1. Baldur’s Gate 3. Wybraliśmy redakcyjne GOTY 2023
- Szczęśliwa trzynastka - najlepsze gry 2023 roku według redakcji GRYOnline.pl
- 10. Street Fighter 6
- 9. System Shock Remake
- 8. Jagged Alliance 3
- 7. The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
- 6. Final Fantasy XVI
- 5. Hogwarts Legacy
- 4. Alan Wake 2
- 3. Lies of P
- 2. Cyberpunk 2077: Phantom Liberty
- 1. Baldur’s Gate 3
1. Baldur’s Gate 3
- Liczba punktów: 293
- Czy padła dycha: ekhem...
Tak, padła. Dziewięć kolejnych dych nie zmieściło się na screenie.
- Nasza ocenia w recenzji: daliśmy 10 (hexx0 zrobił to, zanim stało się to modne)
Gra – fenomen, gra – behemot, która od miesięcy nie przestaje podbijać rankingów, rozpętywać dyskusji i rozpalać wyobraźni. Obecność Baldur’s Gate 3 w czołówce naszego rankingu była do przewidzenia, ale nawet mnie zaskoczyła ta miażdżąca przewaga – prawie 90 punktów nad miejscem drugim i 158 nad trzecim! Wszyscy kochamy „Baldura”.
Ale też „Baldur” oraz stojące za nim studio Larian kocha graczy i widać to na każdym kroku: w otwartości na dialog z fanami, w odpowiedziach na wskazywane błędy i pola do poprawek, w gigantycznych patchach i małych hotfixach wypuszczanych niemal bezustannie – nawet wtedy, gdy delegacja studia odbierała zasłużoną statuetkę GOTY na The Game Awards. Muszę samą siebie powstrzymywać przed nadmiernym idealizowaniem ludzi stojących za grą, która przyniosła wszystkim tyle dobrych wspomnień – bo ostatecznie są tylko ludźmi, a Larian tylko firmą, która wypuszcza na rynek produkt i liczy, że zarobi pieniądze. To nie fair przypinać im teraz odznakę Ostatniej Nadziei Graczy i stawiać na piedestale, z którego w końcu muszą kiedyś spaść, bo są tylko ludźmi i tylko firmą.
Doceniajmy Baldur’s Gate 3 i studio Larian za to, czym są. A są cholernie dobrą grą i grupą zdolnych, ciężko pracujących specjalistów w swojej branży. No i niekwestionowanymi królami growego roku 2023!
Tymczasem...
Jest rok 2000, a ja, będąc małą, dwunastoletnią Anią, kupuję w kiosku pisemko, do którego dołączone są cztery płyty CD po brzegi wypchane wersjami demo gier. Nie pamiętam już tytułu tego pisma, ale pamiętam szarą obudowę mojego pierwszego komputera, pamiętam dźwięk, jaki wydawał gasnący wielki, kineskopowy monitor. Pamiętam głos Piotra Fronczewskiego mówiący:
Tym bogiem był Bhaal, Pan Mordu, a ty jesteś jednym z jego dzieci.
Jedna z tych płyt CD zawierała cały prolog Baldur’s Gate 2. Przebijając się przez lochy Irenicusa, uczyłam się grać w RPG i grać w ogóle, bo moja całkiem spora kolekcja tytułów na Pegasusa nie mogła przecież przygotować mnie na coś tak oszałamiającego. Niewiele jest growych marek tak bliskich memu sercu; chyba tylko Soul Reaver, którego demo wpadło mi w ręce w podobnym czasie.
Znałam te lochy na pamięć (mefity w bibliotece, dżin, driady, krzyk Jaheiry, gdy odkrywa zwłoki swojego męża), czytałam wszystkie notatki, opisy czarów, statystyki pancerzy (czym u licha jest TraK0?). Gdy miesiące później dostałam pełną wersję gry, mogłabym je przejść z zamkniętymi oczami.
Czujesz tak wielką ulgę, że ledwie zauważasz szczątki pod swymi nogami.
Gdybym pokazała tej dwunastoletniej Ani, jak będzie wyglądać Baldur’s Gate 3, pewnie by nie uwierzyła. Ale teraz, choć mam już trzydzieści pięć lat, czuję taki sam zachwyt jak ona.

Ocenia Adam „WildCamel” Zechenter
Gdyby 20 lat temu ktoś mi powiedział, że Baldur’s Gate 3 będzie nie tylko grą roku, ale wręcz grą PRZE-ŁO-MO-WĄ, to... wcale bym się nie zdziwił. Oba pierwsze „Baldury” to moje ukochane gry dzieciństwa, więc dla małego mnie to byłoby oczywiste, że „trójka” musiała „dowieźć”. Ale dla starszego mnie to już wcale nie takie oczywiste. W końcu BG3 to hardcore’owe RPG, pełne rzutów kośćmi, niełatwych decyzji i wyborów, a do tego wymagające czasowo. No i z masą tekstów do przeczytania – scenariusz tutaj jest cztery razy większy od książkowego Władcy Pierścieni!
A jednak dzieło Lariana podbiło serca graczy. Kojarzy mi się to trochę z fenomenem Soulsów, czyli gier skierowanych do wąskiego grona wymagających spoceńców, które okazały się tak znakomite, że trafiły i pod strzechy bardziej casualowej graczowskiej społeczności.
To pokazuje, że aby osiągnąć wielki sukces, nie trzeba trzymać się marketingowych podręczników i robić gier z uwagi na panujące aktualnie trendy. Czasem wystarczy naprawdę kochać gatunek, w którym się tworzy.


