Horizon: Forbidden West. 10 pięknych gier, w których wieje NUDĄ
- 10 pięknych gier, w których wieje nudą
- The Medium
- The Ascent
- Microsoft Flight Simulator
- Final Fantasy XV
- Journey
- Kena: Bridge of Spirits
- Gran Turismo 7
- Horizon: Forbidden West
- A Plague Tale: Requiem
Horizon: Forbidden West
Pierwszą z gier dodanych w ramach aktualizacji jest Horizon: Forbidden West. Ów tytuł ekskluzywny Sony był już wprawdzie dostępny na rynku, gdy pisałem oryginalną wersję tego artykułu, ale że było to niespełna dwa miesiące po jego premierze i nie zdążyłem jeszcze weń zagrać, postanowiłem go pominąć (co niektórzy z Was wytknęli w komentarzach). Niedawno udało mi się nadrobić zaległości, a teraz mogę z czystym sumieniem wciągnąć nowego Horizona na tę listę.
Nie żeby owa produkcja studia Guerrilla Games wynudziła mnie do tego stopnia, iż nie byłem w stanie jej skończyć. Niemniej przyciągały mnie do niej głównie polowania na mechaniczne dinozaury, które zostały zrealizowane na modłę serii Monster Hunter. Wprawdzie bawiłem się przy nich bardzo dobrze, ale stopień złożoności trudno porównywać do tej z cyklu Capcomu.

Co się zaś tyczy pozostałych elementów gameplayu… cóż, traktowałem je w zasadzie jako nieciekawe wypełniacze pomiędzy kolejnymi walkami. Mapa usiana „znajdźkami” i czekającymi na wyczyszczenie posterunkami niczym w Assassin’s Creed: Odyssey, mozolne wspinanie się – czemu to w tym aspekcie twórcy nie wzorowali się na „Asasynach”? – nudne wyścigi i takież, a co więcej nazbyt łatwe walki.
Ponadto Horizon: Forbidden West jest znacznie uboższy w tło fabularne niż poprzednia odsłona cyklu. Odkrywanie „lore’u” było tym, co przykuwało mnie do konsoli w Horizon: Zero Dawn. Jako że poznaliśmy już z grubsza całą historię świata Aloy, w sequelu w zasadzie nie było już większych tajemnic do odkrycia. Natomiast fabuła sensu stricto okazała się tylko i aż w porządku. Zdecydowanie nie jest to opowieść, dla której poleciłbym komukolwiek tę grę.
Jako całość broni się ona jednak całkiem nieźle – nudne elementy gameplayu przemieszano z ciekawymi, dzięki czemu – jeśli w dodatku pominiemy co bardziej nużące, powtarzalne czynności, takie jak choćby wyścigi czy czyszczenie posterunków – z Horizon: Forbidden West można spędzić kilkadziesiąt dość przyjemnych godzin bez konieczności ziewania. Urokliwa grafika z pewnością w tym pomaga – nie zliczę momentów, w których zatrzymywałem się, by przez chwilę popatrzeć na otaczającą mnie scenerię. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, iż nowy Horizon to jedna z najładniejszych produkcji wydanych jednocześnie na ósmą i dziewiątą generację konsol. Szkoda, że jej twórcy nieco za mocno poszli w sztampowość i powtarzalność, bo mielibyśmy hit przez wielkie H. A tak litery tej możemy użyć jedynie do zapisu tytułu gry.
