autor: Paweł Woźniak
3. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom (Zelda TotK). 100 najlepszych gier z otwartym światem
Spis treści
3. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom (Zelda TotK)
Tears of the Kingdom trafiła na podium niedługo po swojej premierze. Nie ma w tym jednak nic dziwnego i wie o tym każdy, kto miał okazję bawić się w Hyrule. Sądzimy, że w przypadku zdecydowanej części graczy czas przeszły jest tu całkowicie nie na miejscu. Sequel świetnego Breath of the Wild („jedynka” wylądowała na 13. miejscu) jest bowiem tak ogromny, że zapewne mało kto zdołał zbadać wszystkie jego zakamarki – nie oszukujmy się, na to zdecydują się jedynie najwięksi hardkorzy. Wszakże nie jest tajemnicą, że potrzeba na to setek, a może nawet i ponad tysiąca godzin.
Jest to sandbox pełną gębą. Choć świat jest niby ten sam, mocno się zmienił i wzbogacił o lewitujące na niebie wysepki oraz rozległe podziemia. W dalszym ciągu jest też podzielony na biomy, w których bez odpowiednich ubrań (lub innych itemów, buffów) Linkowi będzie za gorąco lub zbyt zimno. Na jeszcze większym poziomie niż w BotW stoi za to interakcja z otoczeniem. To, że możemy zepchnąć głaz, aby zadać obrażenia przeciwnikom znajdującym się na jego drodze i podpalić drzewo, aby „upiec” jabłka, jest oczywiste. Nowością jest natomiast niezwykle mocno rozbudowany system craftingu pozwalający m.in. tworzyć pojazdy służące do podróżowania po świecie. Autorzy przewidzieli całą masę sposobów, na jakie gracze będą łączyć za sobą kolejne elementy, przez co w zasadzie wszystko, co ma logiczne podstawy do działania, faktycznie spełni swoją funkcję – nawet pojazdy żywcem wyjęte z rozrywkowego show typu „zjazd na byle czym” i jeszcze bardziej odjechane konstrukcje.