Umiera Overwatch, niech żyje Overwatch 2 – choć czy będzie to zmiana na lepsze, dopiero się okaże. A może graczy przekona darmowość starej-nowej strzelanki Blizzarda?
Zgodnie z zapowiedzią sprzed ok. czterech miesięcy jutro, tj. 4 października 2022 roku, we wczesnym dostępie zadebiutuje Overwatch 2 – sequel hero shootera studia Blizzard Entertainment. W przeciwieństwie od poprzedniczki gra będzie dystrybuowana w modelu free-to-play, co oznacza, że sprawdzić będą ją mogli wszyscy zainteresowani gracze PC, PS4, PS5, XOne, XSX/S i Switcha.
Wydanie dwójki niesie za sobą uśmiercenie jedynki – mimo że, przypomnijmy, początkowo Blizzard zapewniał o swoistej koegzystencji obu produkcji. Tak się jednak nie stanie; serwery Overwatcha zostaną wyłączone dziś o godzinie 18:00 czasu polskiego. Nieco ponad dobę później, a konkretnie we wtorek od 21:00, będzie już można grać w dwójkę.
Pierwszy Overwatch był z nami ponad sześć lat. Tytuł zadebiutował w maju 2016 roku – najpierw w otwartej wersji beta, a niecałe trzy tygodnie później w wersji 1.0. Pierwsze recenzje gry były na wskroś pozytywne; przeważały „dziewiątki” i „dziesiątki”, a gracze chwalili barwne postacie, prostotę zasad i przystępność gameplayu. Produkcja przebojem wdarła się na growe salony. Dość powiedzieć, że w miesiąc od premiery zagrało w nią ponad 10 mln osób, choć nie była darmowa.
Blizzard nie zasypiał gruszek w popiele i szybko rozwijał swoje nowe „dziecko”. Nieco ponad miesiąc po premierze do Overwatcha dodano mecze rankingowe, a kwartał po niej – eventowy tryb Rozróby, który później zagościł w grze na stałe. Raport finansowy Activision Blizzard z sierpnia 2016 roku informował o 15 mln graczy. W listopadzie było ich już 20 mln.
„Zamieć” kusiła kolejnych potencjalnych graczy darmowymi weekendami, kolejnymi eventami – w tym moim ulubionym, halloweenowym – a także nowymi postaciami. Produkcja znalazła się na podium najlepiej ocenianych gier 2016 roku, ponadto była cały czas rozwijana, a graczy non stop przybywało – w rok po premierze było ich ponad 30 mln, co poniekąd można wytłumaczyć częstymi promocjami i możliwością sprawdzenia tytułu za relatywnie niską kwotę (np. w paczce Humble Monthly).
Blizzard miał zatem przysłowiową „kurę znoszącą złote jajka” – zaczął ją jednak nieco zaniedbywać, co nie uszło uwadze graczy. Gra otrzymywała coraz mniej treści – od maja 2020 do maja 2021 roku do nie wzbogacono jej o żadną nową zawartość – eventy nagminnie się powtarzały, a gracze zaczęli odpływać. Z pewnością nie bez znaczenia było również to, że w Activision Blizzard źle się wówczas działo, czego konsekwencją były liczne zwolnienia i odejścia – szczególnie dotkliwe dla Overwatcha było opuszczenie szeregów „Zamieci” kolejno przez scenarzystę gry Michaela Chu, reżysera Jeffa Kaplana oraz producenta wykonawczego Chacko Sonny’ego.
Coraz głośniej zaczęło mówić się o Overwatchu 2, choć informacje dobiegające z obozu Blizzarda nastrajały co najwyżej umiarkowanym optymizmem. Ostatecznie okazało się, że dwójka:
Co się tyczy mikrotransakcji – jeśli zastanawiacie się, jak głęboko trzeba sięgnąć do portfela, by odblokować wszystkie skórki z pierwszego Overwatcha, to z pomocą przychodzą obliczenia użytkownika Reddita o pseudonimie loliscoolyay4me. Wykazał on, że jest to koszt rzędu 12 tys. dolarów (ok. 59 tys. zł.). Co przyniesie Overwatch 2? Przekonamy się już niebawem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu.
Ustaw GRYOnline.pl jako preferowane źródło wiadomości w Google
Gracze
Steam
18

Autor: Hubert Śledziewski
Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.