- Wizjonerzy kina, serialu i gier, którzy nie potrafią pisać
- George Lucas – Star Wars, Indiana Jones
- Todd McFarlane – Spawn i Spider-man
- Siostry Wachowskie – Matrix, Atlas chmur, Sense8
- Chris Carter – Z archiwum X
- David Benioff i D. B. Weiss – Gra o Tron
- Michael Bay – Transformers, Twierdza, Bad Boys
- Hideo Kojima – Metal Gear Solid i Death Stranding
- David Cage
David Cage
Ten wpis będzie nieco krótszy od pozostałych, bo też i twórczość Davida Cage'a zdecydowanie mniej „czuję”. Pewnie, znam jego najgłośniejsze tytuły, ale facet wylądował tu z polecenia kolegów z redakcji. Swego czasu rozpisał się o nim Czarny Wilk, który w swoim felietonie był bardziej bezlitosny niż ja tutaj. Uwaga, będą spoilery i podam przykład z Fahrenheita, o którym nasz drogi Wilk sporo pisał:
Fahrenheit zaczynał się naprawdę mocnym akcentem. Główny bohater z nieznanego sobie powodu zabijał obcego mężczyznę, po czym starał się uciec ścigającej go policji i odkryć, jakaż siła pchnęła go do tego czynu. Interesujący początek rozwijał się w mroczną, fascynującą opowieść kryminalną z pierwiastkiem paranormalnym, pokazywaną z perspektywy paru postaci. Dodatkowo pojawiało się kilka różnych rozgałęzień wątku, mogących istotnie wpłynąć na przebieg wydarzeń. Akcja niespiesznie posuwała się naprzód, ujawniając kolejne elementy tajemniczej łamigłówki i pozwalając lepiej poznać bohaterów oraz ich codzienne życie.
A potem wszystko się wykoleiło. Jakoś tak około trzech czwartych opowieści scenariusz radykalnie skręcił w stronę ostrego, nastawionego na absurdy science-fiction. Wyglądało to tak, jakby odpowiedzialny za całą historię David Cage postawił sobie za cel upchnięcie w niej maksymalnej liczby zwrotów akcji i scen rodem z filmów sensacyjnych. Mroczny kryminał zatonął gdzieś pod wyjętymi z Matrixa scenami walki, sztuczną inteligencją / Internetem / staruszką próbującą opanować świat czy ratowaniem ludzkości przed wiecznym mrozem.

Oprócz tego historie Davida Cage'a i jego brygady z Quantic Dream mają sporo dziur logicznych, które też Wilk punktuje w swoim felietonie. Na pytanie, jak dana czynność czy powiązanie zostały wykonane, często nie dostajemy odpowiedzi. I to nie chodzi o niedopowiedzenie. Po prostu łatwo znaleźć problemy w historiach, które ten facet nam przedstawia.
A przecież otwiera je jak najlepsze thrillery, których nie powstydziliby się współcześni tuzowie z Davidem Fincherem na czele. Że o jakimś powinowactwie z The X-files Chrisa Cartera nie wspomnę.
I Cage ma chyba najwięcej wspólnego z Carterem. Snuje piękne wizje, rozstawia pionki na najbardziej intrygujących polach szachownicy, figury ma wykonane z najlepszego drewna. Zapowiada się królewska partia, która rzuca nas na kolana, a potem wychodzi jak zwykle. Cóż z tego, że gry oferują nam ciekawe wybory, skoro te artystyczne, których dokonuje sam twórca gier – okazują się nie do końca trafione. A jednak klimatu i pomysłu odmówić im nie można. I kto wie, może kiedyś w końcu Cage trafi w dziesiątkę.
OD AUTORA
Pocisnąłem trochę po tych twórcach, to fakt. Nie każdy może być Sorkinem czy Straczynskim. Widzę słabości tych wizjonerów, ale dzieła wielu z nich dalej lubię. Tacy McFarlane, Wachowskie czy Carter zawładnęli moją wyobraźnią poprzez dzieła, które stworzyli. Snyder był dla mnie pasjonującą historią przed wypuszczeniem Justice League i po nim (kiedy ostatnio tyle wydarzeń towarzyszyło jednemu filmowi?), a od wpływu Lucasa ciężko się uwolnić. Nawet Bay coś tam fajnego widzom oferował, a Gra o Tron była fenomenem. Nie mam litości dla ich umiejętności pisarskich, ale jednocześnie szanuję dorobek i doceniam to, co stanowi o sile danego dzieła.
Jak widzicie, takie niedobory w warsztacie pisarskim przejawiają się na różnych poziomach. Czasem to składanie kwadratowych dialogów, czasem nieumiejętność spuentowania historii i ogólnie dziwna konstrukcja. A jednak opisywani przeze mnie ludzie nie są pozbawieni iskry talentu (nawet Michael Bay). Inaczej nie porwaliby tłumów.
Chcesz porozmawiać o tym, co napisałem? Zapraszam na swój fanpage.
