gry i sprzedajmy jako DLC? Mamy jeszcze DLC z hordą/survivalem.
spoiler stop
DLC Riot
DLC z trybem hordy to jest jedna wielka sieczka. Potwory wyłażą z każdego kąta a samo rozwalanie ich jest dosyć proste. Zrobiłem dwa podejścia do hordy raz doszedłem do 30 fali i poddałem się specjalnie bo chciałem sprawdzić czy coś odblokowałem. Drugi raz doszedłem do 60 fali bo już mi się nie chciało dalej. Ogólnie DLC jest bardzo proste. Powiem tak, równie dobrze co w podstawię trzeba się postarać aby zginąć.
Grafika i audio
Gra wygląda i brzmi fenomenalnie co tu więcej pisać duży plus za to. Nie wiem ile ta gra będzie się starzeć chyba ze 100 lat xD. Bardzo podoba mi się praktycznie zerowy interfejs jak w Dead Space. Jedynie do co mi nie pasowało to pasek HP na karku a nie na plecach, ale to detal.
I takie jest to The Callisto Protocol robi coś fajnie po czym jest to knocone. Ta gra nie ma nawet podjazdu do Dead Space Remake który według mnie to 10/10. The Callisto Protocol maksymalnie zasługuje na 7/10. Gra też nie jest długa. Fabułę można ukończyć w około 10h. Ja to zrobiłem dwukrotnie i czas spędzony z grą to 22h, no jeszcze te DLC wliczam. Na koniec dodam że grałem na XSX w trybie wydajności. Nie zniechęcam ale można kiedyś w przyszłości sprawdzić, bez pośpiechu.
Obie gry należą do tego samego gatunku survival horror, więc gameplay wygląda podobnie. Tobie raczej chodzi o narracje. W Silent Hill jest ona bardziej poważna, Residenty są bardziej jak te filmy o których wspomniałeś. Więc porównanie z kanapką nie ma sensu w tym wypadku. Jedna gra to kanapka z serem a drugą to z szynką. Smak chleba jest taki sam ale różni się dodatek.
Podjazdu do Residenta Silent Hill nigdy nie miało, ale i tak duże gratulacje ;)
Resident Evil 4 nie jest jakąś wybitnie skomplikowaną narracyjnie grą. Nawet jak by gra była niema to i tak prosto było by ją zrozumieć xD. Klasyczną wersje ogrywało się na PS2 w wersji angielskiej i nie było problemu ;)
Tormented Souls to taki klasyczny Resident Evil drugiej kategorii.
Bardzo lubię klasyczne Residenty z ery PSX, mają one w sobie to coś heh. Tormented Souls wiernie naśladuję te gry a nawet w pewnych aspektach kopiuje 1 do 1 pewne elementy. Ale takimi zasadami rządziły się klasyczne survival horrory z lat 90. Tylko w klasyczne Residenty gra się wyśmienici (a nie są to gry mojego dzieciństwa, zagrałem w nie wiele, wiele lat po premierze) a w Tormented Souls no cóż trochę gorzej.
Kto zna ten gatunek ten wie czego się spodziewać. Biegamy po jakiejś rezydencji czy innym obiekcie, rozwiązujemy absurdalne zagadki typu "umieść 4 klejnoty na obrazie, a następnie pojawi się zegar na którym trzeba ustawić odpowiednią godzinę. Zegar otwiera skrzynie w której jest klucz xD" i walczymy przeważnie z zombie. Głupie to ale nosi ze sobą potężną dawkę gameplay'u heh. Tormented Souls też są te wszystkie elementy ale coś tu nie gra.
Zacznę od tego że w grze jest bardzo dużo zagadek. Niektóre stanowią wyzwanie ale zdarzają się też prostsze. Faktycznie mniej się tu walczy a więcej główkuje. Dla kogoś może być to właśnie zaleta, ale mi bardziej odpowiadają te bardziej Residentowe podejście więcej walki, mniej zagadek. Ale to jeszcze nie jest największa bolączka tej gry. Najbardziej irytowała mnie mapa oraz "widoczność gry". Mapa w grze jest bardzo nieintuicyjna/nie czytelna. Widać na niej gdzie są save roomy oraz niektóre zagadki (za to plus) ale poza tym jest źle zaprojektowana. Dziwne jest to że zamiast zrobić jedną dużą mapę na całe piętro dostaliśmy dwie mapy na jedno piętro wschód i zachód. Zawsze jak wyciągamy mapę to pokazuje się cały czas fragment jednego piętra chyba F1 wschód i trzeba przełączać mapę w poszukiwaniu piętra na którym jesteśmy. Niby to mała rzecz a denerwuję. Dlaczego mapa nie pokazuję w których pokojach byliśmy odhaczała by je na jakiś inny kolor np.: niebieski. To samo tyczy się nie odwiedzonych pomieszczeń, mogły by być np. na szaro. Walka z tą mapą jest przez całą grę... Po co taka komplikacja? Kolejny element który mnie drażnił to widoczność gry. Tormented Souls to bardzo ciemna gra, jest dużo lokacji gdzie musimy używać zapalniczki lub latarki bo jest całkowicie ciemno. Jest z tym związana fajna mechanika że jak jest ciemno a my nie mamy jakiegoś źródła światła to "porywa nas otchłań". Problem w tym że gra jest też w jasnych pomieszczeniach ciemna i czasami możemy nie zauważyć jakiś przejść czy nawet zagadek. I tak gracz błąka się bez celu bo szuka co trzeba zrobić aż w końcu odpala YT i szuka rozwiązania... Nie wyobrażam sobie grać w to podczas dnia. Historia to sztampa dla tego gatunku, a główna bohaterka o ile się nie mylę Caroline jest nieciekawa. Gra też nie jest jakoś specjalnie trudna, nie licząc zagadek. W grze nie ma skrzyń jak w klasycznych Residentach, bohaterka ma nieograniczoną ilość miejsca a sama walka w grze jest prosta, już znalazłem buga jak powalać przeciwników i dobijać ich na leżąco.
Ponarzekałem ale gra ma też kilka fajnych aspektów. Przeciwnicy są fajnie zaprojektowani, nie są to zombie a bardziej jakieś hybrydy z ludzi. Bardzo przypomina mi to postacie z serii Hellraiser. Zestaw broni którym się posługujemy nie jest duży ale fajnie się prezentuje można powiedzieć że niektóre bronie są rzemieślnicze. Gwoździarka robi nam za pistolet. Za shotguna robią jakieś rurki miedziane, mamy jeszcze jakiś craftowy paralizator oraz łom do walki wręcz. Czuć że te bronie mają kopa. Każdy kto grał w survival horrory pamięta że w tego typu grach można było przyglądać się różnym przedmiotom i wchodzić z nimi w interakcje. W Tormented Souls jest tak samo, ale tutaj mamy chociaż kursor który zmienia kolor jak jest jakaś interakcja z przedmiotem. Bardzo to ułatwia gie i zmniejsza poziom "frustracji" bo przeważnie w tego typu grach nie wiadomo było w co kliknąć. Za to również duży plus. Tak jak w klasykach tutaj również jest ograniczona ilość zapisów na grę. Audiowizualnie gra jest poprawa. Jeśli chodzi o klimat jest fajnie, czuć taki niepokój jak się gra i też jest dużo elementów gore.
I taki jest ten Tormented Souls nie polecam, ale i też nie zniechęcam, samemu trzeba sprawdzić. Mi ta gra nie siadła, ale nie jest to gniot. Dobry survival horror ze swoimi bolączkami. Grałem na PS4 i gra nie posiada błędów, no tylko był ten bug co wyżej pisałem i tyle. Grę ukończyłem w 10h i nie chciałem grać ponownie. Nie wiem czy wrócę do tej gry, raczej nie. Dodam jeszcze że gra w wersji na PS4 nie posiada polskich napisów.
Jak by wywalić ostatnie 15 min filmu to może podkreślam może, by się to jakoś jeszcze broniło...
No Pc-towcy doczekaliście się brawa dla was. Dobra gierka, ale RDR2 podbił mocno poprzeczkę.
Recenzja to subiektywna ocena autora. Dla recenzenta może być 6/10 a dla gracza 9/10. Jak Starfildy, Star Warsy i inne gry dostają wysokie noty to kwik że za duże. Jak wystawiają za małe to kwik że za małe xD. Czyżby niektóre gry miały lepsze traktowanie a niektóre gorsze...
Ci co Shortowali to zarobili pewnie xD. Take wachania to na Crypto ostatnio są a tu zwykłe akcje, źle się dzieje...
Ion Fury to Duke Nukem w spódnicy :D
Bardzo lubię Duke Nukem 3D, mimo że nie była to gra mojego dzieciństwa bo jest ode mnie starsza xD. Ion Fury to właśnie taki podrasowany Duke Nukem 3D, więcej tu "mięsa", a ja mam jakąś słabość do gier na silniku Bulid heh. Wiem że wszystkie te gry na tym silniku są de facto takie same, ale gry zrobione na tym silniku mają swój urok. A Ion Fury jest jedną z takich gier.
Ion Fury to przedstawiciel obecnie popularnych boomer shoterów. Wiadomo nowa gra w starym styl FPS. Takie gry mają obecnie swój renesans i wychodzi ich wiele.
Przyznać muszę że gra jest dosyć zróżnicowana chodzi mi o lokacje. Miasto, budynki, tereny pozamiejskie, laboratoria. Więc mamy co zwiedzać. Mapki mają wiele przejść, sekretów jak za starych czasów Duke'a. Pięknie wyglądają te lokacje, mają swój urok.
Jeśli chodzi o bronie to mamy standardowy zestaw: pałka, pistolet, SMG, minigun, shotgun, kusza i bomby. Plus taki że bronie posiadają alternatywne strzały np.: shotgun może służyć jako granatnik itd...
Rodzajów przeciwników jest chyba podobna ilość co w takim Duke Nukem 3D. Są mocniejsi, słabsi, latający oraz Bossowie. Taki standard jak na tego typu gry.
Sama muzyka w grze jest bardzo dobrze przemyślana, nawet wpadł synthwave :D, za to plus.
Gra nie jest podzielona jak Duke Nukem 3D na epizody lecz na strefy. Stref jest 7 i każda ma swoje sekrety ilość przeciwników do pokonania itd... Poruszanie się wewnątrz stref jest dowolne, można się wracać do wcześniejszych lokacji ale nie zawsze jest to możliwe. Czasami gra nas blokuje i musimy iść dalej. Ale poruszanie się między strefami jest niemożliwe.
Gra posiada również bonusowe poziomy i jednym z nich jest taki bieda survival/horda. Do Ion Fury wyszło również DLC Aftershock, problem z tym że DLC wyszło tylko na PC... Dziwne jest to ze strony twórców gry. Gra wyszła na wszystkie platformy ale DLC tylko na PC. Myślałem że takie zagrywki skończyły się w czasach X360 a tu dalej takie kwiatki. Fajnie było by jak by było jakieś menu z kodami dla tej gry, aż prosi się o nie. Nieskończona amunicja, god mode itd...
Grę ukończyłem w 11 godzin, sporo jak na taką grę i przyznam że mam niedosyt. Może przejdę jeszcze raz :D. Ciekawe czy w przyszłości dodadzą DLC na konsole, ja ogrywałem Ion Fury na XSX. Dodam na koniec że gra nie posiada błędów. Ogólnie polecam, jak ktoś lubi Duke Nukem 3D to Ion Fury to must have :)
"Żadnej fabuły po prostu zabijasz czerwonych gości"
SuperHot to bardzo oryginalna gra. Pomysł na to że wszystko się rusza kiedy my się ruszamy jest świetny. Gra nie jest długa ale nadrabia dodatkowymi trybami. Grałem na XSX. Miałem też okazje zagrać na VR i przyznam że tam doświadczenie jest jeszcze lepsze. Jeżeli ktoś ma do wyporu zagrać na VR albo klasycznie to zachęcam zagrania na VR.
Sleeping Dogs to takie Chińskie GTA.
Nigdy jakoś ta gra nie zainteresowała mnie, słyszałem o niej sporo dobrych opinii ale tak jakoś nie było czasu aby w to zagrać. Ale nadążyła się okazja i nabyłem Sleeping Dogs: Definitive Edition w promocji i przyznam że jest to ciekawy kawałem gameplayy z kilkoma wadami.
Akcja gry dzieje się w Hongkongu, przypomina mi ono trochę Night City z Cyberpunka heh. Miasto wygląda naprawdę fajnie ale jest tu pierwszy zgrzyt. Mapa jest bardzo liniowa, możemy poruszać się swobodnie po ulicach ale nigdzie dalej nie pójdziemy. Nie wejdziemy na górę/polane, nie wejdziemy na dachy wieżowców itd... Przypomina mi to konstrukcje map rodem ze starych NFS gdzie można było poruszać się tylko po ulicach.
Jako że jest to sandbox to w grze mamy różne pojazdy. Samochodami i motorami jeździ się okej. Nie jest to GTA, ale też nie jest to taki Just Cause... Przyznam że samochodami oraz motorami jeździ się bardzo szybko, ogólnie cała gra jest szybka. Łodzie są ociężałe i nieprzyjemnie się nimi pływa.
Oprócz głównej fabuły dostaniemy zadania pobocznie i tutaj kolejny zgrzyt. Sama główna historia i postacie które napotykamy jest dobra, śledzi się to z zaciekawianiem. Porównał bym to do San Andreas ale zamiast gangów są Triady które mają swoje, zwyczaje, kodeksy i inne zasady. Główny bohater też jest naprawę fajny, z początku wydaje się być nijaki ale później zaczyna pokazywać pazur. Nie podobała mi się końcówka ale zgodzę się z tym co napisał kolega wyżej
Walka w grze jest nierówna. Z jednej strony jest ona kreatywna a z drugiej strony system wyprowadzania combo leży... Faje jest to że możemy używać elementów otoczenia podczas wali, a to kogoś wywalić przez okno, wrzucić kogoś do śmietnika i wiele, wiele więcej tego typu interakcji.
Przyznam że są to dosyć brutalne zagrania, ale cała gra też jest bardzo brutalna, nikt tutaj się nie szczypie a "krew się sypie" wszędzie. System combo moim zdaniem jest źle zrobiony, za dużo tutaj kombinacji. Dziwne jest to żeby wyprowadzić jakiś fajny cios trzeba przytrzymywać przycisk. Zdarza się to nawet w środku sekwencji. Niestety ale przez całą grę praktycznie maszowałem jeden przycisk bo wykonywanie tych sekwencji było upierdliwe. Można też używać broni palnej ale rzadko się to zdarza.
Symulacja miasta jest naprawdę fajna. Jak pada deszcz to ludzie mają parasolki, NPC używają kierunkowskazów. Wiem że to mylne wrażenie ale nie miałem takiego wrażenia że NPC chodzą po ulicach bez potrzeby xD. Gra ma dosyć sporo fajnych animacji, grafika jest fajna jak na 2012, a muzyka też daje radę. Czuć taki fajny klimat który bije od tej gry.
Podsumowując Sleeping Dogs to dobra gra ale ma swoje wady. Faktycznie zadania poboczne są w tej grze nużące, może 10 lat temu bawił bym się przy nich dobrze ale dziś podziękuje. Ale główna historia rekompensuje te kiczowate questy i przyznam że fabuła jest długa. Wyszły jeszcze 2 DLC ale jakoś nie chce mi się w nie grać, może kiedyś... Grałem na XSX we wstecznej kompatybilności i grę wywaliło mi dwa razy. Zdarzały się też okazjonalne glicze, ale nic wielkiego co by popsuło grę. Polecam :)
Paradoksalnie za jakieś 20 lat będzie to "święty graal" na PS5. Wydania pudełkowe będą kosztować po tysiące dolarów.
W latach 00 seria Army Men była produkowana wręcz taśmowo. Nie były to wysoko jakościowe gry ale dawały wtedy masę frajdę. Sam zagrywałem się w Army Men RTS czy Army Men Sarge's heroes 2. Było jeszcze bardziej poważne Army men Sarge's war. Ogólnie seria liczy sobie około 20 tytułów. Ale chcę powiedzieć że seria Army Men stała przede wszystkim bardzo fajnymi postaciami i uwcześnię mało eksploatowaną tematyką. Fajnie jak by powróciła seria Army Men, chociaż nie wiem czy są odbiorcy dzisiaj na takie gry. Ale dostaniemy coś nowego i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Ghostrunner to po prostu fajna gra.
Ghostrunner chodził już za mną od jakiegoś czasu. W końcu nadarzyła się okazja by sprawdzić ten tytuł i przyznam że nie zawiodłem się. Było już kilka strikte parkourowych gier. Ja nie mam dużego doświadczenia w tego typu grach ale przyznam że Ghostrunner jest bardzo płynną grą.
W grze jest fabuła, ale nie jest ona jakoś specjalnie rozbudowana. W sumie twist fabularny który jest na końcu można przewidzieć już na początku gry xD. Ale nie jest to główne danie gry, raczej pretekst do biegania po lokacjach. Główną atrakcją jest czysty gameplay i tu położono wysoki nacisk aby gra nie nużyła.
Skakanie, bieganie, walka jest bardzo dobrze przemyślana. Jak wbiegamy na jakąś arenę to mamy dosyć sporo możliwości na eksterminacje naszych przeciwników. Fajne jest to że jak zginiemy to od razu się odradzamy przed areną. Bez żadnych loading screenów itd... Wszystko dzieje się szybko i bez zbędnych głupot. W sumie to gra polega na tym że uczymy się jak przeciwnicy stoją, ruszają się a następnie w jednym ciągu czyścimy całą arenę.
Gra ma kilka rodzajów przeciwników i do każdego trzeba podejść inaczej. To też jest duży plus bo nie ma czegoś takiego że raszujemy na przeciwnika. Czasami trzeba podejść od tyłu, zeskoczyć lub skorzystać z umiejętności.
Umiejętności, jest to kolejny element który urozmaica nam rozgrywkę. Mamy ich 4 i możemy je rozwijać. Są one fajnie przemyślane i faktycznie używa się ich w rozgrywce. Dużo gier ma taki syndrom że nie używa się wyszytych umiejętności które bohater nabywa. Tutaj tak nie jest. Może jest ich tylko 4 ale faktycznie są przydatne.
Etapy które zwiedzamy też są fajnie zrobione. Początek może trochę za długi gdy latamy po jakiś podziemiach. Ale jak już wejdziemy na zewnątrz to widać te piękne Cyberpunkowe miasto. W grze znajduje się również cyberprzestrzeń i ogromny plus za to że za każdym razem kiedy ją odwiedzamy to robimy w niej co innego. Grafika i audio też dają radę.
A jak z trudnością gry? Powiem tak, faktycznie czasami trzeba się napocić, ale nie jest to nie do przejścia. Wydaje mi się że dla współczesnego odbiorcy będzie to odpowiednia dawka wyzwania.
Resumując Ghostrunner to naprawdę fajna gra, ogromny plus za różnorodność rozgrywki. Nie miałem żadnych błędów i grę ukończyłem w 13h na XSX. Jest tutaj tryb 120FPS, podejrzewam że na PS5 również. Gra posiada NG+, tryb przetrwania, jedno DLC i jakieś mapki na czas. Na pewno skusze się na cześć drugą. Polecam ;)
Rok 2025 zapowiada się syto. Nie ma co tu ukrywać Borderlnadsy to zawsze były dobre gry. Nie mam obaw.
