Sanitarium. 10 dobrych gier inspirowanych mitologią Lovecrafta

- Cthulhu w .exe - 10 najlepszych gier inspirowanych mitologią Lovecrafta
- Call of Cthulhu: Mroczne zakątki świata
- Neverending Nightmares
- Call of the Sea
- Sanitarium
- Darkest Dungeon
- Sherlock Holmes: Przebudzenie
- Darkness Within: In Pursuit of Loath Nolder
- Call of Cthulhu
- Wszystkie gry Frictional Games (Penumbra, Amnesia, SOMA)
- The Sinking City
Sanitarium
- Rok premiery: 1998
- Platformy: PC, Android, iOS
- Gatunek: klasyczna izometryczna przygodówka, horror
- Inspiracje dziełami Lovecrafta: wątek matki
- Co powiedzieliby o tym Wielcy Przedwieczni: „lw’nafh Yoggoth Azathoth ron ph’mg bug cvulgtm grah’n hlirgh, ooboshu ah phlegeth h’fhtagn y’hahnyth hai shugg”
W 2021 roku wątek z podróżą przez zakamarki własnego umysłu w czasie śpiączki wydaje się już cokolwiek oklepany. Dwadzieścia kilka lat wcześniej był to jednak powiew świeżości w tym gatunku. Sanitarium dosłownie porażało klimatem. Dzieci bez twarzy, psychodeliczni cyrkowcy i stwory rodem z koszmaru zapewniają zresztą ciarki na plecach nawet dziś. Grafika oczywiście się zestarzała (choć niektóre lokacje zachowały pewien urok), ale muzyka i fabuła już zdecydowanie nie. Nawet przerywniki filmowe utrzymują poziom, tylko trzeba przymknąć oko na niską rozdzielczość.
Znajdowanie, łączenie i używanie przedmiotów nie sprawia tu większych problemów, choć niektóre zagadki potrafią zmęczyć. Szczególnie w końcowej fazie gry. Przestarzała mechanika nie jest jednak na tyle zła, by pozwolić graczowi zapomnieć o głównym wątku fabularnym. A to kawał NAPRAWDĘ dobrej opowieści w starym stylu.
Inspiracje lovecraftowskie najwidoczniejsze są tutaj w początkowym etapie gry. Przerażające dzieci czczą potwora przypominające z grubsza Matkę Hydrę z mitologii Cthulhu, może w trochę bardziej roślinnej wersji. Jej cielsko oplata cały budynek, a myśli zatruwają umysły wszystkich, którzy wokół niej się znajdą. „Mother is good... Mother is love. Mother is the way” – mówią do głównego bohatera dzieci. I jeżeli nie brzmi to przerażająco, kiedy to czytacie, uwierzcie, w grze potrafi przyprawić o najgorsze koszmary.
Alone in the Dark to seria, która doczekała się już sześciu odsłon i od początku była przede wszystkim opowieścią o walce z kosmicznym horrorem Lovecrafta. Zresztą fabuła gry łudząco przypomina jedno z opowiadań pisarza. Nie żeby była to wada – w 1992 roku, kiedy światło dzienne ujrzała pierwsza część, Alone in the Dark okazało się prawdziwą scenariuszową petardą. Graficzną też. Nic dziwnego, że w 1994 powstała kontynuacja. Mniej już lovecraftowska, ale wciąż prezentująca poziom porządnego growego przerażacza. Christine Sgorlon, autorka „dwójki”, wyreżyserowała też część trzecią. W 2001 Antoine Villette stworzył jeszcze ciepło przyjętą „czwórkę”. I na tym historia serii powinna się zakończyć. O następnych dwóch częściach lepiej zapomnieć. Nie wspominając już o tym, jak brutalnie skrzywdził Alone in the Dark Uwe Boll. Takiego okrucieństwa nie dopuściłby się nawet sam Cthulhu.