autor: Bartosz Świątek
Gry, które się nam podobały, choć nie powinny
Jak mówi przysłowie – „każda potwora znajdzie swego amatora”. Ludowa mądrość znajduje zastosowanie również w sprawach gamingowych – zdarza się, że tytuły, które w gruncie rzeczy nie powinny się nikomu spodobać, czasem akurat nas bawią.
Spis treści
- Gry, które się nam podobały, choć nie powinny
- Dawn of War III – reanimacja RTS-ów
- Clicker Heroes – morderca wolnego czasu
- Beyond: Two Souls – to na pewno jeszcze gra?
- Duke Nukem Forever – shooter długodojrzewający
- Anthem – looter shooter autorstwa weteranów RPG
- Dauntless – taki tańszy Monster Hunter
- Star Wars Episode I: The Phantom Menace – gra wideo z Jar Jar Binksem
- Brutal Legend – metalowy slasher
- Job Simulator – druga praca
Dauntless – taki tańszy Monster Hunter
Obiegowa opinia jest taka, że Dauntless to trochę taki „Monster Hunter dla ubogich” – i to dosłownie, bo mamy przecież do czynienia z produkcją darmową, a najnowszy Monster Hunter: World kosztuje na Steamie 125 złotych. Różnica jest znaczna.
Tańszy zamiennik oferuje bardzo podobne założenia rozgrywki, ale też zdecydowanie prostszy system walki oraz mniej zawartości od dzieła firmy Capcom (szczególnie jego najnowszej odsłony). Niektórym graczom tytuł studia Phoenix Labs przypadł jednak do gustu bardziej niż gra stworzona przez Japończyków – m.in. z powodu stylistyki.
Zakochałem się w Dauntless. Nie dlatego, że to pozycja darmowa. Chodzi tu o specyficzną szatę graficzną, która zwyczajnie do mnie trafia. Dlatego zresztą lubię Fortnite’a i inne tego typu produkcje sieciowe – od strony wizualnej bardziej mi odpowiadają. W przypadku Dauntless sprawa jest jednak o wiele poważniejsza. Zdaję sobie bowiem sprawę, że tytuł ten pod każdym względem stanowi gorszą podróbkę MHW, który w swojej kategorii jest niekwestionowanym numerem jeden. A Dauntless?
Oferuje znacznie mniej zawartości, jest w sumie proste, ma kilka potworów na krzyż, a crafting służy tu tylko za pretekst do grindu, bowiem nic specjalnego nie proponuje. Niemniej tytuł ten pozostaje moim „guilty pleasure”, po które sięgam z radością, mimo iż na półce w mojej wirtualnej bibliotece stoi o wiele lepszy Monster Hunter: World, który to z kolei do mnie nie przemawia. Wiem, herezja, ale proszę, nie krzyczcie! Spłoszycie mi tego behemota, na którego poluję po raz setny...
Patryk „PefriX” Manelski
Warto dodać, że Dauntless, choć może nie powinno, podoba się tysiącom graczy. Pytanie tylko brzmi: czy MHW nie spodobałby im się bardziej, gdyby zdecydowali się trochę za niego zapłacić?