14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
Pierwszy BioShock skończył piętnaście lat. To dobry moment, by przypomnieć sobie, że pokochaliśmy tę serię za fabułę, stylistykę, gameplay, postacie i wiele więcej. Oto czternaście elementów wyróżniających cykl studia Irrational Games na tle innych gier.
Spis treści
- 14 rzeczy, za które pokochałem gry BioShock
- Klimat grozy z „jedynki”
- Niekonwencjonalny, niewybaczający system moralności
- Ożywienie i spopularyzowanie na nowo gatunku immersive simów
- Taktyczna, zmuszająca do myślenia walka
- Mordercza broń do walki wręcz
- Efektowne i efektywne plazmidy/wigory
- Burial at Sea – znakomity dodatek i klamra dla serii
- Elizabeth – charakterna dama z wieży
- Fabuła na pierwszym miejscu
- Rapture – miasto ukryte na dnie morza
- Columbia – idylla w chmurach
- Niebanalne przedstawienie motywów filozoficznych i politycznych
- Audiowizualia na miarę Oscara
Niekonwencjonalny, niewybaczający system moralności
Skoro jesteśmy przy „jedynce”, przyjrzyjmy się również zaimplementowanemu w niej systemowi moralności. Jest on o tyle ciekawy, że nie wybacza błędów – aby móc zobaczyć pozytywny finał gry, od początku przygody należy trzymać się ściśle określonego kursu (na swój sposób przypomina to drogę do kanonicznego zakończenia w Prince of Persia: Warrior Within, wymagającą zdobycia wszystkich ulepszeń życia).
W BioShocku możemy bowiem spotkać dwadzieścia jeden Siostrzyczek – małych dziewczynek, które zostały genetycznie zmodyfikowane, aby w ich ciałach zbierał się i przetwarzał ADAM, czyli specjalny surowiec, wykorzystywany przez gracza do zakupu potężnych ulepszeń genetycznych. Każda z nich chroniona jest przez swojego Tatuśka (popularni Big Daddy). Pokonawszy go – co wcale nie jest łatwe – możemy zdecydować o losie jego podopiecznej.
Zostało jeszcze 65% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie