Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 6 czerwca 2021, 11:30

autor: Marek Jura

Cthulhu w .exe - 10 najlepszych gier inspirowanych mitologią Lovecrafta

Lovecraft za życia był twórcą niszowym. Ot, pisarz, któremu zdarzało się publikować w magazynach z opowiadaniami grozy, a pod koniec życia stać się literackim guru dla garstki zapaleńców. Czy z grami o Cthulhu i spółce jest podobnie?

Spis treści

Nie będę Was trzymał w napięciu – dziś już raczej nie. Na Kickstarterze możecie znaleźć całe dziesiątki projektów próbujących oddać klimat opowiadań Lovecrafta. W naszej GOL-owej bazie odszukacie natomiast całkiem sporo już istniejących produkcji tego typu. Duża część z nich to „indyki”. Niektórym jednak udało się swego czasu zdobyć solidne grono fanów. I trochę zarobić. W latach 90. tworzonym przez małe studia przygodówkom, których bohaterowie mierzyli się z pradawnych złem, było naprawdę ciężko. W ostatnim czasie jednak Lovecraft stał się w pewien sposób modny. Inspiracji tym twórcą nie ukrywają topowi pisarze (jak King czy nawet Houellebecq), hollywoodzcy reżyserzy oraz najbardziej rozchwytywani scenarzyści i projektanci graficzni z branży gier.

Taki Mass Effect na przykład, choć zdecydowanie horrorem nie jest, co najmniej kilka razy wsparł się Lovecraftem. Podobnie rzecz miała się z paroma wątkami z pierwszego Wiedźmina, a ostatnio da się również dostrzec ten trend w larianowym „Baldurze”. Motywy z dzieł Lovecrafta stały się gotowym przepisem na przerażenie i zatrzymanie przy sobie gracza. A sam Cthulhu to marka zwiększająca szansę na sukces, szczególnie zważywszy na fakt, że od 2007 roku do domeny publicznej przeszły prawa autorskie do owej mitologii (choć tylko do tej stworzonej przez samego Lovecrafta – z większości dzieł jego naśladowców nie można jeszcze korzystać w nieautoryzowanych przez twórców i ich spadkobierców produkcjach).

No dobra, ale którym grom udało się to zrobić dobrze? Oto nasz ranking, w którym znajdziecie zarówno produkcje delikatnie inspirujące się Lovecraftem, jak i opowiadające historie wprost zaczerpnięte z twórczości mistrza kosmicznego horroru.

Kim w ogóle był ten dziwny gość, o którym niektórzy potrafią opowiadać z wypiekami na twarz przez całe godziny, a innym jego nazwisko kojarzy się tylko z jakimś pacyfistycznym modem do Warcrafta? Howard Phillips urodził się 1890 roku w Providence, gdzie spędził niemal całe życie i gdzie zmarł w roku 1937, nie dożywając nawet pięćdziesiątki. Czy jego dorobek był imponujący pod względem ilościowym? Zachowało się kilkadziesiąt opowiadań i dwie, od biedy trzy, książki mogące uchodzić za powieści (choć tak naprawdę będące bardziej długimi opowiadaniami). Niemal wszystkie powiązane są z mitologią Cthulhu. Sam Lovecraft określał swoją twórczość jako weird fiction traktujące o kosmicznym horrorze – zagrożeniu pradawnym i tak potężnym, że ludzkość w żaden sposób nie jest w stanie się mu przeciwstawić. Do tego doliczyć należy jednak poezję i twórczość publicystyczną.

Bohaterowie jego opowiadań niemal zawsze po zetknięciu z nieznanym kończyli kompletnie obłąkani, czasem odbierając sobie przy tym życie. Symbolem horroru lovecraftowskiego stał się Cthulhu – jeden z Wielkich Przedwiecznych, w uśpieniu spoczywający na dnie oceanu i nawiedzający ludzi w snach.

Wersja „tl;dr” – jeżeli gracie w produkcję, w której pełno jest macek, pradawnych potworów i beznadziejności, to niechybny znak, że jej twórcy musieli czytywać Lovecrafta.

Little Nightmares 2

  1. Rok premiery: 2021
  2. Platformy: PC, Switch, XOne, PS4, PS5, XSX
  3. Gatunek: platformówka, horror
  4. Inspiracje dziełami Lovecrafta: projekty postaci, klimat
  5. Co powiedzieliby o tym Wielcy Przedwieczni: „H’n’ghft nw fhtagn naflsyha’h Yoggoth h’wgah’n”

Choć „Małe koszmary” więcej inspiracji czerpią z dzieł studia Ghibli, niektóre z ich elementów od razu przywodzą na myśl najstraszniejsze pomysły samotnika z Providence. Przeciwników nie ma tu zbyt wielu (może pomijając etap w szkole), ale kiedy już się pojawiają, przyprawiają o ciarki. Wciąż zastanawiam się, jak udało się grafikom stworzyć tak przerażające gęby i cielska z kilku zaledwie elementów – przykrótkich lub przydługich kończyn, dziwacznego sposobu poruszania się i noszonych przez niemal wszystkich bossów masek-niemasek. Te ostatnie raz wydają się skórą potworzyska, a raz materiałem, pod którym może ono skrywać swoje prawdziwe oblicze. Sprawia to, że gracz pozostaje zawieszony w stanie ciągłego niedopowiedzenia. Zamiast jednak zastanawiać się nad prawdziwym wyglądem przeciwników, musi przed nimi wiać. Kiedy już bowiem ich widać, nie ma czasu na kontemplację – poza ucieczką można tylko się schować i z niepokojem oczekiwać nadejścia monstrum, które jest w stanie wyczuć/zobaczyć/pochwycić protagonistę niemal w każdej możliwej kryjówce.

W pierwszej części w oczy rzucało się podobieństwo do kreatur rodem z anime Ghibli, a w szczególności tych stworzonych przez Hayao Miyazakiego na potrzeby Spirited Away: W krainie bogów. Główna bohaterka Little Nightmares – Szóstka – wydaje się przytłoczona wielkością pomieszczeń, sprzętów i przeciwników. Podobnie dzieje się z Sen Chihiro w anime. Ona również znajduje się w miejscu, do którego zmierzają Goście – istoty pragnące jedynie zaspokoić swój apetyt. Nawet niektóre cutscenki wydają się żywcem stamtąd wyjęte. Nie znaczy to jednak, że Little Nightmares to bezczelna zrzynka z Miyazakiego. Nie, to koktajl najprymitywniejszych ludzkich lęków, wątków ze Spirited Away i szkieletu fabularnego rodem z Władcy much Goldinga, w drugiej części doprawiony właśnie Lovecraftem.

Mitologii Cthulhu nie ma tu zbyt wiele. Przypominać opowiadania Lovecrafta może ulatujące z każdego kadru, unoszące się jak duch nad każdym działaniem protagonisty poczucie beznadziei. Choć w grze nie ma żadnej narracji, twórcy zdają się krzyczeć nam w twarz od samego początku, że tu nie przydarzy się nam nic dobrego. W świecie Little Nightmares nie ma miejsca na happy endy. A każdy triumf nad przeciwnikiem to zwycięstwo pyrrusowe. Szczególnie zważywszy na fakt, że na sam koniec czeka na nas istota niezwykle przypominająca Azathotha – bezmyślnego wszechpotężnego boga z mitologii Cthulhu. Nie spoilerując – choć nie pada żadne imię ani nazwa stwora, kiedy go tylko zobaczycie, będziecie wiedzieli, że macie do czynienia z pradawnym złem.

Marek Jura

Marek Jura

W 2016 ukończył filologię na UAM-ie. Od tamtej pory recenzuje dla GRYOnline.pl prozę, poezję, filmy, seriale oraz gry wideo. Pierwsze kroki w branży dziennikarskiej stawiał zaś jako newsman w lokalnym brukowcu. Prowadził własną firmę – projektował, składał, testował i sprzedawał planszówki. Opublikował kilka opowiadań, a także przygotowuje swój debiutancki tom wierszy. Trenuje sporty walki. Feminista, weganin, fan ananasa na pizzy, kociarz, nie lubi Bethesdy i Amazona, lubi Lovecrafta, Agentów TARCZY, P:T, Beksińskiego, Hollow Knigt, performance, sztukę abstrakcyjną, mody do gier i pierogi.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Którego autora horrorów cenisz bardziej?

68,1%
H.P. Lovecraft
31,9%
Stephen King
Zobacz inne ankiety
Dlaczego w grach nie boimy się Szatana, a przeraża nas śpiący Cthulhu?
Dlaczego w grach nie boimy się Szatana, a przeraża nas śpiący Cthulhu?

Czemu Szatan nie straszy tak jak śpiący Cthulhu? Czego najbardziej boi się człowiek? I dlaczego tak trudno stworzyć dobrą grę o opętaniu? O tym wszystkim opowie Wam zawodowy psychiatra i zapalony gracz.

Cyfrowy cień Cthulhu, czyli spuścizna Lovecrafta w grach
Cyfrowy cień Cthulhu, czyli spuścizna Lovecrafta w grach

Dzieła pióra H. P. Lovecrafta zdobywają dzisiaj popularność taką, jakiej nie miały za życia pisarza. Czy mity o przedwiecznych sprawdzają się jako tło fabularne gier wideo? Różnie z tym bywa.