- Popularne filmy, którymi gardzą „prawdziwi kinomani”
- Batman v Superman i inne filmy DC Zacka Snydera
- Seria Szybcy i wściekli
- Hobbit – trylogia filmowa
- Joker
- Król Lew i inne aktorskie wersje animacji Disneya
- Bohemian Rhapsody
- Vega Cinematic Universe, czyli twórczość Patryka Vegi
- Jurassic World
- BONUS: Diuna Davida Lyncha
BONUS: Diuna Davida Lyncha

- Co to: ambitna, choć mocno wybrakowana ekranizacja wybitnej powieści SF Franka Herberta
- Czy większość widzów to lubi: średnia ocen widzów wynosi nieco powyżej przeciętnej
- Gdzie obejrzeć: Netflix, iTunes Store, Rakuten, Player, Canal+
Dlaczego traktuję Diunę David Lyncha jako tytuł bonusowy na tej liście? Bo nie można powiedzieć, że światek filmoznawczy tym filmem gardzi, za to uznać można, że dzieło to jest uosobieniem wszystkich największych demonów zepsutego hollywoodzkiego systemu. I za każdym razem, gdy pomyśli się, czym to dzieło mogłoby być, a czym się okazało, robi się po prostu człowiekowi smutno.
Nie muszę chyba mówić, że Lynch jest prawdziwym wizjonerem, żywym królem filmowego surrealizmu. Jego Twin Peaks zaczarowało pół świata, a filmy pokroju Głowy do wycierania czy Człowieka słonia nie były seansami łatwymi, zmuszały do ciągłego badania zawartych w treści tropów interpretacyjnych. Nic więc dziwnego, że gdy okazało się, iż Lynch weźmie się za ekranizację tak intrygującej powieści jak Diuna, to oczekiwano fajerwerków i wielu nietypowych rozwiązań. Niestety otrzymaliśmy jedynie ułamek wizji artystycznej reżysera – pocięty na stole montażowym tak bardzo, że aż głowa mała.
Lynch nigdy nie był dumny z tego dzieła, gdyż przegrał wojnę z producentami i z samym sobą. Musiał pójść na zbyt dużo kompromisów, przez co wiele scen z filmu jest niezrozumiałych bez znajomości książki. Diuna stała się więc symbolem kina artystycznego, które uległo niepotrzebnej i niezamierzonej przez autora komercjalizacji. Krytycy już zawsze będą spoglądać na ten tytuł z wielkim żalem i niedosytem, nawet jeśli przejawia w kilku miejscach ogromny potencjał i wygląda wręcz przepięknie w swojej dziwaczności.
OD AUTORA
Studiuję filmoznawstwo, pisałem i piszę krytycznie o filmach w Internecie, ale nie chciałbym nazywać się jedynym słusznym kinomanem, bo byłoby to co najmniej aroganckie. Kochać filmy każdy może, a ja chciałem po prostu pokazać, dlaczego niektóre popularne produkcje irytują tych nieco bardziej wybrednych miłośników kina. Szanujmy więc wszyscy swoje gusta filmowe, a będzie nam się żyło lepiej, zobaczycie.
