Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 22 maja 2006, 15:56

autor: Mariusz Klamra

Oznaczenia wiekowe gier – Polska dołącza do Europy?

W ostatni piątek w Warszawie miała miejsce – bardzo istotna z punktu widzenia polskiego rynku gier – konferencja pod dość znamiennym tytułem: „Gry komputerowe bezpieczne dla dzieci”.

W ostatni piątek w Warszawie miała miejsce – bardzo istotna z punktu widzenia polskiego rynku gier – konferencja pod dość znamiennym tytułem: „Gry komputerowe bezpieczne dla dzieci”. Konferencja, zorganizowana przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, zgromadziła przy jednym stole przedstawicieli rządu i mediów, naukowców oraz oczywiście wydawców, dystrybutorów i sprzedawców gier, którzy mieli dyskutować o kwestii oznaczania i klasyfikacji wiekowej gier komputerowych. Jako że od lat postulowaliśmy (jako Gry-OnLine) wprowadzenie w Polsce czytelnych i spójnych zasad w tym zakresie, nie mogło nas tam zabraknąć.

Temat oznaczeń wiekowych to zagadnienie na styku polityki i biznesu, i może się wydawać nieistotne dla przeciętnego gracza, jednak jak widać w poniższym przykładzie, może ono nas dotknąć, i to całkiem boleśnie. Podstawową kwestią jest bowiem rozróżnienie pomiędzy klasyfikacją a cenzurą – temat, który dobrze naświetlił dr Piotr Sitarski z Polskiego Towarzystwa Badania Gier. Klasyfikacja to po prostu prawidłowe oznaczenie odpowiedniości treści dla danego wieku, cenzura zaś dodatkowo stara się ingerować w samą treść – chociażby przez pewne nakazy i zakazy przy sprzedaży. Co gorsza, różnica pomiędzy jednym a drugim jest dość płynna, co było widoczne w wystąpieniach przedstawicieli społecznego komitetu, który forsuje poselski projekt ustawy na ten temat, popierany przez część posłów, głównie PiS i LPR. Posługiwali się oni terminem „klasyfikacja”, jednakże przyjrzenie się projektowi wyraźnie nasuwa na myśl słowo „cenzura”. Patrząc na rozwiązania, które są stosowane na świecie, przedstawione przez Dominikę Urbańską-Galanciak, również z PTBG (możecie się z nimi zapoznać w naszym artykule), dzięki temu projektowi możemy zyskać jeden z najsurowszych wariantów kontroli treści w grach. Zupełnie inne podejście prezentuje stosowany w prawie całej Europie system PEGI (od paru lat dobrowolnie stosują go niektórzy nasi wydawcy), który został przedstawiony przez sekretarza generalnego ISFE, organizacji nadzorującej PEGI, pana Patrice Chazeranda.

Stanowisko naukowców z PTBG zostało podsumowane przez przewodniczącego tej organizacji, dra Jerzego Szeję, w liście postulatów, z których najważniejsze to: wprowadzenie w Polsce systemu oznaczeń PEGI oraz szeroka akcja informacyjna i edukująca zarówno rodziców, jak i dzieci. Ze stanowiskiem tym bardzo dobrze korespondowała ważna deklaracja dystrybutorów, wydawców i sprzedawców gier, przedstawiona przez pana Marcina Turskiego z LEM, o dobrowolnym wprowadzeniu oznaczeń PEGI do wszystkich sprzedawanych tytułów, wyraźnym ich prezentowaniu, zamieszczenia w punktach sprzedaży informacji na temat PEGI oraz niesprzedawaniu gier bez tego oznaczenia. Na koniec w imieniu mediów papierowych (Aleksy Uchański) jak i online (niżej podpisany) padła deklaracja, że gdy tylko zostaną usunięte przeszkody prawne (prawo do używania znaków towarowych), wszystkie gry opisywane w czasopismach i Internecie będą czytelnie znakowane oznaczeniami PEGI.

I tu w zbiorowym konsensusie popierającym PEGI pojawił się dysonans – prezentujący projekt ustawy w ogóle nie byli obecni na sali w trakcie składania tych ważnych deklaracji, natomiast gdy na nią powrócili, oznajmili po prostu, że mają ustawę, jest ona dobra i wierzą, że przedstawiciele rynku ją poprą. Może słowo „arogancja” jest zbyt mocne, ale nasunęło się natychmiast. Prezentacja ustawy (a raczej jednej z jej wersji, bo zmieniają się one jak w kalejdoskopie) wyjaśniła niewiele wątpliwości, odpowiedzi na pytania były zaś często wymijające lub sprzeczne. Generalnie oznaczeniami w projekcie ma zawiadywać Centrum Dobrych Mediów, i mają dotyczyć one wszystkiego – prasy, telewizji, DVD oraz oczywiście gier. O dziwo, nie książek (a co z komiksami – klasyfikowane często jako książki, a niektóre są naprawdę od 18 lat). Producent lub wydawca ma występować o klasyfikację, wypełniając specjalny formularz. Mają też obowiązywać różne ograniczenia przy sprzedaży produktów o wysokich oznaczeniach wiekowych. Pozostaje przy tym zagadką, jak w ten sam sposób klasyfikować tak zupełnie różne produkty jak gry, programy telewizyjne czy filmy. W pierwszej części dyskusji wyglądało, że system ten ma obowiązywać zamiast PEGI – w drugiej ku zdziwieniu niektórych przynajmniej uczestników, ze strony prezentujących ustawę padło stwierdzenie, że jeśli gra ma oznaczenie PEGI, to nie musi być klasyfikowana po raz drugi. Czyli dwa różne oznaczenia? Pytanie, kto z rodziców w tym się połapie. Jedna z wersji z projektów ustawy przewiduje zakaz sprzedaży samoobsługowej produktów w wysokiej klasyfikacji wiekowej – czy to oznacza, że np. GTA nie kupimy w sklepie internetowym? A co z mediami, które opisują grę, np. w recenzji – czy też powinny mieć oznakowanie i/lub ograniczenia w rozpowszechnianiu?

Podsumowując, projekt ustawy wygląda z punktu widzenia rynku i graczy nieciekawie, ponadto jest żywym dowodem tezy, że „jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego”. Naszym wydawcom i dystrybutorom też należy się słowo krytyki – gdyby ta chwalebna mobilizacja i wspólny front miałyby miejsce rok czy dwa lata temu, prawdopodobnie tematu by nie było – szkoda, że dopiero nóż na gardle w postaci ustawy potrafił ich do tego zmusić. Ale jak to się mówi, lepiej późno niż wcale.

Będziemy śledzić zarówno losy projektu ustawy, jak i deklaracji i obietnic złożonych na tej konferencji, gdyż wierzymy, że jest to sprawa ważna dla polskiego rynku – oby tylko nie był to kolejny przykład na poparcie tezy, że jak w Polsce rząd się do czegoś weźmie, to niechybnie zepsuje.

Mariusz Klamra

gry