Siostry Wachowskie – Matrix, Atlas chmur, Sense8. Wizjonerzy, którzy nie potrafią pisać
- Wizjonerzy kina, serialu i gier, którzy nie potrafią pisać
- George Lucas – Star Wars, Indiana Jones
- Todd McFarlane – Spawn i Spider-man
- Siostry Wachowskie – Matrix, Atlas chmur, Sense8
- Chris Carter – Z archiwum X
- David Benioff i D. B. Weiss – Gra o Tron
- Michael Bay – Transformers, Twierdza, Bad Boys
- Hideo Kojima – Metal Gear Solid i Death Stranding
- David Cage
Siostry Wachowskie – Matrix, Atlas chmur, Sense8
Matrix przerył nam głowy ponad dwadzieścia lat temu. A teraz znów na niego czekamy. Na chwilę uczynił skórzane, obcisłe wdzianka cool, wyciągnął na szczyt gotyk i tech SF. Siostry Wachowskie dostarczyły wtedy niesamowite widowisko – dosyć przełomowe, choć czerpiące z Mrocznego miasta Alexa Proyasa. To wizjonerki, i już nie raz to udowodniły. Ale scenarzystkami nie są najlepszymi...
To taki paradoks. Wczesne filmy Wachowskich to te najlepiej napisane. Zabójcy dawali radę, zwłaszcza że to debiut. Bound było ostre jak żyleta, to trzeba przyznać, a Matrix rozbił bank. Tyle że powstawał w bardzo specyficzny sposób. Owszem, Wachowskie rozpykały go jako widowisko, od strony filozoficznej i nawet fabularnej, a dialogami przerzucamy się do dziś, ale proces powstawania tego filmu był bardzo długi i specyficzny. Wachowskie najpierw narysowały górę storyboardów. Tysiące rysunków i kadrów, które dokładnie pokazywały co, gdzie, kiedy ma się wydarzyć i jak ma zostać pokazane (coś podobnego przygotowano na potrzeby Diuny Alejandro Jodorowsky’ego, ale jest pewna różnica między tymi projektami – Matrix się udał...; jeszcze Mad Max: Fury Road podążało tą drogą). Miały też więcej czasu na przygotowanie scenariusza.

Jak ciężką rękę do pisania mają reżyserki, pokazały kolejne odsłony Matrixa – Reaktywacja i Rewolucje. Z widowiskowego, ale jednocześnie tajemniczego i sprytnego filmu pozostało tylko widowisko. Miały swoje rewelacyjne momenty, jednak to tyle. Zapadły się pod ciężarem przegadania i filozoficznych popisów oratorskich, które nawet miały pewną głębię, ale też usypiały widza i nie były podane zręcznie. Film to nie to medium, gdzie przekazanie prądu filozoficznego w postaci pogadanki jest świetnym pomysłem (chyba że akurat pisze Aaron Sorkin...) na przykucie widza do fotela.
Wachowskie zwyczajnie nie miały czasu i pary, by przekuć ciekawe przecież idee w sprawnie działający mariaż obrazu, słowa, ruchu, muzyki, efektów specjalnych i srogiego łomotu kung-fu. Nie w takim stopniu, jak za pierwszym razem. Pędziły na złamanie karku, a Reaktywacja i Rewolucje powstawały zaraz po sobie. Chwilami nie tyle nudziły, co wywoływały zażenowanie. Potem jakość filmów Wachowskich przechodziła przez niezłą sinusoidę – na jeden intrygujący Atlas chmur przypadał żenujący Jupiter: Intronizacja i nierówny Speed.
Co ciekawe, przy wsparciu zdolnego scenarzysty siostry wciąż potrafią zdziałać cuda – tu wspomnieć można choćby serial Sense8, do którego rękę przyłożył J. Michael Straczynski, co widać zwłaszcza po błyskotliwych, ostrych jak brzytwa dialogach i specyficznym humorze.
O The Matrix Resurrections mam trochę mniejsze obawy, bo Lana Wachowski nie pisała tego sama. Dlatego trochę łatwiej mi uwierzyć, że ten film będzie lepszy niż dwa poprzednie Matrixy.
