Japonia dociera do epoki HD. Wielki powrót Japonii – jak powstają hity?

Tomasz Piotrowski

Japonia dociera do epoki HD

Kto by pomyślał, że tak „zachodnie” gry będą trafiały na rynek dzięki japońskim firmom? (Screen z Deus Ex: Mankind Divided) - 2017-03-24
Kto by pomyślał, że tak „zachodnie” gry będą trafiały na rynek dzięki japońskim firmom? (Screen z Deus Ex: Mankind Divided)

Finałem tej opowieści jest dotarcie do punktu wyjścia. Wielki powrót Japonii okupiony był dużymi ofiarami i masą wpadek. W końcu Konami posprzątało swoje zabawki i zdecydowało się opuścić piaskownicę, gdy tylko okazało się, jak kosztowne i długotrwałe jest produkowanie takich dzieł jak Metal Gear Solid. Wiele japońskich firm przeszło potężne restrukturyzacje i zmiany. Square Enix na przykład nabyło Eidosa i w ten sposób poszerzyło swoje portfolio o tytuły stworzone przez zachodnich deweloperów z myślą o zachodnich graczach. Sega zainwestowała w rynek PC i dodała do swojej stajni legendarne studia Creative Assembly i Relic Entertainment. Zarówno mniejsi, jak i więksi wydawcy oferują swoje gry tak na konsolach, jak i komputerach osobistych.

Można powiedzieć, że nastała nowa epoka i twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni w końcu odnaleźli się we współczesnej branży gier wideo. Zajęło im to jakieś 10 lat, ale patrząc na sukcesy wspomnianych na wstępie produkcji, można powiedzieć, że im się udało. W ostatnich tygodniach japońskie tytuły kompletnie zdominowały dyskusję o grach wideo. NiOh cieszy się sporym uznaniem, NieR: Automata zbiera bardzo pozytywne noty, a Resident Evil 7 przez wielu wskazywany jest jako początek nowej epoki survival horrorów. Nintendo chyba nigdy się nie zmieni i dalej robi swoje. Trzeba przyznać, że Switch to system z potencjałem, niemniej nie wiadomo, jak potoczą się losy tej konsoli, kiedy wszyscy już ukończą Breath of the Wild. Ale nie mam czasu myśleć o przyszłości, kiedy tu i teraz jest tyle gier do ogrania.

Naprawdę duża nisza, czyli perspektywa na przyszłość

Resident Evil VII: Biohazard. - 2017-03-24
Resident Evil VII: Biohazard.

Najlepszym podsumowaniem powyższego wywodu będzie proste stwierdzenie, że przypadek rządzi wszystkim, co nas otacza. Nałożenie się na siebie kilku niepowiązanych bezpośrednio czynników potrafi kompletnie zmienić pole gry. Tak stało się właśnie z japońską branżą elektronicznej rozrywki w momencie nadejścia epoki HD. Podobny zbieg okoliczności sprawił, że niektórzy zaczęli trąbić o przebudzeniu się ze snu japońskich deweloperów. Prawda jest zdecydowanie bardziej skomplikowana.

Osobiście niezmiernie się raduję, że gry tworzone w Kraju Kwitnącej Wiśni dostają bardzo wysokie oceny od recenzentów i są doceniane przez graczy. Mam jednak wrażenie, że nie ma co się zbytnio cieszyć. Wiele z ostatnich hitów tworzono od dobrej dekady. NiOh, The Last Guardian i Final Fantasy XV miały pojawić się na PlayStation 3, ale tak się akurat złożyło, że pozycje te wylądowały na rynku w podobnym czasie.

Moją hipotezą co do przyszłej sytuacji japońskich gier wideo jest funkcjonowanie niszy, która wystarcza do produkowania kolejnych dzieł. Zakładam, że na rynku nadal będą pojawiać się świetne pozycje. Wiele z nich wyląduje i na konsolach, i na komputerach. Ich wyniki okażą się zadowalające, ale daleko będzie im do sprzedaży na poziomie Call of Duty czy Resident Evil 6. Tytuły te mogą jednak zbierać solidne noty, co pozwoli im na dotarcie do większej niż kiedykolwiek wcześniej liczby graczy.

