X-Men Geneza: Wolverine – scena otwierająca i sekwencja z Deadpoolem. 11 świetnych scen w kiepskich filmach
- 11 świetnych scen w kiepskich filmach
- Gwiezdne wojny: Mroczne widmo – wyścig podracerów i walka z Maulem
- X-Men Geneza: Wolverine – scena otwierająca i sekwencja z Deadpoolem
- Spider-Man 3 – przemiana w Sandmana
- Kong: Wyspa Czaszki – przylot helikopterami na wyspę
- Wonder Woman 1984 – niewidzialny odrzutowiec
- Batman v Superman: Świt sprawiedliwości – sekwencja otwierająca i starcie w hangarze
- Zmierzch – gra w baseball
- Rocky V – walka z Tommym Gunnem
- Matrix: Reaktywacja – scena pościgu
- Valerian i Miasto Tysiąca Planet – występ Rihanny
X-Men Geneza: Wolverine – scena otwierająca i sekwencja z Deadpoolem

- Rok produkcji: 2009
- Reżyseria: David Benioff / Skip Woods
- Ocena w serwisie Rotten Tomatoes: 38%
- Ocena w serwisie Metacritic: 40
- Gdzie obejrzeć: Disney+, Chili, vod.pl, Canal+
Prawdopodobnie jest to najgorszy, ale to naprawdę najgorszy film o Wolverinie w historii całej x-menowej kinematografii. Scenariuszowa koncepcja brzmi całkiem nieźle: pokażmy początki Wolverine’a, zróbmy z niego samotnego superbohatera, odłączmy go wreszcie od reszty grupy X-Men. Prędko jednak twórcy pogubili się w tym podręcznikowym przykładzie przerostu formy nad treścią. Aczkolwiek znajdziemy tu dwa interesujące momenty, przy których warto się na chwilę zatrzymać.
Pierwszy pokazuje Wolverine’a wraz z jego dawnym przyjacielem Victorem Creedem (znanym również jako Sabretooth) w arcyciekawej sekwencji wojennej. Dwóch towarzyszy broni przedziera się przez pola bitwy: kolejno są to wojna secesyjna, pierwsza i druga wojna światowa, a także konflikt w Wietnamie. Wygląda to cholernie estetycznie i widowiskowo, a przy tym jest ciekawą wizualizacją tego, jak czas biegnie dla nieśmiertelnej dwójki bohaterów (o czym nieraz mówiły wcześniej komiksy).
Drugi to krótka scena, również z początku tego filmu, dzięki której Ryan Reynolds zapewne zagwarantował sobie rolę w przyszłych dwóch częściach Deadpoola. Zanim twórcy kompletnie popsuli jego postać w drugiej połowie Genezy (tutaj Deadpool nie ma ust, więc film automatycznie odbiera mu jego najważniejszą cechę, czyli poczucie humoru), dali temu (anty)bohaterowi nieco swobody i udanego czasu ekranowego.
W tym fragmencie postać Reynoldsa w pełni pokazuje swoje umiejętności, ale zanim to następuje, autorzy zręcznie budują napięcie w scenie oczekiwania w windzie. Co więcej, całości nie brakuje sytuacyjnego humoru (który został jeszcze mocniej zaakcentowany w późniejszych filmach). Wychodzi na to, że koniec końców ten nieudany Wolverine „po coś” jednak powstał.