- Najlepsze nowe filmy 2021 roku
- Na rauszu (Druk)
- Space Sweepers (Seung-ri-ho)
- Jeden gniewny człowiek (Wrath of Man)
- Armia umarłych (Army of the Dead)
- Nomadland
- Mitchellowie kontra maszyny (The Mitchells vs. The Machines)
- Godzilla vs. Kong
- Spider-Man: Bez drogi do domu (Spider-Man: No Way Home)
- Matrix Zmartwychwstania (The Matrix Resurrections)
- Diuna (Dune)
- Ostatniej nocy w Soho (Last Night in Soho)
- Zielony Rycerz. Green Knight (The Green Knight)
- Free Guy
- Legion samobójców: The Suicide Squad (The Suicide Squad)
- Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun (The French Dispatch)
- Pogromcy duchów. Dziedzictwo (Ghostbusters: Afterlife)
Jeden gniewny człowiek (Wrath of Man)

- Co to: najlepsza wersja Guya Ritchiego, czyli dobry kryminał z niezłą intrygą
- Reżyser: Guy Ritchie
- Gdzie obejrzeć: kina
Guy Ritchie, po prostu. Jeden gniewny człowiek jest dokładnie tym, czego możemy spodziewać się po najlepszych produkcjach tego reżysera. To bardzo dobra rozrywka, świetny kryminał, a niespodziewane zwroty akcji świetnie kontrastują ze (spodziewanym i dobrze ocenianym, żeby nie było) stoicko spokojnym aktorstwem Jasona Stathama. To jednak nie jest film wypełniony wyłącznie scenami akcji, jest tu bowiem dużo narracji, a wątek głównego bohatera został w znakomity sposób wpleciony pomiędzy kolejne napady na konwoje. Widać, że rola Stathama została skrojona pod niego – dzięki temu kreacja tylko zyskuje. Jason jest taki, jakiego go lubimy: twardy i mrukliwy.
Ale właśnie – napady na konwoje? Kilka słów wyjaśnienia fabularnego tła: w produkcji śledzimy losy H., który zatrudnia się przy transporcie gotówki. Jak szybko wychodzi na jaw, mężczyzna ma swoje plany na karierę konwojenta. Jego nastoletni syn został zabity przez przestępców podczas jednego z rabunków. Teraz H. szuka okazji do zemsty. Postanawia więc zaczekać, aż bandyci sami do niego trafią.
Na pierwszy (i na drugi, i na trzeci) rzut oka jest to prosta opowieść o mścicielu, jednak Ritchie wyżyma ją, jak tylko potrafi najlepiej, dzięki czemu historię dobrze się odbiera. Jeśli można się do czegoś mocniej przyczepić, to do braku silnie zarysowanej postaci kobiecej, a przecież we wcześniejszych filmach angielskiego reżysera kobiety były obecne. Jeden gniewny człowiek to testosteronowe szaleństwo. Zdecydowaną zaletą produkcji jest natomiast to, że nie jest to show jednego aktora. Partnerujący Stathamowi Holt McCallany i Josh Hartnett prześcigają się w tym, kto zagarnie najwięcej atencji odbiorcy dla siebie – nawet jeżeli nie ma ich za wiele na ekranie.
Ritchie wywiązuje się ze swojego zadania doskonale, serwując nam nieprzekombinowane, proste (w dobrym tego słowa znaczeniu!) kino gangsterskie, z efektami specjalnymi wyłącznie tam, gdzie jest to konieczne, i doborową obsadą. Prawdę mówiąc, dawno w kinie nie było filmu w tak „klasycznym”, a przy tym świetnie zrealizowanym sensacyjnym stylu.