Kuriozalne wiadomości czasami dolatują do nas zza Wielkiej Wody. Tym razem głupotka w wykonaniu amerykańskiej organizacji ESRB, która ocenia i klasyfikuje wydawane w USA gry, dotyczy naszego nadchodzącego towaru eksportowego – gry Dead Island.
Kuriozalne wiadomości czasami dolatują do nas zza Wielkiej Wody. Tym razem głupotka w wykonaniu amerykańskiej organizacji ESRB, która ocenia i klasyfikuje wydawane w USA gry, dotyczy naszego nadchodzącego towaru eksportowego – gry Dead Island.

Europie zwisa…
To, co widzicie powyżej, to logo nowej produkcji Techlandu, które będzie widniało na pudełkach wszystkich europejskich wersji gry. Skoro gra opowiada o żywych trupach, śmierci, zniszczeniu i na dodatek dzieje się na wyspie, to taki logotyp chyba jest uzasadniony? Otóż nie. Purytańskie Stany Zjednoczone postanowiły interweniować.

…a Stany karnie stoją na baczność.
Najwyraźniej żywy trup jest bardziej przyjazny, niż martwy człowiek. Tego typu cenzura, szczególnie w perspektywie głośnego i w niektórych kręgach kontrowersyjnego zwiastuna produkcji, przypomina zaklejanie otwartego złamania za pomocą plastra z Kubusiem Puchatkiem. Istotne jest, że zmienione logo pojawi się tylko na pudełku, a w samej grze będzie to właściwe. Skoro tak, to po co je w ogóle cenzurować? Przy okazji przypomnijmy, że podobny los spotkał oryginalną okładkę Left 4 Dead 2, której amerykańska wersja starała się udowodnić, że jeden odgryziony palec jest dużo lepszy niż trzy odgryzione palce. I weź tu zrozum ludzi, którzy podejmują takie decyzje.

Jedno się nie zmienia – Dead Island zadebiutuje na pecetach, PlayStation 3 i Xboksie 360 jeszcze w tym roku.
GRYOnline
Gracze
Steam

Autor: Filip Grabski
Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).