Dying Light: The Beast – wracamy do korzeni. Gry września 2025. Silksong nadchodzi!
Spis treści
Dying Light: The Beast – wracamy do korzeni
Data premiery: 19 września 2025
INFORMACJE
- Gatunek: gry akcji
- Platformy: PC, PS5, XSX, PS4, XOne
- Przybliżona cena: ok. 230 zł (PC), ok. 299 zł (PS5, XSX, PS4, XOne)
Mrok rośnie w siłę
Dying Light: The Beast to kolejna odsłona znanej serii, która tym razem zmierza w stronę jeszcze mroczniejszej, bardziej osobistej opowieści. Świat pogrążony w wywołanej przez wirus apokalipsie stanie się sceną dla historii o granicach człowieczeństwa i cenie przetrwania. Tym razem fabuła skupi się na nowym bohaterze, który nie tylko powalczy z hordami zainfekowanych, ale także z własnym ciałem – coraz mocniej ulegającym mutacji.
Potwór czai się w Harran
Rozgrywka pozostanie wierna fundamentom serii: parkour, eksploracja i dynamiczna walka wręcz to wciąż jej najważniejsze elementy. Jednak twórcy stawiają tym razem na jeszcze większą różnorodność otoczenia i intensywniejsze starcia. Noc w The Beast ma być prawdziwym koszmarem – potwory nie tylko okażą się liczniejsze, ale też inteligentniejsze, co zmusi do podejmowania ryzyka i kreatywnego wykorzystywania otoczenia. Do tego dojdzie wątek stopniowej przemiany protagonisty: wraz z rozwojem fabuły gracz będzie mógł korzystać z potężnych, nadludzkich zdolności, które jednak niosą ze sobą poważne konsekwencje fabularne i moralne.
- Więcej o grze Dying Light: The Beast
- Techland naprawia błędy z „dwójki”. The Beast przypomina mi, za co pokochaliśmy Dying Lighta
Komentuje Hubert „hexx0” Śledziewski

Choć dobrze bawiłem się w Dying Lighcie 2 – eksploracja, parkour i walka sprawiły mi masę frajdy – cieszę się, że Techland zdał sobie sprawę, iż kontynuacja była trochę „rozwodniona” względem części pierwszej. Mniej mroczna, mniej brutalna, bardziej przystępna... bardziej nijaka? Wolę powiedzieć: „mniej jakaś”. The Beast wydaje się jednak mieć charakter. Brutalny, krwawy, odrobinę przerażający – trochę taki jak „jedynka”, tylko mocniej podkręcony. Deklarowana przez deweloperów stricte fabularna zwartość gry (około 20 godzin) daje też nadzieję na nieco ciekawszą historię niż ta z DL2 – a przynajmniej mniej poszatkowaną przez średniej jakości zadania poboczne – oraz na większą liczbę lokacji niewywołujących co chwilę deja vu. Dlatego też jestem raczej spokojny o tę grę. Wrocławianie wiedzą bowiem, jak upichcić dobre danie, po prostu sos wyszedł im ostatnio mało doprawiony.