Final Fantasy XV. 10 pięknych gier, w których wieje NUDĄ
- 10 pięknych gier, w których wieje nudą
- The Medium
- The Ascent
- Microsoft Flight Simulator
- Final Fantasy XV
- Journey
- Kena: Bridge of Spirits
- Gran Turismo 7
- Horizon: Forbidden West
- A Plague Tale: Requiem
Final Fantasy XV
Jako fan serii podchodziłem do piętnastego „Fajnala” niczym do jeża. Ostatnia dobra odsłona tego popularnego cyklu jRPG wyszła w 2006 roku – przynajmniej w moim mniemaniu. Mowa oczywiście o Final Fantasy XII. Późniejsze FFXIII, FFXIII-2 i Lightning Returns: FFXIII (kto wymyśla te nazwy?) okazały się dość przeciętne, a sieciowa „czternastka” nie jest dla mnie. Można więc stwierdzić, że chęć zagrania w nowe dobre Final Fantasy była we mnie silna. Jednak obserwując proces produkcyjny tej gry, miałem więcej obaw niż powodów do radości.
Rzeczywistość zweryfikowała moje oczekiwania w bardzo dziwny sposób. Fabuła, która – jak mi się wydawało – nie mogła zawieść, okazała się tylko umiarkowanie udana. Podobnie dialogi. Za pozytywną niespodziankę mogłem za to uznać nieprzekonujący mnie przed premierą system walki – jego dynamika i skryta pod pozorną prostotą złożoność sprawiły, iż grindowanie kolejnych poziomów było nader przyjemne. Zwłaszcza że od strony audiowizualnej starcia również prezentowały się znakomicie.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wiejący pustką oraz nudą otwarty świat, po którym trzeba poruszać się tą nieszczęsną Regalią. Pierwsza, druga, nawet trzecia przejażdżka tym królewskim samochodem sprawiły mi może niewielką przyjemność. Każda kolejna już ją jednak odbierała. Co prawda maszyny nie trzeba było prowadzić samodzielnie – można było zdać się na autopilota i iść po herbatę. Lecz znów – na dłuższą metę okazywało się to męczące. Na szczęście sekwencję jazdy dało się pominąć, płacąc symboliczną sumkę w gilach, czyli growej walucie. Niemniej i tak wymagało to przeczekania kilku ekranów ładowania.
Żeby jeszcze było gdzie jeździć tą Regalią... ale nie, poza przyzwoitym wątkiem głównym otwarty świat Final Fantasy XV nie miał zbyt wiele ciekawych rzeczy do zaoferowania – przynajmniej dla mnie. Masa powtarzalnych, w większości nudnych aktywności pobocznych, oddawanie się którym szybko zaczynało przypominać odhaczanie punktów z bardzo długiej listy. W pewnym momencie dałem sobie spokój. Mam nadzieję, że FFXVI „kupi” mnie w większym stopniu.