Nie grałem w oryginalne Destroy All Humans!, ale postanowiłem zagrać w coś luźnego i powiem szczerze że to taki mocny średniak. Największym plusem gry jest humor, mapki po których działamy, główny bohater i klimacik lat 50. Reszta wypadła mocno średnio. Grafika rodem z PS3 i X360, nudne zadania poboczne. Za pierwszym razem są okej ale jak po raz 5-6 musimy podnosić jakieś rzeczy i rzucać je na spodek to robi się to nudne do tego jest to na czas. Bronie z których strzelamy są nieciekawe. A wisienką na torcie jest audio które brzmi jak by było z czasów PS2. To tak nie pasuje że masakra... Reasumując mocny średniak i tyle. Grałem na XSX i gra nie posiada błędów.
Drogo u Gabena xD. Kupując w częściach te gry można wyhaczyć o wiele wiele taniej.
Jak bym miał tą grę opisać w jednym zdaniu, to brzmiało by ono tak. "System Shock to stara, nowa gra z masą archaizmów"
Nigdy nie grałem w klasyczną wersje z 1994 roku. Widziałem kilka filmików na YT i tyle. Nie miałem potrzeby w to grać. Nie boję się retro gier, ale klasyczny System Shock jakoś mnie nie zachęcił. Ale doczekaliśmy się odnowienia w postaci remaku i jak zobaczyłem na YT gameplay to przyznam że chciałem spróbować w to zagrać heh.
Nie chcę opisywać tutaj fabuły, w skrócie musimy pokonać złe IA na stacji i tyle. Historia nie jest jakaś oryginalna, ani zaskakująca. Całym "mięsem" System Shock jest eksploracja stacji która jest ogromna. Sama stacja ma kilka pięter, a na każdym piętrze jest wielka labiryntowa lokacja. Można się w tym pogubić na początku ale po jakimś czasie zaczynamy odnajdywać na tej stacji. Samo zwiedzanie stacji jest przyjemne twórcy postarali się aby piętra nie były monotematyczne i za to duży plus. Po stacji panoszą się wrogowe od cyborgów po roboty a skoczywszy na mutantach. Sama różnorodność przeciwników jest okej. Niektórzy są silniejsi a niektórzy słabsi, jest to dobrze zbalansowane. W grze są zagadki, polegające na przełączaniu kabelków. Ale są też zagadki "fabularne" i tutaj zaczyna się pierwszy problem i nie jedyny.
Gra za bardzo nie mówi nam co mamy zrobić i tak jest to gra która nie prowadzi nas za rączkę. Nie ma punktu na mapie gdzie mamy się udać. Musimy sami czytać notatki, słuchać audiologów aby dowiedzieć się to trzeba zrobić. Twórcy mogli by chociaż dać jakieś małe menu, coś w stylu notatnika, aby postać nasza zapisywała sobie co musi zrobić. A tak musimy szukać po tych audiologach co musimy zrobić. Wiem że podbija to imersje ale po jakimś czasie zaczynamy błąkać się bez celu. Nie mam nic do gier które nie prowadzą nas za "rączkę" ale przydało by się tutaj jakieś tego typu menu z rozpisanymi zadaniami. Fallout 1 i 2 miał takie coś heh.
Kolejny zarzut mam do naszego EQ a dokładnie zarządzania nim oraz skrzynki na przedmioty. Może dam przykład z innej gry. W grach z serii Resident Evil też mamy ograniczone miejsce na przedmioty, ale tam mamy skrzynkę do której możemy wkładać wszystko co znajdziemy. W System Shock też jest taka skrzynka ale problem z nią jest taki że wchodzi do niej bardzo mało przedmiotów. W Resident Evil jest ona duża, tutaj jest ona bardzo mała. A po drodze będziemy znajdywać dużo przedmiotów i już na początku gry będziemy załadowani na full. Samo sortowanie przedmiotów w naszym EQ też jest zepsute. Najlepiej ustawiać rzeczy ręcznie, więcej przedmiotów weźmiemy. Automatyczne sortowanie sprawia że przedmioty zawsze układają się od lewej do prawej. Przez co zbieranie przedmiotów które mają wysokość na 2 kratki staje się utrudnione.
Kolejną głupotą jest sterowanie, grałem na XSX. Nie wiem kto wpadł na taki kretyński pomysł żeby zrobić sprint na trzymanie przycisku a nie kliknięcie. Należy trzymać cały czas L3 a nie kliknąć raz aby biec sprintem. Dobrze że chociaż można wyłączyć przycisk który odpowiada tylko za używanie baterii. To też frustruje kiedy chcemy coś zebrać a uruchamiamy baterie.
Ostatni zarzut mam do cyberprzestrzeni. Jesteśmy tam jakąś kulką która strzela do kryształków. Średnie to i nie ciekawe. Są to najnudniejsze etapy w grze. Trochę ich jest, tak z 1-2 na piętro. Nie są one trudne ale irytują już za 2-3 razem.
Trochę pomarudziłem ale gra ma jeszcze kilka fajnych elementów. Jest dużo broni, a każda z nich ma alternatywę strzały. Ulepszanie naszego bohatera też jest kej. Nie zbieramy żadnych XP tylko znajdujemy sobie ulepszenia. Klimat stacji cytadela jest fajny, czuć takie zaszczucie z każdej strony. Sama Shodan też dobrze wypada jako szalona SI. Faje jest to że przeciwnicy to nie gąbki na pociski i szybko się ich rozwala, ale tyczy się to również nas. W grze są fajne interakcje z otoczeniem np.: musimy ręcznie wrzucić monetę do automatu i kliknąć przycisk na klawiaturze aby coś sobie kupić. Grafika w grze jest fajna, to taki Pixel art w 3D. Naprawdę fajnie to wygląda. Muzyka też jest fajna szczególnie ta z windy xD. Jest tu również chyba "ikoniczny" poziom trudności wybieramy sobie od 1 do 3 jak ma wyglądać nasza rozgrywka. Ja miałem wszytko na 2 oprócz zagadek. Jest to kolejna gra która ma fajne ustawienia dostępności. Możemy sobie zmieniać kolor menu itd...
Podsumowując "System Shock to stara, nowa gra z masą archaizmów”. Na pewno nie dla każdego, ale warto dać szanse bo jest to unikatowa gra na dzisiejsze czasy. Ja dobrze się bawiłem i na pewno wrócę jeszcze do cytadeli. Grałem na XSX i gra działa w 60 FPS. Gra nie posiada błędów i to mi się podoba :)
Pamięta ktoś tą grę... taki żarcik xD
29.07.2024 zostanie wyłączona możliwość kupowania gier na X360. Przeglądając oferty już i tak ubogiego sklepu (jeszcze w 2016 było bardzo dużo gier do zakup) można natknąć się na wiele perełek w dobrych cenach i jedną z takich jest właśnie Remember Me.
Pamiętam jak ta gra miała premierę. Jakoś w tamtym czasie nie zainteresowała mnie. Wtedy bardzo łaknąłem gier sandboxowych liniowe gry? Kto w coś takiego gra? Dziś śmiało mogę powiedzieć "Więcej takich gier - liniowych". Tak pisze to już po raz kolejny miło dla odmiany zagrać w coś innego.
Remember Me to przedstawiciel gry typu wejdź na arenę, obij komuś japę a następnie parkour po budynkach. Nic specjalnego, ale mnie wciągnęło. System combo jest dobrze zrobiony, kombinacje są proste do zapamiętania. Sam świat który zwiedzamy też jest ciekawy. Neoparyż w 2084 roku, Cyberpunk pełną gębą. Od slumsów po bogate dzielnice, dachy a skończywszy na jak zawsze nieciekawych laboratoriach. Grafika jak na X360 jest okej. Szczerze przydał by się jakiś remaster na PS5/XSX. Sama historia w grze jest fajna. Nietypowa tematyka gry sprawiła że historie śledzi się z zaciekawieniem. Główna bohaterka Nilin jest fajnie napisana, da się ją polubić. Mam jeden problem z tą grą. Nie wiem czy to tylko u mnie ale wydaje mi się że w grze miałem zepsute audio. Głównie chodzi mi o muzykę podczas walki. Miałem wrażenie że muzyka ucina się/nachodzi na siebie itd... Nie wiem czy to tak ma być, bo było to w późniejszych etapach gry? Ale na początku gry muzyka działała normlanie i przy okazji była fajna :D
Reasumując polecam Remember Me, odświeżające doświadczenie w 2024 roku (w tych giga promocjach na X360 dałem za grę 7zł :D ). Lepiej się śpieszyć hehe. A tak już ogólnie to ja tej gry na pewno nie zapomnę :)
Podejrzewam że będzie to "typowy" symulator chodzenia :( eh...., ale miło się zaskoczę jak coś innego :D
Tej gry nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. No chyba że Zoomerą xD.
Ostatni raz w Quake 2 grałem w 2012 roku na PC i przyznam że dosyć sporo z tej gry pamiętałem. Port na XSX jest okej, technicznie żadnych wad. Ta odnowiona edycja zawiera 3 dodatki. Dwa stare, jeden nowy. I na dokładkę wersje Quake 2 z N64. Polecam zagrać w podstawkę, ten nowy dodatek Call of the Machine oraz wersje na N64. Te dwa pozostałe dodatki The Reckoning i Ground Zero wymęczyły mnie strasznie. Podstawka jest już mono tematyczna a tutaj dostajemy tego więcej. Zaczyna to nużyć po czasie, dodam jeszcze że te dodatki są dosyć długie. Ten nowy dodatek jest bardziej różnorodny. Ja zagrałem sobie w tego Quake 2 z trybem niesączonej amunicji, a czemu nie xD. Nawalanie do tych Stroggów z miniguna daje satysfakcje xD.
Reasumując polecam zagrać w tą ponad czasową grę. Lecz przestrzegam że może trochę nużyć monotematyczność. Quake 1 mi tak nie przypasował ale dwójka to co innego :D
RPG akcji też może być grą usługą ;)
Patrząc na ogromną popularność tych gatunków nie można wykluczać takiego wariantu.
Borderlands 3 nie jest złą grą. Ma kilka mankamentów np: antagoniści, gorszy system lootu, ale wbrew pozorom jest no najbardziej "dopakowany" Bordelrands. Jeśli chodzi o czysty gameplay, grafikę to jest to najlepszy Borderlands.
Thx za info, czyli nic się nie zmieniło od kilku lat. Za czasów X360 przypisywało się gry do konta na stałe. Pamiętam jak Shadow of the colossus remake był tak rozdawany w PS plus. Odpalić można go było jak posiadało się PS plus. Jak teraz miałem znów PS plus to nie mogłem nawet pobrać gry. Czyli to chyba jest tymczasowe, nie wiem.
Dobra okazja by zgarnąć Borderlands 3. Pytanie dla tych którzy mają te PS plus. Czy gra jest na stałe czy tylko jak posiada się abonament to można w nią zagrać? Chodzi mi o to czy jak skończy się już subskrypcja PS plus to można dalej grać ?
To dobra informacja dla graczy którzy chcieli by pograć z modami. Scena moderska klastyczny RE jest silna.
Jak gra się w Helldivers na PS4 w 2024 roku?
Helldivers 2 bije rekordy popularności, lecz tylko na PS5 i PC. Gracze którzy nie mają na czym pograć w dwójkę muszą zadowolić się pierwszą odsłoną z 2015 która jest również dostępna na PC.
Dopóki nie zrobiło się głośno o drugiej części to nawet nie wiedziałem że taka gra istnieje heh. Ale jak większość zachwala dwójkę to czemu by nie spróbować jedynki?
Gra ma widok izometryczny ale wszystko jest w 3D. Lata się po plantach i o różnych biomach i eksterminuje się różne paskudztwa typu Robale ale i też Cyborgi oraz tak zwanych "Oświeconych".
Gra posiada 15 poziomów trudności im wyżej tym trudniej. Na 15 to już jest rzeźnia, wrogowie wychodzą z każdej strony. Nie ma czasu nawet na przeładowanie broni heh. Fajne jest to że planety chyba generują się losowo więc nie ma czegoś takiego że chodzi się po tej samej mapie cały czas. Wiadomo biomy zostają ale ułożenia obiektów na mapie są inne.
Kiedy już wybierze się planetę to wykonuje się na niej różne misje i przyznam że misję są dosyć różnorodne. Od eskorty, po obronę czy zniszczenia czegoś. Oczywiście jest kilka wariantów tych zadań. Nawet jest tryb przetrwania. Dzięki temu rozgrywka nie staje się monotonna za szybko.
Samych broni i gadżetów jest sporo. Bronie palne, laserowe, wybuchowe, itd.. jest w czym wybierać i każdy znajdziesz coś dla siebie. Gadżety też są spoko od dronów po wieżyczki automatyczne i wiele więcej. Są nawet pojazdy i mechy. No jest czym eksterminować najeźdźców z kosmosu hehe. Minus taki że nie można samemu prowadzić i strzelać z pojazdu. Jak gra się samemu to taki czołg jest nieprzydatny.
Bardzo podobał mi się klimat, taka parodia propagandy. W dwójce też to jest ale chyba na większą skalę hehe.
Dobra teraz przejdę do najważniejszej informacji jak w to się gra w 2024 czy są gracze jacyś i czy można grać solo bez PS4 plus. Odpowiedź brzmi tak xD. Są gracze i bez problemu znajdzie się sesje do gry z innymi. Gra solo bez PS Plus też jest możliwa, ale wtedy nasze wyniki nie wliczają się do globalnych statystyk. A czy gra jest archaiczna mimo 9 lat. Absolutnie nie. Gry coraz wolniej się starzeją a Helldivers to tylko udowadnia. Grając nie napotkałem na żadne błędy. Ogólne polecam ;)
Nie grałem w wersje planszową ale grałem w digital na AND. Zobaczyłem sobie jak wyglądają te DLC w wersji fizycznej i powiem ci że nie ma tego w wersji digital. Mówiąc prościej nie ma DLC na AND. Odpowiadając na drugie pytanie to nic mi nie wiadomo czy są planowanie jakieś DLC w wersji digital. Tak na koniec dodam że fajnie by było jak by wydali oficjalną wersje digital Dune a game of conquest and diplomacy. To by był sztos :D
Podejrzewam że płatne multi na PC to kwestia czasu może 5-10 lat. Wystarczy że jedno korpo wyjdzie przed szereg i to przepcha. Następnie będzie wielka afera z tym związana na cały internet. Korpo się wycofa i zaatakuje za pół roku. Sprzeciw będzie mniejszy bo ludzie z tyłu głowy mają świadomość że sytuacja może się powtórzy. Następnie reszta tych pazernych firm zacznie to implementować. Aż dożyjemy czasów gdzie będziemy płacić za godzinne grania np: 5zł. Stare dobre czasy wrócą. Ale czy one były takie dobre? Jeszcze jedno. Pamiętać trzeba jeszcze że ludzie którzy mają teraz te 7-10 lat za te 10 lat będzie pełnoprawnymi konsumentami a dla nich usługi to normalność. Jest tylko jedno absolutnie jedno wyjście. Głośno o tym rozmawiać i nie kupować. Jak hajs nie będzie się zgadzać to nie będzie idiotyzmów. Ja to tak widzę.
RE 0 i CVX to dobre części. Jeśli to prawda to nie mam obaw. Pewne jest tylko jedno na pewno nie będzie języka polskiego xD
Byłem wczoraj i przyznam że Furiosa to naprawdę dobry film. Inny niż Fury Road ale to nie jest minus.
spoiler start
Sama postać Dementusa rozbija bank w filmie.
spoiler stop
Polecam wybrać się i zobaczyć to widowisko ;)
Kultowe to mogą być klasyczne części Resident Evil. Co z tego że Alone in the Dark wymyśliło formułę. Historia potoczyła się inaczej.
Rage 2 kupiłem na premierę w wersji na PS4. Pamiętam że byłem mocno zahajpowany na tą grę. Jedyna była dla mnie grą 10/10. Dwójkę kupiłem bez zastanowienia. W grudniu 2023 ograłem sobie jedynkę po latach więc może dobrze byłoby wrócić do dwójki. Kupiłem wersie na XSX (znów ten absurd taniej kupić grę + dodatek niż sam dodatek ehh...).
Zacznę od najbardziej krytykowanego elementu w tej grze czyli o "cukierkowości". Tak, w grze dominuje róż, ale czy to przeszkadza? Rage 2 to nie jest poważne post-apo, dla tych którzy nie wiedzą a gadają. Tak jedynka też nie była super poważna. Tutaj jest ta otoczka różu, w jedynce jej nie było. Czemu? Bo były inne czasy, wtedy dominowała w grach brązowa paleta barw. Gra nie kryje się z tym. Ma być komicznie, szalenie i kolorowo. Mi ta otoczka nie przeszkadzała, Rage 2 wyróżnia się na tle innych post-apo swoim klimatem. Czasem wpadnie jakiś żart. Dziwne nazwy postaci typu: "Korek pod worek", "Pała", "Czaruś" itp....
Jak pisałem w grudniu 2023 "RAGE 2 dał nam ogromną mapę, która była pustawa. RAGE 1 ma liniowy świat ale wypchany detalami. I uważam że RAGE z 2011 ma najlepszy świat post-apo jaki widziałem w grach." Tak świat w Rage 2 jest olbrzymi i pustawy. Nie ma tyle detali co w jedynce, ale to nie jest tak że jest całkiem pusto. Ogólnie jest to wrażenie pustkowi. Przemierzamy długie odległości, po drodze mijamy pełno powyginanych autostrad i w tle widać jakąś norę zbirów (i ta nazwa zbiry, to nie są bandyci to zbiry hehe). Plusem takiej mapy jest że nie ma takiego zagęszczenia jak w Fallout 4, gdzie pustkowia były tylko z nazwy. Same pustkowia w Rage 2 tętnią życiem. A to mijają nas jacyś cywile w samochodach, a to jakiś starcie po drodze, a to zbity kogoś atakują. Po całej mapie przemierzają konwoje które się generują w nieskończoność (w premierowej wersji chyba była ich ograniczona ilość, ale nie pamiętam). Ogólnie widać że ten świat w Rage 2 żyje. W jedynce nie było czegoś takiego. Jak wyjeżdżało się na otwarty świat to atakowały nas tylko wrogie pojazdy. Ale do walk w pojazdach jeszcze wrócę.
Rage 2 jest tak zwaną grą co czyści się znaczniki. Tylko że tutaj czyści się te znaczniki z przyjemnością bo system strzelania jest miody. Nie ma co się oszukiwać Rage 2 stoi strzelaniem i twórcy dobrze o tym wiedzą. Dlatego 99% aktywności jest z udziałem strzelania. Czyszczenie mapy ze zbirów, mutantów wciąga jak bagno. Jest to chyba jedyna gra która robi to dobrze. Co tu więcej pisać.... Jedno z lepszych systemów strzelania w grach.
W Rage 2 w końcu jest jakaś fabuła. Bardzo krótka, ale jest. Ta fabuła jest tylko pretekstem do czyszczenia mapy. Jesteśmy "strażnikiem pustkowi". Główny bohater Walker jest okej. Nie jest to najlepsza postać w grach, ale gada i do duży plus (Jezu żeby w 2024 dawać plus za to że główny bohater mówi...). W sumie nie trzeba znać pierwszej części aby zagrać w dwójkę bo tam nie było fabuły :D . No postacie w sumie tylko z jedynki się pojawiają.
Rage 2 posiada dwa DLC. Zagrałem w tę co dodaje nową mapę i przyznam że jest ok. DLC dodaje miasto które można sobie zwiedzać i czyścić ze zbirów, mutantów. Robimy to co w podstawce tylko że w mieście i tyle. Samo miasto jest okej dużo dróg, autostrad wysokich budynków.
