Neverending Nightmares. 10 dobrych gier inspirowanych mitologią Lovecrafta
- Cthulhu w .exe - 10 najlepszych gier inspirowanych mitologią Lovecrafta
- Call of Cthulhu: Mroczne zakątki świata
- Neverending Nightmares
- Call of the Sea
- Sanitarium
- Darkest Dungeon
- Sherlock Holmes: Przebudzenie
- Darkness Within: In Pursuit of Loath Nolder
- Call of Cthulhu
- Wszystkie gry Frictional Games (Penumbra, Amnesia, SOMA)
- The Sinking City
Neverending Nightmares
- Rok premiery: 2014
- Platformy: PC, PS4, PSV, Android, iOS
- Gatunek: przygodowy „indyk” 2D, horror
- Inspiracje dziełami Lovecrafta: sposób opowiadania historii, klimat
- Co powiedzieliby o tym Wielcy Przedwieczni: „Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng, Y-shogg ya nw nnnn’ghft lw’nafh ‘ai ng”
Gra opiera się na niezwykle prostym schemacie – główny bohater budzi się z przerażającego koszmaru i... ląduje w jeszcze gorszym. Jego kolejne przebudzenia powodują tylko pogłębianie się szaleństwa. Oraz zmianę stylistyki odwiedzanych lokacji. Z reguły. Bo czasem (i z pewnością jest to zabieg celowy) nie jesteśmy pewni, czy przemierzaliśmy już dany korytarz w trakcie jednego z poprzednich koszmarów, czy też nie.
Matt Gilgenbach, autor gry, mierzył się z depresją i zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi. Kiepsko też sypiał. Kiedy wszystko w jego życiu wydawało się już stracone, postanowił przekuć swoje słabości w sukces, tworząc niezwykle sugestywną grę indie. I tak powstało Neverending Nightmares. Gra zarobiła 250 tysięcy dolarów, więc całkiem dużo jak na tak skromną produkcję (poza Mattem Gilgenbachem pracował nad nią jeszcze kompozytor Skyler McGlothlin) i pozwoliła pomysłodawcy wyrwać się z marazmu. Prawda, że całkiem pokrzepiająca historia?
Żeby nie było więc zbyt kolorowo, odpalcie tę produkcję i zagrajcie w nią chociaż przez 5 minut. Gwarantuję, że odechce się Wam zasypiać. Oszczędna stylistyka nie przeszkadza w czerpaniu satysfakcji ze zgłębiania kolejnych koszmarów protagonisty, a skromna warstwa tekstowa pozwala wczuć się w jego położenie. No dobra, ale gdzie w tym wszystkim Lovecraft? Nie ma tu w końcu Cthulhu, pradawnego zła ani nawet macek? Otóż lovecraftowość Neverending Nightmares tkwi w sposobie opowiadania historii – pogłębiającym się szaleństwie, narracji, w której napięcie wzrasta aż do ostatniego zdania, ostatniej sceny opowieści. Poza tym sny (w szczególności oczywiście te koszmarne) stanowiły jeden z ulubionych motywów pisarza. Matt Gilgenbach i Lovecraft na pewno znaleźliby wspólny język.

Nihilumbra to kolejny mały „indyczek”, całkiem uroczy w swojej szarości i beznadziejności (choć w przeciwieństwie do Neverending Nightmares nie tak zupełnej). Gierka zachwyca oszczędną kolorystyką, intryguje niecodzienną mechaniką i hipnotyzuje ścieżką dźwiękową (serio, jej autor, Alvaro Lafuente, to prawdziwy geniusz). Lovecraftowskie inklinacje Nihilumbry widoczne są w motywie ucieczki przed wszechpotężną pustką i w klimacie. Za mało tu Cthulhu, by gra mogła się znaleźć na tej liście, ale wystarczająco dużo kosmicznego horroru, by zasłużyła na wspomnienie.