Wydaje mi się, że japońscy wydawcy przestali marzyć o gwiazdce z nieba i skupią się na realnych możliwościach swoich produkcji. Dzięki temu zrównoważone budżety przełożą się na zadowalającą sprzedaż, a japońskie gry będą często tematem dyskusji nie tylko wśród maniaków „japońszczyzny”, ale także i w głównym nurcie graczy. Zresztą może się mylę i Japonia podbije świat? A jakie jest Wasze zdanie? Japonia powróciła do pierwszej ligi? Może jej nigdy nie opuściła? Czy jednak jedna jaskółka wiosny nie czyni i za kilka miesięcy większość graczy odpuści sobie tytuły z Kraju Kwitnącej Wiśni?

Resident Evil VII: Biohazard

Resident Evil VII: Biohazard

PC PlayStation Xbox Mobile Nintendo

Data wydania: 24 stycznia 2017

Informacje o Grze
8.0

GRYOnline

8.2

Gracze

9.5

Steam

OCEŃ
Oceny
Podobało się?

39

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum Inne Gry
2017-03-25
13:20

Salzmore Konsul

Salzmore

@MwaHahahaha
Myślę, że Redzi mieli lepsze gry do wyboru niż Skyrim jeśli poszukiwali materiału, z którego da się zrobić kalkę.

EDIT: Miss click, powinienem odpowiedzieć na Twój post.

Komentarz: Salzmore
2017-03-25
13:44

zanonimizowany1173954 Senator

Najważniejsze żeby już skończyli z tymi sandboxami z całą masą jednakowych czynności. Ostatnio grałem w mad maxa i było fajnie do czasu az trzeba było zmniejszyć poziom zagrożenia wykonując jedno i to samo. Sandbox to najwieksza plaga branży. Wszystkie kierunki które odwroca ta plage mile widziane.

Komentarz: zanonimizowany1173954
2017-03-25
18:37

Raiden Generał

Raiden

Zastanawialiście się czasami czemu większość gier przełomowych* (tj. faktycznie zmieniających rozgrywkę), pochodzi z Japonii?

To nie jest tak, jak próbuje się przedstawić w tym tekście - że Japonia nagle się przebudziła. Oni po prostu idą inną drogą; zawsze szli i to nie tylko jeżeli chodzi o gry. Zaczynając od jRPG, które były o 180 stopni odmienne od zachodnich RPG, idąc innym szlakiem przez wszystkie gatunki.

Ostatnie faktycznie przełomowe gry wywodziły się z Japonii lub rynków indie (swoją drogą - nie dotyczy to tylko okresu przedstawionego w artykule):

- Mario Galaxy (2007) - przełomowa platformówka 3D- drugą część można spokojnie uznać za najlepszą solową grę w sowim gatunku do dnia dzisiejszego;

- Splatoon (2015) - absolutna innowacja jeżeli chodzi o strzelanki sieciowe (nie ważne, że jakiś idiota na golu od miesiąca daje tej grze same 1);

- MGS V (2015) - przełom wśród skradanek (wystarczy obejrzeć materiał Kacpra - https://www.gry-online.pl/video/komentarz-metal-gear-solid-v-i-skradanie-w-otwartym-swiecie/zf163e );

- Zelda (2017) - przełom w grach z otwartym światem - spójność mechanik i świata gry.

Do tego trzeba dorzucić m.in. Nier: Automata, który łączy kilka różnych podejść do rozgrywki; czy The Last Guardian, który bawi się narracją (zupełnie inaczej, niż robią to czołowe gry z zachodu, jak Oxenfree, Kentucky Rout Zero, czy Night in the Woods). Na zachodzie nie ma gier przełomowych - przynajmniej nie na rynku AAA, bo jakkolwiek GTA V przełomowe nie jest.

Gry przełomowe mają to do siebie, że popychając rozwój gier, sprawiają, iż w starsze tytuły będzie grało się gorzej. Kiedy pierwszy raz odpaliłem Skyrima, byłem zachwycony, ale nie jest to gra przełomowa - w Obliviona, pomijając starzenie się tej gry, nadal gra się przyjemnie. Tak samo z GTA - po ograniu V można spokojnie sobie zagrać w „czwórkę”. Po odpaleniu Zeldy wiem, że już nigdy Skyrim nie sprawi mi takiej przyjemności, jak sprawiał przed premierą Zeldy. Tak samo z AC - można spokojnie zagrać w Syndicate i wrócić później do Unity; ale kiedy już ogra się MGS V, to skradanie w AC będzie wręcz komiczne. Tak samo maiłem z Oxenfree - po jego ograniu (genialna narracja) gry od studia TelltaleG nie sprawiają mi już takiej przyjemności.