Może przejdę teraz do wad które moim zdaniem sprawią że jest to gorsza część niż jedynka.
Zacznę od pojazdów. Nie są one fajne. Może to kwestia gustu ale pojazdy z pierwszej części wyglądały lepiej niż w drugiej. Jakoś nie widzi mi się jeździć autkiem co ma manekiny na bagażniku, motorami, czy czołgami. Jeździłem głównie podstawowym pojazdem który, no nie wygląda... Jak by można było zmieniać karoserie to już by to coś dało.
Brak aktywności też jest widoczny. W sumie to możemy iść tylko do MBTV (plus taki że są 2 w grze) i rozegrać 1 wyścig. Serio jest tylko jedna trasa i tyle. Można ścigać się z jakimś typem na pustkowiach ale to nie jest ciekawe. Rage 1 miał masę wyścigów i różnych trybów a tutaj tylko 1 trasa, 1 tryb i tyle. W jedynce była masa innych aktywności, gra w karty, loteria itp... tutaj nic. Ja wiem że gra stoi strzelanie ale jest to uwstecznienie względem pierwszej części.
Kolejną porażką jest menu. Jakim cudem w 2019 może wyjść gra w której menu naszego EQ się tnie. To naprawdę jest irytujące. W 2024 na XSX dalej się to menu tnie.
Walka w pojazdach mogłaby być lepsza w sumie oprócz atakowania konwojów to w sumie jest nie potrzeba. Rzadko kiedy wrogowie jeżdżą sobie po pustkowiach i nas atakują. W późniejszym etapie fabuły pojawiają się czołgi władzy ale to za mało. Brakuje takich starć jak w jedynce. Dobrze że chociaż były te konwoje.
Reasumując Rage 2 to dobra gra. Nie tak dobra jak jedynka. Ma swoje wady ale system strzelania robi robotę. W sumie dla samego strzelania warto zagrać bo naprawdę fajnie czyści się mapę. Co do różu to taki klimat i albo ktoś to łyka albo nie. Grałem na XSX w 60 FPS i ukończyłem na 100% w 32H. Jak na sandbox z dzisiejszych czasów to nie dużo. Jak bym nie grał w DLC to wyciągnąłbym około 25h. Gra się w to bardzo szybko. Ogólnie polecam, chciałbym zobaczyć Rage 3 kiedyś. Marka ma potencjał, ale trzeba go dobrze wykorzystać. Gra nie posiada większych błędów. Tylko te menu i dwa znaczniki na mapie nie chciały się odhaczyć że zostały ukończone.
Zapomniałeś dodać że BF i COD od dobrych 15 lat to gry głównie mult. Kampania to dodatek dla jakiegoś ułamka graczy.
Grałem w 1,2,3 (Taka ciekawostka moja recka Drivera 1 z 2019 zniknęła z GOL, ktoś musiał ją usunąć). Wiem że 3 to takie GTA. DSF wraca do korzeni z PSX. Ale jest to gra oparta na jeździe samochodem 99% takich gier to głównie wyścigi. Dla większości to może być dziwne.
Drivera San Francisko kupowałem w 30.12.2011 za 79,99 na PC. Pamiętam bo mam paragon xD. Jak te gry wtedy szybko taniały ehhh... Niestety na moim ówczesnym komputerku nie dało się grać, był za słaby i odstawiłem grę w kąt. W 2015 przypominałem sobie o tej grze i zakupiłem ją na X360. Pamiętam że grało się fajnie, przeszedłem ją wtedy w 4 dni heh. Wróciłem do Drivera w 2024 roku i powiem że gra daje radę, ale ma pewne mankamenty.
Mapa w grze to jest gigant, już w 2011 się o tym mówiło. Oczywiście dziś nie robi takiego wrażenia jak w 2011 ale na tle ówczesnej konkurenci była duża. San Francisko jest fajnie zbudowane, z góry trochę pustawe ale daje radę. Dodam tylko że jest to moje ulubione miasto z USA.
Samochodów jest około 140, ale wiadomo najlepszy jest ten jedyny Dodge Challenger r/t 1969 hehe. Szkoda że nie ma tuningu. Chociaż ten głupi kolor można by było zmienić, już było by to coś. Ogólnie jeździ się przyjemnie, drażnił mnie ten system zniszczeń. Fajne jak by można było go wyłączyć.
Gra dzieje się we współczesnych czasach ale ma taki filtr nałożony imitujący kolory lat 60. Tak bym to nazwał. Wydaje mi się że muzyka w grze też jest pod to ułożona. Nie uświadczymy tutaj techno czy popularnego w tamtych czasach Dubstepu. Ogólnie sprawdza się to i pasuje do całości.
Gra ma dosyć sporo mechanik, nie jest to typowa gra wyścigowa. Powiem więcej, mniej tu klasycznych wyścigów a więcej innych aktywności np: Ucieczka przed policją, obrona jakiegoś wozu itd... Jest tego sporo wiec na monotonie nie ma co narzekać.
W brew pozorną jest to gra fabularna xD. Dziwne to brzmi ale ona jest tutaj najważniejsza. Jak ktoś się wkręci to może wyciągnąć z tego coś ciekawego. Dla innych to może być tylko pretekst do jazy po fajnym San Francisko.
No i ten system Shift, można wcielić się w każdego NPC który prowadzi pojazd. Fajna mechanika, ale gra dzięki niej jest prostsza.
Są jeszcze wyzwania na mieście ale nie chało mi się ich robić, są to typowe zapychacze w stylu Ubi.
Na koniec chciałem wspomnieć o portach tej gry na Jave i Androida. 2011 to ciekawy rok, niektórzy mieli jeszcze telefony na Jave, a niektórzy na Android. Ubi ze współpracą z Gameloft wydał tego Drivera na obu systemach. Była to ta sama gra. Pamiętam jak sam zagryzałem się na Javie, a potem na Androidzie. Gra miała otwarty świat, kilka samochodów i zróżnicowaną rozgrywkę jak odsłona z dużych konsol.
Dziś nie robi się już takich gier. Ostatnią (chyba) taką grą w stylu Drivera było The Crew z 2014. Widać na tej grze ząb czasu ale wciąż gra się przyjemnie. Ogólnie polecam, grałem na XSX we wstecznej kompatybilności, gra nie posiada błędów.
"Hej słyszeliście o nowej kooperacyjnej grze usłudze dla 4 graczy!"
80's Overdrive to jest ten typ gry który kupuje się na wyprzedaży za 5 zł, pogra się 10 min i odstawia na kolejny rok xD. Jeżeli ktoś/coś to tryb kariery można przejść w 4h. Fajna muzyka synthwave i bardzo ładne trasy w kolorowej pixelartowej grafice. Gra nie jest trudna. Ogólnie polecam, na zabicie czasu idealna. Grałem na XSX i gra nie ma błędów.
Shadow Warrior 2 to taki nieco uboższy Bordelrands, ale miody.
Shadow Warrior 1 to nie była dobra gra. Taki mocy średniak i tyle. Powtarzalność wrogów, słabe strzelanie jak na grę FPS i najgorsza rzecz w grze czyli gąbkowaci przeciwnicy. Gra zaczynała nużyć. Gra nie miała startu do Serious Sama 3 i Duke Nukem Forever. Shadow Warrior 2 naprawia błędy z jedynki ale dodaje trochę swoich.
Zacznę od tego że jest to lepsza gra od pierwszej części, dużo lepsza. Flying Wild Hog wyciągnęło wnioski po fatalnych elementach z pierwszej części i w drugiej zostały one poprawione. Od czego by tu zacząć hehe może od Borderlandsowości gry.
Gra ma konstrukcje żywcem wyjętą z Borderlands 2. Mamy główny hub w którym bierzemy misje, dozbrajamy się lub wykonujemy różne wyzwania. Oraz lokacje orbitujące wokół tego hubu. Pierwszy problem jest taki że lokacje z początku wydają się naprawdę fajne, ale im więcej gramy tym widzimy że strasznie się powtarzają. Wydaje mi się że w grze jest jakiś mix lokacji zbudowanych ręcznie z losowo generowanymi. Praktycznie chodzimy po tych samym lokacjach, ale są drobne różnice. Drobne mam namyśle małe, a to wejście na arenę z innej strony, a to inni przeciwnicy się spawnują, a to skrzynka w innym miejscu itd... . Jak by tak policzyć to w grze jest 4-5 różnych lokacji które mają jakieś tam swoje kombinacje i tyle. Po jakiś 10 godzinach widzimy już wszystko tylko konfiguracja się zmienia. Wielka szkoda taki Borderlands miał ręczni robione lokacje które zwiedzało się z wielką przyjemnością. Z Borderlands została zapożyczona mechanika śmierci. Jeżeli zginiemy to tracimy trochę kasy, przeciwnicy znów mają pełne życie (ale chyba tylko na najtrudniejszym) oraz nowość, tracimy XP po śmierci. W Borderlands tego nie ma. Oczywiste jak inspirować się od najlepszego loot shootera to oczywiście cała masa lootu który pełni inną role niż w Bordelrands.
Ogólnie broni w grze jest sporo, Głównie dostaje się je za wykonywanie misji, ale można też je kupić oraz bardzo rzadko wypadną z jakiegoś przeciwnika. Lootem w tej grze są kryształy do broni/pancerzów, które pełnią role ulepszania naszego wyposażenia. Sypie się tego pełno i jest w czym wybierać. Z czasem dostaniemy możliwość instalowania tego na stałe do naszych broni, lub czyszczenia kryształów z negatywnych efektów. Samo strzelanie w grze to czysta przyjemność, w końcu czuć że ta walka jest "mięsista". Walka kataną jest jeszcze lepsza niż w jedynce. Czuć że trzyma się ostrze w tej grze i ma moc. Jest to chyba najlepsza broń w grze, jak się wystarczająco dobrze ulepszy to ciacha wrogów na raz.
W pierwszej części było mało rodzajów wrogów, tutaj jest ich masa. Powracają starzy wrogowie z pierwszej części, ale tutaj już nie są gąbkami na pociski. W końcu można walczyć z nimi normalnie. Ogromy plus za wielką różnorodność przeciwników.
Sama fabuła i postacie w grze są okejjjjjj, nic specjalnego. Główny bohater wypada najlepiej, ale to już było dobre w pierwszej części. Tutaj towarzysz nam postać Kamiko, nie jest tak dobra jak Hoji z pierwszej części i w sumie nie wiem co o niej powiedzieć, jest średnia i tyle.
Przyczepić można się do misji jeszcze, polegają one na dwóch mechanik. Albo coś znaleźć, albo kogoś pokonać i tyle. Ale w tej grze główną mechaniką jest walka więc nie traktuje tego jak minus.
Reasumując Shadow Warrior 2 ukończyłem w około 25h. Pod koniec gra zaczęła trochę nużyc, raz że ciągle te same lokacje, a dwa gracz jest już zbyt OP i nie ma wyzwania. Są jakieś tam poziomy "szaleństwa" działają one jak w Borderlands podbijają HP wrogą itd... Ogólnie gra jest łatwa na najtrudniejszym poziomie. Więcej razy zginąłem przez przypadek wypadając z mapy niż przez wroga. Grałem na XSX w 60FPS i gra nie posiada błędów. Polecam, o wiele wiele lepsza niż pierwsza cześć.
Nie chce mi się już z tobą pisać. Zamiast normalnie dyskutować to wymyślasz jakieś niestworzone historie że kłamie w recenzji... . Co bym ci tu nie napisał to ty i tak stawisz kontrę i powiesz że mijam się z prawdą.
Powiem że grafika jest fajna
- grafika jest gówniana kłamiesz
Powiem że fajnie się walczy na arenach
- walka jest tragiczna kłamiesz
Powiem że gra ma różnorodnych przeciwników
- to nie prawda kłamiesz
itd...
Polecam sprawdzić w słowniku co oznacza słowo kłamać. Ja wyrażam tutaj swoją subiektywną opinie, nie ma czegoś takiego jak obiektywna opinia. Kończąc temat Evil West, to ta gra nie jest jakimś cudem. Ne dał bym jej nawet do mojego TOP 50 gier w jakie grałem. Dobra gra na raz i tyle.
Skoro twierdzisz że kłamie w swojej recenzji to okej, nie mogę ci tego zabronić :) Idąc twoim tokiem myślenia równie dobrze mogę napisać to samo że kłamiesz pisząc że gry z lat 90 miały lepszy gameplay niż gra z 2022 roku. Albo że "Sama walka irytuje zamiast sprawiać frajdę". Gdzie walka w tej grze jest naprawdę dobrze zrobiona, uniki, parowanie, combo, do tego 8 rodzajów broni i każdą z nich można wykorzystać w walce w inny sposób. Jak sobie to policzysz to daje to dosyć sporą ilość kombinacji. Oczywiście można przed całą grę maszować jeden przycisk jak się nie chcę uczyć nowych, ciekawych kombinacji. A co do ilości przeciwników to jest ich 19 rodzajów i do tego 3 bossów. Sprawdziłem przed chwilą na wiki. 2 + 2 = 5 okej niech ci będzie ;)
Tak zapłacili mi całe 100000zł za tą recenzje. Natomiast za recenzje Shadow Warrior też skapnęło mi dużo kasy ;) Jak masz pisać takie idiotyzmy to lepiej wyłącz komputer i nie rób z siebie kretyna. Jeżeli grało by mi się w to średnio to bym o tym napisał. Jeżeli grało mi się w to dobrze to również o tym napisze. Nie wiem jak ty, ale ja wole pisać o przyjemnych doznaniach z grą niż latać po forum i krytykować wszystko co się da i do tego peplać takie głupoty jak "kiedyś to było". Może to dla ciebie sport.
Far Cry 1 nigdy jakoś mnie do siebie nie przekonał. Ukończyłem grę raz i raczej nie zamierzam wracać. O ile początek fajny to później jakieś walki z potworami i liniowe lokacje. Średnie to było. Pamiętam jak swego czasu na Xbox 360 grałem w demo które było tylko w mulit, przyznam że w to demo grało się fajnie. Jedna mapa była ale servery zawsze pełne były. Dema multipalyer miały coś w sobie.
Far Cry 2 jest tą częścią która zasługuje na Remake. Pierwszy raz widziałem tą grę w 2008 u sąsiada na PC. Ja ograłem tego FC dopiero po ukończeniu FC 3. Bardzo ambitna gra zniszczona przez powtarzalność. Minimalistyczny hud, mapa, świat gry to cudo. Dużo animacji leczenia bohatera, zacinanie się broni, fizyka ognia. Te rzeczy robią wrażenie nawet dziś. Fabułą też ciekawa była, praca dla obu frakcji które się zwalczają, ciekawy pomysł. Dodam tylko że to już w tej części rozpoczęła się pewna tradycja która jest do tejpory w każdej części. Mowa o misji w której musimy spalić coś miotaczem ognia w rytm muzyki (chyba w FC 2 nie było muzyki podczas misji, ale nie pamiętam). A i ten świetni twist na końcu gry, cudo.
Far Cry 3 to ta cześć która rozpromowała markę. To jest ta gra w którą grał chyba każdy. Świetny główny zły, piękny świat gry, masa aktywności, fabuła okej. Co tu więcej pisać o FC 3 każdy tą grę zna.
Far Cry 4 to był też ambity projekt i osobiście mój ulubiony Far Cry. Widać że Ubi wziął mechaniki z FC 2 i dodał je FC 3 i wyszedł z tego taki FC 4. Ogólnie ta cześć to mocno podrasowana trójka. Świat gry jest bardzo oryginalny. Rzadko kiedy grę umiejscawia się w Himalajach, do tego dużo odniesień do religii Hinduistycznych. Niestety jest to ostatnia cześć która jest bardzo poważna. Sam twist fabularny (jest to opisane w artykule więc nie oznaczam jako spoljer) że Pagn Min jest w całej tej układance najmniej zły jest świetnym zabiegiem. Ja tą grę lubię tak interpretować że główny bohater po przez splot wydarzeń tak naprawdę pracuje dla tych "złych", a sam Pagan Min próbuje jakoś ten dziki kraj trzymać w ryzach. Bo jak by do władzy dostali się zwykli rebelianci to by zapanował chaos.
Far Cry 5 na początku mnie zraził. Osadzanie tego typu gry w USA był moim zdaniem złym zabiegiem. Ale jak zagrałem to zmieniłem zdanie. Tutaj widać jak FC zaczyna skręcać w stronę "mniej powyżej rozgrywki" ale to jeszcze nie jest apogeum. Moim głównym zarzutem jest brak ciekawego głównego bohatera, oraz konstrukcja misji fabularnych. Przypominało mi to konstrukcje z DLC niż z pełnoprawnej gry. Aby rozegrać misje fabularną trzeba zdobyć punkty po przez robienie aktywności pobocznych. Durne to było. Sama fabuła jak i główny zły to dalej cudo. Sam Joseph Seed to najlepszy antagonista w serii FC. dodam jeszcze że FC 5 dodał wiele nowych mechanik (to dla tych co mówią że seria nie zmieniła się od czasów 3 części).
Far Cry New Dawn nie jest taki zły jak go malują. Fakt główne złe antagonistki to dno, i tutaj zaczęły się te pseudo śmieszne rzeczy. Typu babcia ze snajperką itd... Sam świat nie był taki zły jak to się mówi, takie różowe post-apo. Fajnie wypadły misje ekspedycyjne.
Far Cry 6 to mocno podrasowana piątka. I tutaj niestety czuć zmęczenie materiału. Nie jest to zła gra, ale nie najlepszy Far Cry. Główny zły jest okej, szkoda że te wielkie miasto w grze to tylko wydmuszka. Można wejść od kilku lokacji i tyle. I po raz kolejny te dziwności typu towarzysząca nam kura... Główny bohater jest okej, ma charyzmę i tak dalej. Śpiewa w samochodzie xD. Świat gry spoko, ale chyba za duży.
W Far Cry Primal nie grałem, może kiedyś. Mam jeszcze jedną sprawę odnoście serii. Ubi umie w antagonistów ale w NPC którzy nam pomagają już nie.
PS do redakcji: Far Cry 4 wyszedł w 2014 a Far Cry 5 w 2018. Tu nie ma 6 lat różnicy ;)
Strasznie zmęczył mnie ten Shadow Warrior. Już przy 12 rozdziale miałem dość tej gry ale zawziąłem się i ukończyłem ją. Od razu mówię nie, nie chodzi o poziom trudności ani labiryntowe lokacje.
Jestem graczem który zawsze gra na najtrudniejszym poziomie trudności. Nie wiem jak się gra na poziomie normal, czy tam izi ale na poziomie szaleństwo to jest droga przez mękę. I nie gra nie jest trudna, już tłumaczę. W grze są 3 rodzaje potężnych przeciwników. Jakiś diabeł z rogami, czarownik który spawnuje wrogów i najbardziej irytujący szarżujący wielki bydlak, którego szarża trwa wieki. Problem z nimi jest taki że są to jedne wielkie gąbki na pociski. O ile w pierwszej połowie gry można to przeboleć, bo jest ich mniej. To już w drugiej połowie zaczyna to irytować. Zaczynają pojawiać się w każdym starciu, przez co walka jest sztucznie przedłużana. Jest to najbardziej irytujący element w grze. Najgorszy jest ten szarżujący bydlak. Jak wspominałem jego szarża trwa wieki, do tego podczas tej szarży skręca. Ciężko jest to uniknąć. Jeszcze głupsze jest to że ten przeciwnik spawnuje się w takich miejscach gdzie nie powinno go być np: ciasne pomieszczenie, areny w których jest masa wrogów (łącznie z tymi wielkimi) i nie ma czasu aby skupiać się na tej szarży. I powtórzę jeszcze raz, gra nie jest trudna. Problem jest taki że ci przeciwnicy są bardzo wytrzymali, a walka z nimi zaczyna szybko nużyć. Taki Serious Sam ma to ogarnięte dużo lepiej. Nawet jak są tam potężniejsi przeciwnicy to nie są oni tak wytrzymali jak tutaj. Grałem ostatnio w Evil West, gra od tego samego studia. I w tym Evil West jest podobna struktura rozgrywki, duzi i mali przeciwnicy. Tylko że w EW da się tych wielkich przeciwników szybko pokonać z czasem, a tutaj nie. Cytując klasyka "To jest dramat *****"
Samych rodzajów przeciwników nie ma za dużo. Walczymy z armią klonów.
Moim kolejnym zarzutem jest system strzelania. Nie czułem żeby bronie miały kopa. To strzelanie nie jest takie "mięsiste". Nie ma tu odrzutu, okej są takie gry w których też nie odrzutu ale strzela się w nich wyśmienicie, tutaj tego nie ma. Ogólnie broni jest 7. Kataną sięga się akurat fajnie. Nawet te super ciosy kataną na padzie wykonuje się przyjemnie, czego nie można powiedzieć o leczeniu. Można by było przypisać to do jednego przycisku.
Jeśli chodzi o wady to w sumie tyle. Czas powiedzieć o tej fajnej stornie gry xD.
Poziomy które zwiedzamy są naprawdę fajne. Mamy 3 głównie miejscówki miasto, port, góry. Miasto i góry wypadają najlepiej, port jak to port średni. Plus taki że mapy które zwiedzamy są różnorodne i mają pomysł na siebie. Najfajniejsze levele (chodzi mi o wygląd) to rozdział 14 i 16, mówiąc krótko cudo.
Również fajnie odkrywa się sekrety. Są one fajnie poukrywane i nie ma czegoś takiego że w ogóle ich nie zobaczymy. Można powiedzieć że są tak poukrywanie aby można było je łatwo znaleźć.
Kolejnym plusem jest główny bohater i jego towarzysz Hoji. Relacja między nimi jest naprawdę fajna, czuć taką chemię. Postacie sobie dogryzają ale współpracują. Fabuła to taka sztampa. Jest okej, ale nic nadzwyczajnego.
Reasumując gra to typowy średniak. Nie ma startu do Serious Sama 3 i Duke Nukem Forever, który jest powszechnie uwarzy za crapa. A ten Shadow Warrior jest konkurencją dla tych gier. Niestety nie siadło mi to, a szkoda. Mam w planach ograć całą trylogie, nie sparzam się na tą serie. Mam najdzie że dwójka jest dużo lepsza, ponoć ma otwarty świat. Grę ukończyłem na XSX w 18 godzin, nie mam ochoty grać dalej może kiedyś wrócę. Błędów gra nie miała więc też plus za to. Ogólnie nie polecam, ale i też nie odradzam. Może na poziomie normal jest normlanie xD, na szaleństwie to droga przez mękę.
A no tak, bo w dawnych latach nie było scamów i wszyty byli uczciwi, życzliwi itd....
Dla młodszego gracza multi jest bardziej atrakcyjne. A to że ludzie wychowani w czasach pegasusa czy tam psx tego nie rozumieją to ich problem. Sam jak chodziłem do gimnazjum - średniej preferowałem granie głównie w multi. Z czasem się to zmienia. Nie wydaje mi się że takie dziecko było zainteresowane graniem w wiedźmina czy takiego CP. Może są gdzieś wyjątki, ale ja takich nie znam. Jakie czasy takie gry.
Pamiętam że w okolicach premiery GTA 5 też były takie gadki. W każdym razie, trochę racji w tym jest. Na pewno GTA 6 podniesie poprzeczkę wyżej niż RDR 2. Być może będzie to najważniejsza premiera generacji albo i dekady. Ja tam kibicuje Rockstar Games. GTA 5 i RDR 2 dowiozły, nie powinno być obaw do GTA 6.
ANNO: Mutationem to dobra gra, przypomina mi trochę NieR: Automata.
Gra ma strukturę metroidvaniową. Mamy jedno wielkie miasto które dzieli się na kilka dzielnic. Samo chodzenie po tych dzielnicach jest swobodne. To jest taki element "otwartego świata". Możemy tutaj chodzić do sklepów, robić zadania poboczne czy brać udział w innych aktywnościach pobocznych (do nich jeszcze wrócę). Każda ta dzielnica ma swoją osobą lokacje która jest typowo 2D. I tutaj mam mały zgrzyt.
Niestety te lokacje typowo 2D są nudę. Pierwsza jest okej, ponieważ poruszamy się po dachach budynków. Widać tutaj te piękne Cyberpunkowe miasto. Reszta to jakieś podziemia, laboratoria, poziom na budowie i wisienką na torcie jest wrak statku. Zapomniałem że gracze uwielbiają tego typu poziomy, brakuje tylko poziomu w kanałach a nie jest i taki xD. I może tutaj marudzę i tylko jak odbieram to jako wadę. Gra powinna zalewać nas deszczem, neonami i wszystkimi tymi dobrociami Cyberpuka. I tak robi, ale głównie w tej "swobodnej rozgrywce" gdzie jest ona przerwą miedzy tymi ogromnymi lokacjami 2D.
Jeśli chodzi o zarzuty to w sumie tyle. Grafika w grze jest naprawdę przyjemna dla oka. Lokacje są 3D, a wszystkie postacie są wykonane w pixelarcie. Dobrze się to łączy ze sobą, nie miałem takiego wrażenia że coś odstaje. Same postacie od bardziej znaczących po NPC są wykonane w wysokiej jakości jak na pixel art. Mają dużo detali itd... Wiadomo są one typowo Anime, ale mi to nie przeszkadzało. Dodam tylko że nie oglądam Anime xD.
Walka w grze jest okej. Można siekać i strzelać, robić combo. W sumie standard jak na tego typu gry. Przeciwnicy są dosyć zróżnicowani, w każdej lokacji są inni. Same walki z bossami są proste. Ogólnie gra jest prosta. Nie było czegoś takiego że zaciąłem się na godzinę w jakiejś walce, czy tam jakiejś sekwencji.
Muzyka to typowo Cyberpunkwe brzemienia, chociaż było kilka momentów gdzie zajeżdżało Blade Runnerem :D
Fajne jest to że w grze są dialogi mówione. Głównie w osi fabularnej, reszta to suchy tekst. Rozumiem gra indie, ale zawsze lepiej jak mówią niż jest suchy tekst.
Wspomniałem wyżej że są aktywności poboczne. Nie ma ich dużo. Łowienie ryb, praca jako barmanka, walka na ringu i w sumie tyle. Robić je można w przerwach między tymi dużymi wypadami. Służą one głównie do zarabiania kasy i tyle. Są jeszcze misje poboczne których jest około 20. Szybko się je robi.
Reasumując ANNO: Mutationem to fajna gra. Ukończenie na 100% zajmie jakieś 15-20h. Grałem na PS4, nie było jakiś błędów. Gra nie wywalała, nic się nie zacinało. Zoptymalizowane to jest dobrze. Ogólnie polecam, ja może skuszę się na NG+.
Daje okejkę, ale nie będę się oszukiwał. Ten serial to jeden wielki fanserwis dla fanów 3, 4 i NV. W sumie, mi to pasuję :)
Ja też nie kumam tych co piszą tak o GTA 5, to jest gra 10/10. Ta gra praktycznie nie ma wad, wszystko jest bardzo dobrze przemyślne. Gameplay, fabuła, świat. System jazdy autem w tej grze powala nie jedną samochodówkę. Latanie samolotem to czysta przyjemność. System strzelania z samochodu, no w tej grze jest najlepszy. Te "rozczarowanie" piątką na forum jest przez GTA Online, które faktycznie zabrało ten fabularny dodatek. Moim zdaniem GTA Online po 2015/2016 roku zaliczało tendencje spadową. Chodzi mi głównie o kontent i balans. Co raz głupsze rzeczy typu latający motor. Albo jakieś centa operacyjne które wymagają koszmarnego grindu aby kupić sobie fajny pojazd. A wisienką na torcie są cheaterzy. Jak ja na nich plułem jak grałem na PC. Liczby liczbami, kasa płynie do Rockstara. Ja Online zostawiłem już, ale podstawka to arcydzieło. Tak samo zresztą jak RDR 2, to też jest gra 10/10.
A co do GTA 4 to jeden wielki regres w stosunku do San Andreas. Ta gra ma w sumie tylko 3 zalety: fabuła, fizyka oraz muzyka grana w radiu. Liberty City to wydmuszka w porównaniu ze stanem San Andreas. Jazda samochodem to jakiś żart. Kasa w tej grze praktycznie jest nie potrzebna. Ja wiem że ta cześć jest "poważna" ale od tego chyba jest RDR. Cały czas to powtarzam gdyby GTA 4 było takie dobre to byśmy dostali to samo w GTA 5. A przecież GTA 5 to hołd do najbardziej nostalgicznej części czyli San Andreas. To nie jest zła gra. Ale nie jest to najlepsze GTA.
God Of War spotyka Red Dead Revolver i tak powstał Evil West.
Widać że Flying Wild Hog mocno inspirowało się najnowszą inkarnacją God Of War. Tylko że GOW był typową metroidvanią, a tutaj mamy liniową grę. I tu właśnie wchodzi drugi zawodnik, a mowa o starej grze za czasów PS2 czyli Red Dead Revolver. Również liniowa gra, ale sposób przemierzania świata gry podobny jest do Evil West.
Gra jest do bólu liniowa. I okej nie przeszkadza mi to, ponieważ jest to odświeżające. Dziś branża to głównie sandboxy, survivale itd... Ale ta gra jest liniowa w tym złym znaczeniu. Przykład: zapomnimy znajdźki, i chcemy się po nią wrócić to nie możemy. Gra momentalnie nas blokuje, nie możemy swobodnie chodzić po levelu. Jeżeli gdzieś pójdziemy a drzwi się zamkną, a czegoś zapomnimy to trzeba wczytać level od początku. Głupie to strasznie.
Wspominałem że gra przypomina strukturą Red Dead Revolver i tak jest. Przed wyprawą na misje zawsze jesteśmy w centralnym hubie. W sumie nie ma tam nic do roboty, możemy tylko zresetować nasze statystyki i tyle. Cała reszta to jeden wielki klon God Of War z 2018. Ale to naprawdę mięsisty klon xD. Levele wyglądają tak: korytarz -> arena -> zagadka -> arena i tak się pętla zamyka, typowa gra arenowa. Coś jak Serious Sam tylko że z mniejszą ilością przeciwników.
Sama walka w grze jest naprawdę dobrze przemyślana. Co chwile bijemy się z jakimś minibossem albo hordą przeciwników. Faje jest to że posiadamy nieskończoną amunicje do borni, ale wiąże się to z cooldownem dla niektórych. Oprócz strzelania można prać się pięściami i tu mamy róże rodzaje ataków, combo itd... Walka to najlepsza rzecz w tej grze i przyznam że sprawia wielką satysfakcję. Przydał by się jakiś tryb Survival, Hordy aby naparzać się z przeciwnikami jak najdłużej.
Same lokacje które zwiedzamy to typowo westernowe miejscówki, klasyki czyli: bank, miasteczko, jaskinie, kopalnie itd... Faje jest to że mamy taki klimacik Steampunku, mogło by być trochę więcej tego.
Potwory z którymi walczymy są dosyć zróżnicowani i jest ich sporo. Od jakiś łachów na strzała po wielkie bydlaki. Za to ogromy plus.
Same postacie i główna historia są okej. Nic nadzwyczajnego, tragedii nie ma. Ale za tydzień zapomnę jak nazywały się te postacie xD. I to jest kolejna gra co postacie wyglądaj dziwnie. Niby realistycznie a mają duże bary, dłonie itp...
Na najwyższym poziomie trudności gra daje w kość. Nie jest to Dark Souls gdzie leje się z jednym bossem kilka godzin, ani też nie są to starcia gdzie walka z bossem trwa 2 min. Najdłużej męczyłem się godzinne aby utłuc bossa. W późniejszych etapach gry walki na arenach stają się trudniejsze, praktycznie lejemy się z samymi minibossami. Ogromy plus za poziom trudności. Trudno ale nie za trudno xD.
Mam wrażenie że audio w grze jest bardzo słabej jakości, chodzi mi głównie o kwestie mówione. Dodam jeszcze że podczas gry, nie podczas przerywniku filmowym postacie nie otwierają ust.
Zacząłem grać na NG+ i nie zobaczyłem jakiś większych różnic dałem sobie spokój. A mogli by twórcy pokusić się na bardzo mocnych przeciwników od samego początku. Dla mnie ta gra jest na raz, a ewentualnie drugie przejście za kilka lat.
Reasumując Evil West to dobra gra, takie typowe AA jak to się dziś mówi. Warto zagrać, gra jest takim oddechem od dzisiejszych gier. Przypomina takie gry z czasów PS3, X360. Takie gry też są potrzebne. Grałem na PS4 w 30 FPS. Gra nie posiadała prawie żadnych gliczów, raz mi przerywnik filmowy się zepsuł i raz grę wywaliło. Ogólnie polecam ;)
Timespliters 2 miał rozbudowany multi jak na swoje czasy i platformę. Nie dziwi fakt że szli w tym kierunku.
Niektóre z niżej wymienionych gier uważam za Crapy, niektóre są dobre, ale trafią się też średniaki. Coś mi w nich nie pasowało więc postanowiłem je tutaj wstawić.
Mafia 2
Dobra to gra jest, ale jakoś taka pusta w środku. Historia rozkręca się powoli i jak już się rozkręci to zaraz kończy. Nie chciało mi się nawet grać w DLC które miałem zakupione wraz z edycją ultimate.
Saints Row Reboot
Ta gra ma fajny otwarty świat wraz z rozbudową naszego imperium, świetną personalizacje postaci jak i aut oraz fajną muzykę (głównie chodzi mi o Synthwave). Reszta to mech. Downgrade w porównaniu do poprzednich części.
Resident Evil 7
Świetna gra ale słaby Resident Evil, i tak to zostawię.
Resident Evil Revelations 1
Bardzo monotonny i średnio ciekawy Resident. Umiejscowienie gry na jakimś statku to zły pomysł.
Dark Souls 2
Głupi poziom trudności wynikający z upierdliwych animacji i wstawienia całej masy przeciwników w głupich miejscach. Sama droga do bossa jest trudniejsza niż walka z nim.
Dead Island 1 + Riptide
Wynudziły mnie te gry strasznie. Ukończyłem je tylko dlatego bo nie lubię zostawiać nieukończonych gier/spraw. Jak bym nie grał w Dying Light 1 to może miał bym inny odbiór tych gier.
Pirates of the Caribbean at worlds end (wersja na X360)
Wersja na PS2 była świetna, ale wersja na X360 i chyba PS3 to CRAP.
Crysis 3
Pamiętam swego czasu że narzekałem na tą grę ale to było jeszcze za czasów X360. Dobry multi tam był, ale single leżał (save mi się skasował, dlatego chyba tak krytykuje xD). Muszę zagrać jeszcze raz, bo w sumie wrócił bym do trójki.
Red Faction: Guerrilla
Poza systemem zniszczeń (który nie domaga), wyglądem pojazdów i wyglądem marsa to gra leży. Typowy średniak.
GTA 4
Ukończyłem tą grę raz, uważam że to najgorsze GTA, ale nie jest to zła gra. Jak by wyszedł jakiś remaster to bym zagrał, może zmienił bym zdanie. A co mi się nie podobało, chyba mówić nie musze, nie będę tu oryginalny.
Mirror's Edge Catalyst
Do tej gry muszę usiąść jeszcze raz ze spokojną głową. Grałem w to pierwszy raz w 2020 roku zaraz po ukończeniu Death Stranding. DS zrobił na mnie wielkie wrażenie, a po ukończeniu tej gry wziąłem się za Mirror's Edge Catalyst, pograłem i ukończyłem jak najszybciej i znów zasiadłem do Death Stranding bo chciałem dalej w to grać xD.
The Elder Scrolls V: Skyrim
Tu się chyba narażę xD. No nie podpasowała mi ta gra, ale zamierzam wrócić i dać drugą szansę. Nie lubię fantasy, krasnoludy, orki to nie dla mnie, wole SCI FI. Grałem na X360 i pamiętam że optymalizacja leżała.
Fallout Tactics: Brotherhood of Steel
To jest ten typ gry co pograłem 10 min i stwierdziłem że to nie dla mnie.
Cyberpunk 2077
Premiera... ale po latach co już co innego ;)
Chyba tyle, nie będę tu pisał o takich gniotach jak Driver 3, czy o takim Fear 2, którego grałem bardzo, bardzo dawno temu i za bardzo nie pamiętam co mi tam nie siadło. Były jeszcze jakieś Crapy z gazetek ale to nie warte wspominania.
Jak będzie to gra która pożyje 1-2 lata to lipa. Przydała by się jakaś porządna gra w uniwersum Diuny nie będąca RTS'em.
Nie wiem czy tylko ja mam ten błąd ale radio stacje same się zmieniają, muzyka lubi sobie przeskoczyć podczas gry. Grałem na XSX. Faktycznie po aktualizacji 2.11 gra mi wywaliła kilka razy. W wersji 2.1 zdarzyło mi się to raz.
Mój stosunek do Resident Evil 7 jest bardzo ambiwalentny. Ukończyłem tę cześć kilka lat temu i uznałem że to dobra gra ale słaby Resident Evil, równie dobrze mogło by mieć to inną nazwę. Gra ewidentnie skrojona pod VR, nazwa została chyba doklejona aby podbić sprzedaż bo znana marka. Ale ostatnio miałem styczność zagrać w wersje VR i przyznam że moje odczucie było lepsze niż lata temu. Ale o trybie VR trochę później.
Resident Evil 7 ma naprawdę ciężki klimat, trochę gryzie się z serią, ale pasuje do całej koncepcji RE 7. Mało tu Residenta w Residencie jest kilka nawiązani do poprzednich części. Ale mam takie dziwne wrażenie że zostały one doklejone trochę później np:
spoiler start
W grze pojawia się Chris Redfield, który nie wygląda jak Chris Redfield, dziwnie to wygląda. Mam wrażenie że ktoś wymodelował postać i skroił się później że wypadało by wstawić coś z uniwersum RE do tej gry i przypisali mu taką kwestie dialogową ze nazywa się Chris. Wątek że mamy dziewczynkę która straszy, oklepane to wiadomo, czy pasuje do RE? Mogło by, ale źle to zostało poprowadzone moim zdaniem.
spoiler stop
Pisałem że gra ma ciężki klimat. Seria RE przyzwyczaiła nas do bardziej luźnego podejścia, tutaj jest wszyto tak wszystko na poważnie. Niestety to nie wszystkie bolączki tej gry.
Ethan to słaby protagonista, wiadomo we RE 8 się rozwinął, ale tutaj jest on taki mech... Sami Bossowie są fajnie zrobieni, pomysłowi, mamy tutaj nutkę RE ale zwykli przeciwnicy to tragedia, jest ich tylko 3 rodzaje. Wykurzało mnie również tempo poruszania się Ethana. Mam wrażenie że zamiast biegania to miał po prostu szybszy normlany chód. Niestety druga połowa gry to bardzo, ale to bardzo średnie-nudne lokacje. Pierwsza połowa to fenomenalna rezydencja, natomiast druga cześć to nudny statek i kopalnie. Dobrze że wyszło DLC które dało nam możliwość większej eksploracji bagien Luizjany. Tak wyszło jeszcze DLC w którym chodzimy po tej kopalni...
