- Podsumowanie roku 2020 okiem redakcji GRYOnline.pl
- Przemysław „Łosiu” Bartula
- Adam Zechenter
- Anna „Kalevatar” Garas
- Dariusz „DM” Matusiak
- Marcin Strzyżewski
- Filip „fsm” Grabski
- Karolina Złamańczuk
- Adam „T_bone” Kusiak
- Michał „Osti” Ostiak
- Michał „Kwiść” Chwistek
- Michał „Elessar” Mańka
- Patryk „PefriX” Manelski
- Łukasz „Qwert” Telesiński
- Karol Ryka
- Julia Dragović
- Bartosz „Aquma” Świątek
- Hubert Sosnowski
- Karol „KaEl” Laska
- Maciej Pawlikowski
Karol „KaEl” Laska

Karol jest z nami od całkiem niedawna, ale już zdążył napisać sporo fajnych tekstów. Na co dzień zasila dział newsroomu i publicystykę. Pisze trochę o grach, trochę o filmach, a czasami nawet o technologii.
Plusy
Cyberpunk 2077. Zacznę od oczywistości, którą można uznać za pewnego rodzaju sukces, bo Cyberpunkowi 2077 udało się zadebiutować jeszcze w tym roku kalendarzowym, choć wiecie – było blisko. Tej premiery nie da się ot tak pominąć, bo czekałem nad nią od tego pierwszego klimatycznego trailera, któremu przygrywał zespół Archive (słucham po dziś dzień). A sama gra, pomijając technikalia, sprawia mi naprawdę dużo radochy.
Rozwój festiwali online. Jeżeli miałbym wyciągać jakieś pozytywy z tego przeklętego okresu pandemicznego, to z pewnością warto zwrócić uwagę na świeże zjawisko festiwali filmowych online. Czy to arthouse’owe Nowe Horyzonty, czy radośnie kiczowaty i groteskowy Splat!FilmFest – fajnie, że większość prezentowanych na nich dzieł, lepszych czy gorszych, miałem po prostu pod ręką i mogłem cieszyć się nimi w cieplutkim łóżeczku z herbatką w ręku.

Minusy
Cyberpunk 2077. Będę natomiast konsekwentny i jeżeli pochwaliłem Cyberpunka 2077, to teraz wypada go zganić. A jest za co. Twórcy wypuścili produkt pełen bugów i niepoprawnie zoptymalizowany. Mój sprzęt miał pociągnąć grę bez problemu przy wysokich ustawieniach, a musiałem bawić się w ostre grzebanie w opcjach, aby uzyskać stabilne 30 klatek na sekundę. Nie wspomnę już o działaniu gry na konsolach starej generacji – mój brat miał okazję przetestować ją na PS4. Teraz czeka na zwrot kasy.
Kino. Och, moje biedne kina, dlaczego musiałyście tak ucierpieć przez tego COVID-a? Wiem, że wielu z Was woli VOD od przepełnionych multipleksów, ale moja filmoznawcza dusza ma po prostu słabość do klimatyzowanej sali, ogromnego ekranu i samego rytuału wyjścia do kina. Branża ta wpadła w tym roku w poważny kryzys, a je ze swej strony zrobię wszystko, aby choć trochę jej w przyszłości dopomóc.
Premiera PS5. Fajne to PS5, co? Mnie też się podoba na obrazkach i filmikach, ale osobiście go nie dotknąłem. I tak, spóźniłem się z pre-orderem, a decyzję o zakupie podjąłem trochę później. Zapewne za późno. Byłem bowiem tym nieszczęśnikiem, który łudził się, że zdoła w tę parę minut po premierze dodać PlayStation 5 do koszyka. I nie udało się. Lekki absmak pozostał do dziś – zarówno względem Sony, jak i lokalnych sklepów z elektroniką.
Osobista gra roku

Hades. Od zawsze uważałem się fana wszelkich „rogalików”, ale nie ukrywam, że po kilkuset przygodach w The Binding of Isaac oraz The Binding of Isaac: Rebirth żyłem z przeczuciem, iż nie da się zrobić lepszej gry w tym gatunku. I jasne, wypróbowałem po drodze Crypt of the NecroDancer, Enter the Gungeon, Nuclear Throne czy Dead Cells – były to naprawdę przyjemne tytuły, ale nie potrafiły strącić mojego ukochanego „Izaaka” z piedestału. A Hades? No w tym przypadku już poważnie się zastanawiam, czy nie postawić go na najwyższym stopniu podium. Bo to gra, która zaskakuje nawet po 20 spędzonych z nią godzinach, a i fabuła jest tu spięta z gameplayem w sposób absolutnie unikatowy. No i mitologia grecka to motyw ponadczasowy, change my mind.
Gra, z którą spędziłem najwięcej czasu
Bloodborne. Bo skoro nie mogę mieć PS5, to nadrabiam sobie od jakiegoś czasu najważniejsze tytuły ekskluzywne na PS4. I Bloodborne wciągnął mnie totalnie, ale niczego innego się nie spodziewałem, bo z soulslike’ami jestem za pan brat. Czekałem niemal całą generację, aby w końcu go zakupić, i przesiedziałem przy nim grube kilkadziesiąt godzin. Przepiękny senny koszmar, który w znakomity sposób demaskuje gracza jako zwykłego zwyrodnialca, co to siada sobie raz na jakiś czas do konsoli, aby w brutalny sposób powybijać chmary wirtualnych bestii.

