- Dobre i polskie - seriale, z których możemy być dumni
- Ślepnąc od świateł
- Wataha
- Ekstradycja
- Ranczo
- Rojst
- Oficer
- Bez tajemnic
- Alternatywy 4
- Ziemia obiecana
- Stawka większa niż życie
- Czterej pancerni i pies
- Czas honoru
- 13 posterunek
- Glina
Ranczo

- Co to: rozłożenie polskiej wsi na czynniki pierwsze
- Reżyser: Wojciech Adamczyk
- Rok produkcji: 2006–16
- Gdzie obejrzeć: TVP VOD
I takim oto sposobem z monotematycznego, gangsterskiego ciągu przechodzimy na grunt każdemu znajomy. Ranczo to produkcja dla wielu Polaków kultowa, a jej tasiemcowa struktura (10 sezonów i 10 lat w telewizji) wcale nie odstraszyła widzów od regularnych seansów. Tutaj każdy odcinek trzymał pewien poziom. Jak to możliwe?
Po pierwsze, Ranczo charakteryzuje się pewną kulturą w obrębie narracji i poszanowaniem ludzkiej obyczajowości. Humor nigdy nie uciekał w skrajną prymitywność – za przykład posłuży już legendarna ławeczka, na której mieszkańcy wioski Wilkowyje spożywali alkohol i wymieniali się swoimi egzystencjalnymi przemyśleniami (w dużej mierze plotkami). Sceny te nie uciekały w patologię, a jedynie uśmiechały się do pewnych rytuałów i zwyczajów panujących w spokojnym życiu z dala od szumu przytłaczającej cywilizacji. Co prawda, komizm jest nieodłącznym elementem tego serialu, ale wypływa on z treści w sposób naturalny, niewymuszony.
Prowincja traktowana jest tu z lekkim przymrużeniem oka, a więc i postacie ją zamieszkujące mają swoje charakterystyczne cechy. Cezary Żak wciela się w podwójną rolę wójta oraz księdza, czyli dwóch braci o niekoniecznie zbieżnych poglądach na życie. Aktorowi akompaniuje dobry znajomy z czasów Miodowych lat, czyli Artur Barciś, który tym razem, wbrew swojemu powszechnemu wizerunkowi, gra postać egoistycznego, niespełnionego polityka. To tylko trójka z całej masy znakomicie napisanych bohaterów, wchodzących ze sobą w wiele nieoczywistych interakcji. A wszyscy oni składają się na jedyny w swoim rodzaju obraz mikrospołeczności.

Jest coś magicznego w Ranczu. Prostota, wdzięk i bezpretensjonalność. To historia o zmianach, o naszym społeczeństwie z początku wieku, ale też wycieczka w urokliwe miejsca, do których wielkomiejskie podejście nie do końca i nie zawsze pasuje. Kiedy satyra już wymierza ostrze w którąś stronę – to nie bierze jeńców. A jednocześnie pozostaje subtelna i wyrozumiała dla ludzi – to zjawiska dostają bezlitośnie po głowie. Nawet jeśli nie lubicie takiego kręcenia, warto przenieść się czasem do tych niemal baśniowych Wilkowyj, by odpłynąć.
Hubert Sosnowski