To nie jest tak że RE 7 to syf. To naprawdę dobra gra, mniej się tu strzela, niż w poprzednich częściach. Większe nastawienie się na chowanie, zagadki itp... . Gęsty klimat horroru, połączony z zaszczuciem. Dobrze zaprojektowana rezydencja, bossowie. Powiem to co wyżej. Dobra gra ale słaby Resident Evil. Tak jak mówi się o Black Flag heh dobra gra o piratach ale średni Assassin. Jak pokazuje czas koncepcja RE 7 chyba się nie sprawdziła. RE 8 wraca do starych dobrych rozwiązań i chyba tego chcieli gracze. Po drodze dostaliśmy jeszcze bardzo dobrze przyjęte Remaki.
Miałem ostatnio okazje przejść tę grę na VR. Chciałem sprawdzić czy mogę grać na VR w takie gry aby nie było nieprzyjemności. Plus taki że mogę grać na VR, plus dla RE 7 bo na VR odbiór gry jest dużo lepszy. Więc win-win heh.
Granie na hełmie jest łatwiejsze. Dlaczego, bo celuje się głową. Oczywiście bolączki RE 7 dalej są, ale VR rekompensuje doświadczenie z grą. Mając hełm na głowie ma się wrażenie że jest się w tej Luizjanie. Można głową kręcić tak że można zobaczyć elementy których nie zobaczylibyśmy grając padem lub myszką. Ja grałem po 2h na VR, gra nie jest długa i można ją ukończyć w te 3-4 posiedzenia. Mi zajęło chyba około 7h ukończenie gry.
Reasumując polecam zagrać w RE 7. Tak mało tu Residenta w Residencie, ale na innych płaszczyznach gra jest ok. Jeżeli ktoś ma hełm VR to polecam zagrać również na tym. Wrażenia są jeszcze lepsze. A gdzie grałem no chyba wiadomo na PS4 :D
Fakt RE 7, 2, 3 i 8 mają tą mechanikę że ktoś cię goni. Najlepiej wypada ona w RE 2, dlaczego? Granie na Hardcore ma pewnie utrudnienie, a mianowicie nie ma auto-save i mamy ograniczoną ilość zapisania gry za sprawą ink ribbon. I tu jest cały myk, gra nie straszy jump scarem a właśnie tym że możemy stracić postęp gry jeżeli zginiemy. RE 4 Remake wraca do tej koncepcji co piszesz i nie jest ona zła. Ale pisane że motyw Mr X jest do bani jest trochę dziwne bo to najlepsza mechanika w tej grze ;)
Dobre były to gry. Zagrywałem się intensywnie na PS2. W Battlefoncie 1 Na PS były te dodatkowe mapy oprócz Jabba's Palace. Fajnie jak by była jakaś możliwość większej modyfikacji rozgrywki w tym wydaniu. Np: Aby walka trwała dłużej i było więcej żołnierzy na mapach ;)
Wydaje mi się że to badanie gruntu przed Beyond Good & Evil 2. Wypuszczą remaster pierwszej części aby gracze przypomnieli sobie o marce a potem druga cześć. Takie taktyki można zaobserwować w branży od kilku lat.
Uwaga! Trochę się tu rozpisałem więc ostrzegam. Dla tych którzy przez ostanie 3 lata mieszkali pod kamieniem to tekst nie zawiera spojlerów fabularnych i z zadań pobocznych xD.
Drugie podejście do Cyberpunka chodziło za mną już od roku. Postanowiłem się wstrzymać do wydania Phantom Liberty, a kiedy wyszedł dodatek stwierdziłem że drugie podejście zrobię sobie na święta hehe. Była to bardzo dobra decyzja bo CDP zaatakował aktualizacją 2.1 dodając często punktowanie metro.
Przytoczę swoją wypowiedź z 01.02.2021, którą również zamieściłem na GOLu. Chyba każdy pamięta ten gorący okres po premierze Cyberpunk'a.
"Wczoraj ukończyłem Cyberpunka 2077 na XSX (140h). Mam tylko dwie rzeczy do zarzucenia. Pierwsza to: FATALNY STAN TECHNICZNY i nie chodzi mi o bagi typu postać w pozycji T czy utknięcie w jakiejś dziurze a crashe uniemożliwiające grę. Po ukończeniu niektórych zadań gra w trybie Quality zaczyna zawsze crashować po wjeździe na niektóre ulice w danej dzielnicy Night City. W moim przypadku były to ulice w Heywood i Westbrook. Drugi zarzut mam do NIEDOPRACOWNAYCH MECHANIK WRZUCONYCH NA SZYBKO. Chodzi mi głównie o niedziałający system policji (NCPD) który teleportuje się za plecy gracza itp... . Reszta gry jest wyśmienita: dobra historia, wspaniały setting, świetne postacie i wiele wiele więcej. Osobiście wstrzymam się z oceną do drugiego podejścia, poczekam na łatkę ulepszającą wersję XSX, naprawią błędy i wtedy powinno być o wiele lepiej."
Cyberpunk wyszedł na prostą po niechlubnej premierze w 2020, tylko że ta prosta ma dziury, które są połatane raz lepiej raz gorzej. Nie chcę się tutaj skupiać na takich rzeczach jak fabuła, zadania poboczne, mechaniki, itd... bo o tym wszyscy już wiedzą. Zresztą swoje zdanie napisałem wyżej o tym jest świetnie i tyle w temacie.
Zacznę od tego że spędziłem przy drugim podejściu około 180 godzin. Więc mam tę grę opcykaną dosyć mocno. Widzę co nie działa a co działa, gdzie można wejść, czego unikać itd... . Na 180 godzin grę wywaliło mi 3 razy. Z czego 2 crashe miałem po aktualizacji 2.11. Jest to naprawdę bardzo dobry wynik jeśli miałbym to porównywać z premierowym okresem gry. Ogólnie stan techniczny Cyberpunka się poprawił. Raz miałem taką sytuacje gdzie nie mogłem uruchomić zadania pobocznego ale ten błąd został naprawiony w aktualizacji 2.11. Był jeszcze taki błąd co uruchamiał mi zadanie które już ukończyłem. Na szczęście można było obejść ten błąd. Mowa o zadaniu z dodatku, należało wrócić do Yoko aby dostać nagrodę. Radio lubi się zgliczować i stacje same się zmienią. Mam też takie wrażenie że na stacji Body Heat nie lecą wszystkie piosenki. Albo to że czasami jak wchodzi się i wychodzi z auta to muzyka się zmienia. Mini gra Trauma Drama zbugowana. Dalej są jakieś drobne błędy, ale nie ma tego tyle co w 2020 :D . Cały czas miałem wrażenie że coś może się zepsuć, i operowałem na wszystkich slotach zapisu. Kuriozalne jest to że Patche naprawią różne rzeczy i przy okazji psują inne. Czegoś takiego nie jestem w stanie zaakceptować. Zdaje sobie sprawę że łatanie tej gry to było piekło ale... i tu pozwolę sobie skończyć. Policja działa lepiej, porobiłem kilka zadym na mieście i faktycznie NCPD nie patyczkuje się. Jak się zrobi gorąco to wzywają Max Tac i na otwartej przestrzenie nie mamy z nimi szans. Wszyscy do nas prują z każdej strony a my padamy i wczytujemy save który zrobiliśmy przed zadymą. Samą policje można dosyć łatwo zgubić, ale bardzo, ale to bardzo brakuje tutaj mechaniki przekupywania NCPD. Gra aż się o nią prosi, z samego świata gry dowiadujemy się jak to skorumpowana że tak się wyrażę "Mafia" jest.
Chcemy czy nie, bliżej tej grze do GTA niż Wiedźmina. Tak wiem jest to RPG, są dialogi, wybory co ja gadam itd... Wydaje mi się że większość oczekiwała od CP takiego GTA połączonego z grą RPG. Gra na premierę była pusta jeśli chodzi o aktywności pobocznie nie będące zadaniami pobocznymi. Obecnie jest o wiele, wiele lepiej. W grze po prostu jest co robić poza misjami. Vincent lub jak kto woli Valerie może pójść do baru napić się drinka, zatańczyć na parkiecie, kupić mieszkanie, pograć w gry na automacie, brać udział w wyścigach które zostały dodane w aktualizacji 2.1, aktywności jest więcej, wymieniłem tylko kilka. W końcu jest co robić w tym mieście snów. Oczywiście taka forma dodawana aktywności po premierze wiąże się z pewnymi dziwnymi zabiegami aby to wszystko skleić. Tutaj mam na myśli te wyścigi co zostały dodane w aktualizacji 2.1, są one przez grę traktowane jako kontrakt. Widać że jest to po prostu wycięta sekwencja z zadania pobocznego "Szybka i Wściekła" która jest zapętlona w nieskończoność.
O wiele lepiej wypada symulacja miasta niż to co było w premierze. Kiedyś wspomniałem że Watch Dogs z 2014 miał lepszą symulacje niż Cyberpunk z 2020. Po tych łatkach w sumie ciężko mi teraz stwierdzić. Na pewno jest lepiej niż w 2020.
Z tego co pamiętam CDP dwa razy resetował nam drzewko umiejętności w grze. I tu chyba wszyscy przyznają racje że stare drzewko umiejętności było do bani. Nieczytelne i pełne niepotrzebnych perków pokroju "Oddychania pod wodą". Teraz jest ładnie ułożone, czytelne i da się robić fajne buildy. Sam CDP przygotował nawet Build Planner który jest na ich stronie cyberpunk.net. Ja tym zagrałem postacią która umie posługiwać się kataną, do tego jest netrunnerem ale również radzi sobie z giwerą w ręce, świetny mix :D
Wypadało by powiedzieć coś o Phantom Liberty. Nie będę odkrywczy jak powiem że to świetny dodatek. Naprawdę bardzo dobrze wypadły tam kontrakty. Jak by w całej grze tak wyglądały jak w Dogtown to było by mega. Pacifica nigdy nie była moim ulubionym miejscem w Night City, ale dołożenie tam Dogtown sprawiło że cała ta dzielnica ożyła. Dodatek dodał też generujące się misie kurierskie ale o nich powiem trochę później. Tutaj jest ciekawy temat, który może ale nie musi się rozwinąć w przyszłości.
Jak już wspomniałem o Phantom Liberty to teraz czas ponarzekać że nie ma drugiego dodatku xD. W dzielnicy Waston jest takie miejsce jak Arasaka Waterfront. Widać że CDP coś tam szykował ale raczej nie dowiemy się czemu tego miejsca nie eksploatowano możemy tylko się domyślać. To samo tyczy się willi w North Oak. Pamiętam jak zaraz po premierze gliczem udało się dostać na teren obecnego Dogtown, widać jak na dłoni teraz że CDP zostawił sobie ten kawałek na rozbudowę po premierze. Szkoda że taki los nie spotkał innych przygotowanych miejsc.
Cyberpunk 2077 pokazał że da się zrobić miasto z pomysłem. Nie chcę zostać źle zrozumiany, chodzi mi o to że Night City jest inne w porównaniu z tym co wszyscy gracze znają. Fajniej przemierza się Night City samochodem lub pieszo. Takie Los Angeles, Chicago, NYC itd... mogą też być świetnie zaprojektowanie ale nie ma takiego WOW. Niestety wszystkie te miasta są do siebie podobne i ja to rozumiem. Ale jak widać dalej można zrobić coś więcej w i tak bardzo mocno wyeksploatowanym USA. Wyjątkiem jest chyba tylko GTA gdzie miasto zawsze doprowadzone jest do perfekcji.
Jak już mowa o samym Night City i jego wertykalności to chciałbym poruszyć kwestie parkouru. Jak wiadomo nie jest to gra w której głową mechaniką jest parkour. W grze nie ma nawet takiej mechaniki. Sam parkour jest czynnikiem przypadkowym, niezamierzonym. Jeżeli gracz dostaje możliwość wykonywania podwójnego skoku i do tego robienia zrywów to 100% nie wykorzysta tego aby wdrapać się na najwyższy budynek w grze xD. Niestety gra kuleje w tym aspekcie. Teraz tak na poważnie serio nikt w CDP nie przewidział takiej sytuacji, że dając ten podwójny skok i zryw to gracze zachęcani przez tą wertykalność miasta nie będą wszędzie włazić gdzie się da. Niestety wiele budynków w grze, dachów i latających pojazdów AV nie mają detekcji kolizji. Mówiąc prościej nie można stać na takich obiektach po momentalnie przez nie się przelatuje w dół. I tu właśnie widać jak Night City to średnio zaprojektowana makieta ale piekielnie imponująca jak się przemierza świat pieszo lub samochodem. Wiem że gracze nie powinni chodzić w takie miejsca ale kusi. Bo widoczki są piękne. Poniżej dodam kilka zdjęć z takich miejsc gdzie można dostać się po przez ten przypadkowy parkour, oznaczone one będą symbolem * ;)
Wspominałem że wrócę jeszcze do wątku misi kurierskich. CDP w dodatku dodał generujące się kontrakty oparte na kradzieży pojazdów. Przeważnie w grach takie zadania sprowadzają się do "idź - zabij - wróć" tutaj twórcy odrobili zadanie domowe i same generujące się kontrakt oparte na jednym schemacie są różnorodne. Przede wszystkim pojazdy się zmienią. Sposób dostawy też jest różny, a to czas, a to ktoś atakuje, a to nie uszkodzić pojazdu. Czasem wszystko się miesza, a czasem jest spokój. W brew pozorom te generujące kontrakty nie nudzą się, i po 180 godzinach lubię sobie wykonać taki kontrakt chociaż wiem że mam dopakowaną postać już na 100% i robienie tego nic mi nie da. I tutaj dochodzę do drugiej części co powiedziałem wcześniej "Tutaj jest ciekawy temat, który może ale nie musi się rozwinąć w przyszłości." Jak tak teraz patrzę to nad Cyberpunkiem dalej pracuje jakaś ekipa. Pewnie nie duża. Aktualizacja 2.11 dodała zmianę kolorów w samochodach. Kto wie może kiedyś doczekamy się aktualizacji która doda więcej rodzajów generujących się kontraktów. Misje kurierskie wypadły świetnie można pokombinować z innymi kontraktami aby się generowały. Neutralizacja, albo sabotaż ;). To już są moje fantazje, ale fajnie jak by tak było.
Jak już jestem w temacie takich fantazji, co mogło zostać by dodane w przyszłych aktualizacjach lub mogło być zrobione od początku to dodał bym możliwość poruszania się AV. Wiem że Night City w obecnej formie nie nadaje się na to. Trzeba by było przebudować prawie wszystkie dachy i dodać detekcje kolizji, ale fajnie by było. To samo tyczy się tuningowania samochodów. I wisienką na torcie było by wchodzenie do dużej ilości budynków :D .
Reasumując moją i tak przydługawą wypowiedź Cyberpunk 2077 to świetna gra, nie najlepsza ale świetna. Ma pewnie ułomności, i mnożące się glicze ale po mimo spędziłem w niej ponad 300 godzin. To naprawdę olbrzymi wynik jak dla mnie. Jeżeli tyle czasu poświeciłem grze to musi być w niej coś magicznego co mnie przyciąga. Sam fakt że posiadam cosplay V już o czym świadczy :D . Cyberpunka 2077 ogrywałem na XSX w 60 FPS. Podejrzewam że w przyszłości usłyszymy o tej grze jeszcze. A to będzie jakiś Next Gen patch na PS6 czy Xboxa Super X/720 albo Switcha 2 xD. Kto wie może za kilka lat doczekamy się portu na VR, to by było coś. Nie oceniłem gry w 2021 (chociaż wtedy jak bym ocenił to bym zawyżył i dał bym te 9.0 chociaż jak miałbym trzeźwo myśleć to dał bym wtedy jakieś 7.5 ), ale teraz ode mnie dostanie 9.0 i tak jest to zawyżone xD, ale co poradzę. 300 godzin z znikąd się nie wzięło :D
W 2012 grałem w Minecrafta i tam była jakaś postać co miała fajny skin i miała nick ereboss. Zaadaptowałem sobie ten nick xD
Przeglądnąłem sobie twój profil na GOL i przyznam że niezłym narzekaczem jesteś. Ten "jakiś nieśmiertelny bos, kompletnie bez sensu" to najlepsza rzecz w RE 2 Remake. I w żadnej innej grze nie jest to tak dobrze robione jak tutaj. Każdemu polecam grać na poziomie Hardcore, więcej emocji jest. Chociaż po tym twoim komentarzu polecam zagrać na izi z kodami ;)
Jest takie powiedzenie że historia lubi się powtarzać. W czasach PS3 to z konsolą był problem a nie z grami. W czasach PS5 jest odwrotnie. Obóz niebieskich dostaje 1-2 gry exy w roku?
Takie fanowskie projekty są bardzo fajne. Ogólnie scena homebrew bardzo się rozrasta. Świetny przykład Final Fantasy 7 na NESA albo Retro City Rampage 486 na DOS, czy choćby porty młodszych Residentów na PSX. Przy dzisiejszej technologii zrobienie demaku nie jest tak trudne jak 10-15 lat temu. Fajnie by było zobaczyć kiedyś fanowski port CP 2077 na NES, PSX czy tą SEGE. Wiadomo nie jako gra FPS, te sprzęty mają ograniczenia ale dziś można wycisnąć z nich więcej niż 20 lat temu. Kibicuje takim projektom ;)
Death Stranding 2, chyba czas kupić PS5 :D
W 2025 będziemy powoli wchodzić już w ten gorący okres premier generacyjnych.
Ten błąd co opisujesz w pierwszym podpunkcie był już przed aktualizacją. Da się go ominąć bo go miałem. Te zadanie aby wrócić do Yoko musi się uruchomić po ostatniej rozmowie z Reedem. Jeżeli uruchomi się przed tą rozmową na boisku to będzie glitch. Najlepiej przeładować save, mi pomogło. Gra pewnie każe ci czekać na Reeda. Trzeba tak zrobić aby on tam już był kiedy dojdziemy na te boisko. Dodam tylko że mini gra Trauma Team dalej jest zbugowana xD.
Obecnie gram na XSX i jest dalej sporo błędów. Czuć że jest o wiele, wiele mniej niż na premierę ale dalej są. Radio potrafi się zgliczować stacje przeskakują w nieskończoność. Czasami stacja się zawiesi i nie gra muzyka. Muzyka podczas walki też potrafi się zwiesić i trzeba wczytywać poprzedni save. Reset konsoli i gry nie pomaga. Gra może zwiesić się podczas wczytywania. Nie po wszystkich poległych przeciwnikach można podnosić rzeczy. Mini gra Trauma Team jest zepsuta i postać strzela cały czas w górę. Zadanie poboczne dawane przez Darrella Zhou w Santo Domingo nie działa. Sprzedawca który daje nam zlecenie umiera jak do niego zagadamy. Niektóre samochody nie znikają z mapki, jak się daleko oddalimy. Jest to kuriozalne bo można zaśmieci sobie interfejs tymi ikonkami. Na szczęście jest na to patent, aby samemu sobie to naprawiać. Niektóre dialogi słyszymy jak byśmy rozmawiali z kimś przez telefon i na odwrót. Niektóre itemki które zostawimy nie znikają i są tam już do samego końca i widać ten kolorowy krzyżyk na mapce. Ale przyznam że na 148 godzin, wywaliło mi grę do tylko raz. I było to w okolicy 50 godziny gry. Jak widać błędy dalej są. Absurdalne jest to że Patch który ma naprawić jakiś błąd to naprawia go, ale przy okazji niszczy inną rzecz. Przecież kilka problemów które wymieniłem nie było w poprzednich wersjach. Obecnie jest wersja 2.1. Poczekamy na tą wersje 2.2. A zapomniał bym. W Dogtown też są glicze. Jak weźmie się zadanie od tego typa co opowiada nam jak spotkał się z Hansenem to jest kilka sposobów na ukończenie go. Jeżeli weźmiemy nie odpowiednie zakończenie tego zadania (czyli te które jest zepsute) to gra wywala nam kilka wszczepów z EQ.
