- Popularne filmy, którymi gardzą „prawdziwi kinomani”
- Batman v Superman i inne filmy DC Zacka Snydera
- Seria Szybcy i wściekli
- Hobbit – trylogia filmowa
- Joker
- Król Lew i inne aktorskie wersje animacji Disneya
- Bohemian Rhapsody
- Vega Cinematic Universe, czyli twórczość Patryka Vegi
- Jurassic World
- BONUS: Diuna Davida Lyncha
Hobbit – trylogia filmowa

- Co to: ugrzeczniony i niepotrzebnie wydłużony prequel Władcy Pierścieni
- Czy większość widzów to lubi: Hobbit nie jest uważany za arcydzieło, ale sprawił frajdę wielu widzom
- Gdzie obejrzeć: HBO GO, iTunes Store
Trylogia Władcy Pierścieni była nie tylko ogromnym przedsięwzięciem filmowym, ale i jeszcze większym sukcesem międzynarodowym, stając się dowodem, jak niesamowite może być kino fantasy i jak wiele granic technicznych może zostać przekroczonych, jeśli tylko właduje się w proces produkcyjny mnóstwo starań i jeszcze więcej serducha. Każda odsłona tejże serii jest niezwykłym doświadczeniem, przy którym można się rozmarzyć i wsiąknąć w świat przedstawiony. Zsumowawszy więc wszystkie powyższe elementy, stwierdzić można, że nic dziwnego, iż pokuszono się o wejście drugi raz do tej samej rzeki.
Peter Jackson postanowił nakręcić prequel do Władcy Pierścieni na bazie innej powieści Tolkiena pod tytułem Hobbit, czyli tam i z powrotem. Nadzieje były wielkie, ale koniec końców większość recenzentów było mocno rozczarowanych i ostro krytykowało ścieżkę produkcyjną filmowego Hobbita.
Najbardziej w oczy rzuca się chyba fakt, że dzieło wykreowane zostało trochę na siłę, tak jakby po prostu musiało wcześniej czy później powstać. Zdecydowano się nawet na nakręcenie trzech części (wzorem Władcy Pierścieni) na podstawie zaledwie 320-stronicowej książki, co nie wpłynęło pozytywnie na dynamikę tejże trylogii. Wystarczy powiedzieć, że finałowa odsłona to jedna wielka bitwa, a będąc złośliwym, skonstatować można, że jest to najdłuższa sekwencja akcji w historii kina.
Zastanawiałem się trochę nad tym, dlaczego Hobbit tak bardzo oberwał od opinii publicznej, i wydaje mi się, iż jest to także pewien znak czasów. LOTR był w swoich latach istnym technologicznym przełomem – z kolei jego prequel prezentował się naprawdę zacnie od strony wizualnej, ale nie wnosił nic nowego, raczej wtapiał się w blockbusterowy tłum. I choć trudno nie darzyć Hobbita choć delikatną sympatią, tak o wiele ciężej go najzwyczajniej w świecie pokochać.
