- 10 rebootów i remake’ów, które wyszły lepiej od oryginałów
- Coś (The Thing, 1982)
- Mucha (The Fly, 1986)
- Człowiek z blizną (Scarface, 1983)
- Batman – Początek (Batman Begins, 2005)
- Dracula (Bram Stoker's Dracula, 1992)
- Casino Royale (2006)
- To (It, 2017)
- The Ring (2002)
- Zapach kobiety (Scent of a Woman, 1992)
Mucha (The Fly, 1986)

- Co to za film: Historia naukowca, który wynalazł maszynę do teleportacji, ale w wyniku nieudanego eksperymentu zmieszał swoje ciało z ciałem muchy
- Reżyser: David Cronenberg
- Gdzie obejrzeć: Rakuten, iTunes Store
Sytuacja dość podobna jak w przypadku Coś Carpentera. Ponownie mamy literacki pierwowzór (opowiadanie George’a Langelaana z 1957 roku oraz dobry film z 1958 roku. Chociaż obraz w reżyserii Kurta Neumanna jest solidnym przedstawicielem SF i całkiem udaną adaptacją, z czasem zaczął bawić charakterystyczną dla tamtych czasów teatralną, przerysowaną grą aktorską czy starzejącymi się efektami specjalnymi. Sama fabuła oraz poruszane motywy były jednak tak intrygujące, że prędzej czy później można było spodziewać się remake’u.
Oba filmy opowiadają o naukowcu, który wynalazł maszynę do teleportacji i za wszelką cenę chce osiągnąć możliwość przenoszenia za jej pośrednictwem organizmów żywych. Ostatecznie decyduje się wykonać eksperyment na sobie, ale wtedy do kapsuły przypadkiem wpada mucha. Przez to jego atomy łączą się z cząsteczkami owada, a on zmienia się w przerażającą hybrydę. Oryginał z 1958 roku to niepokojące SF z elementami grozy i dozą hitchcockowskiego suspensu. Wersja zrealizowana 28 lat później zdecydowanie zwróciła się w stronę body horroru i gore, prezentując widzom wywracające żołądek efekty specjalne. Nie oznacza to jednak, że zmieniła się w bezmyślny festiwal obrzydliwości.
Adaptacja w wykonaniu Davida Cronenberga porusza widza na kilka sposobów. Straszy, obrzydza, ale też skłania do refleksji. Pod widowiskowymi efektami specjalnymi skryły się przemyślenia na temat człowieczeństwa, ryzyka związanego z rozwojem technologii i granic, których nie powinno się przekraczać. Swoje miejsce znalazło nawet dramatyczne love story, a całość sprytnie nawiązuje do klasyków literatury, takich jak m.in. Frankenstein, Dr Jekyll i Mr Hyde czy nawet baśni Piękna i Bestia. Rozwój technologii, charakteryzacji oraz efektów specjalnych pozwolił w pełni oddać przerażającą, tragiczną przemianę głównego bohatera, a przekształcenie wątku fabularnego pomogło dodać mu więcej treści. Oba filmy są bardzo dobrymi dziełami, ale wersja z lat 80. robi niesamowite wrażenie i zapada w pamięć.