Ogrywałem pierwszy raz Silent Hill 1 na psx jakieś 3-4 lata temu i pamiętam że też mnie wciągnęła, ukończyłem całą grę bez kodów. Pamiętam że były takie momenty kiedy gra klatkowała, ale nie było ich dużo. Grałem tylko w nocy, doznania są wtedy jeszcze lepsze. Dodam tylko że era PSX to nie moje lata. Ale jak na taki leciwy staroć dobrze się grało ;) Miła od stocznia od nowych gier.
Mam pomysł na następy tytuł newsa o Star Wars.
"Jakie były pierwsze słowa Chewbaccy do Hana Solo w kantynie Mos Eisley w wyciętej scenie Epizodu 4"
Nie dziękujcie ;)
No nie. W Mafie Remake grało mi się lepiej niż w oryginał. Tutaj stawiam te dwa Residenty obok siebie. Remake i oryginał są świetne. A już tak abstrahując oryginalna Mafia jest toporna, RE 4 klasyczny jest dziś bardziej grywalny niż klasyczna Mafia. A dzieli je tylko 4 lata o ile się nie mylę. W każdym razie, jeśli o czymś piszę to znaczy że gra mi siadła. Nie gram w słabe gry, a jeżeli już trafie na taką to ukończę i napiszę na GOLU przykład ostatni Saints Row. Myślałem że gracze w Internecie przesadzają ale zagrałem i upewniłem się że to średnia gra. Wracając jeszcze do tego RE i Mafii. Wnioskując po naszej ostatniej i obecnej dyskusji to ta Mafia 1 jest dla ciebie ważną grą, że się tak wyrażę. Dla mnie jest to klasyczny RE 4. Tylko w odróżnieni od ciebie ja zachwalam Remake i oryginał bo to świetne gry, a ty nie podchodziłeś do Remaku Mafii w entuzjastyczny sposób. Pozdrawiam Panie Sevek :P
Świetna tak, wymagająca raczej nie. Też odpalam raz na jakiś czas i pogram. Wersja PS2 ma w sobie coś magicznego.
Resident Evil 4 to klasyk gra 10/10. Remake jest taki sam. Capcom nic tu nie spieprzył a poprawiał elementy które nie wyszły w klasycznym RE 4 dla mnie to perfekcyjny remake.
Jak ktoś grał w DLC Separte Ways to widać że ten "wycięty" kontent wraca. Samo Separte Ways jest mocno przebudowane względem oryginału i to na plus. A co do tych "dzieci co pękła dupa że nie rozumieją po angielsku." Powiem tam siedzę na tym forum już jakiś czas i mogę śmiało stwierdzić że dzieci tu jest jak na lekarstwo, więcej zrzędliwych boomerów który powiadają że kiedyś to było a teraz nie ma. To im by się przydał kursik z Eng.
Ta "Zbojkotowana gra" wygrała w kategorii znakomity styl wizualny, jakoś mnie to nie dziwi.
A co do Starfilda jak widać stare przysłowie sprawdza się jak zawsze "Gracze sami nie wiedzą czego chcą" będą jęczeć i narzekać a wystawią 9/10.
Cieszy fakt że najlepsza gra roku dostała dwie nominacje (chodzi o RE4 Remake) ;)
Cieszy mnie fakt że spędziłeś 15h. Ja ukończyłem w 5h na najtrudniejszym poziomie. Nie mam powodu by pisać tu brednie. Chyba że ty masz takie potrzeby, nie wiem . Ukończyłem w 5h to napisałem że w 5h. Każdy poziom jest średnio na godzinę, niektóre na 30 min a niektóre na 1,5h min. Co w tym dziwnego?
Ciekawa statystyka. Można wyczytać ciekawe informacje.
Moim zdaniem nie powinno uwzględniać się Phantom Liberty
bo to DLC. Tytuł sugeruje jasno "Najpopularniejsze premiery gier 2023 roku na GRYOnline.pl" Ale jak już jest to okej.
Nie dziwi mnie Atomic Heart na 8 miejscu. Nie recenzja zrobiła więcej komentarzy niż jak by się pojawiła.
Myślałem że Ghostrunner 2 będzie wyżej. W końcu to ten "drugi cyberpunk"
Niszowa gra taktyczna Jagged Alliance 3 na 6 miejscu. Widać że u nas w kraju jest zapotrzebowanie na takie gry.
Cieszy fakt Resident Evil 4 na 10 miejscu. Jak widać Polacy lubią RE i nawet bariera językowa nie jest problemem.
Frospoken na 16 miejscu. Ja już zapominałem że taka gra miała premierę, podejrzewam że nie jestem jedyny.
The Invincible dosyć wysoko. Widać że Polacy czekali na tą grę.
Zelda na 14 miejscu. Nie powiedział bym to co
Powie tak więcej takich statysty GOL. Duże pole do dyskusji ;)
Niby tak, ale przeważnie jak kupujesz taką grę to za bardzo o tym nie myślisz. Ubi wyszedł by z klasą jak by dali aktualizacje z trybem offline. Przypominam że w obie te gry można grać solo i na konsoli nie trzeba było mieć abonamentu. Chociaż mam podejrzenie że moderzy będą ratować tę grę. Ja rozumiem jeszcze jakaś grę free to paly do której zamykają serwery. Ale do gry za którą się zapłaciło. Ubi ma ten dupochron w postali licencji. Tak naprawdę "wypożyczamy gry na czas nieokreślony".
Resident Evil Origins Collection było moją pierwszą stycznością z klasycznymi Residentmai. Był to rok 2017 i nie wiem czemu wystawiłem tej kolekcji 10/10.
Granie ze statycznymi kamerami wydawało mi się zawsze toporne ale ta kolekcja pokazuje że tego typu gry mają wysokiej jakości gameplay. Po ukończeniu tej kolekcji ograłem klasyczne RE czyli 1,2,3, CVX i uważam że to świetne gry są. Po prostu fajnie się gra w te klasyczne Residenty na PSX. Nawet zagrałem w starego Survivor ale to historia na kiedy indziej. Powiem tylko że był to protoplasta rouglika.
Nie można tych gier oceniać przez pryzmat współczesnych tytułów. Powiem tak Resident Evil 0 wygląda lepiej niż Resident Evil 1 Remake. Mam wrażenie ze tła są w niższej rozdzielczości. Poza tym jednym mankamentem jest okej.
Natomiast w Resident Evil 0 jest inny problem. Nie ma skrzynki na przedmioty ale za to możemy upuścić przedmiot a on nie znika. Skrzynka jest lepszym rozwiązaniem. Z czasem musimy się wracać dosyć daleko bo nie mamy jakiegoś itemka z początku gry.
Oryginały wyszły w 2002 roku. Sprawdziłem na YT różnicę miedzy wersjami 2002 a 2016 i musze przyznać że jak na 2002 to grafika wyglądała nieźle.
Grając obecnie to tylko te dwie wady wyłapałem. Może faktycznie zasłużyły te gry na 10/10? Chociaż 9/10 wydaje się bardziej sprawiedliwe.
Resumując polecam zagrać w te kolekcje. Nie należy się bać tych statycznych kamer, robią klimat. Gry można również nabyć osobo. Pamiętam jak w 2017 mocno tłukłem te dwa Residenty na PS4, przeszedłem je po kilka razy. Odblokowałem te specjalne tryby, nieskończoną amunicje itp... .
Kupowałem tą grę w premierę, a za jakieś 3 mieniące nie będzie można jej nawet uruchomić. Zmora dzisiejszych czasów. Takich kwiatków będzie więcej na przestrzeni lat. Jest tylko jedno rozwiązanie które de facto jest niemożliwe do zrealizowania. Gracze muszą przestać kupować takie gry. Ja sam kupowałem The Crew 1 i The Crew 2. Fakt nie wrócił bym do pierwszej części bo dwójka jest lepsza. Z jednej strony to ma sens. Pozbywają się jedynki bo dwójka to de facto taka sama gra tylko lepsza. Jedynie czego brakowało mi w dwójce to długich wyścigów i dowolnego teleportowania się na mapie. Fabuła w pierwszej części to był żart jakiś. Podejrzewam że The Crew 2 dłużej z nami zostanie. Ale szkoda że wyłączają serwery i nie będzie można zagrać. Los BF2042 jest taki sam wystarczy że wyłączy się serwery i gra do kosza, bo nawet z botami nie będzie można zagrać. Tu nie chodzi o to że nie będzie można zagrać w gierkę tylko o fakt że zapłaciło się za produkt i nie będzie można z niego korzystać nawet na konsoli. Ja powiem tak, poza BF2024 którego kupiłem za 30zł w pudle i The Crew 1, 2 nie posiadam takich gier co wymagane jest stale połączenie z Internet. Mam tą świadomość że serwery mogą zostać wyłączone ale jest to przeważnie mglista przyszłość która prędzej czy później nadejdzie. Moderzy pewnie nie zostawią tej gry. Zakładam że za jakiś czas będzie crack czy inny patch umożliwiający granie w tą grę. Na konsole też pewnie znajdą się mody.
Rok 2023 to jeden z lepszych okresów jakie były w branży, sporo hitów. Kategoryzowanie na polskie, nie polskie średnio mi się widzi. Nie grałem we wszystkie polskie gry w tym roku ale zaznaczę je bo na 100% będę chciał je ograć.
Gra roku 2023:
1. Resident Evil 4
2. Dead Space Remake
3. Atomic Heart
Najbardziej oczekiwana gra 2024:
1. Witchfire
2. Star Wars: Outlaws
3. Dune: Awakening
Ta kategoria się pewnie pozmienia na przestrzeni roku.
Polska gra roku 2023:
1. Bang-On Balls: Chronicles
2. Niezwyciężony
3. RoboCop: Rogue City
Najbardziej oczekiwana polska gra 2024:
1. Witchfire
2. Forgive Me Father 2
3. Glitchpunk
Dla kogoś może być to Future Cop a dla kogoś może być to Call of Duty. Gadanie że gimbaza zaniża ocenę brzmi jak by gimbaza pisała ten komentarz. Taka ciekawostka, grałem w to może jakieś 15 - 30 min i mnie nie wciągnęło wole COD'a ;) Może kiedyś wrócę i spróbuje ale wątpię.
Pamiętam że w Dying Light na mapie Slumsy można było wchodzić do dużej ilości budynków.
Akurat w serie Borderlands polecam zagrać. Masz trochę racji że pachnie Borderlndsami ale to tylko pierwsze wrażenie. To są dwie zupełnie inne gry. Ogólnie miałem taką teorie że RAGE 1 czerpał dużą inspiracje z Bordelrands 1. Sugerowało to struktura świata, pojazdy ale i też elementy fabuły. Polecam szczególnie Bordelrands 2. Świetne gra ze świetnym klimatem. Jedynka spoko, trójka też. Ale dwójka najlepsza.
O grze pierwszy raz usłyszałem w 2011 za sprawą magazynu Komputer Świat Gry Exstra Mega Hity. Wydali oni wtedy dedykowany numer poświęcony wyłącznie tej grze. Ciekawa sprawa przyznam.
Pamiętam że w 2011 roku ta gra zebrała mieszane recenzje. Oberwało się głównie za brak fabuły, i optymalizacje która leżała głównie na PC na konsolach działało to dobrze. Chodziło o doczytywanie tekstur, nie żadne bugi, glicze. Wtedy nie było jeszcze tej plagi. Była wtedy też krytyka za to że gra posiadała mały liniowy otwarty świat.
RAGE był pierwszą grą post-apo którą zagrałem. Za sprawą tej gry polubiłem ten gatunek i w tamtych czasach bardzo łaknołem tego typu klimatów. Można powiedzieć że w tamtych czasach miałem bzika na punkcie tej gry. Mowa o latach 2011-2012.
Bardzo mnie dziwiło/smuciło wtedy że gra na PC była w pełni po polsku a na X360 i PS3 po angielsku. Dziwne to były czasy wtedy. Ja od zawsze byłem graczem konsolowym. Już nie chcę wspominać o patologii, gdzie gra na konsole wychodziła po polsku a DLC były już po angielsku i nie dało się uruchomić dodatków bo były w innej wersji... . Jak ktoś nie wiedział to musiał kupować grę i innej wersji językowej. Przykład Fallout 3. Plusem dzisiejszych czasów jest standaryzacja wersji językowych itd... . Ale odbiegłem trochę od tematu.
Na przestrzeni 2011-2016 ograłem tą grę z około 5 razy. Można powiedzieć że mam tą grę w jednym placu. Ostatni raz grałem w 2016 roku. A jak gra się w to dziś?
RAGE jest sandboxem. Ale nie takim sandboxem z dzisiejszych czasów. Świat gry jest mały i liniowy, nie mamy tutaj tony znaczników. Jest to sandbox w starym stylu. Misje główne oraz poboczne, wyścigi, minigry, kilka znajdziek i w zasadzie tyle. Grę można ukończyć na 100% w około 25h.
Po pustkowiach poruszamy się głównie pojazdem. Same pojazdy możemy ulepszać za punkty wygrane wyścigach. Przyznam że system prowadzenia naszych pojazdów jest fajnie zaprojektowany. Przyjemnie się jeździ autkiem po pustkowiach, fajnie się również toczy walkę w pojazdach.
Ja zawsze miałem 2 problemy z tą grą. Zawsze uważałem że świat jest za mały. Nie przeszkadzało mi brak głównej historii, czy backtracking (zawsze odwiedzamy prawie każdą lokacje dwa razy, fabularnie i w zadaniu pobocznym). Nie jestem odosobniony w tej opinii, ale teraz doceniam ten wykreowany liniowy świat. RAGE 2 dał nam ogromną mapę, która była pustawa. RAGE 1 ma liniowy świat ale wypchany detalami. I uważam że RAGE z 2011 ma najlepszy świat post-apo jaki widziałem w grach. Jest on po prostu piękny w swojej brzydocie. Najlepszą lokacją w grze nie będącą częścią otwartego świata jest Dead City. Poziom detalu zwala z nóg. Drugim problemem jest to że gra się zamyka po odwiedzeniu niektórych lokacjach. Np: W Dead City jesteśmy w grze tylko dwa razy, nie możemy tam wrócić już. Przeciwnicy przeważnie nie spawnują się już w lokacjach w których byliśmy drugi raz ale jest parę wyjątków.
Grając w RAGE w 2023 odkryłem tą grę na nowo. Jest kilka, lokacji do których można wrócić i tam będą przeciwnicy ale i też zapasy. I będą się pojawiać w nieskończoność. Ale jak wspomniałem to tylko wyjątki od reguły. Przeważnie odwiedzone lokacje w grze zamykają się dla gracza.
Samo strzelanie w grze jest przyjemnie, ale gra jest dosyć prosta. Ja ukończyłem grę na Ultra Nightmare i nie stanowiło to większego problemu. A zestaw borni jest dosyć zróżnicowany.
W grze możemy też craftować przedmioty, amunicje ale i też możemy stworzyć robo towarzysza który faktycznie coś robi. Nie znika on po czasie tylko jest z nami dopóki nie zginie lub go nie rozmontujemy. Świetny pomysł.
Gra posiada 3 DLC:
Anarchy pack: Dodaje nową zbroję, dubeltówkę, i samochód.
Wasteland sewer missions: Dodaje kilka lokacji które trzeba wyczyścić z mutantów.
The Scorchers: Fabularny dodatek, który pozwala zwidzieć nowe lokacje i dodaje nową broń.
Polecam zagrać z tymi 3 dodatkami bo gra jest jeszcze fajniejsza z nimi. Dodam tylko że dodatek The Scorchers dodaje tryb "Free Play" po ukończeniu gry. Czyli możemy wrócić do świata gry i go dalej eksplorować. Jeżeli ktoś nie posiada dodatku to nie będzie miał tego trybu po ukończeniu gry.
Reasumując RAGE z 2011 wcale się nie zestarzał. Gra się w niego dziś wyśmienicie i polecam każdemu. Jest to sandbox w starym stylu, gdzie nie było sztucznych zapychaczy. Gra to samo mięso i z czystym sumienie mogę dać 10/10. Mimo ułomności które ma. Chciałbym zobaczyć Remaster tej gry na współczesny sprzęt. Może twórcy poprawili by wady tej gry przy okazji. Myślę że zrobienie gry w tym stylu było by dziś odświeżające. Jeżeli kiedyś wyjdzie RAGE 3 to chciałbym powrotu do pierwszej części. Ten sam klimat tylko więcej. Może być nawet liniowy świat, ale większy tak 5-10 krotnie przynajmniej. Dodam na koniec że grę można uruchomić na XSX we wstecznej kompatybilności.
Moim zdaniem jeśli chodzi o ceny gier to jest zmowa korporacji. Jeszcze 5 lat temu nie było takich patologii co dziś. Za grę która została wydana w 2015 roku trzeba płacić 289zł. Przykład: Max Max. Takich gier jest więcej. Polecam posprawdzać cyfrowe sklepy i zobaczyć ceny starasz tytułów tak miej więcej z lat 2015-2019.
Twórcom gier nie opłaca się zaniżyć ceny gry kilka lat po premierze. Robią mega rabat kilka razy w roku i tyle. Cena premierowa lub nieco niższa jest cały czas. Całe szczęście że wersje pudełkowe nie maja tej patologii. Gotowanie żaby idzie w najlepsze, za niedługo będziemy wynajmować ubrania i płacić subskrypcje za tlen.
Najlepsze co jest w Battlefield 2042 to tryb Portal. Głównie w niego grałem i przyznam że dla tego jednego trybu warto zagrać w tego BF. Dedykowane mapy do BF 2042 są za duże. Nawet dla 128 graczy. Lepiej mi się grało na mniejszych mapkach z innych Battlefieldów w trybie portal. Tworzenie własnych gier w tym trybie jest banalnie proste i daje dużo frajdy. Grałem na XSX, gra nie posiada błędów. I jeszcze jedna uwaga jeżeli ktoś nie posiada abonamentu Xbox Live Gold to nie uruchomi gry. Nawet jeśli chcemy pograć z botami. Trochę szkoda... . Zakładam że na PS jest tak samo.
Jakoś mnie to nie dziwi że ludzie łykają takie rzeczy i instalują. Dobrze że GOL to nagłaśnia bo mogli by jacyś nieszczęśnicy z polski się na to natknąć.
OPINIA GRACZA KTÓRY NIE GRA W STRATEGIE !
Nigdy nie byłem wielkim fanem tego typu gier. Dziś strategie/rts'y są niszą, dla mainstreamowego gracza ten gatunek niemal wyginął. Ja grałem w kilka strategii ale ukończyłem tylko dwie. Army Men RTS na PS2/PC oraz Dune 2000 na PSX. Były to proste RTS'Y w porównaniu z Dune: Spice Wars. Ogólnie mam wielki sentyment do Army Men RTS w sumie jest to jedyny RTS który lubię pograć od czasu do czasu. Ale nie mam potrzeby grania w inne strategie, bo ten gatunek mnie nie ciekawi. Jest to wyjątek od reguły.
Dune: Spice Wars wydaje się na początku skomplikowaną grą. I gra wcale nie pomaga w zrozumieniu mechanik. Problem pierwszy jaki napotykamy w grze to ubogi tutorial który uczy nas może 1/3 mechanik. I fajnie że gra pokazuje jak wybudować budynek, zaatakować wroga, wydobywać przyprawę czy brać udział w głosowaniu. Ale o innych mechanikach nawet nie wspomina.
Przykład:
W grze jest tryb podboju, w którym są misje. Gra mówi np: przeprowadź zamach na ród lidera rodu Harkonnenów. Problem jest taki że gra nie wytłumaczyła jak to zrobić. Trzeba szukać po menu na własną rękę albo wpisać w Internet. Nawet jak uda się przygotować zamach to nie widomo czy on się powiedzie, bo gra nie mówi co mamy zrobić alby nasz zamach był skuteczniejszy.
Takich zagrywek ze story twórców jest więcej, gra rzuca jakąś mechanikę i nie wyjaśnia jak z niej korzystać. A nie jest to jedyny problem w tej grze.
Przejdę teraz do głównego dania czyli trybu Podbój. Gracz może sobie wybrać 1 z 4 frakcji i podbić nią Arrakis. W grze ogólnie jest 6 frakcji ale w trybie podboju można grać tylko czterema. Sam podbój to gra na 20h+. Fajne jest to że gra w tym trybie jest różnorodna. Nie trzeba cały czas budować jednostek i niszczyć głównej bazy wroga. Np: Wystarczy zając określoną ilość terenu czy posiadać 30% udziałów na giełdzie i momentalnie wygrywamy starcie i przejmujemy teren. Tylko znów nasuwa się ten problem co opisywałem. Gra rzuca jakaś mechanikę a my nie wiemy jak do tego podejść.
W grze jest 6 frakcji jak już wspominałem. Zagrałem tylko 3 i przyznam że każdą frakcją gra się inaczej. Więc nie jest to tylko inna skórka, a faktycznie trzeba podejść do rozgrywki inaczej to wielki plus.
Sama gra jest dosyć spora. W rozgrywce mogą brać udział nawet 4 frakcje i starcie może trwać nawet powyżej 5 godzin SZOK. W Army Men RTS starcie marytalnie trwało do 1,5h.
Nie będę opisywał gameplayu bo to gra dla konkretnej niszy która wie o co chodzi w tego typu grach. Budowa bazy, zbieranie surowców itp... .
Przejdę teraz do optymalizacji i przyznam że jest ******. Grałem na XSX. Im dłużej gramy, im bardziej się rozrastamy tym FPSY zaczynają spadać i dochodzi do takich sytuacji w grze że mamy na oko 15-20 FPS, zwykły pokaz slajdów. Partactwo niesamowite... .
Mam jeszcze jeden problem. Nie podoba mi się skala postaci. Nasze wojsko jest wielkości budynków. Kiczowato to wygląda. Fajniej by było jak by skala była normlana, a jednostki transportowało by się głownie drogą powietrzną. Arrakis przecież to niebezpieczna planeta. W grze jest mechanika podróży. Im dłużej żołnierze idą przez pustynie tym tracą wytrzymałość i HP. Ale mogło by to być bardziej hardcorowe.
Reasumując ogólnie grało się fajnie. Gra nie jest przestępna dla nowicjuszy. Za ubogi tutorial, wiadomo że im dłużej się gra tym bardziej się zna grę ale tutaj to przesada. Skala wojsk nie taka. No i ta optymalizacja. Mam nadzieje że jakiś patch to naprawi bo chciałbym wrócić jeszcze na Arrakis. Sterowanie na padzie jest wygodne. Miałem tylko jeden mankament z tym. Przyśpieszanie czasu mogło by być przypisane do jakiegoś klawisza na padzie np: do krzyżaka. Dał bym tej chce 7/10 ale dam 8/10 bo lubię uniwersum. Polecam sprawdzić na XSX ale za jakiś czas. Może naprawią tą optymalizacje bo co do tutoriala to raczej nie sądzę żeby go rozbudowali.
Wygląda spoko. Nic nie pozostało tylko czekać do 2025, szybko zleci. Nie ma co się martwić o jakość GTA 6. Rockstar pokazuje że każda ich następna produkcja podnosi poprzeczkę. Cieszy też fakt że gra dzieje się we współczesności i nie ma recyklingu z oryginalnego Vice City. Jestem ciekawy jaki "problem" będzie poruszony w GTA 6.
Sam fakt że robią serial już o czymś świadczy. Nie twierdzę że F1 i F2 to złe gry są świetnie. Lecz trzeba mieć sporo samodyscypliny aby w to zagrać, bo to archaiczne gry. Ale dla współczesnego gracza/odbiorcy to Fallout zaczyna się od 3 w górę i tego nie da się przeskoczyć. W każdym razie, tak uważam że wyciągnęli z limbo. Po F2 dostaliśmy takiego sobie Tactics oraz uważanego powszechnie za crapa Fallouta na ps2. Bethesda zrobiła to po swojemu i jak widać przypadło graczom to do gustu.
Fajne jest to że dodatek nie wymaga podstawki. Gra posiada 5 poziomów i spokojnym tempem można grę ukończyć w 5h. Dodatek zabiera nas też w ciekawe miejsca. Bardziej tu swojsko i zimowo to na plus. Są też nowe bornie i przeciwnicy. Jak komuś dobrze się grało w Serious Sam 4, to Siberian Mayhem też się spodoba. Grałem na XSX w 60 fps i optymalizacja jak zwykle dla Croteam jest problemem... .
Wygląda to świetnie. Nie ma co przejmować narzekaniami boomerów którzy są zaślepieni F1 i F2. Pamiętajmy że Bethesda wyciągnęła Fallouta z limbo. I tak naprawdę dzięki im ta seria jest w tym miejscu jakim teraz jest.
A gracze narzekają na gry usługi a tu popatrz. Same zachwyty.
Ghostwire: Tokyo jest kapitalną grą, ale ma jeden problem który zaczął mnie drażnić w tego typu grach. Ale do tego dojdę.
Gra jest samdboxem. Akcja dzieje się w okręgu Shibuya. Jako że zwiedzamy Azjatyckie miasto to świat gry jest bardzo wertykalny. Pierwsze skojarzenia to CP 2077, a uważam że CP na najlepszą mapę w historii gier. Shibuya ma pełno ciasnych uliczek, masę neonów, nie ma takiego miejsca gdzie było by ciut więcej miejsca. Widać że teren jest tam na wagę złota. Sama Shibuya jest też dosyć zróżnicowania. Możemy zwiedzać dzielnice handlowe, rozrywkowe, osiedla bloków, osiedla domków jednorodzinnych, las, centrum. No jest na co popatrzeć. Z samego faktu że można pozwiedzać sobie to Tokyo warto odpalić grę. Też podobało mi się to że gra nie jest umiejscowiona w jakiś latach 80, 90. Tylko we współczesnym czasie. Nadaje to jeszcze lepszego klimatu. Dodam jeszcze że w grze możemy wejść na każdy dach budynku. A skakanie z dachu na dach jest świetne.
Jako że gra dzieje się w Japonii to mamy do czynienia z ich mitologią/dawnymi wierzeniami. W grze jest pełno postaci/potworów które są żywcem wzięte z jak to się ładnie mówi "Japońskiego folkloru". Ja się na tym nie znam, dla mnie to obce, ale przyznam że odświeżające.
Przeciwnicy w grze to takie typowe Japan horror enemy. Dziewczyny z długimi włosami itp... Są fajnie zaprojektowani, szczególnie bossowie ale czego się spodziewać nad grą pracował twórca Resident Evil.
Walka w grze prowadzona jest głównie na odległość mamy do dyspozycji 4 bronie które posiadają alternatywny strzał. Pistolet, strzelbę, wyrzutnie rakiet i łuk. YYYYY a nie wróć hehehe. Napisałem tak prześmiewczo bo trochę to tak wygląda. Mamy 3 żywioły, wiatr, wodę i ogień. A korzystanie z nich wygląda jak korzystacie z wyżej wymienionych borni. Wiatr to taki pistolet który może również strzelać jak karabin. Woda to strzelba ale może też zamrażać. Ogień to wyrzutnia rakiet ale może też podpalać przeciwników. No i mam ten łuk który tak naprawę jest niepotrzebny. Korzystałem z niego tylko w misjach które go wymagały. Samo tkanie mocy wygląda fajnie i jak pojawi się więcej przeciwników to walka wygląda kozacko i jest efektowa.
Postacie na które trafiamy niestety nie są jakoś szczególnie wyraziste. Akito(Główny bohater) i KK(towarzysz) jeszcze przejdą to reszta wypada słabo. Główny złol również wypad tak sobie. Sama fabuła w grze też moim zdaniem wypada średnio. Może źle ją zrozumiałem przez te Japońskie odniesienia, no nie wiem. Misje poboczne opierają się głównie na przeprowadzeniu egzorcyzmu. Nie są one wymyśle i są dosyć krótkie.
Przejdę teraz to mniej fajnej rzeczy. O ile fabuła i misje poboczne, może mi nie przypadły to są jakieś. Ale zbieractwo w grze mnie dobiło. Mamy tutaj typowo UBI zapychacze. Znajdź 50 tego, dotknij 40 tamtego, przynieś 60 innego. Takie zbieractwo ciekawiło mnie kilka lat temu jak grałem w FC3, FC4. Oczywiście zbieramy też dusze które potrzebę są do ulepszenia naszej postaci. Ale zbieranie dusz akurat nie jest upierdliwe bo są wszędzie i co chwile jakąś znajdujemy. Widać że to zbieractwo ma nas zachęć zo zwiedzania Tokyo ale sam wygląd miasta nas zachęca do zwiedzania bo jest nietypowe a znajdźki nie muszą nas zmuszać. Znajdźki trzeba dobrze zaprojektować. RDR 2 pokazuje że się da.
Reasumując polecam Ghostwire: Tokyo. Fabuła i poboczne takie średnie(ale ujdzie), znajdźki takie se... ale cała reszta lśni. Grało mi się przyjemnie. Grę ukończyłem w 25h i grałem na XSX w 60 fps. Gra czasami klatkuje, ale nie natrafiłem na żadne bugi czy inne glicze. Napawano wrócę jeszcze do Tokyo bo jest co pozwiedzać.
Atomic Heart przed premierą jawił się jako rosyjski Bioshock. Ja nie grałem nigdy w żadnego Bioshocka wiec nie wiem czy ta gra inspirowała się tym tytułem. Po ograniu mogę stwierdzić że to taka wariacja serii Far Cry.
Może zacznę od początku. Wstęp gry robi piorunujące wrażenie. Pierwsze pół godziny chodzimy po mieście przyszłości które znajduję się w ZSRR. Wstęp pokazuje nam lore świata gry. Widać tą powszechną czerwień która atakuje gracza z każdej strony. Cała masa retro futurystycznych technologii, wygląda to wspaniale. Kroi się ten klimat gęsto. Po tym wstępie który jest oskryptowany, bo miasta nie zwiedzamy dowolnie trafiamy do zakładu 3826.
Zakład jest olbrzymi i spędźmy tam następne 3godziny. I tu jest pierwszy problem. Za długo spędzamy czasu w tym zakładzie. Lokacja ta ma kilka zadań. Uczymy się tu głównych mechanik i do tego wprowadza nas jeszcze bardziej w lore gry. Wydaje mi się że można było by to przyśpieszyć. Ale kiedy opuścimy zakład to otwiera się przed nami „teren zakładu 3826” czy ten otwarty świat.
Czy gra jest sandboxem? Nie, nie jest. Mamy tutaj otwartą mapę która nie jest olbrzymia ale jest wypchana ciekawą treścią i tutaj spędzamy czas już do samego końca gry. I właśnie w tym momencie wchodzi ta nutka Far Cry. Na terenie zakładu 3826 poruszamy się pieszo lub samochodem. Poza głównymi misjami fabularnymi możemy zwiedzać poligony w których możemy znaleźć schematy do broni, eksplorować mapę w poszukiwaniu zasobów oraz włamywać się do urządzeń kontraltowych przez maszyny: kamery, drony itp... . To nie wszystko. W grze jest dużo sekcji platformowych, znajdują się one głównie w poligonach, ale i też jest sporo różnorodnych zagadek. Od zwykłych łamigłówek w postaci przynieść coś, przestawić coś, po zagadki środowiskowe, a skończywszy na zagadkach logicznych. I to w zasadzie tyle, jak widać gra nie jest zaśmiecona tysiącami znaczników. A pętla rozgrywki wygląda następująco: eksploracja, walka, zagadka. Gra nie nudzi bo jest to wszystko odpowiednio wyważone.
Grałem na najtrudniejszym poziomie trudności i na samym początku gra daje w kość. Szczególnie w zakładzie 3826. Gra nie zasypuje nas masową ilością checkpointami wiec trzeba się pilnować i najlepiej zapisywać grę ręcznie. Często wczytywałem grę na początku bo naprawdę gra była trudna. Oczywiście im dłużej gramy i levelujemy postać tym jest coraz prościej, ale i też przychodzą trudniejsi przeciwnicy, ale do tego wrócę później.
Same starcia z robotami są świetne. Jak toczymy walkę przy jakiejś kamerze to wróg zaraz zsyła posiłki i tak będzie w nieskończoność dopóki nie wybijemy wszystkich lub nie uciekniemy. W grze jest taki system „alertu wrogów”. Mamy kilka broni: 3 zwykłe, 3 elektryczne, wyrzutnie i kilka sztuk broni białej. Nie ma tego dużo ale ulepszenia tych borni sprawiają że możemy z nich strzelać inaczej. Co daje ostatecznie dosyć sporą ilość kombinacji. Podczas walki mamy również kilka umiejętności które zdobywamy podczas levelowania postaci a w zasadzie naszej rękawicy SI. Możemy mrozić wrogów, używać telekinezy na nich itp... . Dzięki tym umiejętnością gra jest bardzo dynamiczna i walka jest jeszcze bardziej ciekawa.
Przeważnie w grach roboty z którymi walczymy nie są ciekawe zrobione. Są wyjątki oczywiście, ale w większości przeważnie są to jakie humanoidalne roboty z karabinem czy jakieś dorny, albo boty z dzikami. Przypomina mi się Borderlands 2 gdzie też był ciekawy zestaw robo-przeciwników. W Atomic Heart przeciwnicy są fajni. Wyglądają kozacko i świetnie wpasowują się w klimat gry. Moim zdaniem jest to najlepsza gra w której robo-przeciwnicy są tak dobrze zaprojektowani. Projekt, sposób zachowania, mistrzostwo. Walki z bossami też są ciekawie przemyślanie. Są oni różnorodni, szybcy, miejscami trudni. Sam ich projekt również nie odstaje, jest świetny. Moim ulubionym bossem z gry jest Rosa. Niby banalny z wyglądu ale piekielnie zabójczy. W grze są jeszcze przeciwnicy w stylu zombie, fajnie się je tłucze z broni białej.
Jeśli chodzi o muzykę to mamy bardzo zróżnicowany soundtrack. Od jakiejś ruskiej śpiewki, po rock a skończywszy na techno. Wybuchowa mieszanka ale pasuje, każdy gatunek że tak się wyrażę jest adekwatny do sytuacji w której się znajdujemy. Przyznam że muzyczka w automacie NORA jest kapitalna.
Gra jest całkowicie po polsku czyli dubbing też się tu znajduję. Zawsze wybieram polskie głosy jeśli jest taka okazja. Za czasów PS2 rzadko która gra była po polsku więc łaknę takich rzeczy w grach. Nie ważne czy super czy słaby. Lubię jak mówią po polsku. Sam dubbing oceniam na dobry. Nie miałem dyskomfortu że jakiś głos jest źle podstawiony. Wszystkie głosy pasowały do postaci.
Same postacie które natrafiamy podczas rozgrywki są fajne napisane. Główny bohater P3 jest spoko tak samo jak SI Charles które nam towarzyszy przez całą grę. Fajnie się słuchało sprzeczek między P3 a Stockhausenem.
To tyle jeśli chodzi o plusy. O jednym mankamencie już wspomniałem, czyli o tym długim występie w zakładzie 3826. Przerywniki filmowe też są jakoś dziwnie nakręcone. Jest takie wrażenie jak by postacie miały przysłowiowego kija w d****. Na koniec zostawiłem sobie stan techniczny. Nie jest to CP2077 na premierę ale jest kilka większych błędów. Zacznę od tego że dwa razy zdarzył się grze wywalić do dashboarda. Również dwa razy byłem zmuszony resetować grę bo jakiś wróg pojawił się za ścianą, a trzeba było go pokonać aby drzwi się otworzyły. Zawsze jest błąd wychylenia poza mapę kiedy chodzimy po szybach wentylacyjnych. W przerywniku filmowym mogłem korzystać z terminala i czytać wiadomości. Czcionka polska nie jest dopasowana do niektórych tabelek i wychodzi poza granice. Nasza postać lubi się zaklinować na jakimś kamieniu czy innym pudle dosyć często. Jest jeszcze jedna sprawa. Ja nie odbieram tego jako błąd ale niektórych może to irytować. W grze przeciwnicy mogą się naprawiać. I dochodzi do tkackich sytuacji że podczas walki oprócz robotów które nas atakują, są też roboty które naprawiają pokonane roboty. Więc trzeba starca jak najszybciej kończyć. Nie odbieram tego jako wadę, lecz niektórych może to irytować, bo walka może trwać w nieskończoność.
Ogólnie polecam Atomic Heart. Świetnie się przy tej grze bawiłem i zamierzam do niej wrócić jak wyjdą wszystkie DLC. Wtedy skuszę się na jakąś edycje ulitimete czy inne GOTY. Grę ogrywałem na XSX w 60 fps i ukończyłem ją w 33h. Można grę skończyć szybciej ale ja chciałem maksymalnie ulepszyć postać. Dodam tylko że jak się grę ukończy to można wrócić na teren zakładu 3826 i dalej sobie go eksplorować. Więc po ukończeniu gry jest taki tryb free play. Trochę się rozpisałem, ale to dobrze jest o czym dyskutować.
Jest jeszcze jedna kwestia o której celowo nie wspominałem, wiadomo jaka. Czy ktoś chcę w to grać czy nie to powinno zależeć od indywidualnego poglądu a nie opinii jakiegoś typa z Internetu. Mam takie wrażenie że „stado owiec zostało popędzone i boją się wychylić głowę”. Wydaje mi się że za kilka lat Atomic Heart będzie wspominane dosyć ciepło. Na koniec napiszę takie zdanie. „Każda propaganda od wschodu do zachodu robi wodę z mózgu. Trzeba myśleć samodzielnie a lepiej się na tym wyjdzie”. I nie, nie popieram tego co się dzieje na wschodzie jak i na południu... .
High on Life pokazuje że branża dalej jest w stanie stworzyć grę która jest inna. Główną esencją gry jest treść, gagi, żarty itd... .
Gadające bronie pokazywały się już w innych grach, ale przeważnie były oną formie ciekawostki. Przypomina mi się seria Borderlands i była jedna taka broń w CP 2077. Tutaj mamy całą grę opartą na gadających broniach. To one są głównymi bohaterami. Każda z nich ma swój charakter i da się je polubić. Oczywiście jak na grę od twórców Rick & Morty to nasze spluwy mają niewyparzoną gębę, Fucki i inne wulgaryzmy usłyszymy bardzo często. Nasze Bronie mają dwa tryby strzałów, zwykły i specjalny np: zwalniający czas. Fajne jest to że w grze nie zbieramy amunicji, jest ona nieskończona wystarczy że tylko przeładujmy broń.
Sam humor w grze jest dla fanów Rick & Morty bardzo dobrze znany. Nie będę nic przytaczać bo gra opiera się na żartach i byłby to spojler. Ale jest to specyficzne poczucie żartu, czarny humor połączony z kuriozalnymi sytuacjami z nutką durnoty. Można się przy tym uśmiechnąć.
Gra nie jest liniową strzelanką. Mamy tutaj kilka hubów które możemy sobie eksplorować. High on Life nie posiada tak zwanych questów pobocznych. Mamy tylko główną linie fabularną i tyle. Jedyne co możemy robić poza linią fabularną to zbierać skrzynki z kasą aby ulepszać nasze bronie i kombinezon oraz zbierać dyskietki. Teoretycznie to te dyskietki można traktować jako zadanie poboczne, ale nie wyświetlają się one jako quest. Po prostu używamy dyskiety i pojawia się przed nami jakiś obiekt. W danym obiekcie może być jakieś mini zadanko (mam namyśli mini czyli np: wciśniecie przycisku i tyle) ale nagrodą jest głownie żart z tym związany.
Jak widać High on Life jest inną produkcją, nastawioną na treść. Szkoda że gra nie jest po polsku, dubbing pasował by to tej gry. Grałem na XSX w 60 fps. Były drobne błędy takie jak wywalanie do głównego menu w grze w momencie śmierci. Raz zdarzyło mi się że przeciwnicy nie atakowali mnie tylko się patrzyli. Najbardziej irytującym błędem była sytuacja w której wciskaliśmy w menu głównym przycisk kontynuuj grę a on nas cofał do menu. Miałem tak kilka razy i wymagało to restartu gry. Grę ukończyłem w 15 godzin i uważam że jak na taką grę jest to spoko czas. Myślałem że gra będzie na jakieś 6 godzin a tu miłe zaskoczenie. Zalecam grać na poziomie hard, bo gra jest prosta. Reasumując polecam tą grę.
Na grę roku kibicuje Resident Evil 4, choć pewnie wygra ten Baldur albo Zelda. Ogólnie jest to najlepszy rok od wielu, wielu lat.
Musiałeś dosłownie lizać ściany jeżeli spędziłeś 10 godzin w tym dodatku. Ja go na najtrudniejszym poziomie ukończyłem w około 3h spokojnym tempem. No chyba że 10 godzin spędziłeś ogólnie w dodatku przechodząc go 2-3 razy. Ale z twojej wypowiedzi wnioskuje że to pierwsze podejście było.
Powiem tak Dead Space Remake to petarda.
Uważam że remake przebił oryginał pod każdym względem. W sumie nie mam się do czego przyczepić więc narzekania nie będzie.
Oryginalny Dead Space miał zamkniętą strukturę rozgrywki. Tutaj dolataliśmy metroidwanie z prawdziwego zdarzenia. Cały statek możemy zwiedzać dowolnie, oczywiście najpierw musimy odblokować daną lokacje. Ale nic nie stoi na przeszkodzie żeby wrócić do wcześniej odwiedzonej lokacji, gra się nie zamyka. W pewnym momencie jak odblokujemy cały statek to możemy zobaczyć ogrom tej gry.
Ciekawym patentem jest pojawianie się przeciwników a raczej losowość z tym związana. Kiedy pierwszy raz odwiedzamy daną lokacje to przeciwnicy pojawiają się normalnie. Innymi słowy są oskryptowani. Ale kiedy odwiedzimy daną lokacje drugi raz to działa czynnik losowy. Przeciwnicy mogą się pojawić a nie muszą. Lokacje mam na myśli cały statek. Przeciwnik może pojawić się w przejściu między wielkimi pomieszczeniami, może pojawić się teoretycznie w bezpiecznych miejscach, ale też w małych pomieszczeniach. Powoduje to że cały czas mamy tą nutkę niepokoju związaną z pojawianiem się nekromorfów. I jest to bardzo dobry patent.
Audiowizualnie gra błyszczy. Od niepokojących dźwięków, po intensywną muzykę podczas starć. Ciekawe jest to że gra jest w pełni po polsku. Nie spotkałem się z sytuacją kiedy Horror, nie polski był zdubbingowany. Dead Space to marka EA więc nie powinniśmy się dziwić że gra jest po polsku. Ale to Horror, no nie wiem. Duży plus za to że gra jest w pełnej polskiej wersji językowej. A i zapomniał bym. Względem oryginału główny bohater w końcu mówi.
Starcia z nekromorfami są świetne, ale gra jest dosyć prosta. Ja ukończyłem ją na poziomie trudnym i zajęło mi to 15 godzin. W przyszłości zamierzam wrócić i ukończyć grę na trybie "Bez szans". To ten tryb co jak się zginie to zapis gry się kasuje.
W sumie nie miałem się czepiać ale mógł by być jakiś tryb przetrwania/hordy. W Dead Space 3 mieliśmy taki tryb/pokój gdzie mogliśmy testować bronie na nekromorfach.
Reasumując Dead Space Remake to święta gra i mocny kandydat do GOTY. Ja grę ukończyłem dwukrotnie na poziomie trudnym. Zachęcam grę przejść dwa razy bo można odblokować sekretne zakończenie które być może zapowiada nam Dead Space 2 Remake. Tytuł ogrywałem na XSX w 60 FPS i gra nie posiada błędów. Polecam z czystym sumieniem mogę dać 10/10.
Final Fantasy XIII: Lightning Returns, ostatnia gra z pod uniwersum FF XIII. Ci co interesują się tematem FF to chyba wiedzą że ta gra ma pewną mechanikę która nie cieszy się popularnością w grach, a co niektórych odrzuca. Tak.... chodzi o ten czas.... .
Gra jest na czas. Główna bohaterka Lightning ma 13 dni aby przeprowadzić duszę itd..., nie spojleruje co dalej. Każdy dzień w grze zaczyna się o 6:00 rano później wracamy do arki i stamtąd znów wracamy na otwarty świat, wrócę do tego wątku później. Jedna sekunda w grze to dwie w świecie realnym. Łatwo można policzyć ze doba w grze trwa 48 minut. W grze mamy 13 dni więc tak naprawdę mamy, uwaga 10 godzin i 40 minut. I nie, nie jest to czas po którym gra się kończy. Czas zatrzymuje się kiedy: stajemy do walki, oglądamy filmik, jesteśmy w menu/ekwipunku, korzystamy ze sklepu i jak dokonujemy interakcji w świecie gry. Czyli tak naprawdę czas leci tylko jak poruszamy się po otwartym świecie. Ale to nie wszystko. Mamy pewien element który pozwala nam zatrzymać czas. O ile się nie mylę zatrzymuje go na pełną godzinę w grze, czyli 2 minuty. Więc jak to jest z tym czasem, powiem tak frustruje. Jest cały czas wrażenie jak by się grę speedranowało. Głupim pomysłem jest to że, do niektórych miejsc w świecie gry możemy wejść o określonej porze dnia. W grze, nie ma czasu na zwiedzanie tego świata. Nie pomaga fakt że gra nie prowadzi nas za rączkę, głównie w misjach pobocznych. Ale ktoś może powiedzieć "hola hola po co robisz te misje poboczne, powalcz z potworkami, doexpi się i idź na główne zadanie" no nie to tak nie działa.
Tutaj przechodzimy do drugiej mechaniki która nie specjalnie jest przemyślana, czyli exp i questy. W grze za wygrane starcie nie dostajemy XP tylko za wykonywanie zadań. I jak szybko można się domyśleć że zadań jest w "uj". I są to typowe fedexy. A dodam że za wykonane zadanie poboczne, nie dostajemy dużo XP a małą garstkę np: +10 HP, +1 Siła, +1 Magia. No za zrobienie misji fabularnej dostaniemy dużo. Ale ich jest tylko 5. I teraz połączenie tego czasu z tymi fedexami daje nam wybuchową mieszankę.
Na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe przejście tego za pierwszym razem. Po prostu nie starczy czasu, ale jest jedno rozwiązanie. Drugi raz w życiu sięgnąłem po poradnik do gry żeby wykonywać te durne fedexy, żeby wiedzieć gdzie iść, kogo pokonać, aby jak najwięcej czasu zaoszczędzić. Często miałem uruchomione kilka zadań na raz bo tak się opłacało czasowo. Może to brzmi jak lamerstwo, ale bez tego musiał bym grać pewnie do NG +5 aby grę ukończyć.
No dobra to są takie dwa mankamenty które mi przeszkadzały, podejrzewam że nie tylko mi. Ale jak się wkręciłem to grało się przyjemnie. Skupie się teraz na plusach a jest tego trochę.
Świat gry składa się z 4 sporych map. Dwa miasta i dwa biomy: pustynia i dolina. Są one dosyć sporę, jest na co popatrzeć tylko... szkoda tego czasu. Po świecie chodzą różnorodne potwory, i spawnują się określone typy wrogów po określonych godzinach. Więc nie ma co narzekać na bestiariusz.
Lightning jest świetną bohaterką, da się ją lubić, rzyć. No ja jej kibicowałem. Dostaliśmy opcje zmiany ubrań dla głównej bohaterki i nie jest to wyłącznie kosmetyczna sprawa. Ciuchy wpływają na statystyki oraz jakimi umiejętnościami możemy się posługiwać. Więc będziemy tymi strojami żaglować.
System walki znowu się zmienił. Teraz możemy przypisać 4 akcje i używać ich w walce. NP: atak, obrona, czar, atak. Na ekranie sporo się dzieje ale jest to widowiskowe. Trochę zręczności trzeba włożyć w tą walkę.
Główna historia w grze też jest ciekawa. Wymaga jest granie poprzednich dwóch części bo inaczej się pogubimy.
Reasumując ciężko polecić mi tą grę ze względu na ten czas. Moim zdaniem jest to nietrafiona decyzja, można byłoby to ogarnąć lepiej ale cóż, taki był zamysł. Dla ludzi co chcą w to zagrać to zdradzę mały tip. Zanim zaczniecie rozgrywać "final day" to polecam wbić chociaż te +6500HP. Kiedy już rozpoczniecie "final day" to można zdobyć potężną broń która pomoże we wale z bossem. Ja Final Fantasy XIII: Lightning Returns ogrywałem na XSX i spędziłem z grą ponad 40h i tak ukończyłem za pierwszym podejściem daje 8/10 bo lubię tą pod serie. Całą trylogie oceniam na 9.5/10.
Po dość średnim Dark Souls 2 From Software wyciągnęło wnioski i więziło się za cześć trzecią. I powiem tak DS 3 bliżej do DS 1 niż do DS 2. Zacznę od dwóch największych mankamentów które był w DS 2 i został tutaj naprawione a mowa o ogniskach i animacjach. Ogniska są częściej rozstawiane oraz przeciwnicy są lepiej poustawiani na mapie, nie ma takiej sytuacji gdzie droga do bossa jest trudniejsza niż sama walka z nim. W DS 2 było mega irytujące ale zostało to w trójce naprawione. Kolejną rzeczą która została naprawiona są animacje. Wreszcie kiedy otwieramy skrzynkę, drzwi, przechodzimy przez mgłę to jesteśmy nietykalni. Przeciwnik nie może nam przerwać animacji. Wystarczyło poprawić te dwie rzeczy w DS 2 i była by to lepsza gra, no ale trudno. DS 3 to także świetnie zaprojektowany świat, różnorodny od zamków po wioski, katakumby itp... . Dochodzi nowa mechanika, czyli cios specjalny. Bossowne są fajni zaprojektowali i faktycznie stanową wyzwanie. Najbardziej męczyłem się z siostrą Friede, jest to boss z DLC. Jeśli mowa o DLC są dwa. Są one długie i warto w nie zagrać. Nie powiedział bym że jest to najtrudniejsza gra od From Software dalej uważam że jest to Sekiro.
Reasumując polecam zagrać w Dark Souls 3. Jest to świetna gra, stawiam ją na równi z Dark Souls 1. From Software dowiozło. Grałem na XSX w 60 FPS i gra nie posiada błędów.
Nie grałem we wszystkie wymienione tutaj gry ale zgodzę się w 100% że Sekiro jest bardzo trudne. Szczególnie ostatni boss który ma
spoiler start
4 fazy.
spoiler stop
Tą grę po prostu trzeba opanować. Dark Souls 2 ma zepsuty poziom trudności, a Bloodborne to takie Dark Souls 1 czyli wyważone i dobrze zaprojektowane. Właśnie jestem w trakcie ogrywania Dark Souls 3 i przyznam że najdłużej męczyłem się z siostrą Friede. Ale jak zastosuje się na nią odpowiednią taktykę, w moim przypadku był to wielki miecz, to można przerwać jej każdy atak i pokonać z łatwością.
Ja poczekam na pełną wersje która ukarze się na konsolach. Z filmów na YT wygląda to naprawdę fajnie. Cieszy mnie że jest to coś więcej niż FPS na 5h. Tak jak kiedyś pisałem gra przypomina mi Darkwatch który wyszedł na PS2/Xbox.
Oj nie zgodzę się. PGA po pandemii było lepiej zorganizowane niż Pyrkon który również odbył się po pandemii.
Silent Hill w nowej odsłonie. Dla ludzi którzy pamiętają starsze części może być to odświerzające doświadczenie.
Nie miałem wielkich oczekiwań co do tego dodatku. Myślałem że Capcom pójdzie na łatwiznę tak jak w Village i dostaniemy dodatek na 2h, ale się myliłem. Separate Ways przy pierwszym podejściu na Hardcore ukończyłem w 7 godzin. Sporo jak na DLC do gry. Można powiedzieć złośliwie że dodatek jest wielkości Resident Evil 3 Remake, ale ja tak nie powiem :D. Nie będę się tu rozpisywał tak jak przy głównej historii Leona i porównywał remake do klasyka, ponieważ dodatek uległ potężnemu przybudowaniu względem oryginału.
Zacznę od tego że lokacje które były w klasycznym RE 4 a nie pojawiły się w remaku są w dodatku. Capcom przemodelował je mocno ale dzięki temu pasują one do historii Ady. Sam głos Ady irytował wielu graczy, mnie również ale przyzwyczaiłem się do niego i przyznam że przestało mi to przeszkadzać. Szkoda że w dodatku nie ma większego zastosowania dla linki z hakiem, można wspinać się tylko w określone miejsca, i wyrywać tarcze wrogom.
Reasumując polecam Separate Ways. Dla fanów dodatek obowiązkowo do zagrania. Teraz można powiedzieć że gra jest kompleta. Ja z tego DLC wycisnąłem około 30h. Wyzwania, odblokowanie wszystkiego itp... . Łączny czasz z grą spędziłem 201 godzin na XSX. Dużo jak na liniową grę, ale jest to ogromny Resident.
Z całego tego dziadostwa które powstało na przestrzeni lat to gry usługi są najmniej inwazyjne. Lepsze to niż kupowanie gry w kawałkach.
Tiny Tina's Wonderlands jest naprawdę bardzo dobrą grą.
Spędziłem w tej grze 42 godziny i zrobiłem prawie na 100% i przyznam że twórcy odrobili zadanie domowe.
Sam pomysł na grę jest ciekawy. Gramy w grę w której gramy w papierowego RPG. Sesja jest w klimatach Fantasy, ale to Bordelrnads więc można powiedzieć że jest to fantasy ale z giwerami. Przeszkadza to? Absolutnie nie, w DLC do Bordelands 2 działało, to tu też działa.
Gra jest krótsza od Bordelrands 3. Prędzej tej grze do długości The Pre-Sequel. Fakt nie ma tu pojazdów, ale za to mamy jedną wielką mapę po której się poruszamy i wchodzimy do poszczególnych lokacji. Można na tej mapie również zbierać znajdki, czy natrafiać na random encountery.
Same bronie też przeszły lifting. Są bardziej fantasty ale nie brakuje też zwykłych pukawek. A co do samego Lootu. Po zepsuci które panowało w Borderlands 3, mamy powrót do bardziej konserwatywnego nagradzania gracza. Najlepsze bronie nie sypią się jak z rękawa i wypadają o wiele rzadziej. Znów porównał bym to do The Pre-Sequel.
Tiny Tina's Wonderlands ma też fajnie zrobiony END GAME ale, nie będę tego spojlerował, przypomina to nutkę Rouglika.
Reasumując śmiało mogę dać tej grze 9/10. Gra nie posiada błędów, grałem na XSX. Widać że to takie BIG DLC do Borderlandsa 3 ale nie przeszkadza to w odbiorze. Polecam każdemu fanowi Borderlands. Chociaż im nie ma co polecać, pewnie i tak zagrają albo już zagrali. ;)
Capcom namieszał z nazwami. Podam cytat w wiki i zostawię link.
"W oryginalnej grze odziany w czarny płaszcz Verdugo pozostaje u boku Salazara, ostatecznie łącząc się ze swoim panem i Królową Plagą , aby walczyć z Leonem, tylko po to, by zostać zabitym. W remake'u otrzymuje imię „Pesanta” i oznaczenie „U-III” (skutecznie zastępując wyciętego bossa U-3 z oryginalnej gry) z własną historią, ale nie jest już u boku Salazara, gdy Leon staje przed nim twarzą w twarz ."
https://residentevil.fandom.com/wiki/Verdugo
Oj nie zauważyłem tego błędu, dzięki za poprawę ;)
Dlaczego bezpłciowe? Oceniasz tą grę po przez GTA Online. Tak jak pisałem online się zepsuł ale tryb single to jest mistrzowski. To właśnie GTA 5 jest hołdem w kierunku startych części, nie ta "poważna" czwórka w której, główny aspekt gry a mowa o prowadzeniu samochodu jest zepsuty i nie jest to jedyna wada tej części. GTA 4 było eksperymentem który nie wypalił i tyle. Powrót do starszego formatu.
Brawo Rockstar Games, GTA 5 to najlepsza część cyklu. Pamiętam premierę jak by to było wczoraj. Znawcy gola jak zawsze wiedzą najlepiej xD. Fakt GTA Online najlepsze czasy ma już za sobą, a były to lata 2013-2015. Nie było wtedy durnego contentu typu latające motory, samochody itp..., które totalnie niszczą balans. Drugim problemem GTAO są cheaterzy, których w wersji na PC jest mnóstwo. Na X360 nie było tak, zalew się zrobił dopiero jak Rockstar przestał wspierać te konsole. Reasumując oby GTA 6 było jeszcze lepsze od piątki. RDR 2 wysoko postawiło poprzeczkę, ale ja się nie martwię, wieże że dowiozą.
Masakra 4% wersja pudełkowa. Tylko niech później nie będzie jęczenia na śliskie sztuczki wydawców. Gracze sami sobie kręcą bat na ****.
Nie jest to najlepszy NFS w jakiego grałem, ale jako odskocznia od dzisiejszych gier świetnie się nadaje. Otwarty świat w grze jest trochę na siłę wprowadzony, równie dobrze mogło by być same menu z wyścigami. W praktycznie jazdę dowolną uruchomiłem 2-3 razy aby zobaczyć jak ona wygląda. Grafika jest spoko, brykami fajnie się prowadzi, gra jako policja też jest w porządku. Sama muzyka jest średnia, nie ma żadnego ciekawego kawałka. Dalej moim faworytem jest NFS MW 2012. Grałem na PS4 i gra nie posiada błędów.