Twórcy za Japonii osiągnęli to, idąc zupełnie inną drogą ewolucji gier. Ta droga była dłuższa, z uwagi na wspomniane w tekście zawirowania rynkowe była też bardziej wyboista, ale za każdym razem gdy samurajowie dochodzili do punktu, w którym gry z zachodu były już od lat (np. otwarte światy), okazywało się, że robią to lepiej (i to nie tylko dlatego, że jest to odmienne od naszego, ale jest to, przede wszystkim, bardziej przemyślane i spójne).

*dziś większość, ale kiedyś i na zachodzie gry przełomowe były codziennością. Np. Kotor i narracja w grach RPG - po nim zupełnie inaczej grało się w Baldura; np. HL2; np. Mafia (tylko czy Czesi to zachód? :); i wiele, wiele innych.

Komentarz: Raiden
2017-03-26
01:21

Raiden Generał

Raiden

@Gerr
Podstawą w MGS V jest nie tylko skradanie, ale też planowanie (głębsze niż operacyjne - bo takie jest po prostu skradaniem się; czyli taktyczne i strategiczne) i tu MGS V odróżnia się od Thiefa.

"Odpalam Wiedźmina, Morrowinda, czy nie za bardzo lubianego przeze mnie Gothica i gra mi się również bardzo dobrze (tak planeswalker, widzę twój komentarz, więc napiszę za ciebie "nie grałeś trollu")...
Więc jak dla mnie ten argument jest chybiony
"
To jak z tą Zeldą - grałeś, czy nie? W przypadku Wiedźmina czy Morka ciężko mówić o spójności mechanik ze światem gry. Piszę tu o mechanikach bezpośrednio związanych z eksploracją, które np. w Wiedźminie bardziej nawiązują do narracji niż do samego świata gry. W serii TES odbywa się to bardziej jak w Zeldzie, dlatego też podałem to jako przykład (eksploracja ściśle powiązana ze światem gry - ale to tak tylko na papierze, co zresztą uświadamia Zelda).

Swoją drogą, dwie podane prze ciebie gry nie wywodzą się ze szkoły zachodu, lecz ze słowiańskiej (Wiedźminy*, Stalkery, Sea dogs, Slient Storm, czy nawet niemiecki Gothic - który momentami jest lepszy od Zledy). Słowiańska szkoła tworzenia gier to, podobnie jak japońska, odrębna gałąź ewolucji. Gry bardziej toporne, nieokrzesane, ale też dużo bardziej realistyczne/rzeczywiste (za sprawą interakcji - ARMA, Gothic).
Morek to czasy, kiedy gry z zachodu potrafiły jeszcze być przełomowe.

* druga i trzecia część stoją w rozkroku pomiędzy zachodnią a słowiańska sztuką tworzenia gier, czego bardzo żałuję. Gdyby pozostały wierne słowiańskiej szkole i były wewnątrz niej grami AAA, to jestem pewien, że sprzedaż byłaby niższa, lecz pisalibyśmy o grach przełomowych.

Komentarz: Raiden
2017-03-27
17:10

zanonimizowany983828 Senator

@Raiden
Mario Galaxy, MGS V, Zelda przełomowe?
Czym takie Mario Galaxy jest lepsze od Rayman 2?

Podstawą w MGS V jest nie tylko skradanie, ale też planowanie (głębsze niż operacyjne - bo takie jest po prostu skradaniem się; czyli taktyczne i strategiczne)
Może i rozróżnia się to od Thiefa, ale to wszystko wcześniej miał już Project IGI, które przecież do końca skradanką nie było, ale nawet rok przed MGS V wyszedł Styx. Jednak Thief (a szczególnie Thief II: Metal Age) to arcydzieło skradanek, które robi wrażenie dzisiaj i będzie nawet za 20 lat.

Zelda też nie oferuje niczego nowego, czego nie byłoby we wcześniejszych grach RPG. Oglądając gameplay Zeldy przypomina mi to Divinity II, czy Two Worlds tylko lepiej opakowane.

Gry japońskie wytyczały rozwój branży, ale w latach 80. Teraz też tworzą dobre, niekiedy bardzo dobre tytuły, ale nie jest to nic szczególnego, bowiem takowe gry powstają też w innych krajach. Może się tak wydawać, bo akurat teraz wydanie kilku dobrych gier z Japonii zbiegło się w czasie, ale pewnie za kilka miesięcy znowu może być posucha.

Komentarz: zanonimizowany983828

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl