Warto było czekać - 10 serii gier, które wróciły z niebytu
Docieramy do ostatniej części naszego cyklu o rebootach i kontynuacjach. Na zakończenie, dla otuchy, opowiemy o tych tytułach, którym już się udało wrócić z niebytu lub zaraz to osiągną.
Spis treści
- Warto było czekać - 10 serii gier, które wróciły z niebytu
- Wasteland 2
- Quake Champions
- Darksiders III
- Tomb Raider
- Shadow Warrior
- BattleTech
- Beyond Good & Evil 2
- X-COM: Enemy Unknown
- Psychonauts 2
Wasteland 2
Żal po izometrycznych Falloutach, utopijnym śnie hardcore’owych fanów RPG, nieprędko przeminie. A już na pewno nie ukoi go Bethesda ze swoimi dobrymi skądinąd grami, które jednak nijak mają się do tego, czego starzy wyjadacze oczekują. Jedno New Vegas (stworzone przez Obsidian) wiosny nie czyni. Lata mijały, a nadziei w graczach ubywało z miesiąca na miesiąc.
W 2012, kiedy przyjść miał koniec świata, przynajmniej według kalendarza Majów, ratunek dla fanów postapokaliptycznych RPG z turową walką nadszedł z nieoczekiwanej strony. Na rosnącej w siłę platformie crowdfundingowej Kickstarter pojawiła się zbiórka na ojca Falloutów. Wasteland wracał, stary i wkurzony. Brudny, okrutny i robiony przez Briana Fargo.
2? CZEMU 2?
Pierwszego Wastelanda Brian Fargo wydał w 1988 roku i – choć dziś mało kto o tym pamięta – był to prawdziwy protoplasta serii Fallout. Gra została bardzo ciepło przyjęta, ale sukces postapokaliptycznych RPG studia Black Isle kompletnie ją przyćmił.
Zapowiedzi były szumne, oczekiwania ogromne, na Wastelanda 2 patrzono jak na zbawcę RPG, które były wtedy w odwrocie. I wiecie co? W zasadzie inXile uratowało klasyczne „rolpleje”. Do spółki z Shadowrun Returns Wasteland 2 przypomniał światu, że zapotrzebowanie na gatunek jest spore i istnieje nisza do zagospodarowania. Potem do pochodu dołączyły Pillars of Eternity, Divinity: Original Sin i wznowienia klasyki Black Isle i Bioware, ale pierwsze miliony na Kickstarterze zgarniał właśnie Wasteland 2.
Sama gra okazała się naprawdę niezłym produktem, choć niepozbawionym wad. Z jednej strony hołdowała tradycjom pierwszego Wastelanda – prowadziliśmy do boju czteroosobowy oddział – miała ciekawy system walki i interesujące zadania oraz ciężki klimat. Z drugiej – cierpiała z powodu miliona mniejszych i większych błędów technicznych. Grafika nie robiła szału, trafiały się problemy z rozwiązywaniem zadań. System prowadzenia dialogów też nie zachwycał. O ile wypowiedzi NPC napisano zgrabnie i z zacięciem, o tyle nasi bohaterowie porozumiewali się bezosobowymi słowami kluczami, które wybijały z immersji, tak przecież ważnej w odgrywaniu ról.
A jednak w to się grało, powstała nawet połatana wersja Director’s Cut, a po niej inXile zajęło się równie kontrowersyjnym Tormentem: Tides of Numenera, teraz zaś pracuje nad Wastelandem 3, który ma szansę naprawić braki poprzednika i wynieść cykl na nowy poziom – oraz przenieść go w nowe, mroźne środowisko.
VAN BUREN
Projekt Van Buren był właściwie ostatnią próbą stworzenia przez Black Isle kontynuacji Fallouta. Gra śmigała na nowym, bardzo estetycznym silniku 3D, korzystała z rozwiązań poprzedniej części (rzut izometryczny, system rozwoju S.P.E.C.I.A.L.) i proponowała wybór między walką w czasie rzeczywistym i turową, jakby z inspiracji Fallouta: Tactics. Niestety, produkcji tej nigdy nie ukończono, ale w sieci można znaleźć gameplaye z dema oraz samo demo.