Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 22 lutego 2020, 11:55

autor: Bartosz Świątek

Gry, które się nam podobały, choć nie powinny

Jak mówi przysłowie – „każda potwora znajdzie swego amatora”. Ludowa mądrość znajduje zastosowanie również w sprawach gamingowych – zdarza się, że tytuły, które w gruncie rzeczy nie powinny się nikomu spodobać, czasem akurat nas bawią.

Spis treści

Star Wars Episode I: The Phantom Menace – gra wideo z Jar Jar Binksem

W ostatnich latach Gwiezdne wojny nie mają szczęścia do gier komputerowych. Jasne, pojawiło się Star Wars Jedi: Upadły zakon, ale to bardziej wyjątek potwierdzający regułę (a może jaskółka zwiastująca wiosnę?). Z „dużymi” produkcjami ze świata Star Wars ostatnio było coś nie tak (a to miały za mało zawartości, a to wywołały w branży skandal związany z mikropłatnościami). Poza tymi tytułami mamy jeszcze sporo gier mobilnych, które często sprawiają wrażenie, jakby ktoś produkował je taśmowo, w pewnym momencie przyczepiając naklejkę z mieczem świetlnym na kilku pozbawionych polotu tworach.

Prawda jest taka, że związek Gwiezdnych wojen i gier często zaliczał kryzysy. Jasne, lubimy pamiętać perełki pokroju Jedi Knight II: Jedi Outcast czy Knights of the Old Republic, ale nie brakowało też męczących, źle zaprojektowanych produkcji, które towarzyszyły poszczególnym tytułom kinowym i na ogół wołały o pomstę do nieba – na przykład Star Wars Episode I: The Phantom Menace. Niektórzy jednak byli na owo wołanie całkowicie głusi i potrafili to coś docenić, pomimo wad.

To jedna z tych gier, które na przełomie tysiącleci walnie przyczyniły się do utrwalenia powszechnej opinii, że egranizacje filmów to praktycznie za każdym razem dzieła nieudane (wszak nie zawsze tak było). Problemów występowało tu sporo. Przeciwnicy strzelający do nas ze wszystkich stron i zza pola widzenia, skopane projekty poziomów, tak samo zresztą jak kompletnie nieresponsywne sterowanie – to tylko kilka defektów, które sprawiały, że próba przejścia tej gry bez cynicznego wykorzystywania jej własnych niedociągnięć mogła doprowadzić do szewskiej pasji. Chociaż momentami nie dawano nam nawet takiej możliwości, tak więc końcowy poziom platformowy do dzisiaj wspominam z odrazą i wstrętem.

A jednak The Phantom Menace potrafiło zapewnić dziką satysfakcję z pokonywania kolejnych hord droidów czy finalnej wiktorii nad znienawidzonym Darth Maulem. W wielu miejscach dało się odczuć, że ludzie, którzy stworzyli tę produkcję, wiedzieli, jak zrobić dobrą grę, jednak postawiono przed nimi odgórne zadanie dostosowania rozgrywki do możliwości pierwszego PlayStation, co widać niemal na każdym kroku. Szkoda, bo gdyby nie te ograniczenia, moglibyśmy otrzymać solidne, filmowe doznanie, doprawione magią Gwiezdnych wojen.

Karol Ryka

TWOIM ZDANIEM

Daliście szansę Andromedzie?

74,7%
Tak
25,3%
Nie :(
Zobacz inne ankiety
Lubienie Fallouta 76, Anthem czy Andromedy jest w porządku!
Lubienie Fallouta 76, Anthem czy Andromedy jest w porządku!

„Przez te bezguścia, które ciągle grają w Fallouta 76, współczesne gry są właśnie takim syfem”. Tak sądzisz? No więc czas na kubeł zimnej wody – to nie oni są problemem. Tylko Ty.