Deathclawy – Fallout. 9 wrogów z gier lat 90., których pamiętamy do dziś
- 9 denerwujących wrogów z gier lat 90., których pamiętamy do dziś
- Spawny – Quake
- Chryssalidy – UFO: Enemy Unknown
- Deathclawy – Fallout
- Illusion weavery – Diablo
- Ksenomorfy – Aliens vs Predator
- Shao Kahn – Mortal Kombat 2
- Skaza – The Lion King
- Kadeshi – Homeworld
Deathclawy – Fallout

- Gatunek: RPG
- Rok premiery: 1997
- Producent: Interplay Entertainment
Czym były deathclawy?
W uniwersum Fallouta deathclaw był początkowo czymś w rodzaju broni biologicznej. Zadaniem tych człekokształtnych gadów, inspirowanych kameleonem Jacksona oraz stworem tarrasque z D&D, było zastąpić żołnierzy w co bardziej niebezpiecznych misjach wymagających walki na bliski dystans. Zwykle liczyły one około 6 metrów wysokości, miały skórę pokrytą łuskami, ostre pazury i charakterystyczne rogi na głowie. Podobnie jak ludzie posiadały przeciwstawne kciuki i chodziły na dwóch nogach, przypominających trochę stopy welociraptora.
Po nuklearnej apokalipsie opanowały skażone pustkowia, stając się dominującymi drapieżnikami. Obok słynnego Pip-Boya to właśnie deathclaw był główną ikoną Fallouta. Z czasem pojawiły się modyfikacje koncentrujące całą rozgrywkę na tych postaciach, które w kolejnych odsłonach serii stały się integralną częścią gry. Przykładowo poza arcywrogiem deathclaw bywał też kompanem i sojusznikiem głównego bohatera. Niektórzy krytykują takie podejście, twierdząc, że późniejsza popularność deathclawa odebrała mu trochę mitycznej otoczki, jaką miał w pierwszej części cyklu.
Za co zapamiętaliśmy starcia z nimi?
Deathclaw zasłynął tym, że wywoływał wśród graczy strach swoją ogromną mocą i zabójczą skutecznością. W mediach opisywany był jako: „olbrzymia, dzika bestia ze skórą jak pancerz czołgu, bez żadnych słabości i z jeszcze mniejszą litością, której każdy strzał spluwy gracza struga raptem parę atomów z paska zdrowia”. Nie miało znaczenia, jak bardzo było się przygotowanym i uzbrojonym – starcie z deathclawem zawsze okazywało się drogą przez mękę lub sposobem na szybkie trafienie w zaświaty. Choć należy też dodać, że stworzenia te nie szukały specjalnie ludzkich osad do ataku. To człowiek – gracz – zapędzając się nieświadomie na ich terytorium, sam prosił się o kłopoty